sobota, 31 grudnia 2011

Marvel Ultimate Alliance [PSP]




Kilkadziesiąt lat temu komiksy były rozrywką dla dzieci i żaden dorosły nie przyznałby się, że je czyta. Teraz bohaterowie obrazkowych książek są wszędzie: gry, kino, zabawki czy płatki śniadaniowe. Można nawet powiedzieć, że w Hollywood jest bum na adaptację komiksowe. Mieliśmy m.in. trylogię X-Men, Catwoman, Superman, Spiderman, Batman, a nadchodzi Liga Sprawiedliwości, nowy Hulk, Wolverine, nawet Thor i Magneto. Skoro filmy zarabiają miliony dolarów, to i z grami powinno być podobnie i zaczęto robić adaptację komiksowych filmów. W większości słabe i najeżone bugami, ale za to sprzedające się znakomicie, bo jakie dziecko odmówiłoby sobie ponownego przeżycia wydarzeń z ekranu. Na szczęście od czasu do czasu wychodzi gra, która nie jest na podstawie żadnego filmu tylko bazuję bezpośrednio na komiksie. Tak było z The Incredible Hulk: Ultimate Destruction i X-Men Legends. Ta druga gra doczekała się kontynuacji i twórczego rozwinięcia, czyli recenzowanego właśnie tytułu, Marvel Ultimate Alliance.

Po przydługim wstępie mogę zając się fabułą gry. Niestety nie jest porywająca, ale nie można powiedzieć, że brak jej rozbudowania. W telegraficznym skrócie żeby nie psuć wam zabawy: Dr Doom założył organizację superzłoczyńców o złowieszczej nazwie Master of Evil, a ty wraz ze swoją drużyną złożoną z bohaterów uniwersum Marvela musisz go powstrzymać. Prawda, że proste? Nie jeśli w międzyczasie będziesz musiał odwiedzić Atlantydę, Asgard, Murderworld, Mephisto's Realm  i jeszcze ciut, ciut. Fabuła jest tutaj tylko pretekstem by odwiedzić znane miejsca i pogadać z bohaterami, których jest sporo bo aż 27 grywalnych(z czego część do odblokowania) i o wiele więcej npców. Od czasu do czasu trafimy na unikatową rozmowę, jednak zależy to tylko od szczęścia bo nie wiesz, którym hirołem musisz zagadać by ją odblokować. Mi się to udało tylko kilka razy na całą grę. Do fabuły mam jedno poważne zastrzeżenie - twórcy starali się wrzucić do gry jak najwięcej lokacji i postaci, że czasami sami się zastanawiamy jak ma nam to pomóc w pokonaniu Doktora Dooma i uratowaniu świata.

Mechanika gry jest prosta jak drut - idziesz przed siebie i rozwalasz wszystko co się rusza, pełza czy lata. Dzięki temu zdobywasz punkty doświadczenia za które możesz zupgradować postać. Jeśli przypomina wam to Diablo to bardzo dobrze myślicie. Jedyne różnica to zamiast klikania LPM masakrujesz X, a zamiast jedną postacią grasz czterema, między którymi możesz się dowolnie zmieniać w zależności od potrzeb bądź widzimisię. Każdy z bohaterów posiada odmienne zdolności specjalne np. Wolverine wykonuję superszybkie ataki pazurami, Ironman potrafi strzelać, Spider bawi się siecią, a Blade ostrzami. Postacie mają po kilka umiejętności i każda jest przydatna. Niektórzy zamiast podwójnego skoku potrafią latać, a Spiderman buja się na pajęczynie. Walka jest zajmująca, ale po paru godzinach zaczyna nużyć, dobrze że od czasu do czasu rozwiązujemy proste zagadki logiczne. O zacięciu nie ma mowy, wystarczy tylko trochę po główkować.

Nazywanie MUA action-RPG to lekkie nadużycie. Lepszym określeniem byłoby bijatyka z elementami RPG. Craftowania czy alchemii nie ma tu w ogóle, questy wykonuję się z marszu, nie musisz nawet patrzeć na ich opis. Sklepów gdzie możesz opchnąć zdobyczny ekwipunek(możesz nosić tylko jeden item na sobie) nie ma, wystarczy tylko wcisnąć odpowiedni przycisk w menu, a kasa pojawia się na naszym koncie. Przydzielanie skilli i ekwipunku też możesz zupełnie olać bo wystarczy, że wciśniesz funkcję automatycznego rozdzielania i konsola robi wszystko za ciebie. Cieszy natomiast, że jeśli wybierzesz odpowiednią grupę bohaterów do dostajesz przypisany do niej bonus.

