poniedziałek, 26 września 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #199 [19.08.2016 - 25.09.2016]

SPOILERY

Designated Survivor S01E01 Pilot
W tym roku jestem bardzo powściągliwy w wybieraniu seriali z ogólnodostępnych stacji. Designated Survivor trafił do mnie pomysłem i pozytywnymi recenzjami. Niskiego stopnia członek rządu zostaje prezydentem gdy cała linia sukcesji ginie w zamachu. I to jest pomysł działający na wyobraźnie. Świetnie wyszło to w Battlestar Galactica, więc tutaj jest ogromnie pole do popisu. I ogląda się to dobrze. Kryzys w Stanach, osoba nieprzygotowana do rządzenia jako prezydent i wykuwania się prawdziwego amerykańskiego bohatera. Jest potencjał i pilot przez większość czasu wciąga.Przy odrobinie autosugestii.

Tylko czemu jest tutaj tak dużo czerwonych flag? Denerwujące dzieciaki już dostają swoje wątki, źli generałowie w typowy sposób spiskują w celu ochrony potęgi Stanów. Mało interesujące relację rodzinne dostają więcej czasu niż polityczny świat. I brakuje bohaterów tła. Na razie to kręcące się manekiny wykonujące swoje zadania. Świetnie obsadzone, ale po jednym odcinku nie wiele można o nich powiedzieć.

Niestety pomysł został sprzedany ABC i to czuć. Wszystko jest wykonane bardzo zachowawczo, bez ambicji z wciśniętymi potencjalnymi romansami. Od strony technicznej też nie zachwyca. Rzemieślnicza robota, nic więcej. Obok The West Wing to nawet nie stoi, bliżej mu do Madam Secretary.

Ciężko mi stwierdzić w jaką stronę pójdzie serial. Na dramat polityczny to nie wygląda. Wątki spiskowe rysują się powoli. Na razie to dramat rodzinny. Tylko mi tej rodziny za bardzo nie chcę się oglądać. I w sumie nawet nie wiem czy sprawdzę następny odcinek.

Inne:
- idę o zakład, że to Amerykanie stoją za zamachem. Bo czemu by nie.
- największy zamach terrorystyczny w historii i raptem urywki reakcji świata? Przecież wsadzenie migawek wiadomości telewizyjnych niesamowicie uwiarygodniłoby świat.
- Kapitol został zniszczony, ale dzieciakom na imprezie jakoś to nie przeszkadza. Nie chcę mi się w to wierzyć.
- żona wywracająca oczami i pan prezydent co chwila zdejmujący okulary. Może i to uwiarygodnia postacie, ale jest strasznie denerwujące do oglądania.
- liczyłem trochę na amerykański patos, ale nawet nie ma go wiele, a jak już się pojawia wygląda strasznie pospolicie.
- Maggie Q w serialu, no dobra jakiś powód do oglądania jest.

OCENA 3.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D S04E01 The Ghost
Nie spodziewałem się pochwał dla Agentów po premierze sezonu. Z niedowierzaniem widziałem kilka umiarkowanie pozytywnych recenzji i z nadzieją odpalałem 4x1. I w sumie przyjemnie się oglądało. Tempo, humor, a nawet fabułka ciekawiła. Solidne wprowadzenie w nowe realia i nakreślenie relacji w SHIELD. Nie drużynie, a SHIELD. Grupka znowu rozbita i sporo tutaj nieufności. Trochę szkoda, niby miało to na celu wprowadzenie nowej dynamiki, ale te postacie najlepiej działają gdy są razem na ekranie. Angst między nimi jest niepotrzebny, a odcinek niestety jeszcze bardziej je oddalił. Samo w sobie nie jest to wadą, ale boje się jak zostanie poprowadzone dalej. Już to przerabialiśmy i nic z tego dobrego nie wyszło.

Największym novum serialu miał być Ghost Rider i wątki magiczne. Pierwsze scena z wprowadzeniem Ducha Zemsty była fatalna. Żałośnie zrealizowany pościg, które oglądało się przy dźwięku zgrzytających zębów. Jednak już pojawienie się bezwzględnej gorejącej czachy dało troszkę radości. Rider wbrew tytułowi był zaledwie dodatkiem i delikatnie został nakreślony. Niestety trochę odbiega od Robbiego Reiesa z najnowszej serii, ale jego bezwzględność mi się podoba. Może w przyszłości będzie konflikt wewnętrzny? Dobrze, że zachowano wątek choroby jego brata, autentycznie bałem się, że to wywalą. Jedna scena, a dała mi trochę radości. Natomiast walka z Daisy niepotrzebna. Pokazała tylko, że ona nie chcę żyć, ale wbrew temu co sobie myśli jeszcze nie zasługuje na śmierć. Nie rozumiem jej wątku, ale to jest problem poprzedniego sezonu.

OCENA 4/6

Mr. Robot S02E10 eps2.8_h1dden-pr0cess.axx
Dominujące uczucie zaciskającej się pętli i bezsensownej walki. Tak najkrócej mogę opisać ten odcinek. Bohaterowie przegrywają, ich zwycięstwo było tylko pozorne, kwestią czasu jest ich kapitulacja. Angela już jedzie na spotkanie z prawnikiem, Elliot nie ma pojęcia co się dzieje, a Darlene została zatrzymana przez FBI. Doskonałe budowanie napięcia w odcinku do samej kulminacyjnej sceny z fantastycznie pokazaną strzelaniną z statyczną oddaloną kamerą. Coś pięknego.

Wróciło też hackowanie. Te sceny jak zwykle świetnie zrealizowane i Elliot może się wykazać. Jest w swoim żywiole, hackuje ludzi i odnosi małe zwycięstwo. Prawdopodobnie odnalazł Wellicka. Teraz czekać na ich konfrontację, która pewnie rzuci nowe światło na wydarzenia z finału.

Skala tego serialu momentami mnie przeraża. Przyzwyczaiłem się do tajemnic fabularnych, ale rozgrywki polityczne i poszerzanie wpływów Chin na światowej arenie to trochę za dużo. Ale jest zaintrygowany.

OCENA 4.5/6

Mr. Robot S02E11 eps2.9_pyth0n-pt1.p7z
Serialowi jest coraz bliżej do wydmuszki. Zachwyca formą, sposobem opowiadania historii, budowaniem atmosfery, grą aktorską i dialogami. Tylko, że nie wiem o co tu chodzi. Kolejne sceny to małe dzieła sztuki, które nie tworzą spójnej całości. To na razie zbiór pewnych wydarzeń i wątków, które w przyszłości może zbudują składną opowieść. Chciałbym żeby do tego doszło. Żebym nie miał momentów typu "ale co ja właściwie oglądam". Żebym ze względu na fabułę włączał kolejne odcinki. I może finał coś zmieni. Na pewno wiele rozjaśnią wywiady z Samem Esmailem. Tylko czy o to chodzi?

Ten odcinek miał kilka ważnych scen. Z których niewiele wynika. Priece dalej prowadzi swoją intrygę i zyskuję władzę nad światem. Znowu serial pokazuje umęczoną Dom, która jest zagubiona w współczesnym świecie. To też miejsce na spotkanie Elliota z Wellickem. Wreszcie! Tylko znowu, nic z tego na razie nie wynika. Finał i wprowadzenie fazy drugiej powinno coś rozjaśnić. Lub jeszcze bardziej zagmatwać sytuację.

Jednak największe WTF to surrealistyczne sceny z Angelą. Została porwana, przesłuchiwana przez małą dziewczynkę za pomocą przygodówki na Commodore i w końcu finalnie odbyła rozmowę z Whiterosem. I ja mam wrażenie, że serial nie tylko zaczął przeskakiwać rekina, a go ujeżdżać. Rozmowa o przeznaczeniu kompletnie mi tutaj nie pasuje. Serial kolejny raz daje znać, że eksperyment w którym zginęli rodzice Angeli i Elliota jest ważny dla fabuły. I mnie to martwi. Serial odchodzi od hackerskiego fight clubu w metafizyczne rejony. Nie jestem tym zachwycony.

OCENA 4/6

Mr. Robot S02E12 eps2.9_pyth0n-pt2.p7z
Myślałem, że finał zrobi mi sieczkę z mózgu i doprowadzi do zmiany zdania o całym sezonie. Niestety, zaraz po seansie czuję jedynie "aha, to teraz rok czekania, spoko". Nawet się cieszę z tej przerwy i liczę, że Sam Esmail zmieni podejście do swojego dziecka. Jest sporo do poprawy, zwłaszcza jeśli chodzi o spójność historii. Nic co by skreślało serial z mojej watch listy, ale brakuje mi tego dreszczyku emocji podczas oglądania kolejnych epizodów.

Najciekawiej w odcinku wypadły sceny z sarkastyczną Darlene przesłuchiwaną przez Dom. Konsekwentnie milczy, powołuje się na piątą poprawkę i czeka na rozwój wypadów. Wydaje się, że FBI niczego nowego się nie dowie. Prawdą jest, że nie musi. Ich nieudolność biła po oczach, pozornie nic nie osiągnęli przez cały sezon. Faktycznie mają wszystko rozpracowane, wiedzą nawet o udziale Elliota. I Wellicka to był nie mały szok dla Darlene.

Jeśli jestem przy kobietach to teraz o Joannie. Królowa Lodu uderza ponownie. Zrobi wszystko by oczyścić z zarzutów swojego męża, nawet daje się pobić. Wrobi teraz Knowlsa w zabójstwo swojej żony. Świetna scena gdy go do tego prowokuje, a potem przekonuje do pomocy swojego kochanka. Ona wszystko obmyśliła z dużym wyprzedzeniem. Jej plan jest prosty i precyzyjnie realizowany.

Niestety nie można powiedzieć tego samego o Elliocie i tajemniczej drugiej fazie. To tylko zniszczenie fizycznej kopii zapasowej danych o nieruchomościach i długach. Oczekiwałem czegoś większego, a nie współpracy anarchistów z chińczykami w celu zniszczeniu gospodarki USA. I czemu do cholery E Corp gromadzi wszystkie dane w jednym miejscu? Przecież tego tak się nie robi.

Postrzelenie Elliota przez Tylera mnie nie zaszokowało. W sumie to przewidywalna reakcja, scena była pozbawiona napięcia. Bo albo Wellicka nie strzeli albo strzeli, ale nie zabije. Tak czy inaczej Elliot nie zginie. Natomiast jego zagubienie i zastanawianie co jest rzeczywistością zaczyna mnie mocno męczyć.

Jedynym dużym zaskoczeniem był rozmowa Wellicka z Angelą o Elliocie. Wow, oni się znają? Nie sądzę żeby Whiterose wtajemniczył ją w poprzednim odcinku, wyglądało jakby to znajomość była dużo dłuższa. I skąd Ang wie o Phase Two? I jak wyjaśnia to jej zachowanie z całego sezonu? Jakoś nie mogę sobie tego poukładać w logiczny sposób.

Scena po napisach był ciekawa. Trenton i Mobley żyją i pracują w Buy More. Ona mówi o odwróceniu efektów hacku i zjawia się Leon. Czy Dark Army ich zabije czy rekrutuje? Nie wiadomo. Mi się jednak najbardziej spodobała tutaj realizacja. Jedno długie ujęcie z powolnie zbliżającą się i obracającą kamerą. Piękne.

OCENA 4/6

The Last Ship S02E02 Fight the Ship
Kolejny napakowany akcją odcinek. Standard dla tego serialu. Doskonałe tempo akcji w kilku prowadzonych równolegle wątkach. Nawet dzieciaki pana kapitana nie irytowały. Bardziej podobała mi się tytułowa walka o statek. W końcu przyzwyczaiłem się do tego okrętu i tej załogi. Zwłaszcza tych drugo i trzecio planowych postaci. Kibicowałem im gdy przedzierali się korytarzami, bawiło mnie jak się wszyscy mijali i w końcu ekscytowałem gdy była ostatnia faza walk o Nathana Jamesa. The Last Ship sprawia mi podobną frajdę z oglądania scen akcji co Nikita.

Na lądzie było równie dobrze. Może trochę uproszczeń i przez szaleńcze tempo trochę napięcia znikło to i tak było doskonale. Tylko były dwie rozczarowujące rzeczy. Śmierć Granderson i postaci Welivera. Jak ja bym chciał dłużej pooglądać sobie konflikt o duszę Amerykanów między tymi dwiema filozofiami charyzmatycznych postaci. No nic, pewnie niedługo ktoś równie ciekawy zostanie wprowadzony do serialu.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S02E03 It's Not a Rumor
Jaki piękny odcinek, kolejny raz udowadnia, że The Last Ship umie nie tylko w strzelanie. Osobiste dramaty bohaterów wypadają tu przejmująca, ekipa produkcyjna umiejętnie żongluję nastrojem widza. Od radości po odnalezieniu rodziny do przeżywania koszmaru po wiadomości o śmierci bliskich. Procentuje budowanie przez cały serial więzi z dalszym planem bohaterów, teraz można się przejąć ich życiem. Lubię to, bardzo. Rozumiem motywację kapitana, który chciał zostać z dziećmi, Slatterego wracającego na statek i Foster, która nie mówi matce o ciąży.

Patos wprost kipiał z ekranu. Pompatyczna muzyka podczas rozdawania szczepionki i ekscytacja na wieść o dostarczaniu jej do laboratorium świetnie budowały klimat ratowania świata. Dzielni amerykańscy żołnierze znowu mogli to zrobić. Ale to nie koniec ich misji. Świat jest (podobno) w chaosie i trzeba go odbudować. Jestem pełen wiary w scenarzystów.

Nowy wątek to tajemniczy Misjonarze. Osoby, które są odporne na wirusa, do których dotarł Pacjent Zero. I to jest fajne. Przerysowane, co doskonale pasuje do stylistyki serialu. Sekta wierząca, że zostali wybrani przez Boga by objąć panowanie nad Ziemią. Czekam aż okażą się organizacją terrorystyczną. Na razie jednak nie wyobrażam sobie by story arc z nimi mógł ciągnąć się do końca sezonu, ale znowu, ja wierzę w scenarzystów. Nie raz mnie pozytywnie zaskakiwali.

OCENA 5/6

wtorek, 20 września 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #198 [05.08.2016 - 18.09.2016]

SPOILERY

The Last Ship S01E01 Phase Six
Zamiast nadrabiać już zaczęte seriale lub wziąć się za te od dawna planowane postanowiłem zadziałać instynktownie. Gambitowa zagrywka okazała się wyśmienitym rozwiązaniem na kryzys. Od prawie dwóch miesięcy oglądam seriale raczej z obowiązku i nawet daje mi to trochę radochy, ale The Last Ship przypomniało mi czym jest prawdziwa rozrywka. Niezobowiązująca, eskapistyczny serial z sympatycznymi bohaterami. Taki, którego chcę się włączać kolejne odcinki. Dla intrygi, akcji, bohaterów i głupotek jakie się od czasu do czasu pojawią. Kupuje to w całości i coś czuje, że szybciutko zleci mi pierwszy sezon.

Już sam punkt wyjścia ciekawi. Może nie jest nowatorski, ale sprawnie zrealizowany. Pandemia wirusa i samotny okręt będący ostatnią szansę ludzkości. Toż to prawie jak kosmiczna przygoda tylko na morzu. Inna stylistyka, ale podobne założenia co space opery. Statek z wyrazistym kapitanem i barwna załoga. Tylko jak będą wyglądały kolejne odcinki? Struktura jest trochę ograniczona, pływanie statkiem i szukanie szczepionki kiedyś się znudzi. Na razie jest widowiskowo, a akcja gna na złamanie karku. W te 45 minut zwiedziliśmy Egipt, Arktyke, wybrzeże, Europy i Stanów Zjednoczonych. Zahaczając przy okazji o statek wycieczkowy z dodatkową atrakcją w postaci bomby atomowej. Dzieje się dużo i szybko. Jest nawet cliffhanger wskazujący na większa intrygę.

Chwilowo jestem trochę rozczarowany załogą. Nie licząc kapitana, jego zastępcy i pani doktor reszta ma jedynie zalążki osobowości. Jednak na razie to starczy. Wiadomo, kapitan ma charyzmę i ściera się z nieustępliwą doktorką, a nawet kłóci z podwładnym o przebieg misji by na końcu dać mobilizującą przemowę. Archetypiczny bohater walczący o ocalenie rodzaju ludzkiego, Stanów Zjednoczonych i powrót do modelowej rodziny.

To wszystko przypomina mi sensacyjne kino telewizyjne. Naukowcy i wojsko współpracują razem by uratować świat przed kataklizmem. Powodzią, super wulkanem, meteorytem, tornadem, zmutowanymi piaskowymi rekinami. Trzeba momentami przymknąć oko na logikę i bawić tym co się dzieje. Nie wierzę, żeby ktoś się nie uśmiechnął oglądając jak okręt niszczy rosyjskie śmigłowce, dzielni piechurzy strzelają z niesamowitą celnością do wrogów, a zarażony żołnierz w ostatnim akcje odwagi odbiera sobie życie by nie stanowić ciężaru dla reszty załogi. Odwaga, męstwo, bohaterstwo i cnoty główne. Jest też zdrajca, którego można poznać od pierwszego ujęcia z jego udziałem. Bo jest brzydki, w przeciwieństwie do modelowych żołnierzy amerykański.

The Last Ship ma jeszcze jedną zaletę. Dla mnie, dla innych może to być wada. To reklamówka amerykańskiej armii, marynarki w szczególności. Piękne okręty, fetysz w pokazywaniu sprzętu wojskowego i jego niesamowitej skuteczności. Przybliżenia na detale nie zaburzają tempa akcji. Momentami montaż potrafi nawet zachwycić. Kupuje to.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E02 Welcome to Gitmo
Podstawowe założenie odcinka to bardzo dobrze znany schemat z kosmicznych seriali o statku i jego załodze. Tak jak w Battlestar Galactica i Stargate Universe tak i tutaj zaraz po pilocie wprowadzającym świat i bohaterów jest problem z zapasami. W kosmosie towarem deficytowym była przeważnie woda, tutaj jest paliwo i żywność. I ja nie mam nic przeciwko oglądaniu dobrze znanej historii w nowych szatach, zwłaszcza, że została całkiem nieźle zrealizowana.

Dynamiczny odcinek z dużą dozą akcji, wybuchów i strzelania. Ciekawił, kolejne sceny były dobrze prowadzone, udało się stworzyć odpowiednie napięcie żonglując trzema grupkami żołnierzy, załogą statku i zdrajcą. Wciąż też czuć feeling średnio budżetowego kina sensacyjnego. Sztuczne dialogi i honorze, przemiana nieudolnego żołnierza w bohatera i walka o amerykańskie ideały. Z terrorystami. Tak! Serial wsadził tutaj Al-kaidę. Trochę to absurdalne, parsknąłem śmiechem gdy się o tym dowiedziałem. I ta karkołomna zagrywka się udała. Stereotypy są czasem fajna, a walka z terrorystami w wykonaniu amerykańskich żołnierzy idealnie pasuje do takiego kina.

Na szczęście serial ma coś więcej do zaoferowania niż fajną akcję i sympatycznych acz trochę topornie ociosanych bohaterów. Scenarzyści bardzo dobrze wiedzą co robią i żonglują nastrojem. Fajna akcja, trochę śmiechu, ale też dramatyczne ujęcie sytuacji na świecie. Krótki i mocny moment gdy są nasłuchiwane transmisję, czuć dramat ludzi i to jak ciężka jest bezsilność ludzi, którzy muszą tego słuchać nie mogąc nic zrobić.

Końcówka aż prosi o włączenie następnego odcinka. Przybyli źli Rosjanie i szykują się bitwa morska. Nie mogę się doczekać.

Inne:
- hmmm, pierwsze walki w nowym świecie akurat na Kubie. Ciekawe czy jest to paralela do historii i wojny amerykańsko-hiszpańskiej gdzie właśnie na tej karaibskiej wysepce zaczęła się wykuwać potęga militarna USA.
- nowa postać, pewny siebie najemnik zabawnie flirtujący z panią doktor Scott. Jestem za.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E03 Dead Reckoning
Spodziewałem się innego rozwoju wypadków. To dobrze, lubię być zaskakiwany. Zamiast efektownej walki na morzu odcinek postawił na suspens, trzymanie widza w niepewności i manewr niczym z heist movie. Wygrała inteligencja, a nie brutalna siła, a wojsko amerykańskie kolejny raz wykazało swoją supremację. Militarną i moralną.

Serial dalej uparcie trzyma się stereotypów, tym razem jeśli chodzi o kreowanie antagonisty. Rosyjski admirał i geniusz militarny obowiązkowo popija wódkę i charakteryzuje się bezwzględnością i opurtonizmem. Nie waha się zabić własnego człowieka by udowodnić swoją rację. Jest zły i szalony. Serial nie bawi się w subtelności. I dlatego tak bardzo mi się to podoba. Fajnie, że nie pozbyto się go. Przyda się wróg, który nie będzie morderczym wirusem.

Postacie powoli, ale nabierają wyrazu. Quincy nie jest do końca zły. To nie rosyjski szpieg, a osoba przez nich wykorzystywana. Robił wszystko by ocalić swoją rodzinę. Ta reakcja kapitana na pytanie "a ty co byś zrobił na moim miejscu" była świetna. Kamienna twarz, milczenie i potrzeba chwili samotności na poradzenie sobie z własnymi emocjami.

Zyskał też Denny, a jego związek nie jest tylko po to żeby pokazać jakiś romans. Mamy tutaj dramat człowieka odpowiedzialnego za swoich ludzi, a kolejne śmierci go zmieniają. Najlepszy przyjaciel, postrzelenie innego, teraz dwa trupy. Czuję się za to wszystko odpowiedzialny i nie radzi sobie z tym. Odtrąca Foster, boi się zostać zraniony wtedy gdy ona umrze. Jego słowa "Kocham cię. Trzymaj się ode mnie z daleka" może i były trochę śmieszne, ale wpasowują się w narrację serialu.

Inne:
- przejście przez rafę koralową niesamowicie klimatyczne. Cisza na mostku i dźwięk ocieraniu się kadłuba statku o dno. Atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić i sprzedawać na kawałeczki jako przykład jak powinno się to robić.
- folia aluminiowa udająca statek i załoga wspólnie kombinująca w niecodzienny dla nich sposób by uciec z zatoki. Tak bardzo czuję tutaj Stargate SG-1.
- końcówka to wielkie WTF. Szanuje seriale umiejące używać cliffhangerów.
- reprezentatywność rasowa i płciowa to nie mój konik i nie moje kredki, ale tutaj trzeba to napisać - kobiet jest mnóstwo, pełnią ważne stanowiska, biorą udział w akcji. To nie jest serial zdominowany przez mężczyzn, a bałem się tego.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E04 We'll Get There
Odcinek beza rusków. Liczyłem na desperacką ucieczkę i trochę strzelających do siebie statków. Zamiast tego były bardziej przyziemne problemy tj. brak wody i niedziałający silnik. Klasyka. Fajnie poprowadzone, dano się wykazać mechaniką i pokazano hart ducha tych ludzi. Momentami jednak zbyt przerysowane i nużyło. Pierwszy raz miałem uczucie lekkiego zawodu. Na szczęście obyło się bez klasycznych tarć między postaciami. Tutaj pełne zaufanie do dowódcy i wiara w powodzenie misji.

Podobał mi się też kontrast w zachowaniu żołnierzy po tym jak dostali te kilka godzin odpoczynku. Radość na plaży, zadowolenie z łyka zimnej wody, cieszenie się sobą. Tam też zdałem sobie sprawę jacy wszyscy młodzi i piękni, średnia wieku trochę wyższa niż w serialach o nastolatkach. Ale to taki urok serialu. Ma być reklamówka USA Navy i jest. Bardzo skuteczna.

Inne:
- współczesny niszczyciel napędzany wiatrem dmącym w żagle zaimprowizowane z spadochronów. Zdumiewający widok.
- miny Taxa gdy ma sceny z Dannym. Złoto!
- trochę przeszkadzała mi kompresja czasu w odcinku. Zbyt częste przeskoki od jednej kryzsowej sytuacji do drugiej.

OCENA 4/6

The Last Ship S01E05 El Toro
Dobrzy Amerykanie ratują tubylców przed dyktatorem. Niektóre rzeczy się nie zmieniają mimo końca świata. Strasznie stereotypowy motyw. Jednak miał swoje momenty. Wtedy gdy dzielny kapitan chciał załatwić wszystko bez rozlewu krwi, pozwolić się toczyć swoim sprawą. Przez zaciśnięte zęby patrzył na wykorzystywanie ludzi i zsyłanie ich na śmierć. Nawet odjechali gdy zdobyli potrzebne małpy do przeprowadzania eksperymentów. Honor i sumienie jednak im nie pozwoliły, wrócili i uratowali gnębioną ludność. I naśmiewam się trochę, ale muszę przyznać, że strasznie fajna scena akcja w konwencji stealth dawała mnóstwo satysfakcji.

Podobało mi się też jak Andrea dowodziła statkiem pod nieobecność kapitana. Niepewność wymieszana z determinacją. Rozbiegane spojrzenia, oczekiwanie na powrót Chandlera i pewność w wykonywaniu jego rozkazów. Przyjemnie oglądało się też Taxa i Rachel. Lubię tą parę i chcę ich jak najwięcej.

OCENA 4/6

The Last Ship S01E06 Lockdown
Odcinek w całości na Nathan James. Powoli rodząca się paranoja, zaczątki buntu załogi i nieudane próby poradzenia sobie z niesubordynacją. Świetnie się to oglądało. Napięcie rosło stopniowo przez cały odcinek by jedna efektowna mowa kapitana mogła je rozładować. Tom Chandler powoli staje si jednym moich ulubionych serialowych kapitanów.

Zaskoczyło mnie kto był odpowiedzialny za nastroje na statku. Ten odcinek to dowód jak piekielnie inteligentny jest Quincy. Początkowo niepozorne rozmowy z Beconem przerodziły się w podburzanie ludzi do odejścia, tylko po to by zabrali go ze sobą. Jeszcze narobi fermentu na okręcie.

Tak się zastanawiam kiedy zacznie mnie nudzić wątek szczepionki i mam nadzieje, że do końca sezonu ona już powstanie. Już trochę nuży mnie ten wątek i oczekiwałbym czegoś bardziej nieprzewidywalnego.

OCENA 5/6

The Last Ship S01E07 SOS
Jak ładnie nakręcona, przewidywalna zmyłka na końcu. Zagubieni na oceanie Tex i Chandler doczekują się upragnionego ratunku, a dzięki równoległemu montażowi można obserwować reakcję mostka Nathan James na akcję ratunkową. I boom na końcu, to Rosjanie przechwycili kapitana. Bardzo mnie cieszy taki obrót rzeczy, nada to nowej dynamiki na przyszłość i zagęści akcję, zwłaszcza, że dr Scott najprawdopodobniej ma szczepionkę. Sezon ewidentnie zbliża się do końca.

Ogólnie odcinek oglądało się bardzo dobrze. Przerysowane zachowanie Rosjan zwyczajowo bawiło. Akcja była efektowna. Strzelanina z ruskami czy nawet abordaż na kuter rybacki w poszukiwaniu odpornej dziewczyny. Jednak najciekawsze były rozmowy Texa z Chandlerem. Dryfowanie na środku oceanu to doskonały moment na tego typu rzeczy. Reakcja kapitana wyznanie Texa o jego zadurzeniu w Scott bezcenna.

W to wszystko udało się wcisnąć jeszcze jeden wątek. Historie Casstello, niedoszłego buntownika z zeszłego odcinka. Powoli próbuje odzyskać zaufanie żołnierzy, ale popełnia kolejne, tym razem głupie błędy. Osobiste historię tego typu tylko uwiarygadniają świat przedstawiony i ludzi, którzy w nim żyją.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E08 Two Sailors Walk into a Bar
Jako serial akcji The Last Ship sprawdza się doskonale. Podczas ataku na statek Ruskova nieustannie się cieszyłem. Pierw cicha inflitracja, a potem efektowna strzelanina na całego z pokazem fajerwerków na końcu. Ten serial idealnie opisuje jeden kadr - wybuchający rosyjski okręt w tle, dzielny amerykański żołnierz i powiewający gwieździsty sztandar. Wszystko to z pompatyczną muzyką idealnie ilustrującą scenę. Jestem zakochany.

Ogólnie ten odcinek miał mnóstwo fantastycznych momentów. Tex i Chandler rozmawiający o filmach z ucieczką. Pocałunek Scott powodujący zazdrość. Bohaterska śmierć żołnierza, który mógł odkupić swoje winny. Reakcja pani doktor na spotkanie z pacjentem zero. Czy wreszcie tytułowy kawał opowiedziany przez Slatterego by podnieść morale załogi.

OCENA 5/6

The Last Ship S01E09 Trials
Kolejny znakomity odcinek z rzędu. I trochę szkoda, że nie wiadomo co z rosyjskim okrętem, kto ocalał i czy może stanowić jeszcze jakieś zagrożenie. To samo tyczy się pacjenta zero. Ten odcinek nie był o tym. Był w całości na statku, poświęcony testom szczepionki. Trzech ochotników by sprawdzić czy działa. Miks pierwszo i drugoplanowych postaci i zbliżający się koniec sezonu zapowiadały czyjąś śmierć. Kapitalnie oglądało się przejście z optymizmu i delikatnych objawów do niemalże agonalnej fazy. Aktorzy zagrali świetnie swoje "ostatnie" chwilę. Do tego jeszcze grobowa twarz kapitana, który nie mógł nic zrobić, był jedynie biernym obserwatorem. Najlepsza w tym całym zamieszaniu była dr Scotta. Pewnie siebie i zdeterminowana by zaraz przejść chwilę załamanie i ponownej pewności siebie. Rhona Mitra świetnie to zagrała. Rozczarowuje tylko troszeczkę śmierć - najmniej rozwinięta postać, która gdzieś już kiedyś się na momencik pojawiła. Ale może to i dobrze, w końcu do pozostałych mam jakąś sympatię.

Ten odcinek to też nieoczekiwany skok w bok w stylu The Walking Dead. Wizyta u rodzinki kapitana Chandlera i pokazanie jak obecnie wygląda Ameryka. I trochę naiwny cliffhanger. Żona Toma łapię choróbsku w momencie gdy jej mąż wchodzi w posiadanie szczepionki.

OCENA 5/6

The Last Ship S01E10 No Place Like Home
O ja głupi i naiwny, przepraszam cię serialu. Spodziewałem się prostych rozwiązań. Ojciec Toma komunikuje się z statkiem i synem idzie mu w ratunek. W międzyczasie rozkręca się wątek szczepionki i odbudowy Stanów przy walce z watażkami. Nie mogłem się bardziej mylić co mnie bardzo cieszy. Na reunion rodzinki przyjdzie czekać niemalże do samego końca odcinka i nie jest on ani trochę wymuszony. I ckliwy. Tom nie zdążył uratować żony, przybył za późno. Nie ma happy endu. I to wcale nie jest najmroczniejsze w tym odcinku.

Początkowo szybko zaakceptowałem status quo i tymczasowy rząd USA. Jednak powolutku, gdy podniosła atmosfera opadała powoli stawało się jasne, że coś tu nie gra. Ci dobrzy okazali się źli, a źli dobrymi. Teoretycznie. Wystarczył zmyślny casting by samemu dopowiedzieć sobie nieprawdziwą historię. Bo jak to, Titus Weliver w pozytywnej roli? Cała sytuacja jest przerysowana, ale wpisuje się w konwencję. Zwłaszcza podkreślenie jak źli są obecni rządzący - elektrownia zasilana zwłokami i czystki klasowe by społeczeństwo na nowo mogło zakwitnąć. Na Amerykańskiej ziemi! Tom Chandler na to nie pozwoli.

Tylko będzie mu bardzo ciężko. Odcięty od swoich ludzi, na suchym lądzie, a Nathan James przejęty przez kobiecą odmianę Hitlera. Chciałem więcej polityki i mam. Motyw szczepionki wciąż jest istotny, ale dzieje się obok tego dużo ważnych rzeczy. I te cliffhangery. Mniam .

OCENA 5/6 

The Last Ship S02E01 Unreal City
Udana premiera sezonu. Nie przeszkadza mi zupełna zmiana klimatu gdzie wydarzenia na statku są tymi drugoplanowymi, a bohaterowie zostali podzieleni na kilka istotnych grupek. Największe wrażenie robią sceny z Tomem. Atak na elektrownie, atmosfera upadku cywilizacji i zawziętość by zakończyć ten faszystowski reżim. Szybciutko doszło to połączenia sił z rebeliantami, ale niestety na atak trzeba jeszcze trochę poczekać. A tam na ratunek czeka jeszcze Kera i Dex pracujący pod przykrywką. Mistrzowsko w The Last Ship wychodzi wiązanie poszczególnych wątków.

Na okręcie był fajny klimacik. Trochę za szybko dali się obezwładnić jednak to jak kombinują pod bronią jest fajne. Sabotażowe akcję, załoga z pełnym zrozumieniem do swoich zachowań i heroiczne poświęcenie. Quincy zabił się by ocalić żonę i ukryć położenie szczepionki. Ostatecznie udało mu się odkupić. To była długa droga, ale udało się.

OCENA 4.