niedziela, 28 lipca 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #43 [22.07.2013 - 28.07.2013]


SPOILERY



Dark Shadows - Beginnings Episode 17/209
 - Victori nie było, szkoda bo to chyba moja ulubiona bohaterka. U reszty niby coś się, dzieje, ale jak zwykle niewiele. Roger domyśla się, że to Burt może stać za wypadkiem, ale najdzie go pewnie dopiero w przyszłym odcinku i pewnie zobaczy jego i Caroline. Będzie wesoło. Najlepsze sceny z Davidem. Jego lunatykowaniem i pytanie o śmierć ojca Elisabet. Niepokojące sceny, ale na więcej trzeba czekać. Ciekawe co za tajemnice kryje i jaka jest przewidziana dla niego przyszłość

OCENA 2.5/6

Dead Like Me S01E13 Vacation
- znowu odcinek bez polowania na dusze i niemal w zamkniętym pomieszczeniu. Dobrze, że tym razem wyszedł lepiej, ale to i tak poziom średni. Za mało humoru i za dużo przeciętności. Najlepza była Georgia mówiąca o rejestrze, Rube zabawny jak chciał zostać przy staroświeckich metodach, a Roxy i Crystal wyjątkowo dobrze się dogadywały. Bardzo mi się podobały relację Daisy/Mason, czuć chemię między nimi, a do tego ona ma bardzo interesujące backstory, a Mason okazał się być całkie wrażliwy
- sceny u Lassów mogły być. Wiadomo o co chodzi, że stare miejsce przypomina zmarłą córkę, a do tego romans męża oddziałuje na całą rodzinę. Nie pasuje do głównej historii odcinka, ale jako kontynuacja historii Lassów jak najbardziej

OCENA 3.5/6

Luck S01E07 Ace and Claire Tour a Horse Farm
-  sceny na torze i sceny w kasynie - choćby dlatego warto oglądać ten serial. Świetnie przedstawione mimo, że mało co się w nich dzieje. Gonita jak zwykle piękna, a do tego Lenny chciał kupić nowego konia. Przyjemny wątek głównie dlatego że nie skończył się po jego myśli. Historia Escalante i pani doktor też dobrze poprowadzona, pokazuje że postacie nie są takie proste jak się mogło wydawać. 
- Ace dalej prowadzi swoją grę i giną przez to niewinni. Mocna scena jak zabijają Israela, a potem pokazują odlatujące ptaki by wprowadzić wyciszenie - piękne zestawienie scen.
- Rose jednak nie będzie jeździła i to się jeszcze zemści na Smithie albo nawet na koniu. No zobaczymy jak to będzie wyglądało.

OCENA 4/6

Suburgatory S01E14 The Body
- podoba mi się jak Suburgatory jest satyrą na amerykański sposób życia. Tym razem wziętą na warsztat sport, perfekcyjny wygląd i ślepe dążenie za pędem zamiast stawiać na indywidualizm. Do tego też o pokonywaniu słabości i zdobywaniu akceptacji. Wszystko to w komediowej otoczce z dobrze znanymi postaciami. George i jego piosenki był świetny, ale to Sheila grała główną rolę. Cudowne rozmowa o kwiatku George.

OCENA 4.5/6

The Shield S01E10 Dragonchasers
- i znowu kapitalny odcinek. Wszystkie wątki fenomenalnie poprowadzone przez co przez całe 45 min siedzi się jak na szpilkach i chłonie historię mimo, że nie jest ona zbyt optymistyczna.
- najlepszy w tym był wątek seryjnego mordercy. Perfekcyjnie poprowadzony. Zaczął się niewinnie, potem w Dutchu zaczęły się rodzić podejrzenia i w końcu sceny przesłuchań. Mój ulubiony element serialu znowu został świetnie przedstawiony. Dutch i Taylor idealnie się zdiagnozowali, a mieli jeszcze widownie. Mocarna końcówka jak posterunek śmieje się z przesłuchania, a potem bomba jak Sean przyznaje się do 22 morderstw. Niesamowita scena. Jednak jeszcze lepszy był sam koniec jak Dutch wsiada do samochodu i zaczyna płakać dlatego, że diagnoza, która mu postawiono była tak prawdziwa
- tym razem humorystycznym wątkiem było polowanie Strike Team na rabusia współpracującego z prostytutką. Ci to mają niezłą zabawkę pod przykrywką. I jeszcze Shane podczas przesłuchania. Do następnego spotkani
- reszta wątków już nie była taka przyjemna. Przedstawiono historię Connie wraz z dramatyczną końcówką, wątek Danny zrobił się depresyjny bo wisi nad nią widmo HIV, Julien po raz kolejny działa wbrew swoim przekonaniom, a i wychodzą jeszcze brudy z przeszłości Acevedy. Jestem pełen podziwu jak ten serial żongluje wątkami i rozwija postacie

OCENA 5/6

The Shield S01E11 Carnivores
- co za początek odcinka! Pierw ostrzelanie samochodu - spoko, ładnie nakręcone, ale sceny w domu koreańczyków mocne. Aż mi się nie dobrze robiło jak zobaczyłem gościa przybitego do podłogi, a potem jeszcze palnął sobie w łeb. Olbrzymi ładunek emocjonalny już w pierwszych minutach
- dalej było dobrze. Vick ma problemy ze swoją działalnością, musi podejmować trudne decyzję. Tak jak Acedeva. Groźba artykułu wisiała nad nim, ale się raczej wymknął na dobre. Chyba że pojawią się jakieś plotki.
- wątki domowe Vicka są tak odmienne od tych co dzieje się w pracy, że aż dziwne że to ta sama postać. Podoba mi się ten dualizm.
- u Juliena dalej się dzieje. Nie może zaakceptować, że jest gejem, dalej rozdarty, myśli że zasługuje na śmierć. Dobrze, że Danny go wspiera. Postać rozwija się jak każda inna.
- ciekawe kiedy następne starcie z muzułmanami i jak będzie wyglądało.

OCENA 4.5/6

The Shield S01E12 Two Days Of Blood
- mocny odcinek, szczególnie końcówka, ale i w trakcie nie można było narzekać na nudę. Gilroy potracą dilera co owocuje całym szeregiem kłopotów. Szokujące zabójstwo świadka, szantaż Vicka i potem grożenie jego żonie. To się na pewno dobrze dla niego nie skończy. Pytanie tylko czy Vick nie poniesie przy tym żadnej ofiary. Świetne przy tym było też śledztwo Dutcha jak zawsze był krok przed Vickiem.
- morderstwo wyjątkowo brutalne, a jego konsekwencje równie poważne - zamieszki w mieście. Walka o miejsce w radzie miasta na pewno nie będzie czysta skoro już teraz jest jednym z głównych tematów.
- walki kogutów świetne! Shande jak zwykle szaleje i udało mu się zarobić trochę kasy na boku. Mam tylko wrażenie, że ten układ z łowcą nagród kopnie go w tyłek.
- Julien będzie się leczył z homoseksualizmu. Strasznie mi się podoba jak poprowadzono wątek religii i odmienności seksualnej. Teraz tylko czekać na kolejny, jeszcze burzliwszy konflikt wewnętrzny i akceptację

OCENA 4.5/6

The Shield S01E13 Circles
- co za finał! Emocjonujący odcinek z niebanalną sprawą i przetasowanie w relacjach między bohaterami. Wzorowo odrobiona praca domowa przez scenarzystów. Jak to dobrze, że oglądam ciurkiem i nie czeka mnie 9 miesięczna przerwa bo pewnie psychicznie bym nie wyrobił
- zamieszki na początku odcinka świetnie pokazali. Nie chodzi o sam fakt i to co się podczas nich działo, ale sposób kręcenie, trudne decyzję policji i konsekwencję czynów. Doprowadziły one do morderstw policjantów. Jak zwykle sprawa tego typu została pokazana w emocjonalny sposób, ale wplątano w to też porachunki osobiste i równie ciężkie decyzję podejmowane przez bohaterów.
- Chilkis w tym epizodzie zagrał fenomenalnie. Szczególnie dwie pełne dramatyzmu sceny - jak nie jest w stanie zabić Girloya oraz gdy zostawia go żona. To dobry facet, podejmuje tylko złe decyzję, a że chcę być dobrym gliną i uczynić miasto lepsze cierpi przy tym jego rodzina. Genialna końcówka jak odrzuca odznakę i odchodzi z samym pistoletem.
- dobrze wyszedł też wątek Acevedy wciągniętego w porachunki między Vickiem, a Gilroyem. Niby mówi, że pozbył się korupcji, ale został jeszcze Vick i on o tym dobrze wie.

OCENA 5/6

Obejrzane odcinki -8
Najlepszy odcinek - The Shield 1x10
Najgorszy odcinek -  Dark Shadows - Beginnings Episode 17

poniedziałek, 22 lipca 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #42 [15.07.2013 - 21.07.2013]

SPOILERY


Dark Shadows - Beginnings Episode 16/209
 - nic nie wnoszący odcinek. Burt dalej przystawia się do Caroline, Joe się denerwuje, Elisabeth podejrzewa, że to Burt jest odpowiedzialny za wypadek Rogera, a Victoria pałęta się bez celu. Nic nowego i nic wnoszącego. Dobrze, że przynajmniej sceny w knajpie oglądało się bez bólu, a muzyka buduje nastrój opowieści. Tylko gdzie te wampiry?! Już 16 odcinków za mną, a na razie tylko przesłanki, że w domu może się dziać coś nadnaturalnego

OCENA 2/6

Dead Like Me S01E12 Nighthawks
- flashbacki są fajne, ale nie takie zawierające stare sceny. I to jeszcze takie ich natężenie. Kompletnie nie trafiony pomysł, który zabrał za dużo czasu i praktycznie nic nowego nie wniósł, a i pośmiać się nie można było zbytnio bo to były przecież dość świeże żarty. To dopiero koniec pierwszej serii, za wcześnie na takie sentymentalne wspominki zwłaszcza jak zajmują jakąś 1/5 odcinka...
- sam epizod byłby dobry gdyby nie był poszarpany tym odwracającymi uwagę scenami. Rozwiązywanie testu dotyczącego samooceny i nie moc bohaterów przy banalnych pytaniach. Dobrze to wyglądało, każdy błyszczał. Georgie i Rube też mieli przyjemne sceny przy obrazach, a do tego jeszcze pogłębiono postać Daisy.
- rozpamiętywanie śmierci, widzenie jej na każdym kroku, radzenie sobie z nią i nawet rozpacz. Kolejny raz niby to samo, ale podane znowu inaczej przez co nie ma się wrażenia przesytu.

OCENA 3/6

Suburgatory S01E13  Sex and the Suburbs
- niezwykle zabawny odcinek Suburgatory lubię takie niespodzianki.Wszyscy bohaterowie brylowali, nikt nie odstawał i nawet nie było zbytnio przesadzonych scen. Czyżby scenarzyści się wyrobili czy kolejny błysk geniuszu na który znowu będzie trzeba czekać
- sceny z Georgem chyba najlepsze. Martwienie się o córkę, przesiadywanie z jej przyjaciółmi czy kalkulator dziewictwa i w końcu odwiedziny Joyclene. Świetnie to poprowadzone i przedstawione jak tatuś martwi się o córeczkę
- u Tessy równie wspaniale, pierw niczego nie świadoma, potem zirytowana na ojca, rozmowy z Scottem o Zambii, planowanie zemsty i koza. Koza! Absurdalny pomysł, ale idealnie pasujący.
- miło też było zobaczyć Dalię zmieniającą swoje życie i to wszystko po cudownej scenie na siłowni z Tessą. Jednak odkryła o co chodzi w życiu i że nie czerpie z niego w pełni przyjemności. I jeszcze Dallas ciesząca się z rozwodu. Takie rzeczy tylko w Chastwin.

OCENA 4.5/6

Luck S01E06 Ace Pitches a Deal
-  nadrabianie kolejnego serialu czas rozpocząć. Tym razem padło na Luck do którego zniechęciła mnie afera konna i anulowanie serialu. Trochę, żałuje bo wtedy podobał mi się klimat serialu, nieśpieszne tempo i trzymanie widza w niewiedzy, a teraz przez to ciężko się połapać kto z kim i dlaczego. Jednak wciąż dobrze się to ogląda. Kapitalna muzyka i gra aktorska oraz zdjęcia, przez co nie można się było nudzić. Szczególnie podczas wyścigów. No i te drobne interakcje między postaciami, cały czas się coś dzieje, istotne sceny, które pogłębiają rys psychologiczny. Szkoda tylko, że jestem katowany lektorem z powodu braku napisów...

OCENA 4/6

The Shield S01E07 Pay In Pain
- co za odcinek! Cudowna pierwsza scena na strzelnicy podczas której myślę sobie, że jakie to amerykańskie gdzie nawet kobieta w ciąży potrafi obsługiwać się bronią. A potem pojawia się morderca i ich wszystkich zabija. To mnie zaskoczyli. W ogóle świetne śledztwo, poruszające też problematykę społeczną z niebanalnym zakończeniem. Wyobrażacie sobie coś takiego w polskiej telewizji? Chyba jeszcze przyjdzie nam czekać kilka lat ta taką rewolucję, że seriale będą komentarzem rzeczywistości, a nie jej krzywym odbiciem. Dobra już bez offtopu
-  świetne sceny z Vikiem! Pierw rozmowa z Shanem o autyzmie i że to jakieś znajomej dziecko, a potem przyznanie się. Uwielbiam tego faceta za jego skomplikowanie. Shane też był w odcinku dobry z swoim zachowaniem.
- wątek medium śmieszny, dobrze pomyślany przerywnik, ale też mówiący trochę o Dutchu, jaki on jest zawzięty i jak bardzo może się poświęcić dla sprawy. Do tego historia o Houndinim. Ogólnie to jego przesłuchiwanie świadków to jedne z najlepszych scen serialu
- końcówka trochę szokująca. Vick aresztuje chłopaka Juliena. Jednak nie tak łatwo się wywinie ze śledztwa.

OCENA 5/6

The Shield S01E08 Cupid & Psycho
- podobała mi się konstrukcja odcinka. Na początku kłopoty Vicka i uśmiech losu do kapitana. Potem sytuacja zmienia się o 180 stopni jak Lowe zmienia swoje zeznania, Vick się raduje, a Aceveda znowu dostaje kłody pod nogi. I końcówka gdzie niby pozornie nic się nie zmieniło, ale jednak bo Mackey traci protekcje, a kapitan jednak będzie robił karierę polityczną. Świetnie pomyślane i poprowadzone
- do tego jeszcze sporo nowego dynamizmu poprzez wprowadzenie zamiany parterów. Doskonały pomysł! Shane i Dutch rozwiązują starą sprawą i całkiem nieźle ze sobą współpracują, a Vick i Claudette szukają mety.
- pochwalić też muszę dwa świetne rozwiązania. Pierwsze z nich to wybuch ojca w areszcie jak po raz kolejny zawiedziony synem rzuca się na niego. Drugie to umowa z dilerem gdzie pokazane jest, że trzeba dokonywać ciężkich wyborów gdzie żaden nie jest idealny
- w tle przewiał się jeszcze stary komediowy wątek z problemami miłosnymi i niespodziewanie tragicznie się skończył.
- niepokojąca jest za to ta kobieta która przespała się z Dutchem. Już nawet myślałem, że palnie sobie w łeb z jego broni żeby narobić mu kłopotów. Jednak pewnie jeszcze przyjdzie na to czas
- Julian zmienił zeznania, a jednak nie jest taki silnie psychicznie. Do tego jeszcze jego załamanie w łazience i rozmowa z Vickem. Ogromnie jestem ciekaw by zobaczyć ich kolejne sceny
- i można by jeszcze trochę popisać o tym odcinku bo jest o czym, niemal każda scena niosła ze sobą jakiś przekaz. To jest właśnie wyróżnik tych niesamowitych seriali o których się mówi i mówi

OCENA 5/6

The Shield S01E09 Throwaway
- dużo Lema i Wyms - lubię takie niespodzianki gdy poświęca się więcej miejsca mniej eksponowanym postaciom. I co najważniejsze obydwa wątki były wciągające.
- wątek Los Magos niezły. Moralne dylematy bohaterów, wrobienie uczciwego człowieka, potem akcja z magazynem i napadem na policyjną furgonetkę i wątek Tigre. Niebanalna sprawa gdzie mimo trudności wszystko dobrze się skończyło
- równie dobrze oglądało mi się sprawę Cloaudette. Ładnie to skonstruowana - ona znajduje człowieka nad którym znęca się własny syn i rodzina nie chcę utrzymywać z nim kontaktu, a potem poznajemy ojca i córkę Wyms. Dobrze pomyślane.
- a jednak u Dutcha i Kim się układa, nie było żadnych szokujących scen. Jednak pewnie na to jeszcze przyjdzie czas
- u Vicka w domu coraz gorzej, kolejne kłótnie i niespełnione obietnice przez co z równie wielkim zaciekawieniem się to ogląda co pozostałe wątki 

OCENA 4/6

True Blood S06E05 Fuck the Pain Away
- Sam, Andy, Alcide, Terry - nudy. Może nie tak bardzo jak przeważnie ale i tak słabo
- sam odcinek jak zwykle niedorzecznie, idiotycznie cudowny. Może i to nie jest to True Blood z pierwszych 2 sezonów, ale mi się to wciąż świetnie ogląda. Eric w klatce cudowny, ba wszystkie sceny w Piekle były w pewien sposób fascynujące. Bo jak tu się nie cieszyć z oglądania morderczych wampirów zamkniętych w więzieniu. Do tego jeszcze sceny z Willą, Jessicą i Tarą. Cudne. Jednak Pam najlepsza. Jak zwykle
- Sarah miała świetny występ. Jej nienawiść do wampirów i miłość do Boga to idealny materiał na komiczną postać. I taką właśnie jest. I te wszystkie wariacje słowa fuck
- historia Sookie robi się coraz ciekawsza, ale pewnie dlatego że tak mało jej było w odcinku. Rodzice chcieli ją zabić, a Warlow wcale nie jest takim morderczym wampirem. No ciekawe jak się rozwinie trójkącik Billit/Warlow/Sookie
- jedyna rzecz jaka mnie bardzo zirytowała to flashbacki z przeszłości. 3,5 tysiąca lat p.n.e. a tam wszystko piękne i czyściutkie...

OCENA 4/6 


Obejrzane odcinki - 8
Najlepszy odcinek - The Shield 1x7
Najgorszy odcinek -  Dark Shadows - Beginnings Episode 16

czwartek, 18 lipca 2013

"Cienie Pojętnych I: Imperium Czerni i Złota" - Adrian Tchaikovsky



Znudzeni sztampowym fantasy z magami, elfami, krasnoludami i odwiecznym konfliktem dobra ze złem? W takim razie zachęcam do zapoznania się z pisanym w ekspresowym tempie cyklem Cienie Pojętnych od Adriana Tchaikovskyego. Jego świat zamieszkują humanoidy o cechach insektów. Wytrzymałe żukowce, przebiegłe pajęczakowate, szybkie muchy i wojownicze modliszki. Ras jest kilkanaście, każda z nich posiada charakterystyczne cechy od wyglądu począwszy po specjalne umiejętności, które są nazywane sztuką. Co to dokładnie nie powiem, wszystko zostało ładnie w książce opisane. Co oczywiste świat przedstawiony ma bogatą historię z dawnymi wojenkami i rewolucjami, które go ukształtowała. Przypomina trochę starożytną Grecję z domieszką steampunku. I dlatego jest taki pasjonujący i chcę się go poznawać. 

Książka wciąga też z innego powodu mianowicie chodzi o bohaterów. Autor umiejętnie wprowadza na karty powieści kolejne postacie i rozwija obecne. Może część z nich nie jest tak wielowymiarowa jakby się chciało, ale każdy z nich posiada jakąś historię i rys psychologiczny, a przez kilkaset stron zdążą się rozwinąć. Jest to zasługa galopującej fabuły. Na pewno nie można powiedzieć, że jest nudno. Non stop jakieś walki, intrygi czy długo oczekiwane pojednania i niespodziewane rozłąki. Nie ma tu spokojnego snucia historii bo pędzi ona jak oszalała. Osią fabuły jest widmo zbliżającej się wojny. I dlatego pierwszy tom Cieni Pojętnych nie jest może epicką historią, ale ma na to zadatki. Mimo, że zbliża się wojenna zawierucha, która owładnie kontynent to ten tom jest dość kameralny i skupia się na małych trybikach machiny wojennej i relacjach interpersonalnych. To bardziej powieść przygodowa i jeśli ktoś będzie oczekiwał czegoś w stylu Malazańskiej Księgi Poległych czy Czarnej Kompanii to się z pewnością rozczaruje. Jednak myślę, że i na to przyjdzie czas.

Imperium Czerni i Złota mimo tego, że jest lekkie i przyjemne w czytaniu niesie ze sobą coś więcej. Komentarz społeczny. Akcentuje problem odmienności jednostki, zaślepienia uwarunkowaniami kulturalnymi, piętna wojny, ślepego patriotyzmu czy krótkowzroczność polityków. Wszystko to idealnie koresponduje ze światem przedstawionym. Bez zbędnego moralizatorstwa, a jedynie zaakcentowanie problemów. Tylko czemu Imperium Zła tradycyjnie leży na wschodzie? Widmo ZSRR i nuklearnego holocaustu już dawno przeminęło. 

Pierwszy tom Cieni Pojętnych przeczytałem w niecałe 10 dni mimo jego objętości i innych zobowiązań (praca magisterska...). Skutecznie mnie do siebie przyciągał i mamił wspaniałą przygoda w unikatowym świecie. Takie coś właśnie dostałem. Ta notka powstała równie szybko. Od razu po przeczytaniu książki siadłem i ją napisałem. Czemu? By zabrać się za kolejny tom w którym stawka jest większa.

OCENA 5/6

niedziela, 14 lipca 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #41 [08.07.2013 - 14.07.2013]

W mijającym tygodniu pożegnałem 3 seriale. Dwa po całych sezonach, a jeden po zaledwie dwóch epizodach. I za żadnym z nich nie będę płakał. Copper to solidna produkcja, ale brak jej pierwiastków wyjątkowości i genialności. Defiance było średnio, miało swoje wzloty, ale więcej upadków, a najtragiczniejszy nadszedł w finale. Under the Dome za to kompletnie rozczarowało i nie mam siły oglądać tego dalej. Głupie i tyle, za dużo rzeczy mnie irytuje żeby się wciągnąć i przejmować losami Chester Mill. A niech ta kopuła zawali się im na łeb i zabiję wszystkich. Nie uronię nawet jednej łzy. 

Na całe szczęście są jeszcze seriale, które potrafią mnie wciągnąć. Ray Donovan okazał się niezwykle solidną produkcją. Mroczną i bezkompromisową, nie bojącą się poruszać trudnych tematów. Może i nie szykuje się kolejny wielki hit na miarę Dextera czy Homeland, ale Showtime i tak powinno być z niego dumne. Liczę że Master of Sex będzie przynajmniej na porównywalnym poziomie. Nie zawodzi też The Shield. Genialny seria. Jeszcze mroczniejszy od poprzedniego, ale też z luźniejszymi motywami. Połączenie The Wire i Sons of Anarchy. Ciesze się ogromnie, że jeszcze 6,5 sezonu przede mną. 

Kalendarz pokazuje połowę lipca, a sezon ogórkowy już za nami. Jeśli oczywiście o czymś takim można mówić na serialowym rynku. W końcu zaczęły pojawiać się informację o nowych seriach starych seriali, coraz więcej materiałów promocyjnych nowych, wypływają kolejne fotki z planów oraz wiadomości castingowe. Byle do września! 

SPOILERY


Copper S01E10 A Vast and Fiendish Plot
- finał wyglądał jak kolejny odcinek sezonu. Bez jakiś zapadających w pamięć odcinków, ale dobrze zrealizowany i rozwijający postacie. Szkoda tylko, że zbytnio nie przekonuje do dalszego oglądania jeśli ktoś się zastanawiał nad tym czy kontynuować serial
- akcja terrorystyczna konfederatów nie udana, nie pokazano nawet żeby ktoś zginął. Trochę słabo ja na zamach, o którym tyle się mówiło. Wszystko zostało szybko powstrzymana i dobrzy zwyciężyli. Trochę zadziwiające było że Elisabeth z nimi sympatyzuje, a stary Morehouse trafił do Atlanty. Dobrze to wróży na przyszłą serię.
- u Kevina dalej to samo. Eva mu pomaga, relacje z żoną są napięte i wciąż nie wie co zrobić z Francisem. Dobra scena w hotelu z chwilą zawahania oraz końcówka jak daje sobie w żyłę. Ciekawe czy ten wątek też będzie rozwijany dalej
- Freemanowi puszczają nerwy, żona załamana, ale mało kogo to obchodzi. Fajnie, że jest pokazany przekrój XIX wiecznego społeczeństwo, szkoda że ten wątek jest tak bardzo na uboczu i nie ma wpływu na to co dzieje się w city
- miło, że wszystkie wątki zostały zakończone i wszystko się powyjaśniało (szkoda tylko, że w taki sposób, ale no cóż...), potencjał na kolejną serię jest, ale ja chyba spasuje 

OCENA 4/6

Dark Shadows - Beginnings Episode 15/209
 - jednak Roger wsiadł do tego samochodu. Już myślałem, że będzie się zbierał do wyjazdu kilka następnych odcinków. Niestety nie wiadomo co z nim, ale Elisabeth nie jest zbytnio zdruzgotana więc żyję. Trochę tylko bez sensu, że nikt nie ostrzegł Rogera, że Burt coś robił z jego samochodem. Może teraz Vikki się do niego przekona
- sceny z Davidem dalej upiorne, szczególnie jak życzy ludziom śmierci i mówi do matki. Oby więcej mu miejsca poświęcano, a nie Burtowi bo jego wątek jest już nudny

OCENA 2.5/6

Dead Like Me S01E11 The Bicycle Thief
-  znowu bardzo życiowy odcinek. Niby kilka nie powiązanych ze sobą wątków, ale znowu mówią o takich banalnych rzeczach w taki sposób, że świetnie się to ogląda. Zagubiony pies, odejście z pracy (z obowiązkową imprezą) oraz refleksję na temat transportu publicznego i swojego miejsca w świecie podlane odpowiednią dawką humoru. Bardzo dobrze się to ogląda
- przygody Masona z gejami super, jak co chwilę popełniał jakieś gafy i na koniec ukradł zegarek. Przygoda Daisy z obrazem też mi się podobała. Przyjemny wątek
- szkoda, że Roxy znowu nie było. Za często jej brakuje

OCENA 4/6

Defiance S01E12 Everything Is Broken
- rzeczywiście everything is broken. I pomyśleć, że tak fajnie się zapowiadała, dobrze rozwinęło, a ostatecznie stoczyło. Bo szczerze mówiąc po ostatnim odcinku za bardzo nie ogarniam o czym i po co jest ten serial. Wątki które przez całą serię były prowadzoną kończą się w bezsensowny sposób - śmierć Kenyi (bo przecież najłatwiej ją usunąć jak już okazałą się zbędna), wygrana Dataka kończy się morderstwem od którego nie ma prawa się wywinąć, a spór o kopalnie był zupełnie nie istotny. Fatalne prowadzenie fabuły i tyle
- najgorszy jednak w tym wszystkim jest główny wątek. Mistyczne sci-fi wyszło dobrze w Battlestar Galactica, ale tutaj lepiej gdyby tego nie było. Nolan umiera by zostać zaraz wskrzeszony w niewyjaśnionych okolicznościach, Irisa widzi swojego boga i ma zostać Niszczycielką, a do tego jeszcze widzenie Sukara. Tylko czekać, aż to wszystko zostanie wytłumaczone nanobotami. Nanoboty są dobre na wszystko...
- w odcinku było jeszcze parę innych idiotyzmów o których nie chcę mi się nawet pisać, ale o jednym muszę - chowanie się w namiocie podczas strzelaniny...
- cliffhanger jest, bo jakże by inaczej. Republika Ziemi atakuje Defiance. Tylko jakoś nie mogę się tym ekscytować i nie obeszłoby mnie nawet jakby zrównali miasto z ziemią. Po prostu nie ma w nim osoby na której by mi zależało. Poza tym pewnie Irisa przyleci tym swoim stateczkiem i uratuje wszystkich...
- w odcinku podobały mi się jedynie relację Irisy z Nolanem, jak się o siebie troszczą i ufają. I tyle. Reszta mnie albo irytowała albo była mi obojętna. I dlatego kończę z tym serialem, nie mam cierpliwości do słabych produkcji

OCENA 2.5/6

Ray Donovan S01E01 The Bag or the Bat
- jeden odcinek wystarczył, a ja już uwielbiam ten serial co jest zasługą świetnego klimatu. Brutalnego i dosadnego, zero kompromisów. Fixer o dwuznacznym poczuciu moralności trzema braćmi gdzie jeden jest czarny, drugi ma jakiś paraliż ręki, a trzeci był w dzieciństwie molestowany przez księdza. Do tego siostra popełniła samobójstwo i rodzinka wsadziła ojca do więzienia po czym teraz wyszedł i zbliża się do swoich wnucząt. Jest ogromny potencjał na mocny dramat rodzinny, o którym będzie się długo pamiętać. Inne postacie też zapadają w pamięć - żona, dzieci, była gwiazdeczka Disneya, producenci filmowi i aktorzy, stokerzy i ekipa Raya. Każdy z nich posiada potencjalnie ciekawą i rozbudowaną historię. Kupuje to i chcę więcej.
- wszytko to zostało świetnie zrealizowane - w większości oszczędna gra aktorska, doskonałe operowanie dźwiękiem i ciszą i dobrze nakręcone wizję senne. Kamera też robi swoje i spisuje się jak należy. Wie kiedy uciec i na czym się zatrzymać.
- myślę, że z Rayem polubię się na długo i powinno to być godne następstwo Dextera. Pewnie nie okażę się takim hitem dla ogółu, ale koneserzy dobrych opowieści powinni być usatysfakcjonowani. O ile oczywiście poziom się utrzyma

OCENA 5/6

Ray Donovan S01E02 A Mouth is a Mouth
- drugi odcinek nie wyróżnia się jak poprzedni i nie kopie tak tyłka klimatem bo serwuje już coś znanego, ale dalej się to ogląda świetnie. Postacie się rozwijają i powolutku zawiązuje się większa intryga, która będzie miała zapewne punkt kulminacyjny w finałowym odcinku
- podobała mi się wycieczka rodzinki Raya z dziadkiem. Niby wszystko pięknie wygląda, ale od czasu do czasu pojawia się jakiś niepokojący dialog czy komentarz Mickyego jak np. z wnuczkiem w sklepie z obuwiem. Aż boję się co będzie się dalej działo. Czy dzieci zbliżą się do dziadka by poznać jego prawdziwe oblicze czy może będą się oddalać od ojca?
- szkoda, że nie poświęcono więcej miejsca mrocznej stronie Mickyego i jego przeszłości. Jestem ciekaw co takiego kombinuje i czemu musi się mścić. Historię na razie poznaje się między wierszami, trzeba sobie samemu dużo dopowiadać.
- rozwiązywanie sprawy z transwestytą okazało się dobrym wypełniaczem czasu. Niepokojące jest tylko to że ten aktor tak bardzo się zaprzyjaźnił z synem Raya. Podobało mi się też, że pokazano drugą twarz Donovana - wjeżdża na chatę Chloe, ale to tylko interesy. Pociesza ją/go i funduje operację. Dobry chłop
- Ezra mnie zaskoczył. Serio. Myślałem, że będzie to taki staruszek dobra rada, a nieźle poradził sobie z czarnym braciszkiem Raya. Chcę go więcej w przyszłości 

OCENA 4.5/6

Suburgatory S01E12 The Casino Trip
- i znowu - momentalnie śmiesznie, ale częściej żenująco. Za dużo nietrafionych pomysłów pogrąża ten przyjemny serial. Chyba, że to ja mam skrzywione poczucie humoru.
- męska wyprawa mogła się okazać całkiem fajna, tak jak uzależnienie Freda, ale wszystko to za bardzo przerysowane. Scena z wieszaniem się najlepsza, ale więź z Sheilą zupełnie nie potrzebna. Żarty o stacji dokującej niezbyt...
- przejmujący się George bawił, tak jak Tess na randce, końcówka ze znalezieniem pudełka dobrze pomyślana, ale tutaj też było za dużo zbyt przesadzonych pomysłów przez które byłem częściej skonfundowany niż rozbawiony

OCENA 3.5/6

The Shield S01E04 Dawg Days
- co za świetna sprawa! Strzelanina w klubie, a potem wojna gangów i w to wszystko wplątane mroczne uczynki Vicka oraz grożenie Danny. Mocarna końcówka jak Vic wrzuca dwóch przywódców do kontenera by sobie wszystko wyjaśnili, a ostatecznie wychodzi tylko jeden. Ciekawe czy sprawi to jakieś kłopoty na ulicy
- śledztwo w sprawie zaginięcia takie sobie. Komediowe wstawki z Dutchem nie znającym hiszpańskiego były dobre, ale jakoś mnie reszta nie porwała. Jednak mówi dużo o kapitanie - ma jednak ambicję wykraczające poza posterunek, ale na planach się pewnie skończy. No i było typowo amerykańskie pozywanie wielkiej firmy i walka o odszkodowanie
- w domu Vicka kolejne kłopoty z dzieckiem, dobrze zobaczyć jego ludzką stronę, jestem ciekaw jak ten wątek rodzinny rozwinie się na przestrzeni kilku sezonów
- jestem zachwycony jak pracuje tutaj kamera - trzęsie się i czasem gubi szczególnie podczas dynamicznych akcji nie nadąża za wydarzeniami, idealnie pasuje to do serialu

OCENA 4.5/6

The Shield S01E05 Blowback
- Kurt Sutter! To mnie serial miło zaskoczył, nie spodziewałem się że go zobaczę na ekranie. Rola jaką dostał idealnie do niego pasuje - psychol, który może straszyć dzieci jak i dorosłych. Wszystkiego można się po nim spodziewać i czekam na jego kolejne wystąpienie
- poszukiwanie Navigatora przez cały odcinek świetnie wyszły. Utrzymane w lekkiej konwencji ze sporą ilością zwrotów akcji. Nawet polski akcent się trafił. Trochę stereotypowy, ale co tam każdy w końcu wie że polak to złodziej samochodów. W to wszystko jeszcze został wplątany skonfliktowany ze sobą Lowe, coraz bardziej podoba mi się jego postać. Wciąż szuka swojego miejsca i próbuje dokonywać trafne wybory ale średnio na tym wychodzi
- u Vicka dramat w rodzinie bo wykryto u dziecka autyzm. Z tym akurat nie wygra i będzie musiał sobie inaczej z tym poradzić. Ostatnia scena z Danny nie była wielkim zaskoczeniem. Ciekawe co teraz z Dutchem


OCENA 5/6

The Shield S01E06 Cherrypoppers
- co za odcinek! Grający na emocjach, brutalny, chory i przygnębiający, poruszający tematy tabu w bezpośredni sposób. I jak tu nie zachwycać się The Shield? Sceny w sex clubie, z alfonsami i podczas przesłuchiwania taśm mocno wchodzą na psychikę.
- zdeterminowany Dutch został pochłonięty sprawę, była to dla niego sprawa honoru, natrudził się, wypruwał z siebie flaki, a i tak nie udało mu się jej rozwiązać. Był obiektem żartu, ale też porozumiał się z Vikiem. Świetne sceny między tą dwójką w odcinku
- Julien powiedział co myśli i poszedł do góry, czekają na niego konsekwencję czynów. Bardziej jednak mnie interesuje co z Danny i jak zmienią się jej relację z Vickiem
- pojawiła się znowu prostytutka, znajoma Vicka, która zabiła swojego klienta. Znowu szokujące sceny, pełne dramatyzmu - kombinowanie co zrobić, zwątpienie, chwila zawahania i w końcu pobicie. Ciekawi mnie kim ona jest, jakbym miał obstawiać to powiedziałbym że jego siostrą
- dobrze, że w całym tym odcinku znalazło się miejsce dla odrobiny humoru - kolejne problemy w kiblu, pęknięta rura i zalany posterunek - cudownie to wyglądało

OCENA 5.5/6

True Blood S06E04 At Last
- wycinając wątek Andyego i buntowniczych wróżek oraz historię Sama i Alicide to odcinek był świetny. Takie True Blood uwielbiam - akcja, niezłe dialogi i humor. Oby poziom został zachowany bo ten sezon całkiem nieźle się prezentuje
- Ben okazał się wróżko-wampirem Warlowem. To ci zaskoczenie! Sceny z Jasonem fajne, ale końcówka z Sookie mocna. Dobrze, nie jest taka głupia na jaką wygląda i sporo się nauczyła. Tylko czy na pewno już po Warlowie? Za łatwo by było. Przecież musi też odegrać jakąś rolę w pokonaniu Lilith
- Bill jednak nie uzyska syntetycznej krwi wróżki. Dostał mało czasu, ale końcówka odcinka to wynagrodziła - Jessica wyssała córeczki Andyego. Wow, tego się nie spodziewałem!
- sceny z Erykiem też nie odstawały od reszty. Może i nie było wiele akcji, ale i tak przyjemne w oglądaniu i miały kilka niezłych momentów. Przemieniona córka Burella to kolejne zaskoczenie odcinka. Szkoda tylko, że nie została przy swoim stwórcy. Chciałbym żeby przeżyła jeszcze kilka następnych odcinków

OCENA 4.5/6


Under the Dome S01E02 The Fire
- no niestety samego siebie nie oszukam. Chciałem żeby mi się ten serial podobał, ale nie chcę mi się do niego wracać. Już do tego odcinka musiałem się zmuszać mimo, że pilot mnie nie zniechęcił, teraz nie mam po prostu ochoty na więcej
- nie wiem jakoś dziwnie się to ogląda, wszystko wygląda takie irracjonalne i sztuczne. Tytułowy pożar to jakaś farsa. Na początku myślałem, że to celowy zabieg pastora bo po co innego podpalać dokumenty i wrzucać je do plastikowego kosza na śmieci i podsuwać pod firankę? A potem on zdziwiony i zaczął to gasić! Sam dom zajął się momentalnie jakby był benzyną oblany. Irytujące jest to, że pastor się nie wydostał, a nie nie zginął mimo że minęło mnóstwo czasu zanim ktoś zauważył dym, powiadomiono wszystkich i zaczęto organizować akcję ratunkowo. I czy tylko mi się wydaje dziwne, że na paradę pojechały wszystkie wozy strażackie? Kompletnie bez sensu wyglądało gaszenie. Oczywiście to Barbie musiał wpaść na ten genialny pomysł... Totalnie idiotycznie też wyglądało przemieszczanie się ognia. Nikt nie pomyślał, że samochód może się zająć?! Płotek też dziwnie długo się palił... Chociaż może to wszystko zasługa kopuły i pod nią rzeczywistość jest zaburzona...
- totalnie bezsensowne było też, że Barbie zauważył dopiero w nocy, że nie ma nieśmiertelnika. Widocznie nosi go całe życie i tak się z nim zżył, że nie zwrócił uwagi że go nie ma przez jakieś 24h...
- czy tylko mi się wydaje, że ludzie w tym miasteczku nie śpią, a i tak zadziwiająco świeżo wyglądają. Policjanta cały czas na nogach, żenujące dzieciaki z ich mapami tak samo. Cudownie też, że zapowiada się wątek romantyczny dwójki epileptyków...
- wątek zakładniczki jest głupi. Strasznie. Nawet nie mam siły się na niego wyzłośliwiać. Jednak muszę przyznać, że podobało mi się jak próbowała uciec i miała całkiem przemyślany plan
- główny wątek za to się nie rozwija. Coś tam nowego o kopule, ale nic pewnego, a i wciąż nie wiadomo co takiego Duke i Jim robili. Jeszcze jakby zamiast tego pokazali zmiany zachodzące w społeczeństwie pod wpływem kopuły, ale też nie. Barbie kupuje 3 paczki fajek bo później będą cenne. I ma rację tylko bez sensu został ten wątek poprowadzony. Bo tylko on na to wpada? Ceny w sklepie normalne jakby nic się nie stało. Ludzie powinni od razu masowo gromadzić towary i wpaść w panikę, a nie dzień jak co dzień. A nie, dzieciaki nie poszły do szkoły...
- pokazane zostało za to szaleństwo ogarniające funkcjonariusza. I ciesze się z tego bo chciałem to zobaczyć, ale jakoś po łebkach zostało to przedstawione. Powinno się go dłużej pokazać, zmiany w nim zachodzące i motywację, ale nic z tego. Za prosto i za szybko.
- kolejna głupia scena która zapadła mi w pamięci to ta w siedzibie radia. DJ się nie zgadza by dopuścić dziennikarkę do głosu, drze się na nią i mówi, że nie ma prawa, a potem zrezygnowany daje za wygraną. A co nie może wyłączyć mikrofony? 

OCENA 2.5/6

Obejrzane odcinki - 12
Najlepszy odcinek - The Shield 1x6
Najgorszy odcinek - Under the Dome 1x2

sobota, 13 lipca 2013

3 filmowe grosze #6


Jack Reacher
- film, który najkrócej można scharakteryzować jako przeciętniak. Przez większość czasu oglądało się go przyjemnie (o ile za dużo się nie myślało), ale za miesiąc czy dwa nie będzie się zbytnio o nim pamiętać. Taka zwykła historyjka sensacyjna, która ma dać trochę rozrywki. Bez większych i szokujących twistów fabularnych i wgniatających w ziemię scen. Bo jeden średnio porywający pościg, duże strzelanie i kilka walk to za mało. Dobrze, że przynajmniej ładnie to wszystko zostało nakręcone, czuć wprawną rękę operatora, która pokazuje tyle co chce i kiedy chce ukrywa jakąś tajemnice
- w filmie chyba najmniej podobał mi się humor. Był irytujący i niezbyt pasował do opowieści bo momentami wyglądał jak z kina familijnego czy średniej jakości filmu klasy B. Również bohaterowie mało przekonujący z tytułowym Jackem granym przez Toma Cruise'a na czele. Brakowało mu magnetyzmu i przyciągania, nie sprawił, że polubiłem tą postać i czy powstanie kontynuacja jest mi obojętna. A szkoda bo backstory niosło ze sobą spory potencjał 
- niestety Jack Reacher zawiódł mnie też w trochę inny sposób - nie mam ochoty sięgnąć po książki Lee Child, a takie miałem plany. I w tym momencie zapominam o filmie i jego bohaterze bo zapewne powodów do dyskusji o nim nie będę miał

OCENA 3/6

Olympus Has Fallen
-  przed seansem powinno być ostrzeżenie i wymagane oświadczenie na piśmie, że jest się w pełni władz umysłowych i na własną odpowiedzialność przystępuje się do oglądania. W końcu to film o narodzie wybranym i jego światłym przywódcy gdzie natężenie patetycznych momentów kilkukrotnie przekracza dopuszczalny limit. Przynajmniej takie wnioski można było wyciągnąć po zwiastunie i dużo człowiek by się nie pomylił
- początek nie zwiastował, że będzie tak źle. Pierwsze 45 minut całkiem przyjemnie się oglądało - zbudowanie tła, zapoznanie się z postaciami oraz ich życiem. Niby nic szczególnego, trochę stereotypowo, ale przyjemnie i nie rażąco. Atak na Biały Dom efektowny, ładnie się wszystko waliło, wybuchało, tempo było szybkie i co chwila jakiś nowy pomysł. Byłem pod wrażeniem mimo, że momentami strasznie głupio to wychodziło. Dobrze zrobione kino akcji i tyle. Potem niestety było gorzej...
- lubię motywy z zamkniętym bohaterem na małym obszarze, ale tutaj nie wyszło to dobrze. Nie czuć było klimatu zaszczucia, bohater za łatwo radził sobie z złymi (ponadprzeciętna celność i wytrzymałość + bonus do szczęścia), a połączenie z szefami tylko wybijało z rytmu i nie pozwalało się wczuć. Myślałem, że będzie więcej skradania i cichej akcji, ale takich momentów było zaledwie kilka. Film okazał się za bardzo przegadany mimo swoich wszystkich eksplozji
- jednak największy zarzut mam do terrorystów. Ich przywódca nie posiadał charyzmy, która pozwoliłaby go zapamiętać. Kolejny zły o którym się zaraz zapomni. I niestety działał jak idiota... Opracował plan zdobycia Białego Domu, udało mu się, ale patrząc na to co robi dalej to nie jestem pewien czy to on był za tą akcję odpowiedzialny. Bo jakim cudem zdobywanie kodów zajęło mu tyle czasu?! Nie można było od razu zacząć prać ludzi po pyskach i torturować? Prezydent stracił by parę palców pewnie też by przemówił. Nie cierpię oglądać filmowych terrorystów i być przekonanym, że sam bym to zrobił lepiej... 
- idiotycznie zachowywali się też ci dobrzy - typowe archetypy do których zalicza się dobra doradczyni i zły oraz pochopny wojskowy. Już na pierwszej lekcji pisania scenariuszy powinni uczyć, że takie coś nie powinno mieć miejsca! Najgorsze jest to, że niektóre sceny da się przewidzieć - ratunek w ostatnich sekundach, od samego początku wiadomo kto jest tym zły, a spowolnione sceny z amerykańską flagą i podnoszące na duchu przemówienie to coś obowiązkowego. A taki był dobry początek, a i główny bohater nieźle sobie radził w walce i popisywał się brutalnymi finisherami...
- przez większość filmu miałem też głupie wrażenie, że przecież atak na Biały Dom wyglądałby o wiele inaczej. Naoglądałem się The West Wing i brakowało wielu rzeczy. Że niby natychmiastowo ewakuowano Zachodnie Skrzydło? Taaa jasne. Sam budynek też powinien być dużo większy, a nie kilka pokoi na krzyż i korytarze.
- i tak fajny pomysł został rozłożony przez mnóstwo idiotyzmów w scenariuszu i słabe rozplanowanie akcentów. Szkoda, może White House Down będzie lepsze. Taaa jasne....

OCENA 3/6

Hansel and Gretel: Witch Hunters
- raz na jakiś czas pojawia się na horyzoncie taki film, któremu kibicuje by okazał się świetną przygodą. Nie chodzi o wielkie wakacyjne blockbustery czy filmy oparte na znanych markach, a raczej o te niezbyt głośne, a urzekające choćby jednym motywem który wyróżnia go w moich oczach. Takim filmem właśnie był Hansel and Gretel czyli nasi swojscy Jaś i Małgosia tylko, że w doroślejszym wydaniu. Odbiór mi przyćmiło moje zauroczenie pomysłem i tylko czerpałem radochę z pomysłów, które mi się podobały i ignorowałem te mniej udane. I dlatego tak bardzo mi się podobał ten film
- historia prosta, ale z twistami. Bez umoralniania i prawd życiowych, tylko czysta rozrywka. Co chwile jakaś bijatyka i całkiem niezłe wykonane strzelanie. 1,5h intensywnej zabawy w dobrym stylu. A to wszystko dzięki głównej parze łowców wiedźm. Może i nie było takiej chemii jaką bym chciał między Jeremym Rennerem, a Gemmą Arterton i mogliby częściej działać razem, ale to co było to właśnie to czego oczekiwałem po filmie. Tylko jeszcze jakby było troszkę lepiej, bardziej to dopracować, dopisać trochę linijek i ciętych ripost i mniej wulgarnych i mało ambitnych fucków to bym był wniebowzięty
- postacie poboczne są. Niektóre niepotrzebne, część przesadzona, można się było lepiej postarać. Bryluje głównie Famke Jannsen jako główna zła. Reszta stanowi tło i czasami niepotrzebny zapychacz fabularny. 
- w filmie urzekł mnie przede wszystkim klimat. Już intro zrobiło dobrze stylizowane na rysunki z średniowiecznych książek, stanowiło piękne wprowadzenie do całości. Jednak to świat przedstawiony czarował. Niby zapyziała mieścina w XIX wieku otoczona lasami, ale co za zabawki mieli bohaterowie! Co za wymyślne bronie. Taki paralizator czy gatling to pierwsze z brzegu przykłady. Do tego urocze kastety, pięknie zrobione kusze i strzelby. Mało tylko borni ręcznej, a raptem kilka sekund użycia w walce łańcucha to skandal. Aż się prosi o więcej. Tak jak o troszkę lepsze walki. Zbyt chaotyczne były. Dobrze zrobione i przedstawione, ale źle pomyślane. Niby tyle wiedźm ukatrupili, a nie widać zgrania, a takie właśnie tagowe zabijanie czarownice by dawało jeszcze więcej radochy
- strasznie podobały mi się też efekty specjalne. Bez przesadnego CGI, a efekty pod 3D pięknie wkomponowały się w wersję 2D filmu. Do tego jeszcze krew. Mnóstwo krwi pokazanej w efektowny sposób. Czarownice pięknie wybuchały. Że niepotrzebne epatowania? Bez przesady, bez tego ten film nie byłby taki dobry
- trzeba jeszcze pochwalić muzykę. Koniecznie! Może i soundtracka się nie zapamięta bo nie ma kawałków przesiąkniętych geniuszem, ale idealnie pasował do tego co się dzieje. Baśniowa muzyczka, jak trzeba wchodziła bardziej pompatyczna nuta, zdarzały się wystąpienia chóru, nie brakowało instrumentów orkiestrowych jak i elektroniki, a od czasu do czasu trochę cięższe brzmienie. Idealnie pasuje do tej lekkiej konwencji filmu
- całość nie jest bez wad. Posiada ich nawet całkiem sporo, ale podczas oglądania przymyka się na nie oko by nie psuły ogólnego wrażenia. Ja jestem ukontentowany mimo, że czuje lekki niedosyt. Na kontynuację czekam bo jest sporo do poprawy, ale i potencjał ogromny

OCENA 4/6

niedziela, 7 lipca 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #40 [01.07.2013 - 07.07.2013]

Nie wiele potrzeba by jakiś serial kupił mnie od samego początku. Tak było w przypadku The Shield. Wystarczyło tylko pokazać w brutalny sposób świat policji i zarysować grupkę złożonych postaci, a ja już w serialu się zakochałem. I to zaledwie po trzech odcinkach. Chcę więcej i ciesze się, że jest aż siedem sezonów. Czuję, że serial wbije się do mojego prywatnego TOP5 i zrobi tam niezłe zamieszanie.

Wbrew temu co pisałem ostatnio nie widziałem jeszcze głośnych premier zeszłego tygodnia. Ray Donovan, Dexter i Luther dalej czekają bo jak zwykle mam pewne opory (związane z obawami) z zaczynaniem nowego sezonu. Zamiast tego ciągnę nadrabianie średnich pozycji. Copper i Dead Like Me nie zachwycają tak jak na początku, a Suburgatory wciąż jest mało śmieszne mimo, że ma swoje momenty. Dobrze, że przynajmniej True Blood zapewnia mi porcję czystej rozrywki. Tak wiem, to jest już absurdalne to co się tam dzieje, ale ja kupuje taką konwencję. Pozytywnie zaskoczył mnie przedostatni odcinek Defiance i coraz bardziej nie wiem co myśleć o tym serialu. Chyba ostatecznie jestem na tak, ale polecić się go nie odważę.  


SPOILEROWO

 Copper S01E09 A Day to Give Thanks
- co za świetne aktorstwo! Szaleństwo żony Corcyego i zrezygnowanie Kevina perfekcyjnie pokazane. Wyjawienie prawdy tragiczne i bolesne. Świetnie pomyślane i odciśnie piętno na bohaterze. Szkoda tylko, że nie przekonuje mnie tyle razy widziany wątek romansu żony z najlepszym przyjacielem... Dobrze, że przynajmniej klimacik XIX wiecznego NY sprawia, że jest to strawne
- dziwnie się ogląda Eve i Annie pomagającą żonie Kevina.Trochę to nie na miejscu
- wątek spiskowy dalej jest kontynuowany, tego się akurat nie spodziewałem. I jeszcze starszy Morehouse został w to wszystko wplątany, ciekaw jestem jak to dalej będzie wyglądać i czy na koniec będą fajerwerki
- Kevin postawił się swojemu szefowi i w sumie dużo w tym racji co powiedział. Jakie konsekwencje? Ja widzę dwie drogi - awans albo wyrzucenie

OCENA 4/6

Dead Like Me S01E10 Business Unfinished
-  dobry odcinek pogłębiający przedstawienie większości postaci. Dużo czasu dostała Daisy i jej szwindel. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni. Coraz bardziej lubię tą postrzeloną bohaterkę i jej relację z Masonem (który był boski jak straszył podczas seansu)
- podobały mi się sceny z George w biurze i jej monolog o nieskończonej liście rzeczy do zrobienia. Znowu wygłoszenie truizmu, ale czasem tego brakuje w ówczesnej telewizji
- wątek Roxy był chyba najlepszy. Pokazano jej tragiczną śmierć i żałobę w rocznice swojej śmierci. Bardzo przyjemna scena z Rubem i palenie pamiątek, które przypominały jej o przeszłości
- ciesze się, że dużo było scen z charakterystycznym montażem dla tego serialu - przyśpieszenia i zoomy oraz rwane ujęcia, szczególnie fajnie wyszło to podczas zabójstwa Roxy

OCENA 4/6
 

Dark Shadows - Beginnings Episode 14/209
- coś się działo! Wprawdzie głównie rzeczy przewidywalne, ale nie można odmówić temu epizodowi kilku zalet, które niewątpliwie posiadał
- przede wszystkim wątki ponadnaturalne i dziwny David. Wprawdzie wciąż to tylko wstęp do jakiś intensywniejszych wydarzeń, ale z niecierpliwością się tego oczekuje. Sam David jest bardzo upiorny i aż strach zobaczyć jego spotkanie z Devlinem
- Victoria spotkała się z Joe i już się zapowiada na romans. I dobrze bo to trochę wprowadzi dynamiki
- Caroline coraz bardziej irytująca, ale też ma to pewien urok. Jest głupia, naiwna i nie wie czego od życia chcę. Nie chcę być zaszufladkowana, ale też boi się ruszyć do przodu. No zobaczymy jak się rozwiną jej relację z Burtem i kiedy zda sobie sprawę, że jest manipulowana

OCENA 3.5/6

Defiance S01E11 Past Is Prologue
- to był dobry odcinek. Sporo się działo i to zaskakująco dobrze pomyślanego oraz główny wątek ruszył z kopa do przodu. Finał zapowiada się obiecująco
- najbardziej ciekawi mnie ten mistyczno - technologiczny wątek Irisy. Co ona ma takiego w ciele? Co to za magiczny artefakt i skąd pochodzi? Czy jej przybycie do Defiance było przypadkiem? Czy jej wizję przyszłości pochodzą właśnie z tego urządzenia? I co takiego kombinuje pani doktor? Jej intencje są bardzo nie jasne i nie wiadomo czy kieruje się jakimś planem czy cały czas improwizuje
- wybory średnio mnie obchodzą, pierwszy czy drugi wybór będzie niósł ze sobą sporo konsekwencji dla fabuły. Podoba mi się jak został poprowadzony zamach - manipulujący Datak i Stahma zwierzająca się Kenyi by potem wyjawić jej prawdę o mężu. Postacie jednak są ciekawe, nie spodziewałem się tego po pierwszych odcinkach
- przeszłość Nolana została ujawniona, ale pewnie kryje się za tym drugie dno. Chociaż wolałbym gdyby tak nie było i na prawdę dopuścił się paru okropieństw na wojnie. Trzeba mu też przyznać, że ładnie załatwił Dataka - takie rzeczy dobrze się ogląda
- nie podobało mi się co zrobiono z Nicolet - wszyscy wiedzą, że to morderczyni, ale i tak dostaje wspaniałą stypę na której jest wspominana wielka liderka

OCENA 4/6

Suburgatory S01E11 Out in the Burbs
- Suburgatory pokazuje, że ładnie zająć trudnymi tematami, ale niestety nie umie przy tym bawić. Strasznie brakuje mi humoru w tym serialu bo już polubiłem większość bohaterów i przyzwyczaiłem do tej dziwacznej interpretacji przedmieść.
- tym razem bawiła głównie Tessa z swoimi podejrzeniami co do nowego kolegi oraz radami jakich mu udzielała. Rozmowa z nauczycielem o byciu gejem przezabawna. Szkoda tylko, że na końcu zniszczono tą historię. Lisa też zabawna jak przebrała się za chłopaka jednak w całym odcinku najlepsze było odwołanie do The Wire.
- gra pozorów i zdezorientowany George też zabawny. Erotyczne aluzje Dallas śmieszne i całkiem przyjemna końcówka tego wątku

OCENA 3.5/6

The Shield S01E01 Pilot
-  o tak, tego właśnie oczekiwałem po tym serialu! Zero kompromisów i wszystko takie brutalnie realne w naturalistycznym stylu znanym z The Wire z od czasu do czasu trzęsąca się kamerą przypominającą dokument. Do tego małe i obskurne pomieszczenia. Można się zachwycać klimatem, a to dobrze rokuje na przyszłość.
- bohaterowie sprawiają, że świat przedstawiony jest jeszcze bardziej interesujący - głównie brudni gliniarz, ale też dobrzy policjanci i detektywi. Wszystko to świetnie zagrane przez Chilkisa, Dent, Pounder. Aktorstwo jest zdumiewające, a ten odcinek to zapewne przedsmak możliwości. Nie mogę się doczeka też jak zacznie iskrzyć między bohaterami, pojawią się poważniejsze konflikty, granice zostaną przekroczone i nie będzie powrotu. To na pewno nie będzie miła historia na dobranoc
- sprawa odcinek była brutalna. Dwójka pedofilów, porwana dziewczynka i pokazanie zdegradowanego społeczeństwa.

OCENA 5.5/6

The Shield S01E02 Our Gang
- postrzelenie policjanta musiało się zakończyć czuwaniem pod szpitalem, a potem dostaliśmy patetyczny pogrzeb z płomienną mową. Jednak żeby zachować równowagę pokazano też co się działo na pogrzebie gangstera - świetny pomysł! Potem maglowanie przez Wydział Wewnętrzny i szybkie zakończenie śledztwa i podejrzenia kapitana. Podoba mi się jak jest prowadzona narracja w tym serialu. Ciekawe kto w grupie Vicka się pierwszy złamie. Shane? A może to tylko zmyłka? Zresztą zbyt prosto by było gdyby już w pierwszym sezonie zaczął robić za kreta
- sprawa odcinka bardzo fajna i żyła sobie obok głównej fabuły. Szczególnie dobrze wypadło kupowanie obrazów oraz przesłuchanie.
- bohaterowie w serialu robią się coraz ciekawsi - tym razem spor miejsca dostał Lowe i chciałbym żeby tak też było w kolejnych odcinkach.
- przy poprzednim odcinku pisałem, że serial jest podobny do The Wire, zmieniam zdanie, to takie skrzyżowanie The Wire z Sons of Anarchy

OCENA 5/6

The Shield S01E03 The Spread
- trochę słabszy odcinek. Za mało miejsca poświęcono sprawie Oddziału Specjalnego i konsekwencją pierwszego odcinka. Jednak mimo wszystko nudzić się nie można było
- sprawa z napadem na prostytutkę dziwna. Trochę śmieszna, trochę obrzydliwa, ale na pewno nie można się było nudzić. Podoba mi się, że więcej akcji jest w pokoju przesłuchań niż podczas śledztwa
- porwanie koszykarza - świetny pomysł! Szczególnie Shane nie dawał sobie z tym zbytnio rady. Jednak udało im się zarobić trochę kasy
- Lowe okazał się gejem i do tego jest nadzwyczaj religijny. Coraz lubię tą postać. I jeszcze jego partnerka - nie można się nudzić przy tym serialu.

OCENA 4/6



True Blood S06E03 You’re No Good
- odcinek przyjemny, ale tym razem bez szaleństw. Cieszy mnie bardzo, że dużo miejsca poświęcono nocnym wątkom. Sprawa z Warlowem i Bill planujący uratować wampiry. Eric/Willa to nudna para, dobrze, że w to wszystko została wplątana Pam bo dzięki temu robi się o wiele zabawniej. Świetnie, że pojawił się Newlin i Sarah - mnóstwo śmiechu dostarczyła ta para
- no niestety z wilkołakami nudno. Ci z Ligi skończyli w przewidywalny sposób, a Sam odzyskał dzieciaka, szkoda tylko, że wcale mnie to nie obchodzi. Tak jak to co stanie się z Holly i Andym...
- Jessica w przebraniu - jak zwykle cudowna. Więcej jej! 

OCENA 4/6

Obejrzane odcinki - 9
Najlepszy odcinek - The Shield 1x1
Najgorszy odcinek - Dark Shadows - Beginnings Episode 14

piątek, 5 lipca 2013

Arrow S01



Wielbiciele komiksowych historii żyją obecnie w pięknych czasach. Co roku na ekrany kin trafia po kilka ekranizacji z superbohaterami. Tylko w tym pojawią się lub już zadebiutowały m.in. Kick-Ass 2, Man of Steel, Wolverine, Iron Man 3, Thor 2, Red 2. A pisze z pamięci więc z pewnością przegapiłem kila głośnych filmów. Istne eldorado. Trochę gorzej ma się sytuacja z telewizją gdzie przez 10 lat niepodzielnie rządziło Smallville, a po jego zniknięciu trzeba było wypełnić czymś dziurę. Próbowano z Wonder Woman (serial przepadł po realizacji pilota), adaptacją Powers (która wciąż może powstać, taaa jasne) czy komiksopodobnym No Ordinary Family, które było marną namiastką komiksowego serialu. Następnie dano szansę Arrow, które obecnie świeci triumfy na antenie The CW i przyciąga fanów superhero. Czy słusznie? Powiem krótko - nie. Można obejrzeć, ale po co skoro tuż za rogiem czai się Marvel's Agent of S.H.I.E.L.D. od samego wielkiego Jossa Whedona, a lepszą alternatywą jest choćby Person of Interest. Może i nie na podstawie komiksu, ale bliski klimatem do nich.

Arrow z początku nie wydawał się złym serialem. Nawet dobrze się go oglądało. Była to zasługa realnego stylu zaczerpniętego z filmów o Mrocznym Rycerzu Christophera Nolana. Nie ma tutaj miejsca na kolorowych i radosnych superbohaterów. Tutaj jest wszystko pesymistyczne, bohater nie boi się zabijać oraz walczy z własnymi demonami przeszłości. Również walki miały dozę realizmu, bez zbytecznego efekciarstwa, a klimat był podkreślany przez ciemną kolorystykę. I fajnie tylko że nie pasowało to do innych elementów historii. Bo z jednej strony mamy urealnianie historii, a z drugiej bohaterowie to półgłówki którym w głowie tylko romanse. Przez cały sezon jest obecny wątek "kocham, ale nie mogę z tobą być, nie zasługuje na ciebie". Główny bohater cierpi z tego powodu, a widz razem z nim tylko że z innego powodu. Wątki miłosne zajmują tak na oko jakąś 1/4 czasu antenowego. Jeszcze pół biedy jakby się komuś kibicowało, ale przez większość czasu ma się ochotę przewinąć to. Jakbym chciał oglądać problemy miłosne to bym sobie włączył 90210. Istotnym problemem są również bohaterowie. Milioner - playboy przywdziewający strój Green Arrowa (Stephen Amell) nie jest wystarczająco charyzmatyczny by porwać tłumy, a jego wybranka (Katie Cassidy) nie robi nic poza irytowaniem. Trochę lepiej ma się sprawa z postaciami drugoplanowymi, ale to tylko postacie drugoplanowe. Żaden z aktorów specjalnie się nie wybija (może poza Johnem Barrowmanem i przesympatyczną Emily Bett Rickards), ale najgorszy jest brak chemii między nimi. Pod tym względem Arrow daleko do Smallville. Żarty są wymuszone, relację między postaciami mało przekonujące, a przyjaźnie i miłostki nie realistyczne. A to przecież powinien być najważniejszym punktem programu! To głównie dlatego oglądam seriale - by pobyć z moimi ulubionymi bohaterami i im kibicować. Tego właśnie zabrakło w Arrow, a to jest niedopuszczalne.

Dobrze, że przynajmniej historia trochę lepiej wyszła. Lepiej nie znaczy idealnie. Arrow to nowy tym serialu proceduralnego - co odcinek nowe przygody, ale w tle większa opowieść, który cały czas się rozwija. Szkoda tylko, że nie jest ona na tyle angażująca by odpalać dla niej kolejne odcinki. Robi się to raczej z przyzwyczajenie i nadziei na poprawę. Jest zemsta, tajna organizacja, symbole z ukrytymi wskazówkami i antagonista który jest przeciwieństwem głównego bohatera. Absolutnie nic odkrywczego i do tego poprowadzone w taki sposób, że momentami ma się tego dosyć. Dobrze jednak, że przez większość czasu nie jest tak tragicznie i uwagę odwracają kolejne powracające postacie i pomniejsze wątki oraz backstory poszczególnych bohaterów. Mogło być lepiej, ale też dużo gorzej. Solidnie za to wypada flashbackowa historia z czasów przed serialowych, mówiąca o narodzinach bohatera. Akcja dzieje się na wyspie o nazwie Puragtory (aluzja do Lost?) i wciąga bardziej niż główna historia i ma o wiele lepsze postacie poboczne. Jednak całkiem możliwe, że jest to zasługa niewielkiego czasu jaki się tym przebłyskom przeszłości poświęca.

Jeśli chodzi o nawiązania do komiksów i budowanie głębokiej mitologii świata fani powinni zostać usatysfakcjonowani. Niemalże co odcinek pojawia się kolejna przeniesiona z komiksowych kart postać w realistycznej interpretacji, a do tego są jeszcze smaczki jak wspominanie Gotham, nazwisk znanych komiksowych scenarzystów i rysowników czy wskazówki w jakim kierunku może się rozwinąć serial (agenci Argus, Speedy) w dalszych sezonach. Gdyby tylko aktorzy byli inni, scenarzyści lepiej wywiązywali się ze swojej pracy, a środek ciężko położony by został na opowieść, a nie fatalne relację interpersonalne byłby z tego całkiem niezły serial. Byłby. 

Pomysł na Arrow był. Nie udało się tylko zrealizować wszystkich pomysłów, a i ekipa scenarzystów nie była zbyt pomysłowa mimo, że swoje momenty miała i od czasu do czasu pojawiały się zaskakujące zwroty akcji. Serial pogrążyła próba połączenia Nolanowskiego stylu opowieści o superbohaterach z polityką stacji The CW (piękni ludzie i ich romanse). Marzy mi się serialowa adaptacja komiksu od stacji HBO. Może Invincible? To by było coś. Na marzeniach się jednak skończy i pozostaje Arrow. Potencjał w serialu wciąż drzemię tylko wymagałoby to dużych zmian, które mogą okazać się ryzykowne. Ja do serialu nie wrócę, przynajmniej nie podczas premiery S02. Jeśli jednak recenzję będą pozytywne, a dziennikarze i widzowie będą pisać o zmianach z chęcią wrócę do serialowego uniwersum DC. 

OCENA 3/6