Do oprawy graficznej nie mam większych zastrzeżeń. Wszystkie efekty zostały bardzo ładnie opracowane, a modelom naszych postaci wiele zarzucić nie można. Gorzej jest z co większymi bossami(czasami, zastosowano podobny patent jak w God of War, żeby ich pokonać trzeba wciskać odpowiedni klawisz, który pojawia się na ekranie), którzy rażą swoją kanciastością. Animacja na szczęście nie przycina nawet jeśli na ekranie pojawi się ponad 10 postaci, odpalimy nasze skille, a kumple zajmą się destrukcją otoczenia. Oprawę graficzną można streścić w kilku słowach: rzemieślnicza robota i nic więcej. O wiele lepiej prezentują się przerywniki filmowe, które są dynamiczne i widowiskowe. Szkoda tylko, że mają minimalne opóźnienie napisów.

O strefie audio mogę napisać, że nie ma na co narzekać. Muzyka jest taka jaka powinna być. Nie przeszkadza i zagrzewa do walki. Pochwalę za to ludzi, którzy podłożyli głosy. Niemal wszystkie wypowiedzi możemy usłyszeć i co ważniejsze są one bardzo dobrze dobrane. Podoba się przede wszystkim głos Wolverina i Spidermana. Oby więcej takich przedsięwzięć.

Marvel Ultimate Alliance to gra dobra, ale ma jedną poważną wadę - monotonia. Po kilku godzinach gry denerwują przede wszystkim walki, które powinny być największą zaletą bo ile można naciskać kilka przycisków na krzyż. Sprawa ma się podobnie z miejscówkami - gdy odwiedzasz pierwszy raz jakieś miejsce jesteś nawet pod wrażeniem, ale im dłużej w nim przebywasz tym gorzej. Dobrze, że miejscówek jest sporo. Prócz tego od czasu do czasu pojawiają się drobne błędy jak blokowanie postaci albo ich przenikanie. Na szczęście są to sytuacje sporadyczne i nie przeszkadzają.

Gra ta jest adresowana dla wielbicieli szybkiej i nie wymagającej akcji oraz dla fanów Marvela którzy w tym tytule z pewnością się zakochają. Ja przed zakupem radzę wypróbować grę żeby potem nie żałować. Ja się na przykład dobrze bawiłem. przynajmniej przez jakiś czas.

OCENA 7

GRAFIKA 7 AUDIO 7 GRYWALNOŚĆ 7

+ świat Marvela
+ szybka i niewymagająca zabawa
- prostota
- po pewnym czasie zaczyna nużyć





wtorek, 15 listopada 2011

Sezon 2011/2012 część 2z3 czyli co odpada

Po miesięcznej dwumiesięcznej przerwie czas kontynuować cykl artykułów dotyczący nowego, a raczej obecnego już sezonu serialowego. Tym razem skupiam się na serialach z których postanowiłem zrezygnować oraz które zostały mi anulowane. Bez przedłużania zapraszam do krótkiej listy:

Bones -postanowiłem ograniczyć procedurale i o dziwo rozstanie z Kośćmi jakoś ciężko mi nie przyszło. Ostatni sezon był średni, owszem było kilka niezłych odcinków, ale to za mało. I jeszcze ta końcówka z ciążą. Co to w ogóle ma być? Sama chemia między Bootem i Brenan jakoś wygasła i dużo bardziej w zeszłym sezonie wolałem oglądać parę Kate/Castle. W laboratorium też nie było jakiś powalających scen godnych zapamiętania, a ta wielka śmierć jaka miała nastąpić wcale mnie nie ruszyła. Jedyna rzecz jaka może mnie nakłonić do powrotu to ponownie pojawienie się Zacka.

Hawaii Five-0 -i kolejny procedural z którym się żegnam i jeśli mam być szczery ten beniaminek bardziej mi się podobał od weterana ze stacji FOX. Często pojawiał się główny wątek, było dużo akcji i humoru a do tego perfekcyjnie dobrano postacie z twarzami z zakończonych/anulowanych seriali. Czemu nie oglądam dalej? A jakoś nie mam ochoty :) jest tyle wspaniałych seriali i jakoś nie mam ochoty tracić czas na policjantów z Hawajów. Jednak jeśli recenzje będą pozytywne to zapewne w wakacje obejrzę S02.

