niedziela, 25 maja 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #86 [19.05.2014 - 25.05.2014]

NISKO LATAJĄCE SPOILERY

24 S09E04 Day 9: 2:00 PM-3:00 PM
- takie 24 to ja lubię. Bez zbędnego przedłużania i mdłych scen terrorystyczno - politycznych. Głównie Jack i esencja tego za co uwielbiam serial. Może i obyło się bez jakiegoś szokującego twistu fabularnego, ale kilka istotnych zmian fabularnych było. Jednak najważniejsze było tempo odcinka i Bauer szalejący w ambasadzie. Walka z czasem i żołnierzami by w końcu zostać znowu pojmanym. To co jednak w następnym odcinku połączy siły z Kate? Przecież to musi w końcu nastąpić i lepiej szybciej niż później.
- jednak u terrorystów też się trochę działo. Pierw były mdłe sceny z Navidem i Simone, ale gdy pojawiła się Margot od razu napięcie wzrosło. Opanowana i zimna była w stanie okaleczyć własną córkę by skłonić zięcia do współpracy. To się na niej zemści. Ciekaw jestem czy atak się powiedzie czy nie i jakie jest jego drugie dno.
- na całe szczęście przemówienie Hellera miało pomyślny przebieg, a jego choroba nie dała o sobie znać. I oby tak było jak najdłużej. Mark mnie coraz bardziej irytuje, tylko czekać aż popełni jakąś głupią decyzję bo jego postać jest do tego stworzona.
- to kto będzie kretem? Navarro nie jest takim krystalicznym przywódcą CIA i to on wrobił męża Kate? Jordan ma jakaś inną tajemnicę niż zadurzenie się w Kate (czemu absolutnie nie można się dziwić)? Czy może Adriann nie jest tylko haktywistą, a kimś więcej?

OCENA 4.5/6

Alias S02E01 The Enemy Walks In
- jak na rozpoczęcie sezonu, które obejrzało się po kilkumiesięcznej przerwie było słabo. Odcinek miał średnie tempo, za długo tłumaczono co działo się ostatnio, a forma rozmów z psycholog narracyjnie średnio się sprawdziła. Nie podoba mi się też wątek rodzinny. Walka z matką, która jest wielką niewiadomą i Sydney zamartwiająca się nad sobą. Obecność Iriny świadczy też o dalszym odkładaniu wątku Rembaldiego na przyszłość. Obawiam się, że 5 sezonów może nie wystarczyć by opowiedzieć całą historię.
- Voughn co oczywiste przeżył. Tutaj nie było cienia wątpliwości. Tylko czy można mu wierzyć w jego opowieść? Może sam nie jest świadomy co się z nim działo? Dlaczego Kashanau miałby przeprowadzać na nim eksperymenty? Może coś mu zrobili i w ciągu sezonu będzie to wypływać.
- wątek braku zaufania Dixona został zbyt szybko rozwiązany. Tak jak artykułu o SD-6. Niby poważne cliffhangery, a zamieciono je pod dywan na kilkanaście epizodów.

OCENA 3.5/6

Castle S06E20 That ’70s Show
- znowu Castle eksperymentuje z formą. Kiedyś był odcinek noir, a teraz szalone lata siedemdziesiąte. I trochę szkoda, że cały odcinek nie był w tej konwencji, a jedynie Rick urządził maskaradę na posterunku przez co było sporo zwolniej i słabszych momentów bo śledztwo jakoś nie było szczególnie interesująco. Jednak jak już bohaterowie byli pokazywani w przebraniach to było się z czego pośmiać. Kate jako hipiska, Alexis nastolatka, Lenie w seksownej sukience i w końcu creme de la creme odcinka czyli Esposito i Ryan odgrywający rolę z starego serialu. Fajny klimat, ale mogłoby go być więcej. Tak jak nawiązań Ricka do ówczesnej popkultury. Cudowne tez było, że Castle był kapitanem, od razu się przypomina Firefly.

OCENA 3.5/6

Castle S06E21 Law & Boarder
- solidna porcja komedii i sprawa, która wcale nie wzbudziła zainteresowania. Strasznie nudna, brak wyrazistych postaci i zbytnio nie korzystano z settingu by robić śmieszne aluzję. Jedynie Kate zabłyszczała. Super za to było podlizywanie się Ryana i Esposito Rickowi jak to chcieli zostać jego drużbami. Prezenty, kłótnie i końcowe rozczarowanie. Do tego całkiem sporo tych scen, a nie jedynie na początku i końcu odcinka. Nieźle też wyszła gra w scrabble. Biedny Rick.

OCENA 3.5/6

Castle S06E22 Veritas
- niespodziewanie poważny odcinek przed finałem. Kontynuacja śledztwa Kate była na prawdę fajnie poprowadzona. Trafiło się kilka absurdów (wskrzeszenie Smitha, kod, miejsce przechowywania taśmy), ale świetnie się to oglądało. Kate walcząca o życie, uciekająca przed policją i w końcu pakująca Breckmana za kratki. Taką Beckett to ja lubię. Szczególnie udała się scena w pokoju hotelowym i to niespodziewane dobicie przeciwnika + całość świetnie nakręcona. Mam tylko przeczucie, że pan senator jeszcze wróci. Chyba czas by tatuś Ricka zrobił porządek w tym wątku.
- jednego nie mogę znieść - w poprzednich odcinkach nie było nawet sugestii, że Kate i Rick pracują nad dopadnięciem Breckmana. Tak się nie robi w współczesnej telewizji.
- flashback z Montgomerym - fajny i niespodziewany dodatek. Chociaż jego wiedza o kasecie sprawia, że jego śmierć była bezsensowna i można by to było szybciej rozwiązać.

OCENA 4/6

Castle S06E23 For Better Or Worse
- sam nie wiem co o tym myśleć. Wyciąganie męża Kate w odcinku finałowym przed samym ślubem to jakaś kpina z widza. I ja mam uwierzyć, że nie zdawała sobie sprawy, że od 15 lat jest mężatką i nigdy wcześniej jej stan cywilny nie był potrzebny? Średnio się to trzyma kupki. Dobrze, że sam odcinek był całkiem przyjemny i zabawny, a Eddie McClintock nieźle zagrał Roryego. Tylko niepotrzebnie rozdzielono Kate z Rickem w na początku odcinka. Wydaje mi się, że można by z tego więcej wycisnąć. Zrobić to bardziej zabawniejsze, więcej aluzji i szalonej walki z czasem. Za dużo scen było też przerysowanych, a stężenie katastrof zbyt wysokie.
- cliffhanger zaskakujący. Nie było ślubu zamiast tego wielka tragedia. Kto porwał Ricka? Obcy agenci czy ludzie Breckmana? Inna możliwość nie ma sensu. Chyba, że jakaś psychofanka i premiera siódmej serii będzie zrzynką z Misery.  Jak dla mnie zbyteczne efekciarstwo i chyba większy efekt by został uzyskany po "I do"
- Stana Katic w tym sezonie gdy musi zagrać coś dramatycznego lub pokazać więcej emocji jest fatalna. Albo się jej już nie chcę, ale nie zwróciłem wcześniej na to uwagi.

OCENA 3.5/6

Game of Thrones S04E07 Mockingbird
- odcinek niby spokojny, ale miał dużo wyśmienitych dialogów. Tyrion mimo, że siedzi w więzieniu to i tak dalej błyszczy w odcinku. Szuka swojego championa, a pomoc nadchodzi z zupełnie niespodziewanej strony. Świetne były te rozmowy z Jamiem, który przyznaje się do własnych ułomności, Bronnem potwierdzającym przyjaźń z Tyrionem i Oberynem opowiadającym historię z przeszłości o Cersei. Żeby więcej seriali miało tak utalentowanych scenarzystów. Przeszkadza mi tylko trochę, że nie nazywają Oberyna Czerwoną Żmiją tym bardziej, że bękarcice mają się pojawić w przyszłym sezonie.
-w Królewskiej Przystani była też krótka introdukcja Góry. Przydała się bo gra go już trzeci aktor. Podobało mi się jak wpleciono w odcinek rozmowę Ogara o bracie. Swoją drogą Ogar i Aryia zostali świetnie rozpisani. Młoda się zmienia, jest bardziej bezwzględna, rozumie czym jest śmierć, on natomiast rozpamiętuje swoje życie i doskonale zdaje sobie sprawę z swojego beznadziejnego położenia.
- na murze zupełnie nieistotna scena przypominająca, że zbliżają się Dzicy. Jak to dobrze, że dziewiąty odcinek już niedługo. Nie podoba mi się jak jest prowadzona postać Jona. Brak mu podejścia dyplomatycznego od razu wali prosto z mostu. I pomyśleć, że został wychowany na dworze lorda.
- u Dany tradycyjnie najnudniej. Dalej nie wie jak rządzić, ulega pokusą i myśli, że jest wspaniałą królową. Do Westeros też się nie śpieszy bo po co. Mam tylko nadzieje, że serial będzie miał większe tempo niż książka i sporo rzeczy wytnie. Najlepiej jakby S05 skończył się tam gdzie Taniec ze smokami.
- nie mogło w odcinku zabraknąć obowiązkowej nagości! Melisandre pokazuje cycki tylko po to by je pokazać. Przy okazji tłumaczone jest, że nie do końca posługuje się magią i Smocza Skała udaje się w tajemniczą podróż. Trochę za późno jak na mój gust.
- Gorąca Bułka się pojawił! Co za niespodzianka. Do tego jeszcze Rory, ładnie się udało sprowadzić znane twarze do tego epizodu. Tylko trochę za dużo w tym przypadku. Podoba mi się ta odrobina humoru jaka zostaje wprowadzona dzięki Briane i Podrykowi. Może i trochę zapychacz, ale miły. Ciekawe czy spotkanie z Kamiennym Sercem będzie w finale czy trochę wcześniej. Chyba zostawią to na cliffhanger.
-Sansa spoliczkowała Robyana - brawa dla niej! Oczywiście biedaczka doświadczyła kolejnego traumatycznego przeżycia, ale została uratowana przez Petyra, który na robił sobie kłopotów pozwalając Lyssie polatać. Na szczęście tutaj też się zapowiada, że jak scenarzyści nie będą eksperymentować to w przyszłym sezonie serial dogoni książkę. Przy okazji zapowiada się, że Robyn będzie równie denerwujący co Joffrey i wszyscy będą mu życzyli śmierci.

OCENA 5/6

Hannibal S02E12 Tome-wan
-  fantastyczny odcinek. Nie prowadzi bezpośrednio do finału, sporo wątków została w nim zamkniętych lub będzie mieć długofalowe konsekwencję, ale stanowi doskonałą przystawkę przed ostatnim odcinkiem sezonu.
- wróciła Bedelia, jak to dobrze znowu ją zobaczyć! Gillian Anderson jest w tej roli świetna, bije od niech chłodnym opanowaniem, szkoda, że na tak długo zniknęła. Chociaż lepsza to niż miałaby trafić na talerz. Teraz niby pomaga w śledztwie, ale tak na prawdę zasiewa wątpliwości zarówno u Jacka jak i samego Willa. Czy Hannibal rzeczywiście złapał się na haczyk czy może to on jest myśliwym? Popadł już w samozadowolenie czy wciąż jest czujny? I czy Jack po tej rozmowie będzie mniej ufał Willowi i podejrzewał, że jest pod silniejszym wpływem Lectera niż jest w stanie to przyznać?
- Jack powiedział, że będzie miał 3 świadków, a nie 2 jeśli Will przyłapie go na gorącym uczynku. Tylko czy odnosiła się to do Bedeli, Willa i Masona czy może do Chiltona zamiast Willa? Nie daje mi to spokoju. Żyw on i ukrywają go w katakumbach FBI jak Freddy czy rzeczywiście został zabity. Niby brzytwa Ockhama powinna zadziałać, ale w przypadku tego serialu jej ostrze jest stępione.
- sceny z Masonem - wow. Po prostu jedno gigantyczne WOW. Strasznie się cieszyłem, że w tej roli obsadzono Michaela Pitta, a potem trochę irytowała mnie jego przesadzona ekspresja która strasznie kontrastowała z innymi postaciami. Jednak w tym szaleństwie była metoda. Jego wulgarne zachowanie podczas scen z Hannibalem to jak patrzenie na tykająca bombę, której ukryto timer. Lecter mimo swojego opanowania był na krawędzi posyłał Masonowi mordercze spojrzenia i był gotów na wszystko. Patrzyło się na Masona jakby to były jego ostatnie chwilę. Splugawił świątynie i mogła czekać na niego zasłużona kara wymierzona przez miłosiernego boga.
- tylko, że to Mason zaatakował. Brakuje mu finezji i gracji więc wysłał po Lectera zwykłych mięśniaków. Proste i brutalne rozwiązanie. Tylko się przeliczył. Zamiast tego była krótka, ale jakże intensywna scena walki. Uwielbiam jak Lecter się biję bo to niecodzienny widok, ale nieodmiennie się zachwycam. Finezja, precyzja i zwinność nie tylko umysłu, ale i ciała.Potem przyszła świetna scena gdy Will ratuje Lectera (przy czym nie miał innego wyjścia) i traci przytomność. I tutaj najlepszy moment odcinka gdzie Pitt dał swój popis, a całość została niesamowicie nakręcona. Jeśli Zack Snyder będzie szukał Jokera do filmowego uniwersum DC wie już do kogo się udać. Czyste szaleństwo potęgowane przez dźwięk i obraz. Potem doszła do tego jeszcze makabra. Serial nie boi się pokazywać brutalnych scen, ale teraz już na prawdę przeszli samych siebie. Samookaleczenie, karmienie psów własną twarzą, a potem smakowanie własnego nosa. Zachwycająca i jakże niepokojąca scena. Zresztą tak samo jak widok Vergera przykutego do łóżka i zapowiadającego zemstę, a potem pojawiającej się Margot.
- Hannibal przyznał się, że Jack jest jego przyjacielem czyli wszyscy współczujemy Jackowi. Tak, oczywiście, że Lecter mu się przyzna, a potem go zje. Chyba Will popełnił największy błąd nakłaniając Hanniego by oddał się w ręce FBI. Swoją drogą ciekawe czy przez cały następny sezon Lecter będzie uciekał przez Stany i zostawiał prezenty Willowi.

