wtorek, 2 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #100 [25.08.2014 - 31.08.2014]

Stówka! Wynik całkiem imponujący, prawda? Niby powinienem celebrować ten okrągły wynik, upiec sobie ciasto, kupić drogie (lub dwa tanie) wino lub odtańczyć taniec zwycięstwa. Niby bo dla mnie jest to kolejne wydanie mojej tygodniowej kolumny. To między #99, a #101. Chciałbym tylko podziękować wszystkim regularnym Czytelnikom, tym którzy wpadają tu od czasu do czasu i tym, którzy uważają, że jest to bezsensowna pisanina grafomana. Bo jest. Bez Was też bym pisał, ale z wami jest zawsze raźniej. Dzięki!

Albo wiecie co, jednak coś jeszcze napiszę. Skoro to taki mały jubileusz to postanowiłem trochę poszperać w moim magicznym notatniku i sprawdzić ile odcinków obejrzałem i opisałem przez ten czas. 1177. Daje to niecałe 12 na notkę i prawie dwa na dzień. Przy czym nie było tygodnia bez obejrzenia przynajmniej trzech odcinków, a najbardziej obfitym był ten z 42 i nadrabianiem The Good Wife. Idzie wrzesień więc powinienem odrobinę poprawić oglądalność.. Inna ciekawa liczba to 22861 - liczba scrennów, ale to akurat jest gromadzone troszkę dłużej niż ostatnie dwa lata. Następna konfrontacja z liczbami za kolejne 100 tygodni. Zagrożenie anulowaniem przez niską oglądalność mi nie grozi więc powinienem pociągnąć jeszcze kilka sezonów.

A co w serialach słychać? Smutne wieści. Lost Girl się skończy po piątym sezonie (16 odcinków podzielone na dwa bloki), a ja nawet nie skończyłem pierwszego. Skończy się jak z Eureką. Bardzo chciałem obejrzeć serial, odkładałem i odkładałem go po czym zdjęli z anteny i straciłem całą mobilizację. Anulowany został również Longmire. Tutaj jednak twórcy nie będą mieli szansy skończyć opowieści. Trzy sezony to wszystko na co mogli liczyć fani. Pojawiły się jednak pogłoski o przejęciu serialu przez Netflixa, ale to typowa rekcja po nagłym zejściu kilkuletniego serialu, który wciąż prezentuje solidny poziom. Ja się uciesze jeśli obędzie się bez zmartwychwstania bo oznacza to nową pracę dla Katee Sackhoff. Marvel, DC, słyszycie?

Jak już wspomniałem o Netflix to mała ciekawostka. Stacja, tfu, platforma wykupiła ekskluzywne prawa do emisji The Blacklist. 2 mln dolarów za odcinek. 2 MILIONY za odcinek przeciętnego serialu. To daje Ponad 40 mln za cały sezon. Dla porównania pierwszy sezon Game of Thrones kosztował 60 mln $. Smutno się robi gdy tyle kasy jest pakowanych w przeciętniaki, a choćby Mroczna Wieża wciąż czeka na realizację.

Mimo wszystko internetowy gigant wciąż ostro inwestuje w seriale. Co jakiś czas wypływają kolejne informację o produkcjach Marvela (a to zdjęcia z planu, czy wywiady), ale też promowane są kolejne seriale i zapowiadane nowe. Marsyllia dostała zamówienie na sezon, będzie to dramat polityczny dziejący się w tym francuskim mieście. Natomiast w tym tygodniu rozpoczęto kapanie marketingową Marco Polo wypuszczając pierwsze zdjęcia i podając datę premiery. Wciąż jednak nie wiadomo czy pierwszego odcinka czy tradycyjnie dla Netflix całego sezonu. Zainteresowani mogą postawić czerwony znaczek w kalendarzu. Ja się jeszcze wstrzymam.

Już chyba tradycyjnie słówko o dopiero co zapowiedzianych serialach. Ashecliffe to kolejna podejście do Wyspy Strachu, kolejny telewizyjny prequel znanego hitu, kolejne podejście Martina Scorsese do tematu, kolejne pisanie o znanym zakładzie dla obłąkanych przez Dennisa Lehane (autor oryginału) i kolejny nadchodzący hit HBO. Jeśli powstanie.

Z castingowych nowinek najciekawsze jest zatrudnienie Envera Gjokaj w Agent Carter. Ciesze się, że będę mógł go znowu zobaczyć bo od czasu zakończenie Dollhouse, aktor pojawia się głównie w roli stereotypowych wschodnioeuropejskich oprychów. Oczywiście nikomu nie przeszkadza, że aktor już wcześniej dostał kilka sekund w The Avengers. W serialu zagra również Chad Michael Murray znany z lecącego przez chwilę na antenie The CW One Tree Hill. Premiera serialu w mid-season w przerwie Agets of S.H.I.E.L.D., a o rolach aktorów można poczytać tutaj. W Brooklyn Nine-Nine wystąpi Ed Helms. Pisze o tym tylko po to by przypomnieć żebyście oglądali serial.

Na koniec zwiastuny. W tygodniu dojechało wybuchowe promo Sons of Anarchy, zapowiadające brutalne zakończenie serialu. Zapowiedź Sleepy Hollow dostarcza klimatu, za który pokochałem pierwszą serię. Zombie z wojny o niepodległość? Czemu nie. Jedźcieć Apokalipsy z latającymi łapkami jak u Raymana? Proszę bardzo. Chciałbym tez przypomnieć o pewnej komedii - Brooklyn Nine-Nine. Jeśli nie słyszeliście polecam sprawdzić chociażby nowe promo.

Teoretycznie podsumowanie powinienem zacząć od skomentowania rozdania nagród Emmy, ale jak już pisałem w tym roku je bojkotowałem bo Tatiana nie została nominowana jako najlepsza aktorka w serialu dramatycznym. Na otarcie łez wygrała Julianna Margulies, a najważniejsze nagrody zgarnął Breaking Bad. Smuci jednak mało różnorodność zwycięzców, populizm głosujących i niezasłużone powtórki sprzed lat. O gali się nie wypowiadam, widziałem tylko fragmenty i nie były specjalnie zabawne. Monolog otwierający wypada obejrzeć, resztę można. Pełną listę można zobaczyć tutaj.

SPOILERY

Penny Dreadful S01E07 Possession 
- wypadałoby w końcu nadrobić serial. Zostały mi dwa odcinki, a od ponad dwóch miesięcy nie mogłem do nich podejść. Coś z tym serialem jest nie tak. Doceniam go w wielu aspektach, czuje atmosferę, ale zmuszam się do włączanie kolejnych epów, a fabuła mnie nie porwała. Następny odcinek będzie moim ostatnim mimo, że sezon został przedłużony, a ten był pod pewnym względami fenomenalny.
- przede wszystkim Eva Green. Jest niesamowita. Dobrze, że nie została nominowana w tym roku do Emmy bo pewnie zgarnęłaby statuetkę Juliannie Margulies. To jak moduluje głos, oddaje wiele emocji samym spojrzeniem czy pokazuje szaleństwo jest godne docenienia. Świetne, niepokojące sceny z przejmującą muzyką podkreślającą nastrój.
- sam odcinek emanował aurą przegranej. Bohaterowie niewychodzący z domu przez wiele dni, wyczerpani psychicznie, odsłaniali kawałki swojej umęczonej duszy przed innymi. Prawda wychodziła na jaw i z przyjemnością patrzyło się na ich cierpienia i puszczające nerwy. Jednak w tych chwilach były też momenty wytchnienia, zbliżania się do siebie i docierania grupki, która mimo wszystko nigdy sobie nie zaufa.
 - wizualnie odcinek również stał na wysokim poziomie. Manifestacje mocy Vanessy nie były przekombinowane, wyszły przez to strasznie naturalnie, charakteryzacja i scenografia dopełniały całość, a niepokojące obrazy sprawiały, że odcinek jeszcze silniej oddziaływał.
- szkoda tylko, że to kolejna pojedyncza historia. Powinienem się przyzwyczaić do serialu, który nie skupia się stricte na fabule tylko pojedynczych historiach postaci, ale denerwuje mnie to. Przez co ma się wrażenie zbytniego rozwleczenia całości i niespełnionych nadziei w związku z serialem.
- nie podobało mi się też deus ex machina na końcu czyli Chandler odprawiający egzorcyzmy i cudownie uzdrawiający Vanessa. Mam nadzieje, że wiąże się z tym jakaś większa historia i jest to budowanie postaci na zasadzie niedopowiedzeń, a nie tani chwyt scenariuszowy.
- nie kupuje też wątku z księdzem. Jasne, sceny gdy oglądało się wystraszonego klechę były dobre, ale nie wierze, że taka grupka ludzi nie zrobiła by wcześniej rozeznania i nie posłałaby po prawdziwego egzorcystę, a nie księdza z najbliższego kościoła.

OCENA 4.5/6

Penny Dreadful S01E08 Grand Guignol
- sezon się skończył, a ja postanowiłem pozostać przy swoim zdaniu i nie oglądam dalej. Kilka wątków mnie ciekawi, historia ma sporo potencjału, ale się nie skusze. Tak jak przy Homeland poczekam na opinię blogerów i sprawdzę czy scenarzyści naprawili irytujące błędy i polepszyli sposób opowiadania historii bo to ona najbardziej kulała w tym sezonie. Osiem odcinków, a główna linia fabularna równie dobrze mogłaby się zmieścić w jednym. Oglądanie postaci i ich poznawanie było fascynujące, ale przez to całość wydawała się zbytnio rozmyta.
- finał specjalnie nie zaskakuje. Ma fajny pomysł na starcie z wampirami i rozczarowujące pokonanie głównego złego sezonu, który okazał się tylko pionkiem. Dobrze, że pokazała się Mina, cieszy mnie jej koniec przez co serial będzie mógł się skupić na czymś innym. Wątek Chandlera i jego wilkołacza przemiana to kolejna rzecz, która została zbytnio rozciągnięta w czasie przez co jest zwykłym potwierdzeniem faktu, a nie czymś co by mogło zaskoczyć. Tak jak "koniec" Brony. Po sznureczku pozamykano większość wątków.
- najfajniejsze sceny miało Monstrum rozpaczające nad ludzkim losem i szukające akceptacji. Szkoda, że jego zbliżenie do Stwórcy została przerwane. Ale tutaj też moja uwaga. Niby finał sezonu, a dużo rzeczy nie skupia się na głównej historii tylko pobocznych postaciach czy też je zaniedbuje. Wciąż nie wiem po co był potrzebny Dorian w głównej obsadzie.

OCENA 4.5/6 

Power Rangers S01E10 Happy Birthday, Zack 
- bawiłem się na tym odcinku lepiej niż powinienem. Zaskakuje tym bardziej, że punktem wyjścia było przyjęcia niespodzianka dla Zacka i problem zapomnianych urodzin. I pomyśleć, że w dzieciństwie był to mój ulubiony ranger, a teraz irytuje swoim emo podejściem zagubionego trzynastolatka. Jednak pomijając tą kwestę było dużo momentów do uśmiechu. Humor był wyważony, slapstick z Mięśniakiem i Czachą jak zwykle rządził, przez cały czas przebiła się pozytywna atmosfera odcinka, a na końcu podczas przyjęcia nawet się uśmiechnąłem z powodu muzyki jaka leciała w tle.
- odcinek jak zwykle miał ten sam schemat - Rita wpadająca na genialny pomysł, wysłanie swojego potwora, boost i pokonanie go. Jednak motyw miecza wysysającego energię i stosunkowe bogate backstory Knasty Knight z wspomnieniem dawnych podbojów Rity. Jeszcze żeby obecne odcinki miały tak bogate tło fabularne.
- dodatkowy plus dla odcinka za porównanie Power Rangers do Batmana i rozmowę z Erniem. Cieszy, że PR zadamawiają się w świecie, miasto o nich mówi, a nie tylko walczą i walczą z kolejnymi potworami.
- oglądając ten odcinek zaraz po Teen Wolf zdałem sobie sprawę z jednej szokującej rzeczy. Mimo nastolatków w rolach głównych i sporej ilości scen w szkole brak tutaj wątków romansowych. Zero miłosnej dramy! Co jest dziwne bo dzisiaj niema każdy serial to ma. Miła odmiana oglądać czysta przyjaźń bez seksualnego przyciągania.

OCENA 3.5/6

Power Rangers S01E11 No Clowning Around 
-pamiętajcie drogie dzieci, nigdy nie ufajcie klaunom. Z pozoru sympatyczne, ale podświadomość zapala żółte, ostrzegawcze światełko. Nigdy nie wiadomo czy nie okaże się kitowcem z nazbyt nachalnymi ciągotami do dzieci lub potworem z mackami pieszczotliwie zwanym Pineoctopus. Śmiałem się jak głupi oglądając podchody do siostrzenicy Trini, a już ryknąłem i zaplułem sobie monitor gdy zamieniła się w kartonową figurkę. Ciąg dalszy tej niesamowitej przygody to próba ożywienia dziewczynki za pomocą wody. Udana! Zaprawdę dziwny ten świat.
- urozmaicenia w scenach walk zordów jak zwykle mile widziane. Plus za akcje zespołową. Wielki plus za efekt zamrażania Mastodonta, który finalnie prezentował się jakby Pineoctopus został obklejony taśmą. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. Rangersi przegrywali, Rita niemal odniosła zwycięstwo po czym powiększyła swojego potworka i sromotnie przegrała. A tak pięknie mógł się skończyć ten odcinek.
- tylko jedna scena Mięśniaka i Czachy?! Toż to skandal.

OCENA 3/6

Power Rangers S01E12 Power Ranger Punks
- ten odcinek byłby dużo lepszy gdyby nie było walki z potworem Rity. Zamiast tego quest Rangersów i poszuiwaniu antidotum by uratować Kim i Billego. Byłaby to odskocznia od formuły i miłe urozmaicenie. Jednak na to trzeba jeszcze czekać. Jednak ciesze się, że Terror Toad nie dostał boosta i został ustrzelony z łuku przez Kimberly bo dramatycznej walce i pożarciu pozostałych wojowników. Tego też nie było wcześniej. 
- motyw z Punk Rangers był dobry, zwłaszcza, że Billy pomiatał Mięśniakiem. Nieczęsty widok. Również amory Kim i Czachy były przezabawne i szkoda, że bardziej odcinek nie poszedł w tą stronę.

OCENA 3/6

Teen Wolf S04E10 Monstrous
- ale ten serial jest dobry w końcówkach sezonu! Każda scena mi się podobała, zero irytacji, a jedynie czysta rozrywka i zainteresowanie. Zgrabnie wytłumaczono historię Meredith i narodzin Benefacotra. No dobra, nie spójnie, dalej sporo białych plam i tajemnic, ale coraz bardziej to się trzyma kupy i pasuje do konwencji. Ponadto dalej jest ulubiony przez serial motyw zemsty. Powrót mszczącego się Petera, czy raczej jego podświadomości i psychic link z Meredith to zaskakujący pomysł. Jakże efektowny i dający do myślenia w kontekście epilogu odcinka z Kate. To był jego plan? Wszystko to gra czy zgrabne płynięcie na fali? Prawdziwą bombą jest jednak prawdziwy motyw Petera. Czyżby w ten sposób chciał odzyskać swój status Alphy? Wciąż mam przed oczami jedną ze scen z Comic-Conowego traileru i mam nadzieje, że dojdzie do tego już w przyszłym odcinku.
- znowu to napiszę, ale okropnie drażni mnie dysonans w reżyserii poszczególnych odcinków. Z jednej strony mamy kapitalne i nastrojowe sceny z początków, często będące hołdem dla kina klasy B i tanich horrorów, ale posiadające swój unikalny charakter czy surrealistyczne wizję bohaterów z ciekawymi zabiegami technicznymi lub zabawy z kamerą jak podczas tyrady Petera. Z drugiej fatalne sceny akcji. Pełen chaos, bez napięcia, przemyślenia i większej idei. Jeden dobry choreograf, kilkanaście tysięcy dolarów i kila dodatkowych godzin zdjęć, a wynik powinien być piorunujący. 
- czyżby cały sezon dawał wskazówki o czym będzie piąta seria? Sporo jest rozmów o naturze myśliwego i Scottcie przekraczającym granicę. Tutaj kolejny przykład jak w ostatniej chwili powstrzymał się przed zabiciem jednego z atakujących. Dark Scott w następnej serii i zmagania wewnętrzne? Znany i lubiany motyw widziany choćby w Smallville, Buffy i Supernatural.
- przyznaje się, mam miękkie serduszko i łatwo się wzruszam dlatego tak bardzo mi się podobała scena Stiles/Malia w szpitalu. Ich zerwanie nie było długie, a przeprosiny Stilesa i zamknięty pokój było super pomysłem. Swoją drogą ciekawe czy te zakluczone drzwi to niespodziewana manifestacja mocy Stilesaco by sugerowała, że twórcy na prawdę dobrze przemyśleli sobie serial i z kilkuletnim wyprzedzeniem rozpoczynają kolejne wątki.

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz