wtorek, 3 stycznia 2017

Serialowe podsumowanie tygodnia #212 [26.12.2016 - 01.01.2017]

SPOILERY

Eureka S01E03 Before I Forget
Kolejny serial którego odcinek widziałem lata temu. W przeciwieństwie do Hawaii Five-0 tutaj chciałem wrócić. I tutaj dla odmiany powrót nie był tak przyjemny jak na Hawajach. OD miasteczka geniuszy oczekiwałem humoru i szalonych pomysłów. Otrzymałem opowiastkę odrobinę zabawną i trochę dramatyczną, której waga odpowiednio nie wybrzmiała. Dano prawdziwego złoczyńce, maniaka wymazującego pamięć krótkotrwałą kobiecie od ponad dwudziestu lat. Mocne, ale skończyło się to zbyt cukierkowo. Śledztwo również nie było porywające gdzie dialogi nie błyszczały. Najmocniej rozbawiła mnie reinterpretacja Snu nocy letniej w postaci sci-fi z lat '50. Ogólnie czuję się rozczarowany. Mimo to chciałbym dać jeszcze szansę Eurecę.

OCENA 3.5/6

Marvel's Agents of S.H.E.I.L.D. S04E03 Uprising
Podobał mi się ten odcinek. Nawet nie zmniejszałem okienka playera by na co nudniejszych scenach sprawdzić twitterka. Zainteresował mnie, a akcja przyciągnęła wzrok. Tempa było niezłe, udało się podtrzymać nieustanne zagrożenie życia i w tle rozgrywa się większa fabuła. Prześladowani inhumans i źli ludzie robiący z ofiar sprawców. Serial nawet próbuje tworzyć analogie do współczesnego świata. Nieufność wobec nich jest fajnie rozgrywana. Czy to z perspektywy Eleny czy Daisy.

I móglbym jeszcze odrobinkę pochwalić, ale był też irytujące rzeczy. EMP działa w głupi sposób, zamieszki w największych miasta, a nawet na moment nie pokazano policji, Daisy/Robbie mają fajne sceny, ale mało w nich się dzieje, a motyw "śmierci" May i reanimacja był tak bardzo przewidywalny, że nawet się nie wzruszyłem. Choćby serial się mocno starał widać, że to chałupnicza robota. Zamiast iść w dramat powinien postawić na beztroską zabawę, a niestety nic na to nie wskazuje.

OCENA 4/6

Vikings S04E14 In the Uncertain Hour Before the Morning
Zadziwiające. Narzekam na Wikingów od powrotu, nie chcę mi się oglądać kolejnych odcinków i nagle trafia się coś takiego. Dwie skromne historię i oparcie całości na dialogach sprawiły, że przypomniałem sobie wszystko za co kochałem ten serial. I muzyka, co to była z muzyka! Szczytowa forma Trevoa Morrisa.

Pierwszy wątek to odzyskanie władzy przez Laghertę i starcie z Ashlaug. Starcie na słowa. Prośba o darowanie życia i strzał prosto w plecy. Obietnica została wypełniona, tron odzyskany, pozostał problem z synami Ragnara. Już teraz był przedsmak podczas starcia w sali tronowej, a potem jeszcze groźba Astrid. Każda scena miała sens i była ważna.

Jednak najważniejsze rzeczy działy się w Anglii. Ragnar został schwytany i upokorzony przez syna Eckberta. Wielki wódz wikingów w klatce. To dopełniło obraz rozpaczy. A potem wrócił pan i włdca i rozpoczęła się uczta. Czy długa rozmowa i popijawa. Pierw niechęć, a potem znowu pokazanie szacunku jaki łączy tych dwóch ludzi. Eckbert nie napawał się widokiem upokorzonego Ragnara, on cały czas go szanował i jego rozterki były autentyczne. Nie chcę go zabić, ale musi. Taka rola króla. Natomiast Ragnar wydaje się pogodzony i nawet zaproponował wyjście z sytuacji - oddać go Elli. I ja się zastanawiam czy on nie realizuje swojego planu. W końcu aż chcę się włączyć następny odcinek. Kapitalnie wyszła też rozmowa o bogach i niedorzeczności religii w wykonaniu dwóch pijanych władców. Albo już cicha rozmowa o Athlesteinie gdy oboje się obwiniają za jego śmierć.

OCENA 5.5/6

Westworld S01E07 Trompe L'Oeil
Nie trzeba być geniuszem by po "enigmatycznych" nagłówkach i twittach wpaść na twist z końcówki odcinka. Bernard jest jednym z hostów. Szkoda, że nie zrobiło to na mnie takiego wrażenie jakie powinno. Mimo wszystko wyszukiwanie wskazówek które na to doprowadzały też było satysfakcjonujące. Tak jak cliffhanger ze śmiercią Theresy. Tego akurat się nie spodziewałem. Wszystko zgodnie z planem Forda. Czy w takim razie teraz podmieni ją androidem? To by było właściwe rozegranie dla osoby bawiącej się w boga. Tylko, że jak mówi Meave, Ford jest tylko człowiekiem. Liczę, że grzech będzie niósł ze sobą konsekwencję.

Innym istotnym wątkiem była podróż Williama i Dolores. I tutaj rozczarowanie. Tak jak w zeszłym odcinku sceny akcji było z Człowiekiem w czerni tak teraz przeładowane nimi były wątki Dolores i Williama. I znowu efektownie strzelanie, dynamiczna scena akcji i piękne widoki. Tylko to trochę pusty obrazek. Ładny, ale to tyle.

Spodobały mi się pewne słowa. Ciągłe powtarzanie tych samych czynności prowadzi do zmiany. W takim razie monotonia i automatyzm czynności jest tylko pozorny. Wszechświat, ludzka osobowsć jest w ciągłym ruchu, nie da się stłumić świadomej kreacji. Jest w tym coś optymistycznego. Nawet jeśli sami zamykamy się w swoich codziennych pętlach to w jakiś sposób cały czas nas to kształtuje i zmienia. Jedyną stałą jest zmienność.

OCENA 4.5/6

Westworld S01E08 Trace Decay
Fascynujące jak serial rozgrywa motyw bezcelowej powtarzalności i zmiany w życiu. Jak łamać własne uwarunkowania, zmieniać się i pozostawać tą samą osobą. Lub coś zupełnie odwrotnego, powtarzać te same czynności i ewoluować. To już nie pojedyncze dialogi i sceny a przemyślane filozoficzne rozważania o naturze człowieka. Trochę gubi się w tym fabuła i cel całej opowieści. Jednak jeśli będzie się Westworld interpretować nie jako serial, a rozprawkę o ludzkości można z tego wyciągnąć dużo więcej. W tej prostszej warstwie narracyjnej tez jest dużo dobrego, imponuje rozpisanie wątków i ich przedstawienie, ale to nie to najbardziej mnie przyciąga do serialu.

Kolejny raz rozegrano scenę napadu na Sweewater. Bodajże trzeci. Tym razem z muzyką z Jeziora łabędziego. I znowu jestem zaszokowany jak odmiennie można przedstawić te same wydarzenia. Ta sama pętla, inna interpretacja wydarzeń dzięki nieprzemyślanej zmiennej. Jak życie. Niby wszystko zaplanowane, a nieskończona liczba rozwiązań i ciągów przyczynowo skutkowych.

OCENA 5/6 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz