poniedziałek, 26 grudnia 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #211 [19.12.2016 - 25.12.2016]

SPOILERY

Ash Vs. Evil Dead S01E05 The Host
Coraz mniej jestem przekonany do tego serialu. Filmy uwielbiam, pierwsze odcinki były dobre, ale teraz oglądam i szukam mitycznego "tego czegoś". Nie możliwe żeby gusta tak drastycznie mi się zmieniły. Humoru tu nie wiele, gore takie sobie, a fabuły nie ma praktycznie wcale. Po seansie nie mogę sobie przypomnieć sceny, która by mi się podobała. Hmmm, może muzyka na końcu? Albo waterboarding święconą wodą jako część przeciętnych egzorcyzmów. Na pewno nie będzie to walka z demonem. I teraz tylko oglądam czekając na spotkanie Lucy Lawless z Bruce Campbellem.

OCENA 2.5/6

Chicago Fire S01E04 One Minute
Lubię niejednoznaczność w tym serialu i ciesze się, że udanie mnie zaskakuje przez te kilka odcinków. Tym razem największe wrażenie wywarła na mnie tytułowa minuta. Tylko tyle brakowało by uratować bezdomnego. Bowden jednak twardo nie pozwolił Millsowi na akcję co uratowało mu życie. Nadeszła jednak fala konsekwencji. Zadręczanie się Petera i żądanie odszkodowania od brata zmarłego. Niby prosta fabułka, ale zgrabnie przedstawiona, pokazująca tą mroczniejszą stronę życia strażaków. To jak ciągle ryzykują i muszą kalkulować czy są w stanie uratować czyjeś życie. Świadomość, że nie da się wszystkich uratować.

Udały się też pojedyncze historyjki, które pozwalają lepiej poznać strażaków i sanitariuszy. Czy to wzorowa postawa obywatelska Severide walczącego z gangiem dręczącym staruszkę, czy spotkanie przez Shay dawnej dziewczyna, która obecnie jest w ciąży. Jednak moim ulubionym momentem jest Herrmann mówiący synowi, że wróci do domu i nie musi się  o niego martwić. Znowu banał i znowu zadziałał.

OCENA 4.5/6

Hawaii Five-0 S02E01 Ha'i'ole (Unbreakable)
W tym tygodniu maszyna losująca wskazała na Hawaii Five-0. Ostatni odcinek oglądałem grubo ponad pięć lat temu więc trochę się bałem. Lubiłem tego procedurala ze względu na sympatyczne postacie grane przez aktorów za którymi przepadam i śledzę ich karierę od dawna. Najbardziej mnie zaskoczyło, że w miarę pamiętałem co działo się ostatnio, imiona bohaterów i cliffhanger. To był jak spotkanie z osobami, które znało się krótko, ale przeżyło fajne chwilę więc zapadli w pamięć.

Sam odcinek był no cóż, typowy. Widać, że to stary serial opierający na dobrze znanym schemacie. Dużo akcji, humoru i trochę większej mitologii z okazji premiery sezonu. Było też momentami bardzo naiwnie i dużo skrótów fabularnych jak np. kamera w wygodnym miejsce czy jeszcze wygodniejsze nagranie bez głosu. Jednak parę razy się uśmiechnąłem, pooglądałem ładne widoczki i miałem nieoczekiwane spotkanie z Jamesem Mastersem i Terrym O'Quinnem. I nawet obejrzałbym kolejny epizod. Gdybym trafił przypadkiem w telewizji.

OCENA 4/6

Pitch S01E02 The Interim
Ciesze się, że dałem szansę kolejnemu odcinkowi. Było lepiej. Nie był to odcinek skupiający się w całości na Ginny, można było lepiej poznać innych bohaterów. Szczególnie Lawsona, który na szczęście mija się z moimi oczekiwaniami wobec niego. Prawdziwy lider drużyny, na zewnątrz playboy i skryty romantyk, wiecznie rywalizujący i dbający o swoich ludzi. Nieźle to wypada. Podobała mi się też historyjka Blipa i jego zaginionej koszulki dającej mu siłę. Największym zaskoczeniem były jednak flashbacki Ameli o tym czemu zaczęła reprezentować Ginny. Wielkie życiowe objawienie i odnalezieniu celu w życiu. Banał, ale takich banałów jest tutaj więcej, jak słowa Ginny w programie Kimmela o tym, że gwałciciela są winni gwałtów. Jednak jak z każdą oczywistością trzeba ją powtarzać by ludzie o niej nie zapomnieli. Czasem taki najprostszy przekaz najlepiej trafia.

W odcinku były też zakulisowe gry i poszukiwanie nowego trenera oraz kolejne konflikty w drużynie. Jeśli to wszystko zbyt szybko nie zostanie rozegrane może się z tego narodzić kilka interesujących wątków. Liczę na to. Liczę też na więcej zmagań sportowych.

OCENA 4.5/6

Westworld S01E06 The Adversary
W odcinku najbardziej mnie urzekła opowieść o Meave. Sprowokowała gościa, dała się zabić by znowu trafić do diagnostyki. I powoli budziła się w niej samoświadomość. Widz tak jak ona poznawał sposób kreacji androidów i dowiadywał się jak to wszystko działa. Thandie Newton świetnie zagrała zrozumienie wymieszane z szokiem, a potem upór podczas szantażu. I ta końcówka gdy zwiększenie inteligencji było niczym mistyczne objawienie. Człowiek stworzył maszynę potężniejszą od niego i ziemia zadrży.

Zaskoczyło mnie też oglądanie Teddy'ego podczas wyprawy z Człowiekiem w czerni. On się nie przebudził, ale zaakceptował samego siebie, wybrał narrację która mu najbardziej odpowiada w danej chwili i go wzmocni. Dzięki temu mógł wyrżnąć cały oddział żołnierzy. To była efektowna, przesadzona scena. Trochę niepotrzebna, ale opowiedziała trochę o tym co siedzi w tym bohaterze.

Zaskakująco dużo działo się poza parkiem w mrocznych korytarzach korporacji. Kolejne gierki, każdy ze swoją agendą i złożona sieć powiązań. Nie wiadomo komu ufać i komu kibicować. Doceniam jak to wszystko zostało rozpisane. Mam tylko jeden problem. Trochę za mało znam Therese, Berdanrda i Forda by zastanawiać się co takiego knują. Może i na to przyjdzie czas. Nie przeszkadza mi to jednak w chłonięciu historii, co jest wspomagane przez niesamowitą muzykę, zdjęcia i scenografię.

OCENA 5/6

niedziela, 18 grudnia 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #210 [12.12.2016 - 18.12.2016]

SPOILERY

Alias S03E06 The Nemesis
Nie zapomniałem o Alias, straszy mnie z pulpitu i prosi by je oglądać więc co jakiś czas trzeba się zebrać i włączyć. I robię to z przyjemnością. Tylko po długiej przerwie jest ciężko. Trzeba się przestawić na archaiczność początku wieku. Jeśli się uda będzie bardzo dobrze. Ten odcinek w pierwszej części nie pomagał. Proceduralna misja, znane dobrze dźwięki podczas uderzeń i zbajome zachowanie postaci. Na szczęście szybko pojawiła się Fake Francie i odcinek ruszył z kopyta. Nawet dano banalną metaforę walki dobra ze złem gdy Sydney była ubrana na biało, a FF cała na czarno. Aż parsknąłem ze śmiechu. Dobrze oglądało się Sloana szantażowanego przez Sydney i relację na linii Vough - Lauren, a w szczególności Dixona proszącego Syd o zabicie Allison. I na rozluźnienie Marshall grający oświadczynową piosenkę na perkusji. Mistrzostwo.

OCENA 4.5/6

Ash vs. Evil Dead S01E03 Books from Beyond
Typowy Ash. Próbując rozwiązać jeden problem powoduje lawinę kolejnych. To miała być prosta wyprawa do sklepu z magicznymi książkami i znalezienie zaklęcie reperującego całe zło które zostało wyrządzone. Skończyło się na walce z nowo sprowadzonym demonem i porwaniem policjantki. Prosta historyjka, ale nieźle zrealizowana. Klimat okultystycznego sklepu z płodami zwierząt w słoikach, pentagramopodobny znak na podłodze i obrzydliwy potwór. I świetnie do tego dopasowane teksty Asha. Bawiłem się dobrze choć humoru było mniej niż w pierwszych odcinkach.

Świetnie wypadła postać Lucy Lawless. Twarda babka torturująca demona. Wciąż niewiele o niej wiadomo, ale chcę częściej ją oglądać. I niech wreszcie spotka Asha!

OCENA 4/6

Ash vs. Evil Dead S01E04 Brujo
Lubię takie tripowe historię. Bohater wyrusza w głąb siebie i ma pozornie bezsensowne haluny. Tutaj Ash musiał odnaleźć siłę do walki z demonami. I momentami było fajne, zwłaszcza ten szybki montaż opowiadający jego historię. Brakowało jednak czegoś ekstra, oglądało się to przyjemnie i tyle. Tak samo fabularnie niezbyt wkręca. Jeśli kolejne sceny ogląda się jak powiązane ze sobą skecze jest bardzo dobrze. Jednak jeśli chodzi o opowiedzenie czegoś o bohaterach i większej opowieści. No cóż kuleje. Dobrze, że pojawia się postaci Lawless, która nieustannie fascynację. W odcinku wprowadzono wątek opętania Kelly więc może niedługo coś ruszy pod względem opowiadania historii. Jeśli nie od czasu do czasu będę włączał serial by się pośmiać z Asha i jego absurdalnego humoru.

OCENA 4/6

Pitch S01E01 Pilot
W ramach dywersyfikacji konsumowania popkultury postanowiłem dawać szansę większej ilości pilotów. Wszystkiego oglądać się nie da, ale próbować można i co kilka tygodni będę eksperymentował z czymś czego w normalnych warunkach bym nie zobaczył bo lista zaczętych i tak jest już wyjątkowo długa. Wybór padł na Pitch które miałem na oku już od zamówienia. Trochę przez sentyment do Friday Night Lights (wciąż S05 do nadrobienie), trochę z umiłowania do sportowej dramy i emocji z tym się wiążącymi. Lubię od czasu do czasu pokibicować, a Pitch łączy to z oglądaniem serialu.

I jak wyszło? Ogólnie mi się podobało, ale mam sporo zastrzeżeń. Zaczną od plusów bo ważniejsze. Już pomysł wyjściowy intryguje - czarnoskóra kobieta w pierwszej lidze bejsbolowej. Opowiedzenie o seksizmie i rasizmie toczącym nasze czasy pod płaszczykiem dramatu sportowego. Serial powstał też na fali entuzjazmem Clintot mającej zostać pierwszą kobietą prezydentem i zburzyć dotychczasowy porządek społeczny. Odważnie. W serialu najbardziej skupiono się na odpowiedzialności jaka ciąży na nowo wykreowanej bohaterce. Ginny Baker staje się inspiracją dla całej generacji i musi udźwignąć ten ciężar na swoich barkach. To serial o jej radzeniu sobie z tym problemem. Podpisywanie piłeczek dziewczyną z jednej strony i wysłuchiwanie ciętych uwag kolegów z szatni. Wytrwale podąża swoją ścieżką i przełamuje się w najczarniejszym momencie. I to ogląda się bardzo dobrze. Głównie z uwagi na tą bohaterkę. Wątpiące, ale dążącą do celu.

Podobają mi się własne gry właściciela drużyny. Cynik, który sprowadził Ginny by zarobić więcej kasy. To prowadzi do konfliktu z trenerem. Ten wątek ciekawi mnie równie mocno co ta główna historia sportowa. Można wejść za kulisy i zobaczyć czemu dany heros został wykreowany. W głównej obsadzie jest również managerka Ginny. I tutaj nie wiem jeszcze czego oczekiwać. Serial usilnie pokazuje, że jakaś więź łączy te kobiety więc z tej strony na cyniczną opowieść o wyzysku sławy do wybicia i zarobku nie może być mowy. Managerke gra Ali Larter więc jeśli sceny z jej udziałem trochę nudzą można chociaż na nią popatrzeć i powspominać stare dobre odcinki Heroes.

I zastrzeżenia. Niezbyt czuję sportową realizacje. Wizualnie jest dobrze. Pełny stadion, telewizyjna stylistyka z komentatorami. Tylko, że nie mam komu kibicować poza Ginny. I nie chodzi o to, że nie znam się na bejsbolu. Przed Friday Night Lights nie miałem pojęcia jak gra się w football amerykański i wciąż do końca nie wiem. Tutaj nie ma drużyny, której mogę kibicować w drodze do mistrzostwa. Jest Ginny i kilka typków w szatni. Tyle. Wizja twórców minęła się z moimi oczekiwanie i to szanuje. Chcieli opowiedzieć historie kobiety, którą okrasili spora ilością flashbecków z trudnego dzieciństwa z dominująca personą ojca.

I jeszcze na koniec o cliffhangerze. Ojciec, który przygotowywał Ginny do gry w Major League okazuje się martwy od pięciu lat, a ona widzi na trybunach ducha. Prosty myk na który dałem się nabrać. Ale mówi coś o bohaterce więc szanuje. Pokazuje, że nie robi tego by zadowolić ojca, ale dlatego że ważne jest stawianie sobie kolejnych celów do osiągnięcia, że nie można spocząć na laurach nawet jeśli osiągnęło się sukces. Zawsze są nowe progi do zdobycia.

Czy będą oglądał dalej? Nie wiem. Z jednej strony mi się podobało. Bohaterka, reżyseria, kilka całkiem fajnych scen i postaci które mają potencjał. Z drugiej nie do końca dostałem do czego chciałem i moja szklana kula nie pokazuje żebym za parę odcinek specjalnie związał się z tymi postaciami. Niby to tylko dziesięć odcinków bo na drugi sezon Pitch nie ma raczej co liczyć. Nie mówię nie, ale prędzej pilot mi starczy.

OCENA 4.5/6


Timeless S01E10 The Capture of Benedict Arnold
Odrobinę więcej spodziewałem się po mid-season finale. Liczyłem zwłaszcza na cliffhanger sprawiający, że jeszcze bardziej nie będą mógł się doczekać powrotu Timeless. Zmiany w rzeczywistości po tak doniosłych wydarzeniach byłyby oczekiwane. Zamiast tego Lucy porwana przez Flynna. Słabo. Takie coś można rozwiązać bardzo szybko i specjalnie nie ekscytuje w proceduralach. Już za dwa odcinka drużyna wróci do siebie i serial będzie powtarzał bardzo dobrze znany schemat. Muszę się przyzwyczaić do braku chęci na eksperymentowanie.

Jednak co by nie mówić to była bardzo fajna opowieść. Już początek pokazał, że ten odcinek będzie inny. Coraz większy nacisk na postacie i ich charaktery. Lucy na kolacji u Christopher była sporym zaskoczeniem. Najważniejsza była tutaj ostatnia scena między nimi gdy agentka FBI daje pandrive ze wspomnieniami o własnej rodzinie. Jakby przez przypadek zostali usunięci z czasu. Mroczne strony podróży w czasie coraz bardziej eksplorowane z tego osobistego punktu widzenia. Fajnie wypadła też scenka Rufusa i Jiyai grających w Street Fightera, a potem tyrada pijanego Masona, który coraz bardziej staje się zagubiony w całej aferze Rittenhouse'a.

Potem było mięsko. Podróż do XVIII i współpraca z Flynnem. Przekonanie naszych nie było trudne. Rufus mógł się uwolnić od szantażystów, Wyatt odzyskać Jessicę, a Lucy, no cóż z nią było najtrudniej. Zmiany dla historii mogły okazać się katastrofalne. Podoba mi się ta sytuacja. Sojusz z głównym antagonistą by pokonać kogoś jeszcze gorszego i przy okazji pomoc sobie. Co mogło się nie udać? Wiele. I przez to było dynamicznie, z autoironicznym humorem (stresujący się Rufus z gorszymi żartami przez co jeszcze śmieszniejszy) i mocną sceną gdy Flynn wzbiera się w sobie do zabicia dziecko. Nieźle zagrany konflikt wewnętrzny. Nawet udanie wpleciono odwieczny trop predestynacji.

OCENA 4.5/6

Teen Wolf S06E04 Relics
Doskwiera mi brak watahy w serialu. Znaczy się, są bohaterowie, coś tam działają, ale to nie jest wataha znana z poprzednich serii, a Scott nie zachowuje się jak lider. Potrzebuje więcej interakcji między postaciami, rzucanych żartów i zależności między nimi. Za dużo niepowiązanych ze sobą historii. Poza tym oglądało się przyjemnie. Mecz lacrossa, który poszedł źle jako scena kulminacyjna był bardzo w duchu serialu. Wcześniej trochę szukania Stilesa i ukrywania przed Jeźdźcami. Wszystko zrealizowane poprawnie.   Tylko tyle i aż tyle. Bez sceny mocno zapadającej w pamięć. Chociaż nie, była jedna rzecz która bardzo mi się spodobała - relację Melissy z Argentem. Jednak jest jakaś zaleta wymazania Stilesa. I jeszcze końcówka - reliktem został jego jeep. Miło.

OCENA 4/6

Teen Wolf S06E05 Radio Silence
Co za fantastyczny odcinek. Wystarczyło odsunąć Liama z swoimi przyjaciółmi i dać powrót Stilesa by oglądało się znakomicie. I to jeszcze Stiles w duecie z Peterem! Parę rzeczy mi zgrzytało jak zbyt duża i zbyt szybka samoświadomość Stilesa w limbo lub łatwość komunikacji z naszym światem, ale ich team up mi wynagrodził wszystko. Arogancki Peter, który nie raz ratuje Stilesa i ostatecznie ryzykuje własnym życiem by móc wrócić do córki. Świetna scena gdy Malia i Scott przypominają sobie kto to jest.

Super wyszedł też wątek reliktu, którym okazał się jeep Stilesa. Tajemniczy magnetyzm przyciągający do niego bohaterów. To jak stoją przed nim zauroczeni, jak Scott odnajduje w nim własny zapach i w końcu gdy dochodzi do kontaktu z zagubionym przyjacielem. Na prawdę nie wiem kiedy zleciało mi te 40 minut tak dobrze się to oglądało.

OCENA 5/6

Vikings S04E13 Two Journeys
Nie wiem czy tak bardzo zmieniły się moje upodobania czy to wina serialu i jego starań by jak najmniej sympatycznie przedstawić swoich bohaterów. Ja tam lubiłem prawie wszystkich, nawet Rollo ponieważ historia bycia w cieniu brata była ciekawa. Teraz jest mi ciężko komukolwiek kibicować przez co oglądanie nie sprawa mi przyjemności. Dalej szanuje Vikings, potrafię się zachwycić pojedynczymi scenami, ale chciałbym mięć choć trochę satysfakcji z seansu.

Bardzo zniesmaczyła mnie scena gdy Ragnar mordują ocalałą załogę. Dla odmiany podobała mi się jego podróż i zbliżenie do syna i przyznanie do błędów. Dobrze było zobaczyć Rollo, ale nie podoba mi się jego decyzja powrotu do wikingowanie. Chciałem oglądać zmianę jaka w nim zaszła. Irytuje mnie też Bjorn, który za bardzo przypomina Ragnara. Milczek z planem. Ale z drugiej strony podobają mi się jego relację z innymi, jak próbuje sobie wyrobić własny branding i podróż ku Morzu Śródziemnemu. Nawet Laghertę złapała u mnie minusa. Ciężko ogląda mi się historię o wojnie domowej nawet w czasach historycznych. Rozumiem jednak, że musi dotrzymać obietnicy którą złożyła, tak samo jak w zeszłym sezonie.

Inne:
- bitwa o Kattegat, a ja ziewam z nudów. Chyba pierwszy raz starcie w Vikings było nudne.

OCENA 4/6

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #209 [05.12.2016 - 11.12.2016]

SPOILERY

DC's Legends of Tomorrow S02E08 The Chicago Way
Oczywista oczywistość na sam początek - świetny odcinek. Było kilka drobnych momentów, które mi zgrzytały, ale to uczucie szybko minęło ponieważ koniec końców bawiłem się doskonale. Już od pierwszych scen gdzie Ray i Nate ćwiczą w ładowni (znowu!) i dostają burę od Sary potem ją przedrzeźniając. Niemożliwe jak ja się dobrze bawię podczas oglądania tego serialu. To nie był jedyny taki moment, odcinek był ich pełen. Może nie tak jak zwykle bo trzeba było opowiedzieć ważną dla fabuły historię.

Pojawił się Legion of Doom i pogrywał sobie z Legendami. Współpraca z Capone to tylko przykrywka by odzyskać tajemniczy amulet. I kurde, podobają mi się jako badguye o wiele bardziej od Vandala. Darkh, Merlin i Reverse mają już ustalone tożsamości więc wiadomo czego można się po nich spodziewać, a i tak sprawiają frajdę. A może dzięki temu. Trochę brakuje interakcji między nimi, na co jeszcze przyjdzie czas.

Najfajniej wypadło pokazanie dysfunkcyjnej rodzinki żyjącej na statku np. w relacji Steina z Sarą. On nie chcę zmiany przeszłości czego nauczyła się od profesorka nie wiedząc, że niedawno naruszył timeline. Po wyznaniu prawdy szybko dochodzi do pojednanie i ochrony rodziny. Świetnie ogląda się Amayę i Micka, których twórcy ewidentnie chcą sparować. Już nie pierwszy raz dostali więcej czasu. Powrócił tez Cold. Wentworth Miller jest świetny w tej roli nawet jeśli gra tylko fragment podświadomości Rory'ego.

I na koniec najwspanialsza scena z końca odcinka. Serial wreszcie pokazał co się dzieje z Ripem. Biedak utknął w Los Angeles w latach '70. Co robi by wrócić do domu? Tworzy aberracje kręcąc film o własnych przygodach. Czy to nie jest genialny pomysł?

OCENA 5/6  

The Flash S03E09 The Present
The Flash w tym sezonie ma bardzo nierówny poziom dlatego ciesze się, że serial udaje się na przerwę z bardzo dobrym odcinkiem. Szybkie tempo, metahumor dla fanów Harry'ego Pottera i położenie fundamentów pod dalszą część serii. Było nieźle. Fajnie wyszedł króciutki wypad na Ziemię-3 i jeszcze krótsza scenka z Jokerem dla ubogich czyli Tricksterem. Mark Hamill jak zwykle świetny w tej roli. Nieźle poprowadzono historię Juliana (ta scena jak z Indiany Jonesa!) i motyw z Savitarem. Ba, nawet nie denerwowało mnie zachowanie Wally'ego. Prawie. I końcówka, która zapowiada wielkie zmiany. Zgon, zdradę i los gorszy od śmierci. Typowania można zacząć już teraz. Była nawet podróż w przyszłość i scenka z śmiercią Iris z rąk Savitara. Na prawdę chcę mi się oglądać dalej. I tylko Barry głupio się zachowuje nie mówiąc o tym co widział.

OCENA 4.5/6

Timeless S01E09 Last Ride of Bonnie & Clyde
Serial nie oczekiwanie skręciłem w mroczniejszą stronę. Nie jest jeszcze tak przytłaczająco jak w filmach DC, brakuje zacinającego deszczu, mroku nocy i smutnych spojrzeń, ale jest jakby poważniej. Już sam tytuł zapowiada zbliżającą się zagładę i śmierć na końcu odcinka. Dobrze znana historia Bonnie i Clyde miała niezmieniony finał, a i tak wywołała u mnie mocne emocję. Serial przedstawił ich jako sympatyczną parę, świetnie zagraną, ale nie zapomniał wspominać o ich morderczych zapędach. Podobał mi się ten dysonans. I ta ładnie wyreżyserowana śmierć z wierszem Bonnie z offu. Dobra robota.

Nie tylko podróż tygodnia była smutną opowieścią. Serial poświęcił też trochę czasu dla rozwijania osobowości Lucy i Wyatta. Ona próbuje poznać swojego narzeczonego co jest absurdalną sytuacją, a on opowiada historię oświadczyn. Ich sytuację ładnie ze sobą współgrają na zasadzie przeciwieństw. Ona ma coś niespodziewanego, on stracił coś co cenił ponad życie. By przeżyć podróż w czasie musieli udawać romans co była dla nich ciężkie. Oboje obrócili to na końcu w żart, uśmiechnęli się do siebie na pożegnanie, a gdy kamera pokazała ich oblicza gdy nie widzieli swoich twarzy były pełne smutku jakby ostatnie wydarzenia odcisnęły na nich piętno.

Wreszcie ruszył też wątek Rittenhouse. Może nie z kopyta, ale jest ciekawie. Agenta Christophers prowadzi własne dochodzenie i śledzi Masona. Natomiast podróż w czasie dotyczyła artefaktu Rittenhouse, który ostatecznie zdobył Flynn. I odczytał dzięki temu jakiś stary list, na oko XVIII wieczny. Wygląda to wszystko na generyczne tajne stowarzyszenie manipulujące historią więc czekam na twist. Spodobało mi się jeszcze, że Rufus opowiedział Christophers o Rittenhouse. Podróże w czasie mogą dzięki temu nabyć nowej dynamiki.

Inne:
- Rufus przedstawiający się jako Wesley Snipes. Płaczę ze śmiechu.

OCENA 4.5/6

Vikings S04E12 The Vision
O ile poprzedni odcinek trochę mnie znudził tak ten mocno wkręcił. Dużo tutaj zasługa mistycyzmu i scen na granicy świata realnego. Wizje Ashlaug były ładne wizualnie, ale to składanie ofiary mnie najbardziej zachwyciło. Może i to nie poziom tej sceny z pierwszego sezonu, ale i tak klimat był niesamowity.

Udanie są też rozgrywane zależności między postaciami. Synowie Ragnara się kochają, ale widać między nimi coraz więcej rywalizacji. Bjorn, który miał być przywódcą wygląda raczej na samotnika podczas imprezki z okazji jego wyprawy. Lagherta i Ashlaug powinny niedługo stoczyć swój ostateczny bój. A Ragnar. No cóż, trochę się myliłem. On na prawdę jest rozbity, na granicy szaleństwa, desperacka próbuje odzyskać respekt bogów i ziomków. Nawet rekrutuje armię starców na raid na Anglię, która zostaje rozbita podczas sztormu. Mercy kill, można by powiedzieć. Jestem ciekaw co serial dla niego szykuje i jak przedstawi jego relację z Ivarem.

OCENA 4.5/6

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #208 [28.11.2016 - 04.12.2016]

SPOILERY

 Arrow S05E08 Invasion! (2)
Zaplanowanie 100 odcinka Arrow na crossover było karkołomnym pomysłem. I średnio się udało. Jako ten pierwszy spisał się całkiem nieźle, jako drugi już niekoniecznie.

Jako osoba, która porzuciła Arrow 2 lata temu muszę przyznać, że oglądało mi się to nieźle i nawet przez chwilę byłem zainteresowany postaciami. Jednak bardziej mnie urzekła umiejętność odwoływania się do przeszłości. Nostalgiczne sceny podkreślające długą historię serialu i rolę bohatera, który jest zdolny do poświęceń i zawsze odnajdzie swoje przeznaczenie. Prosta historia, ale działa. Fajnie też było zobaczyć alternatywną wersję świata gdzie Ollie nie został Arrowem. Ciekawie koresponduje to też z poprzednim odcinkiem gdzie Green Arrow mówi Barry'emu, że porzuciłby wszystko by odzyskać swoją rodzinę czego ostatecznie nie robi.

Jako element crossovera było słabo. Postacie z innych seriali zostały zmarginalizowane, a historię sztucznego świata można by opowiedzieć w inny sposób na poziomie street levelu np. korzystając z narkotyków. Jedyne co serial dał to średnio wyglądająca walka Supergirl i Flasha z kobietą cyborgiem wyglądająca jakby się nad nią znęcali dla zabawy. To wyglądało źle. Efektowniejsza była ucieczka ze statku obcych i pomoc Waveridera, ale to akurat wcale nie pasowało do klimatu historii.

Na początku myślałem, że nowe postacie w Arrow mnie zaciekawią. I jakże się myliłem. Wyglądają jak tani cosplayerzy, są irytujący i mało śmieszni, a morałek o tym, że nie można kogoś skreślać tylko dlatego, że posiada supermoce powinien wylądować w wieczorynce.

OCENA 4/6

DC's Legends of Tomorrow S02E07 Invasion! (3)
Legendy to od dawna serial, który daje mi najwięcej frajdy podczas oglądania. Ze względu na bohaterów, scenarzystów i humor. Nie koniecznie dzięki tej mieszance dostałem najlepszą składową crossovera, ale lubię tą myśl. I mam nadzieje, że więcej ludzi za tydzień da szansę LoT i zwiększy im się oglądalność bo serial na prawdę na to zasługuje.

Co było w odcinku? Czego nie było! Może pierw o rzeczach najprostszych. Sceny akcji były efektowne, zwłaszcza końcowe starcie. Głupie, bardzo naiwne, ale czy dużo głupsze od innych filmów superbohaterskich? Na pewno bardziej campowe, w stylu komiksów. Tutaj nikt nie bierze się na poważnie dlatego wszystko działa jak powinno. Były też kapitalnie rozpisane sceny humorystyczne. Komentowanie urody pani prezydent przez Sarę i Heat Wave'a to tylko wisienka na torcie. Daniem głównym był duet Cisco i Felicity. Jakże świetnie wyszli! I tylko trzymać kciuki za ich kolejny team-up, najlepiej w Legendach.

Zaskoczyło mnie trochę pogłębienie historii i nadanie wielowymiarowości Dominatorom. Nie pragną destrukcji dla samego zniszczenia. Uważają się za obrońców porządku, ich celem jest powstrzymanie zagrożenia zanim stanie się zbyt poważne. Za coś nieobliczalnego uważają Barry'ego, którego za wszelką cenę trzeba powstrzymać, dlatego przeprowadzają inwazję. I tak, to jest głupie, bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Jednak dzięki swojej celowej umowności to się sprawdza. Barry chcę się poświęcić, zdaje sobie sprawę z błędów, które popełnił i jest gotów oddać swoje życie. I nie bez powodu jego oddalająca sylwetka jest ukazana na tle amerykańskiej flagi.

Fajnie poprowadzono też Cisco, który zdaje sobie sprawę z motywów kierujących Barrym przy tworzeniu Flashpointa. Chcąc zrobić coś dobrze jesteś narażony na nieprzewidziane konsekwencję. Dokłądnie jak mówił Oliver. Uratowanie kosmity 60 lat temu spowodowało tytułowa inwazję. Również Stain zmaga się z konsekwencjami swojego zachowania - nieświadoma manipulacja przy linii czasowej doprowadziła do aberracji w postaci córki, której nie zna i którą będzie ukrywał przed resztą drużyny. Dodając do tego matrxa, w którym utknął Ollie cały crossover spina motyw odpowiedzialności za swoje czyny, akceptacji dokonanych wyborów i świata, który się tworzy.

Bardzo mnie ciekawi jakie będą konsekwencję tego crossovera. Statki kosmitów odgrywające Dzień Niepodległości nad największymi miastami, spotkanie z panią prezydent, córka Steina, Kara i jej urządzenie komunikujące między światami i przecież nie do końca pokonany przeciwnik. Wydaje się, że działy się bardzo ważne rzeczy dla uniwersum. Tylko ile z tego zostanie potraktowane na poważnie?

OCENA 5/6

Teen Wolf S06E03 Sundowning
Agresywna Malia nie przestaje bawić co też pokazuje ile znaczył dla niej Stiles. Niekontrolowana przemiana podczas testu, pobicie pielęgniarza i zachowanie wobec dziadka Stilesa. Również oglądając szeryfa widać jak brak syna na niego wpłynął. Szkoda, że nie położono na to nacisku w stosunku do innych postaci. Scott i Lydia byli w tym odcinku statystami, a wizyta w domu starców nie przyniosła niczego nowego w sprawie zaginionego Stilesa. Było kilka fajnych scenek, ale to wszystko.

U Liama i spółki również średnio. Rozumiem co serial chcę pokazać. Zmianę i przekazanie pałeczki obrońcy Becon Hills. Dlatego muszę oglądać jak Cory, Mason i Hayden pomagają w ratowaniu Becki i to oni walczą z Widmowymi Jeźdźcami gdy pierwotni bohaterowie zajmują się czymś innym. I średnio mnie to interesuje.

Jeszcze nie wiem co myśleć o wątku wilkołaka pożerającego ludzkie duszę. Wydaje mi się to zbytecznym wątkiem patrząc na brak Stilesa. Wolałbym gdyby serial opowiedział jedną spójną historię zamiast przeplatać kilka wątków. Dobrze, że nie robiona tajemnicy z jego tożsamości i potencjalnie zaskoczy czymś innym.

OCENA 4/6

The Flash S03E08 Invasion! (1)
Pierwszy wielki event łączący trzy superbohaterskie seriale The Cw. Karkołomne zadanie, które ostatecznie spełniło oczekiwania. Przynajmniej na samym początku. Ja bawiłem się lepiej niż przy filmowych młóckach od Warner Bros. i trochę żałuję, że telewizja nie może korzystać z tych bardziej znanych postaci. Przecież gdyby zamiast Flasha był Superman, a Arrowa Batman o tym odcinku mówiłoby się tak jak kolejnym Gry o Tron. A tak jest niszowa, ale efektowna uciecha dla fanów.  Z pretekstową fabułą i trochę chybionymi wątkami jak na ten odcinek. Co zresztą schodzi na dalszy plan przy tak dobrze rozpisanych postaciach, relacjach Barry/Oliver i humorowi, który zwyczajnie działa.

Zdziwiło mnie to jak potraktowano Flashpoint. Zrobiono z niego wielkie halo i nie zamieciono pod dywan. Najlepiej wyszła rozmowa Olivera z Barrym, gdy przyjaciel rozumie jaką trudną decyzję podjął Barry i wspiera go. Niczego sobie byłą też przemowa Sary. Lata prowadzenia tych postaci zbierają żniwo. Tylko trochę nie rozumiem oburzenia Diggla na to, że ma syna zamiast córki. On akurat nie musi się czepiać, że Barry zmienił jego życie na gorsze.

Świetnie wypadł występ gościny Supergirl. Na Kryzys i połączenie Ziem raczej nie ma co liczyć dlatego fajnie jest ją widzieć w interakcjach z innymi bohaterami. Jej przyjaźń z Barrym czy nieufność Olliego. I reakcję Heat Wave. Co to była za świetna rozmowa!

Tylko ci obcy nie pasują. Mocno generyczni. Ale to tylko pretekst do zabawy. Pretekst do standardowej walki herosów i potem ich współpracy. Wybaczam bo sztampowość jest szybko rekompensowana.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S03E06 Dog Day
Zwykle bardzo lubię to jak jest przedstawiona akcja w The Last Ship. Bez różnicy woda czy ląd. Teraz jednak wyjątkowo się znudziłem. Atak na wyspę, przedzieranie się przez bambusy czy ostrzeliwanie w chatce było zbyt długie. Przez co po pewnym czasie straciłem zainteresowanie. Wracało gdy byli pokazywani jeńcy i ich walka mimo trudnego położenie. Reszta była taka sobie. Rzeczy, które już dawno widziałem tylko w innym settingu. Fajny pomysł z tunelami, takie odwołanie do Wietnamu tylko dość przeciętnie wykorzystane. Brakowało terroru i strachu przed kolejnymi metrami zdobywanej ziemi.

Może teraz gdy odbito zakładników i Mike wrócił na statek zostanie ruszony wątek polityczny. Najwyższy czas by poznać plany Chińczyków. I żeby gubernatorzy w USA zrobili swój ruch. I jak już wyliczę czego chcę to niech dadzą jeszcze Texa. Przydałby się jakiś występ gościnny.

OCENA 4/6

The Last Ship S03E07 In the Dark
Trochę szkoda, że tytułowej ciemności nie było tutaj więcej. Cały odcinek w tym stylu można było o tym zrobić jak w zeszłym sezonie podczas ukrywania się przed okrętem podwodnym. Jednak i tak było dobrze. Ucieczka przed chińczykami wyszło nieźle, kilka momentów było do prawdy emocjonujących. Jak wzięcie Nathana Jamesa za ich jednostkę. Albo przeprawa przez pole minowe. Trochę zamarzyła mi się otwarta bitwa morska na koniec sezonu.

W Sant Louis było początkowo nudno. Wyszukiwanie kolejnych brudów na prezydenta i jego radzenie sobie z kryzysem było męczące. Natomiast cliffhanger zaskakujący i nadający nowej dynamiki. Jeffrey postanowił dokończyć to co zaczął na pokładzie Nathana Jamesa i tym razem skutecznie popełnił samobójstwo. To tworzy zupełnie nową dynamikę w politycznym aspekcie serialu.

Podobało mi się co zrobiono z Greenen. Najlepszy cyngiel na pokładzie Nathana Jamesa, na co dzień spotykający się ze śmiercią i odczuwający stratę przyjaciela odbiera poród. Circle of life.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S03E08 Sea Change
Pierw odnośnie rządowego wątku. Namieszało się. Nowemu prezydentowi zależy głównie na PR i nie jest zbytnio gotów na pełnieniu tej funkcji. Słucha się gubernatorów, którzy toczą własną grę. Przy okazji odciął Karę od głównych wydarzeń dlatego, że powiedziała to co myśli. To oznacza więcej bezcelowego miotania się. I nie wiem już sam czy podoba mi się ten wątek czy nie.

To samo mam z historią Penga. Jest zły do szpiku kości i marzy o światowej dominacji przeprowadzając ludobójstwo w Azji. Stawka jest wysoka, ale co z tego skoro została pozbawiona osobistych motywów. To wciąż dobrze się ogląda, ale trochę jestem tym już zmęczony.

OCENA 4/6

Timeless S01E08 Space Race
W połowie sezonu stwierdzam, że z coraz większą przyjemnością włączam kolejne odcinki. Wiem już czego się mogę spodziewać i serial jeszcze ani razu poważnie mnie nie zawiódł, tak żebym myślał żeby go porzucić. Jednocześnie wiele się tutaj nie wydarzyło czego mocno żałuję. Co tydzień to samo, a zabawa z podróżami w czasie za mało agresywna. Zmiany w czasie jakie są dokonywane nie naruszają statusu quo serialu, a jedynie wprowadzają elementy humorystyczne. Patrząc na pilota to troszkę boli. Choćby w tym odcinku bohaterowie mogliby wrócić do świata odrobinę bardziej zaawansowanego technologicznie.

Jednak historia odcinka znowu była bardzo przyjemna i dla zagęszczenia atmosfery rozbita na dwa segmenty. Pierwszy z nich to próba uratowania lotu Apollo 11. Ładnie wszystko rozpisane i do samego końca umiejętnie zwiększano napięcie choćby przez przemówienie Kennedyego. Śmieszne były też żarty z ówczesnej technologii i miny Rufusa. Drugi wątek to śledzenie Flynna i jego zagadkowy plan z fintą na końcu. Wykorzystał podróż w czasie by uratować własnego brata. To był zaskoczenie. I to całkiem fajne jakby serial znowu krzyczał "On wcale nie jest taki zły".

OCENA 4.5/6

Vikings S04E11 The Outsider
Przeglądając mój serialowy kalendarz zdziwiłem się z powrotu Wikingów. Jak to, już? Nie czekałem specjalnie, nie śledziłem nowinek więc się nie rozczarowałem odcinkiem. Miękki reboot serialu wyszedł akceptowalnie. Skupił się na przedstawieniu synów Ragnera, ich zażyłości i różnic między nimi. Szybko można było sobie wyrobić o nich zdanie. Zwłaszcza Ivarze, który może być ciekawym antybohaterem. Natomiast oglądanie samego Ragnara było dość przytłaczające. Snuje się od znanej osoby do znanej i opowiada o chęci zemsty na Anglikach i poznaniu swoich chłopców. Wydaje się rozbity i bez planu. Nie wiadomo co przeżył poza nieudaną próbą samobójczą, i nie wiadomo co zrobi. Po raz kolejny robią z niego wielką niewiadomą i trochę mnie to martwi. Ile razy można próbować tego samego?

Spodobały mi się nowe plenery. Piękne górskie widoczki, gęste lasy i zatłoczony Kattegat. I muzyka robiąca kawał solidnej roboty, zwłaszcza podczas "przywitania" Ragnara z synami. Klimatu Wikingom nie można odmówić. Przydałaby się jeszcze wciągająca fabuła.

OCENA 4/6

poniedziałek, 28 listopada 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #207 [21.11.2016 - 27.11.2016]

SPOILERY


Teen Wolf S06E01 Memory Lost
Ostatni sezon zaczął się tak sobie. Tzn. pierwsza scena taka była. Liam i Hayden na randce, ciemny las i problemy z zmianą koła. Nie wiem czemu Jeff Davis myśli, że to właśnie ich chcę oglądać. Ogólnie za dużo czasu dostali podczas odcinka, co zresztą przeszkadzało mi już w zeszłym roku. Finalna seria powinna skupiać się na starych znajomych. Na szczęście było kilka zabawnych scenek z Liamem.

Po pierwszym negatywnym odczucia odcinek szybko ruszył z kopyta. Pojawił się Dziki Gon i szybciutko nakreślono głównego wroga sezonu i sytuację bohaterów. To jak Stiles tęskni za nadprzyrodzonymi wydarzeniami i jak inni rozkoszują się spokojem, który co  oczywiste został szybko zakończony. W odcinku było dużo bieganie, kilka fajnych pełnych napięcia scen i mocarna końcówka. Stiles wymazany z rzeczywistości, nikt o nim nie pamięta tylko Lidia ma jakieś niejasne przeczucie, że o czymś zapomniała. I trochę mnie to martwi bo znaczy to mniej Stilesa, tak jestem ciekaw tego wątku i wydaje się bardziej interesujący od zeszłorocznego ponieważ mocniej dotyczy głównych bohaterów.

Może i mój zapał do Teen Wolf trochę zanikł tak premierę oglądało się dobrze i nie martwię o przyszłości. nawet żałuję, że to już ostatnie odcinki. Z chęcią zobaczyłbym bohaterów na studiach i jak radzą sobie u progu dorosłości.

OCENA 4/6

Teen Wolf S06E02 Superposition
Odcinek miał wolniejsze tempo od poprzedniego, był bardziej skupiony na postaciach i nie przyniósł żadnych rewolucyjnych zwrotów akcji. Mimo to oglądało się go dużo lepiej. Malia, Scott i Lydia mieli niejasne wrażenie, że czegoś im brakuje. Przyciągała ich tajemnicza szafka w szkole, objawiało się to w przeczuciu czy gestach. Ich mózgi dawały znać o stracie jaką odnieśli. Ich przyjaźń ze Stilesem była tak wielka, że wymazanie go z rzeczywistości pozostawiło na nich ślad. I to mi się bardzo podoba. Serial podkreśla co jest jego najważniejszą treścią. Nie walki z nadnaturalnymi stworzeniami, a właśnie opowieść o przyjaźni i tym jak nierozerwalnie wiążę ona ze sobą ludzi. Tylko nie mogę zrozumieć jednego - czemu szeryf ma żonę. Czemu wymazanie rzeczywistości w jego przypadku wiązało się z jej przepisywaniem i tak poważnymi zmianami. U przyjaciół Stilesa pozostała luka, tutaj wszystko się zmieniło.

Muszę przyznać, że nawet podobały mi się sceny z Masonem, Corym i Liamem. Pierw akcja z Dzikim Gonem i powolne odkrywanie zdolności Cory'ego. Jak się okazuje on nie tyle staje się niewidzialny co odwiedza sąsiedni wymiar. Czyli jest już zaczątek planu odzyskania Stilesa.

Wrócił też trener. O jeny, ale miał świetne komediowy sceny. Dunbar!

OCENA 4.5/6

The Flash S03E07 Killer Frost
Walka z Savitarem była efektownym rozpoczęciem odcinka. Chociaż nazywanie tego walką to lekkie nadużycie. Bóg szybkości wycierał glebę Flashem nawet się nie pocąc. Dlatego takie rozczarowujące było jego pokonanie przez Catlin. Trochę zimna i to wszystko. Za łatwo jak na takiego uberkozaka.

Dalsza część odcinka też trochę zawodziła. O ile sam pomysł był dobry, Catlin przechodzi na ciemną stronę i drużyna musi z nią walczyć, tak wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Za szybko jej to przyszło, a serial niezbyt udanie pokazuje jej zmiany osobowości przez co happy end nie pasuje. Lepiej wypadło w tym umiejscowienie Barry'ego. To on jest odpowiedzialny za wszystko, bohaterowie mu to mówią i musi stawiać czoło konsekwencją tego co zrobił. Trzecia seria to na razie jedna wielka lekcja odpowiedzialności i udanie jest prowadzona. Czekam na egzamin by zobaczyć jak Barry staje się bohaterem.

Julian jest Alchemym. Zero zaskoczenia. I, tadam, nie przeszkadza mi to. Myślałem, że będę narzekał i psioczył na prostackie prowadzenie nowych bohaterów, ale udanie z tego wybrnięto. Nie robi tego dobrowolnie, jest w jakiś sposób kontrolowany przez Savitara, może nawet nie jest świadomy swoich czynów. To byłoby fajne rozwiązanie i liczę, że scenarzyści mają na niego jakiś większy pomysł.

OCENA 4/6

The Last Ship S03E03 Shanzhai
Podoba mi się opowiadanie dłuższej i bardziej spójnej historii w tym sezonie. W odcinku działo się dużo i nie wiele zarazem. To było kolejne przygody bohaterów, które ogląda się znakomicie. Chandler znowu dowodził przez moment Nathan Jamesem, była fantastycznie zrealizowana scena walki, jeszcze lepszy montaż przechadzki po mieście piratów i napięcie związane z ucieczką. Gdzieś dalej Slattery wraz z kompanami przetrzymywanymi przez legendarnego pirata i drenowani z krwi planują przy okazji ucieczkę. Opowiedziane to wszystko w świetny sposób godny najlepszego kina sensacyjnego. Bawię się doskonale mimo, że nie wiem jak obecne wydarzenia wiążą się z większa politykę i wątkiem chęci Chińskiej supremacji.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S03E04 Devil May Care
Chcę i mam - związaną ze sobą wątek piratów i Chińskiego prezydenta. Motywacje wciąż są niejasne, ale jest już jakiś ślad. Jednak nie to było najlepsze. Najlepsze było oglądanie jak Chandler robi wjazd na willę Penga i uzyskuje od niego to co chcę. Świetnie zrealizowane działanie jego oddziału, ciche przemykanie się korytarzami i obserwacja akcji z pokładu Nathana Jamesa.  Świetnie wypadają tego rodzaju sceny. I nie mam wyrzutów sumienie, że po raz kolejny to piszę. Takie rzeczy trzeba chwalić.

U Takayashiego trochę nowych rzeczy. Grupka Mike'a dalej próbuje uciec i dać znać o swoim położeniu. Teraz jednak zacznie się wyścig z czasem. Co zrobi pirat, co Tom, czy dojdzie do egzekucji? Czuję, że następny odcinek dostarczy pod tym względem. Ważny jest też wątek szczepionki. Czy rzeczywiście wirus mutuje czy ktoś przy niej majstrował by osłabić Japonię? Może Chińczycy? A może sabotażysta w USA?

Ciekawie zapowiada się wątek w USA. Wzrastają niepokoje społeczne, nieufność ludzi do rządu potęgowana przez prasę i osłabienie pozycji prezydenta. Czuje, że właśnie tutaj skończy się sezon. To by było bardzo logiczne w końcu jest on o dzielnych amerykanach.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S03E05 Minefield
Cały odcinek poświęcony przebijaniu się przez pole minowe. I kurde, znowu napiszę, że było świetnie bo było. Nieustający suspens, który rósł z minuty na minuty. Pierw odkrycie pola minowego, potem nowego rodzaju min, uciekający czas, szaleńczy pomysł i wreszcie detonacja i torowanie drogi przy użyciu wabika na helikopterze i łodzi. Jakby tego było mało dorzucono jeszcze zbliżającą się do okrętu torpedę i heroiczną akcję Wolfa i Cruza. Czołówka z torpedą by uratować Nathana Jamesa, a potem długie poszukiwanie rozbitków. Jednak moim ulubionym momentem jest zmartwienie załogi po zaginięciu Wolfa i radość z jego odnalezienie.

U Takahashiego spokojnie w tym odcinku. On zdeterminowany by uratować żonę i dotrzymać swojej obietnicy. Coś mi się wydaje, że on współpracuje w jakiś stopniu z Pengem i to może być odwrócenie uwagi od najważniejszych spraw. Serial przy okazji daje mu kolejny wymiar. Nie dość, że był japońskim oficerem to jeszcze ma dziecko w drodze. Jakby był plan by go wybielić.

W Ameryce problem z mediami, niesforni gubernatorzy, prezydent pokazujący pewność siebie i zamieszki na ulicach. Jest ciekawie, ale to wciąż kładzenie fundamentów pod drugą połowę sezonu.

Sasha i Tom? Czemu nie jeśli ma to oznaczać więcej Bridget Regan w serialu.

OCENA 5/6

Timeless S01E07 Stranded
Zaskoczenie z samego początku. Bohaterowie już po podróży w czasie zostają pojmani przez Francuzów. Wrzucenie w sam środek historii bez zwyczajowej klamry z podróżami było dobrym pomysłem. Nadało dynamizmu odcinkowi i dało mu odpowiedni wydźwięk pogłębiając uczucie zagubienia w historii. Potem było standardowo. W sensie standardowo dobrze. Rozwijano relację między bohaterami, pozwolono im lepiej sobie zaufać po tym jak wyrzucili wszystko co leżało im na serce. Dano dobrze znaną mieszankę akcji, humoru i odniesień do popkultury. Bawiłem się przednio. Nawet znowu z wyczuciem poruszono wątek rasistowski by przy okazji zaznaczyć jak bardzo wielka przyjaźń zaczyna łączyć Rufusa, Lucy i Wyatta.

Dano też dużo scen w teraźniejszości. Było kilka uproszczeń jak cały protokół związany z powrotem wehikułu. Jednak kilka dodatkowych scen dla Jiayi czy Masona pozwoliła nadać im trochę człowieczeństwa, sprawić, że te postacie są jeszcze mniej obojętne. Dodano też jeden wątek do głównej fabuły - podejrzenia agentki Christopher względem Masona. Wciąż opowiadanie większej historii się ślimaczy, ale widać, że gdzieś to zmierza.

Serial zaczął poruszać obowiązkowe podczas podróży w czasie wątki predestynacji i wolnej woli. I robi to przyjemnie, z odpowiednim luzem, a rozmowy nadają motywacji bohaterom. Bałem się trochę zadęcia czy wzniosłych przemów więc kolejna cegiełka która mnie cieszy.

Na koniec brawa dla Rufusa. Naprawił wehikuł czasu materiałami z połowy XVIII wieku i odpalił go na kabelek.

OCENA 4/6  

poniedziałek, 21 listopada 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #206 [14.11.2016 - 20.11.2016]

SPOILERY

 DC's Legends of Tomorrow S02E06 Outlaw Country
Legendy po raz kolejny udowadniają, że są obecnie najlepszym serialem superbohaterskim. Nie trzeba do tego bombastycznych efektów specjalnych, poruszania trudnych moralnie tematów i skomplikowanych fabuł. Wystarczy czysta rozrywka i respektowanie materiału źródłowego. Podczas tej 40 minutowej wyprawy na dziki zachód bawiłem się przednio. Niemalże każda scena dawała mi okazję do śmiechu, czy to przez rozmowy bohaterów, luźno rzucane uwagi czy poruszane przez nich tematy. Nawet klasycznie westernowa muzyka idealnie pasowała do tego wysoce przerysowanego podejścia. Była też bójka w barze. Bójki w barze zazwyczaj świetnie wychodzą Legendom. Brawa też za umiejętne parowania postaci. Sarah zyskuje uznanie w oczach Jonaha Hexa, a Amaya ma okazję zrozumieć Micka podczas gdy Jax, Nate i Ray bawią się w kowbojów. Ja bawiłem się równie świetnie co oni i chcę więcej. Tygodniową przerwę wynagrodzi crossover z pozostałymi serialami The Cw. Już nie mogę się doczekać.

OCENA 5/6 

The Flash S03E06 Shade
Bałem się odcinka poświęconego Wallemu, a wyszło całkiem przyjemnie. Może dlatego, że nie skupiał się w całości na nim. Flash faktycznie był na drugim planie, ale działo się dużo dobrego. Catlin w końcu opowiedział Cisco w co się zmienia, a on przekazał to drużynie bo wiedział do czego doprowadzają tajemnicę. To był fajny wątek, trochę w nim było strachu przed przyszłości, ale też obarczanie Barry'ego za błędy przeszłości. Ostatecznie wszyscy się jednak pogodzili. Rodzinny wątek Westów też wyszedł dobrze, Wally nie denerwował aż do ostatniej sceny, póki jego arogancja nie dała o sobie znać. Co jest chyba przekleństwem speedsterów. Barry również jest tym skażony.

Niby nie oglądam tego serialu dla monster of the week, ale drugi tydzień z rzędu pokpienie tematu to lenistwo scenarzystów. Shade był bezpłciowym pretekstem by wypełnić czymś 40 minut odcinka. Nawet walka z nim wypadła nudno. Dlatego bardzo dobrze, że starcie z Alchemy był mocne. Podniosła muzyka zrobiła klimat, a potem klęska Barry'ego i podbramkowa sytuacja. Niestety Alchemy okazał się Savitarem, kolejnym speedsterem. To już nudne, że co sezon właśnie z nimi mierzy się Barry.

OCENA 4/6

Timeless S01E06 The Watergate Tape
Bardzo dobry odcinek, nie spodziewałem się tego. Nasze trio cofa się do afery Watergate i od razu zostają porwani przez Flynna. Zmiana schematu podziałała odświeżająco. Szantażowani Lucy i Rufus muszą zdobyć dokumenty dla Garcii, a Wyatt jest przetrzymywany jako zakładnik. Dało to odpowiedniej dynamiki i pozwoliło odkryć trochę fabuły. Nie zapomniano też o komediowych elementach i odniesieniach do popkultury. Jednak najlepiej wypadają dramaty postaci. Wychodzą na jaw kłamstwa Rufusa i Lucy, a Flynn spowiada się przed żołnierzem drugiej strony co poddaje w wątpliwość zasadność jego działań. To nadało odpowiedniej skali szarości dla bohaterów. Ponadto Rufus stał się podwójnym agentem i będzie zdobywał informację o Rittenhouse, a ojcem Lucy jest jednym z ich członków.

Serial powoli korzysta z swojego potencjału i bardzo jestem ciekaw jak się zmieni na przestrzeni kilku sezonów. O ile dostanie na nie zamówienie. NBC kończy w tym roku Grimm więc Timeless może wylądować w przyszłym roku w piątkowej ramówce gdzie seriale tego typu radzą sobie całkiem nieźle.

OCENA 4.5/6

poniedziałek, 14 listopada 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #205 [07.11.2016 - 13.11.2016]

SPOILERY

DC's Legends of Tmorrow S02E05 Compromised
Jaki dobry odcinek. Dużo dobrze rozpisanych humorystycznych dialogów, rozwijanie wątku złych tego sezonu, przyjemna akcja i umiejętne poruszanie superbohaterskich motywów. Już początek mówił, że będzie się to dobrze oglądało. Kolejne spotkanie Darkha i Reversa udanie zapowiada Legion of Doom. Jednak jeszcze lepiej wypadły rodzajowe scenki na Waveriderze. Rozmawiający bohaterowie zacieśniający więzi w zespole. To od zawsze bardzo dobrze wypada w serialu, bez względu na konfigurację kto z kim rozmawia. Tutaj rządzili przede wszystkim Atom i Heatwave. Ray próbował wejść w buty Colda, a Mick próbował sobie z tym radzić. Wygląda jakby serial robił podkład pod dramatyczny powrót Leonarda.

Bardzo fajnie wypadło też konfrontowanie się bohaterów z obowiązkiem. Sarah i Amaya muszą przezwyciężyć swoją rządzę zemsty w imię misji. I może więcej o tym mówili niż pokazywali, ale podoba mi się jak charakterologicznie zostały zarysowane te postacie. Jak Sarah się zmienia i dorasta do roli kapitana.

Inne:
- Obsydian się pokazał na chwilę i fajnie, w drugim odcinku był niesamowicie zaniedbany. Nawet udało się opowiedzieć ciekawą historię o jego orientacji seksualnej i niechęci rządu USA do gejów.
 - rozróba w Białym Domu gdy Ray i Mick krzyżują strumienie, so much fun!
- oczywiście, że nie pokazali co się znajduje w pudełeczku które zabrali Darkhowi.

OCENA 4.5/6 


The Last Ship S02E09 Uneasy Lies the Head
W zeszłym sezonie była wyprawa po małpy, które miały pomóc przy tworzeniu szczepionki. Tym razem wyruszono po małże. I jak zwykle w takich historia był to tylko pretekst do opowiedzenia innych historii. Pierw spotkano dziecięcych żołnierzy. Musieli sobie jakoś radzić bez dorosłych więc w zamian za broń i żywność postanowili pomóc sekcie ocalałych łapiąc kogoś od Chandlera. Desperackie czasy i desperackie metody przetrwania. Świetne sceny gdy kapitan próbował się z nimi porozumieć, gdy pokazano, że wciąż są patriotami i gdy w dramatyczny sposób pokazano śmierć dziecka wierzącego w ideę wojny z popkultury. W prosty sposób pokazano do czego może doprowadzić ogłupianie młodego pokolenia, opowiadaniu mu o świecie, który nigdy nie istniał. Przy okazji dano fajną strzelaninę. Efektowne strzelaniny zazwyczaj są fajne.

Trochę mdławo wyglądała historia Nielsa i dr Scott. Wydawało się, że ona nim manipuluje, zbliża się do niego by wyciągnąć jak najwięcej informacji do stworzenia swojej szczepionki w proszku. Przełamała się, praca z nim wiele ją kosztowała, a załoga dziwiła się jak jest w stanie z nim przebywać. Mocno mnie zaskoczyła konkluzja tego wątku. Rachel miała zupełnie inny plan. Stworzyła zaraźliwą szczepionkę działającą jak wirus. Genialne. Uboczną ofiarą był Niels. Musiał zginąć by mogła to osiągnąć. Sprzeniewierzyła się zasadą moralnym, które ją kształtowały, zamordowała człowieka po to żeby ocalić ludzkość. Ciekaw jestem jak serial podejdzie do wyrzutów sumienia z tego powodu.

Prezydent zaczął być prezydentem, to już nie jest ten niezdecydowany mężczyzna porwany przez kapitana Nathana Jamesa. Nawet wie co takiego chciałby przekąsić. Bardzo fajna scena gdy podkreślono jego pewność siebie zbliżeniem na tosty, które zajada. Ma też plan jak odbić Amerykę z rąk fanatyków. Wreszcie.

Cieszy mnie duża ilość czasu jaką poświęcono najemnikom. Gra w karty, przekomarzanie się czy momenty chwilowego załamanie. Lubię ten serial nie tylko za główny motyw, ale też pojedyncze historię bohaterów, to jak buduje wieź z postaciami. I trochę żałuję, że teraz jest mniej Kary lub Danny'ego. Rozumiem, że obsada się rozrosła, jest dużo wątków, ale niech serial częściej wraca do swoich oryginalnych bohaterów.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S02E10 Friendly Fire
Nie spodziewałem się śledztwa w sprawie śmierci Nielsa i tego co za sobą niesie. To wciąż jest marynarka wojenna i wszystko trzeba robić zgodnie z procedurami. Jak mówi Chandler to zasady robią nas ludźmi, utrzymują nas razem i nie można ich łamać. Rachel wyznaje jednak własny kodeks moralny. Jest w stanie poświęcić życie człowieka odpowiedzialnego za epidemię by ocalić ludzkość. Łamie zasady i musi ponieść konsekwencję. Ona i Tom wierzą w to co robią dlatego ich starcie na końcu odcinka jest tak mocne.

Sam odcinek miał dużo dobrego. Czy to Taxa odwiedzającego Rachel, scenę z przekazywaniem wiadomości przez bluetooth, seksualne napięcie między Burkem i Ravit, radość załogi na wieść o śmierci Nielsa czy wreszcie atak łodzi podwodnej na Nathana James'a. Fantastycznie zrealizowane i pełne napięcie. I znowu końcówka waląca w twarz. Ocaleli obarczyli winą Chandlera za zagładę cywilnej floty. To już nie tylko wojna z fanatyczną sektą. Przeciwnik jest jeszcze groźniejszy przez propagandę jaką rozsiewa. Koniec sezonu się zbliża, a stawka poszła do góry.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S02E11 Valkyrie
Nienawidzę gdy seriale zabijają moje ulubione postacie. Jednocześnie czerpie perwersyjną przyjemność z emocji jakie to u mnie wywołuje. Bo przecież w kulturze chodzi o to by oddziaływała na widza, nawet jeśli jest popularna i używa tanich chwytów. Tak buduje postacie, że się do nich przywiązuję, a potem bezczelnie je zabiera. The Last Ship zrobiło to z klasą. To nie była heroiczna walka, a głupia wojna gdzie nastawieni przeciw sobie Amerykanie zabijali się bez celu. To też nie była szybka śmierć, a powolne i bolesne konanie. Agonia przedłużana poza granicę normy, tak by oglądając umierającą Ravit czy Chunga samemu cierpieć. Przywiązałem się do tych bohaterów drugiego planu.

Serial bardzo fajnie rozgrywa konflikt. Nie jest on tak prosty jak w zeszłym sezonie. To nie źli ruscy i próba wynalezienia szczepionki. To walka z dezinformacją i fanatyzmem negującym obecnie wyznawane wartości moralne na których straży stoi Ameryka. Banał, ale sprawdza się.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S02E12 Cry Havoc
Co za niesamowita walka. Nie mam tutaj wiele do powiedzenia, słowa nie oddadzą tego w pełni. Finałowe starcie Chandlera z Ramseyem była fantastyczna. Genialny plan z zmyleniem wroga i powolne podchody to tylko preludium do efektownej walki. Mnóstwo cięć, pokazanie wydarzeń z kilku perspektyw, dynamizm sceny i emocję jakie to ze sobą niesie. Batalia była długa, a ja czułem się jak bym brał w niej udział, pełen emocji i niepewności tego co ma się zaraz wydarzyć. Świetna robota.

Bardzo przyjemnie wyglądała scena gdy Rachel ulecza dziewczynkę i rozpoczyna roznoszenie szczepionki. Ta scena była też kontrastem do zabicia Nielsa. Uratowanie rodziny uchodźców było jej katharsis, jakby zmywało grzech który tak niedawno popełniła. Piękna scena.

Najbardziej ciekawi mnie co teraz. Wielka wiktoria z wrogiem sezonu miała miejsce w przedostatnim odcinku i wydaje się jakby najważniejszy wątek został zamknięty. Pozostaje tylko oczyścić dobre imię marynarki i Nathana Jamesa. I to może być najtrudniejszym zadaniem. Jak odbudować zaufanie Amerykanów? Czy może w następnym sezonie głównym motywem będzie podzielony naród?

OCENA 5/6

The Last Ship S02E13 A More Perfect Union
Finał nie był tak spektakularny jak poprzedni odcinek, ale co spodziewane dał radę. Głównym problemem była dystrybucja szczepionki i walka z propagandą. Jednak to nie sceny ważne dla Ameryki i świata były najbardziej interesujące tylko osobiste historię bohaterów. Podróż Texa w poszukiwaniu córki odpowiednio działała. Szczególnie scena na zgromadzeniu i reunion. Wzruszający moment. Ale takich było tutaj pełno. Gesty z przekazywaniem szczepionki, cieszący się ludzie, pojednanie bliskich i flagi USA powiewające w chwalę. Ten odcinek działał jako optymistyczna konkluzja. Szczególnie scena balu po zaprzysiężeniu prezydenta. Moment rozluźnienie i radości, ale też pamięć o poległych. To mógłby być na prawdę ładny koniec serialu.

Tylko, że nie był. Cliffhanger był dramatyczny - zastrzelenie Rachel przez jednego z Ocalałych. Zupełnie niespodziewane. Nadano też kierunek przyszłej serii - odbudowa Ameryki. I jestem strasznie ciekaw jak będzie wyglądał większy nacisk na politykę i podnoszenie się z apokalipsy.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S03E01 The Scott Effect
Muszę przyznać, że odcinek uśpił moją czujność. Początek był zbytnio rozwleczony. Za dużo ekspozycji którą można by skondensować w bardziej spójną całość. Podoba mi się ten nowy świat i przeskok w czasie o pół roku. Społeczeństwo powoli się odbudowuje, a Ameryka mierzy z nowymi wyzwaniami. Nie wiem jeszcze co myśleć o głównym motywie sezonu zapowiadanym już podczas nowej czołówki - konflikcie Chin z USA. Ogólnie sytuacja na Wschodzie jest skomplikowana więc liczę, że tak samo będzie przez cały sezon, a Peng nie okażę się jednowymiarowym złoczyńcą, Chińskim prezydentem pragnącym władzy nad światem.

Podobają mi się zmiany w obsadzie. Kara pracuję przy prezydencie, Slattery został kapitanem, a na okręcie jest więcej nowych twarzy. Natomiast Tom pełni rolę dyplomaty i doradcy prezydenta, a nie wojskowego. Zadebiutowała też Bridget Regan jako jego stara znajoma i łączniczka w Chinach. Tylko śmierci Val im nie mogę darować bo dawała trochę humoru. Prawdopodobnie wiązało się to z angażem aktorki do serialu Amazonu Goliath.

Ogólnie jestem dobrej myśli, intryguje mnie nowy kierunek serialu, ale troszkę obawiam się ten nowej sytuacji.

OCENA 4/6

The Last Ship S03E02 Rising Sun
Klasyczny odcinek The Lash Ship. Dużo efektownego strzelania, żonglowanie kilkoma wątkami na raz i postawienie ulubionych bohaterów w trudnej sytuacji. Czy to ucieczka Chandllera przed Chińczykami, przygody Burka i Greena czy akcja na Nathan James. Wszędzie się działo dużo i było na czym oko zawiesić. Fabularnie odcinek trzyma w tajemnicy. Wyjaśniło się tylko, że Peng jest tym złym i zapowiada się otwarty konflikt. Jego motywacje i cele wciąż są tajemnicą.

Mnie najbardziej cieszy gościnny występ Dichen Lachman. Od czasu Dollhouse mam słabość do tej aktorki i każde spotkanie z nią daje mi dużo radości. Jej występ nie jest jednorazowy i liczę, że odegra ważną rolę w serialu. I nie zostanie wypisana w taki sposób jak Val, Ravit i dr Scott.

OCENA 4.5/6

wtorek, 8 listopada 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #204 [31.10.2016 - 06.11.2016]

SPOILERY

DC's Legends of Tomorrow S02E04 Abominations
Oglądanie w tym samym czasie dwóch seriali o podróżach w czasie to bardzo ciekawe doświadczenie dostarczające sporo materiału porównawczego. Legendy trafiają w środek Wojny Secesyjnej, a całkiem niedawno ekipa z Timeless zmagał się z zabójstwem Lincolna. Tutaj i tam poruszane były kwestie rasowe i emancypacyjne. I jeśli miałbym porównać to serial The Cw poradził sobie z tym o wiele lepiej. Jax w przeciwieństwie do Rufusa rozumie istotę zachowania historii i braku interwencji. Tym boleśniejsze jest oglądanie sceny gdy nie interweniuje podczas wymierzania kary niewolnicy. Z biegiem czasu, oglądając cierpienie czarnych zaczyna reagować by ostatecznie rozkoszować się spaleniem willi plantatora. W pewnym momencie nawet stwierdza, że to niewolnictwo było aberracją historyczną. Podobała mi się ta droga bohatera, nawet ten podniosły ton  na końcu mocno pasował do opowiadanej historii.

Legends of Tomorrow zrobili jeszcze jedną rzecz lepiej od Timless. Zombie! To był szalony pomysł, ale to akurat idealnie pasuje do tej komiksowej opowieści. Może i walki z nimi nie były nadzwyczaj udane, ale było w tym coś przyjemnego. Jak Martin bał się wypowiedzieć ich imienia i gdy żołnierze toczyli z nimi zacięte boję. Wpleciono w to nawet osobistą historię Sary. Dowódcy, który posyła swoich ludzi na śmierć i odpowiedzialności jaką to niesie. Mam tylko wrażenie, że mogłoby być więcej humoru. Rozumiem jednak czemu z nim nie szarżowano, źle wpłynąłby to na odbiór wątku Jaxa.

Trzecią, najmniej ważną historią było horrorowe uciekanie przed zombie na Waveriderze. I tutaj wyszło najsłabiej. Atmosfera była fajna, ale trochę to bez sensu wyglądało i bohaterowie byli niepotrzebnie ogłupiani. Na szczęście końcówka zapowiada delikatną zmianę w serialu - Ray dostał lodowy pistolet Snarta. Teraz czekać na powrót Leonarda w jakieś formie i jego niezadowolenie z tej s. Dziwi mnie tylko czemu Palmer nie próbuje odbudować swojej zbroi. Raz ją zbudował, może i drugi.

