poniedziałek, 24 listopada 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #112 [17.11.2014 - 23.11.2014]

Raz na kilkanaście miesięcy przychodzi taki moment, że trzeba przeorganizować sobie sposób oglądanie seriali. Zrezygnować z tych męczących, przesunąć na później te mniej interesujące, zaplanować kiedy dobrać się do już zakończonych i ograniczyć watchliste. Udało mi się zejść do 10 odcinków tygodniowo co jest całkiem niezłym wynikiem. Nie mam przeczucia, że coś mnie omija, nie czuje wyrzutów sumienia z omijania Gotham, a ciesze się z Utopii i Power Rangers dzięki oszczędności czasu. Ponadto w przerwie świątecznej chciałbym nadrobić Homeland (znowu zachwyty nad nowym odcinkiem) oraz Doctor Who, który nie wiedzieć czemu utracił moje zainteresowanie. Chyba czas wymienić Moffata na lepszy model.

Co słychać na serialowym ołtarzu ofiarnym? Po 20 latach anulowali Modę na sukces! Na szczęście tylko w TVP1 bo CBS dalej będzie emitować nowe odcinki. Magiczna granica 7 tyś. powinna zostać niedługo przekroczona. A czemu nasza kochana polska telewizja anulowała amerykańskiego tasiemca? Bo licencja za droga. I tak po eliminacjach do EURO 2016 i skokach kolejny stały punkt telewizji wylatuje z ramówki. Zmiany na pewno nie na lepsze.

Stacja NBC nie zamówi pełnego sezonu Constantine. Będzie wam musiało wystarczyć 13 odcinków. Wciąż nie mówi się o anulowaniu, ale oglądalność mówi sama za siebie. Tak jak prognozy tvbythenumbers.com i spoilertv.com. Przypominam jednak, że mówimy o piątkowym serialu, tutaj mogą się dziać dziwne rzeczy. A ostatnio liczba widzów przed telewizorem się zwiększyła. Tak więc szansę są, acz niskie. Czy 13 odcinków adaptacji Hellblazer oznacza szybszy powrót Hannibala? Trzymajmy kciuki.

Po siedmiu seriach anulowano Hot In Cleveland, a po trzech Sullivan & Son. Tak tylko informuje z kronikarskiego obowiązku by pokazać, że codziennie umierają biedne, nieznane nikomu seriale.

Jedne umierają, a inne wracają. Dawna animacja FOX, obecnie TBS , American Dad! dostanie 12 sezon. Imponujący wynik. Jednak większe wrażenie robi udane wskrzeszenie po trzech miesiącach Longmire na czwarty, 10 odcinkowy sezon. Znając Netflix można oczekiwać wszystkich odcinków wypuszczonych na raz. W związku z tym serialem, mam wrażenie, że coś mnie ominęło. Obejrzałem pilota i na tym skończyłem, a teraz okazuje się, że ma na tyle wierną grupkę widzów, że warto było go przywrócić z grobu. Warto dać mu kolejną szansę?

John Luther powróci! I to podwójnie. Amerykanie dostaną remake, którego producentami będą Idris Elba i Neil Cross. Wszystko to od ukochanej stacji FOX. Jednak ważniejszą informacją związaną z Lutehrem jest dwu odcinkowa miniseria w 2015 roku od BBC. Nie film, nie spin-off, a kontynuacja. Dobrze!

W tym tygodniu polecam obejrzeć kolejny teaser Better Call Saul. Premiera 8 lutego, następny odcinek dzień później. To tylko trochę ponad 2 miesiące, a prawdziwego zwiastunu wciąż nie ma. Trochę dłuższy seans szykuje się z trailerem trzeciej serii Banshee. Zapowiada się bardziej intensywnie niż zwykle co jest nie lata osiągnięciem. A kto jeszcze nie widział dwóch poprzednich sezonów niech bierze się za nadrabianie. Kolejny zwiastun Marco Polo zwiększa moją obojętność co do tego serialu. Niby jest rozmach, ale serial stoi w rozkroku między przygodą, a powagą. Do tego Chińczycy mówią po angielsku. Co boli. Chociaż czego ja się czepiam, Marco też nie powinien mówić w języku Szekspira.

W tym tygodniu stacja HBO potwierdziła zamówienie pierwszego sezonu Westworld z gwiazdorską obsadą. Premiera w przyszłym roku.    

Zwykle nie piszę o newsach castingowych, zwłaszcza w środku sezonu serialowego. Tym razem jest wyjątkowo okazja. Potwierdzono powrót Petera Capaldiego do roli Doktora w dziewiątym sezonie zreinkarnowanych przygód Władcy Czasu. W True Detecitve jednak pojawi się Rachel McAdams. Więcej o bohaterach można poczytać tutaj.

Ostatnią i najważniejszą informacją są przymiarki Marvela do obsadzenia Jessicy Jones w Netflixowym projekcie. Martwi mnie branie pod uwagę Jessica De Gouw. Nie wiem jak wpływowego ma wujka (gdyby nie był wpływowy nie widziałbym tak często tego aktorskiego drewienka), ale niech będzie za krótki na Marvela. Kogo ja widzę w tej roli? Nikogo. Tak samo jak nie mam kandydatów na Luke'a Cage'a. Niech tylko aktorzy umieją grać. Więcej nie wymagam.

SPOILERY

Arrow S03E07 Draw Back Your Bow
- nie było Laurel więc odcinek był lepszy niż poprzedni. Odrobinkę. Dalej katastrofalnie ogląda się wątki miłosne. Zamiast poświęcić czas Lidzę, śmierci Sary czy Rayowi to właśnie one są głównym wątkiem tego sezonu. Przecież to niedorzeczne. Ciągłe ganianie własnego ogona i swatanie ze sobą postaci w różnych konfiguracjach. I niby to dorośli ludzie, a nie nastolatkowie? Taa, jasne. Ollie zachowuje się jak zaborczy emu, Felicity zalicza kolejnego superbohatera, a Diggle robi za swatkę. Jeszcze jakby tego było mało Thee dostaje dostaje chłopaka co zapowiada zazdrość Roya. Niech jeszcze zaczną poświęcać drogocenne minuty odcinków na problemy rodzinne i podejrzenia o zdradę u Digglów to rzucę ten serial w cholerę.
- co było fajne? Chemia między Felicity, a Rayem. Pasują do siebie. Szkoda, że nie będą razem. Szkoda, że ten związek nie zostanie poprowadzony w normalny sposób. Szkoda, że Arrow nie ma lepszych scenarzystów... Udanie wyszła też Carrie. Trochę się o nią martwiłem, ale jako sfiksowana psychofanka dała radę. Jasne, niektóre rzezy głupie jak but (ciekawe czy buty są niby głupie?), ale przyjemnie się to oglądało. I nawet pokazali fajnie wyreżyserowaną scenę walki. Wątek w Honk Kongu pierwszy raz potrafił zainteresować, szkoda że nie ma to związku z jego główną historią bo takiej tam nie widzę. I jeszcze chytre plany Palemra. Co takiego kombinuje? Militarny kombinezon dla wojska? Coś ma za uszami, czym nie chcę się pochwalić przed Felicity.
- serio? Po żarcie z poprzedniego odcinka gdy Oliver nazwał Roya Arsenalem teraz cały czas go tak będzie nazywał? Ja myślałem, że ksywka tak po prostu nie powstaje, jest pewien długi proces, który do tego prowadzi.

OCENA 3/6

Brooklyn Nine-Nine S02E05 Lockdown 
- Jack jako kapitan? To nie mogło się dobrze skończyć. Mimo wszystko nie skończyło się też tragedią. Umiał też wcielić się w dorosłego i zaprowadzić porządek na komisariacie. Szkoda, że w międzyczasie nie było tak śmiesznie jak powinno. Serial o wiele lepieje działa gdy skupia się na swoich bohaterach, a zamknięcie wyszło nie tak jak powinno. Skoro i tak serial dzieje się przeważnie w jednym pomieszczeniu więc robienie takiego bottle episode trochę miało się z celem. Zwłaszcza, że tłum na posterunku spowodował mniej scen między bohaterami.
- czemu nie pokazali jak Holt krzyczy na Terryego? Przecież ta scena musiała wyjść komicznie. Jednak z pewnością nie przebiłaby Holta skaczącego na piłce.

OCENA 4/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E08 The Things We Bury
- odcinek świetny, to już tradycja dla tego sezonu. Mam jednak uczucie, że scenarzyści starali się za dużo rzeczy tutaj wcisnąć przez co niektóre wątki nie zostały wystarczająco dobrze rozwinięte. Jednak chwali się, że nie ma scen bez znaczenie i konsekwentnie świat serialu jest rozbudowywany.
- Marvel robi coś zdumiewającego z tym serialem - tworzy podkład pod film kinowy, który będzie miał premierę w 2019 roku. Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że niebieski kosmita to Kree, a Skye należy do inhumans przez co krew obcego nie miała na nią wpływu. Czekam aż pokażą miasto i nie mogę się doczekać. Oby olśniewało wizualnie. A jak nie pokażą to niech dadzą do zrozumienia, że jest na innej planecie. Mam w końcu kosmiczny wątek, filmowych Guardians of the Galaxy i cały kosmos do zwiedzania. Ten serial z gracją mógłby przeskoczyć rekina, dostać 20 za styl i zabrać nas w komos. Ach, marzenia.
- miło było zobaczyć znowu Peggy Carter. Jednak dużo fajniejsza była reakcja Simmons gdy opowiadała May, że trzyma notatki Peggy. Fabularnie jej pojawienie się było uzasadnione bo poznaliśmy backstory Whitehalla. Więc wiecznej młodości nie uzyskał podczas II w.ś. a poprzez eksperymenty na matce Skye. Wow, to było dobre, pokazało jak wszystko się perfekcyjnie zazębia. I obecność Doktora, którego głównym celem jest zemsta. Skoda tylko Dichen Lachman. Poproszę kolejne flashbacki z jej udziałem.
- historia Warda zaskakująca ciekawa. Przez całe jego spotkanie z bratem nie można było stwierdzić, który z nich kłamie i żyję w swojej bańce iluzji. Ostateczny koniec był zaskakujący. Śmierć Christiana i powrót Warda do Hydry. Tylko czy na pewno? Przecież ostatnimi czasu w tym serialu nie można być niczego pewnym. Może śmierć senatora została sfingowana by młodszy braciszek mógł odkupić grzechy infiltrując Hydrę?

OCENA 4.5/6

Person of Interest S04E07 Honor Among Thieves
- wzorowy przykład jak poprowadzić zwykły odcinek i umiejętnie zarzucać kolejne twisty fabularne. Stawka z minuty na minutę rosła coraz bardziej, nie chodziło już o szukanie mordercy, skok czy odzyskiwanie śmiercionośnego wirusa. Wszystko skończyło się na walce z Samarytaninem i dekonspiracji Shaw. Cały odcinek trzymał w napięciu, a na sam koniec stawka poszła jeszcze do góry. Jest dobrze! I taka mała prośba - dajcie Tomasa i Zoe Morgan w jednym odcinku. To byłby duet idealny.
- wątek Fincha i darmowych laptopów może miał słabsze tempo i nie był tak ciekawy, ale miał dwuznaczne zakończenie. Czy Samarytanin jest w 100% złych? Przecież został stworzony do ochrony ludzkości i może w swój wykrzywiony sposób to robi. Czy tablety miały szpiegować obywateli? Tego się nigdy nie dowiemy co samo w sobie jest dobrym pomysłem. Niektóre pytania powinny pozostać bez odpowiedzi by wywrzeć lepszy efekt.
- Shaw i Root razem są cudowne. Te panie można oglądać przez cały odcinek i się nie znudzą. Zwłaszcza, że jest między nimi chemia, która sprawia że aż iskrzy między nimi. Jak choćby w scenie gdy Root kontrolowała randkę Shaw.
- inny świetny moment odcinka to ta subtelna mina Shaw, którą zrobiła gdy Jevtic mówił o sfingowaniu swojej śmierci.

OCENA 5/6

Mighty Morphin Power Ragners S01E21 Green With Evil (5): Breaking the Spell
- bez przesady. Po czterech odcinkach gdzie Rangersi mierzyli się z największym zagrożeniem jakie ich spotkało, nie raz byli na krawędzi zagłady, a Ziemia była zagrożona wątek jest kończony w ten sposób? Czuję się oszukany. Alhpa piszczy, Zordon wraca, naprawia zordy, a dzielni wojownicy wygrywają. Za łatwo, zwłaszcza po takich problemach.
- jednak mimo wszystko jestem usatysfakcjonowany odcinkiem bo były epickie sceny. Dragonzord się pojawił i wróciły wspomnienia z szczenięcych lat. Robi takie samo wrażenie jak kiedyś, a muzyka z fletosztyleta Tommy'ego dalej przyprawia o dreszczyk ekscytacji. I ta finałowa transformacja. Kwitesencja epickości.

OCENA 4/6

The 100 S02E05 Human Trials
- przypominam, że się nie znam więc napiszę jeszcze raz - The 100 jest obecnie jednym z najlepszych seriali jakie oglądam. Wystarczy tylko przymknąć oko na trochę naciągane działanie nauki i można cieszyć się fantastycznym serialem. Przypomina mi to Nikitę, której skasowanie było największą zbrodnią The CW. Proszę nie popełnijcie tego błędu z The 100.
- strasznie mi się podoba w jaki sposób serial prowadzi wszystkie frakcję. Pozcególne grupki mało wiedzą i niemal wszyscy są ze sobą skonfliktowani. Nie ma też tych dobrych, każdy popełnia błędy i zbrodnię. Sojusze nie są łatwe. Już kilkukrotnie mogło dojść do zawieszenia broni między Grounders, a Sky People, a nie doszło przez niezrozumienie. Czy to pamiętna scena na moście, ostatnio zabicie Anyi i teraz zachowanie Finna. Cóż to była za scena! Cały odcinek przyszykowywał do jego wybuchu. Napięcie rosło. Można było zrozumieć jego rozczarowanie i szok. Ale też pewność tego co robi, bez skrupułów zabijając kolejnych bezbronnych. To nie są dzieci, za dużo już przeszli. Niektórzy z nich przeżywają PTSD. Byłem ciekaw jak pokażą scenę gdy Finn strzela do bezbronnych. Myślałem, że usłyszymy tylko odgłosy wystrzałów, a potem stos ciał. To byłoby jednak zbyt proste. Już poprzednie odcinki prowadziły do tych wydarzeń jak przedstawienie chłopaka z wioski by nawiązać nić sympatii z ofiarami. I wyszło to wzorowo. I ta podniosła muzyka, i moment obrzydzenie u Clarke, i oskarżycielskie spojrzenia. Ogromnie jestem ciekaw jak serial poradzi sobie z konsekwencjami tego czynu. To nie będzie łatwe. Czy puszczą go wolno? Czy któraś z grupek będzie go sądzić? Czy zostanie oddany Grounders jako symbol porozumienia i skazany na śmierć? To byłoby mocne. Naszła mnie też jeszcze jedna myśl - w jakim innym serialu wielkiej piątki jeden z głównych bohaterów przeprowadziłby masakrę wioski pełnej bezbronnych cywili.
- w Mount Wheather również sporo się działo. Przez cały odcinek myślałem o jednym - manipulacja. Specjalnie zagrożono życiu Mayi by Jasper dobrowolnie poddał się eksperymentowi. Tak jak Wallece pozwolił mu odejść bo wiedział, że zostanie. I niby ostatnia scena miła kilka rzeczy rozjaśnić, a wprowadziła jeszcze więcej zamętu. Czy synalek spiskuje przeciw ojcu? Może to on dokonał tego wyłomu przez, który doszło do zakażenia? I co teraz z The 48? Chciałbym by pożyli jeszcze trochę w nieświadomości bo przyjemnie mi się ogląda ich utopie wiedząc co ich czeka. Musze też przyznać, że Górale są coraz ciekawszym przeciwnikiem. Mroczniejszym. Eksperymenty na ludziach, niewolnicy, współpraca z kanibalami, tworzenie własnych żołnierzy/niewolników. Wszystko w imię ochrony własnych interesów. Szykuje się otwarta wojna czy trudny rozejm? Obstawiałbym to drugie gdyż to trudniejsze rozwiązanie i daje potencjał na mnóstwo wątków.
-trochę rozczarowała mnie ilość scen Clarke w Jaha Camp. Zbyt szybko opuściła to miejsce. Oczekiwałem rozmowy wyjaśniającej gdy opowie mieszkańcom Arki o tym jak wygląda życie na Ziemi oraz trochę więcej relacji z matką. Jednak jak to Clarke musiała iść ratować swoich ludzi. Tutaj też mogło być więcej scen z Bellamym, ale jak zwykle nie można mieć wszystkiego. Podobała mi się za to scena między Raven, a Abby, która wściekłości ją spoliczkowała. Zaraz gdy odzyskała córkę ją utraciła. Musiała to jakoś odreagowania. A zachowanie Raven? Zrozumienie i podanie jej napoju alkoholowego. Jak tu jej nie lubić?
- przygoda Kane z jednej strony się dłuży, a z drugiej ma za mało scen. Jednak jej zakończenie dość nieoczekiwane. I trochę rozczarowujące. Został pojmany i trafił do więzienia z Jahą. Serio? ja myślałem, że pan Kanclerz dłużej pozwiedza pustynne klimaty. I jakoś tak szybko zarósł.
- charakteryzacja! Jak ja lubię charakteryzację w tym serialu. Zniszczono ubrania, zabrudzenia i krew na twarzach postaci, zlepione włosy, błoto i blizny pozostające na ciele. Ten kontrast między innymi serialami The CW rzucił mi się w oczy oglądając Arrow gdzie pobita Laurel wyglądała komicznie nienaturalnie.

OCENA 5/6

The Flash S01E06 The Flash is Born 
- Iris nie denerwowała, więc jak się chcę to można. Odcinek był absorbujący, miał sporo scen na których można się było uśmiechnąć i inteligentnie poprowadzony motyw przewodni. Chociaż końcowy triumf Barry'ego nad swoim prześladowcą trochę przesadzony. I czemu zdradził swoją twarz? Przecież nie ma czegoś takiego jak więzienie, z którego nie da się uciec.
- w epizodzie najbardziej podobała mi się bezradność Flasha. Mimo, że jest najszybszym człowiekiem na ziemi są ludzie od niego silniejsi, których musi pokonać własnym sprytem ucząc się na błędach. Kapitalnie wyszedł nokaut villiana w finałowym pojedynku.
- przy odcinku Arrow narzekałem jak przyjął się kryptonim Arsenal. Tutaj doszło do nazwania Barry'ego Flashem w całkiem zabawny sposób i wyszło to naturalnie, potem poszło w viral i mamy The Flash. Brawo.
- tajemnicza smuga pojawiła się w finałowej scenie. Tego nikt się nie spodziewał. Joe prowadzi swoje dochodzenie, oskarża Wellsa, a potem zaczynają się groźby. Przypadek? Może doktorek wie coś więcej o morderstwie Nory niż mówi?
- więcej scen Allen/Thawne! Jest to miła odmiana od nudnych, tych samych konfiguracji bohaterów.

OCENA 4/6

The Good Wife S06E07 Message Discipline
- strasznie mi się podoba co zrobiono w wątku politycznym i to jak Alicja jest portretowana. Niby przez cały serial była sympatyczną bohaterką, ale w tym sezonie coraz częściej się łapie, że jej nie kibicuje. Pokazuje swoją arogancję i pretenduje do posiadania wyższości moralnej. Julianna to świetnie pokazuje. I ta scena po wywiadzie gdy załamana stała w kącie. Szykuje się kolejna nominacja do Emmy. W polityce w tym serialu jest fajne jak często bohaterzy ponoszą konsekwencje swoich czynów. Niby przemyślane plany, a mocno się na nich odbijają.
- wątek Caryego mnie specjalnie nie interesuje. Niby ciekawie prowadzony, ale nie mogę się wkręcić. Wolałbym jakieś ciekawsze sprawy sądowe. Jednak chwali się, że scenarzyści opowiadają długa i spójną historię, w którą uwikłani są bohaterowie. Bardziej podoba mi się postać Finna, który pozostał przyjacielem Alicji mimo oskarżenie Agosa. I teraz będzie miał własną kancelaria. To będzie zmiana na dobre. Szczególnie jak Alicja wygra wybory.

OCENA 4/6

The Walking Dead S05E06 Consumed
- znowu odcinek bez Ricka i jego wesołej gromadki co robi się już denerwujące. Jednak było lepiej niż ostatnio dzięki obecności moich ulubieńców. I to razem, przez całe 40 minut. Odcinek tempem nie porażał, akcji było niewiele, a jak już się pojawiła to nudziła (spadający samochód? emocjonujące przechodzenie przez drzwi). Całość opierała się na powolnej narracji i skupieniu się na postaciach. Mellisa McBride powinna być w końcu doceniona za swoją rolę. W tym odcinku pokazała ile przeszła, oddała różne stany emocji Carol i musiała się skonfrontować z swoją przeszłością, która właśnie tym jest. Już od dawna nie jest tą kobietą nad którą znęcał się maż, jednak dalej ma swoje problemy. Udanie wyszły też jej relację z Darylem. Bez zbędnego seksualizmu, ale było widać jakie mocne więzi ich łącza, co dzieli i łączy.
- plusem odcinka niewątpliwie była wyprawa do wielkiego i zniszczonego miasta. Nawet cameo zaliczył czołg, w którym dawniej chował się Rick. Przekradanie uliczkami i hordy zombie są fajne, więcej by się tego chciało. I więcej kasy na scenografię bo kamera nadzwyczaj lubiła wąski kąt i skupianie się na szczegółach zamiast zabawiać oczka horyzontem zombie. Chyba, że w nocy.
- trochę rozczarowałem się fabularnie. Za wolno wszystko się dzieje. W takim tempie atak na szpital nastąpi w mid-season finale więc raczej na reunion wszystkich postaci w tym roku nie ma co liczyć.

OCENA 4.5/6

Utopia S01E02 Episode 2
- jakie to piękne. Tak wiem, pisze to samo, ale muszę. Niemal każdy kadr to małe, zachwycające dzieło sztuki. Te kolory, ten kontrast, to bogactwo, ten kąt patrzenia. Coś cudownego. Do specyficznego stylu serialu zaliczam również język jakim się posługuję bohaterowie. Cóż za kreatywność i naturalność bluzgów. Miła odmiana od typowego, amerykańskiego, fuck. 
- niemalże cały odcinek służył przedstawieniu Jessicy Hayde i lepszemu nakreśleniu reali świata. Czuć paranoiczny klimat gdzie nikomu nie można ufać. Nie ma dobrych i złych, są tylko ci po naszej stronie. Wszystkie chwyty dozwolone by przeżyć. Od Jessicy emanuje pewność siebie i pewnego rodzaju dziwność co podkreślają wielkie oczy i kamienny wyraz twarzy. Chemię z innymi postaciami ma doskonałą. Zwłaszcza z Becky (ta scena gdy założyła różowy dres!). Szkoda, że tak ograniczona Wilsona w tym odcinku, ale rozumiem powód.
- wielka konspiracja powoli się rozwija, kolejne elementy układanki są rozwijane i aż prosi się o odpalanie następnego odcinka. Wzorowa robota panie Kelly!

OCENA 5/6

poniedziałek, 17 listopada 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #111 [10.11.2014 - 16.11.2014]

W mijającym tygodniu było kilka anulowań więc zacznę od tych lepszych wiadomości. Mniejszego kalibru jest przedłużenie przez kanadyjską stację Saving Hope na czwarty sezon. Czemu piszę o serialu o szpitalach? Bo gram tam Erica Durance i Michael Shanks, którzy utkną w nim na kolejny rok. Widzowie Graceland od września musieli martwić się o losy swojego serialu. Trzymanie kciuków opłaciło się - 13 nowiutkich odcinków w przyszłym roku. Jedak prawdziwe emocje wzbudziła notka prasowa z zeszłego poniedziałku od Showtime. Homeland dostaje piątą (12 odcinków), a The Affair drugą serię (10 odcinków). Carrie daje radę w tym sezonie, a niepozorny serial o związkach jest jednym z hitów tego roku mimo słabiutkiej oglądalności. Tak mówią internety. Ja Homeland odpuściłem po słabej połowie drugiej i nudnej trzeciej serii. Wrócę po finale tego sezonu bo głosy mówiącej o poziomie znanym z początków historii są zachęcające. 

Mniej szczęścia miały dwa dramaty TNT i komedia CBS. Perception znika z anteny po trzeciej serii, a Franklin & Bash skończy się na 4 sezonie. Ktoś płacze? Nie? Tak myślałem. Trochę zdziwiło mnie anulowanie The Millers. Mamy początek sezonu, to nowości powinny żegnać się z widzami, a nie serial powracający na drugi rok. CBS złożyło w tym roku sporo zamówień i jakoś musi robić miejsce w ramówce. Tym bardziej, że już zdążyli po przedłużać nowości.

Miałem ograniczyć pisanie o zapowiedziach seriali. Miałem, bo zbytnio się nie da patrząc co szykują dla nas stację telewizyjnej. Największy shocker to Ash vs. Evil Dead. Tak, Evil Dead powraca! Jako serialowa kontynuacja Armii Ciemności z Brucem Cambellem. Picze nad serialem będzie sprawował Sam Raimi czyli twórca oryginału. Groteskową destrukcji sił nieczystych zaserwuje Starz czyli będzie brutalnie i seksownie. Cicho liczę na angaż Jane Levy nie koniecznie powtarzającej swoją rolę z reamake'u.

Radosna rozrywa to nie wszystko bo w przygotowaniu dwie dość ambitne pozycje będące próbą zmierzenia się z klasykami. Serialowa adaptacja Fundacji Asimova zostanie stworzona specjalnie dla HBO przez Jonathana Nolana. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć o kim i o czym piszę? Stacji powoli kończą się seriale i muszą inwestować w nowe marki, które przyciągną widzów. Jednak bardziej od stacji cieszy mnie nazwisko Nolana. Czytając z nim wywiady o Person of Interest odniosłem wrażenie, że to szalenie inteligenty facet, który rozumie problemy współczesnego świata. Teraz czekam na info mówiące o dołączeniu do producentów Grega Plagemana, z którym tak dobrze się rozumiał. 

Amazon próbuje namieszać na serialowym rynku i nawiązać rywalizację z Netflix jednak średnio im to wychodzi. Wciąż pamiętam katastrofę jaką okazał się odcinkowy Zombieland. Tym razem zamówili siedem pilotów z czego jeden jest szalenie interesujący. The Man in the High Castle czyli adaptacja książki Philipa K. Dicka z alternatywną historią gdzie Niemcy wygrali II wojnę światową. Jeszcze nie czytałem (tak, wstyd mi), ale myślę, że książka by idealnie do mnie trafiły. Dlatego tak bardzo nie mogę się doczekać by sprawdzić wizję Ridleya Scotta. W obsadzie m.in. zjawiskowa Alexa Davalos, Rupert Evans, Rufus Sewell, i DJ Qualls. 

Jako ciekawostkę, o której szybko zapomnę, traktuję Hap and Leonard: Odd Couple. Lata '80, Teksas, klimat noir, sztuki walki i ambitne podejście do seriali stacji Sundance. Sześć godzinnych odcinków na początku 2016 roku.   

Zwiastuny mam dla was trzy. Coś nowego, coś starego i coś śmiesznego. Nowa jest pierwsza zapowiedź Bosh od Amazonu. Szykuje się podobne podejście do zbrodni co The Killing. Nie moje klimaty, zwłaszcza gdy z czasem ostatnio krucho i ledwo ogląda swoich ulubieńców. Szkoda bo w innej rzeczywistości dałbym serialowi szansę. Stary jest zaległy zwiastun Ascension, które zbliża się wielkimi krokami. Śmieszna parodia Gotham w postaci Gotham Origins. Uwaga nie murgać, w filmiku można wyłapać nawiązania do Batmana i jego ikonicznych wrogów.

SPOILERY

Arrow S03E06 Guilty
- scenariusz pełen dziur i dialogi pisane pięć minut przez kręceniem odcinka. Tak wyglądał ten odcinek. I pomyśleć, że całkiem fajnie się zapowiadało. Tak do 9 minuty. Potem połączono wątek Laurel i Arrowa, wrzucono do tego zazdrość i irracjonalną nieufność przez co po dłuższych rozmowach bohaterów trzeba było sobie robić przerwy by nie nie zostać sprowadzonym do ich poziomu. Nawet mi się nie chcę pastwić nad poszczególnymi scenami. Było źle nie licząc scen walki (i głupiutkiego pościgu). Szkoda tylko, że scenarzyści nie wiedzą jak używać komiksowych motywów. Strzała z rękawicą? Serio? Jakby to jeszcze było podano z lekką ironią, ale nic z tego. Albo Cupid, stupid. Jakie to było drętwę. Znowu odruchowo musiałem pacnąć się w czoło.
- flashbacki w tym sezonie są potwornie nudne. Niech coś się wreszcie zacnie dziać bo jedynie służą jako ekspozycja do postaci, które pewnie pojawią się w teraźniejszości lub wytrych by wprowadzać rozwiązania potrzebne współczesnym bohaterom. Jak ta żałosna medytacja. Wciąż nie wiem czemu Oliver przekonał się, że nie Roy zabił Sarę. Przecież nic takiego nie powiedział...
- w zamierzeniu główny wątek odcinka miał korespondować z relacjami Roy/Arrow. Założenia założeniami, a reżyseria swoje. Zamiast dać więcej scen Roy/Ollie to trzymano go na uboczu, a przekaz był zbyt chamski. Gdzie subtelność ja się pytam?
- Laurel używa wpływów by oczyścić Granta z zarzutów. Nóż się w kieszeni otwiera gdy ogląda się taką bohaterkę.

OCENA 3/6

Brooklyn Nine-Nine S02E06 Jake and Sophia 
- doskonałe! Tytuł adekwentny bo to właśnie ta dwójka była najśmieszniejsza w tym odcinku. Sophia to trochę taki żeński Jake tylko inteligentniejsze i trochę bardziej opanowana. Chciałbym oglądać ją w serialu jak najdłużej. Zwłaszcza nie mogę się doczekać jej interakcji z resztą ekipy z 9-9, która ma alergię na prawników. Sophia i Amy? Poproszę jak najszybciej. Tak jak ich zabawy z pestką awokado, o którym dzisiaj tyle opowiadali.
- zabawne były kłótnie Charlse'a i Giny. I nie chodzi tylko o dobrze rozpisane dialogi, ale też ich zachowanie. Jak jego niski głos czy ona go delikatnie uderzająca. Cóż za idealne wyczucie. I ta końcówka. Przyszłość rysuje się kolorowo.
- najmniej zabawny (a i tak cholernie śmieszny!) był wątek Amy i wyborów do związków. Gdy wraz z Rosą przychodziły do Holta przypominały bardziej dziewczynki z podstawówki niż policjantki.

OCENA 5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E07 The Writing on the Wall 
- przez pewien okres czasu Arrow było lepsze od Agentów pod niemal każdym względem. Było i dawno temu. Teraz oglądanie tych dwóch seriali po sobie nie wpływa na przychylną opinię o przygodach Szmaragdowego Łucznika. Agenci za to z każdym odcinkiem coraz bardziej błyszczą. Utworzyli już swój świat, a teraz bezpiecznie poruszają się w obrębie znanych wątków i motywów. Skye ładnie podsumowała to na początku odcinka - wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane. Nie dziwiłbym bym się gdyby był to zaledwie wierzchołek ogromnej piramidy. Jasne, wydarzenia w serialu nie zatrzęsą światem Marvela, ale z pewnością stanowią istotny dodatek.
- ten odcinek był świetny pod wieloma względami. Były dwa równolegle prowadzone wątki skupiające się na dwóch historiach. Wszystko było częścią większej całości i mocno rozwinięto kilka historii. Najbardziej tajemniczy wątek czyli wskrzeszenie Culsona jest wzorowo prowadzony. Dramatyczny początek zapowiadający kulminację i wyjawienie prawdy. Fajnie poprowadzono powolne popadanie w szaleństwo przez Culsona oraz sposób stopniowego ujawniania faktów z projektu Thaiti. I ostateczne wyjawienie czym są znaki. Plan tajemniczego miasta odkryty dzięki pamięci genetycznej kosmity starszego niż piramidy. Wow, jednak serial będzie miał rozmach. I czyżby to byli Kree eksperymentujący na ludziach i ich zaginione miasto?Do filmu Inhuman jeszcze szmat czasu, ale wygląda jakby Marvel już kładł pod niego pierwsze klocki.
- niby wątek Warda trochę mnie irytował ostatnio, ale nie można mu zarzucić zanudzania widza. Było kilka zabawnych scen oraz umiejętne operowanie napięciem i tajemnicą. Nie mogę się przestać cieszyć podczas oglądania całej drużyny umiejętnie współpracującej by złapać Warda, który wymyka się im niczym obślizgły gad. Przy okazji odcinek potwierdził jedną z moich teorii. Grant w swojej chorej główce ubzdurał sobie, że wciąż jest agentem SHIELD i dostarczył Culsonowi prezencik w postaci wysoko postawionego agenta Hydry. No ciekawe jakie tajemnice wyjawi. Ja liczę na kolejne wspomnienie Struckera. A może jakiś delikatny hit o bliźniakach przed Avengers 2?

OCENA 5/6

Sleepy Hollow S02E08 Heartless 
- po tylu odcinkach dobrze było zobaczyć razem Crane'a z Katriną. Niby cały czas była obecna, ale dopiero teraz stanowiła integralną część serialu. I szkoda, że wracamy do tego co było. Dużo bardziej wolałbym ją oglądać razem z Abby niż w nudnym związku z Abrahamem. Jednak mimo wszystko optymistycznie patrzę na kolejne odcinki. Teraz skoro Moloch został sprowadzony na świat stawka pójdzie w górę. Wciąż marzy mi się by finał sezonu rozpoczął apokalipsę.
- polowanie na sukubba była ok. Nic nadzwyczajnego. Jednak prowadziło do kilku ciekawych rzeczy. Niecodzienne sojusze. Crane musiał współpracować z Hawleyem, a Abby z Katriną. Było ciężko, mocno się od siebie różnią jednak w końcu doszli do porozumienia. Tylko szkoda, że zapowiada się kolejny trójkąt miłosny... Wątek uwodzicielskiego demona miał jeszcze jedną fajną rzecz, tradycyjną dla tego serialu - design postaci. Sukubb wyglądał jak diablica, a pokazanie jak się żywi kamerą umieszczoną centralnie miedzy nią, a ofiarą było ciekawym posunięciem. Przerażające dziecko też na propsie.

OCENA 4/6

The 100 S02E04 Many Happy Returns
- uwielbiam w tym sezonie nieśpieszny sposób prowadzenia historii i płynącą swoim nurtem historię. Zamiast rzucać kolejne sceny, pokazywać kilkadziesiąt rzeczy na raz i dawać nudne twisty serial ilustruje świat w własny sposób. Chciałbym więcej seriali pisanych w ten sposób.
- w odcinku działo się dużo dobrego. Bardzo dużo. Tym razem ruszono cztery główne wątki i żaden z nich wnosił coś nowego. Najbardziej czekałem by zobaczyć gdzie wylądował Jaha. Okazało się, że trafił do rodzinki wygnańców żyjącej na pustyni. Pokazano powoli nawiązujące się stosunki z wygnańcami i wolniutko dokładano kolejny cegiełki do worldbuildingu. Przez większość czasu było zaledwie ciekawie, a potem scenarzyści dołożyli. Choroba popromienna i poważna deformacja twarzy dziecka, wspomnienie syna Jahy (zawsze jest dobrze torturować postacie) i ostateczne zakończenie tego wątku. Robimy wszystko by przeżyć. Nasz były kanclerz zbyt się nie zdziwił, że został sprzedany. Ale to dobrze, pozwoli to pokazać Grounders (a może to zupełnie inna frakcja ma inną nazwę?) w innym świetle.
- strasznie lubię wątek Raven w tym sezonie. Pełna życia kobieta musi się teraz zmaga z własnym kalectwem, powoli dojrzewa by je zaakceptować. Najlepsza scena była oczywiście ta gdy sama, bo przecież musi zrobić to sama, próbuje wspiąć się na maszt, ale nie jest w stanie. Potem dostają odrobinkę nadziei, ale wiemy, że nigdy nie zostanie do końca wyleczona. Chcę zobaczyć jak sobie poradzi podczas jakiegoś najazdu tubylców i boję się co scenarzyści dla niej wymyślą.
- historia misji ratunkowej Bellamyego i Finna skupiła się w jednym miejscu - na krawędzi klifu i dla nich odcinek miał tylko tam miejsce. Znowu testowano moralność bohaterów i pokazano jak bardzo złożony jest Bellamy. Niby wie, że należy ratować Clarke i jak ważna jest misja ratunkowo, ale wciąż liczy się dla niego to jedno życie, które może tu i teraz uratować. Jednak jest to rzecz, którą musiał zrozumieć. Udanie też pokazano, że bohaterowie by przeżyć muszą współpracować, pojedyncze akty odwagi są daremne. Ciesze się z powrotu Octavi i ogromnie jestem ciekaw jak wypadnie jako łącznik między dwoma światami.
- niektórzy pewnie będą psioczyć na postać Morphyego, że nie ma na niego pomysłu i raz jest tym złym by teraz ratować swojego dawnego kata. Tylko, że jego zachowanie jest normalne. Jest typowym oportunista. Gdyby pozwolił umrzeć Bellamyemu nic by nie zyskał. Ich stosunki są coraz bardziej napięte i zróżnicowane. Tym bardziej czekam by zobaczyć jego współpracę z Finnem, który trochę się do niego upodabnia.
- na koniec Clarke. Cream de la cream. Jak ja ją ostatnio uwielbiam oglądać czemu się sobie bardzo dziwię. Tym bardziej w duecie z Anyą. To był odcinek drogi, próba przeżycia i lepsze poznawanie się dwóch liderek z lekkim zarysowaniem różnic między dwoma światami. Drapieżność Anyi (to wygryzienie sobie nadajnika!) z chwiejącą się moralnością Clarke idealnie ze sobą współgrały. Kulminacją było starcie na pogorzelisku po bitwie. Cóż to była za walka! Jak sceneria zniszczonego świata i stosunków między dwoma ugrupowaniami idealnie współgrała z tymi dwiema postaciami. I ta brutalności. Ten serial mnie zadziwia. Nawet Arrow gdzie przecież główny bohater przez jakiś czas zabiał nie był tak dosadny (czy może tak delikatnie przerysowany) pod względem pokazywania krwi.
- przez pierwszą serię miało trochę frajdy z wyłapywania głupich rozwiązań. Ten sezon nie dawał mi do tego pretekstu, pozornie do tego odcinka. Gdy zobaczyłem balon zdradzający pozycję Jaha Camp chciałem krzyczeć na głupotę bohaterów zdradzających swoją pozycję i wyklinać scenarzystów. Zupełnie niepotrzebnie. Tutaj pokazano bujanie w głowie naukowców i nieprzystosowanie niektórych ludzi do nowej sytuacji. Pojawiło się wojsko i od razu zdało sobie z tego sprawę. Brawo.
- ostatnia scena trochę mnie zaskoczyła. Trochę bo spodziewałem się, że wejście do obozu w środku nocy nie będzie dobrym pomysłem. Tylko śmierć Anyi była niespodziewana. Liczyłem na więcej Dichen Lachman w tym sezonie dlatego szkoda, że to jej koniec. Jednak jej zgon pasuje do serialu. Gdy sytuacja się poprawiła, jest szansa na porozumienie, głupia ludzka pomyłka zrodzona z psychozy i paranoi sprowadza katastrofę.

OCENA 5/6

The Flash S01E05 Plastique 
- chyba ostatnio za dużo seriali mam na swojej watchliście bo oglądając takie seriale jak The Flash odbieram je jako gorsze niż są w rzeczywistości. Ten odcinek nie był jaki tragiczny. Miał dobry pomysł na poprowadzenie człowieka-bomby, rozbudowywał relację między postaciami, dodawał sporo do świata i miał kilka fajnych humorystycznych scen. Tylko co z tego jak przez większość czasu zgrzytałem zębami i niektóre szczegóły przeszkadzały mi w oglądaniu. Może i oczekuje za dużo logiki od scenariusza, ale niektóre rzeczy mnie zwyczajnie irytują. Takie wojsko - namierza potencjalną terrorystkę (już abstrahując od tego, że ich broń strzela pociskami z nadajnikiem gps...), wchodzą do laboratorium gdzie być powinna po czym wychodzą. Nikt mi nie wmówi, że przeszukali teren. Przecież powinni znaleźć ślady po wyjmowaniu kuli, ba w takim wypadku powinni zrobić dokładne przeszukanie i trafić na cele z meta-ludźmi. Inny przykład? Oddział wojskowy, uzbrojony w karabinu udaje się na posterunek policji wyposażony w karabiny, jakby obawiali się, że zostaną zaatakowani. Albo fala uderzeniowo po eksplozji. Widać, że zbliża się do miasta, a ostatecznie rozchodzi się przy brzegu, a generałek tłumaczy się z prób nowej broni. Tak, próby przy zaludnionym mieście, bo wiecie, Stany to mały kraj bez poligonów doświadczalnych.
- irytujące było też zachowanie bohaterów. Cały wątek Barry/Iris powinien być puszczany na warsztatach dziennikarstwa podczas lekcji wyjaśniających jak nie pisać relacji między dwoma postaciami. To co się dzieje między tą dwójką to jakaś nędzna farsa z ćwierćinteligentami. A właśnie inteligencja bohaterów - Barry niby taki super mądry, a tego nie widać. Nie potrafię zrozumieć czemu powiedział, że generał zamordował Bette. Dla mnie była to samoobrona, a nie morderstwo. I jeszcze co do generała - od pierwszych scen było widać jaka jego postać będzie. Typowo stereotypowe przedstawienie i prowadzenie twardego wojskowego, z którym będą kłopoty.
- fajne były za to efekty specjalne i tajemniczy wątek z Wellsem. Cóż za tajemnice zna z przeszłości, że chciał wykreślić z obrazka generała? I cóż za plany miał wobec Grodda? Obyśmy nie musieli długo czekać na wprowadzenie goryla jako złoczyńcy do serialu. Trochę więcej campu się przyda serialowi. I dramatu. niech uśmiercą kogoś np. Joe.
- i proszę niech ten Cisco się zamknie i nie wygłasza swoich czerstwych żartów.

OCENA 3.5/6

The Walking Dead S05E05 The Choice
- odcinek był lepszy od poprzedniego, ale dalej daleko mu do początku sezonu. Znowu pokazał losy zaledwie grupki głównych bohaterów przez co trochę irytował. Dwa odcinki bez Ricka i Daryla to już przegięcie. Zwłaszcza, że Abraham nie jest w połowie tak interesująco postacią. Jasne, flashbacki trochę pogłębiły jego osobowość, pokazały tragiczną utratę żony i dzieci oraz nowej życiowej motywacji, której potem i tak został pozbawiony. Może jego historia nie interesuje dlatego, że jest rudy? Albo jest zbyt krótka w serialu? Nie wiem.
- Maggie i Glenn robili za statystów w tym odcinku, wielka szkoda bo od dawno nie dostali jakiegoś ciekawego wątku. Brakuje mi też pokazania ich siły. Po tym co przeszli powinni być bardziej przekonujący w konfliktach z Abrahamem.
- historia Abrahama nie był dla mnie zbytnim zaskoczeniem. Od dawno było z nim coś nie tak. Ponadto udało mi się zaspoilerować twist z podróżą do Waszyngtonu. Liczyłem na trochę dramatyczniejszą końcówka. Abraham go pobił, ok, ale dziwie się, że inni przyjęli to raczej ze spokojem.
- sceny akcji fajne. Zwłaszcza użycie armatki wodnej do ataku na zombiaki. Szkoda, że starcia z niemilcami dawno już straciły swój urok.

OCENA 4/6

poniedziałek, 10 listopada 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #110 [03.11.2014 - 09.11.2014]

Długie weekendy to jeden z najlepszych wynalazków współczesnej cywilizacji. Zamiast standardowych dwóch dni wolnego całe cztery. Człowiek nie wie co ze sobą zrobić i nie żal mu czasu na oglądanie serialu jak w przeciętną sobotę/niedzielę. Przez to udało mi się nadrobić kilka tytułów. Dawno w tygodniowym podsumowaniu nie było aż 11 odcinków. Szkoda, że większość okazała się być przeciętniakami. Choćby Constantine. Spore oczekiwania wobec kolejnej komiksowej adaptacji DC i ostatecznie serial bez magii. Podobno trzeci odcinek najlepszy, tak jak siódmy Gotham. Czy jednak mam ochotę osobiście to sprawdzić? 

Na szczęście z tygodnia na tydzień jest coraz mniej seriali do oglądania. Tak jakby. Stacja Lifetime skasowała Witched of East End po dwóch sezonach. W internecie nie było słychać lamentu po tym serialu. Natomiast anulowanie Selfie uszczęśliwi kilka osób. Karen Gillan powinna teraz znaleźć sobie normalną pracę przy porządnym serialu sci-fi. Słyszycie ludzie z Syfy? Takiej okazji nie można przegapić. 

Fani (i fanki, wiem, że są takie) Cullena Bohannona powoli mogą żegnać się z swoim ulubionym bohaterem. Powoli bo Hell on Wheels dostało zamówienie na finałowy sezon, którego ostatnie odcinki zostaną wyemitowane w 2016 roku. Czyli AMC kontynuuje swoją durną praktykę dzielenia ostatnich sezonów na pół. Szczęśliwsi (są tu tacy?) będą widzowie Forever bo serial mimo słabiutkiej oglądalności dostał zamówienie na całą serię. Na kolejny rok powróci Peaky Blinders, które cały czas umyka z mojego radaru.

W tym tygodniu kilka stacji wypuściło notki prasowe z datami finałów jesiennych seriali i premierami kolejnych. Najciekawsze jest info dotyczące ABC i ich Marvelowych tytułów. Bo jakżeby inaczej? Tak więc jesienny finał Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. odbędzie się 9 grudnia (czyli zostały tylko trzy odcinki), miesiąc później bo 4 stycznia zadebiutuje Marvel's Agent Carter, a Culson (jeśli wciąż będzie żył) wraz z drużyną powróci 3 marca. Skąd już tylko rzut beretem do premiery Avengers 2 i Daredevila. Jeśli ktoś bardzo nie może się doczekać pierwszej powojennej misji Peggy Carter to mam dla was prawie 3 minuty z serialu.

Dzisiaj  będzie tylko o jednym zamówionym serialu. Anthem od Showtime opowie o nowej wojnie domowej w Stanach Zjednoczonych. Dramat polityczny od kablówki? Proszę bardzo. Przypomina, że Syfy pracuje nad adaptacją DMZ, komiksu od Vertigo również o współczesnej wojnie domowej tylko z innej perspektywy (dziennikarz na Manhattanie, tytułowej strefie zdemilitaryzowanej). Polecam.

Nie lubię tego typu wiadomości bo zazwyczaj rozbudzają tylko nadzieje. Jednak napiszę o tym, a co. Pushing Daisies może powrócić! Pracę nad musicalem wciąż trwają, prowadzone są również rozmowy z Netflix o "zaginionym sezonie". Bardzo chciałbym jeszcze raz zobaczyć cukiernika, Chuck i Emersona.

Tradycyjną dawkę rzeczy do obejrzenia zaczyna króciutki teaser Orphan Black. Kwiecień tak daleko, a ja tak bardzo stęskniony za Tatianą Maslany. Drugi i ostatni trailer to zapowiedź Fortitude. Brytyjczycy umieją w kryminał.

Mało do oglądania? Nie martwcie się bo na deser czołówka Too Many Cooks. Jest to intro z nieistniejącej komedii z lat '80 parodiujące tego typu otwarcie. Przeradza się jednak w coś niespodziewanego. Coś niepokojącego i szokującego. Warto wytrzymać 10 minut. Tylko potem będzie ciężko wyrzuci z głowy too many cooks. Too many cooks... too many cooks...

SPOILERY

Arrow S03E05 The Secret Origin of Felicity Smoak 
- kolejny odcinek Arrow oglądany na raty. Zapowiadało się dobrze. Dynamiczny początkowy montaż z ćwiczącymi parami podkreślający nienormalność bohaterów. W przeciwieństwie do Felicity mającej dość normalny poranek. Zabawne sceny, krótka rozmowa z Palmerem (więcej ich!) oraz "niespodziewana" wizyta mamusi. I gdzieś w tym momencie odcinek zaczął męczyć. Główna intryga z Brother Eye była słabiutka, nie czuć było zagrożenie wiszącego nad miastem. Felicity wiele nie zrobiła by powstrzymać zagrożenie. Zamiast tego skupiono się na jej osobistych problemach i relacjach z matką, które wcale nie potrafiły mnie zainteresować. Dobrze, że nie zredukowano Felicity do damy w opałach i sama się uratowała, ale finał mocno rozczarował.
- w międzyczasie było dużo, bardzo dużo koszmarnych wątków i scen. Ollie wyrzucający Thee korzystanie z pieniędzy jej ojca. Pewnie, lepiej by siostra nie miała gdzie mieszkać. Kolejnym przykładem jest pani Smoak nie umiejąca korzystać z komórki, posiadająca smartwatch i odbierająca maila. Coś mi się tutaj nie zgadza. I ten nachalny kontrast w stosunku do córki! Koronę najdurniejszych historii dalej z dumą i tą samą miną nosi Laurel. Jaką logiką przejęła władzę w mieście nie mam pojęcia. Bo pełni funkcję p.o. prokuratora generalnego? Toż to głupie. I czemu jest p.o. skoro niecały rok temu była zawieszona?! Jej zachowanie było tłumaczone emocjami po śmierci siostry tylko to nie prawda. Ona ma taki charakter i kolejny raz jest to podkreślane. Proszę niech w końcu zginie. Chciałbym by rodzinka Lanców podzieliła los Argentów z Teen Wolf.
- jak wypadł origin Felicity? Nijako. Zakochana haktywista, superwirus, chłopak idzie do więzienia, a ona farbuje włosy i zmienia sposób ubierania się. Cóż za piękny wątek! I ta niesamowita scena gdy FBI zgarnia chłopaka w środku miasta. Bo wiecie, aresztowania w mieszkaniu są przereklamowane.
- ostatnia scena wypadła bardzo fajnie. Roy śni o zabici Sary. Czy to wspomnienia? Czyżby został przez kogoś zmanipulowany? Pachnie mi to Ligą Zabójców.

OCENA 3/6

Brooklyn Nine-Nine S02E05 The Mole
- spokojny odcinek, zabrakło salw śmiechu w moim wykonaniu. Było trochę nietrafionych motywów i zabrakło ciętych dowcipów. Przez cały odcinek dobry humor mnie nie opuszczał, ale serial przyzwyczaił mnie do wyższego poziomu. Jednak była jedna scena, która mi wynagrodziła zawiedziona oczekiwania. Monolog Holta gdzie w poetycki sposób użala się nad swoim życiem w towarzystwie Scully'ego i Hitchoocka. Z jednej strony ekranu bijąca powaga z drugiej mój śmiech i cicha prośba by ta scena trwała jak najdłużej.

OCENA 4/6 

Constantine S01E01 Non Est Asylum
- kolejny komiks DC trafił do telewizora (już 2 tygodnie temu...) i jestem zawiedziony. Czekałem na Constantine, pokładałem w nim sporo nadziei i niestety srogo się zawiodłem na pilocie. Wydawał mi się strasznie chaotyczny, jakby twórcy chcieli za dużo pokazać. Przy czym paradoksalnie niósł ze sobą niewiele informacji. Dostaliśmy strzępy informacji o bohaterach przy czym tylko Constantine budzi jakieś emocję co jest zasługą świetnego Matta Ryana. Lucy Griffith niestety została wycięta z serialu. Jej niewinność pasowała do Johna i wraz z nią można by poznawać ten świat. Zamiast tego tak po prostu odeszła.
- w pilocie podobały mi się efekty specjalnie. Widać, że serial sporo kosztował. Lepiej jednak jakby kasę włożyli w porządnych scenarzystów. I proszę nie mówicie mi, że zwiększona aktywność demonów (ziew...) wiąże się z nadchodzącą apokalipsą. Bo tak to wygląda.  
- przeszkadza mi jeszcze ledwie zarysowanie problemów Johna. A tak stracił duszę, szczegół nie rozmawiajmy o tym. Przez to wszystko mi się wydawało obojętne. Tak jak walka z demonami. Może i wyglądała efektownie, ale też była obojętna.
- po rozczarowaniu serialem chyba muszę zacząć czytać komiks.

OCENA 3/6

Constantine S01E02 The Darkness Beneath
-Constantine wygląda jak serial sprzed ~10 lat. Nie pod względem efektów specjalnych czy sposobu reżyserii. To bym jeszcze przebolał. Chodzi o sposób prowadzenia historii. Drugi odcinek to zwykła proceduralna sprawa, która ma pasować do teorii, że zło rośnie w siłę. Duchy górników były fajnym pomysłem, ale na tym koniec. Śledztwo słabe, dużo przypadku, a konfrontacja z siłami nieczystymi to jakiś żart. Nie czuć też efektów zaklęć. W Supernatural gdy Winchesterowie zaczynali inkantować coś łaciną robiło to wrażenie. Tutaj jest to kolejna scena.
- niby można obaczyć niedoskonałości proceduralnej sprawy wprowadzenie do serialu Zed. Tylko, że jej wątek też nie jest specjalnie ciekawy. Mimo, że mieszkała w miasteczku była od niego oderwana. Brak chemii w relacjach z Johnem. Zadziwia mnie też ignorancja bohaterów, którzy praktycznie między sobą nie rozmawiają tylko przerzucają się zdaniami dotyczącymi wątku głównego. Rekcja Johna na rysunki ze swoją podobizną? Brak zaskoczenia. Serio? Dupa, a nie master of dark arts skoro nie intryguje go takie odkrycie. Jedyna fajna rzecz w tym wątku to użycie kultowych grafik z komiksu, które nawet taki amator jak ja je poznaje.
- w sumie aroganckie zachowanie Johna w większości przypadków mi się podoba. Tak jak dialogi. Tylko proszę, niech będzie ich mniej w przyszłości. Momentami już nie chcę się ich słuchać.

OCENA 2.5/6

Sleepy Hollow S02E07 Deliverance
- serial nareszcie zaczął robić większy użytek z Katriny i rodzinki Crane'a. Dalej nie kupuje romansu z Jeźdźcem, ale podobają mi się relację mąż/żona jakie z tego wynikają. Z jednej strony miłość Ichaboda do żony, z drugiej jego nieufność względem niej. Przez te trudne stosunki dochodzi ciągle między nimi do napięć. Na szczęście nie mieszają w to zazdrości o Abbie. I niech nawet nie próbują bo ten wątek może zniszczyć serial. Przyjaźń między tą dwójką bardzo dobrze wychodzi w tym serialu i dodanie głupich miłostek mogłoby dużo zepsuć.
- supernaturalna ciąża Katriny dobrze wyszła. Odliczający czas do narodzin demona i zagrożenie życia sprawiło, że był to intensywny odcinek. Pikanterii dodał demoniczny Henry, który ponownie potwierdził niemożliwość ocalenia jego duszy. Był w stanie poświęcić własną matkę by sprowadzić Molocha na ten świat. Co istotne jego plan się udał. Nie w 100% bo pewnie nie tego oczekiwał, ale jakaś forma jego pana trafiła na nasz świat. Dobrze, intryga się zagęszcza w połowie sezonu i coś mi się wydaje, że końcówka może przybrać apokaliptyczny rozmiar.
- nie podobała mi się jedna rzecz w odcinku. Brak Jenny. Żona jego przyjaciela potrzebuje pomocy, gra toczy się o najwyższą stawka, a ona nie jest nawet wspomniana. To nie ma prawa tak wyglądać.

OCENA 4.5/6

Star Wars Rebels S01E03 Fighter Flight
- to był zaskakująco przyjemny odcinek. Zupełnie niepotrzebnie bałem się infantylnego humoru. On jest, ale udaje mu się i mnie zabawić i nie patrze na serial z zażenowaniem. Jest przygoda i ja się z niej ciesze. podobały mi się ewoluujące relację między Ezrą, a Zebem i to jak pogłębia się między nimi przyjaźń. Brakuje mi takiego serialu w kosmosie tylko z żywymi aktorami. Na szczęście Rebels sprawdza się jako substytut. Najśmieszniejsze, że cała draka zaczęła się od wyprawy po owoce, a skończyła na kradzieży TIE fightera. Było dzięki temu dużo efektownej akcji i ładnie nakręconych scen. Oswajanie się Ezry z mocą też dobrze się ogląda, ale wolałbym gdyby pokazali sceny z jego treningu.

OCENA 4/6

Star Wars Rebels S01E04 Rise of the Old Masters
-nareszcie pojawił się trening Ezry. I nie poszedł zbytnio po myśli nauczyciela jak i ucznia. Było komicznie i fajnie się to oglądało. A potem było jeszcze lepiej. Wyprawa po Luminarę i wpadniecie w zasadzkę sprawiły, że ten odcinek okazał się najlepszym z dotychczas wyemitowanych. Ocenę dodatkowo podbiła walka na miecze świetle. Jak oni się ładnie bili! Inkwizytor jest potężny i bawił się z Kananem. Na szczęście choreografia jest równie udana co w The Clone Wars i jest na co popatrzeć.
- nie mogło też zabraknąć humoru. Jak choćby powracający żarcik o cudach i cytowanie Yody. Z coraz większe przyjemnością włączam kolejne odcinki.

OCENA 4.5/6

The 100 S02E03 Reapercussions 
-jaki uroczy tytuł odcinka! Wykorzystuje mitologię serialu, jest twórczy i nie banalny. Nic nie spoileruje, ale opowiada o czym w dużej części będzie odcinek. Można go też odnieść do wielu scen i wątków. Niby detal, a jak cieszy.
- jeszcze zanim przejdę do odcinka - początkowy montaż z previously on uświadomił mi jedną rzecz. Otóż dzieciaki nie są wcale bezpieczne w Mount Weather i nie zostali uratowani z altruistycznych pobudek. Ich krew ma prawdopodobnie takie samo działanie co Grounders. Nie zdziwiłbym się gdyby teraz ją badali, a potem dzieciaki by powoli znikały. Lub w nocy potajemnie by z nich była odpompowywana krew. Motyw jak z horroru, ale dobrze pasujący do serialu.
- bo pierwsza scena na pewno była horrorowa., niezwykle intensywna i trzymająca w napięciu. Przerażające odgłosy ludzi w klatkach, wiszące niczym zwierzęta zbiorniki na krew i przechadzająca się pani doktor. To było świetne. Bardziej pasowałoby do The Walking Dead niż serialu The CW. Szczególnie to co działo się później. Zsyp na ciało, podróż  wózkiem na zwłoki i próba utrzymania kruchego sojuszu Anyi z Clarke. By uciec musiały sobie zaufać, ale nie potrafiły tego zrobić. Musiały walczyć ramię w ramię, ale dalej pozostały wrogami. Co tylko potwierdza ostatnia scena i przypomnienie finału. Clarke zabiła 300 wojowników, tutaj nie będzie łatwych pojednań między tymi obozami. Zbyt dużo ich różni i nawet wspólny wróg nie jest wystarczającym bodźcem do chwilowego zawieszenia broni.
- w Camp Jaha było równie ciekawie. Napięcie między Abby, a Kanem nie zniknęło, tym razem podsycane jeszcze przez major Byrne. I tutaj mamy tradycyjny konflikt między cywilami i wojskowymi. Jeszcze jest on w początkowej fazie, ale rozwinie się. Wszystko na to wskazuje. Zwłaszcza jak Kane nie będzie teraz w obozie. Scena batożenie Abby była fenomenalnie pokazana. Trochę głupio, że tak postępują z lekarzem, ale z drugiej strony psychologicznie powinno to zadziałać na resztę ocalałych. Wiecie co było najlepsze w tej scenie? Wcale nie dosadny sposób w jaki pokazano ból Abby i jej hart ducha. Mnie bardziej ruszyło jak Kane musiał ze sobą walczyć by wykrzyczeć kolejny raz again. Nie chciał tego robić, ale musiał. Nie kupuje tylko przekazania władzy Abby. Jasne, członkini rady i szanowana przez społeczeństwo, ale zbyt łatwo do tego doszło. Sama scena i rozmowa między tą dwójka gdy dostaje przypinkę z oznakami władzy miała w sobie zbyt wiele patosu. Zabrakło tylko powiewającej flagi w tle. I to chyba jedyny problem jaki miałem w tym odcinku.
- pamiętacie jeszcze czasy gdy Finn był kompasem moralnym bohaterów? Mi też ciężko sobie je przypomnieć mimo, że nie minęło od nich zbyt dużo czasu. Przy czym nie ma się wrażenie, że postać zachowuje się out of character. To wydarzenia wojny, zaginięcie Clarke i kalectwo Raven tak na niego wpłynęły. Widział zbyt dużo i przekroczył granicę, o której mówił Bellamy. A nawet kolejną. Był w stanie dokonać egzekucji na skutym więźniu, nawet go to nie ruszyło. Jeszcze. Nie mogę się doczekać by zobaczyć konsekwencję tego czyny. Tylko gdzie zaprowadzi ich mapa sporządzona przez jeńca? Przecież oni wcale nie mają dzieciaków, którzy bezpiecznie podziwiają ocalałe dzieła sztuki w Mount Wheather.
- wątek Ocatavi dalej mnie zadziwia i podoba mi się bardziej niż powinien. Heroina pokazuje swój charakterek i wojowniczość, prosto dąży do celu i wydaje się, że rzeczywiście jest wojowniczką. Tylko bańka pryska podczas starcia z Reapers. Przeżyła, ale robiła głównie za statystkę, zaledwie ocalając życie liderce Grounders. Wiecie co mi się jeszcze podobało w tym wątku? Tubylcy mówiący własnym językiem. Świetnie wpływa to na immersję podczas oglądania i pokazuje poziom kreatywności serialu.
- serial w tym odcinku wyjawił współpraca Weatherman z Reapers i rzucił kolejną tajemnicę - tajemniczy projekt Cerberus. Zbyt mało danych by spekulować, ale z pewnością będzie to coś związanego z eksperymentami genetycznymi lub praniem mózgu.
- muszę jeszcze pochwalić reżyserię. Całość to porządna rzemieślnicza robota, było jednak kilka detali cieszących oko. Jak oglądanie Grounders przez lunety, świszczące strzały koło kamery, ujęcie z chłostania Abby czy efekt podczas wydostanie się Clarke na zewnątrz.

OCENA 5/6

The Good Wife S06E07 Old Spice
- współczuje osobą, które dzięki internetowym zachwytom włączyły The Good Wife i trafiły na Old Spice. Zapewne spodziewały się dojrzałego dramatu prawniczego, a dostały... coś dziwnego. Tak chyba to najlepsze określenie tego odcinka. Zwłaszcza wątku Elsabeth i Josha Perottiego. Ich związek jest słodki i niepokojący zarazem. Biję od nich chemią, są od siebie tak bardzo różni, a przyciągają się z niesamowitą siłą. Ta para nie pozostawia obojętnym i albo się pokocha ich zachowanie lub na zawsze znienawidzi. Ja to kupuje z całym inwentarzem. Cóż z tego, że była jakaś sądowa sprawa, Cary znowu mógł trafić do więzienia, Alicja zmagała się ze swoją wiarą, a firma walczyła o nowe lokum skoro to właśnie Carrie Preston i Kyle MacLachlan ukradli ten odcinek. Nie umniejszając oczywiście pozostałym wątkom umiejętnie operującym na granicy komedii i dramatu.

OCENA 5/6

The Walking Dead S05E04 Slabtown
-cóż za nudny odcinek. Czekałem na historię Beth i pokazanie dużo miasta więc tym bardziej się rozczarowałem wydarzeniami. Historia zbyt oderwana od głównej linii fabularnej, a młoda panna Green nie jest w stanie udźwignąć na swych wątłych barkach własnego wątku. W duecie z Darylem doskonale się sprawdzała. Iskrzyło między nimi, a kontrast potęgował zaciekawienie jej wątkiem. Teraz została rzucono w mrowie nowych postaci przez co odcinek oglądało się z bez tego napięcia znanego z poprzednich epizodów sezonu. Dostaliśmy kolejną grupkę ocalałych z którymi coś jest nie tak. Porozrzucano dużo znaków zapytania, ale przez ogólną bierność Beth, której oczami poznawało się rezydentów szpitala nic nie potrafiło zaciekawić. Dramaty postaci były zbyt wydumane. Dobrze, że przynajmniej finałowa scena ucieczki dała radę. Sprawnie wyreżyserowana, prześwietlone i wyciszone zdjęcia po ucieczce na wolność oraz ciemność i przebłyski światła podczas kolejnych strzałów - mogło się podobać. Tylko kompletna głupota z zakończeniem tego wątku. Beth miała pistolet i nie udało się jej uciec, a jej kulawy towarzysz dał radę. I jak inni wychodzą z budynku? Nie mają alternatywnej drogi? Ogólnie dużo dziur w historii grupki ze szpitala.
- najlepszy w odcinku był cliffhanger. Carol!? Co się stało, jak się znalazłaś w szpitalu? Co się z tobą dzieje? Oby to nie ona była nadchodzącą ofiarą na mid-season. Twórcy zapowiedzieli, że kogoś zabiją, a to ona jest teraz najbardziej zagrożona. W następnym odcinku niestety wątek Abrahama więc znowu szykuje się przestój.

OCENA 3.5/6

Z Nation S01E06 Resurrection Z 
-  jak to, znowu zabili materiał na głównego bohatera? Dziwne pomysły ma na sobie ten serial. Za Garnettem na pewno nie będę tęsknił bo był to jeden z najnudniejszych bohaterów. Jestem jednak ciekaw jak serial będzie wyglądał bez niego i czy zajmie się w końcu przedstawianiem historii poszczególnych postaci czy dalej będzie ich traktował po macoszemu/ I oby jego śmierć zbytnio nie wpłynęła na luźną atmosferę serialu.
- jaki był sam odcinek? Nudnawy. Zbyt spokojny i mało emocjonującą walką na końcu. Jakby bohaterów też mniej było przez co oglądało się go z obojętnością. Kult zombiaków był dziwaczny, ale to nic nowego w tym serialu. Fajnie wypadł Murphy jako zombie Jezus. Głupie i śmieszne. Tak jak zabicie zombiaka mikserem. Nie wiem czy to było bardzie zabawne czy obrzydliwe.
- ucieszył mnie minimalny występ Citzen Z, który spinał klamrą cały odcinek. Średnio jego obecność pasuje do serialu i niech jego występu zostaną ograniczone do minimum.

OCENA 3/6

poniedziałek, 3 listopada 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #109 [27.10.2014 - 02.11.2014]

Telewizja po raz kolejny postanowiła pokazać jaką jest złośliwą bestyją. Najbardziej krytykowany pilot od kilku lat dostał zamówienie na cały sezon. Tak, Mysteries of Laura będzie zajmować miejsce w ramówce do końca września. Jak również Scorpion, Madam Secretary, NCIS: New Orleans i Stalker. Swoją drogą ten ostatni zbiera równie przychylne opinię co dramat NBC. Niech dostają zamówienia, tylko ma mi się to wyrównać na upfrontach. Następny rok bez The Good Wife, Person of Interest i The 100 w ramówce byłby ogromną stratą. Jest to obecnie czołówka amerykańskiej telewizji ogólnodostępnej i jeśli jeszcze nie widzieliście, dajcie im szansę, a nie traćcie czas na Arrowy lub inne Gothamy. Powtarzam się, ale taka jest prawda. 

Mniej szczęście miały dwie komedie NBC. Bad Judge i A to Z zakończą się na trzynastym odcinku. To jest gorzko-słodka wiadomość. Sitcomy są w odwrocie, widać strategie z zalewem 30 minutowych komedii okazała się niewypałem. Spowoduje to w przyszłym roku mniej tego typu produkcji, a więc więcej dramatów. 

Postanowiłem dać sobie i wam spokój z wspominaniem o serialach, które nigdy nie powstaną. Znaczy się o nowych serialach w produkcji. Zamiast tego będę informował tylko o zamówieniach sezonów lub pilotowych odcinkach obiecujących tytułów. W zeszłym tygodniu powołano do życia dwa tytuły. Serialowy Scream od MTV pewnie zaszczyciłbym wzruszeniem ramionami. Oglądałem jednak Teen Wolf oraz słyszałem dużo pozytywnych opinii o Faking It i zacząłem ufać tej stacji jeśli chodzi o młodzieżowe tytuły. Premiera pierwszego z dziesięciu odcinków zaplanowana jest na październik 2015 roku. Czyli cały roczek by przekonać się do serii i zrobić powtórkę z filmów. 

Mniej ekscytująco (co nie jest trudne!) zapowiada się Agent X. Sharon Stone w telewizji jako wiceprezydent, światowy kryzys bla bla bla, tajny agent bla bla bla, rozterki osobiste bohaterów bla bla bla. Nic specjalnego. Pewnie skończy się tak jak Legends z Seanem Beanem. Kinowa gwiazda w telewizji i niczym nie wyróżniający się procedural. 

Jeszcze 2-3 lata temu stacja Syfy była pośmiewiskiem w moich oczach i marną karykaturą swojej dawnej potęgi. Teraz odradza się na naszych oczach niczym przysłowiowy feniks. Ascension już od dawna fascynuje, a kolejny zwiastun podgrzewa atmosferę. Tak jak zapowiedź 12 Monkeys. Z wierzchu kolejny odgrzewany kotlet (z małpy), ale osoby w kuchni pozwalają wierzyć w wykwintne danie. Kolejną niespodzianką jest zapowiedź rozpoczęcia prac nad 3001: The Final Odyssey czyli kontynuacji Odysei Kosmicznej. 

Mam dla Was jeszcze trzy zwiastuny. Trochę rozczarowująca zapowiedź Agent Carter, efektowne pierwsze spojrzenie na Marco Polo od Netflix i trailer brytyjskiego rodzynka o policjantach, Babylon.


 SPOILERY

Arrow S03E04 The Magician 
- wybaczcie, że co tydzień piszę o tym samym, ale Laurel jest nie do zniesienia. Już nie mogę na nią patrzeć, zupełnie nie pasuję do tego serialu i rozkłada niemal wszystkie sceny. Co najgorsze jest jej coraz więcej, a jej ewolucja jest sztuczna i nie przekonująca. W Smallville trzeba było przecierpieć trzy lata po czym pojawiła się Lois Lane. Tutaj nie będzie takiego komfortu.
- team-up z Nyssą wypadł przeciętnie. Taki potencjał i tak go zmarnowali dialogami o niczym. Jej postać dalej jest kartonowa, a Liga wygląda jak straszydło z bajek dla dzieci, nie prawdziwe zagrożenie.
- pół roku treningu Thei na nic, Nyssa porwała ją jak małe dziecko, nawet nie stawiała oporu. Chyba, że to była część planu jej i ojca. Czyżby ta tajemnicza rozmowa przez telefon na to wskazywała?
- flashbacki z Hong Kongu nudne. Dorabianie drugiego dna do historii na wyspie naciągane. Szkoda, że zmieniono lokację, wolałem kameralny spokój wysepki. Przygody Olliego w wielkim mieście są śmieszne w najlepszym razie.
- strzała z nanitami? Serio? Od paru lat nanity to najgłupszy wytrych do usprawiedliwiania kolejnych bezsensownych zaskoczeń.

OCENA 3/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E06 A Fractured House
- trochę zmarnowano potencjał Hydry podszywającej się pod SHIELD i atakującej ONZ. Myślałem, że większy nacisk będzie położony na problem przedstawienie Tarczy przez opinię publiczną. Zamiast tego było śledzenie drużyny terrorystów i niezbyt wyrafinowany szantaż, który wyeliminował kłopot. Jednak ten wątek był tylko tłem do głębszego przedstawienia bohaterów. Mi się najbardziej podobały gierki Wardów. Obaj przedstawili swoją wersję historii i dalej nie wiadomo komu można ufać. Obaj są jednak siebie warci. Trochę martwi mnie Grant na wolności i sposób w jaki do tego doszło. Za łatwo i w zbyt oklepany sposób.
- może związek Bobbi i Huntera jest bardzo typowy to ich dialogi są dobrze rozpisane i można się pośmiać. Nie czuć, że te postacie są promowane kosztem innych. Idealnie wkomponowali się w serial.
- walki wypadły efektownie. Choreografia jest dobra, daje satysfakcję z oglądania, ale reżyseria powinna być lepsza. Mockingbird fajnie wywija pałkami i współdziała z Lancem. Jednak najfajniej wypadło starcie May z najemnikiem i nóż na lince. Jak to się oglądało!

OCENA 4.5/6

Person of Interest S04E05 Prophets
- na papierze odcinek nie przedstawiał się ekscytując- analityk źle przewidział wybory, wierzy w ich sfałszowanie i ktoś dybie na jego życie. Niby prosto pomysł, a ile się udało z niego wyciągnąć. Wplątano w to Samarytanina co podniosło stawkę i dano kilka niespodziewanych twistów. Jego udział bym niemalże od początku oczywisty dlatego trochę zgrzytało mi, że bohaterowie wpadli na to tak późno. Jednak gdy już doszli do tego działo się dużo dobrego. Szczególnie na niesamowita scena akcji z dwiema kobietami w god mode, ale walczącymi dla innego boga. Plus strzelanie przez podłogę i niesamowicie udanie wkomponowany kadr przedstawiający dwa piętra. Tylko żałować, że ta scena nie była dłuższa.
- na tle tych wydarzeń udanie poprowadzono postać Root. Harold dostrzegł w niej zmianę i odkrył przed nią prawdę. O pierwszych krokach Maszyny, jej nieudanych poprzednikach, a Grooves opowiedziała o utracie kontaktu z boginią Cóż to była za wyśmienita rozmowa. Było też dużo scen Shaw/Root i tego chcę jak najwięcej.
- John w tym odcinku był na uboczu i nie odegrał istotnej roli. Znowu postrzelał do ludzi, dostał kilka zabawnych scenek i jedną dramatyczną. Zwierzenie się pani psycholog i wspomnienie Carter tylko udowodniło jak dobrzy ludzie stoją za tym serialem. W większości innych produkcji jest długo zapowiada śmierć, spektakularny zgon i krótkotrwałe reperkusje. Tutaj minął już prawie rok od śmierci Joss, a jej duch jest wciąż obecny.

OCENA 5/6

Person of Interest S04E06 Pretenders
- John spotkał swojego fana i przez to odcinek był pełen nawiązań do komiksów. Szczególnie tych z Batmanem. Walter z wąsikiem, w okularach i płaszczu wyglądał niczym James Gordon. Reese był jego Batmanem, nawet spytał się go co robi ze swoich głosem. Takie odniesienia lubię. Fabularnie było trochę gorzej bo w tle był watek gangsterski. Jednak po spotkaniu Eliasa i Dominica można zacząć oczekiwać zbliżającej się wojny. Chciałbym by na ulicach NY rozpoczęły się starcia gangów, ale pewnie wszystko odbędzie się po cichu i bez rozgłosu. Jednak ten wątek dużo lepiej zapowiada się od HR.
- Harold wmówił wszystkim, że jest na nudnej konferencji. Było przyjemnie i zabawnie. Tylko cel tego wyjazdu był inny. Infiltracja osoby będącej na oku Samarytanina. Tylko skąd dostał info? Czemu nie powiedział o tym Johnowie i reszcie? Może to jego poboczny projekt? I jak ta nowa znajomość wpłynie na niego w dalszych odcinkach. Zapowiada się kolejna interesująca postać powracająca.
- Sameen zastępująca Fincha była świetna gdy nudziła się przy komputerze. To zdecydowanie robota nie dla niej. To Shaw powinna wpaść na pogawędkę to Eliasa. W otoczeniu tej broni czułaby się jak w Disneylandzie.
- Scarface podszywający się pod agenta FBI o imieniu Nate Elliot. Piękne mrugnięcie oka!

OCENA 4.5/6

Sleepy Hollow S02E06 And the Abyss Gazes Back
 - ileż dobrego humoru! Pierw joga, potem żarty o człowieku z szopem na głowie i na końcu prawdziwa wisienka - Crane grający online i klnący na swoich przeciwników. Coś pięknego. Chciałbym by więcej seriali dawało mi tyle radości z prostych żartów i miało taką chemię między postaciami.
- fabularnie odcinek bardzo dobry mimo oklepanego pomysłu. Najfajniejsze w wendigo z Sleepy Hollow było to jak wyglądał. Charakterystyka w serialu jest wyśmienita, trochę groteskowa i jednocześnie sugestywna. Fabularnie było znośnie motyw klątwy, wielki plan Henryego i tajemniczy endgame. Cieszy powiększanie się drużyny dobra. Chciałbym by za parenaście odcinków wrócił Joe i powiedział bohaterom, że FBI zdaje obie sprawę z nadnaturalnych wydarzeń i zbliżającej się Apokalipsy. To byłby twist.
- Irving dostał niewiele scen w tym odcinku, ale jakich! Kapitalnie wyszło jago załamanie się i końcowa rozmowa telefoniczna.

OCENA 4.5/6

The 100 S02E02 Inclement Weather
- serial ponownie zyskał w moich oczach. Jest to zasługa wprowadzenia czołówki. Tak, pełnoprawnego intra, a nie głupiego napisu przypominającego jaki serial oglądam. Trzydzieści sekund, a cieszy. Idealnie pasuje do serialu i idealnie pokazuje na czym będzie się skupiał ten sezon - eksplorowaniu świata. Moje prośby z notki komentującej finał zeszłej serii zostały wysłuchane.
- serial delikatnie cierpi z powodu nadmiaru bohaterów i historii. Odcinki mają zaledwie 40 minut i zaczyna być ciężko przedstawić w nich jedną konkretną historię gdy trzeba choć chwilę poświęcić każdej z postaci. Nie zdziwiłbym się gdyby niedługo powstawały odcinki poświęcone zaledwie jednemu wątkowi. I nie mam nic przeciwko bo wszystkie historie są równie interesującej.
- w tym odcinku chyba najbardziej pod względem czasu ekranowego w porównaniu do poprzedniego odcinka dostało się Clarke i dzieciakom z Mount Weather. Dalej pokazywano jej nieufność i dawano wskazówki, że coś jest nie tak po czym szybko przeskakiwano gdzie indziej. Jednak i tak się działo. Były dwie ważne rzeczy. Pierwsza to gotowość do poświęceń Clarke. Zmusiła się do samookaleczenie by dotrzeć do prawdy? I jak tu jej nie lubić? Jednak jeszcze lepsze było to co odkryła. Grounders w klatkach. To było mocne. Niemalże idylliczne społeczeństwo zmuszone do życia pod ziemią porywa mieszkańców powierzchni, traktuje ich jak bydło i wysysa z nich krew by leczyć swoich ludzi. Mocna scena otwierająca nowe wątki. Jak zareaguje na to Jasper? Czy będzie w stanie poświęcić komfort życia czy jest w stanie żyć ze świadomością ceny jaką będzie płacił za wygody? Ciekawi mnie też czy ludzie z Mount Weather nawiązali kontakty z Żniwiarzami. Czyżby tamci porwali Lincolna by dostarczyć go do Góry?   
- skoro mowa o Lincu - szkoda, że kleryk jego plemienia nie ma imienia od innego prezydenta USA. To byłby fajny smaczek idealnie pasujący do mieszkańców ruin Waszyngtonu. Wątek Octavi zaczyna mi się podobać coraz bardziej. Jej charakter uległ drastycznym zmianom i umie o siebie zadbać. Lekcje Lincolna przyniosły skutek, ale jeszcze nie jest taka twarda jak myśli co brutalnie uświadomili jej Reapers. Szykuje się kolejna misja ratunkowa i może lepsze poznawanie jego plemienia.
- wątek Jahy był początkowo przewidywalny i trochę zbyt naciągany. Dobrze wyreżyserowany (ta nagła cisza wraz z wejściem do próżni!), a powrót Wallesa to miły smaczek. Przymykał oczy na sposób jego powrotu na Ziemię - niech już będzie. Najważniejsze gdzie wylądował. Pustynia. W Nowym Jorku! Bo to chyba był zakopany Most Brookliński, a kolejną wskazówką jest Statua Wolności z czołówki. Czyli Jaha minął się z celem o jakieś 400 kilometrów. Dobrze! Szykuje się nowa frakcja do poznania.
- lubię gdy bohaterowie w tym serialu cierpią. Lubię ich, interesuje ich losami, jednocześnie chcę by wpadali w coraz większe tarapaty. Fizycznie czy psychicznie? Najlepiej oba na raz. Tak jest z Raven. Mimo uwielbienia dla tej postaci nie chciałem by magicznie uzdrowiała. I po tym serialu się tego nie spodziewałem. W świecie gdzie sprawność fizyczna jest jednym z warunków przetrwania ona została kaleką z sparaliżowaną nogą. To już nie będzie ta sama postać, zmieni się, a ja chcę tą zmianę zobaczyć.
- niewiele działo się u ocalałych z Arki. Kane dalej nie wie z czym ma doczynienia i działa z rozwagą. Pierw rozpoznanie, potem planowanie i akcja. Powoli brutalnie się przekonuje gdzie trafił. Ukrzyżowani ludzie zrobili wrażenie. A to dopiero początek. Nocne ataki na Jaha Camp? Odbudowanie stosunków z tubylcami? Próby zdobycia pożywienia i żywności? W porównaniu do nadchodzących kłopotów lądowanie było proste.

OCENA 4.5/6

The Flash S01E04 Going Rogue
-  po kilku słabszych odcinkach serial odzyskał formę z pilota. To wszystko zasługa gościnnego występu Felicity. I pomyśleć, że ostatnio przez większość czasu męczy mnie w Arrow. Do tego serialu pasowała idealnie, a ona i Barry to chyba jedyna para, której shipuje w uniwersum DC The CW. Między nimi jest świetna dynamika, dają masę śmiechu i do siebie idealnie pasują. Może i głupi jest powód tego czemu nie mogą być razem, ale scena jaką dostali na końcu w pociągu wyszła świetnie. Najgorsze, że jesteśmy skazani na związek Ollie/Lauriel i Barry/Iris...
- dawno nie widziałem Wennwortha Millera na ekranie. Możliwe, że od zakończenie Prison Break. Nie jest to świetny aktor, ale w serial się wpasował idealnie. Lekko przerysowany łotr, planujący idealne kradzieże, pozbawiony skrupułów i emanujący od niego chłód. Ostatnia scena wyjątkowo bez Wellsa, ale z powoli formującymi się Rogues. Pochopny wniosek, ale obecnie ta grupa łotrów bardziej do mnie przemawia niż Suicide Squad, którzy okazali się wielkim niewypałem.
- może momentami CGI w tym serialu jest słabiutkie, ale jak na telewizję efekty specjalne robią wrażenie. Efekt biegu jest miły dla oka, imponująco wyszła pogoń za promieniem z broni Colda. Jednak największe wrażenie zrobiło ratowanie ludzi z pociągu. Postarali się z tym.

OCENA 4.5/6

The Good Wife S06E05 Shiny Objects 
- cóż za wspaniały odcinek. Próba wejścia w głowę Elsbeth Tascioni była doskonałym. Niepokojące i niepowiązane ze sobą obrazy były niczym ciężkie narkotykowe tripy. Surrealistyczne i psychodeliczne. Paradoksalnie miało to sens i udanie odzwierciedliło zachowanie tej postaci. Co ważne Elsbeth wróci i szykuje się team-up z Alicją. I to podczas sprawy sądowej. Jak fajnie jest znowu zobaczyć pojedynki prawne.  
- wątek hakerskiego ataku był zabawny, ale szybko się nudził. O wiele lepsze były jego reperkusję i te pojedyncze scenki z Diane. nieoczekiwana wizyta w LG i pomysł na wyjście z problemów. Jednak nie chciałbym by firma zmieniła swoje lokum. Strasznie lubię te ceglane ściany i wieczne problemy w ich murach. Oraz windzie.
- piękna końcówka odcinka gdzie porównano Alicję kandydatkę na prokuratora stanowego z Alicja zdradzoną żoną. Dwie zupełnie różne kobiety, a my widzowie mogliśmy zaobserwować tą drogę. Trochę się boje nadchodzącej kampanii, ale na razie serial ogląda się świetnie.

OCENA 5/6

The Walking Dead S05E03 Four Walls and a Roof
- zacznę od najważniejszego - co za niesamowita scena w kościele! Budowanie napięcia przez cały odcinek, przeklinanie głupoty bohaterów, podziw ich planu i finał. Brutalny, okrutny i wzbudzający podziw dla ekipy odpowiedzialnej za serial. Po pierwsze - nie spodziewałem się tak szybkiego rozwiązania wątku łowców, myślałem że pociągną go do połowy sezonu. Serial mnie jednak strollował dając do głównej obsady Garetha by zabić go już w trzecim odcinku. Ale jak zabić! Przy wykorzystaniu czerwonej meczety w kościele dokonano brutalnej egzekucji. To tylko pokazuje jaka zmiana zaszła w bohaterów. I liczę, że konsekwencję tego czynu zostaną z nimi na długo. Niesamowity był szok na twarzach Glenna i Maggie oraz jej podsumowanie czym jest kościół. Ścianami i dachem. Bóg już dawno opuścił to miejsce, zostawił świat by zginął z własnych rąk.
- świetna była scena otwierająca. Będę tęsknił za Garethem i jego monologami. Pierwszy raz czułem autentyczne współczucie dla Boba. Jednak chyba najbardziej urzekł mnie jeden kadr. Bo jak już mówiłem jestem wzrokowcem. Chodzi o twarz Garetha odbijającą się w szybie na tle szwendaczy. Jakby miało to podkreślić ich podobieństwo.
- cały odcinek był pełen pięknych ujęć. Aż dziw bierze, że był to debiut reżyserski. Długi kadr potęgujący napięcia podczas wyruszenia naszych z kościoła i wejście łowców. Perfekcyjne operowanie perspektywą i ustawienie bohaterów na kilka planach w kościele. Sposób pokazania śmiechu Boba, zbliżenie na czerwoną rączkę od meczety, kręcąca się kamera wokół twarzy Ricka. Rzut na kościół z góry. Było na co popatrzeć, oj było.
- Ostatnia Wieczerza wisząca nad Bobem, kolejny przejaw trollingu scenarzystów. Tak jak końcówka. Pokazali wychodzącego Daryla z krzaków i postawiono wielki znak zapytania - co z Carol. A może tam gdzieś jest Beth? Może to tylko pastwienie się nad psychiką widzów? Trudno się było powstrzymać przed włączeniem zwiastuna nowego odcinka.
- w sumie nie podobała mi się jedna rzecz - odejście Maggie i Glena. Nie rozumiem czemu grupa miała się odłączyć. Abraham chcę jechać na wycieczkę więc hasta la vista. Czemu mu się tak śpieszy, nie wiadomo. Kilka dnia go nie zbawi.
- w tym odcinku dużo miejsca dostał Ty. Ty, potulny misiek rozczulający się nad sobą od dłuższego czasu. Musiał w końcu zabić. Czy go to zmieni? Upodobni do Ricka czy może jeszcze bardziej wyostrzy kontrast między nimi? Scenarzyści odwalają kawał dobrej roboty stawiając postaci w trudnych sytuacjach.

OCENA 5.5/6