tag:blogger.com,1999:blog-59414042686949594572024-03-13T15:10:55.190+01:00Czesiek_PL BlogSeriale. Filmy. Książki. Gry. Inne.Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.comBlogger410125tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-62115518228054740522022-02-08T00:00:00.003+01:002022-02-08T00:00:35.433+01:00Berserk tom 2<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEivaSWicFgNQie5JfGM3pivE-jAV1TkXQ2ai1JEOEIEV3U33hEX4U86yPkjFfN2Ckd43EOlhKFsRwQwiafydqyf0a7N1ZulDMhVRMOsyo-UICCMeb3Swzc9EhC4_8gLgwXXysvgiWyUTnvVqlfZzvfFFGTge0PaSM7BRejmsdeY2FrzWSk7dJVz9zMX=s2175" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2175" data-original-width="1538" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEivaSWicFgNQie5JfGM3pivE-jAV1TkXQ2ai1JEOEIEV3U33hEX4U86yPkjFfN2Ckd43EOlhKFsRwQwiafydqyf0a7N1ZulDMhVRMOsyo-UICCMeb3Swzc9EhC4_8gLgwXXysvgiWyUTnvVqlfZzvfFFGTge0PaSM7BRejmsdeY2FrzWSk7dJVz9zMX=w453-h640" width="453" /></a></div>Drugi tom <b>Berserka</b> zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu w którym kończy pierwszy. Po uratowaniu przez zabandażowaną postać Guts trafia na tajemniczy Beherit. Dziwaczne jajko z fizycznymi cechami ludzkiej twarzy. Cliffhanger zadziałał do tego stopnia że czułem natychmiastową potrzebę sięgnięcia po kolejny tom. Na szczęście wstrzymałem się, ochłonąłem i spojrzałem trzeźwiejszym okiem na drugi tom mangi Miura Kentarou. Gdybym czytał kontynuację bezpośrednio po pierwszym zachwycie najprawdopodobniej oceniłbym ją dużo lepiej. Trochę dystansu pozwoliło mi się dopatrzeć kilku zgrzytów.<p></p>
<p>Jednak po kolei. Fabularnie przez cały tom mamy jedną spójną historię, zapoczątkowaną w 2/3 pierwszego wydania zbiorczego. Trochę szkoda bo podobały mi się te krótki opowieści, dające lepsze wyobrażenie o świecie i Gutsie. Jedna długa historia gdy nie jest ekscytująca robi się monotonna. I niestety miałem trochę takie odczucie. Jeśli chcieć streścić fabułę nie zajmie to dużo miejsca. Dowiadujemy się kim jest zabandażowany wybawiciel, jak wygląda backstory Hrabiego i jego córki, a przede wszystkim zobaczymy jak Guts dokonuje zemsty i zabija. Zabija, zabija, zabija. I jeszcze trochę morduję. Ten tom jest w pełni wypakowany akcją. Na szybko policzyłem i prawie 1/2 tomu stanowią walki. Z czego tylko jedno starcie rozpisano na prawie 40 stron. Kentarou jest bardzo uzdolnionym rysownikiem i z przyjemnością się ogląda jego działa, ale w pewnym momencie to zaczyna nudzić. Momentami mam wrażenie, że oglądam slasher gdzie liczy się tylko widowiskowe zabijanie bez skomplikowanych bohaterów i historii.</p>
<p>Momentami jest jednak wręcz przeciwnie. Autor znowu zmusza mnie bym się zastanowił czy ja lubię Gutsa. Coraz bardziej jestem zdania, że bliżej mu do antybohatera niż bohatera. W jakiś sposób straumatyzowany, panicznie bojący się porażki i gardzący słabeuszami. Gardzący w sposób gimnazjalnego rozrabiaki znęcającego się nad słabszymi. Jakby to był jego mechanizm obronny wywołany strachem przed przegraną. Wywyższa się nad innymi, ale w końcu ma dobre pobudki, prawda? Przecież walczy z kanibalistycznymi demonami. Muszę przyznać, że Miura Kentarou udanie zbudował paralelę między Hrabią, a Gutsem w backstory tego pierwszy w taki sposób, że można było z nim sympatyzować.</p>
<p>Prowadzenie narracji ma swoje gorsze momenty, zwłaszcza nadmierna ekspozycja lub wygłaszane moralitety elfa gdy wystarczyłoby spojrzenia na twarz Gutsa lub gdy walki zbyt długo się przeciągają. Jednak gdy trzeba zbudować napięcie dzieje się to perfekcyjnie. Zbliżająca się egzekucja, Puck proszący Gutsa o pomoc, który kategorycznie odmawia, a mimo to pojawia się na placu miejskim. Co się wydarzy? Czy dojdzie do ścięcia czy Czarny Miecznik mimo wszystko zainterweniuję? Albo konsekwentne przedzieranie się przez zamek pełen wrogich żołnierzy, coraz bardziej osłabiony Guts, coraz więcej widocznych ran na ciele. Czy starczy sił na walkę z demonem? Atmosfera jest momentami bardzo gęsta i można by ją kroić nożem.</p>
<p>A krojenia jest tutaj bardzo dużo. Bardziej wrażliwe osoby nie mają tutaj czego szukać. Kentarou lubuję się w pokazywaniu detali okrucieństwa więc zapewne z przyjemnością zaprasza na wycieczkę po sali tortur. Można się kilka razy skrzywić. Zwłaszcza widząc sugestywnie cierpiących ludzi. Ten świat jest okrutny i nie ma co do tego wątpliwości. Momentami jest też horrorowo obrzydliwy. Makabra wylewa się z kolejnych stron, a lovercraftowskie macki potęgują obrzydzenie względem demonicznego pomiotu. Im okropniej tym lepiej.</p>
<p>Całość została znowu bardzo dobrze narysowana. Nie wiem czy styl Kentarou będzie z czasem ewoluował, ale <b>Berserk tom 2</b> wygląda dokładnie tak jak pierwszy. Ładna kreska to jedno, równie dobre wrażenie sprawia kadrowanie. Mi się najbardziej spodobała pełna detali walka w małym pomieszczeniu, niczym w filmie z zbliżeniami na niszczące się półki, roztrzaskiwane słoiki, małe kadry podkreślające duszność sceny. Czasem jednak miałem wrażenie, że robi się chaotycznie i przeskok na kolejny kadr wydawał mi się chaotyczny. Dalej zachwycam się detalami. Stylistyka jest dziwna. Na pierwszy rzut oka średniowieczna architektura miasta, wnętrza pałaców renesansowe, a zdarzają się klasycystyczne i nawiązujące do starożytnej greki kolumnady i rzeźby. Kompletne pomieszanie. Ciekawe czy wynika to z różnic kulturowych. Czy tak jak przeciętny Europejczyk patrzący na Japonię widzi jeden charakterystyczny styl tak Japończyk wyobrażający sobie Europę ma zunifikowane pojęcie o architekturze która przecież ewoluowała przez ponad dwa tysiące lat.</p>
<p>Przyznaje, <b>Berserk</b> w pierwszym tomie bardziej mi się podobał. Była to bardziej różnorodna opowieść dająca bardzo dobry wgląd w wizję świata wykreowanego przez Miura Kentarou. Drugi tom to głównie opowieść akcji, ale smacznego mięska zagłębiającego się w psychikę bohaterów również się trochę znajdzie. Tylko tym razem cliffhanger rozczarowuję. Zdecydowanie bardziej podobał mi się zaskakujący obraz Beheritu niż przerwa w środku akcji. Chociaż trochę szkoda, że Guts nie zwisa z krawędzi walącej się wieży. Wtedy mielibyśmy dosłowny cliffhanger. Mimo wszystko dalej będę się przyglądał historii Gutsa i jego walce z Ręką Boga.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-79507146358565850302022-01-26T17:25:00.001+01:002022-01-26T17:25:50.136+01:00Friday the 13th Part 3 [Piątek trzynastego III]<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh_gx22tuQ-IWmzVL_rAwhcxS-FLHDXb7Vd6VtkxYVWfKWlcPboOAuHhxB5kKFuBKboBIk3v6MbAqRyWfP-zkSq6zsgB8l-htYvflGIQbqeDkhbcnFwIPk9yqeSt9G5V7JFZ53Cj5X3lXU8xwY-GsP0eNAiBWzoyAdr_Ad4pwyBw2vveQjb9r4S4NmR=s1080" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="810" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh_gx22tuQ-IWmzVL_rAwhcxS-FLHDXb7Vd6VtkxYVWfKWlcPboOAuHhxB5kKFuBKboBIk3v6MbAqRyWfP-zkSq6zsgB8l-htYvflGIQbqeDkhbcnFwIPk9yqeSt9G5V7JFZ53Cj5X3lXU8xwY-GsP0eNAiBWzoyAdr_Ad4pwyBw2vveQjb9r4S4NmR=w480-h640" width="480" /></a></div>To jest niesamowite jak można trzeci raz nakręcić tą samą historię i całkiem nieźle na tym zarobić. Gdyby ktoś mi powiedział o mordercy polującym przy domku nad jeziorem mocno bym się zastanawiał o który film z serii <strong>Piątek Trzynastego</strong> chodzi. Już przy poprzedniej blognotce narzekałem, że to niemalże ten sam film różniący się głównie sposobami śmierci i mordercą. <strong>Część Trzecia</strong> ma jeszcze mniej unikalnych elementów. Rosnąca liczba ofiar nie sprawi, że film będzie atrakcyjniejszy, wręcz przeciwnie.<p></p>
<p><strong>Friday the 13th Part III</strong> rozpoczyna się zaraz po zakończeniu poprzednika. Ranny Jason ucieka z miejsca zbrodni i bez powodu morduje dwie kolejne osoby. Tak jakby recap z początku miał nie wystarczyć i trzeba było przypomnieć kto tutaj jest głównym bohaterem i jakie ma hobby. Po otwierającej scenie jest klasyczna już sielanka i zapoznanie się z przyszłymi ofiarami. I tutaj muszę pochwalić osobę odpowiedzialną za casting. Niby klasyczna grupka, ale aktorzy sprawiają, że nie irytują i w jakiś sposób można im kibicować. Final girl bez problemu można rozpoznać od samego początku. Jest jeszcze dwójka wiecznie ujaranych hipisów, parka która myśli głównie o seksie, prankster prawiczek i jego potencjalna parterka. Imiona są tutaj nie ważne. Chociaż mam wrażenie, że są to jak dotąd najbardziej wiarygodne i najlepiej zagrane postacie. Chriss przeżywa traumę z przeszłości, mierzy z własnymi słabościami i próbuje odnowić kontakt z dawnym parterem. Hippisi tworzą nietypowy związek gdzie to on jest tym tchórzliwym i mniej charyzmatycznym chociaż pochłaniają zioło z jednakową częstotliwością. Shelly robi sobie głupie żarty udając trupa (tak, wiadomo do czego to na końcu doprowadzi), ma fatalne umiejętności społeczne i kompleks niższości, ale w sytuacjach zagrożenia potrafi zachować się, powiedzmy że heroicznie. Na prawdę ich żałowałem gdy już zaczęli umierać. Pewną nowością zwiększającą dynamikę historii jest dodanie trzeciej frakcji. Grupki motocyklistów którzy przez przypadek stają się kolejnymi ofiarami Jasona. Jestem rozczarowany tym wątkiem bo posłużył głównie do zwiększenia ilości trupów nie mając realnego wpływu na pozostałych bohaterów po tym gdy już spełnił swoją rolę w jednej scenie.</p>
<p>Gdy pierwsza dwa filmy otaczały mordercę nimbem tajemnicy tak <strong>Piątek trzynastego III</strong> z lubością eksponuje Jasona. Jego zwalista sylwetka dominuję nad swoimi ofiarami, a obrzydliwa twarz została wreszcie schowana za kultową maską. I to nawet działa. Kadry ukrywające sylwetkę i budzące tajemnicę dalej są obecne, ale rozumiem czemu ograniczono ich rolę. W kolejnym filmie z serii nie sprawdzałyby się już tak dobrze. Jason Voorhees przeraża nie tylko tym co robi, ale też kim jest. Maska spełnia swoją rolę. Zakrywa by móc odkryć to co obrzydliwe i zwiększyć efekt przerażenia w finale. A właśnie, finał. Ekipa produkcyjna robi postępy bo jest coraz lepiej. Dynamiczny, wciągający, bez zbędnego przedłużania, a do tego final girl nawiązuję wyrównaną walkę. Ciekawie spina się to z jej rysem charakterologicznym. Gdy po przebytej traumie musi się skonfrontować z swoim oprawcą. Jej początkowy szok szybo zamienia się w wolę walki i triumf życia i ludzkiej determinacji nad śmiercią uosabianą przez Jasona. Czy w takim razie tylko jednostki skrzywdzone w przeszłości w pełni mogą zrozumieć sens życia i dzięki temu walczą z większą determinacją? W końcu co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Tylko szkoda, że nieudana zbrodnia z przeszłością kłoci się z Jasonem którego poznałem.</p>
<p>Morderstwa w tej części to typowe hit & miss. Trafia się kilka nudnych dźgnięć, ale jest też parę bardziej kreatywnych. Jak rozpołowienie maczetą chłopaka chodzącego na rękach czy miażdżenie czaszki gołymi rękami zakończone wyskakującym okiem. Może dzisiaj nie robi to większego wrażenie, ale sposób reżyserii, budowanie napięcia i przywiązanie do jak najciekawszego kadrowanie dalej są godne pochwały. Zapewne musiało to robić niezłe wrażenie w 3D, tak jak film był oryginalnie pokazywany. Mam cichą nadzieję, że w dalszych częściach seria pójdzie bardziej w krwawy slapstick niż realistyczne pokazywanie śmierci. pasuje mi taka konwencja do Jasona, który również jest przerysowanym antagonistą.</p>
<p>Mimo wszystkich wad jest troszkę lepiej niż w pierwszej części, a w kilku miejscach robi się interesująco, bohaterowie są fajni, a Jason odgrywa coraz większą rolę kosztem swoich ofiar. To dalej nie jest dobry film, ale przy odrobinie chęci można się na nim dobrze bawić. Na pewno robiła to ekipa filmowa. A końcówka to znowu małe zaskoczenie, które można interpretować na dwa sposoby. Jako budowanie mitologii serii lub szokujące obrazy dręczące wymęczony umysł. Następna część zapowiada się interesująco.</p>
<p>Luźne przemyślenia:</p>
<ul><li>strasznie wolno mi idzie ten cykle, w takim tempie do konfrontacji Jasona z Freddym dojdę za ponad dwa lata. Moje zainteresowanie slasherami z filmu na film robi się coraz większe więc postaram się trochę przyśpieszyć.</li><li>film rozbił boxoffice. Przy budżecie 2,2 mln zarobił prawie 37 mln. Całkiem niezły wynik, po przeliczeniu inflacji nawet dzisiaj można byłoby mówić o sukcesie.</li><li>krytycy co oczywiste nie byli zachwyceni. Na dzień dzisiejszy na Rotten Tomatoes widnieje oszałamiające 7% od krytyków i 42% od widzów.</li><li>początkowo film miał wyglądać zupełnie inaczej i opowiadać dalszą historię Amy z dwójki. Nic z tego nie wyszło, a zręby tej historii można dostrzec w Chris, która układa sobie życie po tym gdy pierwsze spotkanie z Jasonem niemal nie doprowadziło do jej śmierci.</li><li>jestem rozczarowany pochodzeniem maski hokejowej. Miałem nadzieje na jakąś ambitniejszą historię niż trofeum po jednej z swoich ofiar.</li><li>to trochę zabawne, ale film nie dzieje się w piątek 13 tylko już w sobotę 14.</li></ul>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-76686062478726542732022-01-16T22:23:00.001+01:002022-01-16T22:33:59.982+01:00Star Wars: The High Republic: The Rising Storm<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhfzweFd2NQVM4Szlzmn_wHGQkaXDKkH7DQbTrWXeLPnhnwqncRTtut5DJ7l9qny_h5b-d-klHRGDjXKs9pJWKN_1Hq_pLe9NG2RrvfIX2ZmSbuxyH4Vl6AmMi9t9U-j8nZXF7inpZQm0DSe8ew_obTR4lBnyp8SsjINtnsUMQUd9rbT-WoW2VvoqBO=s1280" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="848" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhfzweFd2NQVM4Szlzmn_wHGQkaXDKkH7DQbTrWXeLPnhnwqncRTtut5DJ7l9qny_h5b-d-klHRGDjXKs9pJWKN_1Hq_pLe9NG2RrvfIX2ZmSbuxyH4Vl6AmMi9t9U-j8nZXF7inpZQm0DSe8ew_obTR4lBnyp8SsjINtnsUMQUd9rbT-WoW2VvoqBO=w424-h640" width="424" /></a></div>Przyznaje się, nadrabianie The High Republic nie idzie mi tak szybko jakby chciał. Głównym winowajcą nie jest brak czasu, a jakość niektórych tytułów. Na <b>The Rising Storm</b> bardzo czekałem. Najważniejsza książka drugiej fali mająca ruszyć do przodu fabułę całej opowieść o Wielkiej Republice. Poprzednie trzy tomy zbudowały ciekawe podwaliny gdzie potężna Republika i Zakon Jedi muszą zmierzyć się z niespodziewanymi zagrożeniami. Z jednej strony kosmiczni wikingowie Nihili, a z drugiej krwiożercze dendroidalne Drengir, których lękali się nawet Sithowie w czasach swojej potęgi. Za to po jasnej stronie mocy stała grupka mniej lub bardziej interesujących postaci których losy chciało się śledzić. Jakie było moje zaskoczenie gdy <b>The Rising Storm</b> zamiast splatać wątki korzystając z wcześniej rozsianych nici fabularnych kompletnie minął się z celem pozostawiając niedosyt i zniechęcenie. Light of the Jedi miało swoje minusy, upadło pod ciężarem własnych ambicji, ale widać że Charles Soule się starał i miał chociażby udane pomysły. Cavan Scott w swojej książce nie ma nawet tego, poza nielicznymi wyjątkami.<p></p>
<p>Od czasu Wielkiej Katastrofy minęły miesiące. Galaktyka nie jest jednak spokojnym miejscem. Drengiry pustoszą kolejne planety, a Nihili usypiają czujność Jedi ukrywając się na odległej planecie i ograniczając swoją aktywność. W tym momencie kanclerz Lina Soh postanawia urzeczywistnić wizję kolejnej z swoich Wielkich Prac - Wielki Festiwal będący symbolem jedności Republiki. I to jest pierwszy zgrzyt. Rozumiecie, umierają ludzie, zagrożenie budzi strach i niepewność, a politycy postanawiają zorganizować wielkie święto, które ma zamydlić oczy głosząc hasła o tym jak Republika nie da się nastraszyć. To nie byłoby wcale takie złe gdy książka w jakiś sposób demaskowała tą obłudę, a autor wykreował postacie o odmiennym punkcie widzenia. Nie ma tego. Jako czytelnik nie mogłem znieść takiego prowadzenia historii bo od początku wiadomo jak to się skończy - atakiem na planetę i walką. Pierwsza połowa książki to za długie wprowadzenie, druga to za długie starcie. Nieudolne budowanie napięcia przez co traciłem zainteresowanie wraz z odliczaniem kolejnych procent na czytniku. Boli tym bardziej, że Światło Jedi skończyło się wizją nadchodzącej katastrofy. Ten wątek jest tutaj obecny, ale nie ma on dużego wpływu na wydarzenia. Potencjalnie mógł prowadzić do archetypicznego konfliktu walki z własnymi przeznaczeniem. Elzar Mann jako skonfliktowana postać widząca nadchodzące wydarzenia i nie mogący temu zaradzić. Zamiast tego na początku opowieści stwierdza, że sama jego obecność na Valo wystarczy żeby temu zapobiec. Arogancki Jedi kuszony przez ciemną stronę mocy to znowu fajny pomysł. Co z tego jeśli wątek romantyczny dostaje więcej miejsca niż apokaliptyczna wizja. Nawet w młodzieżowych tomach było mniej tego rodzaju motywów.</p>
<p>Rozczarowujących wątków jest więcej. Niespełnioną obietnicą są drengirowie. Potencjalnie ciekawsi antagoniści niż Nihili. Niestety pokazują się tylko okazjonalnie. Nie wiem czy to zagrożenie ma odgrywać główną rolę w komiksach czy kolejnych tomach, ale po tym jak zostali przedstawieni w Into the Dark spodziewałem się, że będą mieli większą rolę. Tym bardziej, że stanowią potencjalnie większe zagrożenie niż kosmiczni piraci z którymi bez problemu powinna sobie poradzić dobrze wyszkolona formacja militarna. I tutaj płynnie przechodzę do kolejnego wątku, który wywołuje zgrzytanie zębami i umniejsza wiarygodność świata. Polityka w Gwiezdnych wojnach zawsze odgrywała dużą rolę. Przecież Palpatine przejął władzę dzięki zakulisowym machinacją. Tutaj jest ona na poziomie kolorowanki dla dzieci. Republika się rozrasta, wchodzi w kolejne konflikty, ale całą swoją siłę militarną opiera na Zakonie Jedi, który podkreśla, że jest niezależny, ani tym bardziej nie jest armią. Logiczne wydawałoby się, że choćby dla walki z lokalnymi watażkami, a tym bardziej gdy zagrożenie stało się realne będzie potrzebny militarny argument perswazji. Ten wątek się pojawia tylko, że osoba chcąca wzmocnić siłę Wielkiej Republiki jest kreowana na antagonistę. Nikt jej nie lubi, nie odnosi się z sympatią mimo, że to jak najbardziej logiczne w obecnej sytuacji. Dla kanclerz Liny Soh ważniejsze są tradycję, wyimaginowana wizja utopijnej Republiki, a nie odpowiedź na realne potrzeby jej obywateli. Ja jako czytelnik to widzę, razi mnie to, ale w książce nikt nie zwraca na to uwagi. Wcale nie żałuję, że ta Republika upadanie. Może i był taki zamysł by pokazać jak rodziły się podwaliny pod przyszłe konflikty w Senacie i powstanie Imperium, ale bardziej mam wrażenie, że Cavan Scott w ten sposób idealizuję oderwaną od rzeczywistości wizję. Oczywiście nie pokuszono się o analogię do kolonializmu i ekspansji Republiki na Zewnętrzne Rubieże.</p>
<p><b>Burza nadciąga </b>ma więcej problemów. Postacie są nudne i jest ich za dużo. Syn kanclerz dostał nawet wątek romantyczny. Może gdyby lepszy autor to pisał byłbym mu kibicował, w końcu to kolejny POV na katastrofę podczas kosmicznego expo, lepszy ogląd na ogarniający chaos. Tylko, że to było nudne. Tak jak cała inwazja. Cavan Scott myśli, że jak się dużo dzieje to znaczy, że będzie wciągająco. To nie prawda. Muszą być bohaterowie którym się kibicuje. Gdy tego nie ma jest jedynie pusty spektakl. Może lepiej wychodzi mu pisanie komiksów, ale z kilkusetstronicową powieścią Scott sobie nie radzi. Za często używa też deus ex machina. Wątki się zdarzają bo są potrzebne. Przypadkowe spotkania, nielogiczne zawiązywanie akcji czy dziwne zachowania bohaterów. Jest to notoryczne. Może niektóre rzeczy zostaną rozwinięte powieściach towarzyszących z drugiej fali, bez kontekstu to jednak nie działa.</p>
<p>Mimo wszystko znalazło się kilka plusów w książce. Marchion Ro ma jednak jakiś plan. Mimo, że Nihili dostają za dużo czasu i spokojnie można by niektóre wątki wyrzucić to jednak prowadzi to do czegoś większego. Szkoda, że dwa tomy to jedynie wstęp. Ponadto pojawiły się dwie postacie, które polubiłem. Bell Zettifar już w Świetle Jedi pozytywnie się wyróżniał. Tutaj ten młody padwan dostał wątek traumy po stracie mistrza i kilka budzących sympatię scen, a jego wątek dostał całkiem interesujące zwieńczenie. Trzymam kciuki by jego historię poprowadził ktoś mający jakieś pojęcie o psychologii i wychodzeniu z PTSD. Całkiem sympatycznym dodatkiem do kanonu jest Ty Yorrick. Najemniczka z mieczem świetlnym zawierzająca swoje decyzję ślepemu losowi. Wraz z postępem historii poznajemy jej przeszłość i budzi coraz większą sympatię. Myślę, że na swoich barkach spokojnie by udźwignęła całą książka. Dodatkowo tworzy całkiem fajny duet z Elzarem Mannem. On również miał kilka fajnych wątków jak kuszenie przez ciemną stronę, ale ostatecznie autor pogubił się w prowadzeniu tej postaci rozgrywając nudny romans i robiąc z niego rozemocjonowanego nastolatka.</p>
<p>Piszę to ze smutkiem, ale <b>Star Wars: The High Republic: The Rising Storm</b> to rozczarowanie. Kilka fajnych pomysłów zostało pogrzebanych pod zalewem nijakości. Lubię niektóre postacie, dlatego tym bardziej to boli. Może cała historia lepiej by się sprawdziła jako miniseria komiksowa, to byłaby też możliwość by pokazać cuda Republiki w bardziej atrakcyjniej formie. Albo chociaż zbiór opowiadań. Jako powieść nie działa. Cieszy mnie, że najważniejszą książkę trzeciej fali napiszę Claudia Gray, która udowodniała w Into the Dark, że potrafi w Gwiezdne wojny. A co w następnym odcinku mojego cyklu? Jeszcze się zastanawiam czy konstytuować książki czy zrobić sobie małą wycieczkę do komiksów. Tylko nazwisko Cavan Scott na okładce odstrasza...</p>
<p>Luźne przemyślenia:</p>
<ul><li>mój zapał do The High Republic opadł gdy ogłoszone, że wydarzenia następnej fazy mają rozgrywać się kilkadziesiąt lat przed Light of the Jedi. Architekci projektu chcą powtórzyć pomysł z prequelami z filmów, ale nie jestem przekonany czy to się uda.</li><li>okładka jest bardzo nijaka. Troje Jedi na przeciwko nieznanego zagrożenie i wielka ciemna plama. To już czepianie się dla czepiania, ale chcę pozostać konsekwentny do samego konća.</li><li>zadziwiające, że nie wprowadzono jeszcze Sithów. Ciemna strona czy wspomnienia o nich przewiają się w tle, nie zdziwię się gdy z czasem tych wątków będzie więcej</li><li>z pierwszych materiałów promujących The High Republic pamiętam Starlight Beacon który miał być odpowiednikiem Gwiazdy śmierci tylko dającym nadzieje, a nie śmierć. Jak na razie jego obecność jest szczątkowa i <b>The Rising Storm</b> tego nie zmienia.</li><li>Vernestra Rwoh pojawiła się na moment, szkoda tylko że to moment.</li></ul>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com4Warszawa, Polska52.2296756 21.012228723.919441763821155 -14.144021299999999 80.539909436178846 56.1684787tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-40039474381365418292022-01-06T22:27:00.001+01:002022-01-06T22:27:54.068+01:00Podsumowanie roku 2021<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjbdBWeTqtP-8RAPfRjCqmWcjLMbWJl0xEutBP52j1iog7ct2Q5aLYB2qy9WGFX2z3s-Ib-RAWkMIXln6MjsAZblT8e9lDva3xyrvntxRrpbvTL-pJ3NPY0_oo1yoF5teQ11MDgMvNNTlfi3GmAKkd9q4yHQdma90_ivyPOceA-crMkN4oj80Wl7R6b=s3655" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3655" data-original-width="2911" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjbdBWeTqtP-8RAPfRjCqmWcjLMbWJl0xEutBP52j1iog7ct2Q5aLYB2qy9WGFX2z3s-Ib-RAWkMIXln6MjsAZblT8e9lDva3xyrvntxRrpbvTL-pJ3NPY0_oo1yoF5teQ11MDgMvNNTlfi3GmAKkd9q4yHQdma90_ivyPOceA-crMkN4oj80Wl7R6b=w510-h640" width="510" /></a></div><p></p><p>Największym osiągnięciem jest powrót do <b>blogowania</b>. Tak jak nie planowałem przestawać tak wróciłem raczej bez większych planów żeby sobie popisać, zobaczyć jak to wyjdzie. Przez te kilka miesięcy udało mi się wprowadzić pewien system, mam kilka powracających cykli (Slasher Universe i Star Wars: The High Republic), chciałbym dodać jeszcze jeden. Jestem z tego po części zadowolony. Tylko dalej mam problemy z regularnością. W przyszłym roku celuje w cztery wpisy miesięcznie. Możecie robić screeny i mnie rozliczać. Natomiast pod względem liczby odwiedzających delikatnie mówiąc nie ma szału. I chyba muszę się przyzwyczaić do ~1k wyświetleń miesięcznie. Blogowanie swoje dni świetności ma za sobą. Zobaczę jak ten rok będzie wyglądał. Może dorzucę kanał w social mediach. Pewnie nie, w końcu dalej nie zrobiłem liftingu graficznego. Na pewno nie zamierzam kończyć. Podoba mi się takie niezobowiązujące blogowanie, gdzie nie wrzucam wszystkiego co skonsumowałem jak kiedyś. W ten sposób trudniej o wypalenie. I fajnie jest mieć swoje miejsce w internecie gdzie można zostawić dłuższy tekst.</p>
<p>Jeśli chodzi o konsumowaną treść popkulturową to zacznę od <b>gierek.</b> Mimo zakupu Switcha i konsol Microsoftu i Sony pod telewizorem granie mocno odpuściłem. Dalej kolekcjonuje darmowe gry z Epic Store, przeglądam obniżki na Steamie czy zastanawiam co by sobie kupić. Ale gram i kończę mało. Najczęściej w tle leci jakiś idler który daje złudne poczucie postępu. Na Ciebie patrzę Cookie Clicker. Pograłem trochę w Breath of Wild, Ori, Days Gone, Hadesa... Nic z tego nie udało się skończyć chociaż to bardzo dobre gry. Skończyłem za to Star Wars Jedi - Fallen Order, które okazało się fajnym casualowym soulslikem, Wolcen to przyjemny h&s który pozwala się zrelaksować, a Gears of War 2 to więcej i lepiej tego co w pierwszej części. Skończyłem też kilka mniejszych tytułów i sporo czasu poświęciłem platformówką. Te ostatnie będę kontynuował i dalej opisywał na blogu. Planem na 2022 jest nadrobienie Half-Life 2 i dwóch epizodów. I w ramach żartu dodam powrót do Wiedźmin 3.</p>
<p>Co dziwne udało mi się zobaczyć więcej <b>filmów</b> niż w 2020 i chciałbym kontynuować ten trend. Jestem prawie na bieżąco z superhero, ale tutaj rok był przeciętny. Shang-Chi bardzo dobry i kilka rozczarowań. Spider-Man dalej przede mną. Nadrobiłem kilka klasycznych animacji które mnie ominęły. Frozen to zaskakująco dobry film, Disney umie w tego typu historię. Najlepsze rzeczy? Dune i Knives Out. Warto było czekać i się nie zawieść. Zacząłem też oglądać slashery w ramach blogowego cyklu. Idzie opornie, ale na pewno będę kontynuował bo autentycznie jestem ciekaw ewolucji poszczególnych marek, które znałem tylko przez osmozę.</p>
<p>Gdy spojrzałem na listę obejrzanych <b>seriali</b> zdziwiłem się, że jest tego tak dużo. Do lat świetności bardzo daleko, ale gdy ostatnio moim mottem życiowym jest “nie mam czasu” to jest to mała wygrana. Tutaj najwięcej Marvela, który śmiało sobie poczynana w telewizji. Pięć seriali, a najgorszy można nazwać dobrym. A najlepszy jednym z moich ulubionych w tym roku. Loki S01 mnie bardzo zaskoczył bo gdy nadeszły zapowiedzi uważałem go za coś niepotrzebnego, a wyszła fantazja o Doctorze Who w uniwersum Marvela. Nadrobiłem też końcówki Agentów SHIELD, The 100, Dark. Raczej by odhaczyć niż z ciekawości. Najlepsza rzecz? Spóźniony na imprezę pokazuję palcem na Czarnobyl. A Netflix dalej rozczarowuje. Życzę wam by nie zabrali się za adaptację waszego ulubionego IP.</p>
<p>Względem zeszłego roku chyba najbardziej na minus zmieniła się statystyka <b>książek.</b> Trzynaście sztuk na Goodreads to bardzo smutny wynik, tym bardziej, że są tam takie fillery jak Reksio i Pucek czy O nawróceniu, tylko po to by podbić statystykę. Trafiło się jednak kilka kobył. Kontynuuję czytanie Koła czasu. I będę to robił przez kilka najbliższych lat, w zależności od tempa wydawniczego Zysk S-ka. Przebijam się też przez książkowe The High Republic, ale jakość niektórych tomów wcale nie pomaga. W 2022 kontynuuje obecne serie i jeśli uda się być na bieżąco to Abercrombie lub wyprawa do Malazu. Bo wiecie, brakuje mi monumentalnych cykli fantasy...</p>
<p>Z <b>komiksami</b> jak z książkami. Jest ich mniej niż ostatnio. Nie tylko przeczytanych, ale i na półce. Nie oszukujmy się, to droga zabawa, a prócz pieniędzy potrzebne jest też sporo miejsca. Najlepszy tytuł to omnibus Sagi. Monumentalne dzieło, które polecam każdemu. Epicka saga rodzinna w dziwacznym kosmosie z lekko erotycznym zabarwieniem. Dojrzała, emocjonalna, mądra. Niezwyciężony Tom 8 dalej daję radę, ale wciąż mam jeszcze trochę do końca. Powtórki z Power Ranger Year One i Mister Miracle też przyjemne. I najważniejsze - Berserk. Na razie pierwszy tom, ale ciesze się, że dałem szansę mandze i wiem, że będę czytał dalej.</p>
<p>W nowy rok wchodzę z małym postanowieniem. Mniej i więcej. Mniej nowych rzeczy, ale kończenie tego co jest na liście. Do tego lepsza selekcja. Jest za dużo dobrych rzeczy by marnować czas na przeciętne lub zamykać się w swojej banieczce.</p>
<p>A co Wy skonsumowaliście interesującego? Jest coś co polecacie?</p>
<p>Teoretycznie pełna lista popkulturowej przygody AD 2021:</p>
<p><b>Gry (9)</b>: Star Wars Jedi - Fallen Order, Hue, Gone Home, Gears of War 2, Super Mario 3D Land, Call of Duty: Moder Warfare Remastered, WarioWare Inc, Wolcen, Super Mario Land</p>
<p><b>Seriale (18)</b>: The Queen's Gambit S01, Star Trek: Short Treks S02, Star Trek Discovery S03, The Expanse S04, Lupin S01, WandaVision S01, Charnobyl S01, The Falcon and The Winter Soldier S01, Love is Blind S01, Agents of SHIELD S07, Dark S02, Loki S01, Dark S03, What If… S01, The 100 S07, The Flight Attendant, Kastanjemanden S01, Hawkeye S01</p>
<p><b>Filmy (17):</b> Shazam, Frozen, Game of Thrones: The Last Watch, Veronica Mars, Detective Pikachu, Snowpiercer, Friday the 13th, Knives Out, Frozen 2, The Suicide Squad, Cowboy Bebop: The Movie, Dune, Friday 13th Part 2, Black Widow, Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings, The Iron Giant, Breaking Bad El Camino</p>
<p><b>Książki (13):</b> Wrocław - przewodnik, Reksio i Pucek, Kreatywność SA, Hobbit, Star Wars: The High Republic: The Light of Jedi, Koło Czasu II: Wielkie Polowanie, Tortilla Flat, O Nawróceniu, Star Wars: The High Republic: A Test of Courage, Veronica Mars The Thousand-Dollar Tan Line, Koło Czasu III: Smok odrodzony, Star Wars: The High Republic: Into the Dark, Przewodnik Gdańsk, główne miasto</p>
<p><b>Komiksy (15):</b> Mighty Morphin Power Rangers vol 13, Black Panther: World of Wakanda, New Avengers vol. 2 Nieskońćzoność, Invincible Ultimate Collection vol. 8, Saga Compedium One, Czarna Wdowa, Avengers Vol. 7 The Age of Khonshu, Mighty Morphin Power Rangers: Rok pierwszy, Mister Miracle, Poe Dameron Vol. 4, Sędzia Dredd Kompletne Akta #15, Infinity Wars, Usagi Yojimbo: Początek. Księga 1, Moon Knight, Berserk Tom 1</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-11766724858394939992021-12-23T21:55:00.001+01:002021-12-23T22:02:14.884+01:00Super Mario Land [GB] - recenzja<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh9mcUwjwbndghSS8Fu-vn4H3lmRKPz8ANXzsdrvzsS0ATh8Pk-RSAOOfgWP59cyj8iVDgvVUj2PBwB9rvSgC8LOuagvhcXG7IaFarb1Qo69Zo3RZeYXjWOwy9EwYRzKsXoyVdjU0NXxZFpNOCrJlTPA3UirCnze8EJs1U57wH-x-z7SbQSANnu5mEc=s1537" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1367" data-original-width="1537" height="570" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh9mcUwjwbndghSS8Fu-vn4H3lmRKPz8ANXzsdrvzsS0ATh8Pk-RSAOOfgWP59cyj8iVDgvVUj2PBwB9rvSgC8LOuagvhcXG7IaFarb1Qo69Zo3RZeYXjWOwy9EwYRzKsXoyVdjU0NXxZFpNOCrJlTPA3UirCnze8EJs1U57wH-x-z7SbQSANnu5mEc=w640-h570" width="640" /></a></div><p></p><p>Przez zupełny przypadek powstał na blogu kolejny cykl. Tylko nie wiem jeszcze jak go zatytułować czy pozostawić go jaką nieoficjalną serię wydawniczą i zobaczyć co się z tego wykluje. Slasher Universe i The High Republic wyraźnie wskazują czego dotyczą. Z tym nowym mam problem. Z jednej strony mogą być to gry o Mario. Proste, ale jeśli będę szedł po kolei z serią Mario Land dojdę do gier Wario. Więc może nazwać go “Marioland” i mieć wymówkę by zagrywać się w kolejny gry z uniwersum hydraulika? Bardziej by mi się podobał cykl zatytułowany zwyczajnie “Platformówki”. Tylko jak wiadomo nie wszystkie gry z Mario należą do tego gatunku. I chyba sobie w tym przypadku odpuszczę nową kategorię i po prostu będę sobie grał i opisywał to na co mam ochotę. Już mogę jednak zdradzać, że w planach jest zaliczenie sześciu tytułów kończąc na Wario Land IV z GBA. Oczywiście jeśli niczego nie pokręciłem, nazewnictwo gier z serii jest pokręcona jak u Marvela.</p>
<p>Czym jest <b>Super Mario Land</b> widać na pierwszy rzut oka. Klasyczna platformówka. Omijasz przepaście, skaczesz na wrogów, zbierasz monetki, a to wszystko przemierzając planszę od lewej do prawej. Gra została wydana w okienku między Super Mario Bros. 3 z NESa, a Super Mario World na SNESa. Zważywszy na specyfikę Gameboya i to, że gra debiutowała wraz z konsolką jest o wiele mniej rozwinięto. To do bólu standardowy platformer gdzie największą innowacją był jej przenośny charakter. Przeglądając materiały przed pisaniem tekstu byłem trochę zdziwiony entuzjastycznymi reakcjami. Ja grę potraktowałem bardziej jako ciekawostkę której oceny się nie podejmę bo pozbawiony nostalgii byłbym bardzo surowy. Tym bardziej, że <b>Super Mario Land</b> to miniaturka do skończenia w niecałą godzinę. Dwanaście poziomów w czterech światach o niezbyt rozbudowanym charakterze z powtarzającymi się elementami. Planszę raczej nudzą niż fascynują dlatego dwa etapy gdzie możemy pokierować pojazdem gdy gra zmienia się w shumpa to miła odmiana. Która tak średnio pasuję do całej konwencji. Pojedynki z bossami nie stanowią żadnego wyzwania co jest kolejną rozczarowującą rzeczą.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhi-gMSNzexRe4smksSyhuyJaddscXof_BSLVeMYE3GrYikVOnD1wOiGKVav8boYCbpyJrOCz2gH-7haLUSq3-_2uhBisUxkqRpnM2C-kimuVrQMFgLwcu3O89wB2lIQRchXyez0c_Wv7yiUa6PGeCSLRi7q_jL8UjvTOZfIM2t4zTLT_YFrqStWE88=s575" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="518" data-original-width="575" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhi-gMSNzexRe4smksSyhuyJaddscXof_BSLVeMYE3GrYikVOnD1wOiGKVav8boYCbpyJrOCz2gH-7haLUSq3-_2uhBisUxkqRpnM2C-kimuVrQMFgLwcu3O89wB2lIQRchXyez0c_Wv7yiUa6PGeCSLRi7q_jL8UjvTOZfIM2t4zTLT_YFrqStWE88=w400-h360" width="400" /></a></div> Nie lubię krytykować grafiki gier sprzed 30 lat, tym bardziej tych które dopiero testowały możliwości sprzętu. Dlatego postaram się nie pisać, że <b>Super Mario Land</b> jest szkaradnie brzydkie. Jednak to nie jakoś grafiki najbardziej rzuca się w oczy, a pomysły designerskie. Od pierwszych chwil widać, że to nie ten sam Mario którego dobrze znamy. Tym razem to nie Shigeru Miyamoto, a ojciec Gameboya Gunpei Yokoi był odpowiedzialny za przygody hydraulika. Z tego powodu nie zwiedzamy dobrze znanego Mushroom Kingdom tylko Sarasaland walcząc z złym kosmitą Tatanagą i ratując księżniczkę Daisy. Jest to jedyna okazja by zwiedzić tą krainę, która inspirowana jest starożytnymi Chinami i Egiptem, Wyspami Wielkanocnymi i Bermudami. Wyobraźcie sobie moje skonfundowania gdy w tle pierwszej planszy zobaczyłem zarys piramidy, a później skakałem na głowy uskrzydlonym posągom moai. Tła są proste, ale charakterystyczne i łatwo wczuć się w daną miejscówkę. Tylko ten nieszczęsny, powtarzalny projekt poziomów i ograniczona liczba assetów. Już pod koniec przygody nie mogłem patrzeć na kwadratowe bloki z których w głównej mierze zbudowane są poziomy. Irytowała mnie też momentami dziwnie działająca fizyka. Brakowało mi płynności poruszania dobrze znanej z Super Mario Bros. a i detekcja kolizji czasem szwankowała. Muzyka była za to przyjemna i dobrze dobrana do miejscówek.
