poniedziałek, 28 stycznia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia [21.01.2013 - 27.01.2013]

Arrow S01E10 Burned
Słabiutki odcinek. Kryzys Olviea poprowadzony dość sztampowo. Szczególnie rozmowa z Digglem. Dawno nie słuchałem takich banałów.... Równie słabo wypad wątek Tommego, Lauriel i jej ojca. Coraz ciężej ogląda mi się te postacie. Nie zachwycało też co działo się w domu Queenów. Było minęło, teraz wszystko wróci do normalności. Moia nieźle gra przed wszystkimi. Wątek odcinka ze strażakami też słaby i nie wart strzępienia klawiatury.

OCENA 3-/5


Arrow S01E11 Trust Byt Verify
Dużo lepiej niż zeszły odcinek, ale o to nie było akurat trudno. Działo się dużo i co najważniejsze było mało rażących scen. Chyba najsłabiej wypadły te z Tommym i Lauriel oraz niektóre z Theą. Nudny też był z początku konflikt Digla z Oliverem. Zupełnie niepotrzebne. Jednak już rozpracowanie gangu i sceny z Benem Bowderem bardzo dobre. Do tego urocza scena z Felicity, powrót ojca Merlyna i sceny na wyspie. Szczególnie ta końcówka jak się okazuje, że chińczyk był strażnikiem. Tylko po co w takim razie cała ta szopka?!

OCENA 4/5


Fringe S05E07 Five-Twenty-Ten
Nina wróciła! Chyba największy pozytyw tego odcinka. Szkoda tylko, że niczym ciekawym nie zaskoczyła. Wątek Bella mnie średnio grzeje skoro wiadomo, że jest on zabursztynowany. Wolałem tego Williama z pierwotnego timeline. Szkoda też, że nic szokującego nie zostawił w sejfie i pewnie tyle go widzieliśmy. Odzyskiwanie tych głowic za długie. Ze dwa razy zdążyłem się nudzić. Podoba mi się za to wątek Petera jako Obserwatora. Jak powoli się zmienia, staję się bezwzględny i daje ponieść chłodnej logice. Dziwi mnie tylko, że Obserwatozy nie dostrzegają przyszłości tak jak on. Może dlatego, że jej nie szukają? A może Widmark planuje coś wielkiego? Na to właśnie liczę. Ciekawi mnie tez jak skończy się przemiana Petera, mam nadzieje, że nie dojdzie do niej w finale bo to byłby pomysł jak ze słabego fan ficka.

Uwielbiam jak w tym sezonie została pokazana miłość. Żony do męża, córki do rodziców i ojca do syna. Chyba bardziej na tym się skupia serial niż na walce z Obserwatorami. Peter oszukuje Olivię i ojca, którzy pokładają w nim tyle nadziei. Ona za to tak na prawdę ma mało do roboty. Spełnia zachcianki raz jednego, a raz drugiego. Mam nadzieje, że to się w końcu zmieni. Podobało mi się też to jak Walter mówi o człowieczeństwie i to, że sama miłość nie wystarczy by być dobrym człowiekiem. Boję się, że finał będzie bardzo melodramatyczny.

OCENA 4-/5


Fringe S05E08 The Human Kind
Niestety, ale coraz bardziej mnie męczy ten sezon. Dobrze, że to jeszcze parę odcinków i koniec. Bo ile razy można mówić o miłości i wykonywać jednego questa? Wątek Olivii naiwny. Pojechała po magnez i dostała go bez niczego od kobiety, która wierzy w to że Liv ma uratować świat. Strasznie nudne to było. Do tego jeszcze dochodzi sprawa z porwaniem na drodze. Serio agentka FBI dała się tak podejść? Dobrze, że potem ładnie sobie poradziła i wykorzystała kulę Etty.

Wątek Petera też mi specjalnie nie potszedł. Oczywiście zmianę będzie się dało cofnąć i odzyskać emocję. Walka z Widmarkiem fachowo zrealizowana, tak jak podchody i przewidywanie przyszłości. Na szczęście doszło do tego. Szkoda tylko, że odbyło się to bez większych emocji. Tak jak ta ostatnia scena na dachu. Świetnie zagrana, dobrze poprowadzony dialog, ale niestety słowa jakie zostały wygłoszone to banał. Że Etta jest w ich sercach bla bla bla i to emocję są ich bronią, a nie słabością. Przecież to już wiadomo od dawna. Myślałem, że ten sezon będzie wyglądał zupełnie inaczej.

OCENA 3+/5


Fringe S05E09 Black Blotter
Odbierz wiadomość, jedź na miejsce spotkania, podążaj za wskazówkami, rozwiąż zagadkę i zdobądź nagrodę. Irytuje mnie już schemat tego sezonu. Czy na prawdę tak ciężko napisać scenariusz walki z najeźdźcami? Dobrze, że przynajmniej chłopiec został odzyskany i może akcja ruszy do przodu już za tydzień. Bo akcja strasznie wolno się toczy, a problemów emocjonalnych bohaterów mam już na pewien czas dość. Piękny ukłon w stronę fanów, że chłopak pamięta oryginalną linie czasową, a kierowcą był Sam Weiss. Szkoda tylko, że nic z tego nie wynika.

Najciekawsze elementy odcinka to te związane z Walterem. Świetne były wizję jego asystentki i jego odlot. Szczególnie ta zielona wróżka i Monthy Pythonowska animacja. Ostatnia scena w laboratorium wspaniała. O tym jak Walter nie chcę być człowiekiem którym był kiedyś i na ścianie widzi swoje wspomnienia. Kolejny raz w serialu krytyka racjonalnego rozumu wypaczonego z emocji i zabawy w Boga. Im bliżej końca tym bardziej dramatycznie.

OCENA 4-/5


Fringe S05E10 Anomaly XB-6783746
Nina nie żyję, poświęciła się żeby chronić plan. Jakie to przewidywalne. Kolejny głupi schemat i niepotrzebne domykanie wątków. Nie wierzę też, że ta Nina Sharp dała się tak głupio podejść i nie zatarła śladów prowadzących do niej. Oczywiście jej ostatnie chwile bardzo pseudo emocjonalne, ale co z tego. Dobrze, że przynajmniej coś o Michaelu się wyjaśniło. To anomalia, Obserwatr z emocjami. Czyli jak dla mnie wielki plan Waltera i Septembera/Donalda (bez niespodzianki) polega na daniu najeźdźcą uczuć. Obym się mylił.

Najlepsza w odcinku była rozmowa Niny z Windmarkiem. O tym jak to Obserwatorzy przypominają zwierzęta i czemu przechylają głowę. O takich momentów chciałbym więcej, a nie płakania nad swoim tragicznym losem. 

OCENA 4=/5


Fringe S05E11 The Boy Must Live
Znaleźli Septembra, plan stał się jasny, a ja niestety znowu nie mogę powiedzieć "wow" mimo że tyle się działo. Michael to syn Obserwatora - nie zaszokowało, tak samo jak to że Walter musi się poświecić bo tak właśnie odkupi swoje grzechy. Jest na szczęście szansa na szczęśliwe zakończenie dla Olivii, że odzyska córkę. W sumie to nawet na to liczę, chciałbym żeby w końcu stało się coś dobrego dla bohaterów. Sam motyw z Obserwatorami w XXVII wieku fachowo wykonany, ale trochę mi się to nie podoba bo oddziera ich za bardzo z tajemnicy. I jak widać podróżowanie w czasie nie jest takie bez ograniczeń jak się na początku wydawało. Średni o mi się też podoba brak konsekwencji w przedstawianiu świata. September zaszokowany, że Walter żyję, a przecież na wielkich telebimach była puszczana jego podobizna. Bez sensu też, że tak łatwo cała grupka ucieka przed lojalistami.

Podoba mi się ukłon w stronę starych i przy tym najlepszych odcinków. Nie podoba, że to słynne 'chłopiec musi przeżyć" nie odnosi się do Petera. Już lepiej jakby zostawione ten wątek zamiast na siłę wpychać tam Michaela. Scena z białym tulipanem świetna, tutaj się nie mogę do niczego przyczepić. Uwielbiam ten odcinek i nie dziwię się że również do niego zaczerpniętą.

W końcówce Widmark pojmał Michaela. Nie zdziwię gdy szybko zostanie dotknięty przez chłopca i zacznie odczuwać emocję. Mam tylko nadzieje, że nie pójdą na łatwiznę. A Obserwatorzy są głupi bo chyba nie słyszeli o prawie Murphego.

OCENA 4/5


Fringe S05E12 Liberty
Druga strona! Jak dobrze, że odbyto jeszcze tam jeszcze jedną wyprawę. Dobrze było zobaczyć Bolivię i Lincolna i jak to się im życie układa. Ruda jak zwykle miała świetne teksty. Dziwne tylko, że tak delikatnie ją postarzeli. Myślałem że będzie wglądać dużo gorzej w wieku ok. 60 lat. Widocznie mają dobre kosmetyki po drugiej stronie. Do tego jeszcze było kilka smaczków jak Clintonówna startująca na prezydenta. Szkoda tylko, że nie było bardziej futurystycznie. Dobrze też, że nie zabrakło akcji na Liberty Island. Dobrze wyszło skakanie między światami i odbicie Michaela. Do tego majaki Olivii sprawiły, że nie można się przyczepić do wykonania.

Szkoda tylko, że serial poszedł w tą stronę. Wolałbym, żeby nasza Olivia miała umiejętności z 3x22. Ta wizja świata bardziej mi się podobała niż ta z Obserwatorami. Niestety nie czuć też, że to już zaraz koniec. Nie ma tragicznych wydarzeń tylko wypełnienie planu i poświęcenie Waltera. Mam nadzieje, że miło zostanę zaskoczony.

OCENA 4+/5


Fringe S05E13 An Enemy of Fate
Smutno i tyle. Może i finał nie sprostał moim wygórowanym oczekiwaniom, był za bardzo wzruszający i wyciskający zły. Pewnie irytuje nie to dlatego, że przez cały odcinek rozwodzono się nad poświęceniem, odkupieniem i miłości. Nie podobało mi się też w odcinku jak i całym sezonie to wykonywanie planu, po sznurku do kłębka. Na szczęście końcówka nie była już taka kameralna tylko efektowna. Odbijanie Broylsa i zdobywanie kostki efektowne. Przekrój fringe eventów z całego serialu. Ile wspomnień wróciła przez te kilka chwil. Warto było czekać na taki ukłon dla fanów. I jeszcze ten latający Obserwator bo to jest cool i Olivia robiąca pożytek ze swojej mocy i to zgniecenie Windmarka. Cudowne! Pięknie też zakończono białym tulipanem. Szkoda, że to już koniec, szkoda że ostatni sezon odstawał, zawiodłem się na Obserwatorach, nie poruszono kilku elementów z mitologii i nie dowiedzieliśmy się na czym polegał ich plan. Jednak mimo wszystko jestem zadowolony bo Te kilka lat z Fringe to była świetna zabawa. Dziękuję!

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Skoro Walter z Michaelem przenieśli się do XXII wieku i zresetowali timeline to dlaczego zmieniło się to tylko od dnia uprowadzenia Etty? Czy ten reset nie powinien wpłynąć na wszystkie wydarzenia? Peter nie powinien zostać przez nich wymazany, ba nie powinien zostać uratowany nad jeziorem, a nawet Walternate powinien go uratować bo nie było Obserwatora który mu przeszkodził w eksperymencie. Chyba, że każda rzeczywistość ma swoich Obserwatorów, ale to bez sensu bo przecież było mówione że oni zachowują się inaczej i żyją poza czasem. Nie podoba mi się to grzebanie w timelineach w celu dokonania zmian, za dużo dziur w tym wszystkim...

OCENA 5=/5


The Following S01E01 Pilot
Dawniej im więcej było szumu w okół jakiegoś seriale tym bardziej byłem rozczarowany po obejrzeniu, teraz podchodzę z większym dystansem i częściej pozytywnie się zaskakuje zamiast potem narzekać. Po obejrzeniu pilota The Following jestem raczej na tak, ale bez hurraoptmizmu. Działa przede wszystkim chemia między dwoma głównymi bohaterami, ale to było wiadome. Becon solidny jak zawsze, chociaż gra dość stereotypowego agenta FBI - wóda, zdrada, walka o odkupienie. Na przeciwnym biegunie Purefoy, były wykładowca akademicki o specjalności romantyzm, a obecnie mentor seryjnych morderców siedzący w celi śmierci. Sceny między tą dwójką są odpowiednio dynamiczne i jak na razie to one zachęcają do oglądania. Może i to będzie standardowa opowiastka o walce dobra ze złem, ale jeśli zostanie to dobrze wykonane nie mam nic przeciwko. Dodatkowo cytaty z Poe i dość brutalny klimat podbijają ocenę. 

Niestety sporo rzeczy mi się nie podobało. Poza główną dwójką, może tylko postać Ashmore'a wzbudziła jako taką sytuację, mimo że też niczym się nie wybija. Pozostała para agentów FBI niczym ciekawym się nie wyróżnia. Jest też kult seryjnego mordercy. Niby jest bo główny bohater wpada na ten pomysł, wszyscy przyjmują to na wiarę i raptem w okół tego zaczyna się toczyć fabuła serialu. Wszystko to za szybko. I tutaj pojawia się moja największa obawa - czy ten pomysł starczy na chociaż 12 odcinków? A jak tak to co dalej? Obawiam się też, że co odcinek będzie ganianie kolejnego mordercy, a od czasu do czasu zdarzą się sprawy nie powiązane z Joe Carrolem. Obym się mylił.

OCENA 4-/5


Obejrzanych odcinków – 10
Najlepszy – Banshee Fringe 5x13
Najgorszy – Arrow 1x10

niedziela, 20 stycznia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia [13.01.2013 - 20.01.2013]

Banshee S01E01 Pilot
 Jestem na tak. Lubię małomiasteczkowe klimaty, a im więcej tajemnic tym lepiej, a tutaj się na to zanosi. I co najważniejsze, akcja nie tylko będzie miała miejsce w tym miasteczku czego się obawiałem. Początek na Manhattanie efektowny jak z jakiegoś filmu, dopiero potem akcja została przeniesiona do Banshee, ale jest szansa że od czas do czas będziemy odwiedzali NY bo przeszłość będzie nawiedzała bohaterów. To co dzieje się w miasteczku powinno być równie dobre. Była dziewczyna zamężna za prokuratora, młody i ambitny burmistrz, doświadczony przez życie właściciel baru i człowiek trzymający władzę w miasteczku i były amisz w jednym, a to zapewne nie wszyscy. I przede wszystkim Lucas Hood, były skazany udający nowego szeryfa. Może i naciągane, ale dające masę możliwości. Czekam na jego wybuchy gniewu i niekonwencjonalne działanie. Obawiam się tylko że niektóre elementy mogą wypaść naiwnie, ale jeśli reszta sezonu będzie utrzymana na podobnym poziomie co pilot to będę zadowolony. 

OCENA 4+/5

Castle S05E10 Significant Others
Co za świetne komediowe sceny dotyczące Meredith! Pierw jej niespodziewane pojawienie się, potem pretensję Kate, uwagi Javiera i Ryana i w końcu jej scena z Kate. Cudowne.  Szkoda, że w to wszystko nie wmieszała się jeszcze druga ex Ricka. Niespodziewana była też gorzka końcówka i to że znowu pojawił się motyw ojca Ricka. Coś mi się wydaje, że w tym sezonie jeszcze będziemy zgłębiać jego przeszłość.

Sprawa morderstwa przybrała całkiem niespodziewany obrót i mimo że była tylko dodatkiem całkiem nieźle wkomponowała się w odcinek. Nie spodziewałem się, że tak to się wszystko skończy. Nie potrzebna była tylko ta kłótnia rozwodzącej się pay bo strasznie przeysowanie wyszło, ale za to muzyczka była całkiem fajna.   

OCENA 4+/5

Farscape S01E05 Back and Back and Back to the Future
Odcinek byłby całkiem fajny gdyby nie kilka irytujących elementów. Matala strasznie odpychająca była. Nie chodzi mi o to jak wyglądała tylko o zachowanie i grę aktorską. Już pod koniec nie mogłem na nią patrzeć. Jeszcze do tego beznadziejna walka z Aeryn. Myślałem, że będzie bardziej widowiskowa, a wyszła żenująco.

Dobrze, że inne elementy były na swoim miejscu.  Skoki w czasie i efekt dnia świstaka muszą się pojawić w każdym serialu sci-fi, a tutaj były wyjątkowo szybko. Wyszło nieźle, chociaż i tak wolę ten epizod z Stargate SG-1. Pojawiła się też zła kobieta rozsuwająca feromony. Kolejny znany motyw, ale wszstko ładnie się komponowało, a stawkę podbijała miniaturowa czarna dziura.

Szkoda tylko, że tak mało nowego o bohaterach. Niby wiadomo, że D'Argo skrywa jakąś tajemnicę, ale ciężko powiedzieć o co chodzi. Dobrze, że zarysował się wątek jakieś większej wojny w galaktyce. Chociaż wolałbym żeby pojawili się Rozjemcy. Pozostałe postacie na uboczu, ale jak Critcheon wchodził z nimi w kontakty robiło się dużo ciekawiej. Zwłaszcza z Aeryn Sun miał kilka świetnych scen, ale to już tradycja.

OCENA 4=/5


Fringe S05E06 Through the Looking Glass and What Walter Found There
Nie podoba mi się to co stało się z Peterem. Rozumiem, ale nie podoba. Mnóstwo kłamstw z których nic dobrego nie wyniknie. Stracił córkę, powinno go to zbliżyć do Olivii, ale mimo jej chęci widać że się oddalają. On staje się coraz bardziej bezwzględny, zatraca swoje człowieczeństwo i upodobnia się do najeźdźców korzystając z ich technologii. Najgorsze w tym jest to, że o niczym nie mówi swoim bliskim. Mimo wszystko trzeba przyznać, że całkiem sprawnie poprowadzono ten wątek. Wyjątkowo ciekawie wypada też końcowa rozmowa ojca z synem. Walter boję się, że staje się coraz bardziej nie ludzki i prosi syna o pomoc, a to tak na prawdę Peter może stanowić zagrożenie.

Sama sprawa odcinka dość nudna. Widać ograniczenia budżetowe, wszystko wydaje się kameralne, a wątek kieszonkowym wszechświatem taki sobie. Kolejna taśma, kolejne wskazówki i kolejny punkt planu zaliczony. Irytuje mnie to bo wydaje się, że postępowanie bohaterów jest z góry zdeterminowane, robią z góry założony plan przez co nie jest tak dobrze widziana ich indywidualność. Brakuje mi tego, że sami rozwiązują jakiś kłopot, a zamiast tego korzystają z instrukcji. Wielka szkoda.

Miłym ukłonem były glify na drzwiach. Nie zostały one wyjaśnione,tylko skwitowano je żartem. Podobało mi się. O dziwo wątek Cecila nawet pochwaliłem po ostatniej scenie odcinka. Na początku wyglądał na balast bez osobowości, ale ostatnia scena gdy Walter powiedział to co mu ciążyło na sumieniu pokazała, że nie był on zbytnim balastem.

Podobał mi się też początek odcinka z hologramem Etty. Rodzice dalej odczuwają pustkę i tęsknią za córką, ale inaczej to przeżywają. Peter się oddala i zamyka w sobie, a Olivia która zawsze tłumiła swoje uczucia uzewnętrznia się i prosi Bishopa o to by z nią rozmawiał.

OCENA 4-/5 


Obejrzanych odcinków – 4
Najlepszy – Banshee 1x1
Najgorszy – Farscape 1x5
 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia [07.01.2013 - 13.01.2013]

Fringe S05E04 The Bullet That Saved The World
To jest jakiś żart! Jak można zabić taką ciekawą postać serialową?! Bardzo polubiłem Ette, już od pierwsze go odcinka, a w tym sezonie to właśnie relację rodzinne były najważniejsze i najlepsze w odcinkach. Niestety postanowiono się jej pozbyć. Ogromna szkoda. Przynajmniej miała godne pożegnanie. Świetna i mocna scena z jej śmiercią, pożegnanie z rodzicami i potem zemsta na Obserwatorach. Szkoda tylko, że Widmarka nie wysadziła, ale na niego przyjdzie jeszcze czas.

Może i było dużo strzelania, nawiązań do starych odcinków i tworzenie nowego fringe event, ale odcinek mimo wszystko był zaledwie dobry. Aż dziwne, że nikt nie zastanawiał się nad moralnością takiego bestialskiego morderstwa i przejęcia posterunku. Dalsze poszukiwanie kolejnych części układanki są nudne.  Liczę jednak że teraz coś się zacznie dziać po tych wydarzeniach.

Broyles się pojawił! Najwyższy czas. I jak można było się domyślać jest on sprzymierzony z Ruchem Oporu. Świetna scena jak pierwszy raz po takiej rozłące spotkał się z Olivią. Szkoda tylko, że to nie on był założycielem Ruchu co by było akurat logiczne, a został jedynie zwerbowany przez Ettę. Teraz czekać aż pojawi się Nina.

OCENA 4+/5


Fringe S05E05 An Origin Story
Jaki smutny odcinek. Tego się właśnie spodziewałem. Ból po stracie córki manifestuje się u rodziców na dwa różne sposoby. Olivia nie daje po sobie znać, że coś się zmieniło. Próbuje się zachowywać jak dawniej, tłumi wszystkie emocję, ale tak na prawdę straciła cząstkę siebie i brak jej zapału do walki. U Petera odwrotnie. Za wszelką cenę chcę coś zrobić, posuwa się do drastycznych metod i dokonuje nieodwracalnych wyborów (?). By śmierć córki coś znaczyła, jest w stanie poświęcić własne życie na patrząc na to że rani innych. Świetna ostatnia scena gdy Olivia do niego dzwoni, prosi go o powrót do domu, a on właśnie wczepił sobie implant Obserwatora co może mięć katastrofalne skutki i zmienić go na zawsze.

Poza tym nie zabrakło akcji. Efektowna była próba zamknięcia tunelu, a potem ostateczne niepowodzenie. Życie ciężko doświadcza bohaterów. Cudowne też było jak Walter do zobrazowania zamknięcia tunelu użył zabawek. Od razu mi się skojarzyło z Powrotem do przyszłości. Szkoda tylko, że zabrało Broylsa...

OCENA 5-/5

Obejrzanych odcinków – 2

Najlepszy – Fringe 5x5

Najgorszy – Fringe 5x4

środa, 9 stycznia 2013

Honor Harrington VI: Honor wśród wrogów - David Weber


Szósty tom przygód Honor Harrington specjalnie nie zaskakuje. To wciąż świetna książka rozrywkowa z bogatym wszechświatem, ale niestety zabrakło czegoś nowego i rewolucyjnego. To jeszcze nie jest powód do zastanawiania się nad sensem kontynuowania cyklu, a jedynie małe ostrzeżenie. Bo kto bawił się dobrze do tej pory, będzie czerpał radość z lektury i tego tomu.

Honor wśród wrogów dzieje się ok. rok po wydarzeniach z Honor na wygnaniu. Tytułowa bohaterka dalej jest admirałem floty Greysona, a jej domena przeżywa ekonomiczny i kulturalny rozkwit. Jednak wojna trwa dalej, a dzięki manipulacji dawnych wrogów Admiralicja Królewskiej Marynarki Manticore przywraca jednego ze swoich najlepszych dowódców do służby. Nie jest to wymarzony przydział dla kogoś o jej umiejętnościach. Nie dość, że zwalczanie piratów ma odbywać się z dala od linii frontu i jest zajęciem niebezpiecznym to jeszcze Harrington musi zaprowadzić porządek na swoim okręcie.

Na przestrzeni blisko 400 stron nie zabraknie emocjonujących pojedynków, zasadzek, opisów techniki i historii Honorverse. Czyli tego w czym Weber jest najlepszy. Niestety cierpi przez to historia jako całość bo mamy powtórkę z rozrywki. Honor znowu jest potrzebna i znowu robi wszystko by pokonać zagrożenie, które okazuje się poważniejsze niż można się było spodziewać. Standard. Na szczęście nie jest to dosłowna kopia poprzednich tomów, a raczej wymieszanie niektórych elementów. Najbliżej książce do Placówki Basilisk ze względu na jej kameralny charakter. Niby Honor dowodzi grupą wydzieloną w skład, której wchodzą cztery statki, ale fabuła skupia się tylko na pokładzie flagowego Wayfarer. Sporo miejsca poświęcono podoficerom, pracownikom maszynowni czy zwykłym konfliktom wśród załogi. Wciąż jest to wycinek okrętu, ale nowy i wcześniej nie opisywany tak dokładnie.

Prócz samego skupiania się na części przygodowej Weber tradycyjnie zajął się innymi tematami. Tym razem bliżej przyjrzał się ludziom i złu, które w nich siedzi. Zarówno w mniejszej jak i większej skali. Pokazał też, że paradoksalnie wojna może być honorowa, zależy to tylko od ludzi którzy biorą w niej udział, a nie od strony po której walczą. Czasem można się zjednoczyć przeciw okrucieństwu i sadyzmowi, które są największym wrogiem człowieka inteligentnego. Nie jest to nic odkrywczego, ale trzeba docenić to że autor starał się urozmaicić lekturę i nie przedstawia wyraźnego podziału na dobrych i złych.Muszę też pochwalić tytuł, którego dwuznaczność idealnie pasuje do tego co się w niej dzieje.

Tradycyjnie została też poszerzona nasza wiedza o znanym wszechświecie. Tym razem Honor operowała na zachodniej granicy Królestwa Manticore więc bliżej poznaliśmy Imperium Andamarskie (skrzyżowanie Japonii z Prusami) oraz Konfederacje Silesiańską (z sektorami New Berlin, Breslau i Posen). Jestem godny podziwu jak autor przerabia znane motywy z historii i je uwiarygadnia na kartach cyklu. Dzięki temu jest on właśnie tak wiarygodny i nie razi swoją sztucznością. Ma się wrażenie, że coś takiego mogłoby się wydarzyć za te dwa tysiące lat. Największą tajemnicą wciąż pozostaje Liga Solarna, na opis której pewnie niedługo przyjdzie czas. Ja liczę, że wojna z Ludową Republiką w przyszłości przybierze na rozmachu i zasięgu bo szkoda się robi, że w takim wielkim wszechświecie akcja toczy się tylko w kilku systemach.

Co ważne nie czuć zagubienia podczas lektury. Oczywiście, zdarza się, że za nic nie można sobie przypomnieć kim jest dany człowiek, albo jakie są powiązania, ale na szczęście autor umiejętnie w książkę wplata prievosly on , które służy przypomnieniu najważniejszych faktów. Alice Thruman, Rafę Cordoness, bosman Harkness, Humpton – jeśli się ich nie kojarzy od razu to dialogi są tak prowadzone by przybliżyć najważniejsze wydarzenia z poprzednich tomów. Takie coś się bardzo przydaje w wielowątkowych cyklach i jestem jak najbardziej za to wdzięczny.

Niestety są też minusy, które muszę wypunktować. Chyba najbardziej irytowały dialogi. Zazwyczaj brakuje w nich dynamizmu. Niby spełniają rolę – służą do przekazania faktów i nakreślenia sytuacji, ale nie tak jak bym tego chciał ponieważ wymiana informacji zazwyczaj dzieje się w myślach bohaterów, a dialogi są tylko pretekstem by je uaktywnić. Przez co ciągną się one przez kilka stron, a tak naprawdę mało zdań jest wymienianych. Denerwujące jest też to, że zazwyczaj jedna ze stron przejmują w nich rolę dominującą, a druga tylko potakuje lub wtrąca kilka mało znaczących zdań. Rozmowy pełne napięcia i chemii między bohaterami to coś co należy do rzadkości. Powoli zaczyna mnie też denerwować ślamazarność cyklu. Niby to jest szósty tom, Honor już sporo zrobiła i zmieniła się, to i tak wciąż nie widać gdzie to zmierza i czy jest jakiś większy plan. Bo na dłuższą metę wojna z Ludową Republiką i walki kosmiczne prędzej czy później okażą się nudne. Chyba czas na scenę wprowadzić nowego aktora. Mogę przyczepić się też, że samej Honor nie było tak wiele jakbym chciał, ale tego nie zrobię bo lubię czytać o wydarzeniach z perspektywy innych osób.

W podsumowaniu nie będę zachęcał czy zniechęcał do tej książki bo przy takich gigantycznych cyklach jest to bez sensu. Jeśli komuś podobały się pierwsze dwie czy trzy to i po następną sięgnie. Natomiast jeśli ktoś nie przebrnął przez poprzednie tomy to i tych przygód Honor Harrington nie przeżyję.

OCENA 4/5

niedziela, 6 stycznia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia [31.12.2012 - 06.01.2013]

Doctor Who S07E04 The Power of Three
Kolejna inwazja mająca na celu zniszczenie planety powstrzymana. I dlatego jestem trochę rozczarowany. Miałem nadzieje, że sześciany to coś innego, że końcówka kompletnie zaskoczy, ale nic z tego. Świetnym pomysłem by był jakby okazały się rzeczywiście jakąś kosmiczną akcją marketingową, albo atakiem psychologicznym, tak żeby straszyły ludzi. Okazało się jednak, że kolejny osobnik próbuje pokonać ludzkość. Szkoda. Jednak mimo wszystko fajnie było zobaczyć Doktora pracującego z UNIT. Ciekawe relację miał z szefową. Nie miałbym nic przeciwko gdyby się jeszcze pojawiła, chociaż nie była to jakaś wspaniała postać.

Najlepsze momenty w odcinku to zdecydowanie Doktor u Pondów. Jak szukał sobie czegoś do roboty, jak wpadał niespodziewania, grał na Wii czy zabierał ich na wycieczki. Strasznie mi się podoba pomysł z towarzyszami Doktora znudzonymi podróżowaniem, chcącymi własnego życia. Za to kocham Pondów bo są tacy inni od innych i dlatego kibicuje im żeby doczekali się szczęśliwego zakończenia. Na pewno będzie wzruszające, ale mam nadzieje, że też szczęśliwe.

OCENA 4+/5

Doctor Who S07E05 The Angels Takes Manhattan
Minimalny zawód bo oczekiwania były wygórowane. To miało być piękne i wzruszające pożegnanie Pondów, odcinek zmuszający do skorzystania z chusteczek i godny zapamiętania na lata.Niestety, ale to chyba było najsłabsze pożegnanie z towarzyszami. Mimo to piękne i satysfakcjonujące. Piękna scena na dachu i tworzenie paradoksu i potem ta na cmentarzu. Mimo wszystko liczę, że się jakoś jeszcze pojawią, choćby ich starsze wersję.

Dodatkowo odcinek miał świetny klimat kryminału. Czytana książka, piękne klamra spinająca epizod i rozmowy doktora o ostatniej stronie. Tutaj też tak na prawdę nie dostajemy pełnego zakończenia, zostaje 50 letnia luka w życiu Pondów, którą można sobie samemu dopowiedzieć. Na pewno byli szczęśliwi. Szkoda tylko Doctora, czekam na jego kolejną towarzyszkę.

Mimo, że odcinek był utrzymany w poważnej tonacji, a Anioły jak zwykle były przerażające to i tak było kilka zabawnych elementów. Rory umarł nie wiadomo, który już raz, były odwołania do starych epizodów, a River i Doktor to para dzięki, której iskrzy na ekranie. Cudowne było jak on poprawiał sobie fryzurę przed spotkaniem z nią, a ona mówiła do niego mężu. Uwielbiam to!

OCENA 5-/5 (zaledwie tyle, bo po takich odcinkach oczekuje się zwykle więcej)

Doctor Who S07 Christmas Special Snowman 
Genialne! Dawno nie obejrzałem tak dobrego odcinka. Niby godzina, ale chciałoby się jeszcze drugie tyle. Niesamowicie inteligentne dialogi, niepowtarzalny nastrój, niezapomniani bohaterowie oraz efekt wow, który pojawi się co kilka minut. I ta końcówka! Oswin umarła, po raz drugi. Kim jest panienka od sufletów?! Nie wiem, nie mam pojęcia, ale ja ją uwielbiam. Ta jej ciekawości i inteligencja oraz relację z Doktorem. Cudowne było jak wylądowali na sobie albo on kazał się jej rozbierać i ten pocałunek! Już nawet dorobiłem sobie pewną teorię, która pewnie zostanie szybko obalona, ale co tam. Doctor Who to serial gdzie można popuścić wodzę fantazji i ja tak robię. Więc Oswin to River po reinkarnacji, która narodziła się w różnych epokach za sprawą jakiegoś błędu. Trochę zbyt mało szalone jak na Moffata i pewnie zostanę zaskoczony za te kilka miesięcy.

Podobali mi się w odcinku jeszcze inni bohaterowie. To, że Doktor jest genialny wiadomo. Znowu wpadł w depresję po stracie towarzysza i przestał ratować świat, ale my wiemy lepiej. Lubię te jego nastroje. Lubię też jego znajomych. Wiedziałem, że Madame Vastra się pojawi, ale Strax mnie zaskoczył. I jeszcze dostał tak dużą rolę. Ciesze się ogromnie! Wybuchałem śmiechem jak chciał wszytko niszczyć. Mordercze bałwany mające za przywódcę Gandalfa to też pomysł niczego sobie.

Jednak w odcinku najlepsze były dialogi. Czasem żarty słowne (it's geting cooler!), czy te pełne absurdów rozmowy. Doktor przebrany za Sherlocka i jego dedukcja była niesamowita. Cudowna też była Oswin i to jej "większa z zewnątrz" co rzeczywiście jest nowością. Geekowskim żartem było też "winter is coming" i jeszcze ten stawik. A najlepszą rozmową ze wszystkich był wywiad Oswin prowadzony przez Vastre. Dawno czegoś tak dobrego nie widziałem. Tylko szkoda, że teraz tyle czekania...

OCENA 5/5

Fringe S05E03 The Recordists
Jakie to słabe było!  Przeczytałem kilka niekorzystnych opinii i bałem się brać za ten odcinek i niestety prawda okazała się brutalna. Chyba jeden z najsłabszych epizodów. Fringe Team jedzie do lasu, znajduje osadę ludzi nagrywających historię i zdobywa skałki potrzebne do wykonaniu planu pokonania Obserwatorów. Już sam pomysł jest słaby, a wykonanie było dramatyczne. Szczególnie postacie drugoplanowe i to wymuszone poświęcenie. Mam nadzieje, że to tylko wypadek przy pracy i reszta odcinków będzie lepsza.

Z pozytywnych rzeczy to Donald. Kim on jest, co on robił? Flashbacki też były ciekawe i dalej moim ulubionym motywem są relację rodzicielskie Bishopów z Ettą. Szczególnie ta przygnębiona Olivia mówiąca prawdę o tym co czuła. Walter też dalej potrafi rozbawić. Ostatni widok zdewastowanego miasta też niczego sobie. Właśnie takich klimatów wymagam od tego sezonu - więcej przygnębiających momentów i wrażenia, że w USA zapanowały rządy totalitarne.

OCENA 3/5


Hunted S01E06 Polyhedrus
Mam powoli dość tego serialu. Za bardzo jest on rozwleczony. Dalej można się zachwycać niektórymi, rzeczami, klimacik wciąż jest niezły, ale ja mam dość. Jeszcze przemęczę te dwa pozostałe odcinki, ale chyba potem zrezygnuje. Główny zarzut mam do tej całej intrygi. Za dużo elementów do siebie pasuje i wszystko to zostanie połączone w jeden wątkek - Turnerowie, Bizantjum, Klepsydra, dzieciństwo Sam, kret w drużynie czy nawet doktorek z pierwszej misji. Dobra intryga musi być skomplikowana, ale też musi być wiarygodna, tutaj to wszystko wydaje się coraz bardziej naciągane. Głupie też było zachowanie Fawkesa, przecież już od samego początku było wiadome że jest wrabiany. Podoba mi się jednak to, że co chwilę dowiadujemy się czegoś nowego o bohaterach np. teraz o chorobie Kaala. Szkoda tylko, że przez większość odcinak siedzę i się nudzę.

OCENA 3/5


Hunted S01E07 Khyber
To nie można było od razu zabić Turnera? Zapewne niesie to za sobą jakieś konsekwencję, ale pewnie byłoby łatwiejsze niż cały czas ganianie po jego domu. Tak samo bez sensu było zachowanie dziewczynki przy życiu. Wymordowali całą wioskę (co niezbyt mnie ruszyło), ale ją tylko oszpecili? Kompletny bezsens. Coraz bardziej nie podoba mi się to jak zaziębia przeszłość Sam z Polyhydrus. Tak bardzo chcą jej śmierć czy czegoś tam od niej, ale wolą się przyglądać co robi. W ogóle cała afera tego serialu jest tak wydumana i zakręcona, że coraz mniej obchodzi mnie jak to się wszystko skończy.

Na szczęście postacie drugoplanowe są ciekawsze. Pełne napięcie spotkanie Zoe Morgan z kobietą z Polyhydrus, tajemniczy Keel targany przez chorobę oraz Fawkes i jego desperacka walka o życie i poszukiwanie walizki. O te sceny mimo, że mają dopełniać całości najlepiej mi się oglądało. Tak jak morderczego Jacka Turnera. Świetny z niego czarny charakter co jest ogromną zasługą gry aktorskiej. To z pewnością największe zalety odcinka. 

OCENA 3+/5


Obejrzanych odcinków – 6

Najlepszy – Doctor Who S07 Christmas Special

Najgorszy – Hunted 1x6



środa, 2 stycznia 2013

Honor Harrington V: Honor na wygnaniu - David Weber



Piąty tom serii i wciąż nie można narzekać na nudę. Niby pojawiają się motywy znane z poprzednich tomów, można mieć odczucie powtarzalności, ale zupełnie to nie przeszkadza w przypadku tej serii bo czytelnik dobrze się bawi i dostaje to czego oczekiwał, a nawet więcej. Po wydarzeniach z ostatniego tomu Honor wylądowała na przedłużonym urlopie, a czas wolny przeznaczyła na zarządzanie swoją domeną na Greysonie i leczeniu duszy. Nie wszystkim jednak podoba się to, że kobieta ma w rękach tak wielką władzę, a Honor jak to Honor jest magnesem na kłopoty. Zupełnie niespodziewanie znowu jest przyczyną planetarnego kryzysu i znowu będzie musiała udowodnić na co ją stać. I trzeba jej przyznać, że po raz kolejny pokazuje klasę wykazując się niezwykłym uporem, determinacją i inteligencją. Tej bohaterki nie można nie lubić bo ma wszystkie cechy wzbudzające sympatię. Do tego z pozoru jest twarda, zimna i niedostępna dla innych, ale dzięki doskonałej narracji Webera, który z tomu na tom pogłębia bohaterkę czytelnik jest tak na prawdę jedyną osobą, która zna ją lepiej niż ona sama. Dlatego obcowanie z nią jest tak przyjemne.

Przyjemne jest też to, że akcja pędzi na złamanie karku. Nie mogło być inaczej w końcu jest wojna. Royal Manticore Navy ściera się na gwiezdnych polach bitew z nową, lepszą, Republiką Heaven. Z początku wszystko idzie pięknie, ale jak to na wojnie sytuacja szybko się odmienia. Wróg ma własne plany i uderza w najmniej oczekiwanym momencie. Nie wie tylko, że będzie musiał się zmierzyć z jednym z najlepszych dowódców galaktyki. Starcia znowu są widowiskowe, wszystkie wybuchy, szyki, formację i ataki są tak przedstawione, że czytelnik czuje się jak widz serialu. Do tego spojrzenie na tok rozumowania kapitanów, zarówno tych dobrych jak i złych, umila śledzenie przebiegu bitew. Innym umilaczem jest technobełkot czyli naukowe i techniczne wyjaśnienie działania wszystkich statków i broni. Dokładne i precyzyjne opisy i ścisłe trzymanie się ram technologii, która została wymyślona to coś co cechuje Webera. Cechują go też wyraziści bohaterowie. Pojawią się nowi, powrócą starzy i każdy z nich odegra znaczącą rolę nawet jeśli są oddaleni lata świetlne od samej akcji i tytułowej bohaterki. 

Co ciekawe autor nie tylko skupia się na wojence, ale też skrupulatnie przedstawia sytuację polityczną, społeczną i religijną światów Honorverse. Dokładnie opisuje wynik rewolucji w Heaven, demaskuje hipokryzję władców, krytykuje fanatyzm religijny czy do setek lat wstecz opisuje historię planety. Udowadnia jaki bogaty i złożony jest wszechświat i co chwilę zmusza czytelnika do myślenia, poprzez tworzenie aluzji do współczesnych nam czasów udowadnia jak bardzo są to aktualne problemy mimo że dzieją się w fikcyjnym uniwersum. Nawet znajdzie się odwołanie do naszej ukochanej Rzeczpospolitej szlacheckiej by odnieść się do problemu władzy i reform, jak również samurajskie miecze, które są dość surrealistyczne w powieści o walkach kosmicznych. Ja miałem niesamowitą frajdę wyłapując kolejne smaczki. 

Honor na wygnaniu to bardzo dobra książka. Przede wszystkim bawi, daje rozrywkę, ale momentami też szokuję swoim aktualizmem. Moim marzeniem jest zobaczyć jej ekranizację, najlepiej jako serial. "Honor na wygnaniu" stanowiłoby doskonałą podstawę dla kilkunastu odcinków, które na ekranie telewizora prezentowały by się cudownie. Na razie pozostaje się cieszyć książką i chłonąć ten niesamowity wszechświat oraz kolejne przygody Honor. 

OCENA 4+/5

wtorek, 1 stycznia 2013

Noworoczne gadanie

Witam w nowym roku, na nowym blogu. Wprawdzie ukazały się już dwie notki, ale takiego oficjalnego powitania na Blogspocie nie było. Przeniosłem się tutaj z prozaicznych powodów - jest łatwiejszy w obsłudze i większość ciekawych blogów jest tutaj postawiona przez co łatwiej będzie je przeglądać. Przeniosłem tutaj całą bazę postów, ale niestety nie obyło się bez błędów (brak obrazków, zbyt duże odstępy między akapitami). Nie będę jednak ich poprawiał. Co się stało to się nie odstanie, a archiwalnych wpisów i tak pewnie nikt nie będzie czytał. Na bloga planuje też dodać kilka starych recenzji i tekstów. Nie żeby one niosły jakąś poważną wartość merytoryczną. Niech po prostu tutaj leżę jakby coś się stał z oryginalnymi plikami. Taki internetowy back up. 

Zeszłorocznego podsumowania nie będzie, będą za to postanowienia. Prócz tych realnych (np. zacznę oddawać krew... więcej biegania...) są też te blogowo komputerowe. Chciałbym napisać coś innego, nie tylko recenzje seriali, których jest u mnie pełno. Mam kilka pomysłów, ale co wyjdzie to się jeszcze okaże. Dobrze będzie jak zrealizuje choćby 10% pomysłów. Mam nadzieje, że uda mi się obejrzeć więcej filmów i przeczytać książek. Widziałem, że są wyzwania blogowe i wirtualnie wezmę w nich udział. 104 filmy i 52 książki w ciągu roku? Czemu nie, do tego jeszcze notki o nich. Może nie o wszystkich, ale chciałbym się dzielić wrażeniami. Może filmowe podsumowanie miesiąca? Bo chyba bez sensu jest pisać po 2 akapity o każdym filmie.   Będzie ciężko, ale myślę że dam radę, najwyżej za rok będę się śmiał ze swojej naiwności. Podobno kluczem do sukcesu jest dobra organizacja czasowa. Do tego ograniczam ilość seriali. Za dużo oglądam dziadostwa żeby tylko być na bieżąco. Porzucam te najsłabsze i biorę się za klasyki. Farescape, Alias i Z Archiwum X - to priorytety dla mnie. Porzucam Revolution, Nashville, Person of Interest i Revenge. Nie będę żałował. Większość z nich to dobre seriale. Tylko dobre. Zawsze będzie czas żeby je nadrobić. Jeszcze z czystej ciekawości po jednym każdego by podjąć ostateczną decyzję. 

To byłoby tyle z planów. Chciałbm też poprawić swój styl pisania bo wiem, że nie jest on za dobry. Do tego muszę więcej czasu poświęcić korekcie bo pełno jest u mnie błędów interpunkcyjnych czy nawet ortograficznych. Najgorsze jest to, że nie potrafię ich wyłapać. Koniecznie trzeba to poprawić. Layoutu za to nie zmienię. Jest okropny, ale przy moich zdolnościach plastycznych, pewnie bym go przerobił na dużo gorszy. Może kiedyś coś poprawię. 

Na koniec życzenia - by ten rok był lepszy od starego. Więcej nie trzeba.