wtorek, 28 października 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #108 [20.10.2014 - 26.10.2014]

Krypton czyli Superman bez Supermana... adaptacja komików z Archiem od producenta Arrow... kolejne podejście do serialowego Hitch... jeszcze jeden animowany Spawn... następna reinterpretacja Frankensteina... Ancillary Justice nową space operą w telewizji... internetowe seriale w światach Mortal Kombat, Critters i na podstawie komiksu Static Shock... Czyli dziewięć teoretycznie interesujących mnie serialowych zapowiedzi z zeszłego tygodnie. Teoretycznie bo od dłuższego czasu kolejny news typu "new series in development" zbywam wzruszeniem ramionami lub entuzjastycznym aha. Pierwszy raz śledząc ten rynek czuje się przytłoczony tego typu informacjami. Chyba wolałbym czasy bez internetu gdzie raz w roku na upfrontach dowiadywałbym się co ma trafić do telewizji. Eeee trochę się zapędziłem. Faktem jest, że za dużo ostatnio pojawia się tego typu newsów. Potencjalnie interesujące rzeczy rozmywają się w zalewie dziesiątek tytułów po czym wszystko jest i tak porzucane na etapie planowanie. Po co więc zawracać sobie tym głowę? Dobre pytania. Szkoda, że nie potrafię inaczej i mimo braku tego samego entuzjazmu co kiedyś wciąż odpalam hiperłącza i czytam. I to wszystko kosztem możliwości odpalenie kolejnego odcinka. Świat jest okrutny. 

Okrutny i bez miłosierdzia. Serialowy rynek domagał się ofiary od 3 tygodnia września. Na ołtarzu ofiarnym został złożony Manhattan Love Story. Ceremonia była spokojna, nikt nie rwał włosów, ani nie uronił łezki. Trochę więcej osób żegnało The Bridge. Pomachali chusteczkami i szybko rozeszli się do domów. Szanowali go przez te dwa lata, ale nie żywili większych uczuć. Po zaspokojeniu potwora przyszedł czas na dary z jego strony. Więcej odcinków dla The Flash (pełniutki i świeżutki sezon) i po jednym lub dwa dla większości seriali ABC. Czy bestia przebudzi się ponownie w tym tygodniu? Strzeżcie się bo nie znacie ni dnia nie twitta. 

W tym tygodniu warto rzucić patrzałkami na zwiastun Halo: Nightfall. Mimo przejścia zaledwie pierwszej części, która średnio mi się podobała, i przynależności do obozu Sony, pełen nadziei czekam na ten serial. Hard military sci-fi? Oby. Tylko pojazdy w CGI okropnie wyglądają. Wyjątkowo niecierpliwi mogą zobaczyć 30 sekundy teaser Bloodline. Jest to nowy serial od Netflix o... Zresztą, nieważne. Netflix to wystarczająca argumentacja, a do premiery prawie 5 miesięcy. Nie warto zawracać sobie głowy. 

Dla mnie jednym z newsów tygodnia jest powrót Lyndsy Fonseci do telewizji. Nie jest to żaden romantyczny sitcom od dużej stacji, a komiksowe uniwersum Marvela. Zagra w Agent Carter najlepszą przyjaciółkę Peggy i początkującą aktorkę. Tia, jasne. Nie po to zatrudnia się aktorkę, która potrafi kopać tyłki członkom Sekcji u boku samej Nikity by zrobić z niej zaledwie BFF głównej bohaterki. Agentka Hydry? 

To tyle. Było krótka i nadzwyczaj chaotycznie. Cały ja, zamiast jak pierwotnie zakładano publikować wpisy w niedzielę zamieszczam je w środku nocy z poniedziałku na wtorek. Tak to jest jak woli się obejrzeć najnowszy odcinek The Walking Dead.

SPOILERY

Arrow S03E02 Corto Maltese
- słabiutki komiksowy tydzień, The Flash i S.H.I.E.L.D. zawiodło, a Arrow postanowił zbytnio od nich nie odbiegać. Powiedziałbym, że jest nawet gorzej. Jest to zasługa dwóch wątków. Pierwszy to ten Lauriel. Cóż za niespodzianka! Drewniane aktorstwo Catie Cassidy rzucało się bardziej niż zwykle, aroganckie jak zawsze, a motywacja do zostania mścicielką w kurteczce siostrzyczki żenująco-nielogiczna. Najgorsza, że ta postać nie może być uśmiercona. Przynajmniej tak komiksy mówią. Fani serialu o tym marzą. Nudny był wątek papy Diggla. Co za przypadek, że musi bronić swojej rodziny! I po co mi scenki w jego domu? To już lepiej pokazać... w sumie nie wiem kogo. W tym odcinku wszyscy główni bohaterowie działali mi na nerwy. Najlepiej było w związku z Theą. Tylko za bardzo po łebkach pokazali jej trening przez co okazał się rozczarowujący.
- co mi się podobało? Te kilka scen z Felicity co ostatnimi czasy wcale nie jest standardem. Sceny akcji były też niczego sobie. I krótki montaż jak Ollie w stylu pomysłowego Dobromira zmontował łuki.
- najfajniejsze były jednak cliffhangery. Czy Palmer ucieszył się z odzyskania planów broni czy trochę przeraził odkryciem? Nie chciałbym żeby okazał się wielkim złym sezonu. Wystarczy, że Brandon Ruth zagrał takiego w Chucku. Teraz chcę by był pozytywnym bohaterem i najlepiej w przyszłości BFF z Olivierem.
- drugi cliff to zjawienie się Nyssy. Nareszcie! Teraz niech dadzą jej ojczulka i będę zadowolony. Tylko przyłóżcie się do dialogów, proszę.

OCENA 3/6

Brooklyn Nine-Nine S02E04 Halloween II 
- halloweenowi odcinek dwa tygodni przed 31 października. Niby powinno mnie to dziwić, ale bożonarodzeniowy odcinek Community w marcu już mnie przyzwyczaił to telewizji, która rządzi się własnymi prawami. Istotne, że było zabawnie. I to bardzo! Seqel historii sprzed roku zapowiadał się dość standardowe, miał mocne sceny (operowy występ Sullyego!), ale tego twistu się nie spodziewałem przez co odcinek był jeszcze zabawniejszy. To pięknie pokazuje jak rozwinęły się relację między Jackem i Holtem. I z olbrzymią niecierpliwością czekam na przyszłoroczne starcie. Jakoś jestem spokojny o przedłużenie serii.
- trochę rozczarowała Giny. Niby postać została trochę pogłębiona, ale po niej oczekuje więcej szaleństwa.

OCENA 5/6

How to Get Away With Murder S01E04 Let's Get to Scooping 
- cztery odcinki to odpowiednia liczba po której można stwierdzić czy serial się podoba. HTGAWM nie zdał testu. Rozumiem czemu tyle ludzi się nim zachwyca, ale nie jest to produkcja dla mnie. Poza w miarę sprawnym prowadzeniem głównej tajemnicy nie ma mi wiele do zaoferowania. Po tych kilku odcinkach dalej nie przekonałem się postaci. Niby wyszło teraz kilka tajemnic, połębiono trochę Connora i Annalise jednak nie w sposób w który zaczęliby mnie interesować. Reszta z stażystów przeraźliwie nudna z topornie ciosanymi osobowościami. Wciąż się zastanawiam czemu zostali wybrani przez Keating. Na pewno nie z uwagi na ich inteligencję.
- sprawa odcinka dalej nudna. Nie podoba mi się sposób kręcenie tego serialu. Byle szybciej, od jednej sceny do drugiej z zalewem mało istotnych rozmów. Chaos przeszkadzający wczuciu się w sprawę. O chwili wytchnienia nikt ze scenarzystów nie pomyślał. Wcale mnie nie obchodziło czy klientka Annalise zostanie wybroniona czy nie. Skoro proceduralne sprawy i postacie nie mogą przykuć mnie do odcinków to po co mam się zmuszać do oglądania?

OCENA 3.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E05 A Hen in the Wolf House
- piąty odcinek Agentów czyli jak koncertowo spieprzyć kilka niezłych wątków. Simmons pod przykrywką w Hydrze była od początku sezonu, pojawiła się teraz drugi raz i nic (!) nie osiągnęła, a prawdziwa tożsamość Bobbie nie była żadnym zaskoczeniem. Ogromnie żałuje powrotu tych postaci do wesołej drużyny Culsona. Przecież praca w organizacji pragnącej władzy nad światem to taki potencjał! Przy okazji powrót Jemmy zmieni Fitza, a szkoda bo podobało mi się jego obecne zagubienie. Dobrze, że przynajmniej będzie iskrzyć między Bobbie, a Hunterem. Sporo chemii było między tą dwójką w ostatniej scenie i czekam na ich wspólne wypady na akcję.
- nie podobało mi się jak w tym odcinku poprowadzono Reinę. Fatalna rozmowa z ojcem Skye, która nie mogła się skończyć, a potem przypadkowe miotanie się między jedną, a drugą frakcją. Brakowało pomysłu by to poprowadzić z sensem. Jej postaci użyto jako topornego wytrychu otwierającego nowe wątki. Skye zbliża się do ojca, ojciec Skye do Hydry, a Hydra dostaje 0-8-1. Dużo zmian, wszystkie źle przedstawione. Było kilka pojedynczych scen, fajnych dialogów, ale większość rzeczy raziła. Przy okazji cofnięto w rozwoju Skye i znowu przypomina tą irytującą postać z S01. I nikt mi nie wmówi, że to z powodu ojca i emocji ją targających. Po takim czasie powinna zaufać przyjaciołom i podejść do tego z większym dystansem. Przy okazji zbliżoną ją do Culsona i dowiedziała się o pochodzeniu symboli. Czy raczej mapy. Liczę, że jest to mapa kosmosu i agencji wybiorą się na obcą planetę. Mapa skarbów byłaby zbyt oklepanym pomysłem.

OCENA 3.5/6

Mighty Morphin Power Rangers S01E20 Green With Evil (4): Eclipsing Megazord
- z początku obawiałem się rozczarowania. Dali fajny motyw z Rangersami pozbawionymi dostępu do Morphin Grid i uporano się z tym w zaledwie parę minut. Jednak to były złe dobrego początki. Wojownicy musieli dalej walczyć z Goldarem i Scorpiną, a zaćmienie słońca osłabiało ich Zordy. I to było dobre starcie! Nareszcie pojedynek z udziałem Megazorda nie był nudny, a ekscytujący. Potem jeszcze doszedł powiększony Tommy i współczynnik zajebistości skoczył mocno w górę. Chciałbym oglądać więcej takich starć.
- mimo, że story arc Green With Evil zbliża się do końca to wydarzenia przybrały jeszcze dramatyczniejszy obrót. Jeśli mogło spotkać coś złego Power Rangers to ich spotkało. Utracili kontakt z Zordonem, byli rozdzieleni i pojmani, przez jakiś czas nie mogli dokonać morfowanie, a teraz przyszedł kolejny cios. Strata Zordów. Ta scena zrobiła nie małe wrażenie i zupełnie nie pamiętałem tego motywu gdy dziecięciem byłem.

OCENA 4/6

Sleepy Hollow S02E05 The Weeping Lady
- w zeszłym sezonie bardzo przeszkadzała mi drama z XVIII wieku i pochodzenie bezgłowego jeźdźca. Bo jak może się podobać trójkąt miłosny gdy na progu czeka biblijna Apokalipsa? Teraz dodano do tego jeszcze jedną cegiełkę i wątek niczym z brazylijskiej telenoweli. Czemu związek Crane'a i Katriny nie może być normalniejszy? Po co na siłę ich oddalać od siebie? Oby nie miało to na celu parowania go z Abbie. Nie chcę tego związku, chcę serialowe małżeństwo, które tak rzadko jest widywane. I niech twórcy nie bawią się już w tego typu wątki bo robi się to coraz bardziej nierealne. 
- płacząca kobieta wypadła całkiem fajnie. Design monstrów w Sleepy Hollow zawsze był imponujący. Pomysł z tonięciem w środku biblioteki też niczego sobie. Chciałoby się więcej takiej kreatywności. I więcej czasu ekranowego potwora. Zamiast nudnego i dłuuugiego flashbacka z Mary wolałbym kolejną akcję z płaczką.
- Hawley dostaje coraz więcej czasu, a serial powoli zacieśnia jego relację z bohaterami. Bez pośpiechu, wciąż balansuje na granicy sił dobra i pracy jako najemnik. Podoba mi się jego początkowy sceptycyzm przechodzący w zainteresowanie supernaturalnymi zjawiskami. Nareszcie dostał scenę z Jenny. I kurde, chcę więcej tej dwójki. Aż iskrzyło z ekranu gdy dostali scenę.
- Henry wykazał się inicjatywą za to dostał niezły opieprz od Molocha. John Noble dalej gra fantastycznie. Chciałbym jednak więcej scen między nim, a tatusiem lub Irvingiem. Swoją drogą ciekawe co za plan ma Moloch wobec Katriny.

OCENA 4/6

The 100 S02E01 The 48
- długo czekałem na ten powrót, ale było warto. Serial udowodnił, że jest jedną z najfajniejszych produkcji z ogólnodostępnej telewizji, a inne tytuły od The Cw mogą się schować. I to wszystko w całkiem powolnym odcinku, gdzie nie było wiele akcji i "działo się" raczej siłą rozpędu z poprzedniego sezonu powoli budując nowe wątki i rozwijając świat. Jak to dobrze, że tym razem będzie więcej odcinków. Tylko żeby oglądalność dopisała bo ten serial ma potencjał by być kilka dobrych lat na antenie.
- już pierwsza scena mnie kupiła. Nie było trudno. Clarke w białym pokoju bez klamki, zagubiona i zdesperowana. Ujęcia z monitoringu podkreślają jej odizolowanie. Jednak jak to Clarke ma w zwyczaju szybko bierze sprawy w swoje ręce i się wydostaje. Tajemnicze laboratorium w jakim się znajduje to oczywiście baza. Baza pełna mieszkańców, których przodkowie przeżyli katastrofę. I to jest fajne. Może naukowe tłumaczenia dotyczące życia na powierzchni wydają się być mocno naciągane, ale do przełknięcia. Społeczeństwo kretów mnie kupiło. Blade cery, życie pod ziemią i strach przed powierzchnią, pedantyczne przestrzeganie zaleceń medycznych i prawa. Pozornie dziwne wydaje się sprowadzenie 48 nastolatków z kosmosu. Pozornie. Bo odcinek wiele nie pokazał, dużo rzeczy ukrywa, ale można wyciągnąć ciekawy wniosek. Mount Wheather umiera ze starości. W serialach zwykle nie pokazuje się podstarzałych ludzi, tutaj było ich pod dostatkiem. Zapewne dlatego pan prezydent postanowił zaryzykować i sprowadzić tutaj tą nieokrzesaną i nabuzowaną hormonami gromadkę. Wyjaśnia to też czemu zależy mu tak na nawiązaniu zaufania z Clarke. Bo nie wystarczy powiększyć swoją kolonię. Nowi muszą się zasymilować. Dlatego piękne stroje dla Clarke (ta scena gdy bierze buty na obcasie tylko po to by zrobić z nich broń!), nawiązywanie porozumienia dzięki pasji malarstwa i nęcenie pysznym jedzeniem nie są bezcelowe, tylko po to by przypodobać się liderce. Tylko oczywiście niezbyt im to wychodzi bo to Clarke. Nie ufa, węszy tajemnice i spiski. I fajnie jakby tego było jak najmniej. Gdyby w Górze siedzieli ludzie, którzy chcą jedynie przeżyć. Szykuje się naprawdę fajne parę odcinków. Ciekawe czy reszcie dzieciaków zacznie odbijać. Bo wiecie, cały czas byli zamknięci na Arce, a teraz znowu chcą ich zamknąć tylko dla odmiany pod ziemią. Może teraz przyszła radość z darmowego jedzenie, ale niedługo odkryją, że wolność jest ważniejsza od komfortu. I obędzie się bez patetyczności, wierzę w to.
- zdziwił mnie brak tajemnicy wokół Bellamego i Finna. Serial nie bawił się w suspens, nie kazał się zastanawiać czy bohaterowie żyją. Postawił sprawę jasno - są jak najbardziej żywi. Podoba mi się ta bezpośredniość. Serial pokazał, że nie chcę się bawić w niepotrzebne wątki. Zamiast bawić się z widzem mówi mu by zamiast głowić się nad żyje/nie żyje oglądał bohaterów, którzy zastanawiają się czy ich przyjaciele żyją/nie żyją. Opowieść na pierwszym miejscu. Wracając do Bellamyego. Zaufał swoim ludziom, myślał, że wspólna walka ich zahartowała, są wojownikami walczącymi ramię w ramię. Nic z tego, instynkt przetrwania bierze górę nad honorem. Potem przyszedł czas na refleksję i wiązałoby się to z klęską gdyby nie niespodziewany ratunek. Naciągany, ale jakże efektowny.
- płynnie udało się przejść między wątkiem The 100, a mieszkańcami Arki. I tutaj mamy zderzenie dwóch światów na kilku płaszczyznach. Młodzi vs. starzy. Co z tego, że Setka jest już doświadczona w życiu na Ziemi. Przybyli przywódcy, którzy wiedzą co robić mimo, że nie mają pełnego obrazu sytuacji. Są w końcu starsi, lepiej wykształceni i nie są kryminalistami. Kane wierzy w prawo i aresztuje Bellamyego broniąc Murphyego co wydaje się być absurdalne. Już nie mogę się doczekać ich kontaktu z Reavers lub Grounders. To będzie nieprzyjemne. W sumie zabrakło mi jednej rzeczy. Czegoś typu "Oh my God, what happened here" na widok pogorzeliska po bitwie. Dziwne, że zasnuta ciałami ziemia nie wzbudziła u nich mieszanki zdziwienia i odrazy.
- w pierwszym sezonie jednym z centralnych miejsc było obozowisko The 100 we wraku lądownika. Tym razem lokacja zmieni się na wrak jednej z sekcji Arki. I kurde, efektownie to wygląda. Zachwycając się takimi drobnostkami przemawia przezemnie głód dobrego sci-fi w telewizji? Możliwe. Jednak już nie mogę się doczekać gdy będzie trzeba nawiązać walkę o kolonię lub wchodzić w trudne sojusze by przetrwała. Zostawienie przez Abby wiadomości gdzie można ich znaleźć mogło się okazać głupim pomysłem.
- często hejtowałem Octavie i Lincolna, ale tym razem sceny z tą dwójką mi się podobały. Prosty dramatyczny zabieg, nie odpychając aktorstwo i zgrabnie rozpisane dialogi będące jednocześnie ekspozycją. Tylko czemu tak okropnie zmarnowano potencjał zdewastowanego Washingtonu?! 100 lat po wojnie, Lincoln Memorial całe zarośnięte. To może chociaż podziemia gdzie można napotkać się na resztki ludzkiej cywilizacji. Lub zdeformowane plemiona mutantów? Co jak co, ale serial pobudza wyobraźnie. Oby chociaż spełnił połowę z moich pomysłów i oczekiwań.
- przyjemnie wypadły też sceny z Raven i Murphym. O ile można napisać przyjemnie o momentach gdzie dwoje poturbowanych i umierających ludzi, którzy walczyli między sobą, wykrwawia się czekając na śmierć. Dla umilenia czasu Murphy opowiada prostą opowieść z przeszłości co uczyniło go takim jakim jest. I nie zdziwiłbym się gdyby kłamał. Weszło mu to w nawyk. Najfajniejsze w tym wszystkim było to, że Raven chciała go zabić tylko wcześniej opróżniła komorę z nabojami, a on się zbytnio tym nie przejął. Czekam na więcej tej dwójki. Ba, czekam na więcej każdej z postaci.  
- w sumie nie podobała mi się tylko jedna rzecz - dziecko na pokładzie Arki. I oby były to omamy umierającego człowieka. Lubiłem Jahe, ale lepiej jakby po finale zeszłego sezonu się już nie pojawiał. Miał godne odejście, a jego przyszłość powinna pozostać nieokreślona.

OCENA 5/6

The Flash S01E03 Things You Can't Outrun
- niby wszystko ok, ale nie. Serial ma tylko jeden rażący wątek - Iris. Co mnie obchodzą romansy drugorzędnych postaci, które dostają marnują sceny mogące przedstawić inne starcie z Mistem lub eksperymenty z jego gazem? Twórcy serialowego uniwersum DC nie mają smykałki do tego typu rzeczy i niech najszybciej z tego zrezygnują. Jeszcze jakby panna West wzbudzała jakąś sympatię. Nic z tego.
- trochę zawiodła mnie finałowa walka z Mgiełką. Obrzydliwie zieloną mgiełką bo wiadomo, to co zielone to złe. Przecież źli nie zachowują się w ten sposób tym bardziej jak znają ograniczenia swoich mocy. Zabawa w berka była słabiutka, dobrze że miała przynajmniej przyzwoite efekty. Szkoda, że moce Barryego dalej działają wybiorczo i nie wiadomo czemu raz reaguje szybciej, a raz wolniej. Chyba wolę street level z Arrow.
- fabularnie poza freakem tygodnia trochę się działo, ale nic konkretnego. Joe widzi się z Dr. Allenem, Iris i Thawne wychodzą z szafy, a laboratorium zmienia się w więzienie. I ten wątek najfajniejszy. Tak jak flashbacki. Może trochę zbyt lukrowo dramatyczne, ale nie przesadzono i zabrakło ostatniego słowa Ronnie, a Catlin do dzisiaj ma traumę po jego śmierci. Domniemanej śmierci bo akcelator i jemu mógł dać kopa. BTW - ten Amell to lepszy aktor od kuzyna. Co nie znaczy, że umie grać. Mniej oczy krwawią.
- jednak najfajniejsza znowu była ostatnia scena spod znaku WTF. Czyżby wybuch był zaplanowany by Barry zdobył swoje moce? A może świadomość doktorka podróżuje w czasie i wraz z uruchomieniem aparatury, gdy nastąpił mały freez przeniosła się z powrotem do ciała? To by wyjaśniało czemu obserwuje Allena i wie o nadchodzącym Kryzysie. Czyżby nazwisko było kolejnym tropem potwierdzającym tą teorię?
- w serialu dalej podoba mi się przeważający lekki klimat. Jak choćby sceny z łapaniem przestępców. Takie rzeczy chciałbym częściej oglądać. 

OCENA 3.5/6

The Walking Dead S05E02 Strangers
- lubię takie spokojne odcinki. Dużo krępujących rozmów między postaciami, które pozwalają widzowi zbliżyć się do nich. O życiu, przyszłości, pozytywnych i negatywnych stronach obecnej sytuacji. Sceny by pobyć z postaciami, nacieszyć się, że znowu są grupą i zobaczyć co ich głębi. Naturalnie wyszła prośba Ricka o dołączenie do grupy Carola i następnie jej zagubienie. Tak jak stwierdzenie jej i Tyreesa, że chcą zapomnieć o przeszłości mimo, że to niemożliwe. Nie rozumiem do końca zachowania Boba. Jeśli jego płacz był ze szczęście to czemu wychodził? Wyglądało to raczej jak rozpacz. Czekałem aż kamera pokaże ślad po ugryzieniu do czego nie doszło. A może ten optymizm zgrywa tylko przed Sashą i musiał na chwilę przestać udawać? To by miało więcej sensu.
- ostatnia scena fajnie wyreżyserowana. Monolog Garetha, przerażenie Boba i przebitki na bohaterów. Nasza grupka stała się ofiarą wytrawnych myśliwych. Oby tylko jak najszybciej zdali sobie sprawę z tego sprawę. I niech nie zabijają Boba. Niech cierpi, to będzie o wiele okrutniejsze i dosadniejsze.
- Gabriel wypadł trochę groteskowo, ale ciekawe jakie grzeszki ma za koloratką. Oby nie coś tak błahego jak zamordowanie człowieka.
 - za łatwo Rick i grupa zostali przekonani do podróży do Waszyngtonu. Oby myślał coś w stylu Adamy z Battlestar Galactica gdzie trudno osiągalny cel wyznaczył sens podróży. Jeśli rzeczywiście liczy na pokonanie epidemii to kłóci się to z finałem pierwszego sezonu i wydarzeniami w CDC. Ktoś z pierwotnej grupki powinien poruszyć ten temat.

OCENA 4.5/6

Z Nation S01E04 Full Metal Zombie
- jak to, zombie-amiesze tylko w jednej krótkiej scenie?! Taki doskonały pomysł można było o wiele lepiej wykorzystać. Najlepiej dać całą wioskę amiszów i wesołą wyrzynkę. Jednak zawód był krótki bo dostaliśmy krótką acz intensywną podróż drogą. Trzy niecodzienne spotkania, dwa rabunki i masa śmiechu z niesamowicie irracjonalnych pomysłów. Dzieci z bronią, podróż volkswagenem i wpadanie w kolejne pułapki. Nie miałbym nic przeciwko gdyby całe 40 minut było w takiej komediowej konwencji podróży droga i spotykania powiązanych ze sobą niespodzianek. Niestety zabrakło na to pomysł. Była baza wojskowa i trochę rozczarowująca walka. Kilka udanych scen, kilka dłużących się momentów, kilka parsknięć w stronę monitora.
- serial nie miał być poważny, być parodią ego typu produkcji, ale czasem zdarza mu się zawędrować w poważne wątki. Historia 10k gdy musiał zamordować ojca i otworzenie się Doktorka w szybie i opowiedzenie swojej historii byłoby całkiem niezłe gdyby nie absurdalne wcześniejsze sceny przez co cały dramat nie ma sensu. Oby w przyszłości było więcej zabawy niż moralnych dylematów.
- Citzen Z dalej mi tutaj nie pasuje. Jego crush na Abby i jej reakcja są zabawne, ale już trochę męczą.

OCENA 4/6 

Z Nation S01E05 Home Sweet Zombie
- zmęczył mnie ten odcinek. A przecież był taki potencjał! Było zombienado, można było bardziej zaszaleć z tego powodu. Nic z tego. Zamiast tego nudny film katastroficzny bez emocji. Wycieczki w poważniejsze tematy nie pasują do tego serialu. Mąż Roberty? A co mnie on obchodzi skoro samą postacią się nie przejmuje? Dobrze, że w międzyczasie była chora trepanacja czaszki przy użyciu wiertarki i żarty z Ostrego dyżuru. Trochę zmarnowano tez potencjał wyprawy 10k i Cassandry. Zamiast w jakimś minimalnym stopniu pogłębiać relację między tą dwójką to dano im nędzną scenę w samochodzie targanym wiatrem. No i to było inteligentne - schować się w samochodzie. Twistera nie oglądali?
- ciekawe rzeczy dzieją się z Murphym. Wypadają mu włosy, coraz bardziej gnije i emocjonalnie zbliża się do Z. Czyżby zamieniał się w jednego z nich, ale z własną świadomością? Ten pomysł jest godny tego serialu.
- a nie był jedna śmieszna scena, która mi się bardzo podobała. Żarty z domowego życia i zmiatanie zombie z ogrodzenia przy pomocy szczotki. Piękne.

OCENA 3/6

wtorek, 21 października 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #107 [13.10.2014 - 19.10.2014]

Kolejny tydzień minął, 7 dni bliżej przerw świątecznych. Kilka dni wolnego od seriali będzie potrzebne by nadrobić zaległości. Szczególnie Sonsów. Coś mam z tymi ostatnimi sezonami, że nie mogę się za nie zabrać. Firday Night Lights czeka, Dexter i True Blood ledwie napoczęci, a teraz Sons of Anarchy. W przypadku tego pierwszego to świadomy wybór tak na pozostałe nie mam specjalnie ochoty. Za stary się robię i powoli zaczynam uważać 5 serii za idealną liczbę dla serialu. Chociaż takie The Walking Dead mimo kolejnego roku na karku ogląda się z taką samą przyjemnością i nic nie wskazuje spadku formy. Ba premiera nowego sezonu była jednym z lepszych odcinków serialu. Natomiast słupki oglądalności wystrzeliły w kosmos. 17,3 mln z współczynnikiem 18-49 wynoszącym 8.7. Takie wyniki osiąga tylko footbal, a mówimy przecież o niszowej stacji, która przedłużyła Halt and Catch Fire - serial ledwie przekraczający pół miliona widzów.

Napisałbym, że The Good Wife osiąga szczyt formy. To nie prawda. Został on już dawno zdobyty, a serial rozsiadł się na nim i z pogardą spogląda na inne seriale. Dlatego dziwi odejście Archie Panjabi wraz z finałem szóstego sezonu. Może z tej okazji Kalinda nareszcie dostanie wspólną scenę z Alicją. Niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy, ale te dwie bohaterki już od lat nie prowadziły normalne rozmowy.

Z ciekawostek pojawiła się fajnie zmontowana animacja z Gry o Tron. Wbrew tytułowi nie jest to streszczenie czterech sezonów, a przegląd najważniejszych wydarzeń. Przy okazji wyjaśniło się czemu Chalres Danes i jego Tywin Lannister mają powrócić do serialu. Odpowiedź jest prozaiczna - flashbacki. Mam nadzieje, że niezbyt dalekie. Wolałbym by rebelia Roberta została zachowana na epicki film pełnometrażowy.

Kilka razy pisałem już o serialu Ascension. Napiszę jeszcze raz bo warto przyglądać się tej retro space operze. Wyjawiono datę premiery miniserii - 15 grudnia. Wszyscy zainteresowani proszeni są o nastawienie przypomnienie w telefonie.

Jesienne premiery jeszcze trzymają się w ramówce mimo, że de facto kila z nich (Mulaney, Red Band Society) nie ma szans na zamówienie dodatkowych odcinków. Stacje nie mają jednak jeszcze zamiaru anulować/przedłużać serialu. W przeciwieństwie do kablówek. Mocno zachwalany Manhattan od WGN wróci z drugą serię. Tak jak specyficzne Z Nation. Natomiast Kingdom, dramat sportowy w świecie MMA, dostało zamówienie na 20 kolejnych odcinków czyli dwa sezony.

Pamiętacie jak pisałem, że dam szansę Mission Control z uwagi na niecodzienną stylistykę? Jednak nie dam. NBC postanowiło nie emitować serialu z uwagi na problemy z recastingami. Widać lepiej wydawać kolejne sitcomy o grupkach przyjaciół i nieudanych związkach.

Z nowo zamówionych seriali mamy trzy recyklingi sprawdzonych pomysłów. Dark Matter od Syfy na podstawie komiksu, Iluzjonistę na kanwie filmu pod tym samym tytułem i remake kultowego Bewitched. Nic czym warto zawracać sobie głowę.


SPOILERY

Arrow S03E02 Sara
- odcinek powinien mieć dramatyczny wydźwięk przepełniony smutkiem. W końcu zginęła jedna z ważniejszych osób dla większości bohaterów. Serial już wcześniej pokazał, że potrafi pokazać smutek i depresję po stracie bliskich jak przy zgonie Moiry i depresji Olliego. Teraz niestety było dużo gorzej. Głównie zasługa tutaj pierwszej sceny gdy Ollie i reszta ekipy widzą martwą Sarę w Arrowcave po czym Lauriel wyznaje, że ją tutaj przyniosła. Sorry, nic nie mogłem na to poradzić i wybuchnąłem śmiechem. Na plecach ją zabrała? Ciągnęła po ziemi na deskorolce? Przecież to nie ma najmniejszego sensu! I czemu ją wzięła zamiast zadzwonić po kogoś? Ciężko mi się pogodzić z tym irracjonalnym zachowaniem bohaterów nie mającym nic wspólnego z logiką i realistycznością.
- potem było trochę lepiej jak już nie myślałem o Lauriel niosącej zwłoki siostry. Bohaterowie na swój sposób przeżywają jej śmierć. Oliver twierdzi, że życie jest beznadziejna i nie ma sensu, a Felicity ostatecznie decyduje, że chcę coś więcej od życia. Niby proste, ale udanie zrealizowane. Tylko jakby aktorsko było więcej, a ten zgon wpłynął na więcej postaci...
- fabularnie odcinek niczym specjalnym się nie wyróżnił. W mieście pojawił się jeszcze jeden łucznik, który ostatecznie wale nie zabił Sary. Świetna detektywistyczna robota panowie i panie! Scena walki na przyjęciu u Palmera była sprawnie wyreżyserowana i chciałbym więcej takich rzeczy oglądać w tym serialu. Z drugiej strony jest idiotyczny pojedynek na motocyklach z strzelaniem do siebie z łuku. Źle nakręcony, pełen chaosu i zupełnie niepotrzebny.
- w odcinku jak zwykle irytowała mnie Lauriel. Znowu pokazała czemu tak mało wzbudza sympatii po raz kolejny używając argumenty "pracuje w prokuraturze, a mój tata to ktoś ważny". I jak tu ją można polubić?
- ponowny występ Tommyego w serialu jak najbardziej na plus. Szkoda, że znowu logika poszła na piknik. Przyjechał do Hong Kongu bo jakimś cudem dowiedział się, że doszło do zalogowania na konto pocztowe Olliego. Jak, ja się pytam?! Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Tak jak wyrok wydany przez Waller, chyb, że miała to być próba co by pasowało do jej charakteru.
- a w odcinku najbardziej podobał mi się Ray Palmer. Brandom Ruth jest niezwykle charyzmatyczny w tej roli i doskonale bawi się na planie. Więcej go i dajcie mu istotniejszą rolę.
- pojawienie się Thei i Malcolma mnie rozczarowało. Czemu tak krótko? Czemu dopiero teraz? Liczę na pokazanie jej treningu albo jakieś flashbacki, a nie od razu dostaniemy Thee o umiejętnościach dorównujących tym Sarze lub Olivera.

OCENA 3.5/6

Brooklyn Nine-Nine S02E03 The Jimmy Jab Games
- igrzyska za posterunku wyszły niesamowicie śmiesznie. Za takie szalone pomysły kocham ten serial. Mogłoby tylko być więcej konkurencji. Za 2-3 sezony serial mógłby powrócić do tego pomysłu. Jeśli tyle dożyje. Bo jak tu nie śmiać się z wyścigu w saperskich kombinezonach czy Rosie przebranej za słodką blondynkę. Pomysły samograje. W tle natomiast Boylsa nawiązujący bliższe relację z Hitchoockem i jego quest w odzyskiwaniu zaginionej taśmy. Tylko Giny powinno być więcej.
- jednak tekst odcinka należy do Holta odkrywającego rym Wunch/lunch. Niestety, poza drobnymi wyjątkami sceny z nią nie są tak śmieszne jak być powinny. Brakuje chemii między nimi. Ale aluzje historyczne i zagubienie Terryego było komiczne.

OCENA 4/6 

How to Get Away With Murder S01E03 Smile, or Go to Jail
- miałem nadzieje na pojawienie się ciekawej sprawy. Przyziemne bronienie oskarżonej o lubieżne czyny. Nic z tego, po chwili pojawiło się FBI i sprawa sprzed lat dotycząca zamachu terrorystycznego. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby dobrze to zostało poprowadzone, ale nic z tego. Żadnych wątpliwości moralnych prawników i wahania nad słusznością bronienia klientki. Rozstrzygnięcie żenujące. Ona uciekła z jej dawnym mentorem. Szczyt idiotyzmu. I co za jedno krótkie zeznanie zwolnili go w trybie natychmiastowym z więzienia? Przecież nawet w 24 ułaskawienia prezydenckie nie działały w taki sposób.
- nie podobają mi się też wątki osobiste bohaterów. Lauriel i jej potencjalny związek z przełożonym i problemy w narzeczeństwie Michaeli. Serio? Na całe Stany Zjednoczone kilkadziesiąt milionów młodych ludzi, akurat jej narzeczony musiał za młodu uprawiać seks z jej współpracownikiem? Wiele potrafię zrozumieć w serialach, ale nie takie zbiegi okoliczności.
- podobała mi się przedsiębiorczość Gibbsa, niechęć Rebeki oraz ogólny kierunek w jakim rozwija się główny wątek. Może nie jest to specjalnie nowatorskie i pasjonujące w pewnych momentach może zaciekawić. Annallise jest w ciekawy sposób okłamywana przez kochanka, a pojedyncze wątki udanie się zaziębiają. Jeszcze jakby mi zależało na bohaterach…

OCENA 3/6  
 
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E03 Making Friends and Influencing People
- jest i Gemma. Mimo obecności aktorki w poprzednich odcinkach stęskniłem się za postacią. Fajnie, że ten odcinek skupiał się właśnie na niej. Dziwi trochę jej praca pod przykrywką, za łatwo wspina się po stopniach kariery w Hydrze, powinna być bardziej obserwowana (Culson w jej domu to przykład jak agent NIE powinien się zachowywać), ale podoba mi się wsadzenie najmilszej postaci z zespołu do paszczy lwa. Dobrze, że nie bawiono się w niejednoznaczności tylko od razu wyjaśniono jej rolę. A początkowo scena gdy widzimy jej poranek cudowna.
- drugą ważną postacią w odcinku była Skye. Jej nowy badassowy charakter jest super. Widać jak bardzo zdrada Warda i wydarzenia z końcówki poprzedniego sezonu na nią wpłynęły. W pierwszej serii jako pierwsza byłaby przeciwna zastrzeleniu Donnyego. Teraz to ona pociągnęła za spust. Szybko dowiedziała się o połączenie Warda z jej ojcem. To dobra informacja. A skoro wątki tak pędzą w tym sezonie to może więcej hintów odnośnie tajemniczych symboli?
- Fitz, Fitz,Fitz. Moja ulubiona postać tego sezonu. Złamany geniusz będący cieniem samego siebie konfrontuje się z swoim oprawcą. Co za wspaniała scena. I czy na pewno nie zabiłby Warda gdyby nie wyjawione przez niego informację?
- o ile sama fabuła odcinka była zaledwie dobra tak ciesze się z powrotu starego wątku. Widać, że te pojedyncze sprawy z zeszłej serii miały większy sens. Jednak o wiele ciekawsze były interakcję między bohaterami. W przeciwieństwie do Arrowa to prawdziwe postacie z charakterami i między nimi jest chemia. Choćby Mack i Fitz. Nieźle w serial i drużynę wpasował się Hunter. Przydałby się odcinek poświęcony jego historii.
- martwią mnie trochę wyniki oglądalności. Nie są jeszcze tragiczne, jakby się ustabilizowały na tym poziomie trzecia (i czwarta) seria powinna być pewna. Tylko niech do tej stabilizacji dojdzie bo serial na to zasługuje. 

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E04 Face My Enemy
 - zawsze będą mnie śmieszyć tajne organizację obnoszące się charakterystycznym logiem. Może i fajnie wygląda symbol Hydry, od razu budzi negatywne skojarzenia, ale idiotyczne jest wstawianie go nawet na teczki z dokumentami. To tak jakby członkowie Al-Kaidy nosili na plecach wydziergane "I am terrorist".
- sam odcinek był całkiem niezły. Dużo miejsca poświęcono na dynamikę w drużynie i pogłębianie relacji między postaciami. Mimo, że ze Skye i Fitzem w samolocie zostały trzy stosunkowo świeże postacie czuć było chemię, a Mack i Hunter nieźle się wpasowali w drużynę. Pozwolono tez wykazać się Fitzowi. Jak ja lubię ten wątek! I to piwko na koniec, takie przyjemne jak bodajże w pierwszym czy drugim odcinku serialu.
- dużo było May i Culsona. Bardzo dużo. Świetnie oglądało się żartującą Melindę i te zdziwienia członków drużyny. Wszystko to bardzo naturalnie wyszło. Tak jak długa scena walki z niezłą reżyserią i fachowym finisherem na koniec.
- mimo, że odcinek poruszał wątek tajemniczych symboli fabularnie nie ruszył zbytnio do przodu. Wiadomo, że jest ktoś nowy, widzący wszechświat jak Garett i Culson oraz coraz gorzej z naszym dyrektorem. Skye za to pilnie pracuje nawet po godzinach. Przez zaledwie zaakcentowanie sezonowych wątków odcinek trochę rozczarował. Jednak patrząc na dialogi i poziom interakcji w drużynie było na ponad przeciętnym poziomie. Oby tak dalej.
- miłym smaczkiem było użycie przez Hydrę tego samego gadżetu co Czarna Wdowa w Winter Soldier. Tylko jakby efekty specjalne trochę gorsze.

OCENA 4.5/6

Person of Interest S04E04 Brotherhood
- dobry odcinek zajmujący się przyziemnymi sprawami. Dramatyczna historia dwójki rodzeństwa zaskakująca ciekawa z niejednoznacznym zakończeniem. Serial mógł popaść w banał, ale wystarczyła jedna dodatkowa rozmowa by pokazać, że dobro nie zawsze ostatecznie wygrywa.
- wątek Braterstwa specjalnie mnie nie interesuje. Ogląda się go bez zgrzytanie zębami, ale ten serial zbytnio przesunął nacisk na wątki sci-fi by wojna z gangiem mogła interesować. Dobrą rzeczą jaka z tego wynika jest współpraca naszych dzielnych mścicieli z Eliasem. Desperackie czasy.
- twisty z tożsamością Dominica i kreta w DEA nie były zaskakujące. Ten pierwszy bardziej niż drugi, ale wciąż, typowe zagrania. Swoją drogą szkoda, że Lennox już nie wróci. W serialu przydałoby się więcej postaci powracających niezwiązanych z głównymi wątkami.

OCENA 4/6 

Sleepy Hollow S02E04 Go Where I Send Thee...
- odcinek nawet, nawet, ale przeszkadzało mi złapanie tropu Flecisty. Abbie i Crane idą w las i zupełnie przypadkiem znajdują potężny artefakt. Za dużo tutaj przypadku, który razi. Potem było lepiej, dodano trochę dramatycznego zwrotu w drugiej połowie i wsadzono Hawleya, który dobrze wpasował się w serial. Oglądało się przyjemnie jak na pojedynczą historię, która nie ma wpływu na wojnę z Molochem. Dużo lepsze od poszukiwania dziewczynki było zachowanie Crane. Jak lekcja jazdy z początku czy zachwyt nad kawą na końcu. 
- dużo ciekawiej u Irvinga. Dość szybko zdał sobie sprawę ze sprzedania duszy Jeźdźcu Wojny. Szykuje się fajny emocjonalny konflikt - walczyć o dobro świata czy własnej rodziny? I chcę więcej flashforwardów. Jeśli to był flashforward. Na pewno potencjalna wizja przyszłości. Miasteczko ogarnięte wojną, a Irving po stronie ciemności. Oby była to zapowiedź finału sezonu, a potem wydarzenia przybiorą większą skalę. 
- Wojna nie tylko manipuluje Irvingiem, ale wykorzystuje też Hawleya. Niby najmenik budzący niechęć Crane, ale szybko zdobył moją sympatię. Taki trochę Nathan Drake, nawet projekt postaci podobny. Ostatecznie przejdzie na stronę Świadków, ale niech jak najdłużej miota się po środku. 

OCEAN 4/6

Star Wars Rebels S01E02 Droids in Distress 
- nudziłem się na tym odcinku. Najemnicza misja była nudnawa, heist okazał się słaby, a finałowe starcie z siłami Imperium słabo zrealizowane. Przeszkadzały mi tez znane droidy. Nie darzę zbytnim sentymentem C3PO i R2-D2, zbyt często mnie irytowali podczas Clone Wars. Jednak rozumiem ich obecność w tym odcinku i potrzebę połączenie serialu z znanymi postaciami na tak wczesnym etapie. Oby tylko ich kolejny występ nastąpi jak najpóźniej.
- dalej jest dużo chemii na statku, ale wciąż liczę na więcej. Ratowanie sobie na wzajem życia nie jest wystarczające. Więcej rozmów i żartów. Cieszy rozbudowanie backstory postaci. Tym razem było o Zebie. Widać, że serial nie boi się poważniejszych tematów. A podobno kolejny odcinek, pokazywany już na NYCC, jest o wiele mroczniejszy.
- o ile starcie z szturmowcami było nudnawe tak pojedynek Zeba przy użyciu dwustronnej włóczni już całkiem całkiem. Tylko troszkę za krótki i mający rozczarowujące zakończenie.

OCENA 3.5/6

The Good Wife S06E04  Oppo Research
- doskonały odcinek. Szkoda, że całość nie działa się w mieszkaniu Alicji, a zaledwie jego połowa. Tylko rozmowy między nią, Goldem i Elfmanem plus okazyjne telefoniczne konwersacje. Więcej mi nie było trzeba. Doskonały pomysł wyjściowy z Alicją przygotowującą się do kandydowania był przeplatany z trupami z jej szafy, dramatami rodzinnymi i zabawnymi scenami związanymi z próbami chóru Grace. Serial doskonale równoważy napięcie i daje mnóstwo frajdy z oglądania. Dalej buduje też swoje własne uniwersum dając przy okazji prztyczki "poważnym" serialom jak choćby talk show, które ogląda z takim zafascynowaniem Alicja od kilku lat.
- strasznie podobała mi się Alicja przyjmująca wszystko na spokojnie gdy dowiadywała się kolejnych rzeczy o sobie i swojej rodzince. Potem robiła listę i planowała wszystko z niej gładziutko odhaczyć. Zajęła się swoimi burdami tylko sobie z nimi nie poradziła. Zrezygnowanie z reprezentowania Bishopa się na niej zemściło, brat się na nią obraził, a w mediach pojawiły się plotki o jej problemach z alkoholem. Kampania robi się coraz brutalniejsza. A to dopiero początek. Marzy mi się chwila prawdy, gdzie Alicja w jakimś talk show opowie o swoich życiu, przyzna się do wszystkich grzeszków i już nigdy nie będzie Świętą Alicją.
- brakowało mi tylko jednej rzeczy - Alicji powiadamiającej swoich partnerów o kandydaturze. Trochę nie fair działa za ich plecami. Przecież jej odejście będzie miało znaczący wpływ na firmę.

OCENA 5.5/6 

The Flash S01E01 Fastest Man Alive 
- odcinek miał typową fabułę dla motywu superhero. Bohater szukający akceptacji i nie rozumiany przez najbliższych, zwątpienie w własne siłę i ponowne odnalezienie właściwej drogi. Wyszło to dość średnio głównie z uwagi na słabe dialogi. W to wszystko próbowano wplątać dwóch symbolicznych ojców Barryego. Joe, który go wychował i Wellsa, który uważa się za jego mentora. Też wyszło przeciętnie. Trochę postać Barryego mi nie pasowało, charakterologicznie odbiegał od swoich wcześniejszych występów. Albo za dużo rzeczy próbowano tu upchnąć przez co żadna nie została dobrze rozwinięta.
- monster of the week wypadł przeciętnie. Słabo go zarysowano i nie stanowił zbytniego zagrożenia dla głównego bohatera z uwagi na wybiórcze działanie mocy Flasha. Do końca nie zrozumiałem też jego motywów. Twierdzi, że nie chodziło o skradzione badania, potem opowiada o chorej żonie by następnie znowu twierdzić, że został okradziony. To co nie mógł dalej kontynuować badań lub przeprowadzić eksperymentów? To się kupy nie trzyma. Dobrze, że przynajmniej walka było w miarę dobra. Nie chodziło jej aranżacje, a skalę i pomysł. Zapachniało drugim Matrixem i tabunami agentów Smithów. Rozczarował mnie jednak koniec starcia. Gdy Flash odniósł zwycięstwo zacząłem się zastanawiać co teraz zrobią. Wybudują specjalne więzienie dla metaludzi? Taaa, chciałbym. Wybrano najprostsze rozwiązanie i zabito Człowieka Ksero.
- odcinek mimo wszystko fajnie się oglądało bo Barry jest bardzo sympatyczny. Brakuje mu tylko równie ciekawych towarzyszących postaci. Nie licząc Wellsa. Końcówka odcinka byłą szokująca. Gdy myślałem, że Stagg będzie jednym z łotrów sezonu został zaraz zamordowany przez naszego doktorka. To było niespodziewane i dobrze rokuje na przyszłość.

OCENA 4/6

The Walking Dead S05E01 No Sanctuary
- Z Nation jest głupkowate, nadaje się na chwilę wytchnienia od poważnych dramatów, ale prawdziwy serial o zombie jest tylko jeden. The Walking Dead premierą piątej serii potwierdziło swoją klasę serwując jeden z najlepszych odcinków serialu. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Myślałem, że Rick i ekipa jakoś zaatakują i uda im się uciec, może nawet ponosząc przy tym jakąś stratę. I na to się zapowiadało. Wykorzystywanie niepozornych elementów jako broni i przygotowanie do ataku, który nie nadszedł. Rick, Glenn, Bob i Daryl byli już skazani na śmierć (co za brutalna scena w rzeźni!) gdy nadszedł ratunek z niespodziewanej strony. Jednak z moich ulubionych bohaterek ratuje dzień i odwraca o 180 stopni motyw damsel in distress. Niegdyś niepozorna, zastraszana przez męża i stanowiąca balas podczas apokalipsy, teraz pewna siebie dąży do celu i w tłumie zombie prowadzi atak na Terminus. Wie co chcę osiągnąć i konsekwentnie to realizuje. To ona dostała najwięcej czasu antenowego i jak najbardziej na niego zasłużyła. Nie ma jednak cudownego spotkania podczas ucieczki i ratowania życia w ostatniej chwili jest chaotyczne przedzieranie się przez (nie) sanktuarium i próba przetrwania. Można trochę żałować, że większość obsady przesiedziała w wagonie i nie dostali zbyt wiele czasu, ale na nich też przyjdzie czas.
- strasznie podobała mi się klamra tego odcinka zapowiadająca główny motyw tego sezonu. Czy grupka Ricka zmieni się w rzeźników? Od dawna nie są bydłem, ale są na dobrej drodze by stać się rzeźnikami czy tego chcą czy nie. Ich obecna filozofia jest kształtowana przez spotkania z nieznajomymi, tak jak grupki Garetha. Każdy robi co może by przeżyć. Tylko jak daleko są się w stanie posunąć? Czy spotkają takie okropieństwa przez, które zatracą swoje człowieczeństwo? Czy przestaną dopuszczać nowych do grupy w obawie wprowadzenia nowego zagrożenia? Rick już jest gotowy do bestialskich czynów by chronić swoich ludzi. Nawet zrozumiał Carol, którą wcześniej wygnał. Ostatnie wydarzenia odcisnęły na nim piętno i teraz wie co trzeba robić by przetrwać. Ja jestem najbardziej ciekaw kolejnych spotkań z nieznajomymi. I co stanie się teraz z Terminusem? Gareth jest w stałej obsadzie serialu więc ten wątek jeszcze się nie skończył.
- Eugen kłamie jak najęty, Sasha podejrzewa go o kłamstwo bo jego historyjka jest niesamowicie nieprawdopodobna. Tylko  czy Abraham jest zupełnie ślepy czy takiego udaje? Ta rozmowa z Rositą jest zagadkowa.
- niemal przegapiłem scenę po napisach. Tak, była scena po napisach. I to jaka! Tajemnicza postać podąża torami kolejowymi, widać, po jej ekwipunku widać, że potrafi o siebie zadbać. Wzbudza też pewien niepokój. Potem następuje ukazanie twarzy i tadam wrócił Morgan! Wydaje się w miarę normalny, ale w uniwersum The Walking Dead od dawna nie ma normalnych ludzi.
- ilość newsów i zwiastunów ograniczyłem do minimum więc nie wiem zbytnio jaki twórcy mają pomysł na dalszą część serialu. Chciałbym by podróż bezdrożami trochę potrwała. Niech grupka się zintegruje. Znaczy się grupka. Przecież tam jest kilkanaście osób. Na prawdę nie mogę się doczekać następnego odcinka.

OCENA 5.5/6