<p></p><p>Jednym z pierwszych przeciwników w <b>Super Mario Land</b> jest klasyczny Koopa Troopas czyli po naszemu żółw. Jakże byłem zdziwiony gdy po skoczeniu mu na skorupę zamiast puścić ją w ruch doszło do eksplozji, a ja zginąłem. Taka właśnie jest ta gra. Eksperymentuje z dobrze znanym pomysłem i opowiada go na nowo. Niby dostałem dobrze znaną grę z Mario, a co chwilę jestem zaskakiwany jej innością. Dla mnie było to fascynujące doświadczenie. Można się tylko zastanawiać co by się stało gdyby seria rozwinęła się właśnie w tym kierunku, a tak <b>Super Mario Land</b> zostało ślepą uliczką ewolucji. Winna na pewno nie jest sprzedaż bo ta przekroczyła 18 mln sztuk co jest wynikiem iście imponującym. </p>
<p>Właśnie zdałem sobie sprawę, że <b>Super Mario Land</b> to mój równolatek, 32 letnia gra. Inne czasy, zupełnie inny świat. A mimo to kawałek tak starego software’u poza wartością edukacyjno historyczną jest w stanie dostarczyć trochę przyjemności. Teraz odrobina przerwy by następnym razem opowiedzieć o Super Mario Land 2: 6 Golden Coins. Trzy lata różnicy między grami, a przeskok technologiczny jest niebywały.</p><p>Inne gry w 1989 roku - Castlevania III, Mother, SimCity<br /></p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0Warszawa, Polska52.2296756 21.012228723.919441763821155 -14.144021299999999 80.539909436178846 56.1684787tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-34927085010111401742021-12-13T21:56:00.000+01:002021-12-13T21:56:46.975+01:00Berserk tom 1<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjl80LQZr8Tk6ZXryS0tyLxrgkoz78vv9gmEaN_8gB0EuPQpGADy_Ar2pirS906mRZrJs56K5gghDWm5259JhAYzQim_SvlaZpd5k1HggT0Mh41RzmUNGXuOPt2S65elJosh9Uu2MW6v0tkQtawFJgpsJYPc3la_iKutySOexQh6TCnHSHvsWAxt-9A=s800" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="577" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjl80LQZr8Tk6ZXryS0tyLxrgkoz78vv9gmEaN_8gB0EuPQpGADy_Ar2pirS906mRZrJs56K5gghDWm5259JhAYzQim_SvlaZpd5k1HggT0Mh41RzmUNGXuOPt2S65elJosh9Uu2MW6v0tkQtawFJgpsJYPc3la_iKutySOexQh6TCnHSHvsWAxt-9A=w462-h640" width="462" /></a></div><p>Jak już kilkukrotnie powtarzałem blog ma być moim oknem na świat popkultury. Dzięki niemu rozwijam się, podróżuje po nowych i niezbadanych obszarach ludzkiej kreatywności. Ma mnie motywować do eksperymentowania. I dzięki niemu kolejny raz dałem kolejną szansę mandze. Kiedyś liznąłem Akirę i The Seven Deadly Sins, ale to było czytanie bez zobowiązań i refleksji, po dwa tomy na próbę. Tym razem podchodzę do tego poważnie i biorę się za bary z <strong>Berserkem</strong>. Manga znana, lubiana i trochę kontrowersyjna. Cieszy mnie, że czeka mnie długa podróż. W końcu to tylko 40 tomów. Z duszy jestem serialowcem więc co do dla mnie. Tylko szkoda, że jednym z głównych czynników które zmotywowały mnie do lektury była śmierć Kentarō Miura, mangaki odpowiedzialnego za <strong>Berserkera</strong>. Nie wiem czy historia zostanie skończona, ale wiem, że przede mną ekscytująca historia. Tym bardziej, że pierwszy tom sprawił że chcę więcej. I to szybko.</p>
<p>Historia rozpoczyna się od sugestywnej sceny seksu, bo jak wiadomo odrobina nagości przyciąga oko. Nie ma ona jednak na celu długiej ekspozycji poprzez dialog jak to bywało w serialowej Grze o Tron. Kobieta przeobraża się w demona po czym następuje egzekucja. Jest to kilkustronicowa historyjka dająca do zrozumienie jaki będzie <strong>Berserk</strong> - brutalny, sugestywny i w perwersyjny sposób cieszący oko. I wciągający. Aż chcę się przewracać kolejne strony by poznawać świat i bohatera. A będą ku temu trzy okazję w luźno powiązanych ze sobą historiach które można czytać niezależnie. To całkiem sprytny sposób na wprowadzenie w nowe uniwersum i automatycznie przywodzi na myśl Wiedźmina z jego opowiadaniami. Proste i efektowne rozwiązania.</p>
<p>Pierwsza historyjka jest o tajemniczym mieczniku o imieniu Guts odwiedzającym miasto Koka by wykonać egzekucji na demonie. Druga to przypadkowe spotkanie z wędrowcem i jego córką oraz sugestia, że Guts nieskutecznie ucieka od swojej przeszłości. Ostatnia opowieść to kolejne miasto, kolejny zwyrodniały władca do zabicia i tajemniczy artefakt żegnający cliffhangerem. Opowiadam bardzo skrótowo bo w gruncie rzeczy te historię są bardzo proste, będące pretekstem do widowiskowej akcji, stawiające na budowanie atmosfery, świata przedstawionego i bohatera. <strong>Berserk</strong> to prostota, ale nie prostackość.</p>
<p>Całą opowieść na swych barkach dźwiga Guts. Tajemniczy szermierz z mechaniczną protezą ręki i gigantycznym mieczem, którego mógłby pozazdrościć nawet Cloud Strife. Gust to trochę taki wiedźmin, mrukliwy, ale bardziej cyniczny choć czasem wydaje się sympatyczny, posiadać wyrzuty sumienia by po chwili mówić, że postronne ofiary jego działań to robaki niezasługujące na życie i wybuchać śmiechem na wieść o zgliszczach które zostawia. Opowieść sugeruje, że za jego przeszłością kryją się jakaś większa historia. Czemu nie chcę być dotykany i reaguje na to agresywnie? Skąd wzięła się blizna na szyi? Czemu podróżuje od miasta do miasta zabijając demony? Ziarna zostały zasiane z perspektywą obfitego plonu.</p>
<p>Świat przedstawiony to klasyczne mroczne fantasy z naleciałościami europejskiego średniowiecza tylko dla odmiany w japońskiej interpretacji. Zamki to typowe warowne twierdze otoczone kamieniczkami, żołnierze chodzą w pełnych zbrojach płytowych a zwykle ludzie mają opończe, walki odbywają się w ciasnych uliczkach, a na placach odbywają egzekucję. Biedni mają ciężkie życie, a bogaci ucztują. Gdyby nie demony i elf robiący za comic relief można by było pomyśleć, że to manga historyczna. I ta brutalność, często wręcz parodystyczna. Zwykły kanibalizm to mało, trzeba było dorzucić spijanie krwi z martwego dziecka nadzianego na miecz.</p>
<p>Co godne podziwu Kentarō Miura nie tylko piszę, ale również rysuje <strong>Berserka</strong>, a jedno z drugim bardzo dobrze się uzupełnia. Gdy czytając ostatnie pozycję superhero przekręcam strony manualnie tak tutaj skupiam się na kadrach, pozostaje chwilę dłużej niż zazwyczaj. Kreska jest bardzo wyraźna, czytelna i pełna detali. Tutaj nie tylko słowa opowiadają historię, ale również obraz. Cisza i ograniczona ilość dialogów to świadomy zabieg stylistyczny pozwalający cieszyć się ilustracjami. Miura udanie stosuje kontrasty, czasem mamy mocne zbliżenia by zaraz dostać szerszy plan, raz pełen detali obrazek by zaraz ograniczyć perspektywę mając na celu ekspozycję bohatera. Kadry są bardzo staranie przemyślane, a rysunki wypełniające całą stronę lub dwustronne rozkładówki robią wrażenie. Dodatkowo ta karykaturalna brutalność jest fascynująca, doskonale czuć moc ciosów. Jestem niemal pewien, że autor przed przystąpieniem do pracy przestudiował atlas medyczny skupiając się na wnętrznościach i fantazjując co się stanie gdy na skutek czynników zewnętrznych niespodziewanie opuszczą organizm.</p>
<p>Jestem zadowolony, że przeczytałem pierwszy tom <strong>Berserk</strong> i dałem kolejną szansę japońskiej szkole komiksu. Bardzo dobre tempo, zagadkowy i charyzmatyczny bohater, sugestywny świat, mnożące się tajemnice i wizualna uczta. Po tym krótkim wprowadzeniu wiem, że będę z przyjemnością siadał do kolejnych tomów. Cieszy mnie to bo będę miał dużo materiału na bloga. A już powoli robią sobie listę z sugestią kolejnych mang.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com2Warszawa, Polska52.2296756 21.012228723.919441763821155 -14.144021299999999 80.539909436178846 56.1684787tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-716070022670656172021-11-28T23:06:00.002+01:002021-12-21T18:20:57.111+01:00Friday the 13th Part 2 [Piątek trzynastego II]<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-HA87e_OXFo8/YaP9F2_VF6I/AAAAAAAAvPc/j9xPYkU92cUOesLJ-qyfAbc3VyiWQccNQCLcBGAsYHQ/s1051/masprine_friday13.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1051" data-original-width="700" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-HA87e_OXFo8/YaP9F2_VF6I/AAAAAAAAvPc/j9xPYkU92cUOesLJ-qyfAbc3VyiWQccNQCLcBGAsYHQ/w426-h640/masprine_friday13.jpg" width="426" /></a></div>Do seansu drugiej części <b>Piątku 13</b> podchodziłem bez większych oczekiwań. Byłem zawiedziony pierwszą odsłoną, przez część ludzi uważaną za najlepszą więc nie obiecywałem sobie wiele. Najbardziej ciekawiło mnie jak sprawdzi się Jason w roli antagonisty. Jakie było moje zaskoczenie gdy film okazał się lepszy od swojego poprzednika i oglądało mi się go z zainteresowaniem. Wciąż nie uważam by był to dobry film, ale jest zdecydowanie lepszy. I zupełnie niepotrzebny.<p></p>
<p>Początkowo marka <b>Piątek 13</b> była planowana jako antologia filmów związanych z teoretycznie pechową datą. Pierwszy film nie licząc dopisanego zakończenia stanowił spójną i zamkniętą historię, która nie potrzebowała żadnego uzupełnienia. Scenarzyści postanowili jednak skapitalizować popularność finału i powstał film gdzie mordercą jest uznawany za zmarłego Jason. Jest to bardzo kłopotliwe bo wypacza motywację morderczyni z oryginalnego Piątku i sprawia, że pierwszy film w świetle drugiego nie ma najmniejszego sensu. Ponadto można nazwać go naciąganym remakem i opisać w ten sam sposób - grupka osób nad jeziorem mordowana przez nieznanego sprawcę. Ten sam schemat, podobne zakończenie. Tym bardziej szokujące, że ogląda się to lepiej niż pierwowzór.</p>
<p>Już samo otwarcie zapowiada bardziej bezkompromisowe podejście, bardziej brutalnego i bezlitosnego mordercę. Jeszcze nie nazwany Jason tropi dręczoną traumą final girl z poprzedniego filmu i dokonuję zemstę. Wchodzą napisy początkowe które dają trochę miejsca na oddech by zmienić klimat na bardziej sielski i radosny. Grupka przyjaciół udaje się na szkolenie opiekunów nad Crystal Lake. Od czasu morderstw Pameli Voorhees minęło już 5 lat, dalej ta sprawa fascynuję, ale jest też obiektem żartów. Nikt nie spodziewa się, że tragedia może się powtórzyć, co oczywiście się dzieje. Mało ambitny scenariusz, ale się sprawdza. Jedną z składowych dobrego slashera są ofiary z którymi można sympatyzować. Tutaj grupka potencjalnych trupów jest większa i bardziej zróżnicowana. To dalej kilkoro młodych ludzi, którym w głowie, seks i zabawy, ale mają w sobie coś takiego, że można im kibicować. Żartują w czasem głupkowaty sposób, jeden z nich jest sparaliżowany i porusza się na wózku, inny to lekceważony lowelas, który jest dupkiem, ale ostatecznie go trochę szkoda. Pod tym względem jest całkiem nieźle.</p>
<p>Podobało mi się tempo filmu. Odejmując cold open w który zawiera również recap poprzedniego filmu trwa on około 70 min. Szybko czuć atmosferę zagrożenia, pojawiają się pierwsze niepokojące sygnały i morderstwa. Kilkoma scenami jest budowana więź z bohaterami i można zacząć obstawiać kto zginie, kto przeżyję i dobrze się przy tym bawić. Jasne, nie są to rozbudowane portrety psychologiczne tylko proste archetypy, ale dzięki charyzmie aktorów jest nieźle. Na całe szczęście film próbuje czegoś więcej niż mordowania. Dzięki Ginny która jest psycholożką pozwala nam lepiej zrozumieć Jasona, wzbudzić sympatię do masowego mordercy, który tak na prawdę jest upośledzonym dzieckiem pozbawionym miłości. Finał to znowu w większości pojedynek final girl z mordercą, ale nie tak cringowy jak poprzednie, a momentami przerażający i pomysłowy. Jestem pod wrażeniem progresu jakiego dokonano. Plusik za piłę łańcuchową Czechova.</p>
<p>Od strony technicznej jest solidnie. Miejscówki są klimatyczne. Sielskie domki letniskowe skontrastowano z ruderą w jakiej żyję Jason i fajnie między nimi się przemieszczano w końcówce. Dobrze czuć geografię lokacji przez co bieganie nie wydaje się bezsensowne. Kostium Jasona mimo swojej prostoty też się sprawdza. Zwalisty typ z kilofem, w ogrodniczkach i koszuli w kratę. I ten worek spod którego wyziera jedno oko. Sugestywny obraz zagrożenia. Mam wrażenie, że morderstwa są trochę bardziej pomysłowe. Dalej nie ma tutaj nic zapadającego w pamięć, ale raz czy dwa się zaskoczyłem. Dużo lepsze jest budowanie napięcia, chwila oczekiwanie gdy ma do nich dojść. Muzyka to klasa sama w sobie, tak jak w pierwszym filmie udanie buduje klimat zagrożenia. Swoje robi też kamerą. Gdy ma dojść do aktu przemocy uwalnia się, płynie po scenie jakby było to sygnałem zbliżającego i nieuniknionego zagrożenia. Nie pokazując wszystkiego, umiejętnie tworząc kompozycję kadru wzmaga napięcie.</p>
<p>Kończąc podkreślę jedną rzecz - nie traktuje <b>Piątek trzynastego II</b> jako dobrego filmu. Jego sercem, jeśli można w ogóle tak powiedzieć, są krwawe sceny śmierci, a główny bohater to morderca. Film nie ubogaci czyjegoś życia. Nie jest też produkcją rozrywkową na której można się dobrze bawić. I trochę nie rozumiem czemu mi się właściwie podobał. I przyznaję, jestem teraz ciekaw następnej części która bardzo odkrywczo zatytułowana jest jako Friday the 13th Part III.</p>
<p>Luźne przemyślenia:</p>
<ul><li>delikatnie zmieniły mi się plany. Początkowo miałem obejrzeć cały <b>Piątek 13</b>, a potem Koszmar z Ulicy Wiązów. Zdecydowałem by jak najlepiej odebrać Jason vs. Freddy zastosuję chronologiczny płodozmian. Przy okazji odkryłem, że istnieje coś takiego jak Slasher Universe co pozwoli rozwinąć cykl poza te dwa planowane początkowo slashery.</li><li>kultowa maska Jasona wciąż się nie pojawiła, by zakryć swoją twarz morderca lata z workiem na głowie, któremu również nie można odmówić klimatu</li><li>film został nakręcony w niecałe 2 miesiące, premierę miał niemal równo rok po oryginale, a w box office zarobił 21,7 mln $ przy budżecie 1,25 mln $. Słabiej niż część pierwsza, ale dalej przyzwoicie. Pamiętajcie o inflacji.</li><li>alternatywne finałowe ujęcie miało pokazać uśmiechającą się trupią głowę Pameli. Trochę szkoda, że z tego zrezygnowano bo mogło być równie szokujące co finał jedynki i fajnie wprowadziłoby nadnaturalne motywy do serii.</li><li>na Metacritic <b>Piątek 13 Część 2</b> może pochwalić się imponującym 26/100, przy czym Rottentomatoes daje oczko wyżej i 27%. Oceny widzów wyglądają lepiej, odpowiednio 6.8 i 48%.</li></ul>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-54203197310336645082021-11-15T16:54:00.004+01:002021-11-15T16:54:56.084+01:00Diuna: Część pierwsza<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-vlzLMU95-5o/YZKCFInfECI/AAAAAAAAvOs/Evow8G99MqgBxlxFeebj3MdqVwCKs8nYwCLcBGAsYHQ/s1539/dune_mondo_poster.tif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1539" data-original-width="1022" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-vlzLMU95-5o/YZKCFInfECI/AAAAAAAAvOs/Evow8G99MqgBxlxFeebj3MdqVwCKs8nYwCLcBGAsYHQ/w426-h640/dune_mondo_poster.tif" width="426" /></a></div>Gdybym był poważnym blogerem mógłbym poświęcić <strong>Diunie</strong> kilka wpisów. O książkach można pisać wiele. Podchodzić do historii na wielu poziomach, analizować bohaterów, treści społeczno-polityczno-ekologiczne, zagłębić się w filozofię i worldbuilding. Wiele miejsca można poświęcić również samej historii powstanie Kronik jak i ich kontynuacji autorstwa syna Franka Herberta. Wpływ na masową kulturę to kolejny fascynujący temat. Samo opisanie wszystkich odniesień do <strong>Diuny</strong> w Gwiezdnych wojnach zajęłoby pewnie kilka stron. A jest jeszcze adaptacja Davida Lyncha która w pewnych kręgach ma status kultowy. Nie wszyscy wiedzą też o kilkunastoletnim mini-serialu Syfy, który odważnie wychodzi poza pierwszą książkę i skupia się na Dzieciach Diuny. Fascynująca jest również historia nieudanej adaptacji Alejandro Jodorowsky'ego, która doczekała się dokumentu. Jeden z najlepszych filmów który nigdy nie powstał. Jest również gra która zdefiniowała gatunek RTS. Mógłbym również napisać osobistą notkę o wpływie jaki <strong>Diuna</strong> wywarła na moje życie bo jest to jedna z książek które mnie ukształtowały. Na szczęście nie jestem blogerem z ambicjami. Nie nazwałbym się nawet blogerem. Chciałbym się jedynie podzielić kilkoma przemyśleniami po filmie. Po filmie na który czekałem jak na żaden inny w ostatnim czasie. I będę pisał konkretnie o filmie starając się traktować go jako autonomiczne dzieło. Dawno nauczyłem się zdroworozsądkowego podejścia by rozdzielać ekranizację od materiału źródłowego. Wiem, że nie jest to zawsze możliwe, tym bardziej, że <strong>Diuna</strong> towarzyszy mi przez niemal połowę życia, ale się postaram.<p></p>
<p>Powiem krótko - podobało mi się. Z kina wychodziłem zadowolony i dawno żaden film nie dał mi tyle radości. Znając książkę i dotychczasowe dokonania Denisa Villeneuve otrzymałem to czego się spodziewałem. Pozornie klasyczną opowieść o wybrańcu w zachwycającej formie. Główna historia opowiedziana w <strong>Diunie</strong> jest prosta. Dwa rywalizujące ze sobą rody, jeden honorowy, a drugi zepsuty, walka o władzę i intryga oraz jednostka z perspektywy której poznajemy opowieść. Tylko, że o znakomitości dzieła decydują detale i fascynujący świat. Świat przyszłości, odległy od naszego o 20 tysięcy lat. Wielkie rody, mentaci, mistrzowie miecza, Głos, tajemnicze Bene Gesserit, imperator, tarcze osobiste, potężne istoty. I przyprawa, przede wszystkim przyprawa, a w raz z nią Arrakis czy raczej tytułowa <strong>Diuna</strong>, jedyna planeta we wszechświecie na której można ją znaleźć. Najcenniejszy towar znany ludzkości, wydłużający życie i w ograniczonym stopniu pozwalający widzieć przyszłość. Świat przedstawiony jest fascynujący aczkolwiek momentami niezrozumiały. Mam wrażenie, że mimo solidnej ekspozycji niewystarczająco miejsca poświęcono niektórym elementom np. czemu właściwie przyprawa jest tak ważna, przez co sens głównego konfliktu nie jest wystarczająco umotywowany. Z drugiej strony film traktuje widza poważnie. Nie tłumaczy wszystkiego, nie wyjaśnia złożoności sytuacji geopolitycznej czy jakie są motywy poszczególnych frakcji. Raczej pozwala widzowi samemu wyciągnąć wnioski. Rzuca go w świat, pozwala się zanurzyć w jego dziwność, a przez niezrozumienia rządzących nim mechanizmów sprawić, że jest on jeszcze bardziej fascynujący. Czasem działa to na jego korzyść, czasem wręcz przeciwnie.</p>
<p>Przełożenie <strong>Diuny</strong> na język wizualny jest niesamowicie trudne. Ilu artystów tyle wizji. Można to przedstawić jako sci-fi na LSD, można pójść w barokowy czy wręcz dekadencki przepych pełen detali jak Wojciech Siudmak. Villeneuve wraz z ekipą postawili na monumentalny minimalizm. Ograniczona ilość detali, ale przytłaczająca skala. Zwłaszcza w zestawieniu z człowiekiem. Jest on malutki w porównaniu do wytworów techniki czy natury. Malutki człowieczek i bezkresny kosmos. Co jest najlepiej widoczne podczas lądowania na <strong>Diunie</strong>. Lub podczas starcia jednostki z przyrodą. Bezlitosny klimat gdzie nawet technologia przyszłości jest bezradna. Sama pustynia jest majestatyczna i potrafi zachwycić swoim bezkresem. Swoje robią też detale - sprzęt codziennego użytku, stroję i wnętrza. Widzę tutaj Oscara. Tak jak strona wizualna ważna jest również muzyka. Hans Zimmer mocno eksperymentował czerpiąc między innymi z etnicznych dźwięków. Doskonale współgra z tym co widać na ekranie, jest czymś odrealniony, pozwalającym wejść w świat i tworzy z nim sugestywną kompozycję. Tylko nie wyobrażam sobie by słuchać ścieżki dźwiękowej samodzielnie. Próbowałem i czułem przy tym pewien dyskomfort.</p><p style="text-align: center;"><em>“I Must Not Fear. Fear Is The Mind-Killer. Fear Is The Little Death That Brings Obliteration.”</em> <br /></p>
<p><strong>Diuna</strong> to nie kolejny kinowy blockbuster. Nie próbuje dać prostej rozrywki rzucając kolejne żarciki i zakryć swoje niedostatki scenami akcji. Oczywiście one również się znajdą, ale żarty rzucane między bohaterami służą budowaniu między nimi relacji czy podkreśleniu charakteru postaci czego doskonałym przykładem jest Duncan Idaho portretowany przez jak zwykle charyzmatycznego Jasona Momoę. Wybuchy też są, w końcu jest to opowieść o konflikcie. Sceny akcji są oszczędne, dobrze wyreżyserowane, czasem zachwycające i podane w rozsądnej ilości. Tylko czasem gubią się w nich bohaterowie. Jakby spektakl był ważniejszy od postaci. Odniosłem też wrażenie, że momentami filmowa <strong>Diuna</strong> jest pompatycznym pomnikiem bez emocji. Możne to być zasługa długości filmu, niemal 2,5h to ciut za dużo. Chciałbym też by czasem można było lepiej poczuć klimat miejsc w które zabiera nas film. Poczuć uliczki Arrakin niczym Juarez w Sicario.</p>
<p>Najprostszym poziomem na jakim można odebrać <strong>Diunę</strong> to konflikt między rodami Atrydów i Harkonennów. Ewentualnie jako drogę bohatera który dojrzewa do swojego przeznaczenia. Paul w trakcie filmu godzi się z dręczącymi go wizjami i postanawia je zaakceptować. Przyjąć swoją rolę. Zdaje sobie sprawę, że jest zabawką w rękach potężnych sił, ale też powinności. Jest przyszłą głową rodu, efektem wielopokoleniowego eksperymentu, ofiarą politycznych gierek, mesjaszem mającym przynieść zbawienie milionom i śmierć miliardom. Widzi przyszłość i nie wie czy ma się jej poddać czy z nią walczyć. Słuchać innych czy samemu kreować swój los. Jest też chłopcem który musi stać się mężczyzną. <strong>Diunę</strong> można też rozpatrywać na bardziej złożonym poziomie. Przyprawa to ropa, Arrakis to Bliski Wschód i na tym budować interpretację filmu który opowiada historię wykorzystywaniu ludzi których jedyną przewiną jest bogactwo ich ziemi. Wydaje mi się, że próbowano również przemycić odwołania do kryzysu klimatycznego, ale zrobiono to zbyt pośpiesznie.</p>
<p>To, że osoba odpowiedzialna za castingi się spisała było już wiadome po ogłoszeniu obsady. Timothée Chalamet jako Paul to strzał w dziesiątkę. Niczym się nie wyróżniający, zagubiony, a przy tym odpowiednio charyzmatyczny. Jednak aktorsko popisuję się Rebecca Ferguson która ma najwięcej do zagrania. Rola matki która musi się dzielić zobowiązaniami wobec swojego zakonu z miłością do swojego syna to bardzo wdzięczny temat. O każdym aktorze można sporo pisać więc by nie pominąć nikogo na tym skończę i pochwalę co innego. Gender swapping i różnorodność rasową. Nieunikniona zmiana dla książki która ma na ponad 50 lat.</p>
<p>Jestem zadowolony z filmowej <strong>Diuny</strong>. Wiem, że to nie jest film idealny, ma swoje wady, ale bardzo się ciesze że powstał. To kino ryzykowne i bardzo bym chciał by częściej podejmowano takie próby. Ja się bardzo ciesze, że już powstaje druga część, która ma potencjał by być filmem jeszcze lepszym. Fundamenty zostały zbudowane, można teraz więcej czasu poświęcić na historię, a nie ekspozycję. Tylko szkoda, że trzeba na nią czekać do października 2023 roku. A ja się ciesze, że seans <strong>Diuny</strong> mam już za sobą i mogę zabrać się za wideorecenzję i przeróżne analizy by przekonać się jak wielu rzeczy nie zauważyłem. A może by przed kolejną częścią zrobić powtórkę z lektury?</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-11792313769835600432021-10-27T23:10:00.000+02:002021-10-27T23:10:27.695+02:00Star Wars The High Republic: Into the Dark<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-GD83-kf9kDE/YXm_2-dLpcI/AAAAAAAAvNI/_D7qBVO3PmsugXacv06Bkjj9MZhgqL8eACLcBGAsYHQ/s1324/into_the_dark_cover_okladka.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1324" data-original-width="884" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-GD83-kf9kDE/YXm_2-dLpcI/AAAAAAAAvNI/_D7qBVO3PmsugXacv06Bkjj9MZhgqL8eACLcBGAsYHQ/w429-h640/into_the_dark_cover_okladka.JPG" width="429" /></a></div> Pierwsza fala książkowych publikacji z logiem The High Republic zawierała trzy tytuły skierowana dla odmiennych grup wiekowych. Epickie wprowadzenie w realia w Light of The Jedi, kameralna historia skierowana do młodszych czytelników A Test of Courage i niżej opisywane <strong>Into the Dark</strong> które można umieścić pomiędzy. Opowieść pisana pod nastolatków, ale starsi nie poczują zażenowania. Zaskoczyło mnie jak ważne dzieją się tu rzeczy, które powinny istotnie wpłynąć na nadchodzące opowieści z tej ery. Z początkiem lektury nic na to jednak nie wskazywało.<p></p>
<p>Historia zawarta w <strong>Into the Dark</strong> dzieje się równolegle do tych w poprzednich tomach - mniej więcej od katastrofy Legacy Run do uruchomienie Starlight Beacon. Daje to wrażenie spójności i możliwość oglądania Republiki i zmian w niej zachodzących pod wpływem mijających wydarzeń z szerokiej perspektywy. Mnie wraz z rozpoczęciem lektury najbardziej cieszyła osoba głównego bohatera - padwan który woli spędzać czas w bibliotece zamiast wymachiwać mieczem. Trochę się rozczarowałem ponieważ przechodzi klasyczną i spodziewaną drogę, ale podobały mi się momenty gdy zamiast nastawiać się na walkę myślał logicznie czy był żądny wiedzy, nawet w sytuacjach zagrażających życiu. Reath Silas, tak jak Vernestra Rwoh z A Test of Courage mają w sobie coś sympatycznego przez co chcę się czytać ich przygody. Trochę czekam aż ich ścieżki się skrzyżują.</p>
<p>Pozostali bohaterowie książki dobrze się dopełniają. Jest ich sporo, ale nie przytłaczają liczebnością, mają swoje osobowości i nie są zbitą papką jak u Chalers'a Soule'a w Light of the Jedi. Doświadczeni mistrzowie Jedi którzy szukają swojego miejsca w Zakonie to udany sposób by pokazać inne podejścia do Mocy i ścieżek jakimi można podążyć przy jej władaniu. Na szczęście prócz jeszcze jednego Jedi, młodego i stanowiącego przeciwieństwo Silasa, ale zarazem jego przyjaciela, pozostali władający Mocą stanowią tło. Równie ważną bohaterką co Reath jest Affie Hollow, nastoletnia pilotka statku Vessel i przyszła dziedziczka gildii handlowej z Zewnętrznych Rubieży. Zaradna, wygadana, z prawidłowo działającym kompasem moralnym, która musi stawić czoło swojej mentorce.Pozostali członkowie załogi statku nie są jedynie statystami. Zwłaszcza Geode, który jest wielką skałą. I jest. Przez większość czasu stanowi udany comic relief. Claudia Gray bardzo udanie posługuje się komedią i powtarzający się żart czy Geode to zwykła skała czy jakaś forma życia wcale się nie nudzą. Co zaskakujące nie ma żadnego droida. Jest za to jeden z przedstawicieli Nihili - młoda kobieta Nan, to ładnie pokazuje zróżnicowanie jakim są najwięksi antagoniści ery Wysokiej Republiki.</p>
<p>Wprowadzenie do historii jest do bólu standardowe. Młody bohater próbujący odnaleźć swoją drogę mimo przeciwności losu, dobrze znana katastrofa i grupka rozbitków na opuszczonej starożytnej stacji kosmicznej. Dalszego ciągu można się łatwo domyślić. Początkowy raj okazuje się mieć mroczne tajemnicę, a Reath i Affie muszę zastanowić się kim tak na prawdą są i chcą być. Jest jednak mały twist fabularny. Tam gdzie opowieść normalnie by się skończyła książka ma jeszcze trochę do opowiedzenia. Wychodzą kolejne tajemnice, a historia robi się bardziej skomplikowana. Nie jest to wymyślna fabuła z woltą w wolcie, ale satysfakcjonuje. Tym bardziej, że udaje się przemycić kilka ciekawszych tematów jak np. temat niewolnictwa na Zewnętrznych Rubieżach. Nie jest to jeszcze poziom jaki można osiągnąć wykorzystując w pełni potencjał motywu ekspansji imperium i kolonizacji słabiej rozwiniętych światów, ale promyczek nadziej że inni autorzy pójdą w tym kierunku. Pierwsze zderzenie Zewnętrznych Rubieży z Republiką wręcz prosi się o wykorzystanie bardziej złożonych motywów i poruszanie się w strefie moralnej szarości.</p>
<p>Nie będzie wielkim spoilerem jeśli napiszę o Drengirach, w końcu byli ujawniani na materiałach promocyjnych przed startem Starej Republiki. Wyobraźcie sobie skrzyżowanie tolkienowskich entów z lovercraftowskimi horrorami. Złowrogie drzewa z potężnymi mackami. Istoty potrafiące rzucić wyzwanie Jedi i budzące strach w Sithach w czasach Starej Republiki, redukujące inne gatunki do roli mięsa, z ambicją podboju Galaktyki. Brzmi to dużo lepiej niż Nihil na których tak narzekam. Ten wątek ma olbrzymi potencjał i mam nadzieje, że nie stanowią zagrożenia jedynie w <strong>Into the Dark</strong>. Czy wizja Elzara Manna z końca Light of the Jedi dotyczy właśnie chaosu jaki będą siać Drengirowie? Wyobrażam sobie również, że w kontynuacji historii Reatha będzie badał ich przeszłość co możne stanowić furtkę do przybliżenia czasu Starej Republiki w nowym kanonie.</p>
<p>Nie wiem czy Disney płaci autorom od liczby znaków, ale po raz kolejny miałem wrażenie, że jest tutaj zbyt dużo dłużyzn i nawet sprawny styl Claudii Gray nie potrafi tego zamaskować. W pewnym momencie tempo trochę siada, a co dziwne pod koniec wszystko dzieje się bardzo szybko. Nie potrzebnie wciśnięto też historię z przeszłości dwójki Jedi. Za dużo czasu jak to do czego prowadzi. Mimo to jestem zadowolony z lektury <strong>Into the Dark</strong>. Powiedziałbym nawet, że to najlepsza historia z pierwszej fali tytułów o Wysokiej Republice. Umiejętnie korzysta z utworzonego świata, ale też sporo dodaje od siebie. Mimo prostej historii pozwala rozwijać się bohaterom i przywiązać do nich. Czekam na bezpośrednią kontynuacją.</p>
<p>Chwilę zastanawiałem się za co zabrać się następnym razem w ramach cyklu o High Republic. Do wyboru miałem komiksy lub kolejną falę książek. Na tą chwilę zdecydowałem się na The Rising Storm czyli bezpośrednią kontynuacją The Light of the Jedi. Jestem ciekaw co dalej, a czas na wypełnianie luk komiksami jeszcze nadejdzie.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-10313310917950850802021-10-18T21:41:00.001+02:002021-10-18T21:41:11.945+02:00WarioWare, Inc.: Mega Microgames! [GBA] - recenzja<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Uh3x4x9y3Qw/YW3F-fayl5I/AAAAAAAAvMM/Gq3r3SEoDbkG3QSc-Ftx9JoJBUFNTOnXACLcBGAsYHQ/s1534/Wariowareincbox.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1370" data-original-width="1534" height="358" src="https://1.bp.blogspot.com/-Uh3x4x9y3Qw/YW3F-fayl5I/AAAAAAAAvMM/Gq3r3SEoDbkG3QSc-Ftx9JoJBUFNTOnXACLcBGAsYHQ/w400-h358/Wariowareincbox.jpg" width="400" /></a></div>Jak większość ludzi lubię wracaj do znanych już rzeczy. Ponowne spotkanie z <strong>WarioWare Inc.</strong> jest dla mnie powrotem podwójnym. Z jednej strony odświeżam sobie grę w którą zagrywałem się w liceum i spędzam czas jak ten niczego nieświadomy nastolatek z mało znaczącymi problemami w porównaniu do tego co ma teraz człowiek na głowie. Z drugiej strony znowu przelewam swoje myśli na wirtualny papier pisząc swoje wrażenie po ograniu tej pozycji. Gdybym był bardziej pretensjonalny mógłbym sparafrazować Doktora Manhattana z Strażników i pokazać jak mało się zmienia mimo upływu lat. Na szczęście nie jestem. Nie jestem też wredny więc nie będę nic pisał o potworku który wyszedł wtedy spod mojej klawiatury. Pisać dalej nie umiem, ale tamta recenzja nie dałaby spać po nocach niejednemu puryście językowemu.<p></p>
<p>Postać Wario polubiłem od samego początku i podczas mojej przygody z emulacją lat młodzieńczych często do niego wracałem. Pierw klasyczne platformówki z Game Boya, a potem odkrycie zbioru z mikorgierkami. Nie będę przybliżał tutaj jego genezy. To nie czas i miejsce na to. Powiem tylko, że moje zdziwienie było ogromne gdy platformówki nie polegały na prostym przechodzeniu plansz z lewa do prawa, a główny bohater był tak na prawdę antybohaterem. Zamiast ratowania księżniczki chęć wzbogacenia się, a sympatyczny wygląd zastąpiony w sumie też sympatycznym, ale w kategorii wujka z podlaskiej wsi lub bywalca ławeczki pod wiejskim spożywczym. Kolejnym, może jeszcze większym zdziwieniem była zmiana formuły w serii <strong>WarioWare</strong>. Zbiór króciutkich szybko następujących po sobie gierek popierdółek. Moje dawne ja wychowane na arcedówkach i bawiące się flashówkami w przeglądarce i obecny ja często zmęczony rozbudowanymi tytułami wymagającymi dziesiątek godzin jesteśmy zachwyceni tą formułą.</p>
<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2680nEpZ7Jc/YW3NipnqBiI/AAAAAAAAvMU/Vu34Yp0gkYYOgSx57_PTRtPYTlp3CXZpwCLcBGAsYHQ/s615/warioware_inc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="615" height="274" src="https://1.bp.blogspot.com/-2680nEpZ7Jc/YW3NipnqBiI/AAAAAAAAvMU/Vu34Yp0gkYYOgSx57_PTRtPYTlp3CXZpwCLcBGAsYHQ/w400-h274/warioware_inc.jpg" width="400" /></a></div>Siła i urok <strong>WarioWare Inc.</strong> leży w prostocie i minimalizmie formy. "Microgames" w tytule nie jest bez powodu, a nazywanie ich minigeirkami jak dawniej mówiło się na flashówki byłoby nad wyrost. Gry są kilkusekundowe, a gameplay jest maksymalnie uproszczony, zazwyczaj polega na wciskaniu jednego przycisku w odpowiednim momencie lub używaniu strzałek do poruszania się postacią. Rzadko kiedy wykorzystuję kombinację tych dwóch. Patrząc z dystansu i ukończeniu całego tytułu na 100% (chwalę się) powinienem on być monotonnie powtarzalny. Co oczywiste, tak nie jest. Wciskając A skaczesz, wkładasz palec do nosa, zjadasz jabłko, łapiesz spadającą rurkę, wcielasz się w Małysza, kontrolujesz wysokość rakiety, bawisz w rewolwerowca, liczysz żaby, usypiasz kotka, łapiesz myszkę i grasz w pinballa. Rozumiecie o co chodzi. Szczególnie ciekawie robi się w "kampanii" gdzie gry pojawiają się w losowy sposób i błyskawicznie metodą prób i błędów trzeba się ich uczyć. W sumie jest ich ponad 200 (plus kilka minimalnie bardziej rozbudowanych na zakończenie każdego rozdziału) pogrupowanych w kilka kategorii nadzorowanych przez jednego z przyjaciół Wario - zwierzęta, sport, logiczne czy klasyki Nintendo z dobrze znanymi grafikami i dźwiękami z innych tytułów. Trafiło się nawet kilka gier na dwie osoby. I tylko szkoda, że brakuje zawartości. Kampania jest krótka i prosta, może na jakieś 2h. Prócz tego jest tylko tryb wyzwań gdzie zalicza się każdą grę po kolei bijąc z góry ustalony wynik co jest tylko formalnością. Kilka podejść i zaliczone. Szkoda bo aż prosi się o jakieś losowe playlisty lub modyfikatory rozgrywki wydłużające zabawę. Na szczęście sama czynność odhaczania kolejnych etapów jest satysfakcjonująca. Krzywa nauki jest idealnie zbalansowana. Zanim człowiek zacznie się frustrować zaliczy wyzwanie i przechodzi do następnego. Może z dwa - trzy razy trafiła mi się gierka która mnie zirytowała. W biciu rekordów najfajniejsze jest gdy gra zaczyna hipnotyzować. Tempo jest tak szybkie, że mrugnięcie oka może przeszkodzić, czuć tylko grę, nie liczy się to co na około, kluczową rolę odgrywa pamięć mięśniowa i rytm, na wyższych obrotach wygląda to niczym gra muzyczna gdzie zapamiętuje się krótki sekwencję i wciska je jeszcze zanim mózg zorientuje się co widać na ekraniku.<p></p><p><strong>WarioWare Inc.</strong> to idealny przerywnik. Odpalasz na kilak minut, pozwalasz zrelaksować się mózgowi i chłoniesz absurdalnie przerysowaną stylistykę. Kilka razy jest zabawnie, kilka razy czuć cringe. Ogólnie warto. Zwłaszcza jeśli ktoś tak jak ja ma ochotę na coś prostego, satysfakcjonującego i zaskakującego. Teraz jestem bardzo ciekaw jak seria ewoluowała na przestrzeni tych kilkunastu lat. I zastanawiam się czy za kolejne 15 lat jako stary dziadyga pod pięćdziesiątkę znowu wrócę do pierwszego <strong>WarioWare</strong>.
</p><p>Inne gry w 2003 roku - Advance Wars 2, Call of Duty, Final Fantasy X-2</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-59035449078614820772021-07-30T23:58:00.000+02:002021-07-30T23:58:03.167+02:00Szybcy i wściekli 9<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-oZMjJQeTqEQ/YQR1ncsZARI/AAAAAAAAvKs/wM0x7gcruLgij0xdAGXYHtT42P-tC9TCgCLcBGAsYHQ/s1500/71dY%252BAWVyJL._AC_SL1500_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1039" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-oZMjJQeTqEQ/YQR1ncsZARI/AAAAAAAAvKs/wM0x7gcruLgij0xdAGXYHtT42P-tC9TCgCLcBGAsYHQ/w278-h400/71dY%252BAWVyJL._AC_SL1500_.jpg" width="278" /></a></div>Muszę dokonać blogowego coming outu. Może kilka lat temu zrobiłoby to większy szum, ale dzisiaj wydaje się to czymś zupełnie normalnym. I takie właśnie jest. Mianowicie uwielbiam sagę Szybkich i wściekłych i uważam, że jest to lepsze uniwersum superhero niż filmy prezentowane przez DC. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Byłem nawet jednym z tych którzy śmieją się z marki. W końcu ja i samochody? Nic z tego. Aż kilka lat temu nadrobiłem i potem z wytęsknieniem czekałem na kolejne części gdy moi znajomi nie wiedzieli co mi się w tym tak podoba. Dla mnie jest tutaj wszystko. Wyraziste postacie, humor, widowiskowe sceny akcji, odrobina poważniejszych wątków i dystans do samych siebie. Jak również ewolucja. Od kradzieży odtwarzaczy DVD w pierwszym filmie po loty w kosmos. Wywołuję u mnie smutek, że do końca Sagi pozostały dwa filmy. Przynajmniej tej głównej. W przyrodzie nic nie ginie, a marka zarabiająca miliardy dolarów nie zostanie odsunięta tak szybko w odstawkę.<p></p>
<p>Przewrotnie podsumowanie zamieszczę w drugim akapicie. Fast 9 nie spełniło wszystkich moich oczekiwań. I trochę się zawiodłem. Jednym z powodów mogła być wydłużona o rok kampania marketingowa przez co zapowiedzi zdradzały zbyt wiele. Wyjątkowo ciężko było mnie zaskoczyć wymyślną akcją czy zwrotem akcji. Na szczęście to nie to najważniejsze. Jako popcornowy blockbuster film spisuje się znakomicie. Pozwoliłem uwolnić swoje wewnętrzne dziecko i przez dwie godziny, nie licząc kilku dłużyzn, bawiłem się świetnie. I przyznaje - stęskniłem się za kinem i jego atmosferą. Kolektywne przeżywanie dalszej historii Rodziny to uczucie wyjątkowe.</p>
<p>Film jest zaskakująco samoświadomy. Jak żaden inny rozumie fanów i wchodzi z nimi w dialog przez opowiadaną historię. Powracające rozmyślania Ramona nad nieśmiertelnością to jedno. Drugie to fanserwis. Przez ostatnie lata w mediach społecznościowych przewiały się dwa wątki - tylko lot w kosmos może podkręcić akcję i #JusticeforHan. I zarówno jedno i drugie dostajemy. W przewrotny, ale satysfakcjonujący sposób. Film otwiera też nowe wątki. Poszerza szpiegowski świat, kładzie większy nacisk na kreowanie potężnego złoczyńcy w postaci Cipher, która nie była tylko jednorazowym złolem i buduje fundamenty pod zakończenie Sagi. Co interesujące, przeprowadza dekonstrukcję swoich bohaterów. To nie są już adrenaline junky. Letti i Dom mają rodzinę i jej chcą się poświęcić. Niebezpieczne życie zostawili za sobą. Domowi nie w głowie przygody, on chcę się wychowaniem młodego Bryana. Co interesujące to Letti go opuszcza i rusza na kolejną misję. Zawsze lubiłem w Szybkich ten dysonans. Z jednej strony kino z mięśniakami, a z drugiej wyemancypowane kobiety które żyją obok, a nie w cieniu swoich partnerów.</p>
<p>Jednym z ważniejszych motywów serii jest Rodzina. Nie więzy krwi, a rodzina którą sobie sami wybieramy. Bliscy z którymi chcemy wspólnie spędzić życie, przyjaźnie napędzane wysokooktanową benzyną. Tutaj dodatkowo zanurzono się w przeszłość Doma, jego problematyczne relację z bratem i tajemnicę rodzinne. Konflikt z Jackobem jest główną osią filmu. Jak to w Szybkich, krew nie czyni z nas rodziny, a każdy zasługuje na przebaczenie. Natomiast ostatnia scena to piękny ukłon dla fanów sprawiający, że można się wzruszyć.</p>
<p>Do finału Szybkich i wściekłych zostały niecałe trzy lata i dwa filmy. Ja już wiem, że będę tęsknił i to niezależnie od poziomu kolejnych filmów. Saga dojrzewała z widzem, ale jak wszystko musi się kiedyś skończyć. Do zobaczenia za rok i dziękuje za kolejną dawkę rozrywki.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-72090701514050657792021-07-07T00:08:00.000+02:002021-07-07T00:08:13.865+02:00Star Wars The High Republic: A Test of Courage <p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-xzf7RcUmieQ/YOTT4LDQ3sI/AAAAAAAAvIU/tPf-N8oPwmYjrifR2ywLGhNNltz9J3UVQCLcBGAsYHQ/s1273/test%2Bof%2Bcurage%2Bcover.webp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1273" data-original-width="1000" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-xzf7RcUmieQ/YOTT4LDQ3sI/AAAAAAAAvIU/tPf-N8oPwmYjrifR2ywLGhNNltz9J3UVQCLcBGAsYHQ/w314-h400/test%2Bof%2Bcurage%2Bcover.webp" width="314" /></a></div> Próba odwagi to drugi tom wielkiego projektu jakim jest Wielka Republika. Więcej o nim jak i tomie go inaugurującym pisałem TUTAJ. Podchodząc do drugiej powieści z cyklu byłem nastawiony sceptycznie. Światło Jedi mimo solidnych podstaw ostatecznie rozczarowało. Zwłaszcza jak patrzy się na nie z szerszej perspektywy. Do drugiej historii negatywnie nastawiła mnie również grupa docelowa. A Test of Courage zostało skierowane do młodszych czytelników, przyzwyczajonych do prostszych historii. Jakie było moje zaskoczenie gdy ostatecznie tytuł Justiny Ireland oceniam lepiej niż powieść Charles'a Soula.<p></p>
<p>Światło Jedi charakteryzowało się rozmachem. Było niczym pilot serialu wprowadzający w świat, przedstawiający nowe postacie, zawiązujący akcję, budzący zainteresowanie i składający obietnicę. Działo się dużo, ale w większości były to podwaliny pod dalsze historię. Pozostając przy serialowej analogii Próbę odwagi można potraktować jako filler z środka sezonu opowiadający samodzielną historię nie mający wpływu na szerszy obraz świata. Nie znaczy to automatycznie, że jest czymś gorszym. Nie jeden raz postacie wprowadzane w taki sposób zmieniały obliczę serialu.</p>
<p>Akcja książki umieszczona jest po katastrofie Legacy Run, zaraz przed oddaniem do użytku Starlight Beacon. Tak na prawdę nie ma to większego znaczenia. Tak jak to, że antagonistami znowu są Nihili. Równie dobrze mogliby to być anonimowi terroryści. To wcale nie przeszkadza. Justina Irealand tworzy zgrabną opowieść posługując się znanym motywem i garstką bohaterów, którzy są oderwani od głównych wydarzeń. Fabuła jest bardzo prosta. Siejąc postrach w galaktyce Nihili i toczący wojnę z Republiką przeprowadzają atak terrorystyczny na luksusowy statek Steady Wing. Z życiem uchodzą cztery osoby i droid. Ocaleni oczywiście nie zostają od razu uratowani. Trafiają na bezludną planetę i robią wszystko by przetrwać walcząc z swoimi słabościami, środowiskiem jak i wrogiem zewnętrznym</p>
<p>Historia jest bardzo prosta, ale to nie ona stanowi o silę Próby odwagi. Irealand zrobiła to co nie udało się Soulowi - stworzyła zapadających w pamięci bohaterów i oparła książka właśnie na nich. To nie są wybitne kreację, ale wystarczające by z nimi sympatyzować. Świeżo upieczona nastoletnia Jedi Vernestra Rwoh,która ma wiele do udowodnienia. Imri Cantaros to padawan który w katastrofie Steady Wing utracił swojego mistrza, a Moc potęguje jego zdolności empatyczne. Avon Starros jest buntowniczą córką senatorki wybitnie znającą się na technologii. Ostatni z ocalałych Honesty Weft pochodzi z planety pragnącej dołączyć do Republiki, posiada przeszkolenie wojskowe i opłakuje stratę ojca. Jest też android J-6 stanowiący element typowo humorystyczny za sprawą jego nieobliczalnego charakteru i potencjalnie budzącej się świadomości. Średnia wieku postaci nie przekracza kilkunastu lat, a mimo to taki stary koń jak ja może z nimi sympatyzować. Tym bardziej, że czuć te charaktery. Rozmawiają ze sobą, żartują, przekomarzają, zdobywają uznanie i swoją sympatię. Początkowo obcy z czasem stają się sobie odrobinę bliżsi.</p>
<p>Cieszy mnie, że autorka ma coś więcej do powiedzenia niż zwykłą przygodową historię i porusza kilka ambitniejszych tematów których się nie spodziewałem po książce z kategorią wiekową 8+. Przepracowywanie traumy po stracie bliskich zostało opowiedziane w bardzo osobisty sposób. Każde z bohaterów przeżywa to po swojemu i inaczej wpływa na ich zachowanie. W niektórych budzi chęć zemsty, w innych akceptacja. Zadane też zostaję pytanie o sens zemsty gdzie każdy z bohaterów ma inne moralne standardy. Kuszenie przez ciemną stronę Mocy mogło wypaść groteskowo, a zostało pokazane bardzo przekonująco i niejednoznacznie. Na pewno lepiej niż w trylogii prequeli, ale ona poprzeczki zbyt wysoko nie zawiesiła. Prócz wątków moralnych autorka robi coś co nie jest zbyt często brane na warsztat w świecie Gwiezdnych wojen. Ściera ze sobą Moc z nauką. Avon ma naukowy umysł, próbuje zrozumieć i wytłumaczyć działanie mocy. Jest wścibska co prowadzi do żartobliwych konfliktów z Vernestrą. Na ogromny plus poczytuje sobie, że mimo stosunku płci 2+2 autorka nawet nie sugeruję romansu czy uczucia.</p>
<p>Jeśli napiszę, że Próba odwagi to typowo młodzieżowa książka przygodowa nie minę się wiele z prawdę. W swojej klasie jest to jednak bardzo solidna opowieść, gdzie nawet starszy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Ciekawie jest też spojrzeć na wydarzenia z Światła Jedi z innej perspektywy. Polecam, a sam będę uważniej przyglądał się gwiezdnowojennym tytułom z nazwiskiem Justiny Ireland na okładce. Cieszy mnie też, że bohaterowie wracają w innych książkach i komiksie. Na pewno kiedyś o tym opowiem. Natomiast w następnym wpisie o Wielkiej Republice będzie o Into the Dark gdzie jednym z bohaterów jest padawan - mól książkowy co ekscytuje mnie bardziej niż miecz świetlny w postaci bicza.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-62749143352138729202021-06-22T21:40:00.006+02:002021-12-21T18:21:12.796+01:00Friday 13th [Piątek 13]<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tTd6XABiik4/YNI7pIosR_I/AAAAAAAAvGU/iWvtFl-kaSMl2CjL5er5LJrAJYTXG5hdgCLcBGAsYHQ/s800/Friday%2B13th%2Bmondo%2Bposter.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-tTd6XABiik4/YNI7pIosR_I/AAAAAAAAvGU/iWvtFl-kaSMl2CjL5er5LJrAJYTXG5hdgCLcBGAsYHQ/w266-h400/Friday%2B13th%2Bmondo%2Bposter.jpg" width="266" /></a></div>Nie byłbym sobą gdybym zaczął od jednego filmu z zamkniętą historią. Nie mam nic przeciwko pojedynczym historią, ale do szpiku kości jestem serialowcem, lubię długie opowieści i światy do których mogę wracać. Pod tym względem gatunek horroru wydaje się dla mnie idealny. Długie cykle o wątpliwej jakości przedstawiające kawał historii kina. Zastanawiałem się nad kilkoma seriami od których mogę zacząć. Wracająca do kin Piła i jej torture porn, klasyczny Koszmar z Ulicy Wiązów od Wesa Cravena czy Halloween od innego mistrza, Johna Carpentera, a może straszące The Conjuring Universe? Trudny wybór już na samym początku. Ostatecznie padło na Piątek 13. Bez specjalnego powodu. Bo gdy się zastanawiałem był 13 dzień miesiąca? Bo Eric Goldman na twitterze w każdy piątek 13 robi sobie rewatch i pisze pełne entuzjazmu tweety o serii? Jak na to teraz patrzę to powinienem lepiej przemyśleć tą decyzję. Może bym jej tak nie żałował.<p></p>
<p>Piątek 13 rozpoczyna serie 12 filmów, która jest martwa od ponad dekady. To znaczy, że będę mógł dotrwać do końca i zakończyć swoją przygodę. Zanim jednak uda mi się skończyć przygodą z przygodami Jasona to m.in. dojdzie do rebootu, alternatywnych linii czasowych, estetyki sci-fi i crossooveru (zupełnie jak w tv!) z Freddym Krugerem. I pomyśleć, że zaczyna się tak banalnie. Pierwszy film to już klasyczna historia w stylu "grupka w głuszy umiera po kolei". Historia jest tutaj banalnie prosta. Dowiadujemy się o prawdopodobnie nawiedzonym miejscu, serii powracających morderstw, poznajemy pracowników właśnie otwierającego się obozu by oglądać jak giną. Tak prosto, że aż banalnie. Przez 2/3 filmu miałem wrażenie, że oglądam Big Brothera z mordercą. Podglądamy ludzi, oglądamy kolejne obyczajowe scenki z życie na obozie co od czasu jest przerywane kolejnymi zgonami o których pozostali przy życiu nic nie wiedzą. Zmiana następuje pod koniec filmu gdzie final girl (bez zaskoczenia)walczy o przetrwanie, a film w końcu sprawia, że zaczyna mi zależeć i komuś kibicuję. Wcześniej było o to trudno. Przy czym finałowe starcie jest rozczarowujące. Machnięcie maczetą, unik, machnięcie patelnią, nokaut i znowu trochę biegania z budzącą napięcie muzyką. Rozczarowujące i koniec końców nużące.</p>
<p>Oglądanie starych filmów ma w sobie coś fascynującego, zwłaszcza porównując je do aktualnych produkcji. Aktorzy, którym daleko do kanonów piękna. Młodziutki Kevin Bacon w roli amanta! Brak umięśnionych ciał i krągłych sylwetek u kobiet, nierównie rozłożona opalenizna czy ubrania niczym nie odbiegające od tego co na ulicy. To nie jest idealizowana fantazja tylko oddanie rzeczywistości. Zabawnie patrzy się też na młodzież (lub młodych dorosłych) która wygłupia się nad wodą lub gra w rozpierane Monopoly czy kieruje się głównie hormonami. Jeśli nie jest to prawdziwe życie to przynajmniej tak wyobrażano je sobie te 40 lat temu.</p>
<p>Muszę się pochwalić, że do seansu solidnie się przygotowałem. Poczekałem do okolic północy, przyciemniłem światło, zaserwowałem orzeszki i piwo. Wszystko by sprawdzić jak Piątek 13 radzi sobie z straszeniem. Kolejne rozczarowanie. Odpowiednie warunki nic nie dały bo przestraszyłem się na screamerze jeden raz. Trochę mało. Po backwoods slasherze oczekiwałem też obrzydliwego gore które będzie mnie zmuszała do odwracania wzroku od ekranu. Tutaj też kicha. Nie jest zbyt brutalnie. Rozerwane gardło, siekiera w głowie czy jedna dekapitacja przy użyciu meczety. Wszystko z raczej oszczędny wykorzystaniem sztucznej krwi. Bardziej niepokojące widoki można zobaczyć w kryminałach w ogólnodostępnej amerykańskiej telewizji. Podobała mi się za to zabawa z widzem i raczej zaskakująca kolejność zgonów bo ta którą typowałem jako przyszłą ocaloną ginie jako pierwsza, a dalej też jest kilka niespodzianek.</p>
<p>Najpopularniejsze horrorowe marki opierają się na swoich antagonistach. Wyraziście wykreowanych charakterach, kultowych złolach, których uwielbiamy się bać. Kto nie kojarzy maski Jason Voorgeesa ten nie może nazwać się fanem horrorów. Ta ikoniczna postać jako główne złol filmu... STOP, wróć! Tutaj Jason nie ma jeszcze maski, ba jeszcze nie zabija. Zaskoczyłem się. Tym bardziej, że Piątek 13 przy użyciu kilku prostych sztuczek skuteczne buduje napięcie. Morderca jest niewidoczny, a kamera symuluje prześladowcę. Sprawia to, że kolejne zgony są bardziej intymne, a dzięki temu film wchodzi w dialog z widzem, pyta się kto morduję, sprawia, że mózg pracuję i pozwala bawić się w zgadywankę. Tylko końcówka rozczarowuję. Jest niczym odwrócona Psychoza i niestety trudno było mi to traktować poważnie. Tym bardziej, że prześladowca na sam koniec dostaje głupawki i zaczyna pełnić rolę podległą narracji wyjawiając swoje motywację. Bo tak. Jest też finałowy twist otwierający furtkę kontynuacji. Jakby twórcy stwierdzili, że ich film jest nudny i trzeba coś zrobił by o nim mówiono po zakończenie seansu. I trochę w tym prawdy bo pierwotnie zakończenie miało być inne.</p>
<p>Wiecie jaka jest najbardziej przerażająca rzecz którą odkryłem po Piątku 13? To według części fanów marki najlepszy film w serii. Sukces komercyjny mnie nie dziwi, al długa lista kontynuacji już tak. Pozostaje trzymać kciuki, że gdy wynik na Rotten Tomatoes zacznie spadać będzie się oglądało coraz lepiej. Lubię camp, a Troll 2 był w końcu wyśmienitym filmem.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-12319813820765929092021-06-04T13:29:00.000+02:002021-06-04T13:29:11.915+02:00Super Mario 3D Land [3DS] - recenzja<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-16eumEwbzbk/YLoL5lZ9nSI/AAAAAAAAvFA/T_0U2LpC71YrOTvWYZRUtoSLF98R3K8UQCLcBGAsYHQ/s1500/Super%2BMario%2B3D%2BLand%2Bcover.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1339" data-original-width="1500" height="358" src="https://1.bp.blogspot.com/-16eumEwbzbk/YLoL5lZ9nSI/AAAAAAAAvFA/T_0U2LpC71YrOTvWYZRUtoSLF98R3K8UQCLcBGAsYHQ/w400-h358/Super%2BMario%2B3D%2BLand%2Bcover.jpg" width="400" /></a></div>Lubię zaczynać od prywaty więc na początku przyznam się do czegoś wstydliwego. Nigdy nie ukończyłem żadnej platformówki z Mario, albo nie jestem tego świadomy więc na jedno wychodzi. Oczywiście grałem w kilka różnych tytułów na różnych platformach obowiązkowo zaczynając od leciwego Pegasusa, u znajomych bawiliśmy się na SNESie, a dziesiątki godzin poświęciłem emulacji przez którą Marian również się przewinął. Dziwnym zrządzeniem losu nie udało się zaliczyć żadnego z tytułów od początku do końca. Zrobiłem rachunek sumienia, wyraziłem postanowienie poprawy i na stare lata zabrałem się za nadrabianie zaległości. Wstęp nie wygląda tak bez przyczyny. Naświetlając tło mogę się pochwalić, że wreszcie się udało. Pierwszy Mario zaliczony. I to nie byle jak ponieważ udało się zdobyć praktycznie wszystko co do zdobycia było i 5 błyszczących gwiazdek dumnie prezentuje się przy profilu gracza. Samo to świadczy jak niezwykle udaną produkcją jest Super Mario 3D Land.<p></p>
<p>Zanim przejdę do swoich wrażeń z gry krótki tło historyczne. Gra powstawała ponad dwa lata , a Shigeru Miyamoto przy jej opisie mówił o połączeniu Super Mario Galaxy z Super Mario 64 z domieszką New Super Mario Bros. Miał to być pierwszy trójwymiarowy przenośny Super Mario więc developerzy próbowali przyszykować coś zupełnie innego. W przeciwieństwie do starszych tytułów z dużych konsol 3D Land dostało krótki, zaledwie kilkuminutowe planszę, idealne na krótkie partyjki. Mimo kłopotów z developmentem (trzęsienie ziemi i pamiętne tsunami w Japonii) grę udało się dostarczyć zgodnie z planowaną premierą na końcówkę 2011 roku. Zgodnie z oczekiwaniami gra zebrała wysokie oceny od krytyki jak i graczy. Dzisiaj na Metacritic przy tytule widnieje imponujące 90%.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-WiLfhH7ihzc/YLoN7lqlRRI/AAAAAAAAvFU/1dY7t-SAvHkymRFIR5Bv8YwJ_ARAB_IGgCLcBGAsYHQ/s1010/Super%2BMario%2B3D%2BLand%2Bscreenshot.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="1010" height="190" src="https://1.bp.blogspot.com/-WiLfhH7ihzc/YLoN7lqlRRI/AAAAAAAAvFU/1dY7t-SAvHkymRFIR5Bv8YwJ_ARAB_IGgCLcBGAsYHQ/w640-h190/Super%2BMario%2B3D%2BLand%2Bscreenshot.jpg" width="640" /></a></div><p></p><p></p>Wiedząc o powszechnym zachwycie nad Super Mario 3D Land nie zastanawiałem się długo i uczyniłem grę pierwszym tytułem dla nowej konsoli. I nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Nie będę czarował, budował suspensu, przeciągał i owiał w bawełnę i od razu powiem, że grało się świetnie. Jestem w duszy graczem platformówkowym. Skakanie, zbieranie tokenów, prości przeciwnicy i trudni bossowie to coś co lubię. Tak jak rosnący poziom trudność. Pierwsze planszę nie stanowią wyzwania. Biegniesz do końca, omijasz proste przeszkadzajki i pokonujesz kolejny level. Stopniowo robi się coraz trudniej, dochodzą nowe mechaniki, gra zaskakuje swoimi pomysłami i stopniowo zwiększa wyzwanie. Pierwsza połowa to przedłużony samouczek. Liczba żyć osiąga trzycyfrowy wynik i nieustannie rośnie by w pewnym momencie stanąć w miejscu i naglę zacząć pikować w dół. I to nie frustruje. Wręcz przeciwnie, działa mobilizująco, a zaliczanie poziomów jest satysfakcjonujące. Właśnie poziomy. Osiem głównych światów, w każdym po 5-6 kilkuminutowych poziomów. Niektóre mają klasyczną strukturę gdzie podążasz w prawo do celu, ale jest tutaj dużo eksperymentowania z utartą formułą. Predefiniowana kamera z góry czy mocno ograniczająca widok, nawiedzona posiadłość Luigiego będąca labiryntem zmuszającym do główkowania, klasyczna podwodna plansza, zamek czy latający statek. Wertykalne przemiszczania się do góry czy w dół. Zwiedzanie piramid, rajskich wysepek, kolorowych lasów czy wykręconych plansz którym trudno przepisać jedną konkretną estetykę. Jest różnorodnie, kolorowo i uroczo. I pozornie liniowo. Gdy tytuł chcę się zaliczyć na 100% zaczyna się zabawa w eksplorację i poszukiwanie ukrytych trzech gwiezdnych monetek na level. Zaglądanie w każdy róg, szukanie sposobu czy wykorzystywanie specjalnych mocy z zdobywanych kostiumów. Z kilku minut robi się kilkanaście, a duma z kolejnego osiągnięcia jest jeszcze większa. Szkoda tylko, że bossowie pod tym względem odstają. Prości, podobni do siebie i niezbyt zapadający w pamięć. Kolejną zaletą jest niesamowicie responsywne sterowanie. Po przesiadce z PS Vita jestem zdumiony jak dobrze może działać sterowanie na handheldzie, a przecież już u Sony niczego za bardzo mi nie brakowało. Precyzyjny analog pozwalający dokładnie manewrować Marianem między przeszkodami, przyciski błyskawicznie reagujące i ergonomia sterowania. Raptem kilka przycisków, ale więcej nie potrzeba. Prostota działa tutaj na plus. I co zaskakujące animacji ruchów jest dużo, nawet pod koniec odkrywałem nowe. Oczywiście jest też płynnie i nic nie chrupie. Podczas grania nie ma powodów by zastanawiać się jak to działa tylko rozkoszowań tym co wylewa się z ekraników. Szkoda tylko, że dotykowy ekran przez większość rozrywki jest bezużyteczny, aż prosi się by magicy z Nintendo wykorzystali go w kreatywny sposób.
<p>Gra jest oczywiście kolorowa i słodka. Jaskrawe kolory, duże i wyraźne postacie, bogate w detale środowisko. Nie raz jest na czym zahaczyć oko i cieszyć się z zwiedzania Mushroom Kingdom. Cieszyć się jest właściwym słowem bo gra robi wszystko by uśmiech nie schodził z ust. Króciutkie i zabawne przerywniki, radosne dźwięki i wszechobecna infantylność. Idealne miejsce na wakacje od szarej rzeczywistości gdzie za przejście z punkty A do B otrzymujesz fanfary, a na końcu tradycyjnie ratuje się księżniczkę. Do tego nigdy nie wiesz kiedy zostajesz nagrodzony power upem, gdzie kryje się dodatkowe życie lub mikrowyzwanie z zbieraniem monetek. Skacząc na głowy wrogów ma się wyrzuty sumienia. Żółwie, Goombasy, dziwaczne biedronki, kolczaste jeżę, wszystko to podkręcone magicznym sznytem gier z serii Mario. Aż chciałoby się z przeciwników zrobić przytulanki zamiast ich krzywdzić. Nawet Bowser spisałby się jako misio tulący do snu. Ta gra ma sprawiać radość i wywiązuje się z tego zadania znakomicie. Nawet nie przeszkadza lekka powtarzalność pod koniec.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-D2VKqsyfTBY/YLoOKAZ8KRI/AAAAAAAAvFY/-bC4OycyhGUrt0Co32aaVgXqg3zR8CT4ACLcBGAsYHQ/s1010/Super%2BMario%2B3D%2BLand%2Bscreenshot2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="1010" height="190" src="https://1.bp.blogspot.com/-D2VKqsyfTBY/YLoOKAZ8KRI/AAAAAAAAvFY/-bC4OycyhGUrt0Co32aaVgXqg3zR8CT4ACLcBGAsYHQ/w640-h190/Super%2BMario%2B3D%2BLand%2Bscreenshot2.jpg" width="640" /></a></div><br />Mam ochotę na więcej Mario. Takiej prostej i satysfakcjonującej przygody. Radosnego pokonywania kolejnych plansz, przebierania Mario za szopa i skakania na głowy słodkich Goombasów. Nie wiem jeszcze za który tytuł od Nintendo się zabiorę, ale jestem pewien, że nastąpi to bardzo szybko. W Super Mario 3D Land spędziłem kilkanaście godzin i polecam spróbować każdemu. Weteranowi który chcę się odprężyć, ale i komuś zaczynającemu swoją przygodę z grami bądź platformówkami.
<p>Inne gry w 2011 roku - The Legend of Zelda: Skyward Sword, Uncharted 3: Drake's Deception, The Elder Scrolls V: Skyrim</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-53498698626612755532021-05-19T18:40:00.005+02:002021-05-19T18:40:42.187+02:00Star Wars The High Republic: Light of the Jedi<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Io3IZ-khtyU/YKP1BPl_WEI/AAAAAAAAvD4/lnmuJ-D5DGoqKSpG2pEyxCOzTf7xKCp4ACLcBGAsYHQ/s2048/Light_of_the_Jedi_cover.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1347" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-Io3IZ-khtyU/YKP1BPl_WEI/AAAAAAAAvD4/lnmuJ-D5DGoqKSpG2pEyxCOzTf7xKCp4ACLcBGAsYHQ/w263-h400/Light_of_the_Jedi_cover.jpg" width="263" /></a></div>Wiele można pisać o obecnej sytuacji marki Star Wars. Od przejęcia Lucasfilm przez Disneya za niebagatelną kwotą 4 mld dolarów minęło ponad 8 lat. W tym czasie wypuszczono 5 filmów, 3 seriale animowane, stworzono telewizyjne miniuniwersum na Disney+, kilka gier, sporo książek i komiksów, zatrzęsienie zabawek, a toksyczny fandom wywołał niejeden shitstorm. Jednak za największą burze, wywalenie całego rozszerzonego uniwersum do kosza, odpowiedzialna jest Myszka Miki. Stary kanon dalej jest, przyjął jakże marketingową nazwę Legendy- historię które mogły być. Nowe Expanded Universe rozwija się powoli i początkowo bez wyraźnego kierunku. Zaczęto od historii osadzonych między kinowymi epizodami. Zazwyczaj wypełnianie luk nikomu niepotrzebnymi historiami. Coś się zmieniło na początku zeszłego roku. Disney po zakończeniu Skywalker Saga (ugh) musiał znaleźć nowy sposób by o marce było głośno. Tak właśnie powstała Wielka Republika.<p></p>
<p>The High Republic to multimedialny projekt który w zamierzeniu miał być nowym kołem napędowym Gwiezdnych Wojen. Zaczynamy od książek i komiksów, a potem serial i może film. Ambitnie. Czym więc jest ten jakże szumnie reklamowany projekt? Opowieść o dawno minionej erze w uniwersum. Akcja została osadzona ok. 250 lat przed bitwą o Yawin z Nowej Nadziei, są to czasy prosperity Republiki i Zakonu Jedi. Jednak nie na tyle daleko w historii by zupełnie odciąć się od znanego świata. Czuć tutaj ducha Gwiezdnych Wojen, ale mamy niemalże samych nowych bohaterów. Jest to odważny pomysł któremu jestem w stanie przyklasnąć. Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego o realizacji.</p>
<p>Światło Jedi jest książką wprowadzającą w nowy/stary okres. I w moim osobistym odczuciu nie jest to dobre wprowadzenie. Nie jest też tragicznie, ale po kolei. Zaczyna się przyzwoicie. Katastrofa statku, kosmiczny kataklizm i próby powstrzymania go. Można powtórzyć klasyka i wspomnieć o trzęsieniu ziemi na początku. Czuć zagrożenie, skala stopniowo rośnie i czytając zdarza się przejąć wydarzeniami. Tylko z czasem całe moje zainteresowanie ucieka z prostego powodu - nie ma tutaj interesujących postaci. Nie potrafię nawiązać więzi emocjonalnej z opowieścią jeśli nie mogę się przejmować czyimiś losami. Bohaterowie są, jest ich zatrzęsienie. Nowi Jedi, padawani, politycy, piloci, naukowcy i ci źli. Teoretycznie każdy powinien znaleźć swojego ulubieńca. W praktyce są to wydmuszki odgrywające określone rolę bez głębi osobowości. Gdyby był to film/serial charyzmatyczni aktorzy mogliby ich uratować. Tutaj niestety się nie da. Posągowi idealiści i źli do szpiku kości kosmiczni wikingowie. Wątki osobiste, konflikty wewnętrzne czy niejednoznaczność moralna? Nie ma tego tutaj. Bohaterowie są zazwyczaj pretekstem do opisania spektakularnej akcji. Owszem, kilka postaci zapada w pamięć, ale to głównie zasługa częstotliwości ich występowania. Zawadiacki Jedi czy Mistrzyni odczuwająca moc jako muzykę. Liczę, że w przyszłych opowieściach potencjał postaci zostanie wykorzystany, Charles Soule sobie z tym nie poradził.</p>
<p>Wyszło za to tworzenie świata. Mitologia Gwiezdnych Wojen to gigantyczne rusztowanie służące do opowiadanie zróżnicowanych historii. Grupka do zadań specjalnych oddelegowana do tworzenie The High Republic poradziła sobie nieźle, a autor wprowadzającego tomu robi dobrą robotę dzieląc się tym światem z czytelnikiem. Galaktyka przypomina najbardziej tą z początków Mrocznego Widma. Jedi są potężnym zakonem, kanclerz posiada władzę kształtowania galaktyki, a wojna to małe kosmiczne starcia z piratami, a nie walka o przetrwanie z potężnymi siłami. Jest jednak kilka znaczących różnic. Republika jest tutaj w rozkwicie. Niczym potężne imperium z idealistyczną kanclerz, kolonizującą nowe światy Zewnętrznych Rubieży. Nie ma tutaj widma upadku, nie przez kolejne dziesięciolecia. Jedi, naukowiec, zwykły rolnik czy polityk, wszyscy z niezachwianą wiarą powtarzają "We are all the Republic". Zakon Jedi jest niby ten sam, ale inny. Bardziej aktywny, robiący za strażników pokoju, aktywnie biorący udział w wydarzeniach. I różnorodny. Charles Soul próbuje pokazać zróżnicowanie ras w szeregach zakonu (padawan Wookiee), ról jakie mogą przyjmować (piloci, samotne wilki, strażnicy, dowódcy), to jak interpretują moc (muzyka, wielkie drzewo życia, bezkresny ocean, koła zębate). Wszyscy fani scen akcji z trylogii prequeli również będą zadowoleni. Jedi są potężni, walczą efektownie i moc wykorzystują w spektakularny sposób.</p>
<p>Historia w Świetle Jedi kuleje. Zaczyna się od wielkiej katastrofy i ratowania miliardów po czym zmienia się w kameralną opowieść. To bym jeszcze przełknął, ale początkowa spójność zmienia się w poszatkowaną opowieść. Niepowiązane wątki, które dopiero splatają się w niewiarygodny sposób w finale. Elementem wspólnym są Nihil - kosmiczni wikingowie, obsesyjnie wykorzystujący symbolikę burzy. Niestety nie czuć, że stanowią poważne zagrożenie dla Republiki. Wydają się niegodnym przeciwnikiem, trudno traktować ich na poważnie po czym okazuje się, że przez sposób w jaki byli pisani mocno ich nie doceniałem. I mi to przeszkadza. Zgraja najemników przeradza się w zagrożenie. I trochę mi ciężko uwierzyć, że będę odpowiadali za początek końca Republiki.</p>
<p>Gwiezdne Wojny to kosmiczna baśń. Wchodząc w ten świat trzeba zaakceptować, że nie będzie on wiarygodnie przedstawiony. Mamy tutaj prosty podział na dobro i zło, a szarej strefy moralnej przynajmniej na razie brakuje. Nie jest to wada, ja niestety o tym zapominam i potem czuję się rozczarowany. Chciałbym wiedzieć jak śmierć kilku miliardów obywateli Republiki wpłynęła na popularność kanclerz Liny Soh. Nie dowiem się też jak konfiskata kilkudziesięciu tysięcy droidów nawigacyjnych czy zamknięcie szlaków handlowych w hiperprzestrzeni wpłynęło na gospodarkę. Brakuje mi też głosów i myśli szaraczków. Co myślą o ekspansji Republiki. Mam marzenie poczytać więcej o sprawach socjo-ekonomicznych w tym świecie. Niestety tego nie dostanę. Dostanę bajeczkę jak Rycerze są heroiczni, a źli bardzo źli. I to samo w sobie nie jest złe.</p>
<p>Trudno mi z czystym sumieniem polecić Star Wars: The High Republic: Light of Jedi. Na pewno ludzie spragnieni Gwiezdnych Wojen będą usatysfakcjonowani. Ja trochę jestem, narzekam z przyzwyczajenia i świadomości, że mogło być lepiej. Na pewno sięgnę po inne tytuły. Komiks Marvela wygląda obiecująco. Pomoże w wizualizacji tego okresu Republiki. Natomiast kolejną książką którą przeczytam i o niej opowiem jest młodzieżowe Star Wars The High Republic: A Test of Courage o grupce nastoletnich rozbitków na obcej planecie.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-52467481042481509122021-05-16T22:10:00.000+02:002021-05-16T22:10:08.893+02:00Hello world^2<p>Witam po raz kolejny. Nie planowałem wracać. Nie planowałem też porzucić bloga ponad 3 lata temu. Wydarzenia w życiu się przytrafiają. Nie można zaplanować wszystkiego, nie można podążać za z góry ustalonym wzorcem. Czasem trzeba spontaniczności. I dlatego przestałem pisać swoje serialowe notki. Zmęczyły mnie. Potrzebowałem odpoczynku. Znudziła mnie regularność, przymus i zobowiązanie. Miałem dosyć. Poczułem świeżość, odrobinę inaczej konsumowałem kulturę. Nabrałem dystansu, a przez te kilka lat rozwinąłem się. I stęskniłem się. Niekoniecznie za prowadzeniem bloga. Raczej za zagłębianiem się w pochłaniane produkty, za odrobinę bardziej analityczne podejściem, czy za przelewaniem na klawiaturę myśli. Formowaniem w słowa to co odbiera się na poziomie podświadomym. Za czarodziejską przemianą opinii fajne/niefajne na kilkaset słów. To nie tylko prowadzi do głębszego poznania konsumowanej treści, ale też zrozumienia samego siebie. Brzmi to górnolotnie głupio. Nie mniej tak właśnie myślę. Pewnie jestem naiwniakiem trudno.</p>
<p>Nie będzie Serialowego podsumowania tygodnia mimo, tego, że z fascynacją patrzyłem na rosnącą liczbę porządkową. Nie będzie regularnych kolumn. Nie będzie opisywania każdego filmu, serialu, książki czy komiksu. Nie chcę się zmuszać. Zgodnie z pierwotnym założeniem ma to być prywatny popkulturowy pamiętniczek do którego pozwalam zaglądać innym osobą. Będę pisał kiedy chcę i o czym chcę, może nawet zacznę poruszać tematy na czasie. Mimo to będzie kilka serii blogowych. Mocno nieregularnych mających zmobilizować mnie do rzeczy które chciałem już dużo wcześniej zobaczyć. Trochę będę zagłębiał się w nieznane rejony i eksplorował nieznane produkty. Cykl growy, filmowy i książkowy. Notkę o tym pierwszym zamieszczę na początku przyszłego tygodnia. I trochę nie mogę się doczekać jak to będzie wyglądało i gdzie mnie zaprowadzi. Obcowanie z kulturą ma być przygodą.</p>
<p>Nowa treść, ale forma w większości ta sama. Tutaj zmiany jeszcze nadejdą, już kilka jest, ale kolejne będą następowały powoli. Moje uzdolnienia graficzno designerskie delikatnie mówiąc są ubogie. Wiem, że wygląda to jak z poprzedniej epoki, kajam się w pierś i klęczę na grochu. Jak stare (i trochę kłamliwe) przysłowie mówi - nie oceniajmy bloga bo szacie graficznej. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Jak chęci pozostaną to w perspektywie jest przejście na wordpressa i własna domena. Myślałem już o tym, ale nie chcę się rzucać od razu na głęboką wodę bo za nim wszystko bym przygotował to znudziłbym się myślą o powrocie. A tymczasem wracam do konsumowania kultury przeróżnej. Do przeczytania.</p>
Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-66291523624546726682021-04-20T09:29:00.003+02:002021-04-20T09:29:38.249+02:00beep<p> </p>Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-82759109107497930212017-12-10T22:59:00.000+01:002017-12-10T22:59:20.823+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #260 [04.12.2017 - 10.12.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY</b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-PP9Phnv3p64/Wi2sfRYMJ-I/AAAAAAAAqPA/ouJ5Ij4ux2gKO6Chn-kPtQKp95l1GxzJgCLcBGAs/s1600/Batman.The.Animated.Series.01.On.Leather.Wings-OLLIE.avi_snapshot_06.05_%255B2017.12.10_18.50.59%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="300" src="https://3.bp.blogspot.com/-PP9Phnv3p64/Wi2sfRYMJ-I/AAAAAAAAqPA/ouJ5Ij4ux2gKO6Chn-kPtQKp95l1GxzJgCLcBGAs/s400/Batman.The.Animated.Series.01.On.Leather.Wings-OLLIE.avi_snapshot_06.05_%255B2017.12.10_18.50.59%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Batman The Animated Series S01E01 On Leather Wings</b><br />
Dzisiaj prawdziwa klasyka na którą od dawna ostrzyłem sobie szpony. Można by pomyśleć, że po 25 latach animowany Batman będzie wyglądać archaicznie i odstawiać od obecnych standardów. Nic z tego. To współczesne animację z swoim pokracznym CGI i brakiem klimatu są daleko za Batmanem Bruca Timma.<br />
<br />
Historia jest bardzo prosta. Ataki na laboratoria medyczne i podejrzenie Batmana, który musi dociec do prawdy. Bez zbędnych twistów historia o Hydzie i Jekyllu. Tylko jak pokazana! Mroczna atmosfera z przytłaczającym miastem. Batman prowadzący śledztwo przy użyciu swoich gadżetów, a gdzieś w tle krótkie historię Gordona i Bullocka reagujące na sytuację. O ile większość odcinka jest bardzo spokojna, nastawiona na klimat i atmosferę budowaną jeszcze przez wspaniałą muzykę Danny'ego Elfmana to końcówka to całkiem widowiskowe starcie. Dynamiczna scena akcji mogła się podobać.<br />
<br />
Szkoda, że czas jest tematem deficytowym (powiedział Czesiek między odcinkami Inhumans), gdybym miał go więcej pewnie obejrzałbym dużo więcej odcinków. Chociaż, może uda się wcisnąć jeden na tydzień, to przecież tylko 20 min.<br />
<br />
Inne:<br />
- Harvey Dent pojawił się na krótką chwilę, udany foreshadowing.<br />
- Kevin Conroy modulując swój głos jako Batman i Bruce Wayne na przemiennie w jednej scenie jest wspaniały.<br />
- Batman mówiący "What's up dock" to już klasyka.<br />
- oczywiście, że emisja odcinków, produkcja i numeracja na DVD to trzy zupełnie inne listy. Chronologicznie jest jeszcze inaczej.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-8F0PibJmS1U/Wi2sgD5qfeI/AAAAAAAAqPI/65luu7x3U94foELKpue8QdGnBHa24UH2gCEwYBhgL/s1600/Marvels.Inhumans.S01E01.Behold.The.Inhumans.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_08.18_%255B2017.12.08_19.24.02%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-8F0PibJmS1U/Wi2sgD5qfeI/AAAAAAAAqPI/65luu7x3U94foELKpue8QdGnBHa24UH2gCEwYBhgL/s400/Marvels.Inhumans.S01E01.Behold.The.Inhumans.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_08.18_%255B2017.12.08_19.24.02%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's Inhumans S01E01 Behold... The Inhumans</b><br />
Widziałem, że będzie źle. Nie podejrzewałem, że tak bardzo. Myślałem o krytyce na wyrost. Tak żeby dokopać Marvelowi, nie często się to w końcu zdarza. Mieli jednak rację. Ten serial to katastrofa. Nie wyszło tutaj praktycznie nic od samego punkty wyjściowego i sposobie dystrybucji w IMAXach poczynając. Wizja Attilanu jest plastikowa, rodzina królewska Inhumans to zgraja cospleyerów u cioci na imieninach, a główny wątek jest tak sztampowy jak kolejny zły w filmach Marvela tylko z dużo gorszym wykonaniem. Aktorzy są fatalni (co dziwi najbardziej!), postacie nijakie, kulawa ekspozycja to drugie imię dialogów, wątek romansowy został wydarty z harlekina. Mógłbym tak długo. Od każdej sceny bija sztuczność, serial razi swoją prostotą. Na yt można znaleźć dziesiątki lepiej zrealizowanych amatorskich produkcji. Oczywiście schrzaniono też montaż i sceny walki, które są równie nudne jak w Iron Fist. Scott Buck pozdrawia. W sumie to podobały mi się zdjęcia na Hawajach i zostałem zaskoczony przez jeden twist, który przykuł moją uwagę na parę minut. Tyle.<br />
<br />
Inne:<br />
- Attilan, miasto na księżycu którego mieszkańcy wyśmiewają Ziemską technologię wygląda gorzej niż Europejska metropolia. Zwykli Inhumans ubierają się podobnie do nas, mają szklane naczynia, drewniane skrzynki, a nastolatki słuchają głośno muzyki i ignorują rodzinne uroczystości. Zero pomysłu na uatrakcyjnienie stylistyki. <br />
<br />
OCENA 2.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-d-8lzl4yldo/Wi2sfmSEYAI/AAAAAAAAqPE/FujFsmfeiiEbCsQ624DDuHLyjvqGDL28ACEwYBhgL/s1600/Marvels.Inhumans.S01E02.Those.Who.Would.Destroy.Us.720p.AMZN.WEBRip.DDP5.1.x264-NTb.mkv_snapshot_41.02_%255B2017.12.09_15.48.15%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-d-8lzl4yldo/Wi2sfmSEYAI/AAAAAAAAqPE/FujFsmfeiiEbCsQ624DDuHLyjvqGDL28ACEwYBhgL/s400/Marvels.Inhumans.S01E02.Those.Who.Would.Destroy.Us.720p.AMZN.WEBRip.DDP5.1.x264-NTb.mkv_snapshot_41.02_%255B2017.12.09_15.48.15%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's Inhumans S01E02 Those Who Would Destroy Us </b><br />
To jest tak złe, że co jakiś czas wybucham spazmami śmiechu. Fabuły tutaj nie ma żadnej, intryga jest banalna, a postacie nijak interesujące. Niby serial próbuje pokazać problem walki klas, ale to też robi nieudolnie. Wszystko co dzieje się na ekranie jest absurdalne i fatalnie wykonane. Ja się śmieje w miejscach do tego nie przeznaczonych, serial chciał żeby śmiał się z powodu nieobycia Inhumans na Ziemi. To nie jest śmieszne tylko żenujące. Najbardziej jednak mi szkoda ludzi którzy poszli do kin IMAX obejrzeć dwa pierwsze odcinki. Nic nie usprawiedliwia takiego wydatku. <br />
<br />
Inne:<br />
- serio, miniflashbacki do wydarzeń z poprzedniego odcinka?<br />
- oczywiście, że Inhumans perfekcyjnie znają angielski. <br />
- Inhumans na księżycu szpiegują ludzi, bez ustanku obserwując co dzieje się na Ziemi, a Blackbolt i tak nie rozumie koncepcji smartfona i pieniędzy. <br />
- ze wszystkich miejsc na Ziemi Lockow zabrał Inhumans akurat tam gdzie ostatnio na nich polowano.<br />
- bransoletki Inhumans nie mają możliwości wysyłania wiadomości tekstowych. Kto by się spodziewał, że Blackbolt nie będzie mógł się przez to komunikować z innymi. Dobrze, że przynajmniej GPS z opcją wyświetlenia mapy jest. <br />
- Gorgon, dowódca straży królewskiej prawie się utopił wchodząc do oceanu i nawołując Trytona. Biedaczek zginąłby od razu gdyby wylądował na ruchliwej ulicy.<br />
- Karnak, widzi wzorce, nieskończone możliwości, potrafi wszystkich zaplanować w najdrobniejszych szczegółach, a i tak spadł z klifu...<br />
- żarty o kopycie Gorgona kontratakują!<br />
- Maximus dowiedział się od wieszcza, że Rada Genetyczna planuje jego śmierć. No niemożliwe, że komuś nie pasuje zamach stanu. Tylko czemu nie podjął wcześniej żadnych kroków? Zresztą nieważne, nie było pytania.<br />
- Blackbolt zniszczył radiowóz podczas aresztowania, jest metą, a oni go zabrali na posterunek policji.<br />
<br />
OCENA 2/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Xk1VFNW9dp8/Wi2sgg2EaLI/AAAAAAAAqPM/ALdcf67NXjoJZG6XYOEOlHZX4FoKjtvtwCEwYBhgL/s1600/Marvels.Inhumans.S01E03.Divide.and.Conquer.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_13.00_%255B2017.12.09_16.37.37%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-Xk1VFNW9dp8/Wi2sgg2EaLI/AAAAAAAAqPM/ALdcf67NXjoJZG6XYOEOlHZX4FoKjtvtwCEwYBhgL/s400/Marvels.Inhumans.S01E03.Divide.and.Conquer.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_13.00_%255B2017.12.09_16.37.37%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's Inhumans S01E03 Divide and Conquer</b><br />
Inhumans przypomina mi trochę późniejsze The Event, które oglądałem tylko po to by zobaczyć jak idiotyczne pomysły wykrzesają z siebie scenarzyści. Dziewięćdziesiąt procent scen jest tutaj w jakiś sposób wadliwie wykonana, ale najgorsze jest prowadzenie historii. Czy raczej "historii". Tutaj nic się nie dzieje. Rodzina królewska jest rozproszona i przeżywa własne przygody, a Maximus rządzi sobie na księżycu. Czy raczej jest królem bezosobowego społeczeństwa. Próba akcentacji nierówności społecznych jest na nic jeśli nie pokazuje się społeczeństwa. <br />
<br />
Inne:<br />
- Attilan ma 1400 osób i oni chcą podbić Ziemię. Nie widzieli nigdy Avengers? Good luck. <br />
- Medusa żądająca od bankomatu pieniędzy bo jest królową, takie śmieszne! <br />
- "Będę walczył dla twojego króla honorując tym mojego", powiedział randomowy spotkany surfer Gorgonowi po dniu znajomości.<br />
- przeszukiwanie dżungli w wykonaniu Inhumans - parę postaci idzie obok siebie i rozmawia o głupotach.<br />
- Mordis, równie potężny co Blackbolt i siejący strach robi za comicrelief. Kolejny z serii genialnych pomysłów.<br />
- Gorgon buja się z surferami, Karnak wpadł na hodowców maryśki, Blackbolt w więzieniu - Hawaje miejsce pełne atrakcji dla Inhumans.<br />
- Aruan dwa razy dała się nabrać na podstęp z zostawieniem transmitera i zastawieniem pułapki, dwa razy scenarzyści w przeciągu dwóch odcinków męczą mnie tym samym schematem.<br />
<br />
OCENA 2/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-TtI2YgfOSrE/Wi2shEmuNzI/AAAAAAAAqPQ/MIE-HbZB0ZIc1vPk2k1ZsXjLAFBZcdB4QCEwYBhgL/s1600/Marvels.Inhumans.S01E04.Make.Way.for.Medusa.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_14.26_%255B2017.12.09_18.28.42%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-TtI2YgfOSrE/Wi2shEmuNzI/AAAAAAAAqPQ/MIE-HbZB0ZIc1vPk2k1ZsXjLAFBZcdB4QCEwYBhgL/s400/Marvels.Inhumans.S01E04.Make.Way.for.Medusa.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_14.26_%255B2017.12.09_18.28.42%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's Inhumans S01E04 Make Way for... Medusa</b><br />
Kompletnie nijaki odcinek. Nawet żenująco śmiesznych momentów nie było co trochę mnie smuci. Na razie wygląda to jak kilka opowieści o kosmitach szukających swojego miejsca na ziemi. Wszystkie jednakowo słabe. Black Bolt siedzi w laboratorium, Gorgon dalej biega po dżungli, Crystal leczy psa, a Karnak romansuje na plantacji narkotyków. Jedynie Medusa robi coś sensownego próbując znaleźć męża. Tylko Louise męczy. Niby sympatyczna, ale strasznie podobna do Felicity z Arrowa z mało przekonującą historią. A jest jeszcze Maximus, który umacnia swoją władzę w Attilan nie robić nic zaskakującego. <br />
<br />
Inne:<br />
- w drugim odcinku Blackbolt ucieka przed policją, teraz Medusa. Ten serial co chwila recyklinguje swoje pomysły.<br />
- dopiero połowa sezonu, a ja już nie mam siły na więcej.<br />
<br />
OCENA 2/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-U4RIsuW2mYI/Wi2shfOUPGI/AAAAAAAAqPU/QVEgJ7nrEhwXl6nqGqqrb8IBrlzN5bP6wCEwYBhgL/s1600/Marvels.The.Punisher.S01E05.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_08.25_%255B2017.12.07_00.05.25%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-U4RIsuW2mYI/Wi2shfOUPGI/AAAAAAAAqPU/QVEgJ7nrEhwXl6nqGqqrb8IBrlzN5bP6wCEwYBhgL/s400/Marvels.The.Punisher.S01E05.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_08.25_%255B2017.12.07_00.05.25%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's The Punisher S01E05 Gunner</b><br />
Trochę denerwuje mnie zachowanie Franka i jego podchody do żony Libermana. Rozumiem sens tych scen. Pokazanie jego tęsknoty za normalnym życiem i odnalezienie substytutu rodziny. TYlko to trochę męczącą. Jednak podoba mi się zachowanie Davida. Godnie to znosi. A jego sceny z Frankem to złoto. Wieczne kłótnie i utarczki słowne. A scena z jedzeniem kanapki i zazdrość Franka była tak bardzo ludzka, że się bardziej nie da.<br />
<br />
Ogólnie odcinek dalej trzyma poziom. Mógłby być odrobinę krótszy, ale ma mnóstwo interesujących scen która szybko pozwalają zapomnieć o okresach dłużyzny. I fantastyczne sceny akcji gdzie próbowane jest nieszablonowe podejście. Kamerki na twarzy żołnierzy i wsparcie z drona podczas leśnej obławy, miało to klimacik. Chociaż wolałbym Franka jako łowcę, a nie zwierzynę. Dalej świetnie wypada Madani z jej pewnością siebie.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-0CS7LDW6AYY/Wi2shlgXwPI/AAAAAAAAqPY/oKeEij1X5h4BtKLBs_oOnBw9RfkmL-w_wCEwYBhgL/s1600/Marvels.The.Punisher.S01E06.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_43.23_%255B2017.12.07_23.17.48%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-0CS7LDW6AYY/Wi2shlgXwPI/AAAAAAAAqPY/oKeEij1X5h4BtKLBs_oOnBw9RfkmL-w_wCEwYBhgL/s400/Marvels.The.Punisher.S01E06.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_43.23_%255B2017.12.07_23.17.48%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's The Punisher S01E06 The Judas Goat</b><br />
Bardzo spokojny odcinek. Nawet trochę za bardzo. Miał sporo ważnych elementów, ale można by je upchnąć gdzie indzie i sezon by na tym nie stracił. Frank przez większość przesiedział w jamie i ponownie przeżywał swoją traumę. Jego majaki zaczynają przebierać nową formę bo coraz bardziej zależy mu na rodzinie Libermanów. To jest bardzo fajnie prowadzony story arc. Frank szuka tutaj pewnego rodzaju pocieszenie.<br />
<br />
Najważniejszą rzeczą było ujawnienie antagonisty sezony, by jeszcze bardziej podbić osobisty wymiar historii. Frank stracił jedną rodzinę, a teraz druga go zdradza. Billy okazał się współpracownikiem Agent Oragne. Nie powiem, że jakoś mnie to specjalnie zdziwiło. Trochę szkoda bo to oklepany trop.<br />
<br />
Serial ładnie skomentował nasz świat. Brawo dla tego kto wymyślił nacisk na weteranów wojennych. Parszywy świat lubi ich wykorzystywać i naginać ich wolę przez osoby widzące lepiej. Tym kimś jest "weteran z Wietnamu", który nigdy nie opuścił Teksasu. Najgłośniej krytykuje rząd, jest najbardziej poszkodowany, a tak na prawdę jest roszczeniowcem żerującym na innych.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-9gc7k-6ktkQ/Wi2sh45NerI/AAAAAAAAqPg/b_fAwSK-H6IYnSciBtK_ZiGgii0JKhT_QCEwYBhgL/s1600/Mindhunter.S01E09.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_08.09_%255B2017.12.04_22.58.12%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://4.bp.blogspot.com/-9gc7k-6ktkQ/Wi2sh45NerI/AAAAAAAAqPg/b_fAwSK-H6IYnSciBtK_ZiGgii0JKhT_QCEwYBhgL/s400/Mindhunter.S01E09.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_08.09_%255B2017.12.04_22.58.12%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E09 Episode 9</b><br />
Gdybym był złośliwy napisałbym, że serial wreszcie dostaje poważniejszy wątek fabularny dotyczący prowadzonych badań. A jak wiadomo nie jestem. Napiszę tylko, że czuć intrygę, bohaterowie popełniają błędy i szykują się konsekwencję działań które podjęli. I tylko szkoda, że dalej zachowanie Forda jest siłą napędową.<br />
<br />
Odcinek nie odbiega zbytnio od swojego schematu. Kolejne przesłuchanie mordercy, pokazywanie jakim dupkiem jest Holden i pomoc w łapaniu morderców. Brakuje pazura innowacyjności. Gorzej, mam wrażenie, że fabuła jest tutaj prowadzona niekonsekwentnie, a przeskoki w czasie zaburzają rozwój postaci. Zamiast dostawać istotne rozmowy samoczynnie zmienia się status quo. Ot Bill znowu nie ma nic przeciwko wywiadom z mordercami, Ford znowu jest z swoją dziewczyną.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-5VIIzv55Qi4/Wi2simr6KmI/AAAAAAAAqPc/RUcIYpR-NfAiTiEfofylgZfbaIpqthRPwCEwYBhgL/s1600/Mindhunter.S01E10.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_14.56_%255B2017.12.05_21.34.48%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://3.bp.blogspot.com/-5VIIzv55Qi4/Wi2simr6KmI/AAAAAAAAqPc/RUcIYpR-NfAiTiEfofylgZfbaIpqthRPwCEwYBhgL/s400/Mindhunter.S01E10.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_14.56_%255B2017.12.05_21.34.48%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E10 Episode 10</b><br />
Wreszcie koniec. Jestem z siebie dumny, w nagrodę poproszę lepszy następny sezon. Z rzetelnym prowadzeniem nie tylko Forda, ale jego kolegów z pracy. I prawdziwej historii, a nie ram narracyjnych pozwalających na prowadzenie krótkich historyjek.<br />
<br />
Sezon skończył się dobrze, w porywach do bardzo dobrze. Holden pękł, jego arogancja osiągnęła punkt graniczny. Jest niczym sędzia wydający wyroki, muszący tylko udowodnić winę. Nie liczy się z nikim, z przełożonymi czy własną dziewczyną. Przeszedł bardzo wiarygodną drogę. Sama końcówka to jego upadek. Złamał się, po spotkaniu z Kamperem dostał ataku paniki. Wszystko się w nim nagromadziło i doszło do wybuchu. Czy to, że Ed uznał go za swojego powiernika i przyjaciela? Czy grożenie śmiercią? Na pewno jest to interesujące zwieńczenie jego historii.<br />
<br />
Gorzej z innymi rzeczami. Znowu trochę śledztwo i dużo dialogów. Wendy dostaje kilka scen, Bill zostaje zlekceważony. Pod tym względem niechlubny standard dla serialu. Chciałbym żeby to się poprawiło.<br />
<br />
Inne:<br />
- plusik za ścieżkę dźwiękowe, kapitalnie dobrane kawałki budujące klimat epoki. <br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
OCENA SEZONU 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-w10oiYjN--c/Wi2sjQLsycI/AAAAAAAAqPk/Orry9dd6jGQm2flVD0TO1IU8sUG8dbHpQCEwYBhgL/s1600/Riverdale_2x07_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-w10oiYjN--c/Wi2sjQLsycI/AAAAAAAAqPk/Orry9dd6jGQm2flVD0TO1IU8sUG8dbHpQCEwYBhgL/s400/Riverdale_2x07_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Riverdale S02E07 Chapter Twenty: Tales from the Darkside</b><br />
Jakby to najprościej powiedzieć? Co za świetny odcinek! Mroczna antologia w świecie Archiego z niebanalnymi twistami. Pierwsza opowieść z dreszczykiem była zapewne delikatnym wprowadzeniem do Sabriny. Greendale, sekty, mordercy, nawiedzeni ludzi. I towszystko na drodze z punkty A do B. Jughead wpadł, jest przemytnikiem tajemniczych pudełek. Banalne, ale podane w znakomitej formie. Tak ja druga historia o Josie. Josie! Tajemniczy stoker, podrzucanie mylnych tropów i budowanie zagrożenia w miasteczku. I znowu końcówka! Sheryll okazała się prześladowczynią. Ha, więc jej przechadzanie się w tle kilka odcinków temu miało jakieś znaczenie. Ostatnia historia opowiadała o Betty i Veronice. Tutaj fajna zagrywka, to panna Cooper była antagonistką niesłusznie podejrzewającą szeryfa o bycie Black Hoodem. Trochę komedii omyłek, trochę slapstiku, ale najwięcej tego gęstego klimatu tajemnicy.Jeszcze raz - świetny odcinek, delikatny wdech przed dalszymi wydarzeniami i kładzenie fundamentów pod nowe wątki.<br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-8XbDH2PjPMk/Wi2sjl1kYGI/AAAAAAAAqPo/IVvOaW_Fj24iFyOmGMNbpGQRbfx9p0BJgCEwYBhgL/s1600/Riverdale_2x07_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-8XbDH2PjPMk/Wi2sjl1kYGI/AAAAAAAAqPo/IVvOaW_Fj24iFyOmGMNbpGQRbfx9p0BJgCEwYBhgL/s400/Riverdale_2x07_02.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Riverdale S02E08 Chapter Twenty One: House of the Devil</b><br />
Sprawa Black Hood zeszła na drugi plan. Ten odcinek był o związkach. I moje nieczułe serduszko parę razy poruszyło się z wzruszenia. Ten serial umie prowadzić swoich bohaterów i nie raz zaskakuje. Wciąż też posiada ten niepokojący klimat potęgowany przez zdumiewający styl realizatorski jak na serial The Cw. I ta ścieżka dźwiękowa. Zwłaszcza gdy bohaterowie śpiewają. Mad World w wykonaniu czołowej trójki był wyśmienity, zwłaszcza że tak dobrze pasował do ich obecnego stanu emocjonalnego. Nie wiem tylko co myśleć o striptizie Betty. Jej psychoza znowu daje o sobie znać więc można to uznać za wiarygodne.<br />
<br />
Inne:<br />
- proszę, sparujcie Alice i FP, nie teraz czy za sezon, ale ewentualnie muszą wylądować razem.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-IixmguvX5Xk/Wi2skPzn4cI/AAAAAAAAqPs/QCX-AoqKxr0bmf3mq93nYKHmE18Gd8GEgCEwYBhgL/s1600/vikings.s05e01.1080p.web.h264-strife.mkv_snapshot_01.00_%255B2017.12.07_18.38.27%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-IixmguvX5Xk/Wi2skPzn4cI/AAAAAAAAqPs/QCX-AoqKxr0bmf3mq93nYKHmE18Gd8GEgCEwYBhgL/s400/vikings.s05e01.1080p.web.h264-strife.mkv_snapshot_01.00_%255B2017.12.07_18.38.27%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Vikings S05E01 The Departed Part One</b><br />
Długo się zastanawiałem czy nie zostawić Wikingów i obejrzeć ciurkiem połowę sezonu. W końcu i tak Przez Netflixa nie nadążam z oglądaniem na bieżąco. Zwyciężyła jednak ciekawość. Trochę się stęskniłem za serialem, a historyczne klimaty +100 lat to ostatnio rzadkość na mojej playliście.<br />
<br />
I jestem zadowolony z podjętej decyzji. Może nie był to jakiś spektakularny odcinek, ale miał bardzo dużo scen, które nie pozwalały pozostać obojętnym. Spotkanie braci po morderstwie Ivara i debatowanie o przyszłości miało niewypowiedziane napięcie. Ivar to tykająca bomba, która czeka by ponownie wybuchnąć. Podczas najazdu na York dał demu dowód. Cieszył się z zadawania śmierci. Paradoksalnie równie wiarygodny był żałując morderstwa Siguarda. Dla kontrastu pokazano Ubbe, które wygląda na znudzonego ciągłą wojną, jest niczym jego ojciec i to nie tylko z wyglądu. Szykuje się interesujący konflikt.<br />
<br />
Można lubić bohaterów i im kibicować, ale w Wikingach nie brakuje pewnego dysonansu. W jednej scenie bijesz brawa i krzyczysz imię Flokiego by w następnej być w szoku gdy nasi herosi składają w ofierze dzieci. Serialu, robisz to dobrze. <br />
<br />
Lata mijają, a obsady ubywa więc trzeba ją sukcesywnie powiększać. Tym razem postarzono synów Bjorna i Athlesteina. Szykują się kolejne pokoleniowe konflikty i opowieść o dojrzewaniu i oczekiwaniu ojców. Jest też Heahmund, wojowniczy biskup. I szczerze mówiąc na razie nie pokazał niczego ciekawego. Jonathan Rhys Meyers charyzmę posiada, czekać tylko trzeba aż jej użyję.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-VMUcCzbxg4Y/Wi2skqoCwKI/AAAAAAAAqP0/HBB9wMJyT-owc4VYBRFZQeeY7KMkhZSbACEwYBhgL/s1600/vikings.s05e02.1080p.web.h264-strife.mkv_snapshot_37.51_%255B2017.12.10_21.03.30%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-VMUcCzbxg4Y/Wi2skqoCwKI/AAAAAAAAqP0/HBB9wMJyT-owc4VYBRFZQeeY7KMkhZSbACEwYBhgL/s400/vikings.s05e02.1080p.web.h264-strife.mkv_snapshot_37.51_%255B2017.12.10_21.03.30%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Vikings S05E02 The Departed Part Two</b><br />
Lubię mistyczne klimaty w Wikingach. Zderzenie świata ludzi z boskim pierwiastkiem jak i te bardziej odważne skoki w kierunku fantastyki których nie można wytłumaczyć stylem wizualnym czy naćpaniem bohaterów. Tutaj takie podniosłe momenty były dwa. Pierw Alfred dostał wiadomość od swojego zmarłego ojca. Symboliczne namaszczenie na przywódcę i być może zbawiciele Anglii. Potem dostałem fantastyczną podróż Flokiego po Grenlandii, która mogłaby się znaleźć w informatorze turystycznym. Piękne widoki zaściełanego zielenią lądu i jego przekonanie o wylądowaniu w Asgardzie. Teraz czekać na brutalne starcie z rzeczywistością i spotkanie pierwszych ludzi bo to raczej nie będzie survival Flokiego na niegościnnym lądzie.<br />
<br />
Trochę gorzej wypadają inne wątki. W Yorku działo się mało, a napięcie między braćmi to rzecz stara. Tylko Ivar wykonuje coraz więcej agresywniejszych kroków by umocnić swoją władzę. W Kattagat za to Lagherta w głupi sposób narobiła sobie kłopoty gwałcąc wcześniej Haralda. Strasznie naciągana jego ucieczka, tak jak pojmanie Astrid. Spiski w mieście to kolejna powtórka z rozgrywki. Mam nadzieje, że Michael Hirst ma dobry pomysł i nie będzie recyklował wątków. <br />
<br />
Inne:<br />
- dawać mi Bjorna i podróż po Morzu Śródziemnym. <br />
<br />
OCENA 4.5/6Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-66861829650971730052017-12-03T23:15:00.001+01:002017-12-03T23:15:05.125+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #259 [27.11.2017 - 03.12.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY</b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-k2NnzFH_Xz8/WiR1FITcI-I/AAAAAAAAqAY/L-dRR02TMHU8twC5lYOpqwOF7SiW6h6RwCLcBGAs/s1600/House.of.Lies.S02E01.HDTV.x264-EVOLVE.mp4_snapshot_06.00_%255B2017.12.03_13.07.28%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="720" height="223" src="https://4.bp.blogspot.com/-k2NnzFH_Xz8/WiR1FITcI-I/AAAAAAAAqAY/L-dRR02TMHU8twC5lYOpqwOF7SiW6h6RwCLcBGAs/s400/House.of.Lies.S02E01.HDTV.x264-EVOLVE.mp4_snapshot_06.00_%255B2017.12.03_13.07.28%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>House of Lies S02E01
Stochasticity</b><br />
Losowanie nie było dla mnie łaskawe w tym tygodniu. Pierwszy sezon House of Lies miał swoje momenty, kilka razy się pośmiałem, a i obsada była całkiem sympatyczna. Tylko to nie był mój typ humoru. Zbyt wulgarne, za dużo fucków i niesmacznych żartów. Dlatego zrezygnowałem z oglądania, nie pomogła nawet moja miłość do Kristen Bell. Powrót do serialu po pięciu latach nie zmienił mojego odbioru całości. Dalej trafi się kilka komediowych perełek, jak tutaj próba zidentyfikowania klienta, ale ogólnie za dużo szlamu. Na szczęście aktorzy są na tyle dobrzy, że ogląda się to z jakimś zaciekawieniem. Na pewno nie chciałbym jeszcze raz trafić na ten serial, ale nie będę załamywał rąk z tego powodu.<br />
<br />
OCENA 4/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-pq1Z4WicnAw/WiR1FoHRDBI/AAAAAAAAqAc/ob3cugfWUYs-M-Cs4tSSwzr6NMziUGcqwCLcBGAs/s1600/Marvels.The.Punisher.S01E03.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_23.47_%255B2017.11.28_21.08.35%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-pq1Z4WicnAw/WiR1FoHRDBI/AAAAAAAAqAc/ob3cugfWUYs-M-Cs4tSSwzr6NMziUGcqwCLcBGAs/s400/Marvels.The.Punisher.S01E03.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_23.47_%255B2017.11.28_21.08.35%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's The Punisher S01E03 Kandahar</b><br />
Przerażają mnie godzinne odcinki. Patrzę na przydługi czas i automatycznie zaczynam oczekiwać dłużyzn. One były w tym odcinku, ale nie przeszkadzały. Udanie rozpisano główne fabularne mięsko między Franka i Libermana fundując przy okazji ekspozycyjne flashbacki. Niby pójście na łatwiznę, ale zadziałało. Przesłuchiwanie, tworzenie się więzi między dwiema tak odmiennymi osobami i pokazanie ich przeszłości. Wszystko to na tykającej bombie by podbić napięcie. Podobało mi się też jak pokazano Franka. Niby znowu skrzywiłem się widząc jego heroiczną akcją ratującą kolegów. Szybko jednak przerodziła się ona w rzeź. Pokazano, że to nie śmierć rodziny zmieniła Franka w bezlitosnego zabójcę. System wykorzystał go dużo wcześniej.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-pEnMSr0CskM/WiR1F3Oq9TI/AAAAAAAAqBw/Ka3LqtoB9esYHXGXP6ChK3QpSW-hK2dzQCEwYBhgL/s1600/Marvels.The.Punisher.S01E04.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_22.22_%255B2017.11.29_20.17.33%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-pEnMSr0CskM/WiR1F3Oq9TI/AAAAAAAAqBw/Ka3LqtoB9esYHXGXP6ChK3QpSW-hK2dzQCEwYBhgL/s400/Marvels.The.Punisher.S01E04.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_22.22_%255B2017.11.29_20.17.33%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's The Punisher S01E04 Resupply</b><br />
Cztery odcinki serialu i wciąż niewiele się wydarzyło. Zawiązanie akcji jest pretekstowe, a w ciągu 4h fabuła nie ruszyło zbytnio do przodu. Serial pod tym względem rozwija się dużo wolniej od swoich poprzedników. I szczerze mówiąc mi to nie przeszkadza. Tym razem dostałem przedziwną mieszankę komedii kumpelskiej z dramatem o PTSD. Absurdalne motywy jak Frank z różową bronią przeplatają się z ludzką traumą. Jakiś cudem to się sprawdza. Jest też odrobinę więcej akcji, na czele z długim pościgiem ulicznym rozgrywanym tylko przy dźwiękach silników. Ogólnie mimo pozornej stagnacji serial oferują sporą różnorodność wydarzeń na ekranie.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-uiP47QVlOSQ/WiR1GmTaGCI/AAAAAAAAqBw/HEicJt_j9TwzUHjh1ZDP2COwAgh62pIgQCEwYBhgL/s1600/Mindhunter.S01E07.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_03.51_%255B2017.11.28_21.16.49%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://4.bp.blogspot.com/-uiP47QVlOSQ/WiR1GmTaGCI/AAAAAAAAqBw/HEicJt_j9TwzUHjh1ZDP2COwAgh62pIgQCEwYBhgL/s400/Mindhunter.S01E07.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_03.51_%255B2017.11.28_21.16.49%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E07 Episode 7</b><br />
Ładnie poprosiłem o powrót wywiadów z mordercami i zostałem wysłuchany. Tym razem nałogowy kłamca z fetyszem butów. Zupełnie się nie dziwię Billowi który ledwo wytrzymuje psychicznie. Kolejne rozmowy go wyczerpują i coraz bardziej odbijają się na jego rodzinie. Jest to też trochę wymówka do problemów w małżeństwie. Cieszy mnie ten przyziemny wątek osobisty. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o Wendy. Kilka minut odcinka zostało zmarnowane na karmienie kota. Trochę to absurdalne nawet jeśli ładne wizualnie. Fajnie za to wypada problem Holdena. Niby rozmowy go nie ruszają, ale zwraca uwagę na rzeczy które wcześniej go nie obchodziły.<br />
<br />
Ogólnie odcinek poczytuje na plus chociaż mam coraz większe wrażenie, że ten serial nigdzie nie zmierza, a meandruje na jeden konkretny temat. W połowie sezonu coś się zaczęło dziać wokół postaci, ale to jest jeszcze trochę do poprawy jeśli ma spełnić wszystkie oczekiwania.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mHyYJ8u2JFQ/WiR1GyhCaUI/AAAAAAAAqBw/HWR2-mcTQqg6NiuAGE3HwpIkfcuyOosHQCEwYBhgL/s1600/Mindhunter.S01E08.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_12.50_%255B2017.11.29_20.26.39%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://1.bp.blogspot.com/-mHyYJ8u2JFQ/WiR1GyhCaUI/AAAAAAAAqBw/HWR2-mcTQqg6NiuAGE3HwpIkfcuyOosHQCEwYBhgL/s400/Mindhunter.S01E08.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_12.50_%255B2017.11.29_20.26.39%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E08 Episode 8</b><br />
Do końca zostały jeszcze dwa odcinki, a mi zwyczajnie w świecie się nie chcę. Jestem znudzony. Podziwiam wykonanie, tworzenie napięcia podczas dialogów i częstym odnoszeniem zachowań psychopatów do codziennych zachowań. Tylko, że brakuje mi tu angażującej fabuły. Ewolucja bohatera to za mało. Tym bardziej rozpisana na 10h. Mam już dość Holdena, dobrze go poznałem i kolejne sceny nie mówią mi o nim wiele nowego. Arogancki, wysoce inteligenty, nie potrafiący radzić sobie w niektórych codziennych sytuacjach. Nic nowego. Doceniam też zmianę otoczenia z więzienia na szkołę i przedstawienie dyrektora mającego fetysz łaskotania dzieci. Działa to pod kątem narracji psychologicznej serialu. Gorzej wypada jako środek mający pobudzić zainteresowanie.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ltYwcWru2do/WiR1HX8JhFI/AAAAAAAAqBw/ttG8AUaWj_wZFNxo0JH_UNOGdXZ4p5BhACEwYBhgL/s1600/Mr.Mercedes.S01E06.720p.WEBRip.x264-eSc.mkv_snapshot_23.57_%255B2017.12.02_13.38.36%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="718" data-original-width="1280" height="223" src="https://4.bp.blogspot.com/-ltYwcWru2do/WiR1HX8JhFI/AAAAAAAAqBw/ttG8AUaWj_wZFNxo0JH_UNOGdXZ4p5BhACEwYBhgL/s400/Mr.Mercedes.S01E06.720p.WEBRip.x264-eSc.mkv_snapshot_23.57_%255B2017.12.02_13.38.36%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mr. Mercedes S01E06 People in the Rain</b><br />
Czas nadrobić kolejny rozpoczęty serial. Nie udało mi się go obejrzeć równo z emisją z powodu sporej liczby dłużyzn i tego że minął się z moimi oczekiwaniami. Dłuższa przerwa pomogła mi w odbiorze. To jest bardzo ciekawy dramat, a nie serial kryminalny z gonieniem zabójcy. Tym razem postawiono na relację w rodzinie. Bill wspominał swoją córkę, a my oglądaliśmy flashbacki. Mocno osobista historia z kłopotliwą córką, która idzie do aresztu by nauczyć się życia i przez to zraża się do ojca. Świetnie zagrane. Mroczniejszą opowieścią było pokazanie zachowania Brodyego. Gdy jego matka próbuje wyjść z nałogu on ją zachęca do powrotu bo wtedy stwarza mniej problemów. Prawdziwy socjopata. Ogólnie całość oglądało się z całkiem sporym zainteresowaniem. Dużo dobrze rozpisanych dialogów i wizualnie skomponowanych scen.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-BrKEfUeMuRA/WiR1IOsmfHI/AAAAAAAAqBU/Hss4bqul3GE40CDahnLz5B6iTM7vZ9_KQCEwYBhgL/s1600/Mr.Mercedes.S01E07.Willow.Lake.720p.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_01.45_%255B2017.12.02_14.30.58%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-BrKEfUeMuRA/WiR1IOsmfHI/AAAAAAAAqBU/Hss4bqul3GE40CDahnLz5B6iTM7vZ9_KQCEwYBhgL/s400/Mr.Mercedes.S01E07.Willow.Lake.720p.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_01.45_%255B2017.12.02_14.30.58%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mr. Mercedes S01E07
Willow Lake</b><br />
Co za świetna końcówka odcinka. Zresztą nie tylko ona. To była bardzo dobra opowieść z mnóstwem chwytających scen. Czy to zwolnienia w sklepie z elektroniką czy nastolatkowie łamiący hasło w laptopie. Jednak prawdziwą perełką było przemówienie na pogrzebie puszczone po śmierci Janey. Wywołało emocję i poruszyło. A tego nie spodziewałem się po tym serialu. Nawet slowmo zostało użyte w nienachalny sposób i spotęgowało grozę wydarzenia. Serial udanie podgrzał atmosferę przed finałem. Brody wykonał swój ruch, jego matka znalazła rekwizyty, a Bill w żałobie będzie bardzo niebezpieczny. Aż chcę się oglądać dalej, czego za bardzo nie mogłem powiedzieć przy poprzednich odcinkach.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-P5SPC637bJs/WiR1IB0Xs6I/AAAAAAAAqBQ/1WU0jC8918sDSD84tDnApKY-YkobekqKgCEwYBhgL/s1600/Mr.Mercedes.S01E08.From.The.Ashes.720p.REPACK.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_37.37_%255B2017.12.03_14.33.49%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-P5SPC637bJs/WiR1IB0Xs6I/AAAAAAAAqBQ/1WU0jC8918sDSD84tDnApKY-YkobekqKgCEwYBhgL/s400/Mr.Mercedes.S01E08.From.The.Ashes.720p.REPACK.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_37.37_%255B2017.12.03_14.33.49%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mr. Mercedes S01E08 From the Ashes</b><br />
Jeśli robiłbym ranking na najbardziej wstrząsające serialowe momenty roku na pewno wybrałbym scenę z tego odcinka Mr. Mercedes. Przypadkowa śmierć Deborah została pokazana w naturalistyczny sposób. Zatrucie, bóle brzucha, wymioty, broczenie krwią i powoli uchodzące życie na oczach własnego syna który nie chcę wezwać pogotowia. Trwało to długo i wywołało piorunujący efekt. Spotęgowany jeszcze przez końcówkę odcinka. Martwa Deborah leży w swoim łóżku, a syn Brady opowiada jej historię z dzieciństwa. Godny następca Normana Beatsa.<br />
<br />
Trochę się zdziwiłem coraz większą rolą Holly w serialu. Myślałem, że to kilkuodcinkowy występ, a szykuje się na długookresowe zastępstwo dla Janey. Nie mam nic przeciwko. Jest sympatyczna i ciekawie wypadają jej relację z Billem czy Jeromem, a i jest całkiem przydatna przy łapaniu Brady'ego. Czuję, że dostanie się do głównej obsady w przyszłym sezonie. Idealnie się wpasuję z swoją chorobę w egzotyczną mieszankę bohaterów Mr. Mercedes.<br />
<br />
Bardzo podoba mi się jak prowadzony jest Bill. Po tragicznych wydarzeniach odwiedza córkę i szuka przebaczenia, wątpi w słuszność śledztwa i oddaje prowadzenie policji. Przy tym to cały czas ta sama postać. Scenarzyści odwalają kawał bardzo dobrej roboty.<br />
<br />
OCENA 5.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-2KJhwPt1gNk/WiR1Iz_ez-I/AAAAAAAAqBw/csQmrMS5PcAC0Ykl3ED06zRl1eBcfpCvwCEwYBhgL/s1600/Mr.Mercedes.S01E09.Ice.Cream.You.Scream.We.All.Scream.720p.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_01.18_%255B2017.12.03_15.45.39%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-2KJhwPt1gNk/WiR1Iz_ez-I/AAAAAAAAqBw/csQmrMS5PcAC0Ykl3ED06zRl1eBcfpCvwCEwYBhgL/s400/Mr.Mercedes.S01E09.Ice.Cream.You.Scream.We.All.Scream.720p.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_01.18_%255B2017.12.03_15.45.39%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mr. Mercedes S01E09 Ice Cream, You Scream, We All Scream</b><br />
Serial utrzymuje swój szczyt formy i nie można się oderwać od lektury, jest tak dobrze. Tożsamość Mercedes Killera została ujawniona, a policja myśli że go dopadła. Świetna scena podczas szturmu na jego dom i oczekiwanie na coś dużego. Ogólnie odcinek był pełen napięcia z gęstą atmosferą. Widać, że zbliżamy się do końca. Podobał mi się też monolog Holly, o jej przeszłości i tym że nie lubi takich ludzi jak Brady. Z chęcią chciałbym się więcej o niej dowiedzieć.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-bnTc5jN40PA/WiR1JL1lMFI/AAAAAAAAqBc/sNWdveg5JMYRZFYI6yCkiD3iMVZzTgSzwCEwYBhgL/s1600/Mr.Mercedes.S01E10.Jibber-Jibber.Chicken.Dinner.720p.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_06.40_%255B2017.12.03_19.45.34%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-bnTc5jN40PA/WiR1JL1lMFI/AAAAAAAAqBc/sNWdveg5JMYRZFYI6yCkiD3iMVZzTgSzwCEwYBhgL/s400/Mr.Mercedes.S01E10.Jibber-Jibber.Chicken.Dinner.720p.DTV.WEB-DL.DD2.0.x264-NTb.mkv_snapshot_06.40_%255B2017.12.03_19.45.34%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mr. Mercedes S01E10 Jibber-Jibber Chicken Dinner</b><br />
Jestem zadowolony, że postanowiłem skończyć Mr. Mercedes. Inaczej pewnie bym nigdy do niego nie wrócił i ominąłby mnie naprawdę dobry serial. Finał jest odpowiednim zwieńczeniem opowieści. Sezon stanowi zamkniętą całość, ale kilka furtek pozostało otwartych. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że z przyjemnością wrócę do produkcji, a może jeszcze po drodze zainteresuje się książkami.<br />
<br />
Mr. Mercedes pod względem prowadzenia napięcia jest serialem wzorowym. Nie musi się dziać wiele by przykuć mnie do ekranu i angażować moje zainteresowanie. Zaczęło się od koszmaru Billa, potem kontynuacja śledztwa i wreszcie konfrontacja z Bradym. Świetnie zrealizowana z mistrzowskim wykorzystaniem slowmo i ścieżki dźwiękowej. Cieszy mnie też, że to Holly i Jerome odegrali znaczące rolę na sam koniec. Mniej jestem zadowolony z braku osobistej konfrontacji między Billem i Bradym. Ot jedyny zgrzyt do którego mogę się poważnie przyczepić.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
OCENA SEZONU 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-dy2XrNpATxo/WiR1JhvlgtI/AAAAAAAAqBg/OLpZvMYvYVIRpNdh_j7gtLNIHunDtoOLACEwYBhgL/s1600/The.Deuce.S01E05.What.Kind.of.Bad.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.58.20_%255B2017.11.29_22.16.22%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-dy2XrNpATxo/WiR1JhvlgtI/AAAAAAAAqBg/OLpZvMYvYVIRpNdh_j7gtLNIHunDtoOLACEwYBhgL/s400/The.Deuce.S01E05.What.Kind.of.Bad.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.58.20_%255B2017.11.29_22.16.22%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E05 What Kind of Bad?</b><br />
Zadziwiające jak dobrze Vincowi układa się życie. Dogaduje się z mafią, skutecznie prowadzi swój bar, daje zatrudnienie rodzinie. Żyję jak król. Czekam na jego upadek i jakoś się na to nie zanosi. W przeciwieństwie do innych bohaterów. Poturbowanych przez los lub ślepych idealistów. Abby sobie nie radzi, nie rozumie ludzi jej otaczających. Wyprzedza swoje czasy. Dostosuje się czy zginie? A może doczeka się aż świat ją dogoni. Tego problemu nie ma Candy. Sztukę adaptacji opanowała do perfekcji. Tylko w przeciwieństwie do Abby nie jest sobą. Udaje w pracy, udaje w związku, zakłada maskę. I szuka. Znowu próbuje dostać się do branży filmowej. Ten odcinek pełny jest takich trafnych spostrzeżeń o ludziach. Bohaterowie mają uczucia, te postacie są żywe i szybko ich los interesuje widza. Tak się robi seriale proszę państwa. Tak się opowiada o świecie.<br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-rbKU9Igth6Q/WiR1KZFocqI/AAAAAAAAqBk/dyfCGyAL0sYiWLHc2N_VNw8VC7-lBmKHQCEwYBhgL/s1600/The.Deuce.S01E06.Why.Me.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_48.59_%255B2017.11.30_00.35.12%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-rbKU9Igth6Q/WiR1KZFocqI/AAAAAAAAqBk/dyfCGyAL0sYiWLHc2N_VNw8VC7-lBmKHQCEwYBhgL/s400/The.Deuce.S01E06.Why.Me.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_48.59_%255B2017.11.30_00.35.12%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E06 Why Me?</b><br />
Dotychczas serial skupiał się na płotkach, ludziach z samego dna hierarchii. Prostytutkach, alfonsach, Vincencie i jego wesołej kompanii. Czasem dawano do zrozumienie czym zajmuje się Rudy. Opowiadano jednak historię zwykłych ludzi. Dzisiaj panowie wprowadzili w życie swój plan. Gdy życie toczyło się normalnie doszło do trzęsienia ziemi gdzie nigdy nic nie będzie takie samo. Miasto żyję i dynamicznie się zmienia. To ono determinuje ludzkie życia, a nie na odwrót. Najciekawsze, że to nie koniec twistów. Usunięcie prostytutek z ulicy to jedno. W zanadrzu są jeszcze wybory na burmistrza i śledztwo dziennikarskie. Zadziwiające ile emocji wzbudza ta historia w porównaniu do ilości czasu jakie jej jest poświęcane.<br />
<br />
Vincent zaczyna kwestionować swoją przydatność co jest absurdalne. Czemu on? Bo jest uczciwy. Nie wiem czemu, może jestem cyniczny ale czekam na jego moralny upadek. Chłop radzi sobie ze wszystkim, a taka passa nie może trwać długo. Widzi to Candy. Ma świetne sceny, ta jej determinacja wyrwania się z prostytucji. Aż dziwne, że ich losy tak rzadko się przecinają.<br />
<br />
OCENA 5.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-WZSp6_qafak/WiR1KwgPvxI/AAAAAAAAqB4/heCnBXvH6b4DOKaEpvr_n01kwmFW_dvIACEwYBhgL/s1600/The.Deuce.S01E07.Au.Reservoir.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.31.31_%255B2017.11.30_20.32.37%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-WZSp6_qafak/WiR1KwgPvxI/AAAAAAAAqB4/heCnBXvH6b4DOKaEpvr_n01kwmFW_dvIACEwYBhgL/s400/The.Deuce.S01E07.Au.Reservoir.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.31.31_%255B2017.11.30_20.32.37%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E07 Au Reservoir</b><br />
Ciężko jest mi odnaleźć jakiś wspólny motyw odcinka. Może "bycie sobą"? Bohaterowie podejmują decyzję w zgodzie z własnym sumieniem, przestają się oszukiwać i pewien sposób są szczęśliwi. Inni zdają sobie sprawę, że nie nadają się do swojego życia i przyszedł czas na zmiany. Tak, to jest dobry motyw przewodni.<br />
<br />
Odcinek po raz kolejny został zdominowany przez bohaterki. Może to i mężczyźni podejmują najważniejsze dedycję i kształtuje przyszłość Deuce, ale to kobiety ogląda się tutaj najciekawiej. Eileen zaczyna się odnajdywać w pornobiznesie, tylko czekać aż będzie stała za kamerą. Jej marzenie powoli się spełnia. Abby jak zwykle zachowuje się buntowniczo i w dość ekscentryczny sposób przedstawia Vincenta swoim rodzicom. Prócz tego po raz kolejny pomaga prostytutce wyrwać się z NY. Interesująco wypada zderzenie dwóch światów w których się obraca i tak na prawdę nie przynależy do żadnego z nich.<br />
<br />
The Deuce jest serialem spokojny. Nastawionym na rozmowy i portretowanie świata. Niewiele tutaj dynamicznych scen czy strzelanin. Jednak jeśli już ktoś sięga po pistolet to działa to na widza elektryzująco. Tym razem był to Leon z baru. Nie wytrzymał psychicznie i ze spokojem zabił Reggiego który znęcał się nad swoją dziewczyną. Świetnie pokazany moment złamania i niemal niezauważony rozwój postaci trzeciego planu.<br />
<br />
Inne:<br />
- Franki został wkręcony na seans gejowskiego porno, biedaczek. <br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-UdnllIkIxI0/WiR1LsJnCPI/AAAAAAAAqBs/vOoVGCDKMTYjz05AYJchVtxlsH9obN_oQCEwYBhgL/s1600/The.Deuce.S01E08.My.Name.Is.Ruby.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.03.02_%255B2017.12.01_00.00.09%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-UdnllIkIxI0/WiR1LsJnCPI/AAAAAAAAqBs/vOoVGCDKMTYjz05AYJchVtxlsH9obN_oQCEwYBhgL/s400/The.Deuce.S01E08.My.Name.Is.Ruby.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.03.02_%255B2017.12.01_00.00.09%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E08 My Name is Ruby</b><br />
Na zakończenie sezonu mogę napisać jedyną właściwą rzecz - jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy serial roku. Skomplikowane postacie tworzące kolorową mieszankę portretowanego z niesamowitą wnikliwością Nowego Jorku. David Simon jest mistrzem. Przy całej swojej wybitności wydaje mi się, że udało mu się też stworzyć bardzo przystępny serial, który powinien trafić do szerszego grona niż jego poprzednie pozycję.<br />
<br />
Koniec sezonu zapowiada zmiany dla Deuce. Koniec z prostytutkami na ulicach i boom na porno. Dziewczyny będą musiały na nowo układać swoje życie, a Pipoli i Frankie z ferajną kombinować na nowe sposoby. W tej zmianie jest też pewna stałość. Dalej trzeba sobie radzić na różne sposoby wymagające naginania prawa, a niektórych rzeczy nie da się naprawić. Korupcja w policji czy wykorzystywanie ludzi będą trwać wiecznie.<br />
<br />
Nie muszę chyba pisać jak wspaniała była Maggie Gyllenhaal reżyserująca swój pierwszy film i tłumacząca ruch kamery. Jak dobrze wypadł James Franco w starciu z brutalnym światem mafii i zemstą na człowieku który pobił jego żonę. Cała obsada spisała się koncertowo, a scenarzyści z każdej sceny wykrzesywali coś nowego i elektryzującego.<br />
<br />
I jeszcze słówko o tytule. Pod koniec odcinka dochodzi do morderstwa Ruby, przed śmiercią przypomina by mówić jej po imieniu. Może jest i prostytutką, ale też człowiekiem. Dla kontrastu jest dehumanizowana przez Vincenta, szanują ją, ale to Deuce, takie rzeczy się zdarzają i bardziej martwi go zniszczony szyld. Kapitalnym pomysłem było jeszcze wplecenie w wątek Ruby Eileen, która jadąc na pokaz Głębokiego gardła krzyczy do niej i nie zostaje usłyszana. Gdyby nie udało się jej wyrwać z ulicznej prostytucji to samo mogło spotkać i ją.<br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
OCENA SEZONU 5.5/6Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-36967665881081861082017-11-29T12:48:00.000+01:002017-11-29T12:48:12.679+01:00Darkwing Duck [NES]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-uFiqjHe_ecM/WhrtDUAHbyI/AAAAAAAAp2A/2LRsQ_5KmsMhfSTAsoMF2h8uO6Wx-qqAwCLcBGAs/s1600/2361637-nes_darkwingduck.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1169" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-uFiqjHe_ecM/WhrtDUAHbyI/AAAAAAAAp2A/2LRsQ_5KmsMhfSTAsoMF2h8uO6Wx-qqAwCLcBGAs/s400/2361637-nes_darkwingduck.jpg" width="291" /></a></div>
Seriale i seriale, wypadałoby napisać o czymś innym. Gram, czytam książki i komiksy więc materiał na notkę jak najbardziej jest. Planowałem nawet krytyczny wpis o fabule Wiedźmina Trzeciego. Zriserczowałem kawałek internetu, zrobiłem kilka notatek... i usunąłem całość. Zamiast tego będą pisał o Darkwing Duck z NESa. Czemu? Ciężko powiedzieć. Po pierwsze, mój mózg chodzi własnymi drogami, nie warto próbować go zrozumieć. Jeszcze się można zarazić czegoś złego. Po drugie, mimo, że nie gram wiele to byłem odrobinę znudzony blockbusterami i ~100h zabijania utopców i innego tałatajstwa. Postanowiłem zrobić sobie przejażdżkę w czasy dzieciństwa, zagrać jeszcze raz na kultowym systemie w platformówką, której nie miałem okazji za dzieciaka dostać w budzie z grami. Szalony pomysł z realizacji, którego chciałbym się podzielić z tobą czytelniku.<br />
<br />
Postać Dzielnego Agenta Kaczora powstała w 1991 roku dla animowanego pasma Disneya i szybko okazała się sukcesem. Kaczy mściciel fascynował dzieci swoją mroczniejszą od DuckTales atmosferą co przełożyło się na komercyjny sukces. Tutaj mógłbym zgrabnie przepisać notkę z wiki. Nie lubię jednak marnotrawstwa czasu więc dla chcących poczytać więcej o tej fascynującej postaci, jej historii i kontekście popkulturowym polecam <a href="https://lekturaobowiazkowa.pl/na-ekranie/seriale/dzielny-agent-kaczor/">blog Lektura Obowiązkowa</a>. A jeśli już klikniecie w link zostańcie tam na dłużej, dużo dobrego materiału. Tylko nie zapominajcie o mnie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-vP952ZL3irI/Whrs_EkqHdI/AAAAAAAAp2Y/JoTSXe5cP2MKd3P5dCMoPQKXltq1EKxBACEwYBhgL/s1600/532056-darkwing_duck_23.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="203" data-original-width="233" height="174" src="https://1.bp.blogspot.com/-vP952ZL3irI/Whrs_EkqHdI/AAAAAAAAp2Y/JoTSXe5cP2MKd3P5dCMoPQKXltq1EKxBACEwYBhgL/s200/532056-darkwing_duck_23.jpg" width="200" /></a><a href="https://1.bp.blogspot.com/-rbzMQBrz9Ak/Whrs-y59JrI/AAAAAAAAp2c/9_j-X1LIAs83crq34aMdnkzrAqEjopMnwCEwYBhgL/s1600/532037-darkwing_duck_7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="203" data-original-width="233" height="174" src="https://1.bp.blogspot.com/-rbzMQBrz9Ak/Whrs-y59JrI/AAAAAAAAp2c/9_j-X1LIAs83crq34aMdnkzrAqEjopMnwCEwYBhgL/s200/532037-darkwing_duck_7.jpg" width="200" /></a></div>
<br />
Nas interesują przede wszystkim gry więc opowiadając o początkach wirtualnego Darkwing Ducka trzeba wspomnieć o devoloperze. Jest nim sam Capcom. Twórca Residentów już za czasów Femicona rozpoczął i spopularyzował marki z którymi jest teraz kojarzony i przyniosły mu wywrotki pieniędzy. Choćby Street Fighter, Bionic Commando, Ghosts 'n Goblins i kultowy Mega Man. Mimo bycia pionierem współczesnego gamedisgina żółto-niebiescy nie gardzili licencjami znanych marek filmowo-telewizyjnych. Gry pogardzane za czasów PS2 gdzie sukcesem było 5/10, obecnie robione na szybko na mobilki z nieodłącznymi mikropłatnościami. Capcom zrobił jednak coś innego. Stworzył dzisiaj już kultowe tytuły na licencji Disneya do których sentymentalni gracze wciąż wracają. DuckTales, TailSpin, Chip 'n Dale Rescue Rangers. Tytuły tak dobre, że dorobiły się całkiem niedawno reedycji na współczesne konsole. Wszystko to dzięki Mega Manowi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Ostatnie zdanie jest na wyrost. Trzeba jeszcze dodać trochę szczęścia przy przejmowaniu licencji, zakulisowych rozmowach, nie zapominać o utalentowanych ludziach zarządzających projektami i przysłowiowemu Hiroshiemu, który rzucił genialnym pomysłem na spotkaniu preprodukcyjnym. Jednak przede wszystkim Megamenowi. Sześć gier w serii to nie byle co, świadczy, że Capcom platformówki ma we krwi. A największym tego beneficjentem jest Darkwing Duck. Czy może jest to jego największym przekleństwem.<br />
<br />
Gra powstała na zmodyfikowanym silniku Mega Mana przez co gameplay obydwu gier jest bardzo zbliżony. Pierw wybór planszy z puli dostępnych, a następnie klasyczne poziomy z dużą ilością skakanie z charakterystyczną bezwładnością i strzelania do wrogów. Z cech różnicujących można wyróżnić możliwość zwisania z platform, zasłanianie się peleryną i broń z trzema dodatkowymi trybami strzelania oraz brak zdobywania umiejętności po pokonanych bossach. W obydwa tytuły gra się bardzo podobnie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-CakTQxqzk9g/WhrtAvLYVlI/AAAAAAAAp2c/HJIhJnCVJEkXKE9N6DuhViOcBDZHF1zDQCEwYBhgL/s1600/532062-darkwing_duck_nes_screenshot3.jpg.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="224" data-original-width="256" height="175" src="https://1.bp.blogspot.com/-CakTQxqzk9g/WhrtAvLYVlI/AAAAAAAAp2c/HJIhJnCVJEkXKE9N6DuhViOcBDZHF1zDQCEwYBhgL/s200/532062-darkwing_duck_nes_screenshot3.jpg.gif" width="200" /></a><a href="https://1.bp.blogspot.com/-4Hs-1xzm3Dg/WhrtGVDkn5I/AAAAAAAAp2Y/HlqgHPEgxAkk1jaQyNd3np0usMQxdpw2wCEwYBhgL/s1600/darkwing-duck-boss-moliarty.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1045" data-original-width="1201" height="173" src="https://1.bp.blogspot.com/-4Hs-1xzm3Dg/WhrtGVDkn5I/AAAAAAAAp2Y/HlqgHPEgxAkk1jaQyNd3np0usMQxdpw2wCEwYBhgL/s200/darkwing-duck-boss-moliarty.png" width="200" /></a></div>
<br />
Jeśli chodzi o wrażenie z gry to ja idę okoniem do znacznego grona i mam mieszane uczucia. Gra jest wymagająca, szczególnie podczas pierwszego podejścia. Uczy cierpliwości i wymaga nauki schematów zachowania przeciwników, których rozmieszczono w jak najbardziej złośliwych miejscach. Tylko po to by wydłuży przechodzenie tytuły. Gracz uczy się na własnych błędach i zgonach z konieczności. Nie znając zachowań przeciwników życie przelatuje między palcami i trzeba zaczynać od nowa. Nauka przez śmierć. To rozczarowuje. Dam tutaj przykład. Na jednej z pierwszych plansz idziesz i nagle wyskakuje ci z podziemi przeszkadzajka. Nie ma czasu na ucieczkę więc skucha. Następnym razem wiesz, że jest tutaj wróg więc bez zbytecznego rushowanie nie staje ci się krzywda. Cała gra jest przepełniona takimi sytuacjami. Do tego walki z niektórymi przeciwnikami są długie i nużące. Niektórzy też oszukują strzelając przez ściany. O ile jest to możliwe lepiej ominąć wroga i iść dalej. Na szczęście każdy z etapów oferuje nowych wrogów do pokonania. Dla przeciwwagi elementy stricte platformowe są bardzo proste. Przeskakiwanie nad przepaściami, latające platformy, chwytanie się wystających elementów. Nie stanowi to wielkiego wyzwania poza jednym krótkim fragmentem gdzie wrzucono przeszkadzające moby.<br />
<br />
Jeśli chodzi o urozmaicenie od klasycznej formuły to nie ma ich wiele. Gasnące światło w kanałach wymagające zapamiętania rozkładu pomieszczenia, wertykalne fragmenty z dużo ilością miejsc do chwytania i kilka ukrytych sekretów do których można się dostać dzięki jednemu z alternatywnych trybów strzelania. I samo strzelanie właśnie. Klasyczne pojedyncze z trzema alternatywnymi trybami gazu usypiającego. Wiadomo, że bohater kreskówki nie zabijałby swoich wrogów, a posługuje się Gas Gunem. Można też dostać się do ukrytych leveli i podkręci tym highscora. Jak tam wejść? Tutaj spotkałem się z jednym z najgłupszych założeń designerskich w historii. Strzelasz ślepo po planszy i szukasz pikseli uruchamiających drzwi do ukrytego etapu. Serio. Żadnych podpowiedzi, nic. Poświęcając grze kilka godzin nigdy na taki etap nie trafiłem, a dowiedziałem się o jego istnieniu z lektury instrukcji i walkthrough na yt.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-uJfmbi4hRlU/WhrtDRzceSI/AAAAAAAAp2k/K_QU2kFs6c0k5ykHFr3_ieUwy-2mIjCNgCEwYBhgL/s1600/Darkwing2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="376" data-original-width="577" height="130" src="https://2.bp.blogspot.com/-uJfmbi4hRlU/WhrtDRzceSI/AAAAAAAAp2k/K_QU2kFs6c0k5ykHFr3_ieUwy-2mIjCNgCEwYBhgL/s200/Darkwing2.jpg" width="200" /></a><a href="https://4.bp.blogspot.com/-8APa5U_02js/WhrtDqdZoYI/AAAAAAAAp2k/gdAKaQXQHes0erEcigHuz9kUUm_sVUChACEwYBhgL/s1600/Darkwing3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="373" data-original-width="577" height="128" src="https://4.bp.blogspot.com/-8APa5U_02js/WhrtDqdZoYI/AAAAAAAAp2k/gdAKaQXQHes0erEcigHuz9kUUm_sVUChACEwYBhgL/s200/Darkwing3.jpg" width="200" /></a></div>
<br />
Każdy etap jest klasycznie zakończony walką z bossem. Zamknięte arena mieszcząca się na jednym ekranie i schematycznie poruszający się szef. Jak przy zwykłych przeciwnikach wymagana jest cierpliwość i powtarzanie wyuczonego do znudzenia wzoru. Na naszej drodze staną takie tuzy jak Liquidator (kaczy T-100), Wolfduck, Megavolt, Moliarty czy Quackjack. Częściowo pochodzą z kreskówki, są też specjalnie wymyśleni dla gry. Większym wyzwaniem jest ostatnie starcie jako jedyne składające się z dwóch faz. Muszę przyznać, że przy kilku pierwszych podejściach do bossów byłem mocno sfrustrowany, ale bardzo szybko można ich rozpracować i nie będą stanowić większego wyzwania. Gra nie jest długa. Można ją ukończyć w ~30 min. Ucząc się jednak
poziomów ten wynik trzeba pomnożyć przez liczbę większą od 5, w zależności od zdolności manualnych i samozaparcia. <br />
<br />
Z spraw technicznych pierw pochwalę grafikę. Jest przejrzysta z czytelnymi sylwetkami wrogów. Zwiedzamy kanały, mroczny las, centrum miasta czy przechadzam się po moście walcząc z klasycznym złym bliźniakiem, jajkami na spadochronach, szczurem z piłką do kosza, zabójczymi roślinkami, żółwiami atakującymi własnymi skorupami, wściekłymi buldogami zaklinowanymi w własnych budach itd. Cały szalony zwierzyniec. Chwali się brak powtarzalności i nieustane zaskakiwanie. Również animacje są całkiem niezłe. Zwłaszcza tytułowego bohatera z powiewającą peleryną podczas skoków. Niestety niektóre rzeczy zostały niedopracowane. Jak mechanika soku w dół, która jest mało intuicyjna czy użyteczność alternatywnych trybów strzelania z których przydaje się jedynie ten pozwalający na dostęp do ukryty lokacji. Kwiatkiem jest też możliwość odbijania pocisków za pomocą własnej peleryny gdzie nie wiadomo który z nich zrobi ci krzywdę, a który można zneutralizować. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-EsIBrtkW4H4/WhrtG0W7-zI/AAAAAAAAp2Y/EPHc3VqUaCAREyphwnIwCESecoIoQ_3aACEwYBhgL/s1600/darkwing-duck-enemy.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1047" data-original-width="1205" height="172" src="https://4.bp.blogspot.com/-EsIBrtkW4H4/WhrtG0W7-zI/AAAAAAAAp2Y/EPHc3VqUaCAREyphwnIwCESecoIoQ_3aACEwYBhgL/s200/darkwing-duck-enemy.png" width="200" /></a><a href="https://4.bp.blogspot.com/-q6ghCAS2xJ4/WhrtD_oJngI/AAAAAAAAp2c/ML7hh00nIXYDU6SKdm35SoK56w6nUp98gCEwYBhgL/s1600/Darkwing_Duck.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="240" data-original-width="256" height="187" src="https://4.bp.blogspot.com/-q6ghCAS2xJ4/WhrtD_oJngI/AAAAAAAAp2c/ML7hh00nIXYDU6SKdm35SoK56w6nUp98gCEwYBhgL/s200/Darkwing_Duck.png" width="200" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Ogólnie mam bardzo mieszane odczucia co do gry. Bardzo szybko weszła mi na ambicję. "Ja nie przejdą?" mruknąłem nosem i na przemian frustrując się i dobrze bawiąc dotrwałem do końca.Trochę nie rozumiem statusu kultowości czy nominacji przez Nintedo Power do najlepszej gry 1992 roku. Jest kilka udanych pomysłów, ale można by było z nich wycisnąć dużo więcej. Za dużo bezpiecznego podejścia do tematu i brak większych eksperymentów. Niewykrzesane też wiele z licencji serialu. Przeniesiono przeciwników, ale zapomniano o humorze. Absurdalny design wrogów to za mało.<br />
<br />
Mimo niewykorzystanego potencjału licencji Darkwing Ducka dam szanse innym Dsneyowym grą od Capcomu. DD powstał u schyłku życia konsoli gdy na rynku od dwóch lat królował SNES. Wydaje się to jedynie łatwym skokiem na kasę. Skutecznym, dającym trochę frajdy i zarobku. Myślę jednak, że wcześniejsze gry dadzą mi więcej przyjemności.<br />
<br />
W następnym odcinku Chip & Dale z Brygady RR.<br />
<br />
Inne w 1992 roku:<br />
- Wolfenstein 3D<br />
- Super Double Dragon<br />
- Super Mario Kart<br />
- Sonic the Hedgehog 2Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-84285838232281195502017-11-27T21:07:00.000+01:002017-11-27T21:07:01.195+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #258 [20.11.2017 - 26.11.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY</b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-jlOCXM1SxDA/WhxvpDKpi3I/AAAAAAAAp20/RfKZH80suvEZiSY16KuCnqPwShN4Sc2tQCLcBGAs/s1600/GLOW.S01E07.Live.Studio.Audience.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_07.40_%255B2017.11.20_19.47.19%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" height="200" src="https://2.bp.blogspot.com/-jlOCXM1SxDA/WhxvpDKpi3I/AAAAAAAAp20/RfKZH80suvEZiSY16KuCnqPwShN4Sc2tQCLcBGAs/s400/GLOW.S01E07.Live.Studio.Audience.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_07.40_%255B2017.11.20_19.47.19%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E07
Live Studio Audience</b><br />
Doczekałem się pierwszego przedstawienia na żywo i wyszło zaskakująco efektownie. Obyło się bez wróżonej przeze mnie spektakularnej klapy. Tzn. nie takiej jakiej się podziewałem. Część walk była całkiem niezła, pod względem technicznym czy realizacyjnym, w to wszystko wpleciono też odrobinę dramatu. Machu Piccu stchórzyła przed wejściem na ring, a Liberty Bell niespodziewanie na widowni zobaczyła własnego męża. Wzorowe pisanie komedii. Zwroty akcji i osobista stawka dla bohaterek z słodko-gorzkim wydźwiękiem.<br />
<br />
Inne:<br />
- no dajcie wreszcie jakąś rozmowę Justine z Samem, nie wiem czemu, ale nie mogę się tego doczekać.<br />
- montaż treningu Ruth i Betty z braćmi Carmen był świetny. Może trochę za szybko im wyszła nauka, ale co się pośmiałem to moje.<br />
- sam zapowiadający kolejne pojedynki i She-Wolf grająca na keyboardzie, absurdalny pomysł idealnie współgrający z kiczowata stylistyką wrestlingu.<br />
- rasistowska satyra na Amerykę w pojedynku czarnych dziewczyn i tych przebranych za KKK czy USA vs. ZSRR to proste tropy trafiające do widza. A ja się śmieje z przerysowania i wyczucia scenarzystów.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-vQEAyxiE1Rc/WhxvpP4p87I/AAAAAAAAp2w/qcxQOVr2ctcTjS79dnzIya69dP2SkH3pACLcBGAs/s1600/GLOW.S01E08.Maybe.It%2527s.All.The.Disco.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_29.51_%255B2017.11.21_22.13.02%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" height="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-vQEAyxiE1Rc/WhxvpP4p87I/AAAAAAAAp2w/qcxQOVr2ctcTjS79dnzIya69dP2SkH3pACLcBGAs/s400/GLOW.S01E08.Maybe.It%2527s.All.The.Disco.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_29.51_%255B2017.11.21_22.13.02%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E08 Maybe It's All the Disco</b><br />
Takiego odcinku zupełnie się nie spodziewałem. To był bardzo kameralny dramat Ruth. Odkryła, że jest w ciąży, ukrywała to przed wszystkimi i ostatecznie poprosiła Sama o towarzystwo podczas wizyty w klinice aborcyjnej. To bardzo smutna historia o samotności mimo przebywania w otoczeniu tylko wesołych dziewczyn. Sporo było tutaj celowego dysonansu. Obok historii Ruth była celebracja urodzin Shelii. Wyprawa na wrotki i trochę żartów. Zadziwiające, ale to zadziałało.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-zENGz9xoArE/WhxvpZ2IN0I/AAAAAAAAp24/9fWEbGoRwD4dLO5StsgCw-tRi2eNfcXAgCLcBGAs/s1600/GLOW.S01E09.The.Liberal.Chokehold.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_04.49_%255B2017.11.22_21.23.33%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" height="200" src="https://4.bp.blogspot.com/-zENGz9xoArE/WhxvpZ2IN0I/AAAAAAAAp24/9fWEbGoRwD4dLO5StsgCw-tRi2eNfcXAgCLcBGAs/s400/GLOW.S01E09.The.Liberal.Chokehold.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_04.49_%255B2017.11.22_21.23.33%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E09 The Liberal Chokehold</b><br />
Odcinek przed końcem sezonu, a ja się odrobinę wynudziłem. Problemy finansowe, które nie wpłynęły zbytnio na realizacje programu zostały wciśnięte na siłę i nie wyszło z tego nic interesującego. Nawet zatknięcie się dwóch światów, wyzwolonych wrestlerek i konserwatywnych republikanek było takie sobie. Pointa przemowy Ruth o odnajdywaniu własnej tożsamości podczas przygotowań do występów też wydaje mi się dosyć miałka. Pośmiałem się trochę oglądając Sama gdy usłyszał o Powrocie do przyszłości i trochę zaszokowałem poznając twist o prawdziwej tożsamości Justine, to jego córka. I sam nie wiem czy mi się to podoba. Ogólnie odcinek mnie mocno rozczarował.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-NWcqShe5wr4/WhxvqGGQ4bI/AAAAAAAAp28/MHdVqRbKmxIQsP1pgMXiMNkyqEfWNRGlgCLcBGAs/s1600/GLOW.S01E10.Moneys.In.The.Chase.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_32.31_%255B2017.11.23_23.23.01%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" height="200" src="https://2.bp.blogspot.com/-NWcqShe5wr4/WhxvqGGQ4bI/AAAAAAAAp28/MHdVqRbKmxIQsP1pgMXiMNkyqEfWNRGlgCLcBGAs/s400/GLOW.S01E10.Moneys.In.The.Chase.720p.WEBRip.2CH.x265.HEVC-PSA.mkv_snapshot_32.31_%255B2017.11.23_23.23.01%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E10 Money's in the Chase</b><br />
Zgodnie z oczekiwaniami sezon został zwieńczony galą wrestlerską. Wyszło przednio z kilku powodów. Pierwszy to ten oczywisty, można było w końcu pokibicować dziewczyną gdy stawiały pierwsze kroki w telewizji. Ruth godnie zastąpiła Sama z swoją organizacją i niespożytym entuzjazmem. Natomiast na ringu było wspaniale. Efektownie, i ten finał z zwrotami akcji. Pierwszorzędna telenowela.<br />
<br />
Serial nie byłby sobą gdyby poważniejsze wątki nie odgrywały istotnej roli. Zapijaczony Sam nie umiejący zareagować na wieść o dziecku to wbrew moim obawą jednak ciekawy sposób na rozwinięcie fabuły. Nieźle też wypadł wątek emancypacji i kłótnia Debbie z mężem. Mężowie nigdy nie doceniają pracy swoich żon, a gdy te biorą sprawy w swoje ręce są lekceważone. Podobało mi się też oglądanie widowni którą tak łatwo manipulować najprostszymi bodźcami. To celny komentarz do świata.<br />
<br />
Odcinek nawet skończył się niezłym cliffhangerem. I to podwójnym. W swoim show Sam pozwolił wygrać Królowej zasiłków by podbić oglądalność. Któż by nie chciał potem kibicować ucieleśnieniu Ameryki i jej długiej drodze do sławy. Natomiast GLOW zawisło na klifie gdy dziewczyny miały oglądać swój debiut. Jak wyszło? Jak zareaguje publiczność? Czy się sprzeda? Mnie na pewno zatrzymają.<br />
<br />
Inne:<br />
- kibicowanie Carmen i skandowanie jej pseudonimu przez całą publiczność było super.<br />
- Justin żartująca z Sama i pytająca go czy ma na nią jeszcze ochotę była najśmieszniejszym momentem odcinka. Absurdalne, jego reakcja i jej uśmiech.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
OCENA SEZONU 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2CTOjZSlQh4/WhxvqTcgrDI/AAAAAAAAp3A/12rpr3SfbX4UOq1lgFCiZYarSfLD9xhUwCLcBGAs/s1600/Marvels.The.Punisher.S01E01.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_07.34_%255B2017.11.24_21.23.01%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-2CTOjZSlQh4/WhxvqTcgrDI/AAAAAAAAp3A/12rpr3SfbX4UOq1lgFCiZYarSfLD9xhUwCLcBGAs/s400/Marvels.The.Punisher.S01E01.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_07.34_%255B2017.11.24_21.23.01%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's The Punisher S01E01 3 AM</b><br />
Przed premierą pojawiło się dużo mieszanych recenzji. Z tych negatywnych najgłośniejsze mówiły, że nic nowego, że nudne, niepotrzebne i brutalne. Ja oczywiście nastawiałem się pozytywnie dlatego z delikatną niepewnością podchodziłem do Ukaratora. Niepotrzebnie. To był bardzo solidny pilot i jeśli wszystko pójdzie tak jak powinno to Punishera będzie można postawić obok Luka Cage'a i Jessicy Jones pod względem sensu narracyjnego. Pod kolejnym serialem superhero kryje się dramat jednostki. Żołnierza z PTSD ciągle przeżywającego śmierć bliskich. Po dokonaniu zemsty żyję bez celu. Próbuje pracą i książkami wypełnić sobie czas. Bez przyszłości i przeszłością o której chcę zapomnieć. Serial dużo miejsca poświęca samotności Franka i daje wczuć się w jego położenie. Szybko można z nim sympatyzować. Przynajmniej do jego pierwszej eksplozji brutalności. Niby ratuje chłopaka, który popadł w kłopoty, ale nie można wytłumaczyć jego zabójstw. Jakby coś przekręciło mu się w mózgu. Tyle wstrzymywał swoją agresję i teraz znalazła swoje ujście. I to jest ciekawe. Jeśli serial nie skupi się na akcji (a pilot sugeruje, że nie) to może wyjść z tego niezły dramat psychologiczny.<br />
<br />
Pierwszy odcinek w dużej mierze skupiony był na Franku. Nie było tutaj kreowania antagonisty, a jedynie ostatnia scena delikatnie zasugerowała czego można się spodziewać dalej. Również budowanie świata było delikatnie. Prócz Franka poznajemy wystarczająco dobrze jedynie agentkę Bezpieczeństwa Wewnętrznego Dinah Madani. I tutaj trochę się boję, że jej relacja z Frankem pójdzie śladami tej Misty z Lukem. Mimo to ich powiązanie jest ciekawe - ona prowadzi swoje prywatne śledztwo związane z szmuglowaniem heroiny z Afganistanu do Stanów. Czyli nawiązanie do Daredevil S02.<br />
<br />
Jak to w netflixowych serialach Marvela każdy z nich ma jakiś techniczny wyróżnik. Czy to paletę barwną czy podkład muzyczny. The Punisher stawia na metalowy podkład, który idealnie pasuje do scen akcji, czy paradoksalnie to pokazanie wspomnień Franka. Oby tak dalej. Trzymam też kciuki za eksperymenty podczas scen akcji. Daredevil pokazał, że można tutaj zrobić wiele dobrego.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-CoCLqUVpB3U/WhxvqqDr0UI/AAAAAAAAp3E/pnsqy39sTRAOxjgeKKOcXxKGnnoT7vITQCLcBGAs/s1600/Marvels.The.Punisher.S01E02.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_27.27_%255B2017.11.27_20.41.48%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-CoCLqUVpB3U/WhxvqqDr0UI/AAAAAAAAp3E/pnsqy39sTRAOxjgeKKOcXxKGnnoT7vITQCLcBGAs/s400/Marvels.The.Punisher.S01E02.720p.WEB-DL.x265-HETeam.mkv_snapshot_27.27_%255B2017.11.27_20.41.48%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Marvel's The Punisher S01E02 Two Dead Men</b><br />
Jedna scena akcji w serialu o Punisherze to teoretycznie mało. Teoretycznie bo wcale nie przeszkadzało. To był bardzo dobry thriller konspiracyjny. Powolne odkrywanie kolejnych elementów układanki, zwroty akcji i napięcie wynikające z przebywanie dwóch osób w jednym pomieszczeniu. Nie obyło się bez dłużyzn, można by skrócić nawet o 10 minut i odcinek wiele by nie stracił. Na razie cieszy mnie powrót Karen. Zawsze fajnie jest zobaczyć nową twarz. Dalej nieźle wypada Madani i muszę przyznać, że czekam na kolejne sceny z jej udziałem. Szkoda trochę, że ograniczone pokazywanie traumy Franka. Co jednak może wynikać z pewnego ukierunkowania jego działań. Znowu ma cel w życiu, troski schodzą na drugi plan.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-64pgFj3T_KQ/WhxvsNwqAdI/AAAAAAAAp3U/r1jYN6RbQPwLSWH2iUwjF0uEEqAYOQyTACLcBGAs/s1600/Mindhunter_1x02_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-64pgFj3T_KQ/WhxvsNwqAdI/AAAAAAAAp3U/r1jYN6RbQPwLSWH2iUwjF0uEEqAYOQyTACLcBGAs/s400/Mindhunter_1x02_02.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E02 Episode 2</b><br />
Mam odrobinę wyrzutów sumienia z powodu mojej fascynacji tym serialem. Rozmowa o brutalnych morderstwa, szczegóły dewiacji, a ja słucham tego z uwagę nie zauważając kiedy minęła godzina. Bo właśnie w główniej mierze to była godzina dialogów Holdena z Edem Kemperem. Próba zajrzenia w psychikę mordercy, zrozumienia niezrozumiałego. Może to się wydaje niewłaściwe, ale trzeba to zrobić. Jam mówi Bill zrozumieć by ich łapać. To jest wejście w świątynie ciemności. Bill się długo prze tym bronił, ale dał się namówić parterowi. Natomiast Holden jest tym zafascynowany. Nie może się doczekać kolejnych rozmów, a jego dotychczasowe doświadczenia wpływają na życie osobiste. To jest straszne. I prosi się o włączenie następnego odcinka.<br />
<br />
Inne:<br />
- montaż pokazujący mijający czas i rutynowe podróże po Ameryce był bardzo elegancki. Klasyczny Fincher.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-SDSHTbFj4wc/Whxvsv7SPxI/AAAAAAAAp3c/6bxljx05SDEqcqJtY0CF2Yn7QssHmYc6gCLcBGAs/s1600/Mindhunter_1x03_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-SDSHTbFj4wc/Whxvsv7SPxI/AAAAAAAAp3c/6bxljx05SDEqcqJtY0CF2Yn7QssHmYc6gCLcBGAs/s400/Mindhunter_1x03_02.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E03 Episode 3</b><br />
Trzeci odcinek przyniósł wreszcie debiut Anny Torv. Uwielbiam ją po Fringe i od tego czasu śledzę jej karierę. Nie udało się z Open od HBO, ale przyszedł Netflix i poratował. Jej postać została zaledwie przedstawiona, ale już wywarła niemały wpływ na Holdena i jego badania. Otworzyła mu umysł na nowe kierunki przez co jestem ciekaw ich współpracy. Tak jak jego nią zauroczenia. Wpasowuje się to w motyw dewiacji i może opowiedzieć o kompleksie Forda. Bo to nie tylko serial o dewiacjach morderców. Snuje ciekawe paralele do zwykłych ludzi i opowiada o tym co ich ukształtowało. Nie tylko na mordercach matki wywarły determinujący wpływ.<br />
<br />
Ten odcinek przyniósł też pierwszy sukces i schwytanie pierwszego zbrodniarza. Dewiant mordujący psy i bijący staruszki. Może i nie brzmi jakoś strasznie to rozmowa z nim prowadząca do demaskacji była fenomenalna. Tak jak ta z Kemperem. Ten serial mógłby się składać jedynie z samych rozmów i nie miałbym nic przeciwko. Dobra, jednak bym miał. Niech trochę zejdą w końcu z Holdena. Jego postać jest przytłaczająca i z chęcią zobaczyłbym odcinek z perspektywy Tencha.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-kfAP5JzVLoM/WhxvrBS97WI/AAAAAAAAp3I/mRpQVBzIv2YjV6_Nr-KJgn2ys9CDVRPHQCLcBGAs/s1600/Mindhunter.S01E04.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_51.11_%255B2017.11.22_21.27.45%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://2.bp.blogspot.com/-kfAP5JzVLoM/WhxvrBS97WI/AAAAAAAAp3I/mRpQVBzIv2YjV6_Nr-KJgn2ys9CDVRPHQCLcBGAs/s400/Mindhunter.S01E04.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_51.11_%255B2017.11.22_21.27.45%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E04 Episode 4</b><br />
Nie chcę za wcześnie wyciągać wniosków, ale Mindhunter zaskakująco wpadł na tory procedural. Co odcinek nowe śledztwo i kolejne rozmowy z skazańcami. Wciąż otoczone niesamowitą atmosferą, ale do pewnego stopnia powtarzalne. To trochę rozczarowuje. Z nowych rzeczy pokazano trochę osobistego życia Billa. Problemy z dzieckiem i ogólnie jego nastawienie do całego bagna w jakie dobrowolnie wdepnęli. Cieszy mnie też w pełni uformowanie zespołu który współpracuje nad zrozumieniem seryjnych morderców. Tylko mogłoby tu być więcej mięska fabularnego.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-cBmwy3SIKd0/WhxvrGE1leI/AAAAAAAAp3M/KhOVi9iv_048dyJjaPOMR0v-cQJtLIqZwCLcBGAs/s1600/Mindhunter.S01E05.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_11.29_%255B2017.11.24_21.00.08%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://4.bp.blogspot.com/-cBmwy3SIKd0/WhxvrGE1leI/AAAAAAAAp3M/KhOVi9iv_048dyJjaPOMR0v-cQJtLIqZwCLcBGAs/s400/Mindhunter.S01E05.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_11.29_%255B2017.11.24_21.00.08%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E05 Episode 5</b><br />
To dopiero piąty odcinek, a mi ciężko napisać coś nowego o serialu. Może i nie najlepiej z moją kreatywnością, ale w swojej aroganci zrzucę to na serial. Dalej ogląda się to świetnie, wizualnie przypomina film, a długie rozmowy o zbrodniach wciągają jak Tony Montana kokę. Tylko to wszystko już było. Ten odcinek w całości jest poświęcony śledztwu z poprzedniego. Nudy ani trochę nie czułem, rozczarowanie zauważyłem po seansie i wynika z małej ilości treści. Nawet nie udało się rozwiązać zagadki co tym bardziej nastawia negatywnie. I mam przeczucie, że agenci zdziwią się na wieść o mordercy. Ciekawą rzeczą było tworzenie paralel między problemami seksualnością Forda, a jego podejrzanego. Tylko znowu, serial jakoś specjalnie nie zagłębia się w psychologią postaci, a raczej intryguję niedomówieniami.<br />
<br />
OCENA 4.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-qY-8EHgMQeU/Whxvrgh4m-I/AAAAAAAAp3Q/Y7sNIuJJVwwXoy65W-SgMyJ-WH8EhILqwCLcBGAs/s1600/Mindhunter.S01E06.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_07.57_%255B2017.11.27_20.30.36%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="580" data-original-width="1280" height="181" src="https://3.bp.blogspot.com/-qY-8EHgMQeU/Whxvrgh4m-I/AAAAAAAAp3Q/Y7sNIuJJVwwXoy65W-SgMyJ-WH8EhILqwCLcBGAs/s400/Mindhunter.S01E06.720p.WEBRip.x265-HETeam.mkv_snapshot_07.57_%255B2017.11.27_20.30.36%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E06 Episode 6</b><br />
Wreszcie, po pięciu odcinkach serial przestał skupiać się na Fordzie i zaczął przypominać serial z grupową obsadą, a nie postacią prowadzącą. Nie było tego dużo, Wendy dostała kilka scen, ale jakże potrzebnych. Oferta pracy w FBI, przejmowanie dowodzenia w zespole i pokazanie życia osobistego. Postać dzięki temu zrobiła się ciekawsza. Dobrym pomysłem była też kolacja u Billa. Holden w obcym środowisku, a Tench w swoim naturalnym. Kolejny raz pochylono się nad ojcostwem Billa i tworzono paralele do ojców morderców. Znowu, nie było tego dużo, ale sprawia, że postacie są bardziej ludzkie.<br />
<br />
Niestety rozczarował trochę wątek morderstwa. Świetne wywiady i rozmowy z mordercą i dogadywanie się z prokuratorem. Tyle. Czułem pewien niedosyt. Zabrakło też mocnego twistu. Chciałbym żeby wrócono do wywiadów w więzieniu albo zaserwowano mocną zagadkę kryminalną.<br />
<br />
Inne:<br />
- odcinek miał tylko 36 minut. Nie mam nic przeciwko. Lepiej treść skondensować niż rozciągnąć.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-B91PdG9YYKI/WhxvsoyWFdI/AAAAAAAAp3Y/GvZTQRI2R8Ut_3iFkYDfot3XtX2uAFvhwCLcBGAs/s1600/Sleepy.Hollow.S02E12.HDTV.x264-ASAP.mp4_snapshot_26.55_%255B2017.11.26_11.11.37%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="720" height="223" src="https://1.bp.blogspot.com/-B91PdG9YYKI/WhxvsoyWFdI/AAAAAAAAp3Y/GvZTQRI2R8Ut_3iFkYDfot3XtX2uAFvhwCLcBGAs/s400/Sleepy.Hollow.S02E12.HDTV.x264-ASAP.mp4_snapshot_26.55_%255B2017.11.26_11.11.37%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Sleepy Hollow S02E12 Paradise Lost</b><br />
Powrót do Sleepy Hollow utwierdził mnie w decyzji o porzuceniu serialu. I pomyśleć, że ucieszyłem się z tego losowania. Lubiłem ten serial. Miał świetnie rozpisane relacje między bohaterami i potrafił przełożyć język campu na supernaturalną walkę z demonami. Ta magia raptownie uleciała i ostatnie obejrzane przeze mnie odcinki były niczym starcie z wymagającym przeciwnikiem. Nie potrafiły też angażować. Tak bardzo, że zupełnie nie pamiętałem co się ostatnio stało. Wróciłem do swoich notatek, a tam czarno na białym że pokonano Molocha. Ok, niech będzie. To dużo świadczy o poziomie zamykanie tej jakże ważnej historii.<br />
<br />
Jaki więc był powrót? Bardzo słaby. Mało humoru, szczątkowa fabuła i sztuczne konflikty między postaciami. Oglądało się to bardzo ciężko, a wprowadzony antagonista jest nudny. Anioł chcący zniszczyć ziemie i stworzyć coś na podobieństwo nowego raju? Meh. Do tego nie czuć by był do tego zdolny. Momentami jego przerysowanie było zabawne, ale tylko momentami. Trochę ciesze się z powodu ponownego spotkania z Cranem, Abby i Jenny. To są bardzo fajne postacie i czasem potrafią zabłysnąć na ekranie. Szkoda, że scenarzyści nie robią z nimi nic ciekawego. I to jest największy grzech tego odcinka.<br />
<br />
OCENA 2.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-s4Lu2608K1Y/Whxvu9Ne9vI/AAAAAAAAp3o/aw2L6OMw3lA0oz9e7cyBJqBdZnHS-dx1wCLcBGAs/s1600/the.deuce.s01e02.repack.1080p.web.h264-strife.mkv_snapshot_40.14_%255B2017.11.19_23.12.12%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-s4Lu2608K1Y/Whxvu9Ne9vI/AAAAAAAAp3o/aw2L6OMw3lA0oz9e7cyBJqBdZnHS-dx1wCLcBGAs/s400/the.deuce.s01e02.repack.1080p.web.h264-strife.mkv_snapshot_40.14_%255B2017.11.19_23.12.12%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E02
Show and Prove</b><br />
Gdy już poznaliśmy bohaterów można zacząć pokazywać ich codzienne życie. David Simon jest tego mistrzem. Snuje swoją opowieść o ludziach, opisuje ich z reporterską precyzją, a jego słowa i wizja reżysera mówią coś o ludzkości i miastach. Nie jest to laurka. Bynajmniej. Świat jest okropny. Oparty na niespełnionych marzeniach i ludziach którzy wpadli w tryby systemu. Niektórzy próbuje znaleźć własną drogę. Vincent kombinuje, dogaduje się z mafią i dostaje własny bar do prowadzenie. Candy zaczyna przypadkiem prace przy filmach i wpada na jakiś pomysł. I ja tu widzę kolejnych marzycieli. Widzą szansę, a miasto podetnie im nogi. To samo spotka też Abby. Rzuciła studnia, podąża własną ścieżką tylko czy wie co chcę robić? Na razie jest to w dużej mierze serial o marzeniach i mi się to podoba.<br />
<br />
Jeśli ktoś nie lubi stylu Simona nie ma tutaj czego szukać. Obyczajowe scenki z precyzją chirurga zgłębiają bohaterów i snują ich skomplikowane charaktery. Trudne relację prostytutek z alfonsami. Od rozmowy do wybuchów brutalności. Kto by się też spodziewał jednej z pań w bibliotece? Kolejna szukająca czegoś innego. Każda scena jest tutaj ważna i mówi coś nowego. Ja jestem zachwycony. <br />
<br />
Inne:<br />
- rozmowa Jamesa Franco z Jamesa Frano świetna. Ogólnie Frano jest w tym wybitny, widzę dla niego jakąś nominację. Duże nazwisko i HBO to przepis na sukces. Trame i The Wire zajmowały raczej niszę, teraz dzięki gwiazdorskiej obsadzie powinno być głośno.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Hv8Gb0Zs7HU/Whxvtj5wXMI/AAAAAAAAp3g/ZLnJuAGKWKM_gAB41bhwDjQyOPysytGVwCLcBGAs/s1600/The.Deuce.S01E03.The.Principle.Is.All.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_58.08_%255B2017.11.24_22.55.20%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-Hv8Gb0Zs7HU/Whxvtj5wXMI/AAAAAAAAp3g/ZLnJuAGKWKM_gAB41bhwDjQyOPysytGVwCLcBGAs/s400/The.Deuce.S01E03.The.Principle.Is.All.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_58.08_%255B2017.11.24_22.55.20%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E03 The Principle is All</b><br />
Kolejny odcinek kolejna porcja zachwytów. Znowu, żadnych zwrotów akcji i szokujących scen. Życie toczy się dalej, rzeczy się dzieją, ludzie marzą, a ja nie mogę oderwać wzroku. Kibicuje kobietą w odnalezieniu swojego powołania. Candy próbuje skończyć z prostytucją i zacząć biznes w branży filmowej. Zna się na rzeczy, wie że pieniądz rządzi światem, ale po rozmowie z matką widać, że ma dziecięce marzenia. Podobnie jest z Abby. Szuka swojego miejsca. Szuka pracy, nic jej nie pasuje i ostatecznie ląduje w barze Frankiego w pogardzanej przez nią pracy. Na papierze nie wygląda to szczególnie ekscytująco, ale ogląda się wspaniale.<br />
<br />
Vincent po kilku kłopotach z pompą otworzył swój bar. Było efektownie, widać że ma smykałkę. Tylko wiedząc o czym to serial to wiadomo jak skończy się ten biznes. Jest zaplątany w stosunki z mafią włoską, irlandzką i właścicielami maszyn. Kreci się obok niego mnóstwo alfonsów i policjantów. Wybuchowa mieszanka, która nie skończy się dobrze. Tylko keidy się zacznie? Obstawiam początek przyszłego odcinka i liczenie wpływów.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Y-vcbUbYk70/WhxvuWExexI/AAAAAAAAp3k/9mYUjyn4h8QMIlknUcrUcjVxCE4na5DYgCLcBGAs/s1600/The.Deuce.S01E04.I.See.Money.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.01.18_%255B2017.11.26_20.55.27%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-Y-vcbUbYk70/WhxvuWExexI/AAAAAAAAp3k/9mYUjyn4h8QMIlknUcrUcjVxCE4na5DYgCLcBGAs/s400/The.Deuce.S01E04.I.See.Money.1080p.AMZN.WEB-DL.DDP5.1.H.264-NTb.mkv_snapshot_00.01.18_%255B2017.11.26_20.55.27%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E04 I See Money</b><br />
Strasznie podoba mi się jak tutaj wszystko jest powiązana. Akcja dzieje się na małym wycinku Nowego Jorku przez co wszyscy przebywają w tych samych miejscach. Nie muszą się znać czy wymieniać dialogów, wystarczy że zajmują tą samą przestrzeń przez co ogląda się to tak wspaniale. Zwłaszcza jak dwa światy kolidują między sobą np. wtedy gdy Abbie próbuje pomóc Darlene. Niezrozumienie świata i idealizm zmierzą się z twardą rzeczywistością.<br />
<br />
Otwarcie baru Vincenta jednak okazało się sukcesem. Tak bardzo, że mimo drobnych kłopotów mafia zaczyna mu ufać. Co tam łapówki dla policji, niespodziewane bójki i krnąbrni robotnicy, przed Vincentem pojawia się nowa możliwość. Ciężko mi nie kibicować chociaż wiem, że prędzej czy później wpadnie w kłopoty.<br />
<br />
<span class="itemprop" itemprop="name">Maggie Gyllenhaal była w tym odcinku wspaniała. Zwłaszcza w tych scenach gdzie sama stała przed kamerą. W domu próbując zdecydować co robić z swoim życiem czy gdy podczas seksu oralnego jej klient dostał zawału. Świetnie zagrała też randkę gdy jej postać udawała kogoś kim nie jest. </span><br />
<br />
<span class="itemprop" itemprop="name">Inne:</span><br />
<span class="itemprop" itemprop="name">- pierwsza scena piękna wizualnie. Zaczynając od zbliżenia na twarz Candy i przechodząc stopniowo do szerokiego planu. Szacunek za stronę wizualną. </span><br />
<br />
<span class="itemprop" itemprop="name">OCENA 5/6 </span> Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-29045358847873445892017-11-19T19:27:00.000+01:002017-11-19T19:27:14.928+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #257 [13.11.2017 - 19.11.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY</b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-M9cHZ6I7IN8/WhHMJv7mF6I/AAAAAAAApyw/JhD9iu7EbhAlmhWvo4WJs1fXJpT_IvmNACLcBGAs/s1600/GLOW_1_05_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-M9cHZ6I7IN8/WhHMJv7mF6I/AAAAAAAApyw/JhD9iu7EbhAlmhWvo4WJs1fXJpT_IvmNACLcBGAs/s400/GLOW_1_05_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E05 Debbie Does Something</b><br />
Nie dość, że najzabawniejszy odcinek to jeszcze pokazali całkiem efektowne przedstawienie wrestlingowe. Wciągnąłem się, pośmiałem i lepiej poznałem niektóre bohaterki. Ruth wreszcie odnalazła swoje powołanie i będzie radzieckim stereotypem. To pasuje, zwłaszcza, ze Debbie to ucieleśnienie Ameryki. Konflikt osobisty i światopoglądowy z wrestlingiem w tle. Kupuje! I cieszy mnie większa ilość scen między tą dwójką. Na przyjaźń nie liczę, ale na ciekawe relację jak najbardziej.<br />
<br />
Inne:<br />
- Ruth dała czadu na imprezie sponsorowanej gdy pierwszy raz wcieliła się w swoją bohaterkę. I ten zachwyt Sama.<br />
- Debbie wreszcie zrozumiała czym jest wrestling. To telenowele gdzie się biją. I jak się zajarała!<br />
- świetne pojedyncze scenki z innymi dziewczynami. Od kupowania pizzy i nieumiejętną próbę podrywu po głupie telefony do koleżanek.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-hVjCuac9BcE/WhHMOc-xaSI/AAAAAAAApy4/TeZmhrrIN2QC7MuJHZyB8CLqisfSYsnDQCLcBGAs/s1600/GLOW_1_06_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-hVjCuac9BcE/WhHMOc-xaSI/AAAAAAAApy4/TeZmhrrIN2QC7MuJHZyB8CLqisfSYsnDQCLcBGAs/s400/GLOW_1_06_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E06 This Is One of Those Moments</b><br />
Czasem sam nie wiem czy lubię te bohaterki czy nie. Ale to chyba dobrze, pokazuje jak bardzo złożone to postacie. Chwiejne nastroje Ruth i jej niezdecydowanie mnie denerwują przy czym jest zabawna jako złoczyńca i kibicuje jej w karierze. Debbie gwiazdorzy i czasami jest nie do zniesienia przy czym można ją zrozumieć po tym jak jej życie wywróciło się do góry nogami. Justin, Melrose, Cheryll, wszystkie mają jakieś wady, ale i mnóstwo zalet. I dlatego są tak fascynujące na ekranie.<br />
<br />
Sam odcinek miał kilka niezłych scen, szczególnie tych na sali treningowej. Uwielbiam jak dziewczyny są w dużej grupie, ćwiczą i rozmawiają. Widać też, że nauka nie idzie na marne i zbliża się ich pierwszy publiczny występ, którego jestem bardzo ciekaw. To może być wielki niewypał. Chociaż kto wie, oglądanie ich na ringu jest na razie absurdalne, ale nie bez przyczyny GLOW odniosło sukces w latach '80.<br />
<br />
OCENA 4.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-VAyqhLtaND4/WhHMIr2CRmI/AAAAAAAApys/w47VyRegJ8QiY21ZRNO3svWWjSfrzmqnQCLcBGAs/s1600/Mindhunter_1x01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-VAyqhLtaND4/WhHMIr2CRmI/AAAAAAAApys/w47VyRegJ8QiY21ZRNO3svWWjSfrzmqnQCLcBGAs/s400/Mindhunter_1x01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Mindhunter S01E01 Episode 1</b><br />
Stranger Things nadrobiono więc można się zabrać za kolejny Netflixowy serial. I czy na prawdę muszę zaczynać od tego jak jest dobrze? Przecież to wiadomo od kiedy David Fincher był łączony z projektem. Do tego początki behawiorystyki kryminalnej i seryjni mordercy. Przecież to samograj. W przeważającej mierze jest to odcinek o rozmawianiu. O mordercach, o nowych sposobach nauki, o tym, że świat jest be i nikt go nie rozumie. Ogląda się to lepiej niż niejeden film akcji, ani chwili na nudę. Bohaterowie są wyraziści, mają wady i zalety, szybko można ich poznać by potem zagłębiać się w nim coraz bardziej. Do tego serial jest piękny. Wiadomo, Fincher. Niesamowite kadrowanie i dbałość o detale to jego znaki firmowe. Jaka szkoda, że Netflix nie posiada przycisku odpowiedzialnego za robienie screenów.<br />
<br />
OCENA 5.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Y1s2PiwLip0/WhHMKJHZNyI/AAAAAAAApy0/KZTHDZ4Q9NMPNgGIpF8w-JbqAj8uq0jnQCLcBGAs/s1600/Revolution.2012.S01E12.HDTV.x264-LOL.mp4_snapshot_15.24_%255B2017.11.18_17.17.53%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="720" height="223" src="https://2.bp.blogspot.com/-Y1s2PiwLip0/WhHMKJHZNyI/AAAAAAAApy0/KZTHDZ4Q9NMPNgGIpF8w-JbqAj8uq0jnQCLcBGAs/s400/Revolution.2012.S01E12.HDTV.x264-LOL.mp4_snapshot_15.24_%255B2017.11.18_17.17.53%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Revolution S01E12 Ghosts</b><br />
Zaczynam się przyzwyczajać do powtórek podczas losowania, w końcu od pierwszego minęło ponad pół roku. Tym razem ponownie padło na Revolution. Trochę się skrzywiłem na myśl powrotu do tego serialu. Jednak rzeczywistość nie okazała się taka tragiczna i odcinek oglądało się z umiarkowanym zadowoleniem. Była to prosta historia wykorzystująca wielokrotnie przerabiane tropy nie robiąc z nimi niczego nowego. Mimo to wciągnąłem się. Wyprawa Milesa po starego buntownika czy napięcie między córką i matką po śmierci Danny'ego. I tylko szkoda nagromadzenia tych głupotek. No nic, może następny odcinek będzie lepszy. Nawet jestem ciekaw kontynuacji.<br />
<br />
Inne:<br />
- Charlie pierwszy raz korzysta z karabinu i prawie ma auto aim, okropnie to wyglądało.<br />
- żołnierze Monroe to patałachy, grupa przedszkolaków lepiej by przeszukała szkołę z ukrywającymi się buntownikami.<br />
- za wyłączenie prądu jest odpowiedzialny rząd USA, brak zaskoczenia.<br />
- szkoda, że ten serial nie jest czymś bardziej ambitnym i nie bawi się w tworzenie szalonych historii. Przecież taki atak na USA pod wodzą warlorda z Europy dodałby tu sporo kolorytu.<br />
<br />
OCENA 4/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-p7PGt9IFm2E/WhHMO4ohd6I/AAAAAAAApy8/od9-_fNmfSMXaf3Vgy1UcM0h2UyziQLUQCLcBGAs/s1600/Riverdale_2_06_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-p7PGt9IFm2E/WhHMO4ohd6I/AAAAAAAApy8/od9-_fNmfSMXaf3Vgy1UcM0h2UyziQLUQCLcBGAs/s400/Riverdale_2_06_02.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Riverdale S02E06 Chapter Nineteen: Death Proof</b><br />
Riverdale pod wieloma względami jest naiwne. Taka konwencja, albo akceptujesz uliczny wyścig jako sposób walki gangów o terytorium albo pukasz się w czoło i oglądasz coś co jest miksem komiksu i teen dramy. Ja zostaje, zapinam pasy i wraz z Jugheadem i Archiem biorę udział w wyścigu chcąc więcej i to jak najszybciej.<br />
<br />
Postacie są tutaj jak ogry, mają warstwy. Mimo mocnego zakotwiczenia w stereotypach intensywnie się z nich wyłamują i tworzą oryginalną mieszankę. Tutaj mógłbym kolejny raz ułożyć pieśń pochwalną w kierunku Betty. Dziewczyna z sąsiedztwa, pierw szantażowana przez Black Hooda wydaje mu wojnę po tym jak pomaga swojemu chłopakowi ustawiać auto przed wyścigiem. Jak tu nie pałać do niej sympatią? Nie da się. Przeszła długą drogę, a za kolejnym zakrętem następne przygody.<br />
<br />
O ile główny motyw odcinka średnio mnie interesował - poszukiwania Sugarmana, tak wątki obyczajowe i rozpisanie napięcia w odcinku to mistrzostwo. Piątka bohaterów z ważnymi wątkami i dużo wspólnych scen, czego ostatnio mi brakowało. Archie dalej jest naiwny, V i Cheryll łącza siły, a Jughead walczy z narkotykami w szkole. Mocny akcent społeczny, umiejętnie poruszony problem napaści seksualnych i nierówności społecznych. Zadziwiające jaki ten serial jest mądry i dojrzały. <br />
<br />
Inne:<br />
- Toni jest lesbijką, a Jughead i Betty do siebie wrócili. Szybko i bezboleśnie. Daję okejkę.<br />
- hmmm a może szeryf Keller jest Black Hoodem? Musi to być ktoś znany dla bohaterów, a Hiriam byłby zbyt oczywistym wyborem.<br />
- Hiriam i Hermione grają w szachy, patrzcie jacy oni mądrzy i przebiegli!<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-V0YOA-GPLSE/WhHMO598BPI/AAAAAAAApzA/GoE2bB_Os0wdywm7dDtm2i7HdqRu5h1gQCLcBGAs/s1600/Star_Trek_Discovery_1x09_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-V0YOA-GPLSE/WhHMO598BPI/AAAAAAAApzA/GoE2bB_Os0wdywm7dDtm2i7HdqRu5h1gQCLcBGAs/s400/Star_Trek_Discovery_1x09_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Star Trek: Discovery S01E09 Into the Forest I Go</b><br />
Wraz z śródsezonowym finałem stwierdzam, że to jednak jest dobry serial. Miał dużo kłopotów, szczególnie na początku, ale udało mu się stworzyć własną tożsamość i zaciekawić bohaterami. Warto było czekać. Nawet będę tęsknił przez te dwa miesiące czego jeszcze kilka odcinków temu był nie napisał.<br />
<br />
Ten odcinek był naładowany akcją, miał kilka dylematów moralnych, działania kapitana które można było kwestionować, odrobinę humoru, zwroty akcji i rozwój bohaterów. Dużo tego. Najdziwniejsze, że pozamykał niektóre wątki. Wykradziono technologię maskowania oraz zniszczono Statek Umarłych. Więc antagonista serialu już teraz mówi papa co jest trochę śmieszne na to ile czasu mu poświęcono. Otworzono też nowe, ale spodziewane wątki. Stames przenosi Discovery w nieznane miejsce i prawdopodobnie czas. Czyżby kolejne rozdanie dla serialu?<br />
<br />
Kolejną zadziwiające rzeczą jest dla mnie jak bardzo serial idzie w portretowanie bohaterów. Nie szczędzi im cierpień. Molestowany Ash, Michael wciąż z swoją traumą po stracie przyjaciółki i zhańbieniu imienia, Stames i jego poświęcenia, Lorka z swoją dwuznacznością. Kto by się spodziewał jeszcze na początku, że tyle uda się z nich wykrzesać. Teraz ciężko mi znaleźć swojego ulubieńca i sceny z każdym z nich oglądam z niemałym zainteresowaniem.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-UoD9gSH6KT8/WhHMP6f2i7I/AAAAAAAApzE/P0GLCEQQbWIe-Y4ISlXy4t-cwEWLLbX-wCLcBGAs/s1600/Stranger_Things_2x09_06.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-UoD9gSH6KT8/WhHMP6f2i7I/AAAAAAAApzE/P0GLCEQQbWIe-Y4ISlXy4t-cwEWLLbX-wCLcBGAs/s400/Stranger_Things_2x09_06.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E09 Chapter Nine: The Gate</b><br />
Jestem z siebie dumny. Udało mi się ukończyć Stranger Things w ponad dwa tygodnie zamiast usiąść w niedziele na kacu i pochłonąć całość za jednym razem. Byłoby to czymś zupełnie normalnym. Netflix ma w zwyczaju robić seriale z okropnymi cliffhangerami, które wręcz każą włączać kolejne odcinku. Było ciężko, ale udało mi się oprzeć. Dodatkowy benefit to minimalnie mniejsza przerwa w oczekiwaniu na kolejny sezon. Czy raczej kolejną część, jakoś serialowa nomenklatura nie pasuje mi do Stranger Things<br />
<br />
Jednak miało być o finale, a nie moich osobistych osiągnięciach. Kurde jeżu, ależ to było dobre! Czterdzieści pięć minut opowieści nie tyle trzymającej w napięciu co przykuwającej do krzesła kilkutonowymi łańcuchami. Boisz się mrugać by przeoczyć jak najmniejszą liczę klatek i oglądasz to na bezdechu dotleniając się jedynie w momentach jakże potrzebnego humoru. Bracie Duffer już kilkakrotnie łączyli swoją świętą trójcę akcji-humoru-dramatu w idealną mieszankę. Teraz trafili na kamień filozoficzny. Żonglując wątkami stworzyli mały majstersztyk w swojej klasie.<br />
<br />
Cieszyłem się z połączenia sił bohaterów i trochę przykro mi się patrzyło gdy się rozdzielali. Zagrało to jednak na korzyść. Trzy mocarne wątki. Niczym kino nowej przygody skrzyżowane z Alien, horrorowe egzorcyzmy i niemalże mistyczna walka z nieokreślonym bytem. Pośmiałem się z chłopakami przedzierając tunelami pod Hawkins, wzruszałem gdy Winona przeżywała cierpienia swojego serialowego syna i gdybym nie był takim twardzielem to uroniłbym łezkę podczas pojednania Hoppera z Jedenastką. <br />
<br />
Ten odcinek był też zwieńczeniem tegorocznego dojrzewania. Dzieciaki poznały w zeszłym sezonie siłę przyjaźni i brutalność świata, teraz postanowiły kolejny krok na drodze do dorosłości. Pokazano, że potwory to nie jedyne zło które się na nich czai, równie źli są ludzie. Zszokowani oglądali eksplozję przemocy Billa wobec Steva. Poznali też tą lepszą stronę życia. Miłostki Mike czy Lucasa i Max mają w sobie dużo młodzieńczej niewinności. Czyli w S03 czas poznać smak złamanego serca.<br />
<br />
O ile trochę mnie smuci brak potężnego cliffhangera tak podoba mi się optymistyczny epilog. Miesiąc później wszyscy zdrowi bawią się na imprezie szkolnej. Tylko dorośli martwią się przyszłość, dzieci korzystają z życia i nie przejmują przyszłością. Zło wciąż tam jest, ale to problem na przyszły rok.<br />
<br />
To był bardzo dobry sezon, ale poczytuje go jako krok wstecz względem debiutu. Za mało było wspólnych scen dla wszystkich dzieciaków, mało fabularnego mięska i niektóre wątki zupełnie niepotrzebne. Dużo tutaj niespełnionych obietnic. Jak choćby monstrualne zło okazało się mało strasznym przeciwnikiem. Mimo to esencja pozostała. Niesamowity klimat, świetnie to wygląda i bohaterowie, których ciężko nie lubić. Czekam na więcej. <br />
<br />
Inne:<br />
- jak ja się ciesze, że nikt nie zginął. Dawno nie martwiłem się tak o moich bohaterów jak podczas punktów kulminacyjnych kolejnych wątków.<br />
- pierw pokażemy jaki Bill jest czarujący i szarmancki, a potem zrobiły z niego skurwysyna. Nie ma to jak pobawić się emocjami widza.<br />
- nawet Dart dostał zwieńczenie swojego wątku. Miło.<br />
- Steve przyznający się, że jest dobrą opiekunką do dzieci. I ta ostatnia scena z Dustinem <3<br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
OCENA SEZONU 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-35DVu9P8Nx8/WhHMQPGL10I/AAAAAAAApzI/e6AD2A_pa5Y2jjGD2jRYrjkcJsIHt8HegCLcBGAs/s1600/The.Deuce.S01E01.720p.WEB.H264-DEFLATE.mkv_snapshot_00.18.45_%255B2017.11.18_20.28.41%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-35DVu9P8Nx8/WhHMQPGL10I/AAAAAAAApzI/e6AD2A_pa5Y2jjGD2jRYrjkcJsIHt8HegCLcBGAs/s400/The.Deuce.S01E01.720p.WEB.H264-DEFLATE.mkv_snapshot_00.18.45_%255B2017.11.18_20.28.41%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Deuce S01E01 Pilot </b><br />
Dziwnie się złożyło, że ostatnio oglądam seriale historyczne. GLOW, Stranger Things, Mindhunter i teraz The Deuce. Jeszcze dziwniejsze, że wszystkie trzymają niesamowicie wysoki poziom. Za to nie dziwi, że najlepsze jest nowe dzieło Davida Simona. Niczym w The Wire kreuje namacalny świat z żywymi bohaterami, tym razem początków branży porno w Nowym Jorku. Mimo 1,5h odcinek nie nudził ani przez chwilę. Solidnie przedstawił swoich bohaterów i wrzucił w klimat. Ferajna jest zróżnicowana, od prostytutek i alfonsów po feministki i nieudaczników życiowych. Z reporterską precyzją opowiadane są epizody z ich życia oraz historia miasta. Właśnie miasto, to kolejny bohater. Brudne i obleśne zachwyca swoim wdziękiem. Całość podkreślona przez niesamowitą reżyserię Michelle MacLaren. Nie raz zachwyciłem się przepięknymi kadrami i sprawnością snutej historii. Na pewno będę jej kibicował na rozdaniu Złotych Globów. Nominacja to pewniak.<br />
<br />
OCENA 5.5/6Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-21814894169827753652017-11-13T12:30:00.000+01:002017-11-13T12:30:17.983+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #256 [06.11.2017 - 12.11.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY</b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Qy9wZaadokk/Wgi1cQT0UWI/AAAAAAAApwY/uc4pJRhlTH4QDHlavPxZruT9TQncIXAIQCLcBGAs/s1600/GLOW_1x02_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-Qy9wZaadokk/Wgi1cQT0UWI/AAAAAAAApwY/uc4pJRhlTH4QDHlavPxZruT9TQncIXAIQCLcBGAs/s400/GLOW_1x02_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E02
Slouch. Submit.</b><br />
Zgodnie z przewidywaniami serial bardzo szybko się rozkręca i wychodzi poza dwie bohaterki będące początkowo jego siłą napędową. Powiedziałbym nawet, że gdyby nie scena kulminacyjna to nie one odrywały najważniejszą rolę. Świetnie przedstawiono historię Cherry. Pokazano silną kobietę po poronieniu, aktorka zagrała wewnętrzną walkę, a scenariusz dał jeszcze woltę na końcu podkreślająca cały dramatyzm. Było też więcej śmiechu niż ostatnio. Czasem niesmacznego, ale to celowe. Podkreślenie zawiści między bohaterkami, pierwszych konfliktów oraz zaakcentowanie jak bardzo to toksyczne środowisko. Fantastyczna była końcówka. Wielka improwizacja Sama i pomiatanie Ruth by wkupić się w łaski Debbie. Świetnie rozpisane i wielowarstwowe opowiadające o trzech bohaterkach, ale i całym środowisku. Ogólnie jestem dobrej myśli i widzę tutaj coś więcej niż kolorową komedię z wrestlingiem.<br />
<br />
Inne:<br />
- nieporadna Ruth będzie złoczyńcą opowieści. Tak! Jak powiedział Sam, to złoczyńcy mają najlepsze teksty.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-fxp0t5PYG2o/Wgi1cK02RSI/AAAAAAAApwU/8DyxsMmt55QdLSoZvewzvzgzi4q1TfD5ACLcBGAs/s1600/GLOW_1x03_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-fxp0t5PYG2o/Wgi1cK02RSI/AAAAAAAApwU/8DyxsMmt55QdLSoZvewzvzgzi4q1TfD5ACLcBGAs/s400/GLOW_1x03_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E03 The Wrath of Kuntar</b><br />
To było świetne. Tak zwyczajnie i bez większych wstępów. Znaleziono perfekcyjny balans między dramatem, humor i prezentacją bohaterek. Znowu obnażono seksizm branży filmowej w bezczelny sposób, ale też zabawiono się motywem seksistowskiego reżysera wierzącego w swój feminizm. Świetne dialogi, aż się od nich iskrzyło. Była też impreza gdzie dziewczyny mogły być tym kim chcą, a ostatecznie stanęło na stereotypach. Było rozwijanie relacji w grupie. Był też absurd goniący absurd. Wciąż tylko brakuje mi lepszego zarysowania charakterów bohaterek.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-LNvfNh8eWMk/Wgi1csGccQI/AAAAAAAApx4/BaIHbnOWfGg-_z9EISDifx44rabSW8vXACEwYBhgL/s1600/GLOW_1x04_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-LNvfNh8eWMk/Wgi1csGccQI/AAAAAAAApx4/BaIHbnOWfGg-_z9EISDifx44rabSW8vXACEwYBhgL/s400/GLOW_1x04_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>GLOW S01E04 The Dusty Spur</b><br />
Powoli dochodzę do wniosku, że wystarczy zamknąć główne bohaterki w jednym pomieszczeniu i pozwolić im rozmawiać. Tyle wystarczy by odcinek wyszedł co najmniej bardzo dobry. Dlatego ciesze się, że GLOW trzyma postaci w kupie. Mało jest scen gdy są pozostawione same sobie, a jak już są to ważne - konfrontacja Debbie z mężem czy wstęp z Wilczycą. Mimo nagromadzenia bohaterek na ekranie nie brakuje tutaj wątków osobistych. Poszukiwania własnej tożsamości, emancypacji czy wyrwania spod jarzma własnego ojca. Wszystko w kiczowatej konwencji. Dramat i komedia w doskonałych proporcjach.<br />
<br />
Zakochałem się w ostatniej scenie i symbolicznym obrazku. Debbie i Ruth nieświadome swojej obecności zasypiają na leżakach rozdzielone basenem. Debbie się orientuje z obecności swojej nemezis, ale daje jej spokój i idzie spać. Symboliczne zawieszenie broni i pokazanie różnic je dzielących bez wypowiadania słów.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-V_TCC2h-WC0/Wgi1daPFXPI/AAAAAAAApx4/F_QGMWU-mqoP79KSma9haROVVfHFouWVACEwYBhgL/s1600/Riverdale_2x05_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-V_TCC2h-WC0/Wgi1daPFXPI/AAAAAAAApx4/F_QGMWU-mqoP79KSma9haROVVfHFouWVACEwYBhgL/s400/Riverdale_2x05_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Riverdale S02E05 Chapter Eighteen: When a Stranger Calls</b><br />
Nie raz pisałem jak dobre jest Riverdale w tym sezonie. Nie przeszkodzi mi napisać jeszcze raz. Jest bardzo dobre, wręcz wyśmienite. Wystarczy tylko zaakceptować przerysowaną stylistykę i można chłonąć historię z życia bohaterów.<br />
<br />
Niedoceniana na początku sezonu Betty dostaje własny wątek. I jest on zabójczy. Dosłownie, he he. Biedaczka jest szantażowana emocjonalnie przez zabójcę. Black Hood mówi o więzi ich łączącej, chęci oczyszczenia miasta z zła i pastwi się nad panną Cooper. Każe jej zerwać stosunki z sodomitami, wejść w konflikt z matką i zaprasza ją na schadzkę zmuszając do założenia maski mordercy. Świetnie rozpisany wątek, który wbrew moim obawą Lili Reinhart udźwignęła. A przecież był jeszcze cliffhanger. W zamian za życie Archiego musi wskazać osobę która ma zginąć. Trzeba im przyznać, że umieją w cliffhangery.<br />
<br />
Robienie rzeczy, których się nie chcę było spoiwem tego odcinka i w pewien sposób spotkało wszystkich młodych bohaterów. Veronica by zaimponować ojcu musiała zbliżyć się do Nicka i zaakceptować jego molestowanie. W obawie przed konsekwencjami i reakcją tatusia postanowiła to ukryć. Kolejny świetny komentarz do współczesnej sytuacji społecznej. Efekt? Drapieżnik miał kolejną szansę, tym razem by zgwałcić Cheryll. Całość skończyła się mocno feministycznym wydźwiękiem gdzie Pussycats dokonują małego rewanżu. W kobietach siła, chcę nam powiedzieć serial.<br />
<br />
Jughead wbrew sobie i zgodnie z oczekiwaniami zostaje wężem. Konflikt wewnętrzny, oddalanie się od starych przyjaciół i idealistyczna chęć naprawy świata w czasach prób inicjacyjnych. Dużo tego, ale bez uczucia przytłaczania. Trochę campu, sporo dramatów i pierwszy poważny zgrzyt z soap opery - zapowiedź romansu z Toni. Ech, nie tak prostackiego prowadzenia fabuły po Riverdale oczekiwałem.<br />
<br />
Podczas gdy pierwsze odcinki sezonu należały do Archiego tak teraz został odsunięty na boczny tor. Grał głównie zazdrosnego chłopaka, ale dobrze rozpisanego przez co nie irytującego, jak często te role mają w zwyczaju. Był też przyjacielem Betty. Wspierającym i dającym rady prosto z swojego naiwnego serca. Miał też świetną scenę z Jugheadem. Na quescie od Betty musiał mu przekazać, że zrywają. Znowu czyny popełniane z wielką niechęcią i koniecznością wobec większego dobra. Niby romans, ale jaka dawka emocji. Kupuję to.<br />
<br />
Nie jesteśmy ani trochę bliżej poznania tożsamości Black Hooda i wcale mi to nie przeszkadza. Jest na to cały sezon i nie jest to wcale najważniejsze. Najbardziej prawdopodobny wydaje się Hiriam. Zna Archiego i Cooperów oraz najwięcej na tym zyskuje. Tylko takie bezpośrednie narażanie się nie wygląda jak jego styl. Na pewno próbuje wykorzystać sytuację co mu się udaje. A może Zamaskowanych morderców jest dwóch? Taki Krzykowy twist. Pasowałby biorąc pod uwagę dwa charaktery pisma.<br />
<br />
Inne:<br />
- nie dziwi mnie Alice Cooper jako były Wąż, chyba nawet sygnalizowano to w zeszłym sezonie. Natomiast zrobienie się na bóstwo i zaakceptowanie swojej przeszłości głośno to manifestując tak bardzo w jej stylu.<br />
- wspominanie burzliwej przeszłości Veroniki wygląd jak set up pod jakiś zwrot akcji związany z jej życiem w Nowym Jorku. Narkotyki i ostre imprezowanie, coś w tym musi być. <br />
- syn Alicji z The Good Wife, to miło niespodzianka. Albo nie miła, zależy jak na to patrzeć.<br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-wLtdEW-NMXk/Wgi1ei00jsI/AAAAAAAApx4/OGvQQIovODo0311I-1_JsK8Jaee_ULzEgCEwYBhgL/s1600/Star_Trek_Discovery_1x08_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-wLtdEW-NMXk/Wgi1ei00jsI/AAAAAAAApx4/OGvQQIovODo0311I-1_JsK8Jaee_ULzEgCEwYBhgL/s400/Star_Trek_Discovery_1x08_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Star Trek: Discovery S01E08 Si Vis Pacem, Para Bellum</b><br />
Chciałbym napisać, że odcinek jakościowo był porównywalny do poprzedniego. Nawet próbował klasycznego motywu z pierwszym kontaktem i grupką niehumanoidalnych bytów żyjących w absolutnej harmonii. Z początku ciekawił koncepcją tajemniczych obcych i problemem do rozwiązania. Z czasem fabuła się za bardzo rozmyła. Za dużo odrębnych wątków przez co żaden z nich nie był dobrze prowadzony. Najciekawiej wypadła misja odkrywcza. Znowu była współpraca w drużynie i zaciskania więzi więc bardzo szkoda, że skończyło się sztucznym konfliktem.<br />
<br />
Gorzej było na statku. Pierw zaczęło się od mało ekscytującej bitwy kosmicznej. Sztuką jest by przy takim budżecie polec na takim elemencie. Potem były problemy Stamesa i pomoc Tilly by zakończyć cliffhangerem z spotkaniem z Klingonami. Bardzo mało. To trochę boli. Serial kreuje ciekawe wątki, rozpoczyna je i potem nic z nimi nie robi.<br />
<br />
Niestety po odcinku przerwy wróciły Klingony. Nie znoszę scen z ich udziałem. Brakuje mi tu wyrazistych postaci. Czy to tragicznego bohatera czy przerażającego antagonisty. Wygląda to trochę kabaretowo. A ja cierpię oglądając kolejne sceny, które mogłyby być spożytkowane na załogę Discovery. I chyba więc czemu mam do tego awersję. Nie interesuje mnie wojna w tym serialu. Nie obchodzi kto wygra i w jaki sposób. Wolę przygodę i bohaterów, a nie kosmiczny konflikt którego wynik jest z góry przesądzony. <br />
<br />
Inne:<br />
- idę o zakład, że w związku z "chorobą" Stamesa Discovery prędzej czy później skoczy w czasie. Prawdopodobnie nawet już doświadcza nakładanie się różnych linii czasowych. Nie bez powodu nazwałby Tilly kapitanem.<br />
- czy admirał Cornwell wróciła tylko po to by zginąć i służyć za nudny element ekspozycyjny dla Dennas? Bez sensu.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-A5dbncSuPug/Wgi1fQH3nEI/AAAAAAAApx4/ZIkk7jbqTCUJRl-oMUOCPUtNNI1nnS0RACEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x05_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-A5dbncSuPug/Wgi1fQH3nEI/AAAAAAAApx4/ZIkk7jbqTCUJRl-oMUOCPUtNNI1nnS0RACEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x05_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E05 Chapter Five: Dig Dug</b><br />
Póki nie zrozumiałem jednej rzeczy przez pewien czasem miałem problem z Stranger Things. Tego serialu nie można pojmować jako serial właśnie, a raczej 9 godzinny film. Nie lubię tego określenia, ale w tym przypadku to prawda. Nie można odróżnić kolejnych epizodów, a wszystkie zlewają się w całość. Nawet nie ma klasycznej konstrukcji trój, lub pięcio aktowej. To jest długa opowieść stawiająca na budowanie klimatu. Brakuje rozwoju postaci czy zamknięcia pewnych etapów po napisach końcowych. To opowieść która trwa do samego finału. Jeśli to się zaakceptuje czerpie się jeszcze większa przyjemność z seansu.<br />
<br />
Z powodu powyższych powodów ten odcinek mi się podobał. Wydarzyło się niewiele, ale jaki tu był klimat. Poszukiwanie Hoppera czy jego przedzieranie się we wnętrznościach wielkiego stwora. Nieustające zagrożenie i tykający zegar. Plus obleśne macki. Była też chwila rozluźnienia z Nancy i specjalistą od teorii spiskowych czy klnącym Dustinem. Było też kapitalne polowanie na minidemogorgona. I wreszcie emocjonalne sceny z Jedenastką i jej matką. Może nie potrzebne, ale niewątpliwie dodające kolejną cegiełkę do opowieści.<br />
<br />
Pięć odcinków minęło i wciąż jest dużo niewiadomych, ale trochę za mało na budowanie teorii spiskowych. Patrz pierwszy akapit. Myślę nawet, że ten serial w telewizji by się za dobrze nie sprzedał, jego siła to bingwatching i na tym polu działa on perfekcyjnie.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-EWXh_TFRqpA/Wgi1jIhI1zI/AAAAAAAApx4/c9DopmdUKFIqjbboZcA8VD4dtR_1reGVwCEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x06_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-EWXh_TFRqpA/Wgi1jIhI1zI/AAAAAAAApx4/c9DopmdUKFIqjbboZcA8VD4dtR_1reGVwCEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x06_02.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E06 Chapter Six: The Spy</b><br />
Wciąż drażni mnie poszatkowana struktura sezonu. Jedenastka na uboczu, 2/3 za nami a ona nie miała żadnej sceny z chłopakami. Nancy i Jonathan również w swoich własnych serialach. Jedynie mgliste powiązanie z główną historią. I w zasadzie to jedyna rzecz do jakiej mogę i chcę się doczepić bo to był znakomity odcinek.<br />
<br />
Mimo mojego czepialstwa do historii Nancy i Jonathana lubię oglądać tą dwójkę na ekranie. Nie jestem świrem od teorii spiskowych i nie czuję między nimi chemii, ale lubię ich. Zwłaszcza ten kontrast będący przy okazji zaprzeczenie stereotypów. Ona stanowcza i pewna siebie on wahający się w podejmowaniu decyzji i outsider. Świetnie to było widać przy śniadaniu gdy po wspólnej nocy i uwagach o ich zachowaniu ona się uśmiechała, a on chował głowę i uciekał wzrokiem.<br />
<br />
Kolejne udane parowanie to Dustin z Stevem. Brakowało mi takich błyskotliwych wymian zdań w koleżeństwie. Grupka za bardzo jest rozbita w tym sezonie. Na szczęście tym razem się udało. Rozmowy o dziewczynach podczas polowań na minidemogorgona czy też szturm na piwnicę. Wszystko to zwieńczone pełną napięcia sceną akcji z równoległym montażem do kulminacji innego wątku.<br />
<br />
Przejmująco wypadły sceny w laboratorium. Choroba Willa do doskonały pretekst dla kolejnych popisów aktorskich Winony Ryder. Kilka udanych zwrotów akcji i finał. Było co oglądać. I tylko czynnej roli Hoppera mi brakuje. Kilka onelinerów od przyszłego Hellboya to trochę za mało.<br />
<br />
Inne:<br />
- Hopper dzwoniący do Jedenastki i przepraszający za ostatnie wydarzenia pusty dom! Scena odcinka...<br />
- ... obok momentu gdzie Steve wyjawia Dustinowi jak utrzymuje swoje boskie włosy.<br />
- backstory Max to delikatne rozczarowanie. Oczekiwałem czegoś bardziej przewrotnego niż rozbita rodzina. Chociaż, może w tym tkwi siła tego wątku? Pokazanie, że są też bardziej przyziemne problemy niż walka z potworami.<br />
- tytuł odcinka spoilerował końcówkę, nie powiem, że się zaskoczyłem, ale klimacik i tak był.<br />
- siostra Lucasa jako przerywnik komediowy kradnie odcinek. Daleko jednak jej do małej Holly i jej miny przy stole z pierwszego sezonu.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-63d3Hk2Pmm4/Wgi1ikfWcBI/AAAAAAAApx4/6h1-sdNNfAUDxUWai5b8lfMJYCvsEPKtACEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x07_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-63d3Hk2Pmm4/Wgi1ikfWcBI/AAAAAAAApx4/6h1-sdNNfAUDxUWai5b8lfMJYCvsEPKtACEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x07_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E07 Chapter Seven: The Lost Sister</b><br />
W internetach pojawiło się dużo skrajnych opinii o tym odcinku, w większości negatywne. Mając w pamięci pierwszą scenę sezonu i błyskawicznie analizując tytuł jeszcze przed seansem moim synapsom udało się wywnioskować o czym The Lost Sister będzie opowiadać. I nie mam nic przeciwko takim odchyłom. Opuszczenie Hawkins na rzecz wielkiego miasta i poświęcenie całości Jedenastce było miłą odmianą od monotematyczności (nie monotonii!) Stranger Things. Ba, nie miałbym nic przeciwko gdyby nawet Eleven się nie pokazała, a Eight wykorzystano by jako podbudowę pod kolejne sezony. To jest serial, tutaj można się bawić formą i zabierać widza w rejony do których nie jest przyzwyczajony. Nawet trzeba by nieustannie go angażować. <br />
<br />
To była bardzo osobista opowieść. O wyrzutkach społecznych, którzy odnaleźli rodzinę. O brutalnej wendecie będącej sposobem radzenia sobie z traumą. O zrozumieniu się nawzajem, o tym co się w życiu liczy i miejscu które nazywamy domem. Było wzruszająco, śmiesznie i dramatycznie. To była mocno skondensowana opowieść. To też miejsce gdzie dano więcej czasu Jedenastce, która została odsunięta na boczy tor w tym sezonie. Jestem zadowolony i poproszę więcej takich eksperymentów.<br />
<br />
Inne:<br />
- świetnie wyszło wplecenie wydarzeń z poprzedniego odcinka w życie Jedenastki w wielkim mieście.<br />
- <a href="https://www.youtube.com/watch?v=s86K-p089R8">Bon Jovi i Ruanaway</a> w otwierającej scenie <3<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-2bDngI2cgk0/Wgi1jDnkatI/AAAAAAAApx4/GXtsoGUSaIwnk-ezbS7JOUri4DGeUUFVwCEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x08_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-2bDngI2cgk0/Wgi1jDnkatI/AAAAAAAApx4/GXtsoGUSaIwnk-ezbS7JOUri4DGeUUFVwCEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x08_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E08 Chapter Eight: The Mind Flayer</b><br />
Niemalże 50 minut siedzenia na skraju fotela w napięciu oczekując kolejnych scen. Pierwsza połowa to pierwszorzędny thriller. Ucieczka z budynku przed demodogami była niesamowicie zrealizowana. Montaż, rozłożenie scen akcji i tych cichszych dramatycznych momentów których atmosferę można by ciąć brzytwą, heroicznych momentów oraz klimat zagrożenia. Opuszczona placówka z wszechobecnymi trupami i oczekiwanie na śmierć. Musiało do tego dojść, to był najwyższy czas by podbić stawkę. I tylko szkoda, że postąpiono tak zachowawczo zabijając Boba. Niesmacznie jego rozszarpywanie przez pieski pokazano odrobinę zbyt długo. Wcześniej Stranger Things uciekało od tak bezczelnego gore.<br />
<br />
Druga część odcinka to odmiennie klimatyczna opowieść. Zagrożenie wciąż się czai, ale udaje się podjąć walkę. Cała ferajna została zebrana do kupy i kombinują co dalej. Więcej humoru, ale też bardziej personalny dramat. Egzorcyzmy opętanego Willa. Młody zagrał to świetnie, panowie odpowiedzialni za montaż również wykazali się w swojej robocie. Mniam. I może to trochę naiwne i mało w tym wszystkim rozwoju postaci tak ogląda się świetnie. I końcówka z powrotem Jedenastki. About damn time!<br />
<br />
Inne:<br />
- "Steve!?", "Nancy?" chyba najzabawniejszy moment w odcinku gdy przypadkowo dwie grupki dzieciaków spotykają się koło opanowanego przez potwory laboratorium.<br />
- Dustin wciskający namiętnie guzik odpowiedzialny za otwieranie bramy i to zadowolenie gdy zupełnie przypadkiem się ona otwiera.<br />
- dramatu w domu Maxime ciąg dalszy. Tym razem jednak to Billy jest poniewierany. I dalej jestem zdania, że ta historia ma sens i może się rozwinąć w S03. Chyba, że doprowadzi do durnego cliffhangera na koniec tej serii.<br />
- jak pokonać Łupieżce umysłów? Powołać armię zombie. Mogę zrozumieć Hoppera czemu jest sceptyczny do tego pomysłu. Ja bym mimo to spróbował.<br />
- Nancy znowu z bronią. Ech, chciałbym żeby dostawała ciekawsze wątki.<br />
<br />
OCENA 5.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-dIYEwr0ubR8/Wgi1d80qwuI/AAAAAAAApx4/JkKfJTawSkQYjy_pPJAKjJm0XmDhMIZvwCEwYBhgL/s1600/Star.Wars.Rebels.S01E05.Breaking.Ranks.720p.HDTV.x264-BWB.mkv_snapshot_00.25_%255B2017.11.12_15.43.56%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-dIYEwr0ubR8/Wgi1d80qwuI/AAAAAAAApx4/JkKfJTawSkQYjy_pPJAKjJm0XmDhMIZvwCEwYBhgL/s400/Star.Wars.Rebels.S01E05.Breaking.Ranks.720p.HDTV.x264-BWB.mkv_snapshot_00.25_%255B2017.11.12_15.43.56%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Star Wars Rebels S01E04 Breaking Ranks</b><br />
Disneyowska machina promocyjna The Last Jedi rozkręciła się tak bardzo, że wpłynęła na moje cotygodniowe losowania wrzucając mnie w świat Gwiezdnych wojen. Nie narzekam. Za bardzo. Jest czego się czepić, zwłaszcza naiwnych scen akcji, ale odcinek miał wystarczająco liczbę plusów bym przymknął na to oko. Fajnie było zajrzeć do akademii szturmowców, nawet jeśli pokazano to pobieżnie. Jednak dużo lepiej od budowania świata wyszły relację między bohaterami. Widać, że Ezra się rozwija, a jego jednoodcinkowi towarzysze dostali interesujące historię. Wpadli w machinę imperium, część z nich wierzy w to o co walczy, są niepewni swojej przyszłości, czy zwyczajnie zaciągnęli się by odnaleźć własną siostrę. Trochę szkoda, że odcinek nie poszedł mocniej w kierunku osobistych historii. Mimo to udało się mu podtrzymać moje zainteresowanie przez całe 20 minut.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-B2OZkVt9_3k/Wgi1j9UwzWI/AAAAAAAApx4/rRytoD3k__UqqXuWAty0SWdldqUlUlW1wCEwYBhgL/s1600/The.Last.Ship.S04E07.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_02.05_%255B2017.11.10_21.59.55%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1600" height="222" src="https://1.bp.blogspot.com/-B2OZkVt9_3k/Wgi1j9UwzWI/AAAAAAAApx4/rRytoD3k__UqqXuWAty0SWdldqUlUlW1wCEwYBhgL/s400/The.Last.Ship.S04E07.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_02.05_%255B2017.11.10_21.59.55%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Last Ship S04E07 Feast</b><br />
Pod względem akcji był to przyjemny odcinek. Oglądało się dobrze, trochę naiwnie, ale nie schodziło poniżej ustalonego przez serial poziomu. Gorzej z główną intrygą. Złole zachowują się idiotycznie. Popełniają szkolne błędy przez co ciężko ich traktować poważnie. I jeszcze zwrot akcji z prawdziwymi intencjami Velleka. Jego nadrzędnym celem jest uratowanie ludzkości i poprzez inżynierie genetyczną wyeliminowanie agresji. Normalnie szalony naukowiec z kreskówki.<br />
<br />
OCENA 3.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-fwCNiHCh0fg/Wgi1kj_WrgI/AAAAAAAApx4/u0xWV91FH7ssjC3IvGBg4PoM5mOJ3l_gACEwYBhgL/s1600/The.Last.Ship.S04E08.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_19.20_%255B2017.11.10_23.29.42%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1600" height="222" src="https://3.bp.blogspot.com/-fwCNiHCh0fg/Wgi1kj_WrgI/AAAAAAAApx4/u0xWV91FH7ssjC3IvGBg4PoM5mOJ3l_gACEwYBhgL/s400/The.Last.Ship.S04E08.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_19.20_%255B2017.11.10_23.29.42%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Last Ship S04E08 Lazaretto</b><br />
Gdy myślałem, że wprowadzenie kontroli umysłów to za dużo serial poszedł jeszcze dalej i zafundował twist rodem z Fight Club. Kompletnie się tego nie spodziewałem. Dodaje to głębi Vellekowi i wyjaśnia jego motywację. I jest tak bardzo głupie. Wyszło jeszcze gorzej niż w Dexterze. To nie serial na tego typu rewelację. Tutaj robi to jedynie za narzędzie ekspozycyjne przeszłości i charakteru złoczyńcy. Nie kupuję tego.<br />
<br />
Na szczęście akcja z Vulture Team była dużo ciekawsza niż wszystko co związane z Georgim, Fletchrem i Vellekem. Acz trochę szkoda, że znowu misja na lądzie. Misja pod przykrywką i udawanie potulnych więźniów wypadło trochę zabawnie i trochę napięcia udało się z tego wykrzesać. Śmieszne były sceny z Wolfem, udał się dramat z Aresem i osobiste problemy bosmana. Ogólnie mały plusik.<br />
<br />
Inne:<br />
- ten sezon jest mocno pomostowy. Jakby trzeba było coś napisać przed lepszymi pomysłami szykowanymi na finał. Dlatego nie lubię zamówień na więcej niż jeden sezon.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-NZ8ZdD4hgeE/Wgi1k1QSHhI/AAAAAAAApx4/dMP-AilCuNsBWxHfLGlgpk2Uifv3zfmXgCEwYBhgL/s1600/The.Last.Ship.S04E09.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_16.55_%255B2017.11.11_14.45.09%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1600" height="222" src="https://2.bp.blogspot.com/-NZ8ZdD4hgeE/Wgi1k1QSHhI/AAAAAAAApx4/dMP-AilCuNsBWxHfLGlgpk2Uifv3zfmXgCEwYBhgL/s400/The.Last.Ship.S04E09.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_16.55_%255B2017.11.11_14.45.09%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Last Ship S04E09 Detect, Deceive, Destroy</b><br />
Mogę narzekać na złoczyńcę sezonu, cały wątek związany z Nostos oraz nieudolne prowadzenie głównej fabuły i przedstawianie świata w większej skali. Nie znaczy to, że nie doceniam świetnego odcinka gdy go widzę. Takie było właśnie wprowadzenie do finału. Bitwa morska dwóch przebiegłych kapitanów. Dużo niespodziewanych manewrów, starcia podnoszące adrenalinę i na końcu powiewająca na wietrze w glorii i chwale Amerykańska flaga. Udało się w to wszystko wcisnąć nawet kilka osobistych dramatów nadających ludzki wymiar całemu konfliktowi. Czy mini historyjka o Nolan, czy problemy zdrowotne bosmana. Takie sceny są ważne. Ile by nie było akcji i wybuchów to przecież bohaterowie są w centrum serialu.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-My4yEicgJuE/Wgi1lYtNNQI/AAAAAAAApx4/j12x7XN7IMMb6S3HB3GBsy31ZjUfE9cCwCEwYBhgL/s1600/The.Last.Ship.S04E10.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_37.40_%255B2017.11.11_16.12.07%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="1600" height="222" src="https://1.bp.blogspot.com/-My4yEicgJuE/Wgi1lYtNNQI/AAAAAAAApx4/j12x7XN7IMMb6S3HB3GBsy31ZjUfE9cCwCEwYBhgL/s400/The.Last.Ship.S04E10.1080p.HDTV.X264-DIMENSION.mkv_snapshot_37.40_%255B2017.11.11_16.12.07%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>The Last Ship S04E10 Endgame</b><br />
Jak przystało na finał The Last Ship było mnóstwo akcji, konkluzja wątków i dramaty postaci. Było też trochę rozczarowania. Mimo to bawiłem się bardzo dobrze. To w końcu najlepszy substytut sensacyjnego kina akcji w telewizji. Dzielni żołnierze odnoszący sukces i Ziemia nieustannie ratowana dzięki ich poświęceniu.<br />
<br />
Endgame udanie wyważył sceny na lądzie i wodzie. Doceniam, w końcu klimat okrętu wojennego to główna zaleta serialu. Pierw strzelanina z udziałem dzielnych komandosów, ratowanie przyjaciół i decyzję, które trzeba było podjąć dla dobra ludzkości. Stężenie patetyzmu na metr kwadratowy dawno przekroczyło dopuszczalną normę. I to jest zaleta. Potem była misja infiltracyjna z udziałem Chandlera i Sashy by skończyć się kolejną strzelaniną i sukcesem misji. Tym razem po staroświeckim abordażu.<br />
<br />
Może to wszystko nie brzmi jakoś specjalnie ekscytująco, ale dzięki realizacji oglądało się świetnie. Dynamiczne momenty, szybko montaż, czasem kamera skupiające się na bohaterach, a nie na akcji. Właśnie bohaterowie. To znowu dzięki nim chcę się to oglądać. Jak Greenowie martwią się o siebie, jak Gator zgłasza się na ochotnika do abordażu, jak poświęcają swoje życie dla innych i wreszcie jak walczą z ciemnością. Personalną i całego świata. Banał, ale jak nie często piszę, czasem to banały najlepiej trafiają do widza.<br />
<br />
I tylko szkoda, że cała intryga z Nostos i wielkim planem Velleka okazała się zbitką nieudolnych pomysłów na szalonego naukowca po stracie syna. Zamiast pójść w thriller polityczny oparty o napięcia międzynarodowe związane z brakiem żywności zafundowano opowieść z animacji dla dzieci. Nie pomogły próby nadania człowieczeństwa Vellekowi i aktorskie popisy Petera Wellera. To nie była odpowiednia opowieść dla tego serialu. <br />
<br />
Inne:<br />
- tytuł Endgame dla finału prawdopodobnie przedostatniego sezonu wydaje mi się marnotrawstwem.<br />
- Sasha chyba zupełnie zapomniała o Fletcherze. Nawet przez chwilę nie zastanowiła się nad jego losem.<br />
- przed nami prawdopodobnie ostatni sezon. Trochę szkoda, ale patrząc na tą serię trochę się cieszę.<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
OCENA SEZONU 4.5/6Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-10308550215212344422017-11-06T12:14:00.000+01:002017-11-06T12:14:03.610+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #255 [30.10.2017 - 05.11.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY </b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-OiPBoSWRHik/Wf-MEmhCCJI/AAAAAAAApqs/1ZD3123llHMpceeEx9uM30iXXObC_2T_wCLcBGAs/s1600/Fargo.S01E02.The.Rooster.Prince.1080p.WEB-DL.DD5.1.H.264-BS.mkv_snapshot_34.57_%255B2017.11.05_20.39.43%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-OiPBoSWRHik/Wf-MEmhCCJI/AAAAAAAApqs/1ZD3123llHMpceeEx9uM30iXXObC_2T_wCLcBGAs/s400/Fargo.S01E02.The.Rooster.Prince.1080p.WEB-DL.DD5.1.H.264-BS.mkv_snapshot_34.57_%255B2017.11.05_20.39.43%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Fargo S01E02 The Rooster Prince</b><br />
Chyba powinienem puścić kupon lotto i cieszyć się moimi milionami. Skoro dwa tygodnie z rzędu udało się wylosować ten sam serial to wygraną w totalizatorze mam gwarantowaną. Na pewno poziom ekscytacji będzie porównywalny. Tak, Fargo jest aż tak dobre i aż mnie skręcę, że trzymam się zasady nadrabiania seriali które skończyły się ostatnio. Oglądając odcinek zachwycałem się każdą sceną. Dosłownie każdą. Czy to z powodu niebanalnych dialogów, zachowania postaci, gry aktorskiej czy krajobrazów. Wszystkie jest tutaj niesamowicie dopieszczone. Mimo 50 minutowego czasu trwania nie ma tutaj scen zbytecznych. To wciąż jest jednak wstęp. Intryga i połączenia między bohaterami dopiero się tworzą i przyjdzie czas na zagęszczania. Pierw trzeba skupić się na odpowiedniej introdukcji postaci by stawka jeszcze lepiej była odczuwalna.<br />
<br />
OCENA 5/6 <b><br /></b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="https://3.bp.blogspot.com/-0Iu7RJg-Odw/Wf-MDqemsRI/AAAAAAAApqk/7RLPFNhOTVYafWj8eFNg_Cg8cFcUOxUxgCLcBGAs/s1600/GLOW_1x01_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-0Iu7RJg-Odw/Wf-MDqemsRI/AAAAAAAApqk/7RLPFNhOTVYafWj8eFNg_Cg8cFcUOxUxgCLcBGAs/s400/GLOW_1x01_01.jpg" width="400" /></a></b></div>
<br />
<b>GLOW S01E01 Pilot</b><br />
Na GLOW czekałem od pierwszych zapowiedzi. Alison Brie i świat wrestlingu od Netflixa i Jenji Kohan? Przecież to musiało się udać. I udało. Pilot jest bardzo udanym wprowadzeniem nakreślającym klimat serialu. Wrestling jest pretekstem do opowieści o kobietach. Seksizmie branży filmowej, zagubionych dziewczynach goniących za marzeniem i przyjaźni, która może zostać w głupi sposób zniszczona. Bohaterki są wyraziste, sympatyczne i niepozbawione wad. Do Alison Brie mam słabość od czau Community więc nie jestem w stanie obiektywnie jej ocenić. Ale kocham ambicje i nieudolność jej Ruth. Tak jak pewność siebie żyjącej w patriarchalnym świecie Debbie, która będzie musiała odnaleźć się bez męża. <br />
<br />
Inne:<br />
- lata '80 z całą swoją kiczowatością i oczojebnymi kolorkami wypadają cudownie. Tak bardzo odmiennie od tych z Stranger Things.<br />
- samej komedii jest tutaj trochę za mało. Niewiele momentów do śmiechu (nie licząc montażu z treningiem aktorskim podczas oglądania wrestlingu), więcej scen mających wprowadzić pewien dyskomfort.<br />
- na świeczniku na razie tylko Ruth i Debbie, ale czekam, aż kolejne cudowne panie wrestlingu dostaną własne wątki.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-d6hVtVaRJc4/Wf-NKnGq32I/AAAAAAAAprQ/q4b2KjssefsLdBN44Fj8FyzciwOTl6h7wCLcBGAs/s1600/Riverdale_2x04_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-d6hVtVaRJc4/Wf-NKnGq32I/AAAAAAAAprQ/q4b2KjssefsLdBN44Fj8FyzciwOTl6h7wCLcBGAs/s400/Riverdale_2x04_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Riverdale S02E04 Chapter Seventeen: The Town That Dreaded Sundown</b><br />
Muszę przyznać, że męczy mnie historia Archiego, ba, jest on najmniej ciekawą postacią w całym Riverdale. Veronica bardzo dobrze go opisała, naiwny i łatwowierny. Teraz przeżywa kryzys i to widać. Serial próbuje pokazać jego ciemną stronę, jak tragedia może odcisnąć się na niewinnym duchu. Napędza go chęć zemsty bo to emocja której łatwo się poddać. To znowu jest ładna paralela do współczesnego świata, ale nudzi. Na szczęście ten odcinek wprowadził kilka istotnych przetasowań i z nadzieją spoglądam z przyszłość.<br />
<br />
Trochę zaczyna mi przeszkadzać główny wątek sezonu. Poprzednia historia była bardziej spójna, nadawała pewien tor wszystkim postaciom i pozwalała im wchodzić w częstsze interakcję. Tutaj jest głównie wątek Archiego i dopisywanie postaci by mieli z nim jakaś interakcję. Czy to Betty dostająca list czy Węże walczące z Buldogami czy Veronica odkrywająca manipulacje ojca na rudzielcu. Wszystko dotyczy Archiego. Może to tylko setup do ciekawszych wydarzeń, ale obecnie to mnie przytłacza.<br />
<br />
Narzekałem ostatnio, że Betty nie ma własnych wątków, a tu proszę. Trójkąt Toni, Betty, Jughead pominę. Ciekawiej wypada więź Black Hooda z panną Cooper. Łatwo można zrozumieć jej decyzję o ukrywaniu listu mówiącego o inspiracjach mordercy. Poczucie winy i wymykające się resztki kontroli. Tylko czemu morderca z nią piszę? Niby wszystkie ofiary były z nią w jakiś sposób związane, ale to nie ma sensu. Chyba, że to jej brat, Tylko ten twist były zbyt słaby by zadziałać. <br />
<br />
Inne:<br />
- jak ja lubię reżyserskie zabawy Riverdale. Tutaj narracja Jugheada, wybieranie książek w bibliotece i wmontowanie w to seryjnych morderców. <br />
- konflikt klasowy w serialu dla nastolatków? Czemu nie, Riverdale pokazało, że nie boi się trudnych tematów.<br />
- gdzie jest Cheryll? Nawet nie przemykała w tle jak ostatnio. Dajcie jej w końcu jakiś wątek. <br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-KPNTlfbhZgk/Wf-MEvQrutI/AAAAAAAApqo/Wfdbf6yY75kARm-ixKAA6w4jWcX73UyCQCEwYBhgL/s1600/Star_Trek_Discovery_1x07_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-KPNTlfbhZgk/Wf-MEvQrutI/AAAAAAAApqo/Wfdbf6yY75kARm-ixKAA6w4jWcX73UyCQCEwYBhgL/s400/Star_Trek_Discovery_1x07_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Star Trek: Discovery S01E07 Magic to Make the Sanest Man Go Mad</b><br />
Nie namyślając się zbyt długo uznam ten odcinek za najlepszy w krótkiej historii serialu. Nie jestem sam, na Twitterze i recenzjach pojawiło się sporo zachwytów. Paradoksalnie udało się to uzyskać porzucając szumnie promowano formułę ciągłej fabuły. Nie jest to stricte odcinek proceduralny, ale udane wymieszanie tych dwóch podejść do kreowania opowieści.<br />
<br />
Głównym motywem jest pętla czasu. Klasyczny motyw, który musi się pojawić w szanującym serialu sci-fi/fantasy, że wymienię tylko moje ulubione Window of Opportunity z Stargate SG-1 i wzruszające White Tulip z Fringe. To nie jest ten poziom, historia nie ma odpowiedniej wagi jednak rozrywkowo spisuje się całkiem nieźle. Powrót Mudda i próba wywarcia zemsty na Lorce była niespodziewana. Kilkadziesiąt zabójstw kapitana i wysadzanie Discovery w celu resetu odpowiednio budowało stawkę.<br />
<br />
Osobiste motywy antagonisty były przekonujące. Zaskakujące było w tym wypadku odsunięcie kapitana na dalszy plan. Jeszcze dziwniejsze acz witane z otwartymi rękami było obdarzenie świadomością pętli Stametsa. Pokazanie jego backstory, opowiedzenie o miłości i dzięki niemu wgląd w Michael. Dlatego trochę szkoda, że w drugiej połowie odcinka trochę zapomniano, że to on jest poza pętlą.<br />
<br />
Często narzekałem jak słabo wypada załoga w serialu i Discovery nie działa na tej samej zasadzie co choćby Firefly. Brak dynamiki w grupie. Tutaj to się poprawiło. Zbliżono Stamesa do Michaela, nawet jeśli tylko on miałby o tym pamiętać. A Ash, Michael i Tilly spędzili trochę czasu imprezując. I romansując. Dobrze wiedzieć, że twórcy robią coś w tym kierunku.<br />
<br />
W dużej mierze jest to odcinek rozrywkowy. Akcja, humor i romanse. Współczesna hollywoodzka mieszanka. Jest jednak coś więcej. Próba rozgryzienia natury człowieka. Trochę nieudolnie, jakby stwierdzono, że trzeba dodać do tego jakąś filozofię, ale jako klamra odcinka zadziałało. Podczas odcinka o pętli czasu Michael prowadzi monolog o tym jak ważna jest zmiana. I ja chciałbym więcej takich motywów, a nie nudnego sapania Klingonów i szarego moralnie Lorci.<br />
<br />
Nie kupuję trochę końcówki. Mudd kilkukrotnie zabijał załogę Discovery i okazał się zdrajcą Federacji, a na końcu nie spotyka go za to kara. Dla mnie to trochę naiwne i nie niesie ze sobą żadnego morału. Do tego odrobina deus ex machiny. "Ukochana" Mudda teleportuje się na Discovery w ciągu 30 min, nie wiadomo z jak odległego zakątka galaktyki. Jeśli statki są tak szybkie to po co napęd sporowy? <br />
<br />
Inne:<br />
- długie, opisowe tytuły odcinków trochę mnie męczą i trochę bawią. Pod tym względem wolę jednak minimalizm.<br />
- Mud powrócił po kilku odcinków i wprowadza zamieszanie. Gdyby był to procedural sprzed kilkunastu lat jego powrót nastąpiłby po kilku sezonach. <br />
- impreza na statku bojowym, nawet jeśli po służbie wydaje się to trochę niewłaściwe.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-uBTSuqZdCGk/Wf-MFULE-PI/AAAAAAAApqw/OXLdnUqtVIc4LEBN_vDzW7DS0JSjsxeqwCEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x04_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-uBTSuqZdCGk/Wf-MFULE-PI/AAAAAAAApqw/OXLdnUqtVIc4LEBN_vDzW7DS0JSjsxeqwCEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x04_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E04 Chapter Four: Will the Wise</b><br />
Na takie odcinki Stranger Things czekałem. Pełne napięcia gdzie w każdym wątku dzieje się coś ciekawego, mocno stawiające na dramaty postaci. Jedenastka po emocjonalnej kłótni z Hopem odkrywa dokumenty i poznaje swoją matkę. Co to był za pokaz umiejętności młodej aktorki. Nieźle wypada też Will pochłaniany przez coś mrocznego. I te jego rysunki wnętrza czegoś co rozpościera się pod Hawkins. Zło niedługo nawiedzi tą mieścinę. Był też mocarny cliffhanger. Dustin nakarmił swoją kijankę po zmroku, a ta przeobraziła się w mini Demogorgona. Połowa sezonu i serial skończył z przydługim wstępem.<br />
<br />
OCENA 5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-YF-d-v5nYnI/Wf-MGGCis3I/AAAAAAAApq0/48oTO1_AfsoA37nXAmNjnwumt2KjWmMDwCEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E15.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_36.47_%255B2017.11.01_15.52.53%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://2.bp.blogspot.com/-YF-d-v5nYnI/Wf-MGGCis3I/AAAAAAAApq0/48oTO1_AfsoA37nXAmNjnwumt2KjWmMDwCEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E15.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_36.47_%255B2017.11.01_15.52.53%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E15 Pressure Test</b><br />
Uwielbiam odcinki z gatunku bottle episode. Zdolni scenarzyści przy ograniczonym budżecie mogą z tego wiele wycisnąć. Zagęszczać napięcie na małym terenie i prowadzić do konfrontacji. Jak np. podczas oblężenia komisariatu w Banshee. Tutaj było to samo, a wyszło fatalnie. Jeden z najgorszych odcinków Teen Wolf, istna męczarnia. Konflikt między łowcami, a wilkołakami jest nudny, postacie nie robią wiele, a jak już robią ich wyboru są wątpliwe. Scott wcale nie wygląda na przywódce watahy, a reszta robi za statystów bez własnych wątków. Nie do tego przyzwyczaił mnie ten serial. Na szczęście do końca już tylko pięć odcinków.<br />
<br />
Inne:<br />
- oblężony posterunek, jest scenka o odcięciu łączności, a jakimś cudem Stilinski dodzwonił się do papy McCalla. Ten scenariusz ma więcej dziur niż wilkołak po spotkaniu z van Helsingem.<br />
- byłem pewien, że Theo nie żyję. Albo ja tak uważnie oglądam odcinek albo scenariusz jest taki pokraczny. <br />
<br />
OCENA 2.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-MxKACy9pd8k/Wf-MGIfGwiI/AAAAAAAApq4/dQnfmB4G8OUyNnyHWx3aNLQyC5MNypjvQCEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E16.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_38.56_%255B2017.11.01_17.18.28%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://2.bp.blogspot.com/-MxKACy9pd8k/Wf-MGIfGwiI/AAAAAAAApq4/dQnfmB4G8OUyNnyHWx3aNLQyC5MNypjvQCEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E16.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_38.56_%255B2017.11.01_17.18.28%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E16 Triggers</b><br />
Autentycznie cierpię oglądając popisy scenarzystów w tym sezonie i zmuszam się do oglądania kolejnych odcinków. Widzę już metę, to tylko cztery odcinki. Będzie to jednak męcząca droga jeśli poziom pozostanie ten sam. Bohaterowie snują się bez większego planu, przeżywają potyczki bez znaczenia i odnoszą przypadkowe zwycięstwo. Teoretycznie mają też wątki osobiste. Słabo pisane i bez większego znaczenia. Liam dalej ma problemy z gniewem, a Scott zostaje ostatecznie sparowany z Malią. Tyle. Widać jak bardo brakuje tutaj Stilesa dodającego humor, rozwagę i pomysł.<br />
<br />
OCENA 2.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-rxxY3LLaY7s/Wf-MGhMrxxI/AAAAAAAApq8/jZ0YFzRZKW8hq-ILnymwaJvSegZn_jmMgCEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E17.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_10.43_%255B2017.11.04_19.07.40%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://2.bp.blogspot.com/-rxxY3LLaY7s/Wf-MGhMrxxI/AAAAAAAApq8/jZ0YFzRZKW8hq-ILnymwaJvSegZn_jmMgCEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E17.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_10.43_%255B2017.11.04_19.07.40%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E17 Werewolves of London</b><br />
Ostatnio trochę się pastwię nad Teen Wowlf, ale to był na prawdę dobry odcinek. Ani razu nie poczułem znużenie, podobała mi się realizacja, fabuła, zachowanie bohaterów i humor. O jak mi brakowało takiego humoru w serialu. Trochę campu i przesady zawsze tutaj pomaga. Do tego powroty. Jackson, Ducalion i Peter. Każda scena z nimi to złoto, ale pod względem komediowym wygrywa Theo sugerujący Liamowi co zrobić po morderstwie. Podobało mi się nawet desperackie zachowanie Scotta który zbliża się do granicy której nigdy normalnie by nie przeskoczył. Wciąż jednak nie jest prawdziwym liderem. Brakuje mu planu i nie przewodzi stadem jak powinien. To się już nie zmieni.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-jq31L_7ODeI/Wf-MG4uH6ZI/AAAAAAAAprA/k_NNl4ufFo0YVAOH-vX3q_rFqOTdN0gPwCEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E18.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_37.00_%255B2017.11.04_20.41.52%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://4.bp.blogspot.com/-jq31L_7ODeI/Wf-MG4uH6ZI/AAAAAAAAprA/k_NNl4ufFo0YVAOH-vX3q_rFqOTdN0gPwCEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E18.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_37.00_%255B2017.11.04_20.41.52%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E18 Genotype</b><br />
Co za okropna huśtawka jakościowa. Znowu jesteśmy na dole. Było słabo. Bez pomysłu i dużo bezproduktywnych scen. Choćby akcja z wskrzeszaniem ogara. Trochę humoru zawsze na plus, ale niech ma jakiś kontekst. Tyle czasu stracone by powiedzieć, że dwie połówki złego nie mogą się połączyć, a jego wzrok zabija. Inaczej można to było rozegrać. Źle rozpisano też historię Quinn i jej matki. Dano jej jedna fajną scenę i zabitą poza ekranem by nadać jakąś więź z postacią by oglądanie nie było pozbawione emocji. Było jednak zbyt naiwnie. Chyba nie muszę też pisać o pani biolog, która okazuje się wilkołakiem po tylu sezonach przez co fabuła serialu jest jeszcze bardziej niespójna. I gdzie jest Jackson? Dawać mi go skoro jest już w Beacon Hills.<br />
<br />
OCENA 3/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-xVvryyBm8ls/Wf-MHPOc4NI/AAAAAAAAprE/0C7qFneRQQ8VeR4j4ZDJsj-8rdPkDgesACEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E19.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_04.40_%255B2017.11.04_22.47.22%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://1.bp.blogspot.com/-xVvryyBm8ls/Wf-MHPOc4NI/AAAAAAAAprE/0C7qFneRQQ8VeR4j4ZDJsj-8rdPkDgesACEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E19.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_04.40_%255B2017.11.04_22.47.22%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E19
Broken Glass</b><br />
To nie był dobry odcinek. Działo się mało i często nielogicznie mimo zbliżającego się finału. Scott i Malia spędzili go na trening z Ducalionem, a Lidia z Pterem ich szukając. Liam za to przesiedział w szpitalu by wpaść w pułapkę na końcu. Pod tym względem było bardzo słabo. Dużo lepiej u postaci pobocznych. Wrócił Derek i to w duecie z Argentem. Świetne sceny, zabawne z akcją i w jakiś sposób wiążące się z całą intrygą. Gdyby całość tak wyglądała. Chociaż nie było tak tragicznie jak jeszcze parę odcinków temu. Lepiej rozłożono akcenty i widać, że sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Jeszce tylko jakby scenariuszowo było lepiej. Ogólnie mam wrażenie, że sezon 6B jest strasznie dziwnie napisany. Dużo tutaj niespójności i źle rozpisanej żonglerki wątkami. <br />
<br />
Inne:<br />
- dialog na początku odcinka o odcięciu od sieci komórkowej by pod koniec rozmawiać przez telefon. To wiele mówi o niekonsekwencji scenarzystów.<br />
<br />
OCENA 3/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-1ujp8tcbJy8/Wf-MHYNQnLI/AAAAAAAAprI/Jock55K4VIsRpxKY1IeYZIQq2jTfmCo2wCEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E20.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_50.13_%255B2017.11.05_00.48.35%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://1.bp.blogspot.com/-1ujp8tcbJy8/Wf-MHYNQnLI/AAAAAAAAprI/Jock55K4VIsRpxKY1IeYZIQq2jTfmCo2wCEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E20.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_50.13_%255B2017.11.05_00.48.35%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E20 The Wolves of War</b><br />
Powinienem dostać order lub dwa za dokończenie tego sezonu. Przecież już nie takie seriale porzucałem sezon przed końcem. Męczyłem się okrutnie i cieszę się, że to koniec. Jest mi też przykro z tego powodu. Ten serial dał mi całkiem sporo frajdy, zwłaszcza w swoich środkowych sezonach. Niestety jego finałowy akt był gorszy od rozpoczęcia. Nawet nie można się było pośmiać z niedorzeczności, był zwyczajnie słaby.<br />
<br />
Na szczęście finałowy odcinek miło się wyróżniał. To wciąż nie było fantastyczna historia czy sprytne zwieńczenie wątków. To nie było też zakończenie o którym będę pamiętać podczas sporządzania topek czy przypominania sobie o serialu. Ba, jestem pewien, że zapomnę jak Teen Wolf się skończył i wrócą tylko złe wspomnienia. Finał był zwyczajnie ok. Sporo fanserwisu, udany humor, zabawa postaciami, nawet udało się go spiąć zgrabną klamrą narracyjną. Byłem nawet zainteresowany tym co oglądam. Póki nie zacząłem się skupiać na zagadnieniach fabularnych. Mały koszmarek. Źle rozpisane starcie z Anuk-Ite, zero napięcia w walce z Gerrardem, częsty brak zasady ciągu przyczynowo-skutkowego, głupie zachowanie postaci czy last but not least nic nie wnoszące sceny. I mimo tych wad jednak byłem zainteresowany tym co się dzieje.<br />
<br />
Jak wypadło samo zakończenie i cliffhanger? Serial bardzo chciał mieć wszystkich najważniejszych bohaterów w jednym miejscu na samym końcu i to zrobił. W bardzo naiwny sposób, ale jako pocztówka na zakończenie zadziałało. Nie zamknięto wszystkich wątków. Monroe wciąż poluje na wilkołaki, a Scott pomaga młodym wilczkom. To nie koniec jego historii, ale zakończenie części jego życia w Beacon Hills i znalezienie nowego powołania. Nawet czekam na spin-off i podcast by sprawdzić co dalej. <br />
<br />
Inne:<br />
- czy scenarzyści pamiętają co działo się kilka odcinków temu? Melissa całkiem nieźle wygląda jak na osobę która niemal zginęła od postrzału.<br />
- łowcy Gerarda zachowują się amatorsko. Polują na wilczki i nawet nie używają zagłuszaczy coby im sporo ułatwiło<br />
- Stiles spojrzał Anuk-Ite i nic mu się nie stało. Scenarzyści, reżyser, montażyści, aktorzy, nikt tego nie zauważył? Nie wiem jak można schrzanić tak podstawową rzecz.<br />
- brak nawet wspomnienia Kiry uważał za karygodne.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
OCENA SEZONU 3/6<br />
OCENA SERIALU 4/6Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5941404268694959457.post-40841899440653489472017-10-30T23:54:00.001+01:002017-10-30T23:54:38.969+01:00Serialowe podsumowanie tygodnia #254 [23.10.2017 - 29.10.2017]<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>SPOILERY</b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-VG2UnEj6ORE/WfetSF68KbI/AAAAAAAApmc/fot5zuyeWJonqVoV1ssbKqynTOCZfUVMACLcBGAs/s1600/Castlevania.S01E02.WEBRip.x264-RARBG.mp4_snapshot_09.02_%255B2017.10.24_20.10.38%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="720" height="221" src="https://3.bp.blogspot.com/-VG2UnEj6ORE/WfetSF68KbI/AAAAAAAApmc/fot5zuyeWJonqVoV1ssbKqynTOCZfUVMACLcBGAs/s400/Castlevania.S01E02.WEBRip.x264-RARBG.mp4_snapshot_09.02_%255B2017.10.24_20.10.38%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Castlevania S01E02 Necropolis</b><br />
Jestem zaskoczony jak bardzo skoczyła jakoś tego serialu. Wciąż jest dużo problemów i nie kupuję budowy sezonu, tak oglądało się to z pewnym zainteresowaniem. Solidne przedstawienie postaci Trevora oraz historii jego rodziny z pozostawieniem miejsca na spekulację. Wszystko to na zasadzie show dont tell. Arogancki, pewny siebie hulaka z sercem po właściwej stronie. Można go lubić.<br />
<br />
Z pokazywania postaci wybrnięto obronną ręką. Zabrakło tylko większej fabuły. Serial stawia raczej na klimat niż złożoną opowieść. Mam też wrażenie jakby twórcy zbytnio wzorowali się na pierwotnym medium. Przypadkowe spotkanie, walka, rozmowa pogłębiająca wiedzę o świecie i quest dla Trevora. Mocno się to rzuciło w oczy.<br />
<br />
Trochę bałem się brutalności w serialu, że pójdzie full gore. Jest jednak z smakiem. Graficy wiedzą kiedy maznąć krwią, a animatorzy jak nie pokazując wiele zrobić odpowiednie wrażenie. Jak podczas sceny walki przy użyciu pejcza. I tylko szkoda, że animacja jest biedna i nie można zaprezentować nic bardziej dynamicznego.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-iVyfyKkkRF0/WfetSBcDXcI/AAAAAAAApmY/z8c0cUQXVrwcau9GWY4Zpat33KwEgot1wCLcBGAs/s1600/Castlevania.S01E03.WEBRip.x264-RARBG.mp4_snapshot_18.53_%255B2017.10.25_18.55.22%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="720" height="221" src="https://2.bp.blogspot.com/-iVyfyKkkRF0/WfetSBcDXcI/AAAAAAAApmY/z8c0cUQXVrwcau9GWY4Zpat33KwEgot1wCLcBGAs/s400/Castlevania.S01E03.WEBRip.x264-RARBG.mp4_snapshot_18.53_%255B2017.10.25_18.55.22%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Castlevania S01E03 Labyrinth</b><br />
Chyba wiem co mi przeszkadza w Castlevani. Przypomina mi ona trochę seriale z kablówek. Dziwna myśl, prawda? Chodzi mi o sposób prowadzenia narracji. Mamy tutaj długie dialogi i nieśpieszne tempo. Bohaterowie rozmawiają do znudzenia, niestety często bez sensu z zbyteczną ekspozycją. I gdyby całość trwała ~45 min i złożona byłaby z 10 odcinków tak bym to zrozumiał. Niestety przez to rozmycie ucieka sens opowieści. Czasem w sitcomach jest więcej fabuły niż w Castlevani, która prosi się o rozwinięcie wydawałoby się bogatego świata.<br />
<br />
Co się stało w odcinku? Trevor uratował córkę Mędrców, porozmawiał z biskupem i trochę powalczył. Tyle. Jest też sugestia opowieści Draculi, ale to mało. A właśnie Dracula. Pilot skupiał się na nim by dwa kolejne odcinki zupełnie go zignorowały. Wygląda to trochę jakby w trakcie zmieniła się koncepcja całości.<br />
<br />
Zastanawiałem się jak będą wyglądać dynamiczne sceny akcji, a okazało się, że serial wyszedł z nich obronną ręką. Efektowna walka z cyklopem czy ucieczka przed duchownymi mogły się podobać. Walka mówiła też coś o Trevorze. Mimo swojej aroganci podczas starć używa głowy i planuje swoje ruchy. Chyba go nawet polubiłem.<br />
<br />
Inne:<br />
- humor zupełnie do mnie nie trafia. Jest wulgarny i nieśmieszny. Już lepiej gdyby go zupełnie odpuścić. Poza komentarzami Trevora, te mogą zostać. Nawet jest udany komediowy timeing.<br />
<br />
OCENA 4/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-MgL_cjPNDDU/WfetSc6QgbI/AAAAAAAApmg/V9UZ7i4c5kc9LsxcUiQwaDWzNkNBAiW7gCEwYBhgL/s1600/Castlevania.S01E04.WEBRip.x264-RARBG.mp4_snapshot_21.36_%255B2017.10.27_20.47.11%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="720" height="221" src="https://3.bp.blogspot.com/-MgL_cjPNDDU/WfetSc6QgbI/AAAAAAAApmg/V9UZ7i4c5kc9LsxcUiQwaDWzNkNBAiW7gCEwYBhgL/s400/Castlevania.S01E04.WEBRip.x264-RARBG.mp4_snapshot_21.36_%255B2017.10.27_20.47.11%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Castlevania S01E04 Monument</b><br />
Udało mi się nadrobić Castlevanie w nadspodziewanie krótkim czasie. Niech jednak nie zwiodą was pozory. To jest bardzo nierówna produkcja którą ostatecznie uznaje za rozczarowanie. Finał sezonu, czy może lepiej napisać prologu, był tym co najlepsze i najgorsze w serialu.<br />
<br />
Jak zwykle długie i zbyteczne dialogi i nic nie wnoszące sceny. Rozmowa bestii z biskupem przed jego śmiercią nie chciała się skończył. Pustosłowie mające wypełnić czas. A może rozważania o naturze ludzkiej i relacji Boga z człowiekiem? Jeśli tak to z mizernym skutkiem. Z wad wymienię jeszcze kolejne mocne inspirację grami. Długie spadanie w głąb katakumb, przeskakiwanie przez rozpadliny i ucieczka przed walącymi się konstrukcjami to widoczna nawiązanie do elementów platformowych. Nie zadziałało. Głównie przez brak dialogów i niewielką efektowność.<br />
<br />
Dla odmiany Trevor i sceny akcji dalej dają radę. Efektowna (choć naiwna) walka na ulicach Greszitu cieszyła oko dzięki współpracy Trevora, Syphi i wieśniaków. To też pokaz zdolności bohaterów. Jego przywódczych i jej magicznych. Finałowa walka z bossem też niczego sobie. Niezła choreografia i dynamika mimo ograniczonej animacji. Fajnie było też oglądać dwa odmienne style walki. Aroganci i agresywny Trevora i opanowanie graniczące z lekceważeniem Alucarda.<br />
<br />
Drugi sezon obejrzę, to w końcu tylko osiem nowych odcinków. Liczę jednak na poprawę w kilku aspektach. Zwłaszcza w sposobie prowadzenia narracji.Niech przypomina to serial, a nie poszatkowany film z prologiem, który nie został rozwinięty.<br />
<br />
OCENA 3.5/6<br />
OCENA SEZONU 3.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-93F6xzM33KI/WfetSxns5AI/AAAAAAAApmk/rXoSPJzSGrgkYvXFTeSMSZwJPXWkOD_5ACEwYBhgL/s1600/Fargo.S01E01.720p.HDTV.x264-REMARKABLE.mkv_snapshot_00.13.30_%255B2017.10.29_20.13.02%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://2.bp.blogspot.com/-93F6xzM33KI/WfetSxns5AI/AAAAAAAApmk/rXoSPJzSGrgkYvXFTeSMSZwJPXWkOD_5ACEwYBhgL/s400/Fargo.S01E01.720p.HDTV.x264-REMARKABLE.mkv_snapshot_00.13.30_%255B2017.10.29_20.13.02%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Fargo S01E01
The Crocodile's Dilemma</b><br />
Fargo nie powinno się tutaj znaleźć. Przynajmniej nie teraz. Przez czysty przypadek było na liście seriali już zaczętych. Musiałem je tam wpisać przy okazji premiery serialu gdy nie było zbytnio czasu na oglądanie. I tak zrządzeniem losu Maszyna Losująca postanowiła zaserwować mi najlepszy odcinek jaki obejrzałem w tym tygodniu. Co jest dziwne bo w tym samym czasie premierę miało Stranger Things 2.<br />
<br />
Dawno nie wciągnęła mnie tak żadna epizodyczna historia. Charakterystyczne postacie wygłaszają zapadające w pamięci dialogi, a ich czyny świadczą o osobowości. Noah Hawley brawurowo nakreślił sylwetki swoich postaci uwypuklając ich cechy charakteru gdzie już po pierwszej scenie można zbudować z nimi jakieś relację. Niepewny siebie Lester i pewny siebie Lorne Malvo. Sprzedawca polis na życie i płatny zabójca. Połączył ich przypadek, który jak w filmie, zapoczątkowuje ciąg wydarzeń mających wpływ na całe miasteczko. Oczywiście zostali zagrani równie świetnie co napisani. Martin Freeman sprawia, że w pewien sposób można sympatyzować z Lesterem, nawet po zamordowaniu żony. Natomiast Billy Bob Thorton jest diabolicznym manipulatorem siejącym chaos ze stoickim spokojem.<br />
<br />
Fargo to nie tylko ww. postacie napędzające akcje. To też cała otoczka, możliwość poznawania społeczności. Szeryf oczekujący dziecka, jego oficer, która jest zdolną śledczą, rodzina ofiary Malvo, gliniarz pojawiający się na jedną scenę. Chcę się ich oglądać, poznawać życie i zobaczyć jak będą reagować na zbliżającą się burzę. Mafia, płatny morderca i facet z kryzysem wieku średniego to zapewne tylko początek.<br />
<br />
Chyba nie muszę pisać o świetnej realizacji? Piękne zdjęcia, namacalne zimno i muzyka budująca atmosferę napięcia, ale czasem i absurdu. Szykuje się kolejny piękny serial.<br />
<br />
Inne:<br />
- brat Lestera ma karabin którym się pochwalił, czyżby zapowiedź wybuchowego finału?<br />
<br />
OCENA 5.5/6 <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0TpWbjEhTHo/WfetTm4BvKI/AAAAAAAApmo/JCdqxQSe6AIKmlco1N_DBxJK2k2AaPQxACEwYBhgL/s1600/Riverdale_2x03_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-0TpWbjEhTHo/WfetTm4BvKI/AAAAAAAApmo/JCdqxQSe6AIKmlco1N_DBxJK2k2AaPQxACEwYBhgL/s400/Riverdale_2x03_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Riverdale S02E03
Chapter Sixteen: The Watcher in the Woods</b><br />
Po trzech odcinkach sezonu można się dopatrzyć pewnego trendu. Poprzedni w dużej mierze był o życiu w cieniu rodziców, jak wydarzenia z przeszłości wpływają na nowe pokolenia i ostatecznie prowadzą do tragicznych wydarzeń. Ten jest o wychodzeniu z tego cienia i kreowaniu własnej tożsamości. Widać tutaj zmianę, bohaterowie dojrzewają i podejmują decyzję wpływające na ich życie. Czasem błędne i głupie co jest zupełnie normalne.<br />
<br />
To jest ciężki początek sezonu dla Archiego. Postrzelenie ojca, śmierć kochanki i atak na znajomych. To odcisnęło na nim poważną traumę. Czuję się zagubiony i nie wie co robić. Wystarczy tylko sugestia, połechtania jego wewnętrznej dumy i zagranie na lękach by zrobić to co wymarzył sobie Hiram. Zakłada straż obywatelską patrolującą Riverdale. Jest to dobry sposób na radzenie sobie z lękami. Ma nawet poparcie części dorosłych. Ta, mania prześladowcza i posiadanie broni będzie miało poważne konsekwencję. Czekam tylko na lincz i strach ogarniający miasteczko. Może o to chodzi Hiriamowi? A gdy miasto stanie się niebezpieczne ceny ziemi polecą w dół.<br />
<br />
Niby Mama i Tata Lodgowie wciąż mają duży wpływ na córkę to Veronica obrała własną drogę. Wywiera wpływ na rodzicielów, często stawia na swoim i wie co chcę robić w przyszłości. Zająć się firmą ojca i poznać tajemnicę rodziny. Bądź robi to z irytacji. Wie, że jest odsuwana na bok i szuka sposobu by to się odmieniło. Jednak o wiele ciekawsze są relację Hirama i Hermione. Kochają się, nie ufają sobie i razem spiskują. Oglądanie relacji między tą trójką to prawdziwa przyjemność.<br />
<br />
Jugheadowi odnalezienie własnej drogi udało się tylko połowicznie. Powoli odnajduje się w nowej szkole, nawet reaktywował gazetkę. Nie może jednak być bezstronny. Dziedzictwo ojca pozostawia na nim ślad i musi wybrać Węże choćby dlatego by przetrwać w nowym środowisku. Co trochę kłóci się z finałem S01 gdzie bardzo szybko odnalazł się w nowej szkole. Pomijać tą nieścisłość jest to bardzo ciekawy wątek. Jughead nie chcę, ale musi. Jak Archie również i on ma swoją spiralę w której będzie się stopniowo pogrążał.<br />
<br />
Cieszy mnie więcej czasu antenowego dla Kevina. Twórcy bardzo dobrze to wykorzystali. Pokazali postać homoseksualną, która jest zagubiona i niezrozumiana. Szuka swojego miejsca na świecie. Przyjaciele mogą go wspierać, ale do końca nie rozumieją. To samo z ojcem. Kocha swojego syna, ale w pokoju jest bardzo duży słoń. Nie miałbym nic przeciwko gdyby wraz z biegiem sezonu Kevin dostawał samodzielne wątki.<br />
<br />
I tylko Betty szkoda. W porównaniu do swoich przyjaciół nie dzieje się u niej wiele. Jest wspierającą dziewczyną Jugheada i wspierającą przyjaciółką Kevina. Ten pierwszy ją okłamuje, a tego drugiego zaufanie nadwyrężyła. W dobrej wierze, ale to nic nie znaczy. Czekać aż dostanie własną historię, która będzie równie dobra co pozostałe. Wystarczy tylko wyciągnąć jej kłopoty psychiczne, przecież to samograj. <br />
<br />
Muszę pochwalić odcinek za to jak umiejętnie buduje napięcie, prowadzi do punktu kulminacyjnego, żongluje kilkoma scenami i w części z nich wygasza wątki przesuwając ciężar na inne. I jak to pokazuje. Pobicie Jugheada za drzwiami było dobrym pomysłem. Subtelnę, przez co jeszcze efektowniej działało. <br />
<br />
Inne:<br />
- ciekawy trend. S06B Teen Wolf również kręci się wokół atmosfery psychozy, zastraszania i strachu miasteczka będącego mikrowersją Ameryki. <br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-TE1bQflZzMY/WfetUjTEroI/AAAAAAAApmw/hKaVS-QjmFotm8EmWywEJSJYtkPAsvWsACEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x01_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-TE1bQflZzMY/WfetUjTEroI/AAAAAAAApmw/hKaVS-QjmFotm8EmWywEJSJYtkPAsvWsACEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x01_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E01 Chapter One: MADMAX</b><br />
Dawno nie stęskniłem się za serialem tak jak za Stranger Things w ciągu minionego roku. Cichy hit który przerodził się w prawdziwy fenomen nie dawał o sobie zapomnieć i od czasu spotu na Superbowl w lutym umiejętnie podgrzewał atmosferę. Premiera S02 odbyła się po 15 miesiącach od pierwszej serii. Przez ten czas miałem wiele obaw o jakoś, ale zupełnie niepotrzebnie. To stare i dobre Stranger Things.<br />
<br />
Pilotowy odcinek jest spokojnym wprowadzeniem. Nie ma tej siły co poprzednie otwarcie. Nie musiał tego mieć. Jest spokojny przypomnieniem klimatu serialu i swoich bohaterów, ich sytuacji oraz relacji. Fabularnie nie wiele się w nim wydarzyło. To jest raczej mocny set up do kolejnych wydarzeń. Zasadzeniem wątków, które z czasem będą mogły rozkwitnąć. Otwarcie w stylu WTF z Pittsburgha nie mające wpływu na fabułę, nowa dziecięca bohaterka o której nic nie wiadomo i halucynację Willa zapowiadające coś wielkiego.<br />
<br />
Bardzo lubię oglądać w ST obyczajowe wątki, a nie tylko supernaturalną część serialu. Dlatego ciesze się z scen opowiadających o bohaterach i ich stanie. Nancy rozklejająca się na kolacji u rodziców Barb budziła współczucie. Jonathan wciąż wzbudza litość swoim wyobcowaniem. Joy zrozumienie gdy szuka pociechy u swojego chłopaka. Dustin śmiech gdy dowiaduje się, że został pokonany w Dig Dug.<br />
<br />
W odcinku nie mogło zabraknąć Jedenastki. Muszę jednak przyznać, że nie bardzo rozumiem ten wątek. Hopper przez cały rok trzymał ją w chatce w lesie i uczył życia? Dla mnie trochę to niemoralne i niezrozumiałe. Rozumiem, że chcę ją chronić, ale przy tym robi jej krzywdę alienując ją od społeczeństwa, a to ostatnie czego jej trzeba.<br />
<br />
Stęskniłem się nie tylko za fabułą i bohaterami, ale też za realizacją. Serial jest fenomenalnie nakręcony. Przechodzenie na drugą stronę i klimat lat '80 to ta najlepiej widoczna strona medalu. Druga to przywiązanie do detali jak wyostrzenie dźwięków otoczenia, muzyka potęgująca napięcie i montaż z długimi ujęciami. Palce lizać. <br />
<br />
Inne:<br />
- co za cudowna muzyka! Z Scorpionsami na czele. Obejrzę sezon i zrobię powtórkę z samego soundtracka, który oczywiście można znaleźć na Spotify.<br />
- ja wiem, że Stranger Things jest bardziej w klimatach lat '80 niż same lata '80, ale mi ta przesada zupełnie nie przeszkadza. To raczej hołd i łechtanie nostalgii widza niż wrzucenie do blendera losowych motywów z tamtego okresu.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-un54QBLR110/WfetUMhz6_I/AAAAAAAApms/XzkAeQKqD8MNzUQFkfwi6eYOyUkVCa5ZwCEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x02_01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="223" src="https://2.bp.blogspot.com/-un54QBLR110/WfetUMhz6_I/AAAAAAAApms/XzkAeQKqD8MNzUQFkfwi6eYOyUkVCa5ZwCEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x02_01.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E02
Chapter Two: Trick or Treat, Freak</b><br />
Budowanie klimatu to jedno, ale zbyt długie wprowadzenie nie powinno mieć miejsce w serialu mającym trzymać w napięciu. Wizje Willa i zgniłe plony to za mało mimo, że działają na wyobraźnie. Najwyższy czas skrystalizować historię i nadać wątkom konkretny kierunek.<br />
<br />
Mimo tej fabularnej niedogodności dalej ogląda się to świetnie. Niemalże godzina zleciała nie wiadomo kiedy. Niby znalazło się kilka zbytecznych i przydługich scen, co jednak nie rzutuje na całość. Z niemałym rozbawieniem ogląda się podchody Lucasa i Dustina do dziewczyny czy zachowanie funkcjonariuszy. Jednak Stranger Things błyszczy w warstwie dramatycznej gdy bohaterowie przeżywają wydarzenia z zeszłego sezonu. Nancy przechodzi nawrót traumy po utracie przyjaciółki. Tak samo jej brat. Mike jest sfrustrowany z powodu tęsknoty za Jedenastką. Denerwuje się na przyjaciół i tylko z Willem udaje mu się nawiązać bliższe relację, bo również on ma problemy które go dręczą.<br />
<br />
Flashbacki z Jedenastką trochę wyjaśniają, ale jest to raczej grunt pod snucie teorii. Co jednak jest trochę bez sensu bo tylko jedno kliknięcie myszy dzieli od włączenia kolejnego odcinka. Ile czasu spędziła samotnie? Jak zaadaptował ją Hopper? Ile wiewiórek zamordowała? Niech lepiej jak najszybciej znowu trafi na chłopaków. I Max, bardzo jestem ciekaw jej relacji z inną dziewczyną.<br />
<br />
Inne:<br />
- Jedenastka w koszuli i dżinsach wygląda jak mini wersja Hoppera co jest równie zabawne jak jej strój z zeszłej serii.<br />
- co robi Max w miasteczku? Czemu brat obwinia ją za ich pobyt w Hawkins? Kolejna tajemnica do rozwiązania.<br />
<br />
OCENA 4.5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-j1duuU-Jn_U/WfetVP4Q7II/AAAAAAAApm0/16vEFl4sH5cKadXuQwp8PzpQE6zjN2DGgCEwYBhgL/s1600/Stranger_Things_2x03_02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-j1duuU-Jn_U/WfetVP4Q7II/AAAAAAAApm0/16vEFl4sH5cKadXuQwp8PzpQE6zjN2DGgCEwYBhgL/s400/Stranger_Things_2x03_02.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Stranger Things S02E03 Chapter Three: The Pollywog</b><br />
Wystarczyło dać Dustinowi zwierzaczka i Stranger Things złapało wiatr w żagle. Rozumiem jego fascynacje znalezioną kijanką. Nowy, słodki przyjaciel, którym można się opiekować. Początkowo trzyma go dla siebie by potem pochwalić się nim kolegą. I Max. Ci się boją, a najbardziej Will rozpoznając stwora z Upside Down. Całkiem słusznie. Mały mutuje na ich oczach i bardzo szybko rośnie. Czym jest? Młodym Demogorgonem? Czy to coś zostało przemycone przez Willa czy jest czymś zupełnie innym? Na pewno to intryguje. Sceny z nim zostały pokazane fantastyczne. Zwłaszcza szybki montaż czy przeszukiwanie szkoły.<br />
<br />
Jedenastka po odcinku siedzenia w chatce przejęła bardziej aktywną rolę. Łamie wszystkie zasady, straszy dzieci i szuka Willa w szkole dręcząc widza pytaniem czy dojdzie do szczęśliwego spotkania. Nie doszło. Zazdrosna o Max postanawia zostawić Mike'a w spokoju. Działa impulsywnie jak to dzieci mają w zwyczaju.<br />
<br />
Plan ma natomiast Nancy. Szybko przetrawiła rozstanie i teraz znowu szuka #JusticeforBarb. Nie sądzę jednak by to było takie proste jak się wydaje. Podejrzewam, że wie o podsłuchach i prowokuje rząd do działania. Oby, inne zachowanie byłoby głupie.<br />
<br />
<br />
Muszę przyznać, że Stranger Things umie w cliffhangery. Will nasłuchał się o stawianiu czoła swoim koszmarom i teraz tego próbuje. Jak to piękne bajki mają w zwyczaju nie wiele w nich prawdy. Will postawił się swojemu koszmarowi i pochłonęła go ciemność. Dosłownie. To może być tania zagrywka, ale też punkt zwrotny serialu. Tym bardziej, że Joys dowiedziała się prawdy o wielkim potworze. <br />
<br />
Inne:<br />
- Billy nie jest bratem Max? Ta dwójka jest coraz bardziej intrygująca.<br />
- Dustin kradnący książki w bibliotece rozbawił mnie najbardziej w całym odcinku. Ta żądza wiedzy w młodym duchu!<br />
<br />
OCENA 5/6<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-fHDwdw7_pGU/WfetVXfz-GI/AAAAAAAApm4/Y_UJbyeF-OkudxhvOpAj5W68JODfSLG_gCEwYBhgL/s1600/Teen.Wolf.S06E14.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_33.26_%255B2017.10.27_22.14.41%255D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="1600" height="223" src="https://4.bp.blogspot.com/-fHDwdw7_pGU/WfetVXfz-GI/AAAAAAAApm4/Y_UJbyeF-OkudxhvOpAj5W68JODfSLG_gCEwYBhgL/s400/Teen.Wolf.S06E14.1080p.WEB-DL.DD5.1.H264-RARBG.mkv_snapshot_33.26_%255B2017.10.27_22.14.41%255D.jpg" width="400" /></a></div>
<b>Teen Wolf S06E14 Face-to-Faceless</b><br />
Odcinek odrobinę lepszy od poprzednich. Szczególnie na początku. Próba powrotu do normalności i udawanie, że nic złego się nie stało. Taka high school drama, którą bardzo lubiłem w początkowych sezonach. Ucieczka przed prześladowcami i próba zachowania swojej sekretnej tożsamości. Całkiem niezły wątek z Liamem zmagającym się z swoją zwierzęcą naturą i próba ukarania się za niepowodzenie w ratowaniu przyjaciół.<br />
<br />
Gorzej wypadła próba nawiązania kontaktu Scotta z Gerardem i rozmowy pokojowe. Przez głupie zachowanie wilczka całość nie ma napięcia. Jest to dokładnie ta sytuacja gdy widz jest mądrzejszy od serialu i zastanawia się co do cholery oni robią. Niezbyt udanie jest prowadzony konflikt ludzie vs. nieludzie. Już wolałbym gdyby przesunięto zainteresowanie na wątki nadprzyrodzone, które dużo lepiej wypadają w serialu.<br />
<br />
Odcinek zakończył się chyba najsłabszym cliffhangerem w historii serialu. Pojawia się nieznajomy wilkołak i po krótkie rozmowie stadko jest zaskoczone, że również zastępczyni szeryfa została ogarnięta strachem. Ja bym się bardziej zastanawiał kim jest ta nowa nieznajoma i skąd się wzięła. <br />
<br />
Inne:<br />
- przez 6 sezonów zginęło w miasteczku tylko 12 osób? Należy uznać to za cud.<br />
- Scott i Malia mają się wyraźnie ku sobie. To ta sytuacja gdy kończy się serial parując bohaterów tylko po to by nie skończyli sami.<br />
- dalej brak Dereka i Stilesa. Bez sensu było zapowiadać ich powrót w 6x11 skoro od tego czasu nawet nie ruszono tego wątku.<br />
- Malia i Lydia ratują dupsko Scotta, ktoś jednak zachowuje się racjonalnie w serialu.<br />
<br />
OCENA 3.5/6Czesiek_PLhttp://www.blogger.com/profile/09186719326711003591noreply@blogger.com0