Breakout Kings -to też mi się przyjemnie oglądało, ale ten serial to jeszcze większy odmóżdżacz niż H50. Już sama koncepcja jest naiwna, a potem jest jeszcze gorzej. Część kryminalistów wcale się nie przydaje, a inni są za bardzo eksponowani. Owszem backstory do większości z nich jest ciekawe, a w gościnnych występach często znane twarze, ale to za mało. Natomiast na Serindę Swan zawsze mogę sobie popatrzeć na google images.

The Borgias -obejrzałem cały sezon, zdaje sobie sprawę, że serial jest dobry ale to nie dla mnie. Dużo bardziej wolę Grę o Tron która pojawiła się mniej więcej w tym samym czasie. Do zalet serialu wymienię przede wszystkim mistrzowską kreację Jeremego Ironsa, świetne kostiumy i scenografie oraz brutalny klimat. Jednak sama intryga była słaba i za dużo przypadku w tym wszystkim. A więc jeśli S02 nie będzie miała ocen w okolicach 90% to sobie daruję.

The Killing - według niektórych najlepszy serial sezonu. Nie będę się kłócił. Ja byłe pod wrażenie niemal przez calutki sezon. Niesamowity klimat deszczowego Chicago, fenomenalne kreację aktorskie i świetny scenariusz próbujący zgłębić psychikę rodziny i śledczych powoli odkrywających ostatnie godziny życia Rosie Larsen.  Wątek polityczny też był wciągający i pokazywano do czego się może posunąć człowiek. Jednak dla mnie wszystko zaprzepaściły ostatnie minuty finałowego odcinka. Mieliśmy poznać mordercę i nic z tego. Rozumiem że nie chodzi o to żeby złapać króliczka tylko go gonić, ale takie zwodzenie to już przesada. Dlatego obrażam się na ten serial i nie oglądam dalej. Chyba że w wakacje.

House - zdecydowanie najlepszy serial jaki porzucam. Może i nie błyszczał w tym sezonie, ale to wciąż stary dobry Gregory House. Ja jednak mowie dość. Zapewne znowu dostaniemy zapowiedź wielkich zmian, a skończy się na niczym. W więzieniu też pewnie posiedzi góra jeden odcinek, a potem od razu wróci do leczenie ludzi. Owszem House to House można go kochać albo nienawidzić ja natomiast jestem nim zmęczony. Ogromnie mnie ciekawi jak serial poradzi sobie bez Cuddy, ale nie aż tak bardzo żeby oglądać go dalej.

Falling Skies - ostatni z porzuconych przeze mnie seriali. Nadzieja była ogromna bo to Spielberg i kosmici jednak wyszło to strasznie. Debilny scenariusz, dialogi dla dzieci, irracjonalne zachowanie postaci i mała teoretycznie nic nie znacząca grupka ocalałych dokonuje odkryć na wagę całej planety. Kosmici też nie grzeszą inteligencją i nie mam pojęcia jak udało im się przeprowadzić udaną inwazję na Ziemię. Ogromna szkoda że zdecydowano się zrobić family zamiast military sci-fi. Jest jeszcze przesadny patos i ta końcówka. Chyba nic mnie nie skłoni do kontynuowania przygody.

Camelot - najgorszy serial minionego sezonu? Całkiem możliwe więc nie dziwota że został anulowany po pierwszym sezonie. A ja głupi przed premierą miałem nadzieje że czeka mnie kolejny hit od Starz. Serial okazał się wielkim zaskoczeniem in minus mimo bardzo dobrej obsady. Sam nie wiem czy on próbował być poważny czy śmieszny. Najczęściej wychodziły to żenująco, a apogeum zostało osiągnięte w finale. Jeśli komuś podobają się legendy arturiańskie to dużo lepiej wziąć się za młodzieżowego Merlina z Wielkiej Brytani. Chyba że ktoś sobie popatrzeć na nagą Eve Green to może ściągnąć Camelot ;)

The Event - następca Lost i 24? Śmieszne :) O ile początek dawał nadzieje, że z serialu będzie coś ciekawe to im dalej tym więcej głupot i idiotyzmów. Czarę goryczy dopełniały żenujące dialogi i mało interesujące postacie co jest zapewne zasługą kiepskiego aktorstwa. Po połowie sezonu The Event oglądałem jakby do miała być komedia i co chwilę wytykałem błędy scenarzystą. Jedna z najsłabszych produkcji ubiegłego sezonu.

Undercovers - kolejna wpadka i to niespodziewana. JJ Abrams od dawna był gwarantem sukcesu, ale tutaj niestety coś nie pykło. Zamiast dostać serial w jego stylu z tajemnicami i wyraźnymi postaciami oglądaliśmy trochę komiksowy procedural z agentami CIA w roli głównej. Pod koniec niby zawiązała się jakaś intryga, ale było już za późno  by serial został uratowany. Miejmy nadzieje że pan Abrams zrehabilituje się przy Person of Interest i Alcatraz.

Smallville - jeszcze przed premierą było wiadome że będzie to finałowy sezon. I można powiedzieć że spełnił oczekiwania. Było kilka tandetnych zagrywek, finałowa walka słaba, powrót Lexa pozostawił niedosyt, ale jeśli komuś podobały się poprzednie sezony i teraz będzie zadowolony. Zwłaszcza z tego, że było sporo powrotów i sentymentalnych nawiązań. Lois nadal była czarująca, a series final był epicki i dostaliśmy to co mieliśmy dostać. Jedynie można żałować, że to już koniec albo że chociaż nie powstał jakiś spin-off w tym serialowym uniwersum.

V - drugi sezon był średni, gdzieś na poziomie pierwszego jednak mimo wszystko szkoda że to już koniec. Tym bardziej że to był serial sci-fi których obecnie jak na lekarstwo, a cliffhanger dawał nadzieje że S03 będzie czymś nowym i zrobionym z pomysłem. Będzie mi brakowało tego serialu mimo jego wad i liczę że aktorki szybko znajdą sobie jakąś ciepłą posadkę w nowych produkcjach.

Stargate Universe - kolejny anulowany serial sci-fi. Tutaj można nawet mówić o zmierzchu pewnej marki. Po ponad 10 latach serial z uniwersum stargate zniknął z ekranów. Tym bardziej szkoda dlatego że to dobry serial był. Inny od Atlantis i SG-1 ale dobry. Więcej miał z BSG niż SG ale dla mnie to nie był minus. Odświeżenie wyszło na plus. Szkoda tylko że widzowie w Ameryce uważali inaczej przez co nigdy nie dowiemy się jaki będzie koniec misji Destinity. Producenci mówili coś o filmie DVD, ale prędzej zobaczymy wersję komiksową (coś jak Jericho S03).

Human Target - pierwszy sezon podobał mi się i ucieszyłem się z zamówienie drugiego jednak już anulowanie przyjąłem obojętnie. Coś niedobrego stało się w drugim roku emisji, a wprowadzenie dwóch postaci kobiecych zamiast nadać świeżości zabiło ducha serialu. Akcji jakby było mniej i słabiej zrealizowana, sam dramat postaci śmieszył zamiast trzymać w napięciu a Guerro i Winstona było mniej. Nic dziwnego że i tak niezbyt rewelacyjne słupki oglądalności poleciały na łeb. A szkoda bo dawniej ten serial był niezłą, niczym nie zobowiązującą rozrywką z ładnymi aktorkami w występach gościnnych. Liczę że Mark Valley wróci teraz do Fringe.

Lie to Me - i kolejna wpadka zeszłego sezonu od FOX. Serial był kiedyś bardzo fajny, ale ostatnie odcinki to jakaś męczarnia. Zrobiono z tego one man show, Cal zrobił się za bardzo aroganci, a same zagadki kryminalne były dosyć średnie. Do tego dodano mało interesujące wątki poboczne. I pomyśleć że kiedyś był to jeden z lepszych procedurali ze świeżym podejściem i niebanalnym pomysłem. Szkoda tylko że Tim Roth robi sobie przerwę od telewizji. Liczę że prędzej czy później wyląduję w jakimś innym serialu, najlepiej już o ugruntowanej pozycji.

Lights Out - dla odmiany serial którego będzie mi szkoda.Dostaliśmy tutaj dramat sportowy skupiający się na bokserze który musi wrócić na szczyt bo stracił całą swoją fortunę na skutek nieudanej inwestycji. Główny bohater był sympatyczny mimo że pracował dla lokalnego gangstera, brał udział w nielegalnych walkach i nie raz dawał się ponieść emocją. Co najważniejsze chorował też na demencję bokserską o której wiedział tylko on i jego córka. Dochodzą jeszcze skomplikowane stosunki z każdym z członków rodziny i dramatyczny cliffhanger w finałowym odcinku. Ogromna szkoda, że serial nie dostał drugiego sezonu.

No Ordinary Family -zapowiadało się nieźle, pierwsze odcinki były przyzwoite, ostatnie nawet też ale ogólnie wyszło przeciętnie. Serial o rodzinie superbohaterów niósł ze sobą spory potencjał, obsada aktorska też nie najgorsza (Benz i Chiklis), ale coś nie wyszło. Jak zwykle problem polegał na fabule i dialogach, a czarę goryczy przepełnił infantylny wątek dzieciaków. Fajne efekty podczas używania mocy to za mało żeby przyciągnąć mnie, a nawet amerykańskich telewidzów. Już lepiej niech stacja ABC zrobi coś w końcu na podstawie Marvela (Hulk, Jessica Jones wciąż w produkcji) a nie próbuje oryginalnych produktów.

The Cape - Summer Glau! I praktycznie na tym koniec plusów... Moja ulubiona aktorka ma strasznego pecha do telewizji bo zaraz serial z jej udziałem jest anulowany. Jednak trzeba się cieszyć tym co dostaliśmy. A dostaliśmy kolejny komiksowy serial i niestety wyszło podobnie jak w No Ordinary Family - nudno, przerysowanie, drętwe dialogi, słaba fabuła i irytujący wątek z dzieckiem. Dobrze że przynajmniej walki dało się oglądać. Mi ogromnie szkoda że NBC znowu poniosła kolejną porażkę.

Spartacus: Gods of the Arena - w tym roku nie dostaliśmy S02 Spartacusa, ale na pocieszenie stacja Starz zaprezentowała nam 6 odcinkowy prequel. Było krwawo, pełno seksu oraz intryg z świetnie wyreżyserowanymi walkami z rockową muzyką w tlę czyli to co w pierwowzorze. Wprowadzono nowe postacie oraz rozwinięto stare. Jedyny minus że była to krótka przygoda (ale jakże intensywna). Zdecydowanie czołówka ubiegłego roku, a już w styczniu dalszy ciąg przygód gladiatorów Batiatusa.

Caprica - chyba jeden z najbardziej niedocenianych seriali zeszłego sezonu (a raczej zeszłych sezonów bo był puszczany z długa przerwą). Ludzie mówili że jest przegadany i nudny, za mało w nim walk czy sci-fi. Ja jednak stylistykę uważam za jedną z najciekawszych ostatnimi czasu. Gangsterskie noir w przyszłości? Wirtualna rzeczywistość oraz zagubiona dusze? Niezwykle wciągający wątek religijny? Mistrzowskie sceny akcji? Takie rzeczy tylko tutaj. Do tego (a raczej przede wszystkim) dostajemy świat znany z Battlestar Galactica i początki cylonów. Na szczęście S01 został zgrabnie zakończony, ale ja i tak czuje niedosyt i chcę więcej. Dobrze że na horyzoncie majaczy BSG: Blood & Chrome które będzie interequelem tych dwóch seriali opowiadającym początki służby Adamy na Galactice.

Dark Blue - tak był taki serial. Opowiadał o policjantach pracujących pod przykrywką. I to wszystko co trzeba o nim wiedzieć. Akcji było niewiele (chociaż całkiem przyjemnie zrealizowana), humoru mało, a postacie w drugim sezonie zamiast intrygować denerwowały. Wyróżniał się on mrocznym klimatem, a to było dziwne jak na letni serial. Warto też wspomnieć że w kilku odcinkach wystąpiła uwielbiana przez wielu Tricia Helfer. Czemu został anulowany? Bo jest mnóstwo seriali o policjantach i złodziejach, a ten nie miał tego czegoś. Ja nie będę żałował.

Rubicon  - tutaj wręcz przeciwnie - ogromnie żałuję, że serial został anulowany i nie dano szansy na drugą serię. Tempo akcji było monotonne, ale za to atmosfera była elektryzująca. Mimo że mało co działo się przez cały odcinek siedziałem jak zauroczony zastanawiając się co będzie dalej i chłonąłem atmosferę tego serialu. Aktorzy odwalili kawał znakomitej roboty i tylko żałuję, że tak rzadko widuje ich w innych produkcjach. Cliffhanger na końcu sezonu był obiecujący i niestety nigdy nie uzyskamy odpowiedzi. Liczę, że Homeland będzie godnym następcą, a wszystko wskazuje na to że tak.

środa, 31 sierpnia 2011

Sezon 2011/2012 część 1z3 czyli co nowego

Na dobry początek postanowiłem napisać trzy artykuły tematycznie ze sobą powiązane, a skupie się w nich na przyszłym serialowym sezonie, który startuje już za chwilę wraz z premierą czwartej serii Sons of Anarchy. Oczywiście nie opisze tutaj każdego serialu bo to byłaby tytaniczna praca na dziesiątki godzin. Skupię się tylko na tych które widziałem lub chcę zobaczyć. Na pierwszy ogień idą nowości. Trochę ich się znalazło, a dokładnie 13 sztuk z czego dwa startują dopiero w mid-season, a trzy zadebiutują na kablówkach. Reszta to propozycję ABC, CBS, FOX, NBC i The CW, które najpóźniej wystartują w październiku. Jeśli seriale się spodobają to będzie to ok. 200 nowych odcinków w skali roku czyli już sporo. Jednak znając życie nie wszystkie dostaną zamówienie na pełny sezon i część opóści nas przed czasem. Ważne żeby te najlepsze zostały i dobrze bawiły.


Kolejność będzie chronologiczno-przypadkowa. Nie będę też dawał daty premiery czy trailera bo to każdy potrafi znaleźć w mniej niż 10 sekund. W poniższym spisie skupie się na tym czemu akurat zainteresowałem się tym serialem. Powody mogą być różne - ciekawy zarys historii, znane nazwiska, interesujący zwiastun czy kontrowersje związane z tytułem. W komentarzach zapraszam do dzielenia się waszymi opiniami o nowościach nadchodzącej jesieni.


Ringer - sama historia serialu jest już ciekawa. Głośno się o nim zrobiło jeszcze długo przed nakręceniem pilota, a to z powodu Sary Michelle Gellar, która miała wcielić się w główną rolę. Niestety pilot został anulowany przez CBS, a gdy wydawało się, że to koniec z ratunkiem przybyła stacja The CW czyli ci od ckliwych 90210, Gossip Girl czy One Tree Hill. Ringer średnio do nich pasuje, ale powinien zdobyć sobie grono wiernych fanów. Sama SMG ma ich mnóstwo co zawdzięcza legendarnej roli w Buffy. Do tego dochodzi jeszcze Kristoffer Polaha (anulowane Life Unexpected) i Nestor Carbonell (Richard z Lostów). Sam konspekt też jest zachęcający - dwie siostry bliźniaczki (czyli podwójna rola Sary) z kłopotami i jedna w tajemnicy przejmuje życie drugiej. Sam zwiastun zapowiada, że dostaniemy trochę akcji, trochę psychologii i romansów. Ja tylko, żałuję, że serial nie będzie wyświetlany tego samego dnia co Nikita. Oczekiwania są ogromne i liczę, że ekipa odpowiedzialna za ten tytuł im sprosta.


The Secret Circle - w sumie nie jestem pewien czy dobrze zrobiłem decydując się na ten serial. Z jednej strony mam nastolatki z problemami co może zwiastować 90210 w klimatach paranormalnych, a z drugiej zapowiedzi mówią, że czeka nas coś dojrzałego. Zwiastun po części to potwierdza bo momentami jest mrocznie. Z The Vampire Diaries wyszło więc i tutaj powinno być podobnie, w końcu to ten sam producent. Martwi tylko, że jakiś czas temu parę osób odpowiedzialnych za serial odeszło z załogi. Czyżby ucieczka z tonącego okrętu? A może rzeczywiście różnica zdań dotycząca przyszłości serialu? Najważniejsze jest żeby ten konflikt nie uderzył w nas czyli widzów. Z potencjalnych zalet serialu muszę koniecznie napisać o obsadzie. W głównej roli będzie mozna zobaczyć Brittany Robertson (chwalona za występ w Life Unexpected no i strasznie słodka), a pertnerował jej będzie Thomas Dekker czyli serialowy John Connor. Z dorosłych ról mamy Ashley Crow (Heroes) i Natashe Henstridge. na papierze wygląda to całkiem znośnie. Poza tym magia w serialach od zawsze mnie kręciła.


The Playboy Club - prawda, że tytuł zachęcający? Oczywiście dosłownej nagości i seksu NBC nie pokaże, ale marka króliczków zrobiła już swoje przez co o serialu jest już głośno. Ba, jeszcze przed emisją został zbanowany m.in. w konserwatywnym Utah. Ja się cieszę, że stacja eksperymentuje ze swoją ramówką po zeszłorocznym niepowodzeniu. Z TPC może wyjście niezła, gangsterska opowieść w latach '60 jeśli tylko scenariusz zostanie odpowiednio poprowadzony. Zwiastun nie był jakiś rewelacyjny i trochę obawiam się standardowej historii, ale liczę że jednak będą z tego ludzie. Niektórzy nazywają to Mad Men dla ubogich.Jeśli poziom będzie odpowiedni to nie mam nic przeciwko. Od aktorskiej strony mówi się głównie o Amber Heard, ale nie ma się co dziwić bo aktorka jest znana z filmów, telewizji i pięknego ciała.


New Girl - jedyna nowa komedia na jaką się decyduje w tym sezonie. Już na pierwszym zwiastunie płakałem ze śmiechu, a podczas oglądania pełnej wersji może być tylko lepiej. Ci co oglądali pierwszy odcinek są zachwyceni. Wierzę na słowo. Chwalona jest przede wszystkim Zooey Deschanel, ale to akurat było oczywiste. Ja już nie mogę się doczekać premiery i liczę, że serial zyska przychylność widzów.


Person of Interest - tutaj zadziałała głównie magia nazwisk - Abrams, Nolan, Emerson i Caviezel. Sam główny wątek mnie nie porywa - milioner filantrop sponsoruje byłego agenta CIA by walczył z przestępczością. Prawda że oklepana? Jednak znając Abramsa dostaniem do tego bogatą mitologię i jakiś spisek rządowy. Emerson (pamiętny Ben z Lost) trochę rozczarowuje bo gra zbyt podobnie do swojej hitowej roli jednak zwiastuny mogą wyglądać zwodniczo. Obawiam się wpadki porównywalnej do zeszłorocznego Undercovers, ale też liczę na porządna sensację. Obyśmy tylko nie dostali zbyt dużej dawki procedurala jakiego jest wiele na CBS.


Terra Nova - jeszcze rok temu powiedziałbym, że szykuje się serial, który zarządzi w przyszłym sezonie. Niestety, to było rok temu. Teraz jestem pełny wątpliwości. Przeciągające się pracę nigdy dobrze nie wróżą. Niby wszystko jest ok, ale wiadomo że zawsze się tak mówi. Poza tym Spielberg zaliczył ostatnio wpadkę w postaci Falling Skies, a niestety tutaj konspekt jest podobny - rodzina walczy o przeżycie w nowym świecie tylko zamiast inwazji kosmitów dostajemy dinozaury 85 milionów lat temu. No właśnie są jeszcze podróże w czasie, które zawsze są ryzykowne. Efekty, przynajmniej na ujawnionych materiałach robią wrażenie i jest nadzieja może dostaniemy serialową wersję Jurassic Park. Ale to tylko może.


Homeland - ten serial będzie hitem. Musi być. Jakoś zapewnia stacja Showtime, Claire Danes (agentka CIA) i Damian Lewis (amerykański żołnierz wraca po latach niewoli do ojczyzny) w rolach głównych, a producentami są ludzie od 24. Szykuje się sporo polityki, konspiracji, podwójnej gry i tajemnic do samego końca. Jak dla mnie faworyt tego sezonu. Owszem może być nacechowany zbyt dużą dawką patriotycznego bełkotu, ale ja wierze, że stacja znajdzie złoty środek i z tym nie przesadzi. Oby też nie zapomniano o akcji. Zeszłoroczny Rubicon był niezwykle wciągający, ale wszystko toczyło się zbyt wolno. Liczę, że ten błąd nie zostanie tutaj popełniony.


American Horror Story - kolejny serial z kablówki, tym razem od FX. Wiele o nim nie wiadomo, poza tym że ma to być psychologiczny horror o rodzinie z kłopotami, która wprowadza się do nawiedzonego domu. Opinie dziennikarzy po pilocie są bardzo pozytywne. Wg. nich serial straszy i jest niepokojący, a to chyba w tym gatunku najważniejsze. Niestety jeszcze nie pokazano nam prawdziwego zwiastunu i jesteśmy karmieni specjalnie skomponowanymi teaserami, które na pewno ciekawią i zaostrzają apetyt. Ja jednak liczę, że dostaniemy jakiś fragment serialu przed premierą do której został miesąc z małą górka. O obsadzie się nie będę rozpisywał wymienię tylko nazwiska (samo to powinno zachęcić do oglądania) - Connie Britton, Denis O'Hare, Dylan McDermott, Frances Conroy i gościnnie Zachary Quinto.


Once Upon a Time - to może być wielki hit albo wielka wtopa ABC. Baśnie nie wydają mi się chodliwym tematem, ale ja to kupuje. Disneyowski klimat wylewa się z ekranu i jest uroczo, a efekty robią swoje. Ktoś może powiedzieć, że to zrzynka z Fables od Vertigo, a ja na to "i co z tego?" Jak serial wyjdzie to się nikt nie będzie czepiał. Mówi się o nim jako nieślubnym dziecku Lost i już zapowiedziano że będzie wiele nawiązań do historii lotu Oceanic 815. W ekipie twórców znajduje się m.in. Jane Espenson która pracowała nad Buffy, Dollhouse, Battlestar Galactica, Caprica, Game of Thrones czy Firefly. Dla mnie gwarant dobrych scenariuszy. Obawiam się tylko Jennifer Morrison. Ostatnio w House denerwowała, w How I Met Your Mother również zagrałą irytującą postać. Może tym razem uda się jej mnie zachwycić.


