niedziela, 1 czerwca 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #87 [26.05.2014 - 01.06.2014]

Tak sobie patrzę na oceny jakie wystawiam odcinkom z tego tygodnia i muszę przyznać, że są całkiem wysokie z czego bardzo się ciesze. Sezon w ogólnodostępnej telewizji się skończył, kablówki atakują coraz mocniej i można oglądać to co się chcę, a nie to co wypada. Szykuje się na nadrabianie The Shield, Alias, skończenie Dead Like Me i może kontynuację Farescape. Czuje, że będę zadowolony. Dojdzie jeszcze do tego Masters of Sex i kolejne odcinki Penny Dradful oraz Halt and Catch Fire, a w lipcu premiera The Strain od FX. Tylko to nieszczęsne True Blood będzie mnie po nocach męczyć ostatnim sezonem. I pomyśleć, że jeszcze 3-4 lata temu lato było tylko na nadrabianie staroci, a teraz kablówki posiadają równie ciekawą ramówkę co w normalnym sezonie. Niby wielka czwórka próbuje coś z tym robić, ale im się nie udaje i wypuszcza potworki w stylu Under the Dome czy zmiażdżone ostatnio przez krytykę Crossbones i Night Shift. Na Extant od CBS nie liczę bo serial jest reklamowany nazwiskiem Spielberga.

Nadrobiłem w końcu Community. Często przed odpaleniem finałowego odcinka dopada mnie irracjonalny strach przed niewiadomym i staram się odwlec tą chwilę w nieskończoność. Między innymi dla tego nie oglądałem Battlestar Galactica The Plan bo wiem, że to byłby definitywny koniec mojej przygody z tym uniwersum. Community nie chciałem kończyć bo to jeden z moich ulubionych seriali, któremu towarzyszyłem od początku. Będę tęsknił bo to była jedna z najlepszych rzeczy jakie miała do zaoferowania telewizja. Na szczęście w telewizji wszystko płynie i co rusz pojawiają się jakieś nowości. Może podczas upfrontowych zapowiedzi nie było komediowego hitu, który zastąpiłby dzieło Dana Harmona, ale zawsze można liczyć na niespodzianki. Taką niewątpliwie jest The 100, które nieoczekiwanie stało się w moich oczach najlepszym serialem The CW od czasu premiery Nikity. I pomyśleć, że okrutnie zjechałem pierwszy odcinek by teraz zachwycać się zaskakująco wysokim poziomem i dojrzałością. Gdyby tylko wycięto wątki romantyczne polecałbym go każdemu. Ja już widziałem tyle seriali, że uodporniłem się na wiele rzeczy. Osoby ze słabym żołądkiem powinni mieć na uwadze, że dramatyczne sceny i zaskakujący rozwój postaci są przeplatane z telenowelą rodem z 90210. Mimo wszystko zżera mnie ciekawość jak skończy się ten sezon. 

SPOILERY

24 S09E05 Day 9: 3:00 PM-4:00 PM 
- paradoks 24 - dostaje słaby odcinek i w gruncie rzeczy dość przeciętny sezon, ale i tak liczę, że Jack wróci za rok mimo, że oglądalność nie zachwyca. Teraz trochę, żałuje że za Live Another Day wzięli sięci sami ludzie co pracowali nad serialem przez lata. Zamiast wziąć młodych i ambitnych to teraz nad serialem pracują ludzie którzy są chyba już zmęczeni serialem, ale wciąż chcący opowiadać historię Bauera. Tylko, że nie rozumiem wielu ich posunięć. Czemu Jack jest odstawiany na dalszy plan? Znowu! Zostaje schwytany i ma rozmowę  prezydentem i Audrey przez cały odcinek. Może było to trochę emocjonalne jak okazał emocję, ale kurna ja chcę zobaczyć starego człowieka który jest w stanie kopać tyłki terrorystą. Dobrze, że przynajmniej Kate wykazuje inicjatywę, ale o to nie trudno skoro CIA do najinteligentniejszych nie należy. Finał odcinka jakoś specjalnie mnie nie ruszył. Zginęła masa no nameów, potwierdzono, że zagrożenie jest realne i tyle. Gdyby uśmiercili Navarro bym się zaskoczył. Co do niego to wciąż obstawiam, że jest zdrajcą pracującym dla głównego przeciwnika sezonu.
- no tak zabijmy pilota dronów bo prawdopodobnie synalek już wszystkiego się nauczył, a jak czegoś zapomni to sprawdzi w internecie, nie potrzeba jakiegoś planu awaryjnego...
- sam wątek dronów i zagrożenia z ich strony mnie męczy.  Gansa i Howard opowiedzieli mniej więcej tą samą historię w Homeland. Drony zabiły dzieci więc terroryści się mszczą. To ja już wolałem tradycyjne atomówki czy śmiercionośne wirusy.