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S04E02 Meet the New Boss
Premiera sezonu była tak przeciętna, że nie chciało mi się wracać do serialu. Po seansie Doctor Strange zapragnąłem w swoim życiu więcej Marvela, a to była najszybciej dostępna opcja. I muszę przyznać, że jest odrobinkę lepiej. Było kilka momentów, które mnie zainteresowały. Więcej było tych denerwujących, ale tego akurat się spodziewałem. Nie ma może jednego wyrazistego wątku, który by mnie specjalnie zainteresowałem, ale umiarkowanie jestem ciekaw jak poprowadzą magię w serialu, czego chcą duchy i jak to wszystko jest powiązane z Ghost Riderem. Mniej mnie interesują bohaterowie. Opętanie May, błąkający się Culson, Skye jako renegata. Nic ciekawego. Przeciętnie wypada też Robbie Reyes. Dostał więcej czasu, ale nie czuję do niego żadnej sympatii. Tak jak do nowego dyrektora. Robiono z tego wielką tajemnicę jakby oczekiwano jakiegoś szoku dla widza. Ja już mam go dość. Ogólnie nie podoba mi się nowe SHIELD i rozbicie drużyny.

OCENA 3.5/6

The Flash S03E05 Monster
Wielki potwór atakuje Central City. Co za pomysł! Nawet wykonanie było przekonujące. Niski budżet, a udało się stworzyć namiastkę monster movie. Szkoda tylko, że był tutaj jeden z najbardziej przewidywalnych twistów fabularnych, który zgadłem w połowie pierwszej sceny z potworakiem. To był hologram, a dalsza część odcinka mnie tylko w tym utwierdzała. Dlatego tak rozczarowujące było oglądanie miotających się bohaterów. Sprawę ratował koniec, gdy okazało się, że steruje nim 15 latek prześladowany w szkole. Tylko, że za mało miejsca poświęcono temu wątkowi żeby przekazać jakąś głębszą myśl.

To jednak nie był odcinek o kolejnej sprawie tygodnia tylko bohaterach co było czuć od pierwszych scen. Pierw Catlin spotyka się z swoją matką i prosi o pomoc, a potem pierwsze odwiedziny w mieszkaniu Cisco. Było też dużo Wellsa, rozgrywania nieufności i zaufania w drużynie, problem z kontrolowaniem swoich zdolności i rola bohatera i mocy, które są do tej pracy potrzebne. Najbardziej mnie ucieszyła ostatnia sceny gdy Julian i Barry nawiązują nić porozumienie i idą na piwo. Wprowadzili fajną nową postać i teraz czekać aż ją dobrze zagospodarują. Lub kompletnie zaprzepaszczą jej potencjał.

OCENA 4/6

The Last Ship S02E07 Alone and Unafraid
Bardzo szybko odzyskałem wiarę w serialu po zeszłotygodniowym zawodzie. Odcinek był skonstruowany tak jak lubię. Nieustanna presja, narastające napięcie z efektownym momentem kulminacyjnym. Niezła strzelanina i jeszcze lepsza walka na krótkim dystansie. Bez okrętu w centrum, a oglądało się to i tak znakomicie. Mocno ucieszyło mnie kompletne zwycięstwo. Niels i prezydent na Nathan James. Teraz tylko zniszczyć dowództwo terrorystów i po sprawie. Stawka w tym sezonie jest może i nie wyższa niż w zeszłym ale ciekawa. To nie walka o przyszłość ludzkości, a społeczeństwa. Walka z fanatykami i ludźmi słabymi moralnie. To dopiero połowa sezonu więc liczę na jakieś mocne twisty.

Podobało mi się jak odcinek został podzielony. Dwie drużyny z misją, brak komunikacja i determinacja w osiągnięciu celu. Nie zabrakło też odrobiny humoru na rozluźnienie. Tylko chciałoby się więcej klaustrofobicznego klimatu okrętu.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S02E08 Safe Zone
Zaskoczył mnie brak prostych rozwiązań fabularnych, co w tym szalonym świecie powinno być jak najbardziej zrozumiałe. Nowy prezydent Ameryki jest słabym człowiekiem. Przez długi czas był marionetką terrorystów i wierzył w istnienie ludzi stworzonych do rządzenie. Wydarzenia, które go ukształtowały zniszczyły jego stare życie przez co łatwo było mu zaakceptować wiarę sekty Seana. Sprowadził śmierć na dziesiątki tysięcy ludzi w tym swoich bliskich. I mimo tego Chandler mu ufa. Widzi w nim promyki nadziei, materiał na wielkiego przywódcę i chcę mu służyć. Nie ma innego prezydenta, to jest najlepszy jakiego mają i postanawia mu pomóc. Świetnie rozpisano dialogi, a aktorzy nadali swoim bohaterom duszy. Skrzywdzeni przez los ludzi rozmawiają o swoich przeżyciach, a prezydent powoli akceptuje nowy świat i swoją rolę w nim. Pierwszorzędnie rozpisany mocno kameralny odcinek.

OCENA 4.5/6

Timeless S01E05 The Alamo
Pierwszy odcinek Timless który mnie wynudził. Zapowiadał się dobrze, ostatnia misja Wyatta i oblężenie Alamo. Stawką przyszłość USA i integralność drużyny. I niestety nie czułem tego. Możliwe, że chodzi o różnice kulturowe gdzie dla mnie Alamo to kolejna bitwa w historii Ameryki, a nie jeden z mitów założycielskich. Podniosłość była przesadzona, rozmowy nudne, a fabularnie mało z tego udało się wycisnąć mimo, że scenarzyści mocno się starali i momentami byłem zainteresowany tym co może się wydarzyć. Momentami. Dano nawet całkiem całkiem wątek Wyattowi o jego syndromie ocalałego. I w sumie tyle. Resztę wypełniały mało ciekawe dialogi, które tylko czasami błyszczały. Irytuje mnie też robienie wielkiej tajemnicy z ojca Lucy. Opcja jest na razie jedna - Flynn. I to byłby szok gdyby wyjawiono to z zaskoczenia. Nie oczekuje twistu w tym wątku. Chociaż następny odcinek ma być przełomowy. Może ten to tylko cisza przed burzą.

OCENA 3.5/6

Westworld S01E05 Contrapasso
Zgodnie z założeniami Forda park rozrywki pozwala wydobyć z człowieka prawdziwą naturę. Nie pokazuje tego kim chcą być, nie odzwierciedla tego jak zachowują się w rzeczywistym świecie tylko odkrywa ich jestestwo. William może i jest dobrym człowiekiem, zawsze ulegliwym i wspierający. W sytuacji ekstremalnej odkrywa, że to tylko fasada. Jest w stanie przełamać swoje uwarunkowania, zabić w ochronie przyjaciół, jak i zostawić kogoś na śmierć w ramach zemsty. Przez cztery odcinki przeszedł długą trochę, która go zmieni. I czyżby to rzeczywiście był Rewolwerowiec w Czerni? Odcinek nie zaprzecza tej teorii, a tylko ją umacnia. Lawrence żyję, a Dolores się psuję. Może nawet to jej wersja z teraźniejszości widzi swoje stare życie? Spodziewałbym się takiej szkatułkowej narracji po Nolanie.

Niestety quest Rewolwerowca stracił na impecie. Po uratowaniu Teddy'ego zabił Lawrence i co zaskakujące spotkał młodszą wersję Forda by potem stanąć oko w oko z twórcą parku. Co za fenomenalna scena. Ed Harris i Anthony Hopkins są wielcy, nie można od nich oderwać wzroku. Fabularnie najważniejsze, że Ford zachęca go do badania Labiryntu, jakby był sam ciekaw co on ukrywa, co takiego stworzył Arnold. Ciekawie wypadła też rozmowa o stworzeniu prawdziwego czarnego charakteru. Tylko, że to tutaj to gracze są czarnymi charakterami, a Rewolwerowiec jest z nich najgorszy. Tylko jak w takim razie uratował park 30 lat temu? To by wspierało teorię o oglądaniu dwóch linii czasowych.

W zeszłym odcinku Elsie powiedziała, że tylko ona nie ma jakiegoś ukrytego zamiaru w parkowej sieci intryg. I to się szybko zmieniło. Szantaż technika i odkrycie łącza transmitującego dane satelitarne. Szpiegostwo przemysłowe jako kolejny wątek serialu. Bernard o tym się dowiedział, tylko Bernardowi nie można ufać. Tylko nie wygląda jakby miał z tym coś wspólnego. I czemu potrzebna jest taka skomplikowana technologia żeby wysyłać dane? Czyżby park rzeczywiście nie znajdował się na Ziemi?

Końcówka to mocny cliffhanger. Piękna scena z aktem kreacji, gdy jeden z techników zabawia się w boga ożywiając ptaszka. Ożyła też Meeva. Skąd zna imię Felixa? Czemu wydaje się taka pewna siebie? 

Inne:
- co za fenomenalne ujęcie gdy Dolores ratuje Williama, stoi w słupie światła otoczona przez ciemność, a kąt kamery podkreśla doniosłość tego wydarzenia. Jakby jej przebudzenie miało wymiar mistycznego zmartwychwstania.
- niby gospodarze nie mogą zabić gości, ale tak brutalnego zachowania się nie spodziewałem.
- przerwy techniczne Dolores wydają się nie mieć sensu. Skoro jest na queście nie może przecież rozmawiać z Fordem. Może to potwierdzać brak chronologii wydarzeń. Lub sugerować inny sposób analiz oprogramowania. Może komunikacja odbywa się w VR? Android śpi, aktywuje tryb spoczynku i dochodzi do bezprzewodowego połączenia w komfortowym dla przeprowadzającego diagnozę środowiska?
- ten serial ma w sobie barokowy przepych. Piękne widoki, masa detali i rozmach. Szczególnie podczas scen w miasteczku i orgii.
- Dolores w swoich widzeniach dostrzega kościół, nowy wątek Forda ma coś związanego z kościołem. Retroaktywna historia czy wspomnienia Dolores są już nadpisywane?

OCENA 5/6