Grimm - kolejne serial na podstawie bajek tylko tym razem w mrocznej wersji. Jak na razie widziałem tylko jeden trailer i to raz. Postanowiłem dać mu szansę ze względu na Davida Greenwalta, który jest producentem wykonawczym. Nie zawiódł mnie przy Angelu więc i tutaj nie powinien tego zrobić. Szkoda tylko, że w obsadzie aktorskiej nie ma głośnych nazwisk, a sam serial będzie nadawany w piątek. Czyżby sama stacja nie za bardzo wierzyła w jego sukces?


Hell on Wheels - western w telewizji nie często się pojawia. Ostatnio był chyba Deadwood, ale teraz podobno szykuje się odrodzenie gatunku. Pierwszą z produkcji ma być właśnie serial AMC czyli tych od Breaking Bad, Mad Men czy The Walking Dead więc od strony artystycznej nie ma się co martwić. Zwiastun pokazuje że nie oszczędzano też na scenografii. Pewne kontrowersję budzi, główny bohater, który walczył po stronie Konfederatów w wojnie secesyjnej, ale tym niech martwią się Amerykanie. My Polacy powinniśmy się cieszyć dobrym serialem który będzie ociekał klimatem Dzikiego Zachodu.


Alcatraz - kolejny serial co do którego mam wątpliwości, ale będę oglądał bo zadziałała magia nazwisk. Po raz kolejny Abrams, Elizabeth Sarnoff, Jack Bender, Sam Neill i George Garcia. Znowu mamy wielką tajemnicę, zaginieni więźniowie z Alcatraz powracają po kilkudziesięciu latach, a dzielna drużyna musi ich powstrzymać. Mi to wygląda na połączenie Lost, Prison Break i The 4400. Będę zadowolony jeśli jakościowo zbliży się do któregokolwiek z tej trójki.


Smash - tutaj zaważyła ciekawość. Za Glee się nie brałem, ale to z chęcią zobaczę bo ma być dojrzale. Z nazwisk teraz pamiętam tylko Spielberga, ale opinie o obsadzie są zazwyczaj pozytywne. Zwiastun mi się podobał i szykuje się całkiem przyjemny serialik o śpiewaniu i robieni kariery. Zobaczymy.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Hello world

A więc witam. To mój pierwszy wpis, możliwe też że nie ostatni, więc wypadało by się przedstawić. Jestem Czesiek, tak przynajmniej do mnie wołają zarówno w internecie jak i na podwórku. Jakoś tak wyszło... ale nie to najważniejsze. Jestem studentem i mieszkam w... zresztą to też nikogo nie obchodzi. Co ważne to czym się interesuje i o czym będę pisał. Będą to głównie seriale i przemyślenie ich dotyczące. Nie będą to recenzję bo nie posiadam odpowiednich kompetencji żeby takowych pisać. Będą to raczej luźne spostrzeżenie najczęściej po całych sezonach, przed dłuższymi przerwami lub po ważnych odcinkach. Może się pojawić jakieś podsumowanie tygodnie lub jakiś "artykuł". Co będzie to się okażę. Nie ograniczę się do seriali mimo, że to głównie im poświęcam swój wolny czas. Będzie też o grach, w które gram, oraz książkach, które czytam. I tutaj też nie oczekujcie profesjonalnych wywodów i obiektywnych ocen. Wychodzę z założenie, że czegoś takiego nie da się napisać i zawsze, może nawet podświadomie recenzja będzie subiektywna. Tak więc nawet nie będę próbował was oszukiwać, że próbuje na problem spojrzeć z dystansu.


Bloga zakładam po części z nudów, a po części żeby z kimś podzielić się własnymi przemyśleniami. Pisać nie umiem co akurat widać, ale nie od razu Kraków zbudowano i może po jakimś czasie wyrobie się żeby styl był przynajmniej znośny. Na dzisiaj kończę, kolejna notka może jutro może pojutrze, a w niej napiszę za jakie serialowe nowości planuje się zabrać w nadchodzącym sezonie serialowym, który już za rogiem. W międzyczasie natomiast będę się starał popracować nad stroną graficzną. Jestem w tym laikiem więc może się z tym zejść. Nawet długo. Uwagi i spostrzeżenia proszę o zostawienie w komentarzach. Mile widziane szczególnie te negatywne.