OCENA 3/6

Community S05E12 Basic Story
- oglądam finałowe odcinki i śmieje się przez zły. Dan Harmon bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że serial może zostać anulowany po 5 serii i odcinek się do tego odnosi. Koniec Greendayle = końcowi serialu. Godzenie się z faktem i smutek. Do tego jeszcze desperackie próby ratowania szkoły i nadchodzące poszukiwanie skarbu. Kojarzy mi się to strasznie z zachowaniem fanów i szukaniem nowej stacji dla serialu.  Subway przejmujący Greendayle to też pewna aluzja tylko do Chucka, który miał kilka akcji ratowania serialu powiązanych z tą marką.
- podobało mi się tempo odcinka na początku. Nieśpieszno, powoli snujące swoją historię z niedorzecznymi scenami gry na komórce i Abedem szukającym historii. Coś wisiało w powietrzu, oczekiwało się tylko katastrofy, a reżysera odcinka oszukiwała, że to już zaraz po czym napięcie znowu miało rosnąć. Cudowne. 
- świetna końcówka z Duncanem i Hickyemem jak opowiadali sobie historię przy whisky. Wolałbym Troya i Abeda, ale to też świetne. 

OCENA 4.5/6

Community S05E13 Basic Sandwich
- dobrze zrobiłem czekając półtora miesiąca na obejrzenie tego odcinka. Jeszcze lepiej bym zrobił gdybym go nie oglądał. Jednak jestem po i czuje prawdziwy mętlik i burzę emocji. Smutek, radość, zadowolenie, przygnębienie, wdzięczność i nadzieje. Te 5 lat z serialem było wspaniałe i żal go opuszczać zwłaszcza, że na horyzoncie nie ma nic co by wypełniło pustkę, która się utworzyła. Finał był idealny. Robiono go pod dwa warianty (anulowanie i przedłużenie) i do każdego pasuje. Jest też pewna doza dziwaczność charakterystyczna dla serialu. Będę tęsknił i na pewno zrobię nie jednego rewatcha bo serial lądują w moim TOP5 bez chwili wahania mimo, że w kolumnie "Obejrzane" w Excelu jest już prawie 80 tytułów. 
- żarty w odcinku były cudowne. Aluzje do starych seriali i tropów, odkrywanie lochów Greendayle, skupienie się na wątku miłosnym Jeff/Anie, uforia po uratowaniu ukochanej uczelni, która nie przełoży się na uczucia widzów, którzy muszą żegnać serial, oraz alternatywna wersja wydarzeń z meteorytem niszczącym Ziemię. So true. Tylko meteoryt nazywał się NBC... 
- można trochę narzekać, że nie wspomniano o Troyu i Piercie, emocjonalny komputer był dziwny (chociaż tekst o emotikonach cudny) lub brak czegoś spektakularnego. Jednak to i tak był wspaniały odcinek serialu, który był jego godnym zakończeniem. 

OCENA 5.5/6

Halt and Catch Fire S01E01 I/O
- serial był wielką niewiadomą. Za jego produkcję odpowiada stacja AMC więc mogła wyjść produkcja genialna (Breaking Bad, Mad Men) lub przeszarżowana (Turn, Hell on Wheels). Pierwszy odcinek wskazuje, że udało się pójść w właściwą stronę. Jak będzie dalej nie wiadomo, ale pilot zapowiada kolejny wielki hit, który idealnie będzie pasował do wakacyjnej ramówki obok Masters of Sex. Inna dziedzina, inna epoka, ale ma się wrażenie, że równie złożone postacie. Niby typowe klisze, widziane w tylu produkcjach, ale posiadające głębie i spory potencjał rozwoju. Na razie zaakcentowano kilka elementów z ich osobowości, ale mam wrażenie, że jest więcej.
-  Lee Pace jak zwykle się wyróżnia. Gra aroganckiego wizjonera lub naciągacza, nie liczącego się ze zdaniem innych, który dostaje zawsze to co chcę. Jednak jego przeszłość i motywy są niejasne i w trakcie sezonu jego historia będzie rozwijana i powinna być motorem napędowym. Dobrze wypada też rodzinka Clarków. I nie dlatego, że mąż zaniedbuje rodzinę, popadł w depresję i jest niespełnionym geniuszem. Ciekawiej wypada jego żona, która też zna się na maszynach. Nie zdziwiłbym się gdyby to ona odpowiadała za ten artykuł, który Joe mu pokazał. Jest też Cameron. Typowa buntowniczka, która trafiła do korporacji. Już ma jednak skomplikowane stosunki z pracodawcą i jak widać nie mówiła do końca prawdy podczas wywiadu. Jestem ciekaw jak pokażą ją w nowym środowisku do którego nie jest przystosowana i do czego zupełnie zdaje sobie sprawę.
- w odcinku najlepszy był jednak klimat. Nie chodzi tylko o lata '80 bijące z ekranu. Automaty arcade, muzyka, garnitury czy auta - to tylko szczegóły. Odcinek promieniował miłością do technologii i komputerów. Widać było pasję twórców podczas pisania dialogów, które nie tłumaczyły trudnych pojęć bo rozmawiali ludzie, którzy się na tym znają. Do tego piękne zdjęcia, może rozkładanie komputerów nie było tak piękne jak gotowanie mety w Breaking Bad, ale już po 30 sekundach wiedziałem, że pokocham serial. Czarne tło, zielone litery tłumaczące znaczenie tytuły i ferrari potrącające pancernika. Dalej świetne kadrowanie, dynamiczne sekwencje rozkręcania komputera, gra w Centipede czy zapisywanie biosu na kartkach. Nawet czołówka jest utrzymane w klimacie komputerów z lat osiemdziesiątych. Mogłaby być lepsza, ale spełnia swoją rolę. Kupuje serial i nie mogę się doczekać kolejnych odcinków by sprawdzić jak będzie wyglądała walka z IBM i o co tak na prawdę chodzi Joemu.
- i jeszcze mój ulubiony cytat z odcinka - "Computers aren't 'the thing'. They're the thing that gets us to 'the thing'.". Gdybym był fanem takich rzeczy jak antyramy wiszące na ścianie to pewnie bym go sobie oprawił i powiesił. 

OCENA 5/6 

Orphan Black S02E06 To Hound Nature In Her Wanderings
- Tatinka taka świetna w tym odcinku! Mimo niezaprzeczalnych plusów serialu to ona była jego największą zaletą, a ten odcinek to tylko udowodnia i wydobywa wszystko co najlepsza. Scenariusz został tak rozpisany by dziewczyna nie miała chwili spokoju, a to wszystko ku mojej uciesze. Już początek cudowny - Helena i Sarah na wycieczce. Tak! Dwie siostry ruszają ku przygodzie, żartują sobie w namiocie, jedzą fasolę z puszki czy zabawiają się cieniami. Jednak jest w tym trochę dramatyzmu znając relację tej dwójki, napięcie jeszcze podkreśla Sarah, która idzie spać, a potem otwiera oczy, patrzy na Helene i odwraca do góry nogami. I przy dostajemy fantastyczne ujęcie od góry, dwóch bliźniaczek śpiących spokojnie w namiocie, z dala od niebezpieczeństw niczym płody w łonie matki.
- Helena błyszczała prze cały odcinek i doskonale kontrastowała z innymi bliźniaczkami. Cudowne było śpiewanie Sugar, sugar czy "zabawy" w barze. Nawet udało się jej znaleźć chłopaka. niesamowite było też jak opowiadała o tym, że była policjantką, naukowcem i wylądowała na odwyku. To tylko podkreśla jak bardzo jest pozbawiona swojej tożsamości i przez całe życie była tylko narzędziem. Dlatego tak łatwo wraca do proletian.
- powoli, ale konsekwentnie rozbudowuje się mitologia serialu. Jest strasznie pogmatwana, trochę się już pogubiłem, ale to przyjemne uczucie. Testy na ludziach były prowadzone już na samym początku XX wieku, DYAD przyłączył się do gry dopiero w końcówce lat '70 lub początku '80, a Duncana ruszyło sumienie. Najciekawszym wątkiem jaki teraz wypłynął to walka wewnątrz DYAD miedzy neolucjonistami, a mniej radykalnymi członkami firmy. Leeki wyrasta na tego na prawdę złego, a nie Rachel. Czyżby ona miała w końcu przejść na stronę klonów? Nie zdziwiłbym się. W tym samym momencie jest testowana lojalność Paula . Kolejna zmiana frontu może się dla niego skończyć tragicznie.
- w odcinku były też świetne sceny z pijanym Felixem dobierającym się do Arta. Co za świetne komediowe wyczucie! Zabawnie też wypadały problemy Alison i jej naciągane spotkanie z Vickem, które wcale takie naciągane nie jest. Angela dalej próbuje dobrać się do Alison tylko teraz używa podstępu. Kolejna zdrada może ją mocno zaboleć tym bardziej, że zaczęła mu już ufać.

OCENA 5/6

Penny Dreadful S01E03 Resurrection
- co świadczy o świetnym serialu? Nie wiadomo kiedy zlatuje odcinek. Ledwo włączyłem, a zaraz się skończył mimo aż 47 minut. Świetna i wciągająca historia opowiedziana bujnymi i klimatycznymi dialogami. Dużo znaków zapytania, część rzeczy jest niejasna, ale klimat jaki się udaje budować serialowi jest niesamowity. Groza i niepokój aż pulsują z ekranu.
- większość epizodu to przedstawienie trudnych relacji rodzinnych między Frankenstainem, a jego dzieckiem i przy okazji zakamuflowana diagnoza na temat stanu społeczeństwa. Pokazano też genezę diagnoza co uczyniło, że jest tym kim jest oraz zapowiedziano, że w dalszej części sezonu relację z jego potworem będą ważną częścią, a on już zaczyna sobie zdawać sprawę z konsekwencji swoich czynów.
- podoba mi się, że zło nie jest bierne, nie czeka by zostać ubitym, a wprowadza w życie swój plan. To Vanessa jest celem i nieświadomie zagrożenie się tylko zwiększyło z pojmaniem wampira.
- postać Chandlera jest coraz bardziej tajemnicza. Ja mam nadzieje, że ta scena z wilkami nie była tylko po to by pokazać jaki on odważny i niczego się nie boi. Czyżby Kuba Rozpruwacz był wilkołakiem?

OCENA 5/6

The 100 S01E06 His Sister’s Keeper
- ja wiem, że to serial The CW i nie na miejscu jest oczekiwanie po nim zbyt drastycznych scen, ale porów Octavii to jakieś kuriozum. Potem amerykanie oglądają seriale i dziwią się jak wygląda prawdziwy świat.
- sam odcinek był słabiutki. Dużo nudnych wątków przyćmiło kilka pozytywów. Trójkąt miłosny działa mi na nerwy, flashbacki się dłużyły i nie przedstawiały wiele nowego, a poszukiwanie Octavii i jej walka o przeżycie nie budziły żadnych emocji. Już wole jak 100 walczy między sobą, a nie Ziemianami.
- z fajnych momentów to akcja w stylu Predatorów była dość zaskakująca. Może do końca nie wyszła, ale dała nadzieje, że ten odcinek nie będzie jednak taki stracony. Potem jeszcze okazało się, że u Grounders są różne frakcje więc czekam by się o nich dowiedzieć więcej. Tylko żeby z głową to było przedstawione. Potem mi się jeszcze w odcinku Jasper, który walczy ze swoimi lękami, ale gdy przychodzi co do czego to zaczyna panikować.
- nie mogę darować serialowi, że ma kilka niezłych pomysłów i je realizuje, ale często kłócą się z całością. Dajmy na to Arkę gdzie matka musi się oddawać siłą bezpieczeństwa by zapewnić przyszłość dzieciom, a miejscami da się wyczuć delikatny klimacik państwa totalitarnego (chowanie dzieci pod podłogą samo nasuwa analogię do nazistowskich Niemiec). Tylko potem dostajemy dzieciaki radośnie pląsające do muzyki lub w poprzednim odcinku ochotników by oddać swoje życie dla bliskich. Przydałoby się pokazanie jakiegoś ruchu oporu na Arce, wolnościowej rozgłośni czy bezwzględnym członków rady.

OCENA 3/6

The 100 S01E07 Contents Under Pressure
- to było dobre. Wyciąć by tylko dwa wątki miłosne i byłbym pewne, że The 100 jest najlepszym serialem The CW od czasu premiery Nikity. Bez tego wciąż nie mogę się zdecydować. Mam też wrażenie, że twórcy serialu chcieli pójść dalej, pokazać więcej brutalności i mnie skupiać się na miłostkach, ale ktoś ze stacji przyszedł i kazał im dać trochę uniesień sercowych i dramatów z tym związanych. Ja tego trójkąta nie kupuje. Dobrze, że przynajmniej nie wpływa tak na fabułę i Clarke w miarę racjonalnie się zachowuje. Przynajmniej na razie. Dużo gorzej jest z ziemianinem i Olivią. Tylko syndrom sztokholmski tłumaczy jej zachowanie. Jego jest niepojętne. Z minusów przeszkadzało mi jeszcze tylko nawiązanie pierwszego kontaktu z Arką. Ja wiem, że dramatyczna sytuacja, ratowanie życie itd. ale ktoś powinien dopytywać się o szczegóły. A można by bardziej zaakcentować zakłócenia i dać ciszę w eterze raz na jakiś czas bo tak miałem wrażenie, że po prostu nikt się nie interesuje niczym poza ratowaniem Finna.
- jednak reszta już była taka jak powinna być. Może i trochę naiwne, ale dobrze rozpisane i wyreżyserowane i całość sprawnie poprowadzone. Do tego dwa wątki ładnie się zazębiły - operacja i przesłuchiwanie więźnia. No nie spodziewałem się że pokażą tak tortury, wpleciono to też problem władzy i zatracania się. Clarke wciąż wierzy w ideały, twierdzi że nie jest taka jak ziemianie, ale i tak wydaje przyzwolenie na torturowanie mimo, że wcześniej była przeciwna. Dobrze to rozwija postać. Pokazano też do czego jest zdolna Raven.
- ciesze się, że nie ma wyraźnego rozdźwięku w prowadzeniu wątków. Zamiast prostej zasady, że kończą jeden i zaczynają następny to fabuła płynie, wątki są wprowadzane z odpowiednim wyprzedzeniem i się zazębiają. Pierw była walka o przetrwanie, a teraz przechodzimy do walki z ziemianami. Granica jest rozmyta przez co czuć, że fabuła jest spójna.
- na Arce jest to samo, chociaż to akurat moja teoria bo wciąż nie wiadomo kto jest złym. Czy to Diane (Ellen z BSG!) jest odpowiedzialna za zamach na kanclerze, a zachowanie cywili w odcinku to jej manipulacja by dostać się do rady? Prawdopodobnie. Szkoda tylko, że nie pokazano jej jeszcze wcześniej, ale przynajmniej dało się odczuć już w poprzednim odcinku, że jest jeszcze ktoś istotny mogący dużo namieszać.
- Arka jest jak Titanic. No nieźle. Jeden kłopot rozwiązany teraz czas na następny i jeszcze poważniejsze. Jedynie 1/3 ludzi da się uratować, a to spore utrudnienie. Czy będzie selekcja i kolejne zamieszki czy może raczej burza mózgów i próba polepszenia sytuacji. A może będą mieli szalony pomysł by wylądować Arką? W tym serialu niczego nie można być pewnym
- jej, ale fajnie postać Kane wyewoluowała. Ten zły z pierwszych odcinków, który chciał wszystkich zabijać i nie bał się podejmować trudnych decyzji najbardziej przeżywa śmierć ochotników. Dobrze, że nie ma wyraźnego rozgraniczenia kto dobry, a kto zły.

OCENA 4/6

The 100 S01E08 Day Trip
- dobre mimo to, że nie skupiono się na relacjach z Ziemianinami  czy intrydze na Arce, a zamiast tego poświęcono sporo czasu bohaterom i ich psychologii. Motyw z halucynacjami to jeden z częściej powracających pomysłów w serialach sci-fi i nie mogło go tutaj zabraknąć. I wyszło dobrze. Na początku miałem trochę wątpliwośći, ale im dalej to tym lepiej. Było kilka komediowych momentów jak z Monthym czy szczotkami, ale najczęściej orzeszki wyciągały z bohaterów ich lęki. Japer mierzył się z Groundersami, Bellamy z Jahą i 300 która zginęła przez niego, a Clarke rozmawiała z ojcem o matce. Momentami troszkę banalnie, ale i tak wyszło całkiem nieźle tym bardziej, że to The CW.
- brutalność tego serialu często mnie zaskakuje. Nie tylko psychologiczna gdy dzieją się całkiem zaskakujące rzeczy, ale i ta namacalna. Może w Arrow jest zabijanie, ale tutaj przyjmuje ono całkiem brutalną formę. Podcięcie żył więźniowi i wbicie pocisku w tchawice wyjątkowo szczegółowo pokazane.
- znowu pochwalę dzieciaki. Mają całkiem zorganizowany obóz, w miarę solidne barkykady, wiedzą czego im brakuje i skrupulatnie zbierają pożywienie, każdy odgrywa jakąś rolę. I pomyśleć, że to często była największa bolączka The Walking Dead. Mogę się tylko przyczepić, że tak beztrosko podchodzą do ziemskiego jedzenia.
- z irytujących rzeczy to jak zwykle związki szczególnie Olivii z Lincolnem, który jest strasznie naciągany i liczę, że dadzą mu przynajmniej namiastkę jakieś motywacji i wytłumaczą jego działania. Bolało też oglądanie Finn z kobietami, ale tutaj przynajmniej one zachowują się całkiem racjonalnie.
- na Arce wyjawiono, że Diane jest tą złą. Zupełny brak zaskoczenie. To dobrze, niech zaskakują w jej kolejnych działaniach.
- momentami odcinek strasznie wizualnie mi się podobał. Narkotyczne wizje były całkiem niepokojące i dziwaczne, ładne ujęcie zniszczonego miasta (więcej eksploracji w S02 poproszę!) oraz ten gigantyczny księżyc na tle drzew.

OCENA 4/6

The 100 S01E09 Unity Day
- spotkanie z Grounders i zapowiedź nowych konfliktów czyli serial się dalej rozwija nie zapominając o bohaterach. Miejscami jest topornie i naciąganie, ale dalej nie nudzi i odcinek błyskawicznie zlatuje. Niby strzelanina na moście wymuszona i spowodowana z głupoty bohaterów, ale można ją usprawiedliwić. Jasper ma PTSD, a inni bohaterowie nie zbyt zdają sobie sprawę z jego problemów przez co Bellamy mu ufa, a jego zachowanie myli z odwagą. Od razu można się było spodziewać, że rozmowa na moście skończy się katastrofą. Nie doszło tylko do pogorszenia stosunków z miejscowymi, ale też między bohaterami. Każdy z obserwatorów nie był zadowolony z tego co widzi i to mi się podobało. Clarke sama to sprowokowała, ale nie przewidziała wszystkich konsekwencji. Podobało mi się też, że nie zawsze jest pewną siebie przywódczynią i gdy mierzy się z nieznanym zaczyna się wahać, ale też wie czego chcę i jak tylko umie przezwycięża swoje słabości.
- jej Dichen Lachman jako przywódczyni innych! Dobrze ją znowu widzieć i liczę na regularną rolę w S02. Przydałaby się zwłaszcza gdyby okazało się, że nie tylko Grounders są zagrożeniem, ale jest na Ziemi ktoś jeszcze. Mutanty? Przed premierą i po pierwszym odcinku trochę narzekałem, że taka fajna obsada się marnuje w serialu, a teraz strasznie się z niej ciesze. Ciekawe kto tu jeszcze zawita.
- zamach terrorystyczny na Arce kompletnie mnie zaskoczył. Bez rosnącego napięcia, zapowiedzi katastrofy i tykającego zegara. Zamiast tego słodkie dzieciaczki opowiadające historię Unity Day. I nagle buuum, ludzie i dzieci umierają, wszędzie chaos i krew. Jak ja lubię być tak miło zaskakiwany przez serial po którym spodziewałem się potwornej kiszki. Już ucieczka Diany na Ziemię trochę gorsza, dużo chaosu i słabo to na razie umotywowane, ale przynajmniej powoduje kolejne kłopoty. Czekam na jej motywację. I tak, na pewno jako pierwsza opuszcza tonący statek bo zależy jej na tych wszystkich biednych robotnikach.

OCENA 3.5/6

The 100 S01E10  I Am Become Death 
- dobry odcinek. Miał niezłe tempo, w całości był skupiony na Ziemi przez co dało się na maksa zintensyfikować akcję. Poza tym, że przez cały czas było napięcie i budził zaciekawienie to udało mu się też przedstawić i rozwinąć charakter niektórych postaci i rzucić trochę wskazówek na temat świata.
- ale jak to, nikt nie przeżył na promie? A może to był inny prom albo jego część się odłączyła i wylądowała gdzie indziej? Bo nie sądzę by tak szybko pozbyto się Abby i Diane. Ciekawość potęguje odcięcie od Arki co akurat jest logicznie wyjaśnione. Fajny zabieg przez mający chyba podbić stawkę przed finałowymi odcinkami i zaostrzyć oczekiwania.
- wojna z Grounders jest coraz ciekawsza. Powrót Murphyego w formie broni biologicznej był zaskakujący. Udało się stworzyć odpowiednią atmosferę zagrożenia i chaosu, do tego zgrabnie pokazano zachowanie ludzi w obliczu epidemii. Trochę szkoda, że nikt z znanych postaci nie zginął (no dobra, kilka wcześniej się w tle przewijało), ale pochwały się należą.
- z odcinka na odcinka mam wrażenie, że ten serial byłby lepszy bez Finna. Głupie romanse nie są mu potrzebne bo ewidentnie jest od kierowany dla innej grupy odbiorców niż nastolatki i fani 90210. Jeszcze Lincolna rozumiem bo przynajmniej dzięki niemu poznaje nowy świat i rzeczywistość, ale trójkącik w obozie męczy. Niby Racen zerwała, ale to nic nie znaczy. Wolałbym widzieć ją i Clarke jak ze sobą współpracują.
- nawiązania do bomby atomowej nie były zbyt subtelne, ale rozumiem zamysł i pochwalam. Plus za Bellamyego, który powiedział, że wie o kogo chodzi jak Clarke zacytowała Oppenheimera. I mam nadzieje, że to będzie korespondować z przyszłymi wydarzeniami. Chcieli zahamować wojnę, a tylko zwiększą jej natężenie, a ataki będą brutalniejsze.
- kim są Górale? Nazwy mówi, że mieszkają w Górach, a ich rysunki są w notatniku Lincolna. Jest kilka opcji i każda równie interesująca. Mutanty? Przydałby się nadprzyrodzony wątek, a mutacje po wojnie atomowej to coś typowego. Ocalali z wojny? Wiadomo, wyżej położony teren mógł nie być tak narażony na skażenie jak gęsto zaludnione niziny. Inne plemię Grounders? Czemu nie. Lincoln przecież wspomniał, że są inni. Najciekawsze jest jak oni są w stanie przeprawić się przez morze. Tak dużo jeszcze do poznania.
- bohaterowie jak zwykle musieli podejmować trudne decyzję. Clarke ostatnio nawiązała lepsze kontakty z Bellamym, a teraz bez skrupułów go okłamała i wysłała jego siostrę po lekarstwo co na końcu zrozumiał. W końcu z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność. Ciekawie wypadł też Jasper. Może nie jest zbyt istotny dla fabuły, ale jest świetnie prowadzony. Tchórz, który został bohaterem by stać się zupełnie arogancki. Jednak wielka przyjaźń wszystko przezwycięży. Tylko troszkę naiwnie to wyszło, ale strasznie przyjemnie. Szkoda tylko, że mało Mountyego ostatnio. Niech z Raven zaczną bawić się elektroniką przecież mają podobne umiejętności.
- Murphy powrócił co było trochę zaskakujące. I serial znowu pokazał swoją mroczną stronę. Masa krwi i obrażenia po torturach, a na dodatek choroba. Dużo przeszedł w odcinku, odkupił część grzechów, inne zostały mu wybaczone, nawet przyjąłem jego zmianę. Co okazało się tylko grą bo wciąż jest tak samo zdegenerowany jak dawniej. Gdy Clark mu wybacza on zabija swojego dawnego oprawcę. Typowe zagranie ze strony serialu. Do tego masa krwi, odcięte kończyny i spalone trupy. Wszystko to podkreśla klimat walki o przetrwanie.

OCENA 4.5/6

The 100 S01E11 The Calm
- znowu jedyną rzeczą jaka irytowała mnie w odcinku był Finn, a dokładnie jego oddziaływanie na całą resztą. Sam w sobie nie jest zły, przydaje się taki idealista, ale przez niego są te wszystkie teen dram i wpływa na zachowanie innych bohaterów. Zazdrość Raven czy Clarke. Serial stałby się dużo lepszy gdyby się go pozbyto w dramatycznym finale. Przydałoby się bo obsada już się znacząco rozrosła i trzeba ją powoli zmniejszać.
-w sumie można by się jeszcze doczepić w jaki sposób Setka straciła jedzenie, ale to byłoby czepianie się na siłę. Kto mógł się spodziewać, że wszystko się spali? Następnym razem będą mieli więcej mniejszych składzików o ile będzie następny raz. Surviwalowo i tak jest dobrze. Mają chałupniczo zrobione dzidy, wpadli na pomysł by robić krótkofalówki i wiedzą by nie marnować amunicji na zwierzynę tylko broń jest do obrony. Małe zastrzeżenie komu dają tą broń, ale tylko mało.
- Ziemianie nie są wcale tacy głupi. Może nie znają się na medycynie, ale obserwując Clarke wiedzą, że ma większą wiedzę od nich więc postanowili ją wykorzystać. W brutalny sposób, ale innej możliwości nie było. Ciekawe tylko z kim oni prowadzą wojny. Górale?
- już myślałem, że odcinek obejdzie się bez już tradycyjnej dawki brutalności, ale nic z tego. Zabiegi na dziewczynie nie były niczym nadzwyczajnym, mocniejsze było zabicie Ziemianina przez Clarke. W sposób wyrachowany go uwiodła, udała ciekawość, a potem bezwzględnie zabiła bez większych emocji (na co przyjdzie czas) patrząc mu prosto w oczy bo wiedziała, że to konieczne by przetrwać. Koniec sezonu się zbliża, niby wiadomo, że Grounders nie są prawdziwym zagrożeniem, ale nie widać by te dwa obozy miały zakopać topór wojenny.
- co takiego znalazł Monty? Ma to coś wspólnego ze statkiem. Czyżby rzeczywiście odłączył się na kilka części przed lądowaniem i ktoś przeżył. Słabo by było gdyby Diana zginęła, a jej jedynym celem było ułatwienie decyzji Arce kto ma wsiąść do szalup.
- skoro mowa o Arce - pokazywano głównie Kane i podobało mi się. Ciesze się, że tak bardzo myliłem się co do jego postaci. Nie było łopatologicznie wspomniane co nim kierowało czemu tak bardzo zależy mu by ocalić innych i robi to w irracjonalny sposób. Cały czas przeżywa, że skazał na śmierć 300 osób. Czyn i konsekwencja. Niby proste, ale nie wszystkie seriale przestrzegają tej prostej zasady.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz