czwartek, 30 maja 2013

Ogłoszenie parafialne


Trochę wyjaśnień i o planach na przyszłość dla drogich memu sercu czytelników. 

Pierw napiszę, że jestem zadowolony z obecnego stanu bloga. Jakże bym miał nie być? Regularne aktualizacje, z miesiąca na miesiąc coraz więcej odwiedzin i nawet jakiś komentarz się pojawi co raduję mą dusze. To wszystko działa mobilizująco i daje satysfakcję. W każdą niedziele Serialowe podsumowanie tygodnia, a w środy jakaś inna notka - recenzja książki, sezonu czy troszkę o ostatnich filmach. Przynajmniej było tak do czasu. Pierw przejmowałem się, że nie będę miał pomysłu na wpisy, potem czasu na czytanie/oglądanie, ale temu udawało się zaradzić. Miałem też kiedy pisać. I właśnie z tego powodu powstaje ten wpis. Tego czasu już nie ma. W życiu każdego (no większości) studenta przychodzi taki czas, że musi zrobić jakiś śmieszny projekt, który nazywa się praca magisterska czy jakoś tak. I ten problem zaczyna pochłaniać coraz więcej czasu, ciążyć na sumieniu, aż w końcu staję się priorytetem bo terminy zaczynają gonić i już dalej nie da się uciekać. Dlatego właśnie piszą tą notkę by wyjaśnić dlaczego w najbliższym czasie (miesiąc? dwa?) wpisy przybiorą trochę inną formę. Dalej będą się pojawiać bo ten blog ma zarchiwizować moje wrażenie po obcowaniu z popkulturą, po prostu nie będą już takie rozbudowane jak wcześniej. Dwa, trzy akapity i koniec. Sama esencja, plusy i minusy, czemu warto, a czemu nie. 

Gdyby nie to inaczej nie dałbym rady napisać tego co chcę póki wspomnienia są świeże, a zaległości by urosły do takiego poziomu, że odechciałoby mi się cokolwiek pisać i rzuciłbym blogowanie w cholerę, a to ostatnia rzecz jakiej bym pragnął. Już teraz w kolejce czeka sporo podsumowań do sporządzenia: S03 Spartacus, Zbieracz Burz t2, S01 Vikings, Imię Wiatru, S01 Arrow, S01 Hunted, S07 Doctor Who, konferencję ramówkowę 4 stacji, a zaraz do tego dojdą całe sezony Game of Thrones, Orphan Black, Community, Nikita i Castle. Trochę tego jest, a chciałbym parę słów poświęcić każdemu z nich. Tylko, że brakuje czasu i będzie trzeba znaleźć kompromis. Podsumowanie tygodnia pewnie też będzie trochę krótsze objętościowe. Mniejsza liczba seriali to coś oczywistego, ale też będzie krócej i bardziej ogólnie. Chyba, że ktoś w komentarzach napiszę, żebym się postarał i pisał tak jak pisałem. 

No nic to by było na tyle. Trzymajcie kciuki i jeśli macie więcej wolnego czasu rozkoszujcie się nim póki możecie.

poniedziałek, 27 maja 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #34 [20.05.2013 - 26.05.2013]

SPOILERY

 Community S04E10 Intro to Knots
- odcinek świąteczny w maju - dość niespodziewane. Może nie było super zabawne, ale kilka niezłych momentów się znalazło. Prezenty których miało nie być, Malcolm McDowell jako manipulujący nauczyciel przywiązany do krzesła oraz niezaliczone wypracowanie. Kłótnie wyszły zabawnie, tak jak przemowa Jeffa. To zawsze wychodzi. Jednak mogłoby być trochę lepiej na początku odcinka
- Chang dalej manipuluje i stara się o wydalenie grupy, ma coraz mniej czasu więc teraz przejdzie do działania. Ciekawe kto jest jego mocodawcą
- alternatywna linia czasu wróciła! Hurra! Nawet te kila minut cieszy. Annie stylizowana na Hannibala Lectera i Jeff demoniczny prawnik i miłosnym uścisku. I ich wielki plan zniszczenie głównej linii czasu czyli crossover nadchodzi! Moje marzenie się ziści! 
- najlepsze momenty do Annie dekorująca mieszkanie oraz Abed w podkoszulku z Die Hard, wyglądał przezabawnie 

OCENA 4/6

Damages S05E08 I'm Afraid of What I'll Find
- zataczanie pełnego koła przez serial czy aluzję do pierwszych odcinków w finałowym sezonie jest zawsze mile przezemnie widziane. Tylko, że musi to być robione z głową, a w Damages wypada to fatalnie. Jednym z niezaprzeczalnych atutów tego serialu, który robił wodę z mózgu były flashforwardy. Zmuszały do główkowania, otwierały niezliczone możliwości analizy i pole do snucia szalonych teorii. W piątym sezonie tego nie ma. Zamiast tego do znudzenia powtarzane są sceny z jednego z kluczowych momentów S01. Sceny, które zna się na pamięć i nic one nie wnoszą. Wszystko jest nadmiernie wyjaśniane i tłumaczone jak dziecko. Czuje się traktowany jak idiota ze sklerozą. Może i w założeniu miało to budować napięcie, ale było one najwyraźniej błędne. Jeśli w następnym odcinku znowu puszczą scenę z napaści na Ellen lub leżącą ją na ulicy to chyba ją przewinę...
- wątek Channinga jakoś nigdy mnie nie wciągnął, brakuje mu charyzmy, a sama sprawa jest ogólnikowo przedstawiona. Niby większa historia w tle, ale nie czuć tego. Jednak w tym odcinku się wciągnąłem. Czułem emocję w scenie gdzie organizacja Chaninga zajmowała się danymi Sancheza. Udało się stworzyć namacalny nastrój czegoś ważnego. Ostatnia rozmowa Patty z Gidą też była emocjonująca bo tak niespodziewana. Ogromnie brakuje mi takich twistów. Szkoda tylko, że w ogóle nie interesuje mnie co się stanie z Chaningem.
- główny motyw rywalizacji Patty i Ellen osiąga już prawie punkt kulminacyjny. W rozgrywce adwokackiej górą Patty, ale Ellen jest bliska znalezienie mordercy co dobrze się dla niej nie skończy. No i jeszcze grozi jej więzienia. Scena u żony Pete ciekawa, ale trochę głupio że dopiero teraz dochodzi do tej rozmowy. Jeśli miałbym obstawiać jak się serial skończy to zaraz po zgonie Ellen zginie i Patty. Sprawiedliwość boska. Chyba, że w ostatniej scenie pokażą ją jak sprawuje się jako sędzia Sądu Najwyższego. To byłby piękny pesymistyczny wydźwięk serialu
- wątek ojca Patty średnio mnie interesuje. Wycieczka z Michaelem nudna, ale miała jeden mocny punkt - opowieść o dzieciństwie Patty oraz o wychowaniu dzieci. Historia się powtarza, znowu potomek zbuntował się przeciw rodzicowi.

OCENA 4/6

Dark Shadows - Beginnings Episode 8/209
- nic nowego, wałkowanie tych samym rzeczy. Wiadomo, że Victoria jest ważna, a jej przeszłość jest tajemnicza. Pasowałby tutaj telenowelowy twist z tym, że jako niemowlę została podmieniona z Caroline albo że to siostry bliźniaczki. Pasowałoby do tego serialu. Nie wiadomo tylko co chcę od niego detektyw, jakie plany ma Burt oraz Elisabeth, a ona biedne i niczego nieświadome dziewczę w samym środku intrygi
- Caroline dalej słodka i niewinna, ale do ożenku jej nie śpieszno. I nie ma się co dziwić skoro to wszystko zaaranżowane przez kochającą mamusię. Oj będę kłopoty jak się zacznie buntować, a może nawet i romans z Burtem się szykuje. Bo przecież trzeba ją oddalić od matki i jakiś dramat rodzinny wprowadzić
- brakowało Rogera i Burta. Przydaliby się w odcinku, a szczególnie konfrontacja tej dwójki. Bo napięcie narasta by drastycznie opaść i nic nie ujawnić. Dobrze, że w zamian często wspomina się o mrocznej historii siedziby Collinsów. Tylko szczegółów brakuje. Może jakaś dłuższa opowieść Elisabeth się szykuje.

OCENA 3/6

Dead Like Me S01E04 Reapercussions
- jednak cały sezon nie będzie fenomenalny, a teraz boję się że będzie więcej wpadek czyli odcinków podobnych do tego. Tragedii może i nie było, ale zupełnie nie pasował mi humor tego epizodu. Mało smaczne żarty, brak wyczucia i tego absurdu pełnego czarnego humoru. I oczywiście jak jedna rzecz mnie zaczęła irytować to potem na siłę szukałem minusów -  a to George znowu narzekająca nad swoim życiem, czy kolejne sceny typu family drama i trauma po stracie siostry/córki. Dobrze, że było sporo innych plusów
- bardzo mi się podobała scena na lotnisku z Rubem jak powiedział, że zabiję dziecko i potem cała lawina wydarzeń. Szkoda tylko, że wątek Masona był żenujący. Lubie to jak jest zakręcony, ale bez przesady
- cudowna była też reklama paska odchudzającego - drewniane aktorstwo znane z Mango TV idealnie pasowało tutaj
- coraz bardziej podoba mi się postać Ruba. Niby twardy i niedostępny, nie zadaje pytań, a jednak. Tylko gra takiego przed grupką. Chcę poznać swoich przełożonych, ale bezskutecznie. Oby ten wątek był rozwijany na przestrzeni kilku najbliższych odcinków 
- George dalej uczy się fachu i próbuje naginać zasady i jak zwykle akcja = reakcja. Tym razem uratowanie jednej osoby spowodowało fale zgonów. Plus za pomysł i wykonanie. Dalej też jest wałkowany motyw traumy w domu Lassów. Z lepszym i gorszym skutkiem. Przesłanie i ostatnia scena uratowały dzisiejsze sceny, ale jakoś nie wyobrażam sobie, że na uboczu, przez całe dwa sezony będzie to ciągnięte

OCENA 3/6

Defiance S01E05 The Serpent's Egg
-  całkiem przyjemny epizod. Nie posuwa głównej historii do przodu, a rozwija i zarysowuje kolejne poboczne wątki, które w przyszłości mogą się przerodzić w coś więcej. Jest jeszcze nadzieja dla tego serialu
- historyjka z przewozem pieniędzy i wyprawa dyliżansem pardon autobusem to klasyczna westernowa opowieść z lekkim twistem. Przyjemnie się oglądało, kilka zabawnych scenek i co najważniejsze rozwija to konflikt Defiance z Republiką Ziemi. Teraz tylko dać więcej szczegółów i będę przeszczęśliwy
- równie nieźle wyszła historia Irisy. Wątek mesjanistyczno mistyczny mi się podoba bo lubię takie rzeczy. Tajny kult i nie mniej tajemnicze przeznaczenie Irytianki. Do tego jeszcze jej pierwsze spotkanie z Nolanem. Niezłe sceny tortur z niewielką dwuznacznością. Co dziwne skończyło się szybkim numerkiem z współpracownikiem. Oby konsekwencję nie były zbyt bolesne
- co istotne nie przeszkadzał brak starszych Tarrów oraz Kenyi, a to znaczy że przekonuje się coraz bardziej do większości postaci. Jeszcze trochę i je polubię
- niestety ale nie zabrakło idiotyzmów. Zostawić broń na miejscu na walizki? Przyglądać się dalej jak żołnierze oczyszczają miejsce zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie? Tłumaczenie planu przez głównego złego zamiast zrobić co trzeba? Zaufanie Republice Ziemi? Czasem postacie zachowują się jak dzieci...

OCENA 4/6

Defiance S01E06 Brothers in Arms
- muszę przyznać, że coraz bardziej lubię ten serial. Nie dlatego, że odcinki robią się coraz lepsze, ale dlatego że przekonuje się do postaci i widzę potencjał w głównej linii fabularnej. I obym się nie przeliczył
- tym razem pojawia się dawny znajomy Nolana i myślałem że wątek będzie typowy - Nolan wierzy, że jego kumpel jest dobry, a on tak na prawdę ma własny plan i chcę wszystkich przechytrzyć. I mniej więcej tak było, ale nie zabrakło elementu odkupienia, a poza tym Eddi był całkiem ciekawą postacią. No grał go Rob Stewart - 100% do charyzmy
- wątek zbrodniarza wojennego ciekawy. Państwa się o niego biły, Amanda chciał wymierzyć sprawiedliwość, a zrobił to Nolan. Plus za zakończenie
- Kenia i jej kłopoty miłosne. W sumie można się było spodziewać, że ten wątek będzie tak wyglądał, nie chciał bym tylko żeby zrobiło się z tego romansidło z Nolanem pomiędzy dwiema siostrami
- o wiele lepiej wyglądają miłosne przygody Irisy, a raczej ich brak. Zabawnie i z rezerwą zbyła Tommyego i za to ją lubię
- ruszył wątek główny! Nie podobają mi się tylko te wizję młodego, ale to że zabił tego upiornego doradcę pani burmistrz, a potem go rozpuścił na plus. Tyko coś mi się wydaje, że za tydzień ten wątek nie zostanie ruszony. No i jak się spodziewałem - kosmici byli tutaj wcześniej
- ciekawie też wygląda wątek Republiki Ziemi czyli to oni będą tymi złymi. Jest też Kolektyw Voltański w Południowej Ameryce. Ciekawe co się dzieje w Europie. Obstawiam, że zagłada nuklearna i nikogo już tam nie ma.

OCENA 4/6

 Doctor Who S07E09 Hide
- przez jakieś 2/3 odcinek wciągający, a potem niestety zmienił nastrój. Trochę się tego nawet spodziewałem, że duch nie będzie zwykłym duchem tylko jakimś kosmitą czy czymś równie pokręconym. No i był zaginioną podróżniczką w czasie. Szkoda, że tak diametralnie zmieniono klimat, wolałbym kameralną opowieść z pograniczna horroru i komedii
- na plus można zapisać efekty specjalnie. To nie jest ten stary Doktor z szkaradnymi manekinami, a z pięknymi krajobrazami z powstawania czy końca Ziemi i latającym dziadostwem. Pięknie to wygląda i tyle.
- postacie drugoplanowe ok. Każde z historią, w miarę ciekawą oraz niezbyt irytujący wątek miłosny. Byli lepsi i gorsi towarzysze znaczy się asystenci. Zaskoczeniem za to była końcówka jak się okazało, że Doktor miał własny cel by tu się zjawić - dowiedzieć się więcej o Clarze. I udało się, a może raczej nie. To teoretycznie zwykła dziewczyna i wciąż nie wiadomo kto to jest. Ja tam jestem zdania, że to jakiś błąd systemu (uniwersum), który powstał przez ingerencję Doctora w czas.
- ogromny plus za to, że po raz kolejny pokazano to kim jest Doktor. On nic nie powiedział, ale w jego oczach było widać, że historia Palmera idealnie pasuje do niego. Nie chciał zabijać, ale musiał, a teraz stara się pomagać. Doktor jakiego znamy.
- sporo elementów komediowych. Clara urocza jak zwykle, a najcudowniejsza była wtedy jak zobaczyła graficzny interfejs TARDIS, coś trzymało ją za rękę, suszyła parasol oraz jak na początku powiedziała że przybyli Pogromcy duchów. Nie da się jej nie lubić.

OCENA 4.5/6

Doctor Who S07E10 Journey to the Centre of the TARDIS
- końcówka zresetowała odcinek. Co za lipa... chociaż jest mała szansa że Clara coś sobie przypomni, bo przecież inaczej nie byłoby sensu dawać tej sceny z bratem gdzie coś tam do niego dotarło i zmienił swoje zachowanie. Tylko pytanie czy to będzie imię Doktora? Oby, oby, nie to że muszę je usłyszeć, ale uwielbiam powroty do okresu Wojny Czasu. Szkoda, że Clara nie czytała tej książki na głos wtedy to byłby ciekawy odcinek
- sama podróż po TARDIS mogła być. Trochę za dużo chaotycznego biegania, ale miło było zobaczyć choćby basen albo usłyszeć głosy z dawnych odcinków np. o hordach Czyngis Hana które nie zdołały wedrzeć się do TARDIS. No i pokazali maszynownie z ujarzmioną gwiazdą. Epicko to wyglądało. Na myśl przychodzą słowa Siary "Mają rozmach skurwysyny"
- Clara bawi dalej, uwielbiam jak gada ogromną prędkością, idealnie pasuje do Doktora. Do tego te jej monologi czy pytanie o przycisk bezpieczeństwa. Była też i dramatyczna scena na klifie jak czy w maszynowni gdy Doktor wyjawia jej prawdę. Teraz tylko czekać aż zrobi to w właściwej linii czasu

OCENA 4/6

Doctor Who S07E11 The Crimson Horror
- Jenny! Vestra! Strax! Wiktoriańska Anglia! Tego odcinka nie dało się zepsuć. Uwielbiam te postacie i ogromnie się ciesze, że znowu się pojawiły, a tym bardziej ze przez pierwsze 15 minut odcinka to one były w centrum akcji. Szczególnie Jenny błyszczała, ale Strax bardzo nie odstawał. Jak zwykle chciał niszczyć, burzyć i gwałcić, a inteligencją to on nie grzeszy. Więcej ich w ósmym sezonie!
- sam wątek odcinka dosyć przyjemny. Nawiedzona Diana Rigg chcę wywołać apokalipsę i stworzyć nowy lepszy świat, a by tego dokonać eksperymentuje na córce i powołuje nową rasę panów. Przerażające. Do tego jeszcze jakiś pokraczny dinozaur wydzielający truciznę.
- mało Clary był, największy zarzut dla odcinka. Jednak jak była to błyszczała. Tradycyjnie już. Szkoda tylko, że nie wykorzystano jej wiktoriańskiej przeszłości i nie dowiedziała się w końcu prawdy o sobie. Końcówka śmieszna jak w domu dzieciaki ją nakryły że podróżuje w czasie.

OCENA  4.5/6

Doctor Who S07E12 Nightmare in Silver
- dobra rozczarowałem, nie żeby to był zły, średni czy tylko dobry odcinek, ale po Nailu Gaimanie to wymagałem więcej bo Doctor's Wife wyszeło mu cudownie i to jeden z moich ulubionych odcinków
- za samymi Cybermanami też nie przepadam. Kupa żelastwo, która nawet nie wygląda strasznie. W S02 podobały mi się nawet odcinki z nimi, ale wolę Daleków i ich exterminate. Co gorsze pewnie jeszcze wrócą. Plusem tego może być powrót Warvicka Davisa jako cesarza - to by mi się spodobało
- Clara jako dowódca żołnierzy była cudowna. Fortyfikowanie zamku, uzbrajanie się i żarty o bombie niszczącej całą planetę. Jak tu jej nie lubić? Szkoda, że znowu nie dowiedziała się nic o swoich klonach. Panie Moffat mógłby pan rzucić jakimś wskazówkami
- dwójka Doctorów wyszła przednio! Pojedynek na szachy i małe oszustwo. Jednak najlepsze były rozmowy w głowie Doctora i migawki z starymi Doktorami. Do tego Allonsy!
- dzieciaki irytujące, nie potrzebnie wpisano je w odcinek. Lepiej by było bez nich

OCENA 4/6

Doctor Who S07E13 The Name of the Doctor
- epickie. Musiało takie być i było. Jednak motyw Pandoricy mi się bardziej podobał... Trenzalore też inaczej sobie wyobrażałem, ale przecież to tylko przedsmak, jeszcze co najmniej raz to miejsce zostanie odwiedzone podczas wielkiego końca Jedenastego. Czy to będzie już, 23 listopada podczas 50 rocznicy? Oby, oby. Bo wniknięcia Clary i Doctora w jego continuom czasoprzestrzenne do doskonała okazja do wielkich powrotów. Teap up 10 i 11? Proszę, tak bardzo proszę. Tak jak o spotkanie Donny z Clarą - co to za cudowny duet by był!
- sama końcówka odcinka bardzo mocna! Jon Hurt jako Doktor! What?! I teraz pytania, bo się już w erze Moffata pogubiłem - czy to jest ten Doktor przed Wojną Czasu czy może ten którym się dopiero stanie? Chyba to drugie, logiczne by było, ale tutaj nigdy nic nie wiadomo. W każdym bądź razie czekam na starcie Doktorów.
- wyjaśniło się też czym jest Clara - to jej echa rozsiane po całym życiu Doktora, które go próbują ratować. W sumie można była no to wpaść. No dobra tylko Moffat na coś takiego mógł wpaść. A może by tak uratować przy okazji River z biblioteki? Nie to by było zbyt piękne... 
- trochę mnie rozczarowało, że wielkim wrogiem na finał okazała się Wielka Inteligencja. Przeczuwałem, że wróci, ale żeby w tym momencie? Już lepsze byłoby coś nowego, albo chociaż Cisza
- jak ja się cieszę, że znowu mieliśmy Vestre, Jenny i Straxa! Ta trójka jest cudowna! Idealnie się dopełniają, żarty są zabawne, a i dramatycznych momentów nie zabrakło.
- a to że odcinek nie wyjawił imienia Doktora? who cares? Najmniej interesująca z tajemnic serialu

OCENA 5.5/6

Game of Thrones S03E08 Second Sons
- i po takim odcinku tygodniowa przerwa?! Chyba jacyś sadyści w HBO układali ramówkę. I do tego jeszcze opowiedziano dzisiaj historię powstania Rains of Castamere, a tak przecież nazywa się tytuł kolejnego epizodu. Szykuje się fenomenalny gamechanger czyli tradycja dla dziewiątych odcinków tego serialu.
- ale po kolei czyli pierw Aryia. U młodej wilczycy dalej mało co się dzieje, standard dla sezonu. Ciesze się że opuściła Bractwo bez sztandarów i teraz podróżuje z Ogarem. Szkoda tylko, że będzie to krótka przygoda skoro już w następnym odcinku wesele. Z chęcią pooglądałbym sobie tą parę dłużej. Podobało mi się szczególnie jak Ogar mówił o Sansie i swoim bracie.
- wyjątkowo dużo działo się na wschód od Westeros. Jakoś nigdy specjalne nie przepadałem za wątkiem Dany, ale w tym sezonie bardzo przyjemnie się go ogląda. No bo smoki itd. Smoki są zawsze dobre. Jednak teraz nie było smoków, ale wciąż jest świetnie. Praktycznie udało się jej zdobyć Yunkai. Bez problemu, wystarczyło że oczarowała jednego z najemników, a ten wytłukł swoich przełożonych. Sam Dario średnio mi się podoba, ale to pewnie dlatego że znam jego przyszłość. Jednak jeśli dostanie więcej scen takich jak rozmowa z towarzyszami to nie będę miał nic przeciwko.
- sceny na Smoczej Skale niezwykle klimatyczne. Tortury nad Gendrym, nauka czytania przez Davosa i jego rozmowa z Królem i w końcu palenie pijawek. Co za nastrój, co za dialogi, co za aktorstwo! Uwielbiam sceny które się tam rozgrywają mimo, że nie przepadam za Stannisem. Głównie za wygląd tego miejsca, które jest wizualnie cudne. Scena z pijawkami uświadomiła mi też jedną rzecz - mało Balona i reszty Greyjoyów. Chyba czas wybrać się znowu na Pyke.
- biedna Sansa strasznie mi jej szkoda. Tylko czy mi się wydaje czy ona nie powinna mieć więcej lat niż 14? Wydawało mi się, że od pierwszego odcinka minęły już ~2 lata, a ona była wtedy starsza. Jednak mogę się mylić... Sama scena zaślubin dosyć upiorna i raczej ta w wykonaniu Joffreya i Margery będzie zupełnie inaczej wyglądać. Tutaj Joffrey pokazał swoją prawdziwą twarz - sadystyczne skłonności i nie liczenie się z nikim. Maltretował psychicznie Sanse, a potem poniżył wuja. Cersei równie bezwzględna co on - pierw grożenie Margery, a potem to zbycie Lorasa. Tywim jak przystało na Lannistera również arogancki i władczy. Jedynie Tyrion się pozytywnie wybija. "God of Tits and Wine" miał kilka niezłych komediowych scen, ale i tak najważniejszy był dramatyzm postaci i udowodnienie, że posiada więcej honoru niż reszta jego rodziny. Tylko, że teraz będzie musiał sobie poradzić z konsekwencjami i rozgniewanym ojcem.
- na końcu pojawili się Sam i Goździk. Tej historii też nie jest wielkim fanem, rozmowa o nadawaniu dziecku imienia męcząca, ale ładnie to połączono z osobistą historią Sama i jego problemów z ojcem. Jednak wisienką na torcie było starcie z Innym. Sam w końcu zrobił użytek z obsydianu i pokazał na co go stać. Szkoda tylko, że nie miał świadka bo teraz może mu nikt nie uwierzyć. Jednak mniejsza z tym ważne było jak to pokazano. Cudowne roztopienie się Innego i stado wron. Piękny widok.
- 3 duże wątki i 2 krótsze - tak właśnie powinna wyglądać narracja w tym serialu. Zamiast skakać między postaciami to skupiać się na określonych grupkach. I oby tak też było w 3x09

OCENA 5/6

Orphan Black S01E08 Entangled Bank
-  i co ja mam napisać? że Orphan Black znowu się wspaniale prezentuje? Praktycznie mógłbym się powtórzyć - kolejne rewelację, kolejne dramatyczne i komediowe sceny i podnoszenie ciśnienia przed finałem. Tak się powinno robić seriale. Tatiane Maslany też pochwalę. Znowu. A co! Należy się jej i tyle, perfekcyjnie się wciela w swoje klony. Chciałbym też żeby została wyróżniona jakąś nagrodą za swoją rolę, zasługuje na nią jak mało kto
- najmniej istoty wątek to ten soccer mamy Allison. Komedia, mnóstwo śmiechu, zero dramatu. Szczególnie miło wypadł skręt i numerek z mężem przyjaciółki. Dawnej przyjaciółki. Biedaczka zupełnie nie potrafi się odnaleźć w nowym życiu, nie tak jak Sarah. Tylko wbrew pozorom mają też dużo wspólnego.
- u Cosimy działy się ważne rzeczy. Szkoda tylko, że zachowała się zaskakująco nieodpowiedzialnie zostawiając swoje wszystkie materiały sam na sam z Delphiną, która prawie o wszystkim powiedziała szefowi. Prawie. Czyli jest szansa, że niedługo i ona może zostać sojuszniczką. Coraz bardziej ciekawi mnie Leekie. Czyżby to nie on za wszystkim stał? Nie miał pojęcia o Sarah oraz o działalności Heleny czyli ma kogoś nad sobą. Pewnie to dopiero wątek na następny sezon.
 - Felix ma kłopoty, a Art jest bliski poznania prawdy. Czyli w sam raz na finał. Skoro mowa o Felixie - świetna scena z siostrą! Niby w padli w ostrą kabałę, ale mają trochę czasu dla siebie.
- na koniec zostawiłem sobie Sarę i Helene. Niby przez odcinek wiele u tej dwójki się nie działo, ale końcówka szokująca. Jedno wielkie wow! Początkowo się wydaje, że Helena uprowadziła Kirę, potem że jednak ją puści i w końcu wielki finał epizodu - Kira wpada pod samochód. Zupełnie niespodziewanie. Szok i niedowierzanie. Tak się kończy odcinki! Aż boję się jaki twist wymyślą na finał.
- zastanawia mnie też jedna rzecz - czy to Sarah znowu podszywała się pod Beth? W sumie wydaje się to najbardziej logiczne tylko, że nic nikomu nie powiedziała? A może to był jakiś nowy klon? Tylko jaki by miał cel w zdobywaniu informacji o śledztwie policji

OCENA 5/6

Suburgatory S01E05 Halloween
- Halloween na przedmieściach czyli prawdziwy surrealizm dla mnie. I wyszło przednio. Wątki przerysowane, wszystko nazbyt jaskrawe, ale bawiło. Chociaż i tak jestem zdania, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. Cały czas daje szanse serialowi i liczę, że się w końcu rozkręci
- wątek Tessy był zabawny, ale Lisa swoim zachowaniem irytowała. Nie trawię tej postaci, równie dobrze mogłoby jej nie być. Najlepsza była rozmowa w łazience, przebranie (masakra!) i próba egzorcyzmów z diabelskim głosem Tessy oraz pastorem alfonsem
- wątek Georga też przyjemny jak próbował przekonać Dallas do Halloween. Oglądanie horrorów cudowne, tak jak wyśmiewanie się z tego że seksualne kostiumy są dużo lepsze od tych pełnych przemocy. No i też pojawił się mąż Dallas. Irytujący, nie sądzę żeby dzięki niemu było więcej humoru

OCENA 3.5/6

Obejrzane odcinki - 14
Najlepszy odcinek - Doctor Who 7x13
Najgorszy odcinek -Dead Like Me 1x4

niedziela, 19 maja 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #33 [13.05.2013 - 19.05.2013]

Finały, ach te finały. Jak zwykle druga połowa maja serwuje nam worek z emocjami. Zgony, pierwsze razy i rozstania. Jest co oglądać! Wprawdzie widziałem na razie tylko finał Arrow, ale ciężko nie wpaść przypadkiem na jakieś mniejsze lub większe spoilery. Sam finał łucznika od The CW nie ruszył mną, a oceny na przeróżnych portalach, które oscylują w okolicach maksimum są śmieszne. Odcinek solidny, ale to co męczyło dawniej, teraz też nie daje rady. I dlatego to był prawdopodobnie mój ostatni odcinek serialu. Z finałów widziałem też Hunted. W końcu. Kilka miesięcy musiał czekać na obejrzenie i nie powiem żebym żałował tej decyzji. Serial ostatecznie do mnie nie przemówił bo wszystko było zbyt poplątane. Lubię złożone historię, ale muszą być one w większym niż mniejszym stopniu prawdopodobne. Rozczarował mnie też ostatni epizod Game of Thrones. Nie jest źle, ten serial nie ma złych odcinków. Po prostu akcja zbytnio poszatkowana, ale przed finałem trzeba odpowiednio nakreślić sytuację. Nie zawodzi za to Hannibal i Orphan Black. Obok Vikings najlepsze premiery sezonu. Więcej takich seriali pięknie poproszę.

SPOILERY



Arrow S01E23 Sacrifice 
- chciałem się dobrze bawić na tym odcinku, momentami mi się nawet udawało jak postacie zbytnio się nie odzywały, ale ostatecznie mogę stwierdzić, że było tylko ok z kilkoma zaskoczeniami. Jednak nic co by mnie przekonało do kolejnej serii i dlatego po tym odcinku kończę moją przygodę z Arrow. Może jeszcze kiedyś wrócę jeśli pojawi się Justice League albo motywy fantastyczne, ale nie śpieszno mi
- z rzeczy które mi się podobały to akcja - efektowna i ładnie wyreżyserowane walki. Standard dla tego serialu. Szczególnie pojedynek dwóch łuczników wyszedł przednio. Mam nadzieje, że Merlyn przeżyję i dojdzie do ich kolejnego starcia
- na plus to, że jednak udało się zniszczyć Malcolmowi Glades, choćby częściowo. Zabezpieczenie było nie do przewidzenia. Szkoda tylko, że bardzo śmiesznie się te domki sypały. Bez sensu też było rozbrajanie tego urządzenia przez Lanca - nie można go było po prostu zniszczyć?
- nie spodziewałem się też śmierci Tommego i tego jak się skończy jego przygoda z serialem. Na całe szczęście nie było głupiej historii zemsty za śmierć ojca i nowego łucznika. Tym razem to ojciec się może mścić. Oczywiście jeśli jednak przeżył, a jeśli tak to będzie się musiał doszkolić jeszcze. Może się w takim razie pojawi jego mentor
- pozytywnie też zapowiada się motyw przewodni następnej serii - zniszczone Glades, gruzy miasta, a Oliver porzuca swój kaptur bo wypełnił zadanie. To mogłaby być dla niego zupełnie nowa przygoda. Plus za to, że sezon opowiadał w miarę składną historię, która miała finał w ostatnim odcinku, bez wydumanego ciffanhera
- niestety, ale mimo tych zalet wciąż irytowały mnie te same rzeczy - durne wątki miłosne i idiotyczne dialogi czy przeprowadzanie akcji. Lance od razu przekonany o tym że trzeba ewakuować Glades, debilna próba zatrzymania Malcolma przez policję (gdzie posiłki?  gdzie wsparcie? ktoś się w ogóle zainteresował 3 trupami?), konferencja Moiry, mądrości wygłaszane przez Olivera czy powtarzane do znudzenia Undertaking. Za dużo tej nieudolności bym mógł czerpać w pełni radość z serialu więc papa...

OCENA 4/6

Dark Shadows - Beginnings Episode 7/209
- uwielbiam ten wstęp z narracją Victorii. Ten mroczny, poetycki, trochę taki gotycki sposób wyrażania się. Szkoda, że dalej dialogi odstają od tego poziomu, ale na szczęście większej tragedii nie ma
- trochę irytuje mnie, że wciąż nie wiadomo w czym tkwi tajemnica Burta Devlina i co takiego stało się 10 lat temu. To, że przyjechał po zemstę wiadomo, to że na Rogerze też. Tylko czy na Samie również? Czy wie jaki był w tym jego udział? Bo po ich rozmowie wydawało się, że nie za bardzo. I mam nadzieje, że ta zemsta ma na  celu przejęcie Collinswood, to by była gra warta świeczki
- sceny z Victorią dość słabe. Rozmowa z Devlinem momentami zabawna, ale mało wnosząca, tylko wyprowadziła Rogera z równowagi. Telefon oczywiście na końcu odcinka musiał zacząć działać...

OCENA 3.5/6

Dead Like Me S01E03 Curious George
- zacznę może od zgonów - były absurdalne. Ten pierwszy z niedźwiedziem może nie osiągnął szczytu kreatywności, ale już drugi z fotoreporterem był cudowny - płakałem ze śmiechu gdy pokazali jak ginął od własnego moczu. Do tego jeszcze ładna klamra fabularna z Dorą i jej przypomnienie podczas oglądania telewizji przez matkę George. Dobrze pomyślane
- u Żniwiarzy działo się mało. Rozmowy przy posiłkach jak zwykle przyjemne i zabawne. Coraz bardziej lubię Roxy. Z początku wydawała mi się zupełnie nie pasująca do tej wesołej gromadki, a jest równie interesująca co reszta. Z ciekawych rzeczy pokazano też flashback Betty jak okrada swoje ciało. Czyli jest jeszcze starsza od Masona. Czekam aż na kolejne scenki. Do tego trzeba pochwalić stylistykę na lata '20, a gdy pokazali jak umierał Mason filtr pasował do lat '60
- George w biurze jest równie zabawna co w swojej prawdziwej pracy. Obserwacje o życiu jak zwykle trafne. Dalej pokazuje się też jej traumę i rodziny po jej śmierci. Świetne sceny, które próbują pokazać jak sobie z tym radzić
- ogólnie odcinek bardzo przyjemne, nie odstawiał zbytnio od poprzednich, ale brakowało mi jakoś większego kopa i elementu zaskoczenia

OCENA 4/6

Game of Thrones S03E07 The Bear and the Maiden Fair
- no rzeczywiście odcinek słabszy, tempo strasznie siadło, ale i tak miał kilka niezłych scen i humoru. Szkoda tylko, że za dużo niepotrzebnych wypełniaczy
- zdecydowanie najlepsze momenty odcinka to te z Jamiem. Uwielbiam tą postać oraz jego relację z Brianne. No i nie jest już tym starym aroganckim Królobójcą, a odrobinę odmienną postacią. Wciąż ironiczny, ale widać że na kimś mu zależy. Scena z niedźwiedziem wyszło przednio, ale trochę zabrakło w niej dramatyzmu. Oglądałem ją bo oglądałem, ale jakoś nie przejąłem się losami postaci. Mogło wyjść lepiej. Plusem jest to, że pokazano więcej Quberna i wyjawiono jego fascynację trupami.
- drugą sceną odcinka była Tywina i Joffreya. Od razu widać kto rządzi w królestwie i ma pragmatyczne podejście do życia. Smoki nie są problemem tylko rebelia. To jest problem dni następnych. Chociaż niedocenienie smoków może się sporo zemścić.
- sceny z Dany na trzecim miejscu. Nie za bardzo za nią przepadam, ale smoczki wyglądają super. Trochę drażni jej kompleks mesjasza, ale przynajmniej coś się u niej dzieje. No i mogła być więcej dowiedzieć się o świecie. Dobrze że przynajmniej złoto zatrzymała.
- Sansa wyjątkowo irytująca w tym odcinku. Margery jak zwykle przenikliwa, a tamta niewinna dziewczynka. Po tym co przeszła przez ostatnie dwa lata powinna się sporo zmienić. Momentami ma przebłyski, ale to nadal mało.
- druga Starkówna za to nauczyła się wiele, ale wciąż nie potrafi trzymać języka za zębami. Uciekła i trafiła na Ogara. To teraz podróż na wschód czy zachód?
- Theon dalej maltretowany - fizycznie i psychicznie tylko, że ta scena była za długa i już nudziła. Sposoby Bękarta są skuteczne, ale ile już na nie można patrzeć? Za miast tego więcej intryg i polityki poproszę
- u Robba zresztą też mało się działo. Jedzie i nie może dojechać do Freyów. W przyszłym odcinku pewnie dalej jego osoba zostanie pominięta i powrócimy do niego w 3x9. Oby bo już nie mogę patrzeć na sceny z Talisą. Okropne są.
- słabo wyszły też te Jona. Ygrette zabawna jak zawsze, szczególnie jak przedrzeźnia Jona, ale te romantyczne sceny i wyznawanie miłości jakoś nie pasuje do tego serialu. Dobrze przynajmniej że pokazano rozdarcie Jona między nowym i starym życiem.
- u Tyriona standard tego sezonu został zachowany czyli dalej nudno. Najlepsza rozmowa z Bronem. Żałuję tylko, że tak rzadko ta para pojawia się razem. Ta z Sheą okropna. Chyba czas aby kolejna kurwa zginęła
- na Północy u Brana też nudno. Jojen stwierdził, że muszą iść za Mur bo Jona nie ma w Czarnym Zamku - brak logiki w tym. Nie mogą tam na niego zaczekać? I jak muszą w takim razie iść za Mur to jak chcą to zrobić nie przechodząc przez wrota? No i co oczekują tam znaleźć i jak dać sobie radę? Historia Oshy byłą ciekawa, ale absolutnie nic nie wnosiła.
- Gendry i Mellisandre dostali jedną scenę - świetna muzyka podczas wyznawania prawdy przez Czerwoną Kapłankę! On w końcu wie, że jest bękartem Roberta, ale wciąż nie wiadomo do czego potrzebny jest Melisandre i jak na niego zareaguje Stannis.

OCENA 4/6

Hannibal S01E07 Sorbet
- co za piękny odcinek! Po pierwsze wstęp - fenomenalnie pokazano śpiewaczkę od środka, kamera powoli wyjeżdża z gardła, a potem oddala się od niej by trafić zaraz do ucha Hannibala. Majstersztyk. W ogóle operowa otoczka była obecna w całym odcinku co chwile rozbrzmiewała muzyka klasyczna, która pasuje do tego serialu jak garnitury na Lecterze - idealnie. Zachwycać też można się było kolorystyką, którą jak zwykle została idealnie dobrana. Mieliśmy też obiadki, aż nadto ich. Najbardziej niepokojące sceny to te w kuchni. Płuca, nerki, śledziony, a z tego między innymi pyszne kiełbaski czy bardziej wykwintne potrawy. Mniam. Smakowita była też scena gdzie Will odtwarza zbrodnię i masaż serca.Kolejny niepokojący widok t rozcięty na pół człowiek. I można wymieniać i wymieniać. Ten serial przekracza granice stacji ogólnodostępnych i boję się że to będzie jego gwoździem do trumny
- zupełnie niespodziewanie pojawił się nowy morderca. Nie był on tak niepokojący jak ci z poprzednich odcinków, ale ładnie wpasował się w poczynania Rzeźnika i zmylił Sekcję Behawioralną. A on tylko chciał popraktykować przed egzaminami. Cudownie wyglądała jedna z końcowych scen gdy razem z Hannibalem siedzieli w ambulansie, a całe FBI niczego nie świadome
- Jack dalej jest maltretowany przez Hannibala czy może Jack sam się torturuje, a Hannibal zasiał w nim ziarno które kiełkuje. Czas na więcej wątpliwości i zatracanie się w pracy oraz jeszcze większe wykorzystywanie Willa.
- motyw odcinka to przyjaźń. Poszukiwanie przyjaźni. Pacjent Hannibala próbujący się zbliżyć do niego, Lecter chcący za przyjaciółkę swoją psychiatrę oraz jeszcze większe zbliżanie się Lectera do Willa oraz relację Hannibal/Alana Tylko, że każdy z tych związków jest skazany na niepowodzenie. Oparty na kłamstwie i nie mający przeszłości, pokazuj że Hannibal jest niezdolny do bliskości z kimś. Chyba, że to wszystko jego gra - tyle manipuluje Alaną oraz Willem by osiągnąć jakiś swój ukryty cel. Chyba, że podświadomie pragnie przyjaźni. O jak ja lubię to kombinowanie przy tym serialu, próbowanie zgłębienia co jest czym by i tak się zaskoczyć. Brakuje mi tego w wielu serialach gdzie wszystko jest podawana na tacy
- Ellen Greene czyli ciotka Viven z Pushing Daisies pojawiła się na chwilę! Uwielbiam taki zabiegi gdzie ulubieni aktorzy jakiegoś showrunnera trafiają do jego innego serialu. To teraz czas na Cukierniki albo Chuck. 

OCENA 5/6

Hannibal S01E08 Fromage
- serial nie zwalnia tempa i dalej urzeka oraz hiponotyzuje swoim klimatem. Oby tak dalej przez następne kilka lat! Może i NBC nie przedłuży Hannibala, ale coraz więcej głosów się pojawia o przejęciu go przez kablówki albo Netflixa. I to by było najwłaściwsze rozwiązanie bo oglądając ten odcinek miałem po raz kolejny wrażenie, że to serial kablówkowy, a nie od NBC. Powolny początek i kontynuowanie historii, która zaczęła się już jakiś czas temu. Bez zbędnego wyjaśniania. Do tego jeszcze znowu trzeba myśleć, śledzić uważnie sytuację i rozkoszować się jak inteligentnie prowadzona jest historia. Nie wiele jest obecnie takich seriali w telewizji
- dzisiaj na pierwszym planie Hannibal i jego nemezis. Morderstwo w operze było widowiskowe. Jak zwykle zresztą. Psychopata odgrywający serenadę na strunach głosowych muzyka. Obrzydliwe, ale jakie pomysłowe przy tym! Hannibal ma najlepiej zaprojektowane miejsca zbrodni. Jednak morderstwo było tylko wstępem do gry między Hannibalem, a Tobiasem. I tutaj trzeba pochwalić twórców jak bardzo przemyślaną historię snują. Z początku się wydawało, że pacjent Hannibala to zupełnie niepotrzebna postać, a jak widać odegrał ogromną rolę. 
- zdecydowanie jedną z najlepszych scen odcinka była kolacja dwóch psychopatów i tekst Lectera, że nie zatruje jedzenia. W ogóle pokazano sporo z jego filozofii życiowej i psychiki. Nie chciał by zabijano jego pacjenta, ale jak okazał się zbędny czy nawet kłopotliwy sam skręcił mu kark. Do tego kolejne świetne rozmowy z swoją terapeutką i dalsze rozwijanie związku z Willem. Miłym dodatkiem do odcinka była też scena walki. Zaskoczyła mnie bo to najdynamiczniejszy moment z tych 8 odcinków i jak widać takie rzeczy też potrafią pokazać. 
- na uboczu gdzieś tam był Will. Jego choroba psychiczna się pogłębia, słyszy głosy, widzi martwych, ale też przyzwyczaja się do widoku trupów. Stał się też bardziej śmiały. Jestem ogromnie ciekaw jego związku z Alaną i jak Hannibal na to zareaguje. Szykuje się nam intrygujący trójkąt miłosny.

OCENA 5/6

Hunted S01E08 Snow Maiden
- nastał maj więc zrobiło się trochę luźniej w ramówce przez co można ponadrabiać seriale. Na pierwszy rzut poszło Hunted. Został jeden odcinek i jak nie trudno się domyśleć nie ekscytowałem się zbytnio. Pierwsze 2-3 odcinki mnie oczarowały, ale potem było tylko gorzej i gorzej przez co nie miałem zbytnio ochoty na ten epizod. I w sumie oglądało się go przyjemnie, ale to co irytowało dalej irytuje. Historia wciąż jest naciągana i nie trzyma się kupy, za dużo przypadkowych rozwiązań (dziewczyna z sąsiedztwa, Turner bawiący się z Sam, historia Sam z przeszłości) przez co mnie wszystko wydawało się przypadkowe.
- finał rozwiązań główny wątek z Polyhydrus, tamą i Turnerami, nawet w sposób satysfakcjonujący, ale ogólnie pozostawił sporo niedosytu bo te główniejsze wątki wciąż zostały jedną wielką tajemnicą. A wielkie odkrycie z końca odcinka gdzie okazuje że Sam ma dziecko to nie było wcale zaskoczenie
- zawiodłem się też na stronie wizualnej. Nie było już tych pięknych zdjęć, dobrze że przynajmniej muzyka pasowało do tego co się działo.
- mój problem z tym serialem wynika z tego, że ostatecznie nie wciągnęła mnie historia przez co finał mi się niezmiernie dłużył. Może i intryga jest poplątana, ale dla mnie w zbyt przypadkowy sposób. I dlatego ten odcinek był moim ostatnim mimo tego że bardzo lubię Mellise George.

OCENA 3.5/6

Orphan Black S01E07 Parts Developed In An Unusual Manner
-  ile się działo! Oni chwili wytchnienia nawet przed końcem sezonu
- tym razem bez Allison i jej problemów z mężem, ale za to pojawiła się Helena. Jaka ona jest przerażająca! Thomas zresztą też, tak jak ich relację. On ją wykorzystuje i sam jest równie pokręcony jak ona. Człowiek z misją. Do tego ona się dalej samookalecze i poluje dalej na klony. Boję się co jeszcze zrobi. Scena z obcinaniem ogona mocna, aż mną lekko wstrząsnęło.
- sytuacja Sarah dalej się komplikuje, ale przynajmniej Paul jest już po ich stronie. Gorzej tylko, że teraz będzie ścigana przez policję i tą tajną organizację
- właśnie policja - coraz bardziej lubię te 2 planowe postacie. Niby robią tylko za tło, ale dostarczają trochę humoru i intrygują. Zaczęli śledztwo od nowa i trafili na Sarah. I jeszcze do tego Felix zadzwonił do Arta. Na komplikowało się. Chciałbym żeby w finale dowiedział się prawdy o klonach.
- Siobhan wyjawiła Sarze prawdę o jej przeszłości. Tylko czy to jest prawda? Czy może mówi to jako jej monitor. Chociaż wtedy mało by było w tym sensu bo Adhelus nie zdaje sobie sprawy o niej.
- u Cosimy też sporo się działo. Widać, że Delphina i Adelus próbują ją podejść, pytanie tylko czy ona też to robi czy tylko gra? Mówi, że gra ale nie wiadomo co siedzi jej w głowie
- cudowna scena gdy Cosima i Sarah się kłócą podczas rozmowy telefonicznej i na koniec wyzywają sobie od dziwek. Jakże podobne do siebie!

OCENA 4.5/6

Suburgatory S01E04 Don't Call Me Shirley
-  przez cały odcinek zaśmiałem się może z trzy razy - głupia Dalia, humor sytuacyjny w szkole i jeszcze jakaś scena w domu Georga. Trochę mało jak na serial komediowy...
- dobrze, że przynajmniej otoczka była ciekawa - zaginione lalki, Tessa odkrywająca irytująca cisze i jej pragnienie powrotu do miasta. Przyjemne wątki, ale nie wykorzystano w pełni ich potencjału. Coś nie może zaskoczyć by mnie w pełni śmieszyć. Brakuje mi iskrzących dialogów, sam felling to za mało
- wątek matka/córka w domu na przeciwko jest do bólu schematyczny. Proszę niech w końcu czymś zaskoczą. Coraz bardziej przekonuje się do postaci, ale chcę się w końcu pośmiać, a nie tylko oglądać kolejne sceny

OCENA 3/6

Obejrzane odcinki - 9
Najlepszy odcinek - Hannibal 1x7
Najgorszy odcinek - Suburgatory 1x4

czwartek, 16 maja 2013

Ramówka NBC 2013/2014

Jak co roku czas podsumować sezon i popisać o nadchodzących hitach. Post będzie analogiczny do tego sprzed 12 miesięcy z podziałem na trzy sekcję. W ostatniej o nowościach i tym czy będę je oglądał czy nie. W zeszłym roku średnio trafiłem z nowymi produkcjami i ostatecznie żadna nie przetrwała próby czasu. Może ten będzie lepszy... Wciąż też nic nie wiadomo o przyszłości Hannibala. Trzymam kciuki za S02 mimo że szanse są niewielkie. Ten serial jak mało który na to zasługuje... NBC od dawna ma u mnie na przechlapane, ale kolejny minus stacja złapała za niezamówienie pilot/spartolenie produkcji The Sixth Guns. Serial na podstawie komiksowego westernu z elementami fantastycznymi. Bardzo tego oczekiwałem i liczę że chociaż pilot wycieknie.

Nowości - About a Boy, Believe, The Blacklist, Chicago PD, Crisis, Crossbones, Dracula, The Family Guide, Ironside, The Michael J. Fox Show, The Night Shift, Sean Saves the World, Endateable, Welcome to the Family

Powrócą - Chicago Fire - 2 sezon, Community - 5 sezon, Grimm - 3 sezon, Law & Order: Special Victims Unit - 15 sezon, Parenthood - 5 sezon, Park and Recreation - 6 sezon, Revolution - 2 sezon

Zakończone - 1600 Penn po 1 sezonie, Animal Practice po 1 sezonie, The Office po 9 sezonach, Deception po 1 sezonie, Do No Harm po 1 sezonie, Guys with Kids po 1 sezonie, Go On po 1 sezonie, The New Normal po 1 sezonie, The 30 Rock po 7 sezonach, Smash po 2 sezonach, Up All Night po 2 sezonach, Whitney po 2 sezonach

W sezonie 2012/2013 anulowano aż 12 seriali z czego 7 to nowości. Nie powiem żeby to było specjalnie zaskakująca. Ba dziwię się, że dwa seriale przetrwały upfronty. Jak nie trudno się domyśleć z tej gromadki nie będę żałować niczego, a to z dość prostego powodu - nic nie oglądałem. No dobra widziałem parę pierwszych odcinków Smash, ale całego sezonu nie dałem rady zmęczyć i aż dziwne że serial wytrwał dwie średnio liczne serię. Rzeźnia wśród nowych komedii to nic zaskakującego. Już żaden zwiastun nie potrafił mnie rozbawić, a przecież tam są podobno najśmieszniejsze elementy. Najlepiej w tym gronie prezentowało się Go On i The New Normal, z początku były szansę na drugą serię, ale oglądalność się popsuła. Jakbym miał z ww. coś nadrabiać to wybrałbym serial z Matthew Perrym. Najprzyjemniej wyglądał, ale raczej nie dowiem się czy był tak dobry jak o nim pisali. Tykać nie mam zamiaru Whitney i Up All Night. Dawno żadne seriale tak mnie nie odrzucały od siebie. Zachęcająco za to wygląda teraz The Office i The 30 Rock. Teraz gdy zakończyły swój całkiem udany żywot jest okazja by w końcu je zobaczyć. I w sumie to lepsze wyjście niż ładować się w jakieś nędzne namiastki sitcomów. Z tego świata odeszły też dwa dramaty - Deception i Do Not Harm. Ani jeden ani drugi nie zyskały przychylności amerykańskich widzów, światowych krytyków i mojej. Nawet nie skusiłem się na piloty, recenzje i trailery starczyły by stwierdzić, że klony Revenge i Jekylla nie przetrwają sezonu. Chociaż jak patrzę na tą listę anulowanych produkcji to nie wiem czy to dobrze bo NBC zastąpi je kolejnymi niewypałami. Sorry, ale jakoś nie mogę uwierzyć, że stację stać na hit z prawdziwego zdarzenia, a tego pewnie znowu się na coś napalę i głęboko rozczaruje. Tak jak miało to miejsce z Revolution. Ciekawostka - najszybciej skasowanym serialem zostało Next Cellar. Nie wyemitowana ani jednego epizodu.

Właśnie Revolution. Zaczęło się fenomenalnie - hit oglądalnościowy i nawet kilka pierwszych odcinków było niczego sobie. Ach to pierwsze zachłyśnięcie się nowym serialem. A potem zaczęło się dostrzegać wady i nielogiczności. W porównaniu do tego The Event był serialem na miarę Lost... 2 sezon został zamówiony, ja go raczej nie sprawdzę. Chyba, że w wakacje wpadnę na idiotyczny pomysł że skoro tylko zostało mi 10 odcinków S01 to może je sprawdzę i że może twórcy wyciągną wnioski... Druga nowość która się ostała to Chicago Fire czyli serial zupełnie nie dla mnie. Jeśli miałbym być prorokiem to stwierdzam, że S02 nie przetrwa, a jego spin-off okażę się jeszcze większą klapą. Ciesze się za to z powrotu Community. Przyszłość serialu wisiała na włosku, ale udało się. Znowu. Jest nawet nadzieja na powrót Dana Harmona. Wizja "Six seasons and movie" staje się coraz bardziej realna. Z komedii wraca też Parks and Recreation, a ja znowu piszę że chciałbym to nadrobić. Może uda się w tym roku. Law and Order i Parenthood są mi zupełnie obojętne, ale nie zdziwiłbym się gdyby to było już ich ostatnie przedłużenie. Cieszą mnie za to kolejne odcinki Grimm. Nie oglądam, nie śledzę wiadomości, ale mój wewnętrzny geek cieszy się gdy serial fantastyczny emitowany w piątki zostaje przedłużony.

About a Boy - komediowa adaptacja filmu na podstawie książki. NBC i te jej nowatorskie pomysły! Trailera jeszcze nie ma, jest tylko skromny opis, który mnie nie zachęca. Zdziecinniały dorosły, kobieta dziwaczka, śmieszne (?) relację między tą dwójką. Jestem na nie. I prawdopodobnie jak przy każdej komedii. Tym bardziej że ma się pojawić w midseason, a to nie jest nigdy dobry znak. W obsadzie też brakuje głośnych nazwisk.
PROGNOZA - anulowanie

Believe - serial Abramsa! Tylko co z tego. Ostatnimi laty to nazwisko straciło wiele na znaczeniu. Inny pozytyw? Pograniczne sci-fi/fantasy. Dziewczyna z super mocami i były skazaniem tworzą dziwną parę. Tyle, że koncept współczesnych x-menów już dawno się wyczerpał. Tutaj też brak zwiastunu więc znowu ciężko wyrokować. Na plus na pewno zadziała boost w postaci Igrzysk Olimpijski, które powinny przyciągnąć kilka dodatkowych milionów widzów. Dwa lata temu z Grimm ten myk się udał. Może powtórka będzie owocna. Do tego to serial limitowana ~12 odcinków. Może coś z tego wyjdzie, ale i tak nie obejrzę póki nie pojawi się recenzja kilku pierwszych odcinków.
PROGNOZA - anulowanie

Crisis - sytuacja jak przy Belive - midseason, czwartek, Igrzyska, limitowana seria i brak trailera. Thriller z agentem Secret Service i wielkim kryzysem w Washingtonie. Opis wiele nie mówi i w sumie ciężko stwierdzić czy szykuje się procedural czy ciągła fabuła a la 24 (które wraca w maju!). Z weryfikacją obaw trzeba jeszcze poczekać, ale obstawiam trzecią wpadkę Rachel Taylor.
PROGNOZA - anulowanie

The Blacklist - do sprawdzenie, bez większego entuzjazmu, ale się zobaczy. Momentami przesadzone i zbyt efekciarskie, ale wydaje się że warto zobaczyć kilka pierwszych odcinków. Pierwsze co na myśl przychodzi to Hannibal i White Collar. Superprzestępca udzielający rad i pracujący w terenie. Posiada tajemnicę, którymi podzieli się tylko z nową agentką FBI (piwo, że to rodzinka). Pachnie poceduralem, ale powinien też być większy spisek w tle. Musi być inaczej ten serial nie miałby sensu. Pytanie tylko czy wszystko będzie w miarę logiczne. James Spader powinien udźwignąć serial, a dodatkowym atutem będzie lead in w postaci The Voice.
PROGNOZA - przedłużone

Chicago PD - kolejna midseasonowa nowość bez filmowej zapowiedzi. Tylko, że nie jest ona mi zupełnie potrzebna by stwierdzić czy będę oglądał serial czy nie. Otóż nie będę. Nie dość, że to spinoff Chicago Fire to jeszcze o policjantach i złodziejach. Ktokolwiek by nie zagrał nie przekona mnie do siebie. No chyba, że Summer Glau, ale ją wolałbym w jakimś sci-fi.
PROGNOZA - anulowanie

Crossbones - NBC mocno będzie żałowała tego serialu. Czy będzie dobry czy zły to się dopiero okażę, ale na pewno pochłonie mnóstwo kasy. Tak jest z produkcjami o piratach. Tutaj też nie ma trailera (co to w ogóle ma znaczyć?!) ale John Malkovich gwarantuje, że przynajmniej aktorsko będzie na wysokim poziomie. Jednak skoro jestem szczery to nie specjalnie mnie to interesuje (chociaż sprawdzę). Powód jest prosty - Black Sails czyli podobna tematyka tyko, że od Starz. Dojrzalej, brutalniej i pewnie bardziej widowiskowo. Całkiem możliwe jest też, że seriale będą emitowane w tym samym czasie. W piątki od stycznia/lutego może mieć miejsce ciekawa batalia o widza.
PROGNOZA - anulowanie 

Dracula -znowu wampiry. Ile można? Chociaż wygląda to całkiem całkiem. Sporo kasy poszło na wykonanie scenografii i kostiumów więc by się zwróciło musi okazać się hitem. Wielkim raczej nie będzie bo rynek jest nasycony, ale swoją nisze powinno znaleźć. Jonathan Rhys-Meyers pasuje do tytułowej roli, z Katie McGrath też się bardzo ciesze, ale spokoju mi nie daje Jessica de Gouw jako Mina. W Arrow sobie nie poradziła (a wybić się ponad przeciętność nie było tam ciężko) więc tutaj też mam obawy. Dodatkowo wątek miłosny może zupełnie położyć ten serial. Dobrze, że przynajmniej szykuje się ciekawa otoczka i widowiskowe walki. Pilota zobaczę, ale coś mi się wydaje, że będzie drugie Revolution.
PROGNOZA - przedłużone

The Family Guide - komedia. Bez trailera z skąpym opisem. Kłopoty pokoleniowe, rozwodzący się rodzice itd itp. Nic interesującego. Złym znakiem jest odejście Parker Posey. Coś musi być na rzeczy skoro nawet aktorka nie wierzy w projekt.
PROGNOZA - anulowanie

Ironside - nie kupuje tego. Najtwardszy glina w mieście zostaje przykuty do wózka inwalidzkiego, ale dzięki swojemu hartowi ducha zostaje w policji i pracuje jako detektyw. Zbyt pozytywne przesłanie, które mnie wcale nie przekonuje. Do tego jeszcze Blair Underwood w głównej roli. Poza tym już olewając całą tą nowość z policjantem na wózku to i tak kolejny serial o policjantach. Wróć! Innowacji brakuje, to reamake produkcji z lat 60, a remakei ostatnio źle kończą.
PROGNOZA - anulowanie

The Michael J. Fox Show - dobra pierw co mi się nie podoba - tytuł! Naprawdę brak pomysłów na coś oryginalnego? Tylko zamiast tego nazwisko aktora w tytule jakby od razu było wiadome, że serial sam się nie obroni. Poza tym na pierwszy rzut oka wygląda to na jakiś program typu talk show... Cała reszta prezentuje się już dużo lepiej. I jak na komedię jest zabawnie! Już mniejsza z scenami wynikającymi z choroby, ale było kilka niezłych tekstów w trailerze, a i obsada całkiem niezła. Prócz Foxa, Wendell Pierce czyli Bunk z The Wire i Betsy Brandt (Marie z Breaking Bad). Szykuje się hit. Poza tym seriale o pracy w telewizji przeważnie przyciągają moją uwagę.
PROGNOZA - przedłużenie

The Night Shift - Brendan Fehr i Jill Flint w serialu o żołnierzach lekarzach. Serial nie ma nawet ustalonego dnia emisji czyli wleci do ramówki w midseason jak coś zostanie anulowane. Czyli z góry skazany na porażkę. 
PROGNOZA - anulowanie 

Sean Saves the World - co za dno. NBC nie udało się z The New Normal to stwierdzili, że z innym serialem o geju pójdzie im lepiej, a wygląda to równie żałośnie. Odrzuca wszystko - przesadzona mimika, głupie żarty, nierealne postacie, śmiech z offu, aktorstwo...
PROGNOZA - anulowanie 

Undateable - Chris D'Elia z Whitney jako gwiazda nowej komedii o kumplach nie radzących sobie z randkowaniem. Również nie ma jeszcze miejsca w ramówce. Również nie jestem zainteresowany. Również zostanie anulowane.
PROGNOZA - anulowanie

Welcome to the Family - jeszcze jedna komedia. Dramatu większego nie ma, ale i tak jakoś specjalnie nie przekonuje mnie do siebie. Ze dwa, trzy niezłe gagi, ale otoczka jest żenująca - nastolatka w ciąży i dwie kłócące się rodziny. Może się niektórym spodobać, ale ja nie tykam.
PROGNOZA - przedłużenie 

Moja ramówka - The Blacklist, Crossbones, Dracula, Michael J.Fox Show, Community, Hannibal (przy odrobinie szczęścia)
Moje anulowania - Revolution,

wtorek, 14 maja 2013

The Walking Dead S03


Na początku będę chwalił bo się należy. Druga seria mocno zachwiała moją wiarę w ten serial. Nawet przez jakiś czas zastanawiałem się czy nie darować sobie serialu i zaoszczędzony czas poświęcić na coś innego. Na szczęście przyszło kilka dobrych odcinków pod koniec sezonu i postanowiłem zostać na następny. To była doskonała decyzja bo The Walking Dead się odrodziło. Zamiast dość powolnej akcji na farmie i dramatów w małej społeczności zaoferowano nam napakowane akcją epizody i konflikt z prawdziwego zdarzenia. Odcinki trzymały w napięciu, historię były wciągający, a cliffhangery mocne. Pokazano jak należy robić serial z zombie apokalipsą w tle. Szkoda tylko, że po przerwie w połowie sezonu powrócił spokojniejszy tom. Dalej było wciągająco, specjalnie to podczas oglądania nie przeszkadzało, ale już po odcinku przychodziła chwila refleksji i stwierdzenie, że przecież nic ważnego się nie stało, a tak nie powinno być. Dobrze, że w ostatecznym rozrachunku serial i tak się broni. 

Tak jak zapowiedziano trzeci sezon The Walking Dead toczył się wokół więzienia, tego samego które było widziane w finale S02. Jednak nasi rozbitkowie nie dotarli tam od razu tylko po kilku miesiącach. Przez ten czas zdążyli się bardziej zżyć i lepiej przystosować  to otaczającej ich rzeczywistości. Zabijanie zombie nie jest już wyzwaniem. Wypracowano schematy postępowania podczas przeszukiwania domów, każdy zna swoją rolę i wie co ma robić. Jednak mimo to nie czują się bezpiecznie, szukają schronienia. I tym właśnie okazało się więzienie. Tak jak system wartości uległ wywróceniu do góry nogami tak miejsce gdzie ludzkie życie traciło na znaczeniu staje się bezpieczną przystanią. Bądź grobowcem. Bo oczywiście nie wszystko idzie po myśli. Pojawiają się pensjonariusze ośrodka,  a na horyzoncie wisi kolejny konflikt z mieszkańcami Woodbury. Jednak o tym potem. Pierw o ludziach.

Spotkanie z więźniami odbywa się w atmosferze napięcia i nieufności. Rick i jego gromadka znają ten świat i wiedzą do czego doprowadza życie w nim. Tutaj człowiek człowiekowi wilkiem. Przetrwa najsilniejszy, a najgorszym wrogiem nie są szwendaczę tylko właśnie żywi ludzie. Nieprzewidywalni, zdolni do wszystkiego i w przeważającej większości pozbawieni zahamowań. W tym świecie lepiej trzymać się na dystans niż wyciągać pomocną dłoń. I to czuć w tym serialu. Nasi bohaterowie są negatywnie nastawieni do każdej nowej twarzy. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Jednak nie znaczy to, że są oni kryształowo czyści. Też popełniają zbrodnie. By przetrwać. Mniejsze zło jest tutaj najwłaściwszą drogą. Każdy z nich uległ dehumanizacji, zatracił stary kodeks wartości. Starają się robić dobrze, ale nie zawsze jest to możliwe. Doskonale widać to na przykładzie kilku postaci np. Ricka i Carla. Pierwszy jest dręczony wyrzutami sumienia, stara się być liderem grupy mimo niepowodzeń, ale odbija się to na jego psychice. Carl natomiast musiał dorosnąć o wiele szybciej niż w normalnym świecie przez co nie potrafi rozróżnić dobra od zła. Przynajmniej takiego pojmowanego przez nas. Dla niego są tylko działania, które trzeba podjąć bo zabezpieczyć się przed konsekwencjami. Kieruje się chłodną logiką tym bardziej przerażającą bo stosowaną przez jeszcze dziecko, które musiało zbyt szybko dorosnąć. Kolejny, doskonały w swojej prostocie, sposób pokazanie nowych reguł rządzących światem pochodzi z jednego z końcowych odcinków gdzie Rick z Carlem i Michonne mijają bez słowa autostopowicza. Przejeżdżają obok niego bez słowa jakby wcale nie istniał. Ciąg dalszy tej historii ma równie tragiczny wymiar jak świat w którym się ona dzieje.  

W tym właśnie świecie istnieje, wydawałoby się, oaza spokoju. Woodbury. Tutaj właśnie trafia wycieńczona i na skraju śmierci Andrea. Wraz z nią poznajemy normalne amerykańskie miasteczko. Szczęśliwi ludzie żyjący w swojej komunie, nieświadomi prawdy o tym co jest poza ufortyfikowanymi murami. Organizują festyny, piją lemoniadę i dyskutują o książkach zamiast walczyć o przetrwanie. Można powiedzieć, że idylla? Tylko, że nic nie jest tym czym się wydaje. Charyzmatyczny przywódca ma swoje mroczne tajemnicę i tylko garstka zaufanych zna zasady świata. Wraz z upływem czasu wszystko się zmienia, wybucha otwarty konflikt z więzieniem, a mieszkańcy muszą wyjść spod ochronnego parasola. Fałszywe bezpieczeństwo okazuje się ich zgubą, nie są przystosowani do nowych warunków więc muszą zginąć. Na przykładzie małej społeczności doskonale też pokazano jak wygląda manipulacja informacją i jak dobry lider może zmienić się w tyrana. Cegiełka po cegiełce jest budowana pułapka z której nie można już wyjść. Trzeba dalej brnąć w sytuację, aż do momentu krytycznego, do momentu w którym następuje złamanie. Nie znam się na socjologii i psychologii jednostek oraz grup, ale dla mnie zaprezentowane problemy idealnie zostały odzwierciedlone. 

Prócz konfliktu zewnętrznego na linii więzienie – Woodbury istotną rolę odgrywa ten wewnętrzny, między towarzyszami niedoli. Testowane są granice lojalności oraz zaufania. Pokazane jest do czego może doprowadzić przemilczanie niektórych wydarzeń, brak dialogu, przekazanie władzy w niewłaściwe ręce i pojawienie się nowych ludzi. Jak zwykle na ten temat ścierają się skrajne opinie, puszczają nerwy i padają słowa, których się żałuję. W tych momentach gdy dochodzi do dialogu i wymiany poglądów pokazana jest siła tego serialu. To nie tylko radosna wyrzynka zombie, a serial o ludziach w okrutnej rzeczywistości. 

Właśnie postacie. Stare wyewoluowały, a ich granica wytrzymałości została przesunięta jeszcze dalej. Zyskali nowe cechy, nowe doświadczenie o świecie w którym dane im żyć. Glenn i Meggi oddalili się od siebie by jeszcze bardziej zbliżyć. Rick musiał przebaczyć samemu sobie, pogodzić z własnym sumieniem. Daryl to wciąż dobry Daryl, ale i on dostał kilka dramatycznych wątków. Lori i T-Dog denerwowali jak zawsze. Hershell dalej był testowany, przykładny ojciec i kompas moralny zaczął wątpić. Andrea drażniła cały sezon, ale trzeba jej przyznać że miała swoje rację, które jednak bardziej by pasowały do starego świata. Carl stał się zbyt wcześnie dorosłym. Carol również nie jest już tą samą kobietą znanych z wcześniejszych sezonów. Jedynie mogę się przyczepić do Beth. Słania się w cieniu siostry, niby jest pokazywana, ale wciąż mało o niej wiadomo.Chyba, że jako jedyna miała pozostać oazą spokoju i niewinności, nieskalana przemianami jakie nastąpiły. 


Jak to w kolejnych seriach często bywa i tutaj pojawiły się nowe postacie. Charyzmatyczne i godne dołączenie do już znanych. Tajemnicza kobieta z mieczami samurajskimi i zombie na smyczy, która uratowała życie Andrei w finale S02 to Michonne. Podobno uwielbiana przez fanów komiksów w serialu jest dość kontrowersyjna. Ma swoich fanów jak i haterów. Osobowości jej jednak odmówić nie można. Nie ufa nikomu, podejrzliwa z natury, stroni od ludzi i nie chcę dzielić się swoją przeszłością nawet z najbliższymi. Szesnaście odcinków minęło i wciąż mało o niej wiadomo. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej się asymiluje z towarzyszami i zyskuje ich sympatię. No bo jak nie polubić niepozornej kobiety, która z gracją dekapituje szwendaczy? 

Drugą istotną postacią jest Gubernator, tajemniczy przywódca mieszkańców Woodbury. Od razu ma się wrażenie, że coś jest z nim nie tak. I nie są to bezpodstawne podejrzenia. W końcu David Morrissey jest Brytyjczykiem, a ci idealnie nadają się na villianów. Nie jest on zły od samego początku. No dobra, nie jest przesiąknięty złem. Jego pobudki są dobre, chcę dobra dla swych ludzi, ale już środki są dyskusyjne, a z biegiem czasu i rozwojem wydarzeń jego postępowanie jest coraz bardziej bezkompromisowe by zacząć ocierać się o szaleństwo i obsesję. Gubernator jeszcze bardziej zyskuje przy zestawieniu z Rickem. Dwóch liderów borykających się z osobistymi stratami i posiadający podobne motywację. Obaj wiele przeszli, podjęli trudne decyzje i wbrew pozorom więcej ich łączy niż dzieli. W innych okolicznościach zostaliby przyjaciółmi, w tych są śmiertelnymi wrogami. Z pewnością można by było napisać oddzielną notkę i zestawić te postacie ze sobą. 


 Michonne i Gubernator to dwie najbardziej wyróżniające się nowe twarze jednak jest ich więcej. Milton próbujący zgłębić proces przemiany w zombie. Tyreese (kolejna podobno że kultowa postać z komiksu) i jego córka Sasha złapani w wojnę między dwoma obozami. Kilka pomniejszych (acz wyróżniających się) postaci z Woodbury z Martinezem na czele. Oraz Merle Dixon we własnej osobie. Ten sam, który w pierwszej serii odciął sobie rękę by uciec przed hordą zombie wraca do serialu. I jak można się spodziewać komplikuje życie Darylowi. Testuje go, wystawie na pokuszenie i przy okazji sam się zmienia. Może i został wyciągnięty z kapelusza, ale wraz ze swoją postawą idealnie wpasował się w ten sezon pełen ludzi obdartych ze swojego człowieczeństwa.

Nieodłączną częścią tego serialu jest śmierć. Jej widmo wisiało nad bohaterami niczym w serialach Whedona. Zginąć może każdy i tak też było w tej serii. W tym miejscu powinienem zapalić kilka wirtualnych świeczek bo po zgonach zrobiło się smutno. Były różnorodne. Czasem nagłe, częściej pełne emocji. Co ważne każda śmierć miała swoje znaczenie i sens. Odbijała się echem w głowach przyjaciół i pozostawiała swoje piętna na żywych. Udało się też wytworzyć specyficzną atmosferę smutku i mimo że ginęła znienawidzona przeze mnie postać żałowałem jej w tych ostatnich minutach mimo, że potem czułem ulgę że już jej nie będzie. Dla postaci żyjących podczas zombie apokalipsy ważne jest by odejść z honorem na własnych warunkach. By nie stać się jednym z nich. I właśnie dlatego każde zejście jest takie emocjonujące bo nie zawsze może oznaczać koniec.  Może to być też przeistoczenie się w znienawidzoną bestię. 


Oś fabularna sezonu skupiała się na wyżej wspomnianym konflikcie dwóch zbiorowości jednak w tym wszystkim były tez historie osobiste. Wciągające jak i nużące. Trafiły się odcinki gdy nic szczególnego się nie działo, akcja nie została popchnięta do przodu, ale i tak wciągały swoim depresyjnym klimatem co jest kolejną mocna stroną tego serialu. Co ciekawe nie w każdym odcinku pojawiali się wszyscy główni bohaterowie. Raz mieliśmy taki który był w całości poświęcony temu co dzieje się w Woodbury, a innym razem przenosiliśmy się tylko do więzienia. Były też historie w całości skupione na jednej postaci (Andrea) lub grupce (Rick, Carl i Michonne) i wyszły one idealnie. Zogniskowanie się na poszczególnych bohaterach przysłużyło się im i pogłębiło ich rys charakterologiczny oraz wzbudziło większa sympatię bądź niechęć. Zabieg był dość ryzykowny, ale można uznać go za udany. Marzy mi się epizod poświęcony genezie postaci i początkom epidemii, ale niestety Kirkman niechętnie odnosi się do tego typu rzeczy więc muszą nam starczyć jedynie opowieści. 

The Walking Dead kolejny rok z rzędu udowodnił, że nie jest radosną wyrzynką zombie czy horrorem telewizyjnym. Może i scen akcji oraz brutalnych finiszerów na szwendaczach jest dużo, ale nie one są esencją produkcji. Jest to opowieść degeneracji ludzkich wartości snuta przez scenarzystów o sadystycznych skłonnościach, którzy robią wszystko by stworzyć sytuację by ich postacie cierpiały. Pokazuje do czego są zdolni ludzie i jak może wyglądać świat bez unormowanego systemu wartości i jego strażników. Jednak nie jest tak do końca pesymistycznie. To też serial o zaufaniu do siebie, wspólnej walce o przetrwanie, rodzących się i umacniających więzach przyjaźni i poczuciu wspólnoty. I liczę na to by tą wspólnotę bohaterów oglądać jak najdłużej w formie znanej z tego sezonu. 

OCENA 5/6