niedziela, 29 września 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #52 [23.09.2013 - 29.09.2013]

Serialowy sezon ruszył, a ja oczywiście nie mam czasu na oglądanie bo trzeba się zmobilizować i skończyć magisterkę. Życie... Ale mimo wszystko udało się parę tytułów zobaczyć. Nowości też są mimo, że zarzekałem  się, że nic nie ruszę przez pierwszy miesiąc emisji i będę czekał na recenzję i wyniki oglądalności. Hype mnie dopadł i trzeba było samemu sprawdzić. O ile Hostages i The Blacklist wypadły słabo i średnio tak SHIELD i Sleepy Hollow będę jeszcze długo oglądał. Jestem zadowolony z poziomu i klimatu. Bardzo przystępne i widać potencjał na przyszłość. Jednak wielka telewizja jest na kablówkach i tam objawia się geniusz ludzi babrających się w tym medium. Szczególnie u Vince'a Gilligana i jego Breaking Bad. Ciężko opisać to co się tam dzieje. Taka dawka emocji rzadko kiedy się trafia, a przy BB osiąga ona apogeum. Boję się finału i nie mogę się go doczekać. Ostatnio niecierpliwiłem się tak ponad 3 lata temu przed finałem Lost. Teraz jednak będzie trzeba zastosować środki zaradcze - odciąć się od twittera i wszelkich recenzji by nie zakłócały odbioru zwieńczenia historii (upadku) Waltera White'a. Szkoda tylko, że nie będę mógł się podzielić wszystkimi wrażeniami i stworzyć oddzielnej notki. Brak czasu i zalew obowiązków daje o sobie znać akurat wtedy gdy nie powinien.


SPOILERY

Breaking Bad S05E15 Granite State
- ciężko mi się ogląda ten serial. Tyle przeżyć w tak krótkim czasie. Skumulowana dawka emocji w godzinę. Mnóstw niesamowitych scen, które szokują i poruszają. I każdą z nich można analizować i interpretować, pisać o niej i dyskutować. I pewnie i tak nie wyczerpie się wszystkich aluzji. Ja się nie będę tego podejmował. Jestem tylko zachwycony jak ten serial wygląda i co się w nim dzieje. Długo będzie trzeba czekać na coś równie poruszającego i wbijającego się w psychikę.
- Walter w tym odcinku to cień samego siebie, który zniszczył życie nie tylko sobie i bliskim, ale echa jego czynów docierają do osób postronnych. Rekcja łańcuchowa, która uderza niespodziewanie. Dlatego takie satysfakcjonujące było oglądanie upadłego króla królów. Bez dawnej siły perswazji i charyzmy. Pokonanego przez chorobę i upokorzonego. Został sam i jego śmierć to kwestia czasu czyli już w najbliższym odcinku. Dlatego takie satysfakcjonujące było oglądanie jego rozmowy z synem. Tak odmiennej od tej z zeszłego odcinka. Wciąż jednak niczego nie rozumie. Daje pieniądze, chcę uratować rodzinę, ale nie może pojąć, że ona już nie istnieje. Też nie przeprasza. Dalej się usprawiedliwia i wg. niego robienie mety nie było złą decyzją tylko piał pecha. Co jest świetne to dalej chcę się mścić. Pycha go napędza. Twierdzi, że odzyska pieniądze od Jacka, a pobudziło go podrażnione ego. Walter White to fascynująca postać i czekam, aż ktoś napisze o niej więcej.
- sceny z Jessem równie niesamowite. U niego również tliła się chęć walki jednak nie był taki zrezygnowany jak w poprzednim odcinku. To napięcia gdy Jack oglądał kasetę, delikatna satysfakcja gdy jego partia osiągnęła 96%, nadzieja jak udało mu się oswobodzić z kajdanek, obawa gdy biegł do ogrodzenia oraz strach i współczucie gdy mu się nie udało. A potem szokująca śmierć Andrei, której musiał się przyglądać i groźba, że zajmą się Brockem. Dziedzictwo Waltera White'a. Chciałbym, żeby ostatnia scena to była śmierć Walta z rąk Jessego po tym gdy rodzinka Whitów zginie na skutek działań ojca. To by pasowało. I Jesse odchodzący w stronę wschodzącego słońca jako symbol nowego rozdziału dla tej postaci. Pytanie tylko czy będzie miał ochotę jeszcze żyć. Co Walt zrobi ze swoją bronią, jak zaatakuje Jacka. Jaką rolę odegra nieprzewidywalny i upiorny Todd? Boję się tego finału i nie mogę się doczekać. 

OCENA 6/6

Castle S06E01 Valkyrie
- nie powiem żebym się stęsknił za tym serialem, ale premiere oglądało się niezwykle przyjemnie. To wciąż stary dobry Castle. Lekko odmieniony, ale praktycznie to samo. Bohaterowie których się lubi zabawne dialogi i zaskakujące sprawy. Tym razem padło na wielką konspirację, Beckett pracującą w FBI, tajne bezy wojskowe i zamach terrorystyczny - podoba mi się.
- cliffhanger z poprzedniego sezonu został błyskawicznie rozwiązany - urocza scena Kate mówiącej "tak" Rickowi, jak plątała się, a Castle dopytywał się o co jej chodzi. Tęskniłem za tym. Co zadziwiające zmieniła się trochę koncepcja serialu - Rick nie współpracuje z Kate, a ona zmieniła miasto. I chciałbym żeby potrwało to kilka odcinków. Lubie takie eksperymenty w proceduralach.
- zaskoczyło mnie, że premiera jest dwu częściowa. Gdzieś musiałem ominąć to info, ale tym lepiej. Rick jest umierający i zostało mu 24h życia. No to w przyszłym odcinku powinien w pełni współpracować z Kate w końcu to może być jego ostatnie życzenie
- zadziwia mnie tylko czemu on się nie przeprowadził do DC. Alexis będzie szła na studia więc nic go nie trzyma w NY.

OCENA 4.5/6

Hostages S01E01 Pilot
- serial sprawdziłem tylko dlatego bo na stronie The Hollywood Reporter pojawiła się pozytywna recenzja. Po emisji trailera serial był mi raczej obojętny i nie planowałem się z nim zapoznać. Żałuję, że nie zaufałem instynktowi bo nikt mi nie zwróci tych 40 minut, które zmarnowałem na pilot Hostages.
- największym grzechem serialu jest brak napięcia i zbyt długa ekspozycja postaci. W zapowiedziach było, że lekarka ma zabić prezydenta by uratować rodzinę i przez cały odcinek nic nowego się nie pojawia, no może poza jednym delikatnym zwrotem akcji. Podczas oglądania ma się nadzieje na jakiś twist, że to już jest dobry moment by go wprowadzić, a ostatecznie nic się nie dzieje. Po kłębku do sznurka, bez zbędnych rozwidleń. Już w jednym z odcinków Peron of Interest lepiej opowiedziano historię tego typu, a przecież tutaj cały serial ma się się w okół tego toczyć...
- irytują też bohaterowie. Prezydent jest bezpłciowy i obojętne jest czy przeżyję. Nic rewolucyjnego nie robi, ot jest. Terrorysta/agent FBI jest do bólu standardowy i otacza go obowiązkowa wielka tajemnica. Dr. Sanders za to jest postawiona przed trudnym wyborem. O ile dobrze to wszystko zostało zagrane tak postacie wydają się strasznie nudne. Dramat występuje jednak przy dzieciach. Tak, są i dzieci. Zło większości seriali występuje i tutaj. Synek ma długi u handlarza marihuaną, a córeczka jest w ciąży. Po co te wątki rodem z 90210 w thrillerze o zabójstwie prezydenta? Nie mam pojęcia. Okropny zapychacz, który nikogo nie obchodzi.
- sami terroryści też są bezpłciowi. Wyróżnia się tylko jeden, kolejni robią za tło. Niby próbowano dodać im trochę osobowości, ale słabo to wypada.
- serial jest przeraźliwie nudny, dawno nie oglądałem tak słabego pilota żeby zniechęcił mnie do sprawdzenia kolejnego odcinka. Już w 3/4 epizodu byłem tego zdania, a jego finał tylko mnie w tym utwierdził bo zapowiada się, że przyjrzymy się bliżej rodzince, a wątek z prezydentem będzie jeszcze długo ciągnięty.

OCENA 2.5/6

Person of Interest S03E01 Liberty
- no dobra lekkie rozczarowania bo nie udało się utrzymać tempa z końcówki zeszłego sezonu, a jedynie dano nam standardową sprawę tygodnia z jakimś marynarzykiem. Nic interesującego czy specjalnie męczącego, ogólnie poziom serialu. Jednak kilka zmian zaszło - Root i Shaw w stałej obsadzie, Carter zdegradowana i poszukująca prawdy o HR, przyczajony Elaias czy świadoma maszyna. Potencjał na sezon jest tylko będzie trzeba trochę czekać by został wykorzystany.
- najlepsza w odcinku była współpraca Shaw z Jackem. Uwielbiam tą dwójkę i chcę ich częściej razem widywać. Ona grająca według reguł, a on zachowujący się po swojemu. Teraz tylko czekać aż jakiś story arc będzie się w okół niej kręcił, a najlepsze byłby flashbacki. Również Root nie zawodziła szczególnie w ostatniej scenie jak szantażowała swojego doktorka. Jest uroczo upiorna jak mówi o tym, że bogini do niej przemawia. I pomyśleć, że kiedyś narzekałem na niedobór kobiecych bohaterek w tym serialu, a teraz w okół nich toczą się najlepsze wątki.

OCENA 3.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E01 Pilot
- po zapowiedzi serialu pytanie nie brzmiało czy serial będzie się podobał tylko jak bardzo. Whedon, Marvel, superbohaterowie bla bla bla. Tyle o tym napisano, że każdy zainteresowany wie o co chodzi. Na szczęście mimo lawiny marketingowej nie zdradzono wszystkiego w trailerze, a to jest sztuka. Przez co przyjemność z oglądania była jeszcze większa. Pilot nie był kapitalny, ale tego nie oczekiwałem. Było bardzo dobrze, nie nachalna ekspozycja postaci, mamy o nich jakieś pojęcie, ale wciąż mają jakieś tajemnicę, dodano do tego sporo akcji, przyzwoite efekty specjalne oraz iskrzące dialogi. Zabrakło trochę wątku wielkiej tajemnicy, ale do tego dojdziemy. Przecież seriale Whedona zawsze miały rozbudowaną mitologię. Jednak już tego trochę jest - tradycyjni tajemniczy źli oraz co się na prawdę przydarzyło Culsonowi i czy on wie, że coś jest nie tak.
- bałem się bohaterów i nowych nieznanych twarzy bo poza Ming Na i Greggem w pozostałych głównych rolach mało znani aktorzy. Ale wszyscy dają radę udało im się zarysować sympatyczne postacie i już widać niektóre relację między nimi. I w sumie nie wiem kto jest na razie bardziej uroczy Sky czy Simmons z Fitzem. Już uwielbiam ich technobełkot do którego mam słabość i brakowało mi tego po zakończeniu Stargate.
- podoba mi się, że serial jest mocno usadzony w filmowym uniwersum. Często nawiązania do The Avengers, Chituri i ostatniego Iron Mana. Praca domowa została odrobiona, jest poczucie spójności świata. Nie zależy mi na pojawieniu się znanych aktorów, ale miłe będę drugoplanowe crossovery. Jestem ogromnie ciekaw czy Marvel szykuje coś specjalnego na premierę nowego Thora. Echa tych wydarzeń w serialu? Tak bardzo proszę.
- końcówka cudownie geekowska - latający samochód rodem z Powrotu do przyszłości. Cool! I jeszcze Skye parodiująca wujka Bena czy Culson wychodzący z cienia. Mnóstwo drobnych, ale cieszących scen. W to mi graj!

OCENA 4.5/6

The Blacklist S01E01 Pilot 
- najbardziej promowana nowość NBC wypadła znośnie. Tyle tylko, że rok temu to samo pisałem o Revolution dlatego nie będę wyrokował o przyszłości serialu. Raczej oglądalność dopiszę, ale z jakością może być różnie. Bo wielkie spiski są fajne tylko trzeba umieć je poprowadzić. Tutaj wydaje się to niezwykle sztuczne, za dużo znaków zapytanie i potencjalnie nudnych elementów. Chwilowo wszystkie niedociągnięcia maskuje James Spader, ale taka sytuacja długo nie potrwa. Boję się, że będzie to kolejny nudny procedural, nowa wersja White Collar tylko trochę poważniejsza. Dobrze, że przynajmniej jest ładnie nakręcone. Na razie przyszłość serialu jest mi obojętna. Tak bardzo, że nawet niespecjalnie chce mi się o nim pisać. Oglądało się fajnie, ale kilka razy ręka lądowała na czole. Całkiem możliwe, że Blacklist skończy jako średniak

OCENA 3.5/6

Sleepy Hollow S01E02 Blood Moon
- jest dobrze! Świetnie się bawię i o to chodzi. Nie trzeba dużo myśleć, a jedynie radować się tym co na ekranie. Crane dalej śmieszy, Abby nie irytuje, serial jest ładnie nakręcony i nie bierze się na poważnie. Więcej mi do szczęścia nie trzeba
- niby w odcinku jest sprawa tygodnia i takich będzie więcej, ale widać, że duży nacisk jest na fabułę. Absurdalną, ale i wciągająca. Już pokazano wszystkich jeźdźców i brawa za design - black knight, samuraj i tajemniczy w opończy dołączyli do bezgłowego. Cudownie ich czwórka wyglądała - mroczny nastrój, którego nie można brać na poważnie. Tak samo zresztą jak złego policjanta Brooksa - wykrzywiona szyją i dziwne zachowanie. Trochę też pojawia się informacji o żonie Crane'a oraz złych i dobrych wiedźmach. Jestem bardzo na tak! Oby i dalej fabuła była prowadzona równie udanie.
- pojawiła się siostra Abby i gra ją Lyndie Greenwood czyli Sonya z Nikity co jest miłą niespodzianką. Mam nadzieje, że zostanie na dłużej i będzie miała dużo interakcji z Cranem. 

OCENA 4/6

Najlepszy odcinek - Breaking Bad 5x15
Najgorszy odcinek - Hostages 1x1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz