niedziela, 28 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #104 [22.09.2014 - 28.09.2014]

Na nic nie ma czasu. Nie ma czasu na życie. Trzeba oglądać seriale. Trochę przesadzam bo nie jest ich wcale tak dużo, ale czuć wrzesień i coraz trudniej być ze wszystkim na bieżąco. Nie narzekam. Poziom nowości i powrotów jest zadowalający i jeszcze nie wpadłem na żadną minę. Rzekłbym nawet, że jesień zaczęła się całkiem nieźle. To co wybrałem powinno zostać ze mną na dłużej, nawet na kilka lat. Spektakularnych wpadek jest na razie niewiele Red Band Society szybko wyleci z ramówki, Mysteries of Laura podobno jest jeszcze gorsze niż zwiastuny, a do grona nieudanych premier można zaliczyć Scorpion. Reszta podobno znośna. Jednak dalej moim ulubionym nowym serialem jest Z Nation czego nie mam zamiaru się wstydzić. Tak jak piątki dla powrotu Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. i wybrania go na odcinek tygodnia mimo mocnej konkurencji w postaci The Good Wife i Person of Interest. Główny powód to zmiany jakie zaszły w serialu i danie mu dużego kredytu zaufania. Sprawił mi też więcej radości (w sensie satysfakcji z oglądanie, a nie momentów do śmiechu) niż się spodziewałem. Oby tak dalej!

W ramach przypomnienia słów kilka o systemie oceniania. Czwórka dla The Shield nie równa się czwórce dla Power Ragners. Na ocenę target i styl serialu, jakość jego wcześniejszych epizodów, ogólny poziom i ambicja, moje własne gusta i jak wielką satysfakcję daje mi z oglądania. Mieszanka obiektywizmu z subiektywizmem. Dla przykładu ocenę 3.5/6 dostaje coś średniego, lub wtedy gdy gdy nie mogę się zdecydować czy mi się podobało czy nie. 4/6 idzie dla czegoś co było zaledwie dobre, ale 3/6 dla słabego z potencjałem. 5/6 dla odcinków bardzo dobrych gdzie wszystko poszło tak jak powinno. 2/6 gdzie wszystko było złe. 6/6 i 1/6 to przypadki ekstremalne. Jedynka nie zdarzyła się jeszcze nigdy, dostanie ją coś czego nie zdołam obejrzeć lub będę to robił w długich odstępach czasu. Szóstek było trochę. Są rezerwowane dla epizodów, które będę pamiętał miesiące po ich emisji np. Ozymandias z Breaking Bad, Relevance z Person of Interest, czwarty odcinek True Detective (ten z kapitalnym długim ujęciem) czy Hitting the Fan z The Good Wife. Jasne mogę podejść zbyt entuzjastycznie jak z niektórymi epami Game of Thrones, ale dlatego, że działam emocjonalnie, zaraz po lekturze. Takie wrażenie są przeważnie najlepsze. Podsumowując - same oceny przypadkowemu czytelnikowi nic nie mówią. Tylko jeśli ktoś zna mój gust będzie wiedział czemu daje Z Nation czwórki.

To teraz tradycyjnie trochę o newsach. Niby stację powinny skupić się na promocji nowych seriali, ale pojawiło się kilka konkretnych informacji, głównie z kablówek. Zacznę od najważniejszych czyli przedłużeń i anulowań. Syfy dało Defiance trzeci sezon i Dominion drugi. Niektórzy się pewnie cieszą, ja dałem sobie spokój z Defiance po pierwszej serii, a do drugiego z tych seriali nie mogłem się przekonać na etapie promocji. Kolejnym sezonem dla serialu, który mnie już nie obchodzi jest trzecia seria dla Black Sails. Wiadomość jeszcze nie oficjalna, ale wysoce prawdopodobna. Nie bez powodu by prowadzili castingi do nowej serii. By jednak nie było zbyt różowo z hasającymi kucykami poinformowano o jednym cancelu. Siódmy sezon The Mentalist będzie jego ostatnim.

Premiery premierami, ale stacje telewizyjne dalej zamawiają nowe produkcję wykazując przy tym minimum kreatywności. Hunter od Syfy to adaptacja książki Alien Hunter o kosmitach terrorystach i dzielnym policjancie. Premiera w 2016 roku więc do następnej informacji o serialu pewnie zdążę zapomnieć, że już o nim pisałem. O wiele ciekawiej wygląda zamówienie Spike TV. Red Mars to adaptacja Trylogii Marsjańskiej Kima Stanley'a Robinsona. Książki opowiadają o kolonizacji i terraformowaniu Marsa, zakrapiane są polityką i twardym sci-fi. Już kiedyś słyszałem o tej serii i teraz jestem pewien, że muszą ją przeczytać przed premierą serialu. Jeśli realizacja dojdzie do skutku bo wygląda na coś potrzebującego sporego budżetu. The Nymphs jest to kolejne podejście do miksowania greckiej mitologii tylko ostro zakrapiane seksem więc całkiem możliwe, że serial wyląduje na antenie Staz zwłaszcza, że twórczyni remaku (oryginał z Finlandii) pracowała przy Spartacusie. Trochę to przypomina Lost Girl tylko odważniej i mroczniej. O właśnie Lost Girl, kiedyś muszę nadrobić zwłaszcza, że kręcą finałową serię, a kilka odcinków które widziałem podobało mi się.

Tydzień temu pisałem o castingach do True Detective (Colin Firth i Vince Vaugh). W tym tygodniu znaleziono główną kobiecą aktorkę. Rachel McAdms czyli kolejne głośne nazwisko. Wspominałem że, w tym serialu nie zwracam dużej wagi na aktorów, chodzi głównie o historię, a ta powinna stać na wysokim poziomie. W obsadzie powinien znaleźć się też Taylor Kitsch, który ma pecha na dużym ekranie. Przy okazji polecam obejrzeć parodię serialu od niezawodnej ekipy Funny or Die. Kate Mara i Ellen Page grają w Tiny Detectives

Fanki Josha Hallowaya powinni ucieszyć się z krótkim rozbratem aktora z telewizją. Po niewypale jakim okazało się Intelligence aktor zagra główną rolę w Colony. Dla przypomnienia - jest to serial o inwazji kosmitów na ziemię od Carltona Cuse. Natomiast fani Adrianne Palicki mogą zobaczyć pierwsze zdjęcie jej postaci z Agentów Tarczy. Teraz wszyscy trzymamy kciuki by jej postać jak najdłużej zagościła w serialu. Choćby w roli powracającej co kilka odcinków.

Na koniec info dla ludzi którzy obejrzeli już pilot The Flash, który wyciekł kilka tygodni temu. Finalna wersja będzie dłuższa o 3 minuty. Niby tylko trzy minuty, ale można w nich całkiem sporo zmieścić więc radzę zrobić powtórkę, obejrzeć clip na youtube lub wpaść na mojego bloga 13 października.

SPOILERY

Gotham S01E01 Pilot
- czy serial o Gotham bez Batmana, a Jimem Gordonem w głównej roli może się udać. Może, ale pilot jeszcze nie potwierdza tej tezy. Są pewne przesłanki jednak nie mają dostatecznej mocy. Ogólnie rzecz biorąc podobało mi się. Miasto jest mroczne, wszechobecna korupcja i dziwni ludzie. Widzę tutaj potencjał. Serial powinien być najciekawszy gdy będzie poruszał wątek skorumpowanej policji i władzy i przeplatał to z wojną na ulicach i walce o władzę w gangsterskim półświatku. Jest barwnie i różnorodnie, a większość postaci nie jest jednoznaczna moralnie. Zwłaszcza Bullok. To on dźwiga serial i dzięki niemu będę włączał kolejne odcinki. Nie boi się zabić, nie chcę się wychylać, wie kto rządzi miastem, ale też na swój sposób dba o swojego partnera. Chcę zobaczyć jego wyboistą drogę do odkupienia, ale najlepiej jak pozostanie postacią spowitą mrokiem. W serialu podobały mi się jeszcze zdjęcia. Widać, że trochę kasy wyłożono i kamera pokazuje miasto. Odpychające i nowoczesne niczym Nowy Jork, strach wyjść na ulicę. Do tego deszcz. Jak ja lubię deszcz w filmach! Podobały mi się też silnie podkreślone światła. Szkoda jednak, że nie kontrastowały z mrokiem nocy. Ogólnie za mało scen dzieje się w ciemnych uliczkach czy na zewnątrz, a za dużo w budynkach. Kupili mnie też wrogowie Batmana. Szczególnie Pingwin. Strzał w dziesiątkę. Jest odpychający i fascynujący zarazem. Jednoznacznie zły, ale w pewnym sposób można mu współczuć. I to szaleństwo! Nygma na razie wypadł przeciętnie. Poison Ivy niepotrzebna. Fish Mooney za o kupiłem. Nowa postać więc pozostaje zagadką. Podoba mi się przerysowana gra Jade i nomen omen komiksowa maniera postaci.
- niestety było sporo rzeczy, które mi się nie podobały. Aktorzy w większości przypadków są przeciętni. Jednak najgorsze to co wydobywa się z ich ust. Niektóre dialogi są koszmarne. Choćby rozmowa Montoyi z Barbarą Kane. Proste zdania jak z ilustrowanej książeczki dla dzieci. Za to Jima ciężko momentami słuchać zwłaszcza jak rozmawia z Brucem. Długie i nadęte zdania o niczym. Nie kupuje też Gordona jako postaci. Wiadomo, że harcerzyk, ale liczyłem na jakąś skazę, ale nic z tego. Jest gorszy niż Superman. Może rozpracowanie mafii od wewnątrz go zmieni? Liczę na to bo na razie tylko mnie irytuję. Niestety zapowiadają się też romansowe dramy dzięki Barbarze i Montoyi. Fajnie jakby od 3 sezonu Gordon został samotnym ojcem, ale raczej nie ma co na to liczyć.
- na razie Bruce Wayne i Selina aka Catwoman wypadają przeciętnie. Dzieciaki zagrały całkiem sprawnie, ale ich historię są przerysowane. Z jednej strony poważne miasto i walka o władzę, a z drugiej dzieci, które bezczynnie się snują. Nie widzę by mogli mieć ciekawe wątki. Jednak jeśli tak jak teraz dostaną zaledwie po kilka minut niech tak będzie. I niech przestaną robić z Seliny stalkera. Nie rozumiem czemu prześladuje Bruca. Niech lepiej ćwiczy złodziejstwo bo słabo jej to na razie wypada.
- oczywiście będę oglądał dalej. Waga wskazuje, że na razie jest więcej plusów niż minusów, ale ciężko stwierdzić, która szala przeważy pod koniec sezonu. Ja wierzę w Bruno Hellera. Już raz napisał serial o skorumpowanym mieście i niejednoznacznych bohaterach. Gotham nie będzie drugim Rome, ale niech ma chociaż część tego dzieła.

OCENA 4/6

How to Get Away with Murder S01E01 Pilot
- miałem nie oglądać serialu, ale wyniki oglądalności mnie przekonały. Wpada znać coś co zostanie kilka lat w ramówce. Poprzestanę chyba na kilku pierwszy odcinkach. O ile ogólne założenie mi się podoba, w pilocie dużo się dzieje i serial ma spory potencjał być udanym zapychaczem do kotleta tak mam z nim zbyt dużo problemów.
- największą zaletą jest pomysł. Serial prawniczy z początkującymi studentami i ich bezwzględną panią profesor. Lubię takie rzeczy. Wykłady na sali i szkolne sprawy mieszają się z zagadką odcinka. Szkoda, że nie potrafi ona wciągnąć. Może ja nieuważnie oglądałem, ale wydaje mi się, że tempo było zbyt szybkie, momentami wkradał się chaos, a proceduralna sprawa była tylko pretekstem. Cieszy mnie, że jest wielka tajemnica, która zostanie rozwiązana za 3 miesiące. Wszystko będzie zmierzało do tego momentu i kolejny fałszywe tropy będą rzucane. Niczym w Damages. Chyba.
- o ile ogląda się to przyjemnie nie mogę się przekonać do bohaterów. Viola Davis zagrała charyzmatyczną panią profesor, ale jej studenci czy ludzie z otoczenia już tacy nie są. Winię za to chęć przekazania jak największej ilości informacji o otoczce fabularnej i z czasem będzie wiadomo coraz więcej o studenciakach. Tylko wątpię bym zapałał do nich sympatią. Jakoś nie mogę kibicować bohaterom jeśli wiem, że za kilka miesięcy będą próbowali pozbyć się ciała i w jakiś sposób są zamieszani w morderstwo.
- z jednej strony ciszy mnie duża ilość wątków, a z drugiej trochę martwi. Codzienne sprawy, sprawa z flasforwardów, sprawa zamordowanej dziewczyny + wątki osobisto obyczajowe bohaterów. Ciężko orzec jak to wpłynie na fabułę.

OCENA 4/6

Madam Secretary S01E01 Pilot
- nie mam specjalnie ochoty pisać o tym serialu, a to jest wystarczający argument za jego nijakością. Pomysł był fajny - silna kobieta jako sekretarz stanu. Nawet Madam Secretary zostało sparowane z The Good Wife. Tylko, że jakościowo seriale dzieli przepaść. Serial jest nudny, próbuje być zabawny i zarazem poruszać poważne wątki. Ciężko też uwierzyć w jego realność. Fajnie, że są prawdziwe państwa jednak praca sztabu pani sekretarz czy prowadzenie wątków politycznych jest nudne i niewiarygodne. Może to wszystko się rozkręci jak zaczną się pojawiać powracające wątki. Na razie trochę ciężko wyrokować bo pilot służył głównie nakreśleniu realiów i przedstawieniu głównej bohaterki, które specjalnie się nie wyróżnia z tłumu silnych bohaterek. Tea Leoni gra bardzo fajnie, ale to wszystko. Również przewijający się w tle wątek spisku jest  zbytnio wydumany. Intryga niczym z Homeland w miejscu gdzie oczekiwałem dobrego dramatu politycznego. Jeszcze jakby było to powolnie wprowadzane, był budowany nastrój tajemniczości i odkrywanie tajemnicy. Jednak tutaj znany motyw paranoika odkrywającego prawdę i potem jego tajemniczej śmierci.
-ja rozumiem, że to serial amerykański i w pewien sposób będzie gloryfikował swój kraj, ale tutaj to lekka przesada. Konferencje pokojowe, walka o dobro i pokój na świecie. Wielką wpadką jest motyw z Syrią jako jedynego zapalnego konfliktu na Bliskim Wschodzie. Oj słabo, bardzo słabo wygląda tutaj komentowanie obecnej sytuacji politycznej. Liczę, że to wina długiego okresu między produkcją pilota, a jego emisją i w przyszłości będzie przynajmniej o ISIS. Na szczęście trochę widać moralnych niejednoznaczności. W pewien sposób bagatelizowanie śmierci nastolatków i pewna ignorancja polityków. Tylko bardziej odważnie następnym razem.
- w odcinku najbardziej nie podobały mi się dwie rzeczy. Rozwiązanie sprawy porwanych nastolatków w sposób z taniego procedurala oraz przeskok akcji o dwa miesiące. Siła tego serialu czyli powolne zapoznawanie się nowej pani sekretarz z mechanizmami w rządzie i przystosowanie do nowej pracy, a tym samym pokazanie jej od kuchni widzowi zostało porzucone. Równie dobrze można by ominąć wstęp z idyllicznym życiem na farmie i zacząć odcinek już od przeskoku w czasie.
- jeszcze sprawdzę kilka odcinków w końcu nie od razu The Good Wife zbudowano. Jednak jeśli dalej serial będzie popadał w banał i był feministyczną laurką to dam sobie spokój.

OCENA 3/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E01 Shadows
- w tym tygodniu drugi raz narzekam na to samo - przeskok w czasie. Nie mam nic przeciwko tylko niech będą robione z głową. Bardzo chciałbym obejrzeć te kilka miesięcy przed obecną sytuacją S.H.I.E.L.D., jak Culson rekrutuje nowych ludzi, buduje bazę, a Skye szkoli się u May na agentkę. Powolna odbudowa organizacji od fundamentów. Na szczęście to jedyne zastrzeżenie jakie mam do odcinka. Widać, że gdy nie trzeba ukrywać tajemnicy Hydry, a scenarzyści mają więcej swobody potrafią pisać dobre odcinki.
- ciesze się z obecności Peggy Carter. Bałem się, że Hayley Atwell dostanie krótką scenę po napisach. Nic z tego. Jej historia była integralną częścią odcinka, stanowiła doskonałe wprowadzenie i udanie przypomniano bohaterkę przed jej własnym serialem. Ciekaw jestem jak mocno Agenci SHIELD będą powiązani z Agentką Carter. Obecność niemieckiego członka Hydry może sugerować, że bardzo. Nie zdziwiłbym się gdyby kilka zbudowanych teraz wątków było wykorzystanych w spin-offie.
- udanie wyszło przedstawienie nowych postaci. Jest ich dużo, serial doznał mocnego przebudowania. Nie czuć jednak chaosu z tym związanego i wszyscy są mocno charakterystyczni. Udało się też stworzyć nową dynamikę i zmienić rolę niektórych postaci przez co ma się frajdę z odkrywanie kto jest kim bo zmian zaszło całkiem sporo. Culson jako dyrektor prowadzi intensywną rekrutację, Skye przeszła ciężko trening i staje się coraz fajniejszą bohaterką, a Ward siedzi w ciupie i będzie zabawiał się w Hannibala Lectera manipulując Skye.
- Nick Blood i Lucy Lewless udanie wpasowali się w serial. Dlatego tak bardzo wkurzyła mnie jej śmierć. Serio, tak się nie robi. Liczę na złośliwą zabawę scenarzystów i ona żyję lub wróci. Lub chociaż pokaże się w flashbacków. Lub sfingowała własną śmierć bo jest agentką Hydry. Obojętnie, chcę więcej Lucy. Na horyzoncie widać wątek Huntera, który powoli będzie się przekonywał do SHIELD. Pierw jego motywację będą napędzaną zemstą by potem został jednym z nich. Chyba, że plan jest ciekawszy w co nie wątpię.
- kolejna rzecz jaka dobrze rokuje na przyszłość to zmiana tonu serialu na poważniejszy. Ludzie umierają, wrogowie potężniejsi, a bohaterowie się zmieniają, zyskuje rysu dzięki, którym budzą większą sympatię. Mam wrażenie mniejszej ilości humoru. Nie przeszkadza to jednak bo serial absorbuje bardziej niż zwykle. Jedną z moich ulubionych scen odcinka podkreślającą nowy status serii (nie mówię, że nie będzie lżejszych odcinków bo pewnie będą) jest Culson. Zawsze towarzyski, teraz bardziej zdystansowany jak na szefa wszystkich szefów przystało. Jest też skłonny do podejmowania trudnych decyzji. Świetnie wyszło wydanie rozkazu kontynuowania desperackiej misji odbicia quinjeta mimo ryzyka klęski. Wszystko albo nic. Przy okazji fajnie zmontowano całość, nie siląc się na spektakularne akcję pokazano to w formie skróconej.
- nieźle wyszedł przeciwnik odcinka, który wcale nie był jednorazowym strzałem. Absorbing Man to na chwilę obecną jednowymiarowa postać jednak dobrze wpisuje się w konwencję serialu. Wróg z mocami, który wychodzi zwycięsko z starcia. Dobrze wyglądają efekty specjalne podczas morfowania ciała. I jeszcze miał przezroczystą klatkę niczym Magneto.
- duża ilość wątków to kolejna rzecz dobrze rokująca na przyszłość i zmniejszająca ilość pozornie proceduralnych odcinków jak w pierwszym sezonie. Ward zna tajemnicę ojca Skye. Ona pracuje nad tajemniczymi symbolami, które rysuje Culson. Artefakt tego samego pochodzenia co symbole wpadł w ręce Hydry. Hydra ma więcej głów niż mogło się wydawać, a SHIELD jest zdziesiątkowane i ścigane przez Talbota. Przy okazji nie zdziwiłbym się gdyby gościnnie wystąpiła Emily vanCamp, pociągnięto jakieś wątki z Winter Soldiera, nawiązano lekko do Guardians of the Galaxy, nadchodzącego Daredevila i Agent Carter. Natomiast ostatnie 3-4 odcinki powinny mocno nawiązywać do Avengers 2: Age of Ultron. To będzie dobry sezon.
- na koniec perełka. To co zrobiono z FitzSimmons to takie typowe whedonowskie zagranie, które się nie spodziewałem. Zbliżyliście się do siebie więc cierpcie. Byliście idealistami - cierpcie. Rozbawialiście wszystkich - miejcie najtragiczniejszy wątek. Już pod koniec sezonu wiata Fitza w Warda była dobrze pokazano jednak teraz jest jeszcze lepiej. Żyję, ale doznał poważnych uszkodzeń mózgu. Nie ma swojej najpotężniejszej broni, jest wrakiem człowieka. Przez cały odcinek rozmawiał tylko z Gemmą, która go wspierała, pomagała i mówiła jak to mu się poprawia. Tylko to nie prawda. Simmons była jedynie w jego głowie. Jego sytuacja była przedstawiona jako zła, okazała się tragiczna. Na pewno będzie to mój ulubiony wątek. Przyziemny, mocno skupiający się na postaciach i ich osobistych dramatach. Jestem ciekaw jak daleko scenarzyści pójdą w tym wątku i kiedy zaczną proces "naprawiania" postaci. I dajcie mi prawdziwą Simmons w drużynie! Nie koniecznie od razu, ale 3-4 odcinki to maks jaki mogę czekać.
- wdzianko Skye na akcję jest super + przefarbowane włosy idealnie podkreślają jej nowy badassowy charakter. Ward może jej mieszać w głowie, niech pozostanie w pewien sposób idealistką, ale niech ewoluuję w stronę dark and gritty. To powinno przygotować ją na spotkanie z tatusiem. Kimkolwiek by on nie był.

OCENA 5/6

Person of Interest S04E01 Panopticon
- premiera czwartego sezonu PoI to spodziewane nowe otwarcie. Po nieokreślonym flashforwardzie bohaterowie ukrywają się przed Samarytaninem i przestali sprawdzać nowe numery. Liczy się tylko przetrwanie. Strasznie podoba mi się ten mini reboot serialu. W ogólnych założeniach niedługo wszystko powinno wrócić do normy czytaj ratowanie lub łapanie kolejnych ofiar/sprawców jednak całe backstory jest inne. John pracuje jako detektyw (jakie świetne nawiązanie do Carter!), Shaw pracuje w sklepie jako ekspedientka, a już niedługo pod przykrywką jako zawodowy kierowca, natomiast Finch naucza na uniwerku. Najciemniej pod latarnią. Wszystko to zapowiada nowe wątki i możliwości, których już nie mogę się doczekać.
- najbardziej w powrocie uradowało mnie ponowne spotkanie z bohaterami. Bo nie oszukujmy się - sprawa odcinka był zaledwie tłem do tego co najciekawsze. Mayhem twins, jak Root uroczo nazwała Johna i Shaw, dalej są sobą. Śmiertelnie niebezpieczni i na swój sposób zabawni. Dalej też walczą mimo, że są z góry skazani na klęskę. Tutaj też jest mały twist. To zawsze wierzący Finch okazuje zrezygnowanie i trzeba go przekonać sensu walki z systemem.
- Root jest dalej urocza i tajemnicza. Trochę szkoda, że było jej niewiele. Jednak każda kolejna scena z Shaw przykuwała do ekranu, ale prawdziwym popisem była rozmowa z Haroldem. Fascynujące jest słuchanie w dzisiejszych czasach o porównywaniu bogini do maszyny. Ogólnie strasznie lubię wątek techno-mistycyzmu w tym serialu i jestem ciekaw czy szykuje się jakaś sekta wierząca w super komputer. To by pasowało.
- fabularnie pojawiło się kilka nowych puzzli do obrazka. Nowa morderczyni na zlecenie Samarytanina miała mocne wejście. Ciekawe wypada też Greer pytający się o losy senatora co jest zwiastunem przetasowań w przyszłości. Mi się podoba osobisty wątek budowania bazy. Chciałby by to trochę potrwało. Na razie jest system komunikacyjny, co dalej? W końcu przed wyruszeniem na wojnę trzeba przyszykować schronienie.
- hmmm na mapie świata z podglądu satelitarnego Krym był w czerwonej ramce. Czyżby w przyszłości aluzja obecnych wydarzeń politycznych? Urzekło mnie jeszcze jedno ujęcie z "maszynowego widoku" - gdy John rozmawia przez telefon na czerwono są podświetlane słowa kluczowe. Pasowało to do odcinka, bardziej podkreśliło konieczność niezależnego źródła komunikacji niż słowa Fincha o możliwości podsłuchiwania ich rozmów.
- sceny akcji dalej są świetne. Celowo odtwarzają znane ujęcie, ale taki sposób, że dalej są świeże. Jak choćby akcją w barze i ostrzeżenie przed trzymaniem broni bokiem. Lub taranowanie auta ciężarówką. 
- mimo wielkiej konspiracji i światowego zagrożenia serial nie rezygnuje z lokalnego wątku. Elias uciąć przyjemną pogawędkęz Johnem i jego działania powinny przybrać teraz na silę. Pojawił się też nowy gang, który powinien wypełnić pustkę po HR. Na pewno nie będzie można narzekać na proceduralne zapychacze, a historia powinna płynnie rozwiać się przez cały sezon.

OCENA 4.5/6

Sleepy Hollow S02E01 This is War
- czekałem, czekałem i się rozczarowałem. Sleepy Hollow było jedną z moich ulubionych nowości i już nie mogłem się doczekać powrotu. Nawet włączyłem go przed premierowym odcinkiem Gotham. I niestety pod kilkoma względami odcinek zawiódł moje oczekiwania. Był strasznie chaotyczny, brakowało mu spójności oraz nie wykorzystał potencjału wszystkich postaci. Mam też wrażenie, że w paru miejscach "zapomniał" co działo się w poprzednim sezonie. Czemu Moloch prowadzi inwazję teraz skoro Apokalipsa miała nadejść za bodajże pięć lat? Czemu Abby nie miota się po domku dla lalek? Przecież to był taki doskonały pomysł. Gdzie jest Irving? Gdzie zamknięcie wątku zagubionej Katriny? Za dużo rzeczy mi się nie podobało by w pełni cieszyć się tym powrotem.
- jednak najgorszy był wstęp. Początek jednak obiecujący. Nieokreślony flasforward, tajemnica klucz i zagadka cliffhangera pierwszego sezonu wisząca w powietrzu. Tylko, że ta ekspozycja była zbyt długa i męczyła. Miało się wrażenie braku spójności. Takie rzeczy powinny trwać kilka minut, a nie 15. Jasne, fakty przydały się do fabuły odcinka, ale to było zbyt długie. Jednak muszę przyznać, że zaskoczyłem się gdy okazało się, że to wszystko plan Henryego.
- mimo wszystko serial dalej wciąga i potrafi rozbawić pojedynczymi słowami. Zabawne nagrywanie ostatniego słowa przez Ichiboda, kolejny żółwik czy akcja z karetką i wsteczny. Bawi, a humor jest jednym z elementów za które polubiłem serial. Drugi jest styl wizualny. I ten też dawał radę. Rozbicie rzeczywistości niczym lustra szkła było znane z poprzedniego sezonu, ale dalej pięknie to wygląda. Tak samo jak przechadzki po zasnutym mgłą czyśćcu. Jednak moim ulubionym fragmentem jest "budowanie" trumny dla Ichaboda. Niezwykle sugestywnie wyglądała też jama Molocha z czaszkami na ścianie i zwierciadłem w kształcie odwróconego pentagramu.
- wątek Katriny dalej niemiłosiernie się ciągnie. I jakby tego było mało tytułowy Jeździec zyskał głowę i głos co odarło go z pewnej magii. Strasznie nie podoba mi się co zrobiono z tą postacią. Im więcej jest o nim ujawniane tym bardziej traci w moich oczach. Najwyższy czas by małżeństwo Craneów w końcu się znowu spotkało. Tylko bez miłosnych dram i prób paringu Abby z Ichiabodem.
- wątki o Ojcach Założycielach to kolejna rzecz, która mi się nie nudzi. Podoba mi się jak serial przerabia znane motywy tworząc lekko campową opowieść. Tym razem trafiło na Franklina i jego znany eksperyment z kluczem.

OCENA 3.5/6

The Good Wife S06E01 The Line
-  kolejny serial za którym się stęskniłem. Na szczęście w tym przypadku też się nie zawiodłem. Mogło być lepiej, ale zawsze może. Zwłaszcza gdy zna się potencjał serialu. Sam w sobie odcinek był bardzo dobry. Szybkie tempo, tajemnice i jak zwykle błyskotliwe dialogi. Sezon zapowiada się znakomicie i liczę, że nie będzie ostatnim.
- strasznie zaskoczyło mnie wsadzenie Carego do więzienie. Szok byłby większy gdybym nie natknął się na spoilerowe zdjęcie w internecie po emisji odcinka. Zadziwiające była taktyka producentów i stacji - nikt nie pisnął o tym słówka przed emisją. Zazwyczaj o takich rzeczach mówi się na tygodnie przed premierę, podkręca atmosferę, a jeszcze lepiej daje cliffhanger przed długą przerwą. Tutaj zabieg był inny. Zresztą nie pierwszy raz, patrz śmierć Willa. Serial udanie wytrąca widza z jego strefy komfortu i rzuca na zupełnie nieznane wody. Jednak o ile widzę duży potencjał w tym wątku trochę mi on nie pasuje. Zamiast gangstersko-konspiracyjnych motywów wolałbym skupienie się na bohaterach i rozwianie tego co już jest. Dołączenie Diane do Alicji i potencjalna kandydatura Florrick na stanowisko prokuratora mi by wystarczyło. Jednak show must go on. Ufam w Kingów i nie mam obaw odnośnie przyszłości sezonu. Bardziej martwi mnie oglądalność, ale to temat już na inną dyskusję.
- strasznie podobała mi się sposób w jaki kancelaria zareagowała na aresztowanie Carego. Alicja i Robyn były gotowe oddać swoje oszczędności, ale różowe nosorożce nie latały po całym biurze i się nie udało. Niestety nie pokazano więcej konfliktów i kłótni. Nieźle wypadło kłamstwo Alicji mówiącej, że jeszcze nie pytała ojca Agosa o pomoc. Widać jak im zależy na sobie mimo, że zazwyczaj tego nie okazują.

OCENA 4.5/6

Z Nation S01E03 Philly Feast 
-lowciam ten serial. Dla mnie jest to jedna z najfajniejszych komedii jakie ostatnio powstały. Śmieje się jak głupi i oglądam z zaciekawieniem kolejne absurdalne sceny i słucham niepoważnych dialogów, które nie padłyby w The Walking Dead mimo, że to też serial o zombie. Postacie są, mają szczątkowy charakter i wystarczy. Niepotrzebne mi tutaj dramaty. Okazało się, że jedna postać przez jakiś czas była kanibalem. Co zrobiła reszta? Szybko przeszła z tym do porządku dziennego. Spoko, robiłaś co musiałaś. I oby tak dalej!
- pierwsze kilka minut odcinka dostarczyło Dzwon Wolności masakrujący zombie. Tak, wielki toczący się dzwon, robiący naleśniki z zombiaków. Myślałem, że nic tego nie przebije, a potem postacie zaczęły rozmawiać. Teksty o porno czy Rockym w świecie zombie to perełki. Lub standardowe przechwalanie się o wielkości NSA. Jednak najlepszy był Ride of the Valkyries przy ataku zombie. Jak tu nie wybuchnąć śmiechem? Niestety w tej scenie zabrakło napalmu, był zaledwie jeden wybuch.
- fabularnie było zadowalająco. Kanibale podczas zombie apokalipsy to nic nowego. Tutaj wyszło to trochę jak z taniego horroru czyli idealnie. Zwłaszcza gdy Abby odkrywała prawdę. Szkoda, że nie zabawiono się standardowym motywem damsel in distress. Liczyłem, że zobaczę jak reszta grupy przybywa jej na ratunek, akurat wtedy gdy się uwolniła.
- Citzen Z dobrze wpisał się w odcinek, miał duży udział w tym co się działo, a jego scenki z pieskiem są urocze. Może prócz tej z bekaniem. Szkoda, że w bazie nie mają dronów. Bezzałogowe ataki na zombie lub dostawy żywności - to byłoby coś. 
- paradoksalnie im mniej jakieś postaci tym bardziej zależy mi na jej przeżyciu. Może nie licząc Abby. Ruda musi zostać. 10k, dziadek i Murphy z jego sucharami też. Imion wszystkich nie pamiętam też mi to nie przeszkadza. W innym serialu uznałbym to za wadę, ale tutaj nie przeszkadza.

OCENA 4/6

poniedziałek, 22 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #103 [15.09.2014 - 21.09.2014]

Dzisiaj krótko. Kilka godzin snu jest konieczne, a seriale same się nie obejrzą. Sezon się zaczął trzeba zacząć skrupulatnie planować kolejne dni by nie obudzić się z dyskiem zapchanym serialami. Nie będzie o to trudno. Do oglądania doszło Z Nation i zostanie w mojej ramówce do końca sezonu. Im gorszy będzie to serial tym lepiej. Do sprawdzenia jest jeszcze Madam Secretary, a jutro premiera Gotham i powrót Sleepy Hollow. Niby mało, ale dodając to zaległości robi się z tego całkiem spora kupka. Taki Doctor Who dalej czeka bo wolę sprawdzić czym tym razem zaskoczy mnie Z Nation. Powaga.

Ostatnio mój gust coraz bardziej mnie zadziwia. Oglądam Power Rangers, serial z zombiakami klasy Z daje mi mnóstwo satysfakcji, a serialowy Jeździec bez Głowy to jedna z fajniejszych niespodzianek zeszłego roku. Dlatego całkiem normalnie przyjąłem pomysł obejrzenia campowego Batmana z Adamem Westem z 1966 roku. Plany są, a zachęcił mnie do nich zwiastun z okazji wydania serialu na Blu-ray i zbliżający się serial z Jimem Gordonem. Może przerwa po 3 sezonie Power Rangers? Wiem, że plany wybiegają daleko w przyszłość, ale lubię sobie wszystko ładnie organizować. Mniejsza z tym, że rzadko się to udaje, ale ważne, że jest jakiś zarys. A skoro mowa o Power Rangers - Roberto Orci zrezygnował z roli producenta filmu. Zbytnio mnie to nie martwi póki nie będzie to zagrażało powstaniu filmu. 

Stację telewizyjne dalej inwestują w sprawdzone pomysły czyli ekranizację książek i komiksów. Na ekran trafi literatura Dana Browna i Stephena Kinga. Na ABC ma wylądować Cyfrowa Twierdza tego pierwszego tworzona przez Rona Howarda, który zekranizował już Kod da Vinci i Anioły i Demony tegoż autora. Kolejnym serialowym tworem od Kinga będzie 11/22/63 znane też jako Dallas 63. Za serial odpowie zapracowany na planie Stars Wars JJ Abrams. Szykuje się dziewięcio odcinkowy miniserial opowiadający o podróżach w czasie i morderstwie JFK. 

W komiksach serialach bez zmian czyli powstają kolejne adaptację od wydawnictwa DC. Lucifer nie ma jeszcze stacji, ale już o nim głośno. Ja z chęcią obejrzałbym serial o Niosącym Światło. Chociaż zanim doczekam się ekranizacji zdążę przeczytać komiks mimo, że pierw wypadałoby zaznajomić się z Sandmanem. O wiele więcej szumu wywołały informację o adaptacji przygód Supergirl. Ostatecznie serial wylądował w CBS i tak każda stacja z telewizji ogólnodostępnej doczekała się serialu DC. Nie licząc ABC bo to własność Disney i piaskownica Marvela. Martwi mnie tylko, że Supergirl ma wyjść spod piór Grega Berlanti i Ali Adlera, którzy mają na koncie Arrow i No Ordinary Family.

Z Innych wiadomości. Pojawiło się pierwsze zdjęcie dwójki głównych bohaterów  z Powers, które nic nie mówi. Poinformowano, że Collin Farrell zagra główną rolę w drugim sezonie True Detective. Smutna wiadomość dotarła z obozu NBC. Bryan Fuller ogłosił, że premiera trzeciej serii Hannibala dopiero w kwietniu lub maju 2015. Może to i dobrze. Więcej czasu na przygotowanie scenariuszy i wybranie odpowiednich lokacji w Europie bo tam podobno ma się dziać kolejna seria. Ale też mniejsze oczekiwania względem oglądalności skoro serial ma lecieć już po zakończeniu sezonu co równa się większym szansą na przedłużenie.

SPOILERY

Power Rangers S01E16 Switching Places
- to był okropny odcinek nawet jak na standardy Power Rangers. Znalazłem tutaj tylko jedną fajną rzecz - Ritę w powiększonym wydaniu krzyczącą "In your face, Power Rangers". No dobra jeszcze śmiech Mięśniaka, ale to już wszystko. A potencjał był. W końcu to odcinek o zamianie ciał. Tyle razy przerabiany, zwłaszcza w komediowym wydaniu tutaj niestety się nie sprawdził. Bill i Kim to charakterystyczne postacie tylko co z tego skoro grają je słabi aktorzy. Poza okropnymi scenkami posiadającymi slapstickowy humor nie czuć było, że zamiana się odbyła. Mogłoby tu być więcej humoru, a wypadło kompletnie drewnianie. Idiotycznie, że zamiast zająć się problemem wrócili do szkoły i swoich normalnych zająć. No po co? I okazało się, że Billy to pozer i nosi zerówki tylko żeby udawać nerda. Bo przecież wada wzroku nie mogła się przemieścić razem z umysłem. To byłoby głupie.
- reszta odcinka równie słaba. Strasznie mi się dłużył wątek cywilny, ale gdy doszło do walk było jeszcze gorzej. Drużyna znowu odkrywa, że dzięki współpracy mogą zwyciężyć, pełno tutaj chaosu i bezmyślnego tłuczenie się. Niech 3 teleportacje Rangersów różne miejsca w jakieś 2 minuty będą tutaj przykładem. Odpowiedniego napięcia też nie udało się stworzyć i przez cały czas oczekuje się końca.


OCENA 1.5/6

Power Rangers S01E17 Green With Evil (1): Out of Control
- debiut Tommy'ego! Wielce oczekiwany moment, którego się obawiałem bo mógł nie sprostać oczekiwaniom. Wrażenia po lekturze? Wow, najlepszy odcinek Power Rangers. Serio. Wystarczyło dać Zielonego Wojownika i serial zrobił się z jakieś 10 razy lepszy. Dalej jest to Power Rangers, mniej więcej ten sam schemat (obyczajówka, kitowcy, potwór, zordy, koniec) jednak przewrócono do góry nogami ten schemat, zaryzykowano i się udało. Dobrze, że całą historię rozpisaną na kilka odcinków przez co można stworzyć odpowiedni nastrój dramatyzmu i desperacji, nigdzie się serial nie musi śpieszyć i można delektować się wydarzeniami. A jest czym.
- już początek odcinka jest mocy. Turniej w Angel Groove i świetnie zrobiono walka Jasona z Tommym. Dobra choreografia, dobre prowadzenie kamery, emocję podczas oglądania i czysta radocha. Tak jak potem podczas każdych kolejnych walk z udziałem Zielonego Wojownika.
- jednak najlepszy w odcinku był jego nastrój. To Power Rangers przegrywali od samego początku. Tommy atakuje Command Center, wirusuję Alfe (płytą CD, hehe), a potem udaje się zasadzka Rity. Tak Rita odnosi zwycięstwo. Tommy atakuje Megazaorda i roznosi wszystkich wojowników w kokpicie. To było niesamowite. Pobici Rangersi wracają do bazy, a tam nikt nie może im pomóc. W godzinie największej próby są zdani tylko na siebie. Bez swojego mentora i wsparcia. Zagubieni muszą pokazać swoją prawdziwą siłę. Już nie mogę się doczekać kolejnego starcia z Zielonym Wojownikiem. Ciekawe też kiedy dostanie swój sztylecik i wezwie swojego Zorda. Pozostały mi wspomnienia epickiej sceny ciekawie jak wypadnie konfrontacja z rzeczywistością.
 - i jeszcze ten śmiech Tommyego! Każdy villian musi mieć charyzmatyczny śmiech, a Tommy go ma. Budzi lęk i grozę w przeciwieństwie do komicznego Rity. Proszę, niech częściej się śmieje w ten szaleńczy sposób. 

OCENA 4.5/6

Power Rangers S01E18 Green With Evil (2): Jason's Battle
- jest spadek, ale to było do przewidzenie. Niemniej jest to Power Rangers jakie chcę oglądać. Drużyna mierząca się z prawdziwymi wyzwaniami i Rita jako realne zagrożenie. Do tego porządnie zrealizowane walki i eksperymentowanie z Zordami. A przecież to jeszcze wstęp do głównego dania! Zordona dalej nie ma, a Jason porwany, sytuacja Rangersów jest jeszcze bardziej dramatyczna niż ostatnio.
- zdziwiła mnie jedna rzecz - Tommy nie dostał swojego sztyleciku tylko miecz Black Knighta. Widać będzie musiał na niego jeszcze bardziej zasłużyć. I niech pokażą jego Zordo Godzille! Bo walka Megazord vs. Tommy w normalnej postaci była troszkę nierówna. Plus, że Tommy dalej opętańczo się śmieje. Nie chcę by zmieniał się w dobrego bo pozbędzie się przy tym swojego evil laugh.
- walka Jasona z Goldarem była słaba. Fajna stylistyka pojedynku w klatce, Jason bez Power Coin i Złoty się nad nim znęcający. Jednak mogło to być o wiele lepsze.
- czy mi się wydaje czy sekwencje przywołania Zordów została minimalnie wydłużona? Czy można liczyć w przyszłości na kolejne smaczki w tym tonie? I nie, nie przewijam tego za bardzo lubię muzyczkę.

OCENA 4/6

Sons of Anarchy S07E01 Black Widower
- Sonsi wrócili. Może odcinek nie był specjalnie przezemnie wyczekiwany, nie wywołał większych emocji czy skłonił do przemyśleń, ale podobał mi się. Nie jako pilot nowego sezonu, a płynna kontynuacja poprzednich wątków daję radę. Na szczęście obyło się bez długiego przeskoku w czasie i akcja rusza zaledwie po 9 dniach od śmierci Tary. I jest typowo. Trochę luźniejszego klimatu, ale wszędzie zemsty, spiski, wisząca wojna w powietrzu, dwulicowość bohaterów i czysta miłość do choćby klubu. Same old Charming.
- najciekawiej oglądało się Gemme, która mawia Juicowi, że nie jest socjopatką, ale oglądając ją ma się co do tego poważne wątpliwości. Jest niczym Clay. Mówi o ochronie Klubu i poświęceniu, a chroni swój tyłek, dalej manipuluje synem i sprowadzi na SAMCRO jeszcze poważniejszy konflikt. Mam tylko nadzieje, że jej tajemnica szybko wyjdzie na jaw. Sześć odcinków to maksimum. To finałowy sezon, niech coś się w nim dzieje.
- i niech więcej bohaterów dostatnie jakieś wątki, choćby krótkie i bardzo poboczne. Emo-Juice dalej dostaje najwięcej czasu, już od kilku sezonów, a jego wątek jest już zbyt rozwleczony. Wolałbym Chibsa, Bobbyego, Tigga i Happyego. To ostatni sezon więc przydałoby się pożegnać wszystkich z ekipy.
- najważniejszy jest oczywiście Jax. Śmierć Tary go zmieniła stał się bardziej bezwzględny i pozbawiony uczuć. Chyba nawet sam siebie uważa za kogoś przeklętego bo nie chcę widzieć się z dziećmi, liczy się Klub i zemsta. Co pięknie jest podkreślone przez "Nothing really matters" w tle. Nigdy bym nie pomyślał, że Sutter tak perfekcyjnie wkomponuje Bohemian Rhapsody w ten serial. 

OCENA 4/6 

Z Nation S01E02 Fracking Zombies 
- dalej czerpię większą przyjemność z oglądanie tego serialu niż powinienem. Od ręki mógłbym wymienić kilka wad, które z miejsca dyskredytują u mnie serial. Jednak tutaj jest ich takie nagromadzenie, że razem tworzą specyficzną mieszankę, która daje masę satysfakcji. Więc o tych największych wadach nie będę pisał bo pewnie z tygodnia na tydzień bym się powtarzał. Będzie o tym co mi się podoba, a jest tego trochę. Najlepsze jest to, że serial nie jest dramatem. Jest czystą rozrywką. Niby bohaterowie są trochę poturbowani przez lost, ale nie przeszkadza im to czerpać przyjemności z zabijanie zombiaków. Krew się leje, lecą suchary, jest dynamicznie i fajnie. 
- fabularnie ten odcinek to takie typowe zagranie - poszukiwanie paliwa. Już mniejsza z tym, że rafineria działa po trzech latach od początku apokalipsy. Mniejsza z tym, że o wiele łatwiej byłoby wybić wszystkie zombiaki i spokojnie zatankować. Plan był fajny, urozmaiciło to trochę odcinek, a podzielenie postaci na kilka mniejszych grupek pomogło podkreślić ich charakter. Dalej są to informacje szczątkowe bo zazwyczaj nie rozmawiają tylko rzucają onelinerami, ale mi to wcale nie przeszkadza bo grupka jest całkiem zróżnicowana. Dużo tajemnic i przerysowanych dramatów. Jedni mają traumę, a drudzy mają za cel zabić 10k zombiaczków. I od razu z nimi sympatyzuję. I z rudą. O jak ją ją lubię. A motyw z wracającym maczugą z kolcami był takie przerysowany i przewidywalny, że musiałem wybuchnąć śmiechem jak to zobaczyłem.    
- w sumie nie podobała mi się jedna rzecz. Chwilowe załamanie dobrze wypadło, Qualls całkiem fajnie wypadł. Jednak horrorowa walka z zombie psem była nudnawa i odciągała uwagę od głównych postaci. Ciekawe jakie jeszcze zombiaki będą w przyszłości. Kotami zombie by mnie kupili. Niech trafią do zoo. Żyrafy zombie? Słoń zombie? Muchy zombie? Proszę, szalejcie jak najbardziej. Coś co by nie przeszło w The Walking Dead chcę oglądać tutaj. 

OCENA 4/6 

piątek, 19 września 2014

Ramówka FOX 2014/2015



Nowości - Backstorm, Bordertown, Gotham, Empire, Gracepoint, Hieroglyph, Last Man on Earth, Mulaney, Red Band Society, Wayward Pines, Weird Loners

Powrócą - American Dad! na 9 sezon, Bob's Burger na 5 sezon, Brooklyn Nine-Nine na 2 sezon, The Following na 3 sezon, Family Guy na 13 sezon, Glee na 6 sezon, New Girl na 4 sezon, Bones na 10 sezon, The Simpsons na 26 sezon, Sleepy Hollow na 2 sezon, The Mindy Project na 3 sezon

Zakończone - Almost Human po 1 sezonie, Dads po 1 sezonie, Raising Hope po 4 sezonach, Enlisted po 1 sezonie, Rake po 1 sezonie, Surviving Jack po 1 sezonie

Jeśli ktoś nie wie to przypominam - stacja FOX stoi po ciemnej stronie mocy. To oni anulowali Firefly, nie potrafią liczyć i niemal co roku kasują serial, który zyskał sobie grono fanów. Tym razem padło na Almost Human i Enlisted. Ja widziałem tylko ten pierwszy. Nie rozumiem zachwytów nad produkcją. Prócz chemii między głównymi bohaterami i Karlem Urbanem na ekranie nie było w nim nic odkrywczego. Kolejny procedural tylko w przyszłości i mało przekonującym światem. Może się rozkręcił? Bo przyznaje nie wytrzymałem dłużej niż trzy epizody. Pewnie miało to coś związanego z nieodpowiednią kolejnością epizodów. Znowu! Na twitterze żale były wylewane również za Enlisted. I to nawet większe. Miałem sprawdzić, ale jakoś mi serial umknął i od razu zadebiutował z niską oglądalnością. Podobno jest jeszcze lepiej niż w przypadku Brooklyn Nine-Nine więc wypadałoby sprawdzić. Zwłaszcza, że mówiło się o wskrzeszeniu serialu przez Yahoo, a to o czymś świadczy. Reszta anulowań to niczym nie zaskakujące przykre formalności. Dads miało 19 odcinków więcej niż powinno, Rake nie miał prawa odnieść sukcesu, a Surviving Jack... O czym był właściwie Surviving Jack? Czyż to nie miał być hit komediowy z Christopherem Meloni? Miał, ale wytrwał zaledwie siedem tygodni. Raising Hope nie oglądałem, ale trzeba uścisnąć dłoń serialowi i pogratulować mu aż czterech sezonów. Nie było o nim głośno, ale cichutko wytrwał przez te kilka lat na antenie.

Trzeba przyznać, że FOXowi w zeszłym roku udały się premiery bo nie dość, że dwie z nich doczekały się przedłużenie to jeszcze je oglądam. I wcale nie jestem tutaj złośliwy. Dwa przedłużone seriale to całkiem niezły wynik. Nawet nie wiem co mnie bardziej cieszy Sleepy Hollow czy Brooklyn Nine-Nine. Opowieść z Sennej Kotliny dała mi bogatą mitologię, sympatyczne postacie i campową stylistykę. Komedia Andyego Samberga zapewniła gwarancję na 20 minut śmiechu w środku tygodnia i niesamowitą chemię między bohaterami. Nieskromnie przyznam, że dobrze trafiłem i obydwa seriale pozostały na mojej watchliście. I to byłoby tyle. Bones już dawno porzuciłem i powrót do rozwiązywania zagadek kryminalnych mnie nie interesuje chociaż fajnie jest co roku obejrzeć zwiastun z Comic-Con. The Following nie mam zamiaru tykać i dziwię się, że serial jest jeszcze na antenie. To chyba będzie jego ostatni rok zwłaszcza, że trzeci raz zmienia showrunnera. Do New Girl też nie mam zamiaru wracać. Tym bardziej, że obecny czwarty sezon będzie ostatnim. Cyferki nie kłamią Zooey Deschanel może zacząć się żegnać z telewizją. Cieszy mnie ostatni sezon dla Glee. Serialu nie widziałem, ale zwolni się jeden ze slotów i zwiększy to szanse nowości na przedłużenie. Dalej nie widziałem żadnych z animacji. Nawet nie będę próbował pisać co chciałbym nadrobić i dlaczego. Po co mam się co roku oszukiwać? Chociaż takie The Simpsons byłoby fajnym zastępstwem Power Rangers. Szkoda, że u nas w telewizji nie leciał maraton wszystkich odcinków. Swoją drogą ciekawe czy kiedyś Polsat na jednym ze swoich kanałów wyemituje maraton Świata Według Kiepskich. W końcu to nasz odpowiednik serialu o średniej klasie.

Backstorm - procedural kryminalny od twórcy Bones. Gdyby nie to, że wypada napisać więcej na tym bym skończył. Kolejny geniusz nie akceptowany przez społeczeństwo i nie budzący sympatii atakuje telewizję. Może 3-4 lata to by się sprzedało teraz tego typu postaci jest zatrzęsienie. W zeszłym roku na zwiastunach podobnie wyglądało Rake i pewnie Backstorm podobnie skończy. Trzynaście odcinków i do piachu.

Bordertown - midseasonowa animacja FOX od jednego z scenarzystów Family Guy. Znowu wystarczyło krótkie spojrzenie by wiedzieć, że to serial nie dla mnie. Nie oglądam animacji dlatego, że z góry je skreślam po prostu muszą mieć coś co od początku przykuje moją uwagę. Serial z latynoską i amerykańską rodzinką nie jest jednym z nich.

Gotham - i nareszcie coś dla mnie. Jedyna nowość tejże stacji do której jestem w 100% przekonany. I nie tylko dlatego, że oglądam wszystkie komiksowe seriale. Tutaj chodzi o Gotham jedno z najbardziej znanych fikcyjnych miast. Miasto Batmana przed pojawieniem się Batmana. Początek Jima Gordona i kultowych złoczyńców. Wszystko to spod pióra Bruno Hella człowieka odpowiedzialnego za Rome. Ciągła historia przeplata proceduralnymi sprawami, kolejne kultowe postacie i mroczny klimat. To musi się udać. Krytycy bardzo pozytywnie się wypowiadają o serialu i wróżą mu sukces. Ja widzę go przez kilka lat w ramówce. Nie koniecznie w poniedziałkowe wieczory. Anulowanie mu nie grozi. Oby, bo jak najdłużej chciałbym oglądać na ekranie Donala Logue i Bena McKenzie. Tyko boję się wątków z dziećmi. To zawsze niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo.  

Gracepoint -serial ciekawostka. Remake brytyjskiej produkcji z zeszłego roku gdzie główną rolę z oryginału powtarza David Tennant. Serial opowiada historię poszukiwań mordercy dziecka w małym miasteczku gdzie wszyscy się znają. Będzie stanowił 10 odcinkową zamkniętą całość. W porównaniu do Broadchurch (bo tak zowie się pierwowzór) zmian jest niewiele, niektóre sceny zostały bezpośrednio przeniesione, inne dostosowane do amerykańskiego widza. Pierwsze poważne odstępstwa podobno dopiero w 7 odcinku bo tyle zachodni dziennikarze mogli już obejrzeć. Czyli serial, który jest ale równie dobrze mogłoby go nie być. Ja nie lubię tego typu historii więc nie sięgnę. Jednak jakbym miał się decydować sprawdziłby oryginał. Bo jak wiadomo wszystko co oryginalne jest lepsze. Co nie Tofik? 

Empire -dramat "muzyczny" na midseason. Wielka fortuna, widmo śmierci i synowie walczący o spuściznę po ojcu. Serial zupełnie nie dla mnie. Szykuje się dużo dramatu, może być całkiem niezły (co gwarantuje obsada -Terrence Howard i Taraji P. Henson). Jednak nie jest to mój gatunek więc sobie odpuszczę. Premiera dopiero na wiosnę więc o jakości ciężko coś powiedzieć. Jednak jakbym miał prognozować stwierdziłbym, że cancel.

Hieroglyph - znowu zabawna sytuacja. Nawet jeszcze śmieszniej niż przy Gracepoint. Serial został zapowiedziany jeszcze przed upfrontami, zgodnie z nową polityką FOX zapowiedziano cały sezon, wyemitowana zwiastun, który wyglądał przeciętnie, ale widać, że nie poskąpiono grosza po czym serial anulowano. Tak po prostu, kilka miesięcy przed emisją i po rozpoczęciu kampanii marketingowej. Z jednej strony trochę szkoda bo mogłaby to być lżejsza odpowiedź na przygodowe Demony Da Vinci tylko dziejąca się w starożytnym Egipcie bo stylistyka obydwu produkcji wydawała się podobna. Ja trochę uszczypliwie myślałem o prequelu Penny Dreadful bo tam też pojawiły się egipskie wampiry i Potężne Książki Ciemności i Śmierci. Trochę szkoda, że nie przyjdzie mi samemu sprawdzić jak bardzo to było złe. A nóż byłaby to taka sama niespodzianka jak Sleepy Hollow.

The Last Man on Earth - Will Forte jako ostatni człowiek na Ziemi przemierzający Stany Zjednoczone. Tyle. Prócz tego lakonicznego opisu i zabawnego teasera nic o serialu nie wiadomo. Nie przeszkadza mu to znaleźć się na liście najbardziej oczekiwanych produkcji 2015 roku. Bo jak tu nie czekać na post apokaliptyczny sitcom z tylko jednym aktorem? Trochę się tego obawiam, mam wrażenie, że lepiej sprawdziłby się jako kilku minutowy serial internetowy, ale z chęcią sprawdzę.

Mulaney - serial, który podzielił krytyków. Czytałem zarówno pozytywne jak i negatywne opinie na jego temat. Niby sam powinienem wyrobić sobie zdanie i obejrzeć 20 minutowego pilota, ale już po zwiastunie wiem, że do mnie nie trafi. Przesadzona gra aktorska, w żenujący sposób przerysowane postacie i nietrafione żarty, które tylko osobą pracującym przy serialu wydawały się śmieszne - to są moje odczucia. Kilkanaście dodatkowych minut ich nie zmieni. Nie zdziwiłbym się gdyby serial został mimo wszystko przedłużony. Skąpa oferta stacji będzie wymagała desperackich kroków. 

Red Band Society  - mam wrodzony wstręt do seriali z dziećmi i wczesną młodzieżą. Nie mogę ich znieść w rolach drugoplanowych i niemal zawsze uważam, że pozbycie się ich naprawiłoby wiele rzeczy (choćby Terra Nova). Jednak zwiastun Red Band Society był całkiem interesujący. Udało się wyważyć humor z poważnymi tematami bez popadania w banał. Bo jakże to tak nie polubić serialu o dzieciach na oddziale pediatrycznym, które w tych trudnych okolicznościach próbują przeżyć swoje życie jak normalniej. Krytycy bardzo pozytywnie wypowiadali się o serialu i wróżono, że zastąpi Glee, które powoli udaje się na serialową emeryturą. Jednak cyferki okazały się bezwzględne. Niska oglądalność premiery sugeruje, że skończy się po pierwszym skróconym sezonie. Dlatego chyba sobie odpuszczę. 

Wayward Pines - o serialu pisałem już rok temu... przy omawianiu poprzednich upfrontów. Serio. Już wtedy go zapowiedzieli, a premiera miała się odbyć w okresie wakacji/midseason. Wszystko się poprzesuwało i serial zadebiutuje zimą. Ja jakoś niespecjalnie mam ochotę na małe miasteczko z tajemnicą, ale ta obsada! Matt Dilon, Carla Gugino, Juliette Lewis, Shannyn Sossamon, Melisa Leo, Terrence Howard i Toby Jones. Książkowy pierwowzór był podobno całkiem niezły więc może opłaca się zapoznać z serialem?  

Weird Loners - komedia na mid-season o dysfunkcyjnych związkach. Tak, kolejna komedyjka o grupce znajomych i ich problemach sercowych. Absolutnie nie ma tutaj nic co by mnie przyciągnęło do tych kilku odcinków. Bo więcej nie będzie. Niby gra tutaj Becki Newton, ale dla jednej aktorki nie warto się tak poświęcać. 

Moja ramówka - Gotham, Brooklyn Nine-Nine, Sleepy Hollow, The Last Man on Earth
Moje anulowania - brak (hip hip, hura!)

poniedziałek, 15 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #102 [08.09.2014 - 14.09.2014]

Ten tydzień dał jedną premierę i jedno pożegnanie. Zaskoczenie i rozczarowanie. Odwrotnie niż się spodziewałem. Po zaledwie dobrym sezonie Teen Wolf liczyłem na finał, który wyjaśni nieścisłości i pozamyka niektóre wątki. Nic z tego, serial kompletnie minął się z moimi oczekiwaniami i dostałem najgorszy odcinek od czasu pierwszego sezonu, który był wieki temu. Tym gorzej, że uczucie rozczarowania pozostanie do premiery następnego sezonu. Na przeciwnym biegunie jest Z Nation. Serial po którym niczego się nie spodziewałem, a dostałem całkiem zabawną produkcję, która jest pełna wad i przez to taka urocza. Jeśli twórcy świadomie przekuli swoje ograniczenia w zalety jestem pełen nadziei na przyszłość. Jeśli to był przypadek nich trwa jak najdłużej.

W tym tygodniu nie udało mi się obejrzeć powrotu Sons of Anarchy. Trochę mnie to martwi bo im dłużej będę z tym zwlekał tym większe jest prawdopodobieństwo, że zaniedbam sezon. Przy tym serialu to nie wypada. House, Dexter i True Blood sobie odpuściłem w ich ostatnim roku, ale SAMCRO na to nie zasługuje bo jest lepsze od tej trójki razem wziętej. Co zresztą nie jest wielkim wyczynem. Miałem też problem z nowym Doctorem dlatego trzeci odcinek widziałem po premierze czwartego. Dużo mieszanych uczuć. Głównie pozytywne wrażenia, ale chochlik z tyłu głowy nie daje mi spokoju i wmawia, że coś jest nie tak. Najgorsze, że są to zastrzeżenia, których nie potrafię zwerbalizować.

Powoli acz konsekwentnie nadrabiam Power Rangers. Znajomi się trochę ze mnie podśmiechują, a ja się śmieje z nich. Biedacy nie wiedzą co tracą. W tym tygodniu powinienem nareszcie zobaczyć debiut Tommy'ego. Plan jest by obejrzeć pięcioodcinkowy story arc, ale wszyscy wiedzą jak to jest z planami. Tym bardziej, że przez następne dwa tygodnie będę miał dla siebie miej czasu niż zwykle. Jednak jest jedna rzecz, którą chcę zrobić - dalszy ciąg sezonowych podsumowań i przyglądanie się nowością. Odłożyłem to specjalnie na ostatni tydzień gdy będzie wystarczająca ilość informacji o premierach. Notka o serialach FOXa w środę. Dobra, słowo się rzekło więc musi być.

Co w świecie serialowym piszczało przez ostatnie dni? Niewiele interesujących rzeczy. Trwają pracę nad kolejnymi serialami. Pierwszym z nich jest odcinkowa wizja Raportu mniejszości. Idealny pomysł na procedural. Spielberg ma być producentem co naturalnie nic nie znaczy, a wręcz napawa obawami. Szkoda czasu na gdybanie. Druga pozycja to kolejna adaptacja komiksu od DC. Tym razem TNT opowie o Teen Titans pod przywództwem Dicka Graysona. Niedługo każda stacja telewizyjna będzie miała własny serial z dwuliterowym logiem amerykańskiego wydawnictwa. Pilot jeszcze nie został zamówiony, ale są na to duże szanse. Ja już czuje delikatny przesyt. Wciąż pragnę serialu w świecie Harryego Pottera. Najlepiej teen drama od The CW dziejąca się w kinowym uniwersum.

Podobno trwają też pracę nad kontynuacją Świata według Bunduch. Czy tam spin-offu. Już mniejsza o nazewnictwo. Głównym bohaterem miałby być Bud, którego grał ponad 20 lat temu Dave Faustino. I jakoś nie chcę mi się wierzyć, że FOX dałby własny serial aktorowi, który zajmuje się głównie podkładaniem głosów. Niech lepiej trup zostanie tam gdzie jego miejsce i gnije sobie w spokoju.

I na koniec jeszcze dwa newsy. Zakończenie Nurse Jackie na siódmym sezonie mnie nie rusza. Ruszyło mnie info od Bryana Fullera, że  Gillian Anderson będzie w regularnej obsadzie trzeciego sezonu Hannibala. Mam dreszcze na samą myśl o jej scenach z Madsem Mikkelsenem.

SPOILERY

Doctor Who S08E03 Robot of Sherwood
- po średnim poprzednim epizodzie jakoś nie mogłem się zabrać za ten. Trochę to też wynika z tego, że jeszcze nie jestem do końca przekonany do Petera Capaldi. Po tym odcinku wciąż mam z nim problem, który ciężko mi sprecyzować, ale doskonale się bawiłem oglądając przygody Doktora w Sherwood. 
- odcinek był z kategorii tych lekkich i zabawnych gdzie fabuła schodziła na drugi plan i liczyła się przygoda. Zupełnie nie przeszkodziło mi ponowne użycie motywu z Promise Land czy zniszczenie statku kosmicznego złotą strzałą. W pełni wynagrodził mi to Robin Hood. Może niektóre sceny zbyt przesłodzony i można było się zgodzić z Doktorem co do irytującego śmiechu, ale taki turniej łuczniczy, walkę na moście przy pomocy łyżki (od razu przypomina się stary Robin Hood i dialog o wyrywaniu serca łyżką) czy pojmani bohaterowie w lochach dali mi mnóstwo satysfakcji. 
- wisienką na torcie odcinka była ostatnia rozmowa Robina z Doktorem o postaciach z legend. Scenarzyści pokazali tutaj pazur. 

OCENA 4.5/6

Power Rangers S01E14 Foul Play in the Sky
- to był dobry odcinek. Okazałby się lepszy gdy całość została poświęcona Kim. Bez monstera do pokonania, tylko jej problemy w samolocie i próba przetrwania. To by lepiej pokazało jej charakter. Bez pomocy Zordona musiałaby uratować siebie i Mięśniaka z Czachą. Dlatego trochę szkoda, że dostała pomoc z Command Center, a potem musiała skopać tyłki kilku kitowcą i Snizzarda. Swoją drogą fajny zabieg w tym odcinku. Kim, która pilotuje Pterodaktyla musiała w ekspresowym tempie nauczyć się latać samolotem. Gdyby to był współczesny serial po czymś takim powinna dostać traumy co by wpłynęło na jej postawę jako Ranger. Tak pewnie to nawet nie zostanie wspomniane. 
- jeszcze niedawno pisałem o braku romansów i nastoletnich przyjaźniach w serialu, a tu kolejny odcinek z wątkiem miłosnym. Po Billym przyszedł czas na Zacka. Jego zaloty są nieudolne i nudne i mam nadzieje, że to się szybko skończy.
- Mięsniak i Czacha dalej robią za element komediowy. Ich mdlenie było komiczne, ale miałem nadzieje na trochę fajnych scen z Kim jak już byli razem w tym samolocie.

OCENA 3.5/6

Power Rangers S01E15 Dark Warrior
- widzę nazwę odcinka i myślę sobie, że to będzie dobre. Tytuł zobowiązuje. Prosty, treściwy i budzący lęk. Pokłońcie się przed Dark Warriorem! Tyle, że nie. Podobał mi się jego design, skromny i bez udziwnień, ale potem rozczarował. Nie był wielkim zagrożeniem, kolejny potwór do pokonania. Szkoda liczyłem na poważne kłopoty Rangersów, a tu znowu nic z tego.
- jednak w warstwie obyczajowej było dużo lepiej. Billy dołącza do szkoły karate, spotyka się z sympatycznym wujkiem Trini, a w tle przewija się zaczarowany sok na niewidzialność. Jest przyjemnie, dobrze się to ogląda i tyle.
- najlepsza w odcinku była walka z kitowcami. Choreografia jest coraz lepsza, bohaterowie już nie uciekają przed starciem, a stawiają czołu niebezpieczeństwu i to kitowcy sromotnie przegrywają. Jeszcze tylko by poprawili starcia zordów.

OCENA 3/6

Teen Wolf S04E12 Smoke and Mirrors
- to było rozczarowujące. W poprzednich odcinkach nie przeszkadzały mi niedopowiedzenia w wątku z hit listą, Meredith, babcią Lydii oraz sojuszem Petera i Kate. Sądziłem, że to wszystko się zazębi i najważniejsze rzeczy zostaną wytłumaczone w finale przez co historia okaże się zaskakująco spójna. Jakże się rozczarowałem! Twórcy serialu chyba tak zostali uszczęśliwieni przedłużeniem na wydłużony sezon, że zapomnieli jak się piszę historię. Jeden sezon powinien stanowić pod pewnymi względami pewną całość, mieć trzy akty i zakończenie. Tutaj zaczęło się dobrze, że doszło do pewnego rozmycia pod koniec. Urwano wątki, przeskoczono na następne, część niespodziewanie zamkniętą i wyszedł jeden wielki i niespójny chaos. Nawet nie wykorzystano dodatkowych 10 minut odcinka. Złośliwie napisze, że został on wydłużony z powodu nagromadzenia miernych scen w slow-mo.
- przeszkadzała mi konstrukcja sezonu, przeszkadza mi konstrukcja odcinka. Dalej podobały mi się niektóre sceny, dobrze było się spotkać z ulubionymi bohaterami i pośmiać, ale scenariusz leżał i kwiczał.Dużo biegania, mało przewidywalne, po sznureczku i jak coś miało zaskoczyć to okazało się wielkim rozczarowaniem. Wybitnie nie było pomysłu jak dokończyć wątek Kate i Berserkerów i jak otworzyć nowe wątki. Do tego dużo nudnego biegania i nielogicznego zachowania postaci. Tak, gdy Lydia nie odzywa się przed ważną wyprawą na pewno nic się nie dzieje. Przecież to Beacon Hill.
- jednak najbardziej przeszkadzało mi co zrobiono z postaciami szczególnie Scottem.Nałożenie mu maski Berserkera było dobrym pomysłem. Można było przez to wywołać jakieś emocję i sprawić, że finałowe starcie nie będzie obojętne. Nic z tego. Jego przemiana robiła za tło, a wątek rozwiązano dzięki power of love. Zbyt chciano pokazać jak bardzo jest to zajebista postać i użyta deus ex machiny. Nie pierwszej i nie ostatniej w tym odcinku. Ot Liam sprzedaje ckliwą bajeczkę, a Scott się przebudza zyskując power upa. Po co droga bohatera do wielkości skoro można to załatwić magiczną ewolucją.
- a skoro mowa o magicznej ewolucji - Derek też zyskał upgrejda. Niesamowicie mi to nie pasuje. W jednej chwili umiera, a w drugiej niemalże pstryknięciem palców rozsadza pieska Kate. Po co więc było zamieniać go w człowieka przez cały sezon? Żeby wrócił jeszcze lepszy i potężniejszy. Mam nadzieje, że posiadanie dwóch tak potężnych wilkołaków w Beacon Hill jakoś wpłynie na następny sezon bo inaczej będzie to zupełnie bez sensu.
- mógłbym wymienić jeszcze kilka rzeczy, które mnie rozczarowały, ale nie będę się tak pastwił nad serialem, który bardzo lubię. Jednak o cliffhangerze napisać muszę. Peter ląduję w Eechen House w jednej celi z trójokim. I to byłaby dobra scena, jeśli zaakceptuje się dwuosobowe apartamenty na zamkniętym oddziale, ale dużo większa siłę miałaby gdyby wcześniej Deaton nie zajrzał w trzecie oko. To była nudna powtórka zamiast szokującego zakończenia. Mam teraz nadzieje, że następny sezon obędzie się bez Petera, ewentualnie jakieś odwiedziny córeczki. Za dużo go, przejadł się i czekam na świeże pomysły, a nie recykling starych.
- w odcinku strasznie podobały mi się dwie rzeczy. Manipulacja Petera mówiącego jacy to Berserkerzy są straszni i trzeba ich zabić pokazała jaki jest dwulicowy, nawet był w stanie zaryzykować życiem córki i siostrzeńca. Druga rzecz to Stiles mówiący o karbonicie, a Malia i Liam patrzą na niego z wyczekiwaniem skąd to wziąć.

OCENA 3/6

Z Nation S01E01 Puppies and Kittens 
-  oczekiwałem po tym serialu zombie apokalipsy w mniej poważnym wydaniu niż w The Waking Dead i to właśnie dostałem. Ten serial jest głupiutki, niczym filmy kategorii C o walkach wielkich potworów. Ma fatalne aktorstwo, jest przeszarżowany pod wieloma względami, scenariusz jest komiczny, logika poszła się kochać, a jakoś efektów czy samego obrazu pozostawia wiele do życzenia. I mi się to podoba. Zupełne przeciwieństwo tego co mamy teraz w telewizji. Zamiast traktowanie z śmiertelną powagą tematu to bawienie się konwencją. Nie dramat bohaterów, a akcja. Nie wiem ile dam radę to oglądać, całkiem możliwe, że niedługo zacznie mnie irytować. Na razie jednak daje szansę i przez te kilka odcinków powinienem się dobrze bawić śmiejąc się z dziwnych pomysłów, "gry" aktorskiej i dziwacznych fabularnych zabiegów. Ten serial nie traktuje się na poważnie i choćby dlatego warto go sprawdzić. 
- mimo tej widocznej inności było kilka rzeczy, które mi się spodobały. Umiejscowienie akcji w konkretnym momencie w przyszłości, nowy kalendarz liczący lata od wybuchu epidemii, misja o globalnym znaczeniu i poczucie globalnej skali wydarzeń. Nawet jeśli ma to być niskobudżetowa opowieść to niech chociaż utrzyma poczucie skali, które tak bardzo sobie cenie. Fabularnie pewnie będzie to serial drogi, ale to też mnie cieszy. Chciałbym by jak najbardziej różnił się od The Walking Dead. 
- w pilocie były też zaskoczenia, a to dobrze rokuje na przyszłość. Zombie niemowlak? W tym miejscu już byłem kompletnie kupiony. Polowanie na zombie niemowlaka i aroganckie onlinery dzielnego żołnierza? Chwilo trwaj! A końcówka mnie zupełnie zaskoczyła. 
- bohaterowie na razie są. Nie są to skomplikowane charaktery, mają kilka cech rozpoznawczych, ale są przerysowani co mi się znowu podoba. Na jakieś skomplikowane ewolucję charakterów nie ma co liczyć, ale ogromnie jestem ciekaw jak zostaną poprowadzeni. Chcę od nich rozrywki, efektownego rozbijania zombiaków, a nie dramatów i wszystko wskazuje, że to właśnie dostanę. 

OCENA 4/6

poniedziałek, 8 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #101 [01.09.2014 - 07.09.2014]

Sezon się zbliża. Niby banalne stwierdzenie, wszyscy zainteresowani telewizją o tym wiedzą, ale nie zmienia to faktu, że już się nie mogę doczekać. Niemalże odliczam każdy kolejny dzień, ciesze się z każdej oderwanej kartki od kalendarza i marzy mi się by już położyć łapki na nowościach i wielce oczekiwanych powrotach. Przy całym tym entuzjazmie jestem pełen obaw. Nie o jakość bo wiadomo, że z tym będzie różnie, a o czas. Wakacje to dość spokojny okres, bez pośpiechu można oglądać seriale nie robiąc sobie zbyt dużych zaległości. To też moment na filmy, książki, gry czy komiksy. Jednak od 21 września większość wolnego czasu będą pożerały seriale. I tak do połowy grudnia i świątecznej przerwy. Przeraża mnie to tym bardziej, że wraz z wiekiem doba ma irytującą właściwość kurczenia się. Liczę, że przynajmniej 15 odcinków tygodniowo uda się obejrzeć, a gdy nie będzie się udawać skróci się czas na sen. Podobno 5h wystarczy do normalnego funkcjonowania. 

Od dłuższego czasu coraz mniej uwagi przykładam do newsów. Jasne, przeglądam Feedly, jestem na bieżąco z wydarzeniami, ale czytam głównie nagłówki. Powody są dwa. Główny to spoilery. W wakacje trzeba z nich korzystać by jakoś dociągnąć do nowe, pełnoprawnej dawki. Jednak delikatnie, jedynie jakieś wywiady i zwiastuny sezonów. Potem się odcinam od trailerów kolejnych odcinków, ewentualnie podczas dłuższej przerwy coś tam obejrzę. Bo jak tu wytrzymać gdy był jakiś ogromny cliffhanger?! Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Powtarzalność i dezinformacja. To pierwsze ostatnio rzuciło mi się w oczy podczas kolejnych newsów o Daredevilu. W ciągu ostatniego miesiąca były oddzielne wiadomości dotyczące bardziej dojrzałego podejścia niż w innych Marvelowych produkcjach oraz o połączeniu sił bohaterów w The Defnders. I wszystko ok, gdyby nie było to wiadome od czasu pierwszych informacji o serialu. W takich momentach zadaje sobie pytanie - po co na bieżąco śledzić kolejne nowinki skoro równie dobrze można raz na miesiąc zrobić szybki przegląd. Tylko wtedy miałbym wrażenie, że coś mi umyka, a tego bym nie zniósł. Jednak miałem napisać o dezinformacji. W mijającym tygodniu spadła bomba, że piąty sezon Gry o Tron będzie bez Hodora co prowadziło do konkluzji w postaci braku wątku Brana. Parę dni później natomiast okazało się, że jednak Bran będzie i ciśnienie opadło. Zupełnie niepotrzebna afera, która miała na celu zwiększenie ilości klików na stronach co ostatnio jest smutnym standardem. Dziwne, że tak mało portale internetowe piszą o porno. W końcu nic nie ma takiej oglądalności w internecie jak niemieckie fikołki. Dobra żartowałem tzn. żartem było moje dziwienie się. Na Hataku niedawno pojawił się spis porno parodii sci-fi/fantasy i kilka artykułów z okazji 1 września. A kliki lecą. Klik, klik, klik.

Co takiego mam dla was w tym tygodniu prócz standardowego zbioru zamówień, anulowań i zwiastunów? Dwie wiadomości dużego kalibru. HBO przygotowuje The Wire w wersji HD. Tak, jeden z najlepszych seriali w historii telewizji nareszcie dostanie wersję na jaką zasługuje. Ja jednak cicho liczę, że stacja zostanie przy formacie 4:3 zamiast dostosować obraz do 16:9. Taka była intencja Davida Simona i wydaje mi się, że to najlepsze proporcje obrazu dla tego serialowego reportażu z Baltimore. Na zachętę zwiastun. Bez scen, same głosy co tylko zaostrza apetyt.  Może wyjdę na bluźniercę, ale w tym samym akapicie napiszę jeszcze o Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.. Okazało się, że w pilocie wystąpi Hayley Atwell. Brawa dla ABC/Disney'a za teasowanie w ten sposób Agent Carter. Trochę się martwiłem, że serial dziejący się podczas zimnej wojny będzie zbytnio oderwany od uniwersum, ale jak widać głowy zarządzające uniwersum mają plan. Oby tylko w tym roku Avengers 2 nie zaszkodziło S.H.I.E.L.D. tak jak niemożność ujawnienia wielkiej tajemnicy z Winter Soldier w premierowej serii Agentów.

Skromną kolumnę z nekrologami i narodzinami otwiera Gang Related czyli kolejna ofiara FOX. Jeśli miałbym jakoś spersonifikować tą stację byłby to Rzeźnik z Diablo krzycząc "Ahhh, freash meat!". Drugą ofiarą, ale też szczęśliwcem jest Hemlock Grove. Szczęśliwcem bo mimo anulowania historia zostanie zakończona w trzeciej serii. Serialem który dostał zamówienie jest serial towarzyszący dla The Walking Dead. Czyli coś o czym wiedzieliśmy, ale musiał to powiedzieć ktoś ważny byśmy mogli się tym znowu ekscytować. Jeśli miałbym obstawiać datę premiery powiedziałbym początek 2016 roku. Chciałbym by serial był emitowany już w wakacje, ale raczej wypełni on lukę w przerwie między jedną, a drugą połową 6 sezonu serialu matki. Chciałbym akcję w dużym mieście lub Europie. Na konkrety przyjdzie jeszcze poczekać. 

Uzbierało się trochę zwiastunów więc niecierpliwych zapraszam do lektury:
- druga zapowiedź Z Nation, która trochę straciła w moich oczach, ale oczywiście sprawdzę. Opinia prawdopodobnie w następnym numerze mojej cotygodniowej gazetki.
- pierwsze promo Sons of Liberty czyli miniserialu od History o narodzinach strażników teksasu. Spodziewałem się czegoś kameralnego, a tu szykuje się niezłe widowisko. Szkoda, że w gościnnej roli nie będzie Chucka Norrisa.
- minutowy teaser America Horror Story: Freak Show. Zapowiedzi tego serialu lubię, ale oglądać jeszcze nie oglądałem. Boję się. Dosłownie.
- 30 sekund z Marvels' Agents of S.H.I.E.L.D.. To będzie dobry sezon. Musi być.
- aż 1,5 minuty z nowego Arrow. Wygląda ok, ale za duży mam uraz do tego serialu by się nim jeszcze ekscytować. Chyba bardziej czekam na pilot The Flash.
- na deser zapowiedź The Good Wife czyli jednego z najlepszych seriali ogólnodostępnych stacji. Trzy słowa - Florrick, Agos & Lockhart!

SPOILERY
 
Doctor Who S08E02 Into the Dalek
- niby odcinek się przyjemnie oglądało, szybko zleciał i był przyzwoity pod względem momentów do pośmiania się i poważnych oraz efektów specjalnych tak czegoś mi w nim brakowało i sporo rzeczy nie pasowało do siebie. Znowu była mroczna przygoda, zastanawianie się nad tym jakim człowiekiem jest Doktor podczas spotkania z jego największym wrogiem i zakończenie pokazujące inne spojrzenie na Doktora jako istotne straszniejszą od Daleków.Tylko ja wolałbym jakąś lżejszą przygodę, więcej interakcji Doktor/Clara i skupienie na tej dwójce. Zamiast tego niektóre momenty były przesadnie rozwleczone jak choćby Clara w szkole i przedstawienie Mr. Pinka. Nie tego oczekuje od tego serialu.
- nie podobał mi się też motyw z zmniejszeniem bohaterów i podróż do wnętrza Daleka. Już pal licho, że rozmiary się nie zgadzały, w porównaniu do znanej anatomii Daleków. Irytowała mnie naiwność Doktora, jego brak przewidywania i wpadnięcie na pomysł dzięki Clarze. Niepotrzebne pogłupienia postaci. Doktor ma być tym najmądrzejszym.
- dobra, o co chodzi z niebem? Jakiś alternatywny wymiar? Kieszonkowy wszechświat? Czy inne dziwadło Moffata? Czy tam trafiają osoby, które zginęły przez Doktora i jaki jest w tym cel? Ten story arc może być równie ciekawy co głupi. A propos większych historii. Czy Doktor łącząc się z Dalekem nie przekazał mu wszystkich informacji o sobie przez co wszystkie Daleki wiedzą o Doktorze?
- dziwnie się ogląda Doktora nie przejmującego się śmiercią. Dawniej rozpaczał nad każdym zgonem, nie mógł się pogodzić utratą ludzi, a teraz sobie z tego żartuje.

OCENA 4/6

Outlander S01E02 Castle Leoch 
- pierwszy odcinek mi się podobał, drugi też. Jednak dalej nie ciągnie mnie specjalnie do kontynuacji. Zaufam Moorowi i jeszcze trochę pooglądam bo może się to zmienić w całkiem niezły serialik. Trochę zaczyna mi przeszkadzać przesadne wydłużanie niektórych scen, a niektóre nawet nic nie wnoszą. Flashbacki z poprzedniego odcinka zupełnie niepotrzebne. Sorry, ale tego typu zabieg ma przypominać o ważnych wydarzeniach, a ciężko przecież zapomnieć co dzieje się przed tygodniem. Narracja z offu Clare też trochę nuży, ale to może być wina akurat tego odcinka. Mdły jest też wątek romansowy między Clare i Jamiem, a to niestety oś całego książkowego cyklu.
- podoba mi się za to warstwa wizualna. Pięknie wyglądają kostiumy, szkockie krajobrazy, wystrój zamku i... akcent. Tak, szkockiego się dobrze słucha, a prawdziwą przyjemność mam ze scen, które nie są tłumaczone bo potęguje to więź z Clare, która też jest zagubiona.
- w tle rozwija się powoli wątek szpiegowski i walki o władzę na zamku. Do tego kilka mniejszych intryg i tajemnic. Oby na tym się w przyszłości bardziej skupiono, a nie marnych romansach.
- trochę żałuje, że odcinki mają ok. godzinny. Gdyby było to standardowe 40 min byłaby to idealna propozycja do kotleta.

OCENA 4/6

Power Rangers S01E13 Peace, Love, and Woe
- to był kolejny przyjemny odcinek, odbiegający w pewnym stopniu od utartych schematów. Nie było tradycyjnej walki zakończonej powiększeniem i powtórką teledysku z megazordem. Była historia. Porwanie, misja ratunkowa i niezwykła walka jeden na jeden Billego, który był bohaterem odcinka i Woe. Więcej takich niespodzianek.
- szkoda tylko, że występ Marge był jednorazowy. Co z tego, że wątek miłosny jej i Billego wyglądał jak z niskobudżetowego. Fatalne dialogi, gra aktorska, sposób nawiązania więzi między tą dwójką i potem wzajemne zrozumienie. To się autentycznie przyjemnie ogląda jeśli weźmie się pod uwagę, że to Power Rangers. Śmiałem się bo serial zdaje sobie z tego sprawę i wszyscy dobrze się bawili to produkując.
- w odcinku podobały mi się też sceny walk i całkiem efektowne finałowe starcie. W cywilnych potyczkach z kitowcami widać jak osobowość bohaterów wpływa na ich styl walki. Tańczący Zack czy Kim używająca ćwiczeń gimnastycznych. Niektóre fragmenty wypadły całkiem nieźle, dlatego zupełnie niepotrzebne były zabawy z kamerą i irytujące kilkukrotne powtarzanie tej samej sekwencji.
- gdy skończę Mighty Morphin  (żeby pierw oszczędzić spoilerów, hehe) będę musiał poszukać filmiku-kompilacji z wszystkimi momentami gdy Mięsniak wpada w ciasto, śmieci lub cokolwiek innego. To po prostu musiało powstać.

OCENA 3.5/6

Teen Wolf S04E11 A Promise to the Death
- odrobinę przeszkadza mi sposób w jaki rozłożono napięcie w tym sezonie. Poszczególne wątki były szybko budowane, straszne nagromadzienie motywów i pełne ręce roboty dla bohaterów. Tylko, że "główna" historia z Deathpool skończyła się w poprzednim odcinku przez co teraz nie czuć było, że to przedostatni odcinek. Oglądało się fenomenalnie, ale posiadanie wiedzy ile jeszcze odcinków do końca sezonu psuło trochę radość. Trochę też za późno zaskoczyły niektóre rzeczy. Kate i Peter niemal cały czas czaili się w kanałach i teraz ciężko ich uważać za głównym przeciwników sezonu. Coś mi się wydaje, że ta dwójka dopiero rozkręci się w S05.
- jednak jak napisałem, dalej czerpałem frajdę z lektury. Z tych spokojniejszych scen przyjemna byłą konfrontacja Scotta z matką i oddanie pieniędzy Derekowi co bardzo dobrze pokazało więź między tą dwójką. Dobrze wypadły też problemy Liama, który cierpi na traumę po wcześniejszych doświadczeniach. Pewnie łatwo to zostanie rozwiązane, ale przyjemnie patrzeć jak bohaterowie cierpią nie tylko w fizyczny sposób.
- niemal cały czas narzekam na sposób realizacji walk w serialu, ale tym razem muszę pochwalić. Pierwsze starcie Deatona z wendigo było przedsmakiem przed pojedynkiem Scotta z Kate. Montaż trochę przeszkadzał, dużo irytujących cięć, ale umiejętnie używano slow-mo, czuć było siłę ciosów oraz różnorodność, a nie głupie nakładanie na chama. Ogólnie wizualny styl odcinka również zasługuje na pochwałę. Cieszą takie detale jak zbliżanie na włącznik od lampy, pokazanie koszmaru Liama czy boiska do lacrossea zasnutego mgłą.
- jak zwykle początek odcinka zasługuje na oddzielny akapit. Wendigo znęcający się nad człowiekiem i ratunek z strony Deatona już był wystarczająco dobry. A potem nadeszła wizyta w Eachon House i spotkanie z trójokim więźniem otwiera zupełnie nowe możliwości rozwoju fabuły.
- finał zapowiada się dobrze. Pewnie powróci wątek Benefactora, ale głównym motywem powinien być Scott jako berserkek polujący na swoich przyjaciół. Czyżby miał kogoś zabić? Takie coś byłoby doskonałym puntem wyjścia dla kolejnego sezonu.

OCENA 5/6

True Blood S07E04 Death is Not the End 
- walczę dalej, bo oglądaniem tego nie można nazwać. Z wielkim trudem przychodzi mi włączanie kolejnych odcinków, a to tylko dla garstki moich ulubieńców dzięki czemu jakieś 10 min na odcinek jest całkiem znośne plus niespodziewane onelinery. Z tym epizodem było to samo. Ale muszę przyznać, że całkiem fajnie się zaczął dwoma telefonami z informacją o śmierci. Dobre dialogi, gra aktorska i postawienie głównych postaci w samym centrum. Szkoda, że później było standardowo czyli nudno. Znowu powtórzę ten sam zarzut - serial na siłę stara się być poważny i udaje, że jest ambitniejszy niż w rzeczywistości. Rozprawia o śmierci, ale robi to w sposób nudny i nieinteresujący. Rozmowa Sookie z dziećmi Arlenee, jej wizja Terryego czy odwiedziny u zony Kevina (who te fuck is Kevin?) to coś zupełnie niepotrzebnego. Jednak patrząc na luźniejsze sceny wcale nie jest lepiej. Akcja w Fangtasii niesamowicie nudna, a to miała być główna  zaleta odcinka. Brakowało też relacji między postaciami i do znudzenia były powtarzane najnudniejsze wątki i trójkącik Sookie/Eric/Bill. Ile można?! Jak dobrze, że w takich momentach jest Pam. Zabrakło też scen Will/Eryk czy Violet/Jasona. Nie mówiąc już o okropnym wątku Jessicy. I jeszcze ta deus ex machina z tajnym przejściem, które zostało wspomniane w siódmym roku serialu.
- okropnie mnie rozczarowały flashbacki. Odarły z tajemniczości Eryka. Serio? On i Pam dali radę przez ok. 20 lat prowadzić wypożyczalnie wideo? I jeszcze Ginger wpadająca na pomysł baru. Wolałbym tego nie wiedzieć. Decyzja Zwierzchnictwa o powodach zrobienia z Eryka szeryfa zupełnie irracjonalna. Dziwię się, że aż tyle przetrwali.

OCENA 2/6