OCENA 5.5/6

Hannibal S02E13 Mizumono
- co za krwawa rzeźnia! W finale obyło się bez makabrycznych tablo, ale krwi i śmierci podanej z estetycznych wysmakowaniem nie zabrakło. I emocji! Tych było pełno zwłaszcza w finałowych scenach u Hanniego. Walka z Jackem miała dobrze znany przebieg, ale zaskoczyła cała otoczka. Jack na własną rękę idzie się skonfrontować z Lecterem, a potem Alana i Will dołączają co jest zupełnie logiczne i ich pojawienie się było budowane przez cały odcinek. Nie zabrakło też nieoczekiwanego gościa chociaż widok Abigail mnie zbytnio nie zaskoczył. Nie było ciała nie ma zgonu. Jednak później jak wszystko wskoczyło na swoje miejsce to poezja telewizji. Zdradzony Hannibal mści się na Willu, karze mu patrzeć na śmierć Abigail i odchodzi w mrok nocy. Nie ma szczęśliwej rodziny, na powrót złożonej filiżanki, jest tylko bolesne rozstanie i cierpienie. Ciężko powiedzieć co przemawia przez Hannibala - pragmatyzm czy urażona duma, albo przeraził się, że na prawdę się zmienia. Tak samo nie wiadomo czemu został. Will ostrzegł go, ale on i tak postanowił wykończyć Jacka, chyba tylko po to by pokazać Willowi, że z nim się nie igra. Tylko z drugiej strony czemu zaproponował Alanie, że ją oszczędzi jeśli odejdzie? Słabość czy może chciał mieć świadka tego co zrobił? Albo wiedział, że tego nie zrobi więc było to jego kolejna gra by ją wyprowadzić z równowagi.
- początek odcinka też niczego sobie. Mnóstwo metafor, paralel, które można na wiele sposobów analizować. Nie zabrakło też zaskoczenie w w tych pierwszych 20 minutach - Hannie wywąchał Freddie. Jego mina w tym momencie bezcenna. Jakby żona na koszuli męża wyczuła perfumy jego kochanki. Zdradzona jednak postanawia dać Willowi kolejną szansę na ostatniej wieczerzy.
- z jednej strony ciesze się, że FBI nie zaakceptowało prowokacji Jacka co akurat było całkiem logiczne i do tego zwiększyło tempo odcinka. Z drugiej trochę to było na siłę i zupełnie niepotrzebne. Jednak fajnie było znowu zobaczyć Cynthie Nixon w tej swojej chłodnej roli.
- co za piękne ujęcia pogrążanej przez czarną otchłań Alanie! I potem jak wypada przez okno i kapiący deszcz. Coś pięknego. Niesamowite było też ujęcie hybryd Jacka i Hannibala oraz dwóch połówek Willa. Estetyka tego serialu jest zdumiewająca.
- cliffhanger znakomity. Wszyscy umierają, a Hannibal z Bedelią leci na wakacje do Francji. To mógłby być równie dobrze koniec całego serialu. Na całe szczęście nie jest. Pytanie tylko kto przeżyje spotkanie z nożykami Lectera. Will jest oczywistym wyborem. Tylko czy będzie jedynym ocalałym? Byłoby to idealne rozwiązania. Gdy za wszelką cenę próbował złapać Hannibala ginie jego najbliższy przyjaciel, ukochana i przybrana córka. Jack raczej nie wróci. Z tego co kojarzę Laurence Fishburne dostał regularną rolę w innym serialu. Poza tym ostatni telefon do żony to idealny koniec jakiejkolwiek postaci. Alana może przeżyję, ale dozna poważnych uszkodzeń kręgosłupa co byłoby ciekawsze od śmierci. Raczej oczywistym trupem jest Abigail.
- jak będzie wyglądał kolejny sezon? Liczę na Hannibala podróżującego po Europie, a potem USA i zostawiającego pamiątki Willowi, który go ściga. Chyba, że Hannibal znajdzie sobie jakiś padawanów i będzie ich wysyłał by gnębili psychicznie Willa. Tylko jak w to wszystko wpleciona zostanie Bedelia. Już za 9 miesięcy będzie wiadomo...

OCENA 5.5/6

Orphan Black S02E05 Ipsa Scientia Potestas Est
- uwielbiam tą pokićkaną Helene. Jest nieprzewidywalna i przez co fascynująca, nigdy nie wiadomo co powie czy zrobi. Cudowne były jej rozmowy z Felixem czy potem z Artem. Nie mogło też zabraknąć dramatycznej sceny gdy mierzyła do Rachel. Dziwne tylko, że Sarah nie próbowała jej ostrzec telefonicznie. Bo po co przerywać jej tak ekscytujący wieczór z Paulem. Średnio też kupuje to, że Sarah jej tak szybko przebaczyła zamordowanie matki. Niby uratowała jej później życie, ale to trochę zbyt naciągane.
- Rachel dominuje Paula, cały czas kontroluje sytuację w tym odcinku i doprowadza do oskarżenie Felixa o zamordowanie policjanta. Jednak dalej ma w sobie coś co pozwala jej współczuć. Nawet wtedy gdy wstrzymuje badanie Cosimy nie można jej tylko nienawidzić.
- co takiego ukrywa Cal? Czy wiąże się to z jego dawną pracą dla korporacji? Po co mu broń, gotówka i fałszywe prawo jazdy? Czas wyjawiać tajemnice bo za dużo ich. I gdzie do cholery jest Pani S?! Za długo ją ukrywają.
- proletarianie są chorzy. Każdy kolejny coraz bardziej. Radykalnego radykała uważałem za kogoś popapranego, ale reszta nie jest wcale lepsza. Zaszywanie ust córce i potem znęcanie się nad nią - to był wstrząsający widok. Szczególnie to zbliżenie na wyrywane szwy. Ałć! Tym bardziej, że okolice ust jest mocno unerwiona.
- Helena pokazująca jak zapewniła ciemność siostrze w zakonie były tylko odrobinę mniej niepokojąca od Grace. 

OCENA 4.5/6

Penny Dreadful S01E02 Seance
- po dwóch odcinkach jestem zauroczony serialem. Mimo, że wiele się nie działo to ma on swój specyficzny klimat i tempo, które nie pozwala się oderwać. Niepokojąca atmosfera budząca zaciekawienie oraz kolejne tajemnice i gra aktorska potęgują wrażenie. Mniejsza z tym, że teoretycznie mało się dzieje. To jest jeden z tych seriali które się na początku podziwia za wykonanie, a potem dopiero za fabułę jak poszczególne elementy zaczną się zazębiać i tworzyć mechanizm godzien podziwu.
- ten odcinak skradła Eva Green. To że jest genialną aktorką wiadomo od dawna. W serial wpasowała się już w pierwszym odcinku, ale to co pokazała tutaj podczas seansu spirytualistycznego to coś niesamowitego. Modulacja głosu, mimika twarzy i gra ciałem. Budziła niepokój i współczucie i mimo wachlarzu emocji jaki prezentowała nie czuć było, że jest sztuczna. Jeszcze przed premierą Penny Dreadful tak się zastanawiałem czy zostanie nominowana w tym roku do nagród i teraz jest zdania, że będzie mocną kandydatką. Trzymam za nią kciuki!
- drugi świetny występ to Proteusz czyli otwór Frankensteina. Przez cały odcinek poznaje świat, zachwyca się nim, ale też wprowadza pewien niepokój z powodu swojej obcości. Do tego ta chora fascynacja doktora który dzięki swojej fizjonomij zarazem budzi zaufanie jak i pewną nieufność. Ostatnia scena była szokująca. Proteusz nie jest jego pierwszą kreacją i zginął z rąk pierworodnego.
- w tym odcinku przedstawiono Doriana Greya i Brone Croft czyli kolejne osoby z głównej obsady i jestem zaintrygowany. Kolejne świetnie zagrane postacie, które już są powiązane z już znanymi bohaterami. Teraz przez parę odcinków budować odpowiednie relację i tło fabularne, a potem zagęścić atmosferę i pozwolić wszystkim postacią wchodzić między sobą w interakcję. Już nie mogę się doczekać.
- po emisji pierwszego odcinka wyczytałem ciekawą teorię - Chandler jest Rozpruwaczem. I wszystko się zgadzam. W poprzednim pojawia się na miejscu zbrodni, a teraz po popełnieniu morderstwa budzi się na plaży. Jego zainteresowanie prostytutka też nie może być przypadkowe. Tak jak telegram od ojca.

OCENA 5/6

The 100 S01E05 Twilight's Last Gleaming 
- ostatnia scena z ostatniego odcinka tak mnie zraziła do serialu, że musiałem sobie zrobić przerwę bo obawiałem się krępującego trójkąta i typowych wątków z The CW. I tak też było. Oby się bez rzucania oskarżeń, ale dużo scen był nuuudnych. Do tego na Ziemi niewiele się działo. Niby przybyła Ravena, znowu zabłysnęła swoją zadziornością i intelektem, ale budowanie rakiet jakoś tak bez emocji, nie czuć było wyścigu z czasem. Ciekawi mnie jedna rzeczy - kto wynajął Bellamyego do zastrzelenia kanclerza. Niby najprostsze wyjaśnienie to Kane, ale dzisiaj zachowywał się tak jakby nie chciał by Jaha ginął. Oby w ostatniej chwili nie wprowadzili jakieś nowej postaci, która chcę przejąć władzę...
- najciekawsze były rzeczy na Arce. Może i momentami zbyt patetycznie, podniosłe przemowy i heroiczne akty, ale kurde nie często się ogląda by w młodzieżowym serialu wybić 300 osób po to by pozwolić żyć reszcie. Tym bardziej, że znak który miał ich ocalić przybył za późno. Za takie rozwiązania The 100 ma u mnie olbrzymiego plusa.

OCENA 3.5/6

The Good Wife S05E21 The One Percent 
- brakowało mi takiego typowego odcinka The Good Wife. Walka na sali sądowej i zakulisowe gierki plus odrobina polityki. Wszystko to okraszone szybkim tempem, świetną reżyserią (Alicja i Canning oglądający równocześnie wywiad) i dialogami. Aż szkoda, że to koniec sezonu się zbliża i nadchodzi długaśna przerwana. Niech będą dzięki CBS, że serial wraca z szóstym sezonem.
- zazdrosny Peter i trójkąt którego nie ma przyprawiają Eli o ból głowy. I dobrze bo ostatnio się nudzi skoro zapomniano już o Dubeku. Pewnie to dopiero początek kłopotów. Jestem bardzo ciekaw jak pójdą Finowi wybory. Chyba czas by ktoś je w końcu przegrał.
- Canning dalej spiskuje przeciw firmie, Pattie wróciła i miota się między kancelariami, Diane walczy o swoją pozycję, a w Florrick/Agos dobrze jak nigdy. Uwielbiam jak są prowadzone te wątki. I nie wiem czemu wszyscy czepiają się wystroju nowej kancelarii - świetna jest.
- wybieranie ławy i walka z uprzedzeniami - typowy problem współczesnego społeczeństwa wyczulonego na zniesławienia i pragnienie równości. Tylko TGW tak lekko do tego umie podejść.

OCENA 5/6

The Good Wife S05E22 A Weird Year
- o tak, to był zdecydowanie dziwny rok, ale jakże intensywny i wspaniały! Kto by pomyślał, że w piątym sezonie procedural prawniczy od CBS stanie się jednym z najlepszych seriali w telewizji. Jestem pełen podziwu jak wszystko zagrało w tym sezonie i dało się poczuć coś świeżego. Finał nie był szokujący bo taki być nie mógł, ale godnie kończy rok otwierając nowe wątki wokół których będzie się kręcił szósty cykl który ku uciesze fanów zamówiła stacja.
- odcinek był pełen uporządkowanego chaosu. Co rusz pojawiały się nowe wątki i kłopoty. Zaczęło się jak kolejna sprawa, potem doszły podsłuchy, zmowa przeciw Alicji, kwestia fuzji, wywalenia Diane i szukanie nowego prokuratora. Wszystko miało sens i ładnie jedno wynikało z drugiego. Były kolejne konflikty, spięcia i szukanie swojej drogi w życiu przez bohaterów. Świetna była zwłaszcza emocjonalna kłótnia między Carym, a Alicją i pierwszy tak poważny konflikt w firmie. Trochę na to za wcześnie, ale to tylko pozwala utrzymać tempo kolejnych odcinków.
- cliffhangery były soczyste i niespodziewane. Diane chcąca przejść do Florrick/Agos to ciekawa wizja i chciałbym by się spełniła w przyszłości. Nie od razu, ale tak w 1/3 przyszłego sezonu. I raczej do tego dojdzie bo inaczej nie wyskoczyliby z tym w finale. Drugi z cliffów to Eli pytający się Alicji czy chciałaby zostać prokuratorem okręgowym. Nie wiem co on sobie ubzdurał w tej główce, ale ja widzę więcej minusów niż plusów tego rozwiązania. Jednak powinno jej to dać poważnych rozterek w przyszłości i porządnie zmotywować do pracy w kancelarii bo nie wyobrażam sobie, że przyjmie to stanowisko.
- Zach skończył szkołę i się wyprowadza. Czyżby symboliczne rozpoczęcia nowego rozdziału w historii serialu?

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz