Drugi tom Berserka zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu w którym kończy pierwszy. Po uratowaniu przez zabandażowaną postać Guts trafia na tajemniczy Beherit. Dziwaczne jajko z fizycznymi cechami ludzkiej twarzy. Cliffhanger zadziałał do tego stopnia że czułem natychmiastową potrzebę sięgnięcia po kolejny tom. Na szczęście wstrzymałem się, ochłonąłem i spojrzałem trzeźwiejszym okiem na drugi tom mangi Miura Kentarou. Gdybym czytał kontynuację bezpośrednio po pierwszym zachwycie najprawdopodobniej oceniłbym ją dużo lepiej. Trochę dystansu pozwoliło mi się dopatrzeć kilku zgrzytów.
Jednak po kolei. Fabularnie przez cały tom mamy jedną spójną historię, zapoczątkowaną w 2/3 pierwszego wydania zbiorczego. Trochę szkoda bo podobały mi się te krótki opowieści, dające lepsze wyobrażenie o świecie i Gutsie. Jedna długa historia gdy nie jest ekscytująca robi się monotonna. I niestety miałem trochę takie odczucie. Jeśli chcieć streścić fabułę nie zajmie to dużo miejsca. Dowiadujemy się kim jest zabandażowany wybawiciel, jak wygląda backstory Hrabiego i jego córki, a przede wszystkim zobaczymy jak Guts dokonuje zemsty i zabija. Zabija, zabija, zabija. I jeszcze trochę morduję. Ten tom jest w pełni wypakowany akcją. Na szybko policzyłem i prawie 1/2 tomu stanowią walki. Z czego tylko jedno starcie rozpisano na prawie 40 stron. Kentarou jest bardzo uzdolnionym rysownikiem i z przyjemnością się ogląda jego działa, ale w pewnym momencie to zaczyna nudzić. Momentami mam wrażenie, że oglądam slasher gdzie liczy się tylko widowiskowe zabijanie bez skomplikowanych bohaterów i historii.
Momentami jest jednak wręcz przeciwnie. Autor znowu zmusza mnie bym się zastanowił czy ja lubię Gutsa. Coraz bardziej jestem zdania, że bliżej mu do antybohatera niż bohatera. W jakiś sposób straumatyzowany, panicznie bojący się porażki i gardzący słabeuszami. Gardzący w sposób gimnazjalnego rozrabiaki znęcającego się nad słabszymi. Jakby to był jego mechanizm obronny wywołany strachem przed przegraną. Wywyższa się nad innymi, ale w końcu ma dobre pobudki, prawda? Przecież walczy z kanibalistycznymi demonami. Muszę przyznać, że Miura Kentarou udanie zbudował paralelę między Hrabią, a Gutsem w backstory tego pierwszy w taki sposób, że można było z nim sympatyzować.
Prowadzenie narracji ma swoje gorsze momenty, zwłaszcza nadmierna ekspozycja lub wygłaszane moralitety elfa gdy wystarczyłoby spojrzenia na twarz Gutsa lub gdy walki zbyt długo się przeciągają. Jednak gdy trzeba zbudować napięcie dzieje się to perfekcyjnie. Zbliżająca się egzekucja, Puck proszący Gutsa o pomoc, który kategorycznie odmawia, a mimo to pojawia się na placu miejskim. Co się wydarzy? Czy dojdzie do ścięcia czy Czarny Miecznik mimo wszystko zainterweniuję? Albo konsekwentne przedzieranie się przez zamek pełen wrogich żołnierzy, coraz bardziej osłabiony Guts, coraz więcej widocznych ran na ciele. Czy starczy sił na walkę z demonem? Atmosfera jest momentami bardzo gęsta i można by ją kroić nożem.
A krojenia jest tutaj bardzo dużo. Bardziej wrażliwe osoby nie mają tutaj czego szukać. Kentarou lubuję się w pokazywaniu detali okrucieństwa więc zapewne z przyjemnością zaprasza na wycieczkę po sali tortur. Można się kilka razy skrzywić. Zwłaszcza widząc sugestywnie cierpiących ludzi. Ten świat jest okrutny i nie ma co do tego wątpliwości. Momentami jest też horrorowo obrzydliwy. Makabra wylewa się z kolejnych stron, a lovercraftowskie macki potęgują obrzydzenie względem demonicznego pomiotu. Im okropniej tym lepiej.
Całość została znowu bardzo dobrze narysowana. Nie wiem czy styl Kentarou będzie z czasem ewoluował, ale Berserk tom 2 wygląda dokładnie tak jak pierwszy. Ładna kreska to jedno, równie dobre wrażenie sprawia kadrowanie. Mi się najbardziej spodobała pełna detali walka w małym pomieszczeniu, niczym w filmie z zbliżeniami na niszczące się półki, roztrzaskiwane słoiki, małe kadry podkreślające duszność sceny. Czasem jednak miałem wrażenie, że robi się chaotycznie i przeskok na kolejny kadr wydawał mi się chaotyczny. Dalej zachwycam się detalami. Stylistyka jest dziwna. Na pierwszy rzut oka średniowieczna architektura miasta, wnętrza pałaców renesansowe, a zdarzają się klasycystyczne i nawiązujące do starożytnej greki kolumnady i rzeźby. Kompletne pomieszanie. Ciekawe czy wynika to z różnic kulturowych. Czy tak jak przeciętny Europejczyk patrzący na Japonię widzi jeden charakterystyczny styl tak Japończyk wyobrażający sobie Europę ma zunifikowane pojęcie o architekturze która przecież ewoluowała przez ponad dwa tysiące lat.
Przyznaje, Berserk w pierwszym tomie bardziej mi się podobał. Była to bardziej różnorodna opowieść dająca bardzo dobry wgląd w wizję świata wykreowanego przez Miura Kentarou. Drugi tom to głównie opowieść akcji, ale smacznego mięska zagłębiającego się w psychikę bohaterów również się trochę znajdzie. Tylko tym razem cliffhanger rozczarowuję. Zdecydowanie bardziej podobał mi się zaskakujący obraz Beheritu niż przerwa w środku akcji. Chociaż trochę szkoda, że Guts nie zwisa z krawędzi walącej się wieży. Wtedy mielibyśmy dosłowny cliffhanger. Mimo wszystko dalej będę się przyglądał historii Gutsa i jego walce z Ręką Boga.