Kolejny niesamowity odcinek tego serialu. Może nie zrozumiałem większości żartów bo nie oglądałem Law & Order, ale wystarczy się tylko trochę orientować w temacie lub poczytać wikipedie by wiedzieć, że parodia wyszła perfekcyjnie. Sam tytuł odcinka to już hołd złożony Dickowi Wolfowi twórcy L&O, a jakby tego było mało to przerobiono nawet czołówkę, która jest tylko wstępem do wspaniałości jakie potem będą się działy. Odnalezienie zmasakrowanego ziemniaka, Shirley przejmująca kontrolę nad śledztwem bo widziała przecież tyle seriali o policjantach, Abed i Troy je prowadzący bo któż inny nadawałby się do tego lepiej? Przekomarzanie się, złośliwe uwagi, dobry - zły glina, brutalne przesłuchanie, puszczające nerwy, i standardowe teksty (dlaczego oni zawsze uciekają?) do tego mnóstwo odniesień i przez cały odcinek powtarzania że to wcale nie jest sprawa policja. Serial ten zmienił się standardowego procedurala z poszukiwaniem mordercy, ale jakże pięknie to zostało zrobione, w stylu Community. Po prostu trzeba zobaczyć sekcję zwłok czy obróbkę komputerową zdjęcia. W drugim akcie odcinka odbyła się rozprawa, a to popis Annie i Jeffa. Ona nauczyła się kilku sztuczek od niego, a on oczywiście musiał ją jeszcze przebić swoim epickim wystąpieniem ("Boiling water is the icicle stabbing of yam killing."). Wszystko oczywiście skończyło się szczęśliwie, a bohaterowie zasiedli do zwycięskiej szklaneczki alkoholu (w ilu serialach to widzieliśmy!). Do czasu telefonu. Serial po raz kolejny pokazał jak potrafi balansować pomiędzy elementami śmiesznymi, a pełnymi powagi. Po całym odcinku nieustannego śmiechu dochodzi do takiego czegoś i pozostawia nas w zadumie.
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
niedziela, 29 kwietnia 2012
Hyde Park #2
Fringe z piątym i zarazem finałowym sezonem! Zdecydowanie wiadomość tygodnia, dawno nic tak bardzo mnie nie ucieszyło bo od przeniesienia serialu na piątek drżałem o jego przyszłość i jak widać bez powodu bo nie dość że dostał czwartą serię to jeszcze mimo fatalnej oglądalności zasłużył na zakończenie historii i finałowe 13 odcinki. Stacja FOX tym ruchem odkupiła się w moich oczach, nie uważam jej już za największe zło i częściowo wybaczam to co zrobili z Firefly. Prawdopodobnie jednak w przyszłym roku po finale serialu będę na nich klął że to już koniec, że więcej nie zobaczymy naszych ulubionych bohaterów i że chcemy więcej bo historia dalej jest niesamowita ;) Jeśli chodzi o inne produkcje to udało mi się skończyć S02 Luther i S01 Hell on Wheels. Co do tego pierwszego to mogę się tylko zgodzić z jednym z felietonistów filmwebu - John Luther to Mroczny Rycerz Londynu, miasta zepsutego, pełnego morderców, psycholi i zwyrodnialców gdzie ciężko znaleźć kogoś z czystą duszą. Idris Elba zasłużenie dostał za tytułową rolę Złotego Globa. Hell on Wheels również mnie wciągnęło swoją powolną narracją, brudnym klimatem dzikiego zachodu i eksponowanym na każdym kroku dualizmem oraz niezwykłymi bohaterami. Jest to typowy serial od AMC więc albo się go pokocha albo szybko znienawidzi. Ja należę do tej pierwszej kategorii. Muszę też napisać, że jestem pozytywnie zaskoczony końcówką S02 Friday Night Lights - serial wrócił na dobry tor, irytujące wątki zostały ograniczone do minimum i znowu serial wciąga. Nic tyko oglądać dalej.
Filmów nie widziałem żadnych, ale jak pomyślę że już niedługo będę mógł obejrzeć Cabin in the Woods lub The Avengers to mnie skręca że jeszcze tyle czekania. Do tego jeszcze nowy Star Trek w produkcji, Niezniszczalni 2, Skyfall, Spider-Man i las but not least Mroczny Rycerz Powstaje, który mimo idiotycznego tytułu najlepiej zapowiada się z nich wszystkich. Jest też Hobbit, który o dziwo nie wzbudził wielkiego entuzjazmu na targach gdzie był pokazywany, a to wszystko przez nową technologię 48 klatek. Ja tam jednak się tym nie przejmuję bo film słaby na pewno nie będzie.
W tym tygodniu udało mi się też odkurzyć moje PSP co wynikło z długiej podróży pociągiem. Nie miałem ochoty na poważniejsze gry więc odpaliłem sobie Puzzle Quest i mnie znowu wciągnęło. Szkoda tylko, że dalej mam wrażenie, że komputer mnie oszukuje... Pograłem znowu w Real of Mad God i znowu się nieźle na wkurzałem - nic tak nie irytuje jak zgon przez laga po kilku godzinach pakowania postaci... Z milszych rzeczy to dzięki poprawie pogody można było pograć w piłeczkę na świeżym powietrzu. I liczę że więcej sobie w to pogram, a jeśli nie zostanie telewizja i Liga Mistrzów. Finał niestety nie zapowiada się fascynująco - Chalsea i Bayern. Na pewno nie będzie takich emocji jak w meczach półfinałowych. Natomiast w poniedziałek derby Manchesteru w których rozstrzygnie się walka o mistrzostwo Anglii. Glory glory Man United!
Jak napisałem tak zrobiłem - udało mi się poczytać Rise of the Vampires czyli crossover I, Vampire i Justie League Dark - epicka rzecz. Dawno czegoś tak dobrego nie czytałem. Zdecydowanie te dwa komiksy należą do mich ulubionych. Zaczęła się również Noc Sów w Batmanowych tytułach. Początek dobry, ale nie wzbudził we mnie takich emocji jak historia z wampirami jednak to był dopiero początek a Snyder udowodnił że jest utalentowanym scenarzystą i ja w niego na pewno nie będę wątpił.
wtorek, 24 kwietnia 2012
Game of Thrones S02E04 Garden of Bones
Niestety Garden of Bones to już czwarty odcinek tego sezonu co znaczy, że przede mną jedynie sześć tygodni starcia królów. Mało i dużo za razem. Dużo bo trzeba się cieszyć, że jest, że to tak wygląda i że odcinka trwają niemalże godzinę. Mało bo sezony są zdecydowanie za krótkie - 10 epizodów i 40 tygodni czekania? Toż to okrutne jest... Jednak nie ma co narzekać i trzeba się rozkoszować tym co jest, a powody do tego są. Dostaliśmy kolejny niesamowity epizod z wgniatającą w fotel końcówka, ale po kolei...
Strugi deszczu, rozmowy dwójki żołnierzy o największych rycerzach królestwa, który z nich jest najlepszy - Góra, Jamie czy może Rycerz Kwiatów? Detal, a jak cieszy. I nawet potrzebny bo przypomniał postać Góry oraz co się dzieje u innych. Dodatkowo była to okazja żeby zaznaczyć, że nawet zwykli żołnierze śmieją się z Renlego i Lorasa. Pogaduszka kończy się żartami i potem zaskoczenie czyli atak wilkora, pokazanie Robba i jego armii... ciemny ekran i po kolejnej wygranej bitwie Króla Północy. Powinienem być zły, że znowu nie pokazano nam epickiego starcia czy chociaż trochę szermierki, ale już się do tego przyzwyczaiłem w zeszłym sezonie. Jeszcze przyjdzie na to czas. Oby.
Po bitwie zadebiutował Rose Bolton czyli jeden z chorążych Robba. Już pokazano, że jest okrutny, a wojna to jego żywioł. Gdy zaczął mówić o obdzieraniu ludzi tylko się uśmiechnąłem. Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się, jaki to Robb jest honorowy i nie ma zamiaru zabijać więźniów i w kontraście w dalszej części odcinka Lannistrowie robią zupełnie na odwrót, a tortury stoją u nich na porządku dziennym. Trochę mnie denerwuje, że znowu jest nazbyt widoczny kontrast - dobre wilki i złe lwy. Więcej szarej strefy poproszę. Wprowadzono też nową postać kobiecą - Tallise, a przynajmniej tak się przedstawiła Robbowi. Jestem na razie średnio z niej zadowolony, ale to spotkanie będzie miało spore konsekwencje w przyszłym sezonie. Jeśli oczywiście twórcy nie wywiną nam jakiegoś numeru. Chociaż nie obraziłbym się gdyby tak zrobili. Trzeba jednak przyznać, że pięknie uzmysłowiła Robbowi problem wojny - dotyka nie tylko Lannisterów i inne wielkie rody, ale przede wszstkim zwykłych ludzi oraz że trzeba mięć plan po jej wygraniu. Zemsta nie może być ostatecznym rozwiązaniem, a prowadzić do czegoś. Stark nie ma dalekosiężnych planów widzi tylko zemstę i kolejne zwycięstwa. Ciekawe czy ta rozmowa mu uzmysłowi, że musi mieć większy plan. Ogromnie mi się podoba, że w przeciwieństwie do książki najstarszego syna Eddarda jest dużo, ma własne sceny, a nie tylko słyszymy co tam u niego się dzieje.
Żeby jeszcze uwypuklić różnice między Starkami i Lannistrami w następnej scenie pokazano znienawidzonego Joffreya znęcającego się nad Sansą, którą zaraz wybawił nie kto inny jak Tyrion. Spięcie z siostrzeńcem było moim zdaniem świetne. Obecnie karzeł jest jedyną osobą która jest w stanie się mu przeciwstawić. Bardzo mi się też podobał jego komentarz o Sansie że ona może przeżyć ich wszystkich. I coś w tym jest. Większość ludzi narzeka na jej postać, ale mi się podoba jak się ona rozwija - w niewoli, posłuszna jak baranek, ale stara się być twarda mimo że jest jeszcze dzieckiem. Ukrywa swój gniew bo wie, że nic nie wskóra. Jedynie może być posłuszna. Posłuszny za to nie chcę być Joffrey. Tyrion przesłał mu kurwy, ale on się nad nimi znęcał tylko po to by zrobić na złość wujowi. Mały sadysta. Trzeba przyznać, że twórcą udało się stworzyć postać, którą widzowie znienawidzą.
Pojawienie się Littlefingera w obozie Renlego trochę mnie zaskoczyło. Nie zdziwiło za to, że ciągle coś knuje, snuje intrygi i chcę sobie zapewnić jak najlepszą przyszłość nie zależnie kto zasiądzie na Żelaznym Tronie. Do tego dalej zbiera informację, a to o obozowym życiu, a to o Renlym i Lorasie i przy tym przymila się do Maergery. Za to właśnie lubię Petera, ta jego dwulicowość. Podobało mi się też jego starcie z Catalyn. Jedynie żałuję że nie dostał od niej w pysk. Niestety udało mu się ją wykorzystać i zasiać ziarno wiary, że uda się jej odzyskać córki.
Dany mnie zawsze irytowała. W książce i w pierwszym sezonie. Tutaj jest podobnie. Może i teraz jest silniejsza niż na początku serialu, ale wciąż naiwna. Wierzy w moc swojego nazwiska, moc smoków, ale tak na prawdę wciąż nie wie jak się gra o tron. Trochę arogancko się zachowała u wrót Qarth i zapewne dalej nie zdaje sobie sprawy że wciąż jest jedynie pionkiem, a nie graczem. Xaros zapewne ma ukryte zamiary względem niej, a ona powinna w końcu zrozumieć na czym polega gra.Podało mi się też jak Mormont opisywał Ogród kości. W książce tego nie było, ale mi się podobają te zmiany i dodawanie nowych smaczków. Powiało trochę grozą gdy o tym mówił.
Zdecydowanie moje ulubione sceny odcinka były w Harrenhal. Upiorne miejsce z jeszcze gorszymi ludźmi. To właśnie tutaj pokazano okrucieństwo Lannisterów i wojny. Jacy ludzie są potrzebni i do czego są zdolni. Obłąkani ludzie którzy stracili najbliższych, strach przed śmiercią - doskonale zostało to pokazane. Tak jak tortury. Chyba mój ulubiony sposób zabawy ze szczurem już nie jednokrotnie widziany :) Niepotrzebnie tylko wzięli Gendrego. Podobało mi się, że został on uratowany przez pojawienie się złego Tywina, głowę rodu Lannisterów. Pokazał on też jak powinno wyglądać prowadzenie wojny - racjonalne zarządzanie zasobami. Zdziwiło mnie, że wziął Aryę na swojego podczaszego. W książce to chyba inaczej wyglądało, chyba że mnie pamięć myli. Ale to dobrze, bo to znaczy, że jej wątek nabrał niezłego rozpędu i ogromnie jestem ciekaw czy będzie go próbowała zabić. Chciałbym też żeby pojechała z nim w świat, a nie jedynie usługiwała mu w zamku. Im więcej odstąpień od oryginału tym lepiej. Podoba mi się też, że zaczęła się modlitwa Aryi - Cersei... Góra... Joffrey, Illen Payne... Poliver... A właśnie Kompanioni - liczyłem że zostaną jakoś bardziej uwydatnieni, ale jak na razie odgrywają tylko epizodyczną rolę znęcając się i mordując.
Starcie dwóch braci roszczących sobie prawa do tronu dobre, ale tak średnio mi się podoba postać Stannisa. Inaczej go sobie wyobrażałem. I o ile w książce rzeczywiście wyglądał na kierującego się szlachetnymi pobudkami i wiarą że tron należy się jemu tak tutaj jest strasznie arogancki i zdesperowany władzy. Samą rozmowę z kłócącymi się Berathonami doskonale skomentowała Cat -jak dzieci. I ta dziecięca kłótnia będzie odpowiadała za śmierć tysięcy.
Tyrion miał jeszcze jedną świetną scenę tym razem z Lancelem. Kolejny odcinek z rzędu umacnia swoją władzę jako Namiestnik i osłabia pozycję Cersei. Idealnie rozstawia pionki w pozycji obronnej. Bardzo mi się podobał nastrój jaki panował w komnacie - pierw Lancel pogardliwie odnosi się do Tyriona by na końcu błagać go na kolanach. Szkoda tylko, że jego mimika była żenująca słaba w porównaniu do Petera i parę razy uśmiechnąłem się z jego min.
Na ostatnią scenę tego odcinka czekałem od dawna. Wiedziałem, że będzie mocna i obawiam się, że może zniechęcić ludzi do serialu z powodu elementów fantastycznych, których wcześniej było jak na lekarstwo. Mnie za to bardzo intryguję - skąd się wzięła magia, jak ona działa w Westeros, jak Melissandre panuje nad tą mocą i ile prawdy jest w jej gadaniu o Pan Światła. Samo pojawienie się demona zostało pokazane perfekcyjnie - bez cenzury z doskonałą reżyserka i muzykę. Zapewne nie tylko mnie przeszły ciary na tej scenie. Szkoda tylko, że nie pokazano co dalej i trzeba czekać aż tydzień, ale będzie warto.
Zastanawia mnie też jedna rzecz - ile Devos ma synów. Tutaj w rozmowie z Stannisem mówił jakby miał tylko jednego. Nie chciałbym żeby okazało się to prawdą.
Już nie mogę się doczekać przyszło tygodniowego odcinka. Powinno się wyjaśnić co z cieniem, jak radzi sobie Jon na północy, czy Theon odzyskał zaufanie ojca oraz wnioskując po tytule spory nacisk zostanie położony na historię Aryii.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Hyde Park #1
Witam, trochę mnie tu nie było, ale wróciłem z nowymi siłami i planami. Tym razem nie będę porywał się z motyką na słońce i deklarował że coś napiszę lub pisał długaśnych wpisów których i tak większość nie przeczyta. Będę pisał to na co będę miał ochotę w danej chwili się rozpisać - a to skomentuje jakiś odcinek, a to jakiś sezon, książkę lub film... Hyde Park jednak będzie regularną (z założenia) kolumną. Takie małe podsumowanie tygodnia i opisanie co tam słychać u mnie, miejsce gdzie mogę się uzewnętrznić, co i tak mało kto przeczyta chociaż liczę że ktoś się znajdzie. Parafrazując mojego promotora - będzie dobrze jak 100 osób wejdzie na bloga, 50 zrobi to celowo, 25 rzuci okiem na ten wpis, 10 go przeczyta, a 1 zostawi komentarz. Wtedy będę spełniony.
Co słychać u mnie? Pod względem seriali jak zwykle z większością jestem do tyłu i na zaległości nie mam czasu. Jednak moje kochane serialiki obejrzałem - Fringe(4x19 miażdży) , Game of Thrones, Nikita. Tylko Community czeka bo brakowało mi napisów, ale jest wysokie prawdopodobieństwo że jeszcze dzisiaj zobaczę nowy odcinek. Z zaległości na tapecie dalej Luther, Friday Night, Lights i The West Wing czyli same hitowe produkcje. I jak będę oglądał w tym tempie co oglądam to te dwa pierwsze starczą mi jeszcze na długi czas co mnie bardzo cieszy. To zasługa systemu który wymyśliłem - tworzę ramówkę z 9 różnych seriali i potem wybieram z nich co chcę obejrzeć, gdy skończę te 9 wybieram kolejne. Proste i jakże skuteczne przedłużanie przyjemności. Teraz nie powtórzy się sytuacja że skończę jakiś wspaniały serial w mniej niż 48h (patrz Firefly). Smuci mnie, ale też nie mogę się doczekać końca Hell on Wheels i Luthera. Gdy skończę S02 tego drugiego biorę się za Outcast o którym przeczytałem bardzo pochlebny artykuł. Mam nadzieje że pilota sprawdzę już w przyszłym tygodniu. Rozpocznie się weekend majowy to i więcej czasu na nadrabianie będzie.Teoretycznie.
Ostatni tydzień był też udany pod względem filmowym bo udało mi się coś obejrzeć. Dla mnie to ogromny sukces bo filmów ostatnio oglądam strasznie mało. Niestety był to Sherlock Holmes: Game of Shadow. Film dużo słabszy od swojej pierwszej części, nie traktujący literackiego pierwozoru z należytym respektem, przesadzający z bullet timem oraz nudzący scenariuszem i humorem. Jak to dobrze, że jest serialowy Sherlock na którego zawsze można liczyć. Szkoda tylko, że ma on tylko 3 odcinki w sezonie, a następne dopiero jakoś w następne wakacje. Nic to, trzeba czekać, a jak ktoś się stęskni za aktorami to obejrzeć nowego Star Treka i Hobbita. Chociaż to i tak trzeba obejrzeć tylko pierw trzeba się doczekać.
Książki żadnej nie przeczytałem. Znowu. Głównie przez to, że Filary Ziemi nie wciągnęły mnie tak jak oczekiwałem. Po raz kolejny jeden głupi wątek porządnie zniechęcił mnie do czegoś. O ile część Toma czy Philipa czyta mi się świetnie i tylko przewracam kartki tak tej Williama nie znoszę mimo że wszystko jest świetnie opisywane to tak mnie postać do siebie zniechęciła że nie mogę jej czytać. Szkoda bo chcę się dowiedzieć co z Ellen, czy Tom postawi swoją katedrę i co stanie się z hrabią Bartłomiejem i jego córą. Dobrze, że pojawiła mi się kolejna mobilizacja - do domu przyszła paczka z Rodem Atrydów i (fanfary) Tańcem ze Smokami t2. Skończy się na tym, że zamiast czytać o średniowiecznej Anglii zanurzę się ponownie w Westeros. Boje się tylko, że znowu utknę nie jakiś rozdziałach (Dany) przez które nie będę mógł się przebić.
Mimo, że miałem egzamin w środę to w zeszłym tygodniu sporo grałem w grę, a raczej gry. Ponad 30h co jak na mnie jest rekordem od sam nie wiem kiedy. Skończyłem Mass Effect z czego jestem ogólnie zadowolony. Misje poboczne były nudne i powtarzalne, ale wątek główny mnie usatysfakcjonował. Miejscami był przewidywalny, ale kilka razy mnie zaskoczył. Końcówka natomiast była epicka. Nie obyło się też bez sporej ilości wyborów moralnych po których czuć że mieliśmy jakąś rolę w tworzeniu nowego porządku w galaktyce. Szkoda tylko, że w akcji zginęła mi 1/3 drużyny. Będzie trzeba przejść jeszcze raz (kiedyś) i sprawdzić jak bardzo mogę zmienić historię. Prócz ME ogromnym pożeraczem czasu była beta Diablo 3. No może nie aż takim bo spędziłem z nią raptem 3h ale drugie tyle spędziłem na próbie dostanie się na serwery i czytaniu opinii. Czy było warto? Jak najbardziej! To stary dobry hack & slash z tysiącami zabitych potworków i zebranych przedmiotów. Aż mi się łezka w oku zakręciła gdy wszedłem do Katedry w pobliżu New Tritram lub gdy toczyłem walkę z Leoricem. Szkoda tylko, że gra kosztuje 170 zł... poczekam aż stanieje do 100 i sobie kupie :) Poza tym standardowa porcja gierek - chwilka w Real of Mad God czy World of Tanks, flashowe popierdółki, FIFA 12 z kumplem czy Gorky 17 które postanowiłem sobie odświeżyć i które teraz pewnie będę katował przez najbliższy miesiąc bo nigdy nie będzie czasu. W przyszłym tygodniu natomiast powrót do domu i mojego PS3 czyli Uncharted 2, Heavenly Sword i Battlefield 3. Nie mogę się doczekać.
Poczytałem też troszkę komiksów. Zrobiłem przerwę w Żywych trupach żeby za szybko nie skończyć i skupiłem się na DC, a dokładnie Justice League Dark. Dobra rzecz. Teraz powoli jadę z I,Vampire i już niedługo crossover z wspomnianym JLD. Dzisiaj za to zaskoczył mnie Grumik premierą tłumaczenia Hellblazer #01 i finałem Jericho S03. Będzie to trzeba sprawdzić, ale w międzyczasie mam na oku Court of Owls czyli event Batmana autorstwa Snydera. W prawdzie wolę jego Swamp Thinga (genialna rzecz!), ale Batmana też dobrze piszę. Marvel mnie za to nie interesuje z czego się bardzo ciesze.
To by było na tyle. Dwa wpisy w przeciągu 24h - coś niesamowitego. Trzymać kciuki żeby następny był szybciej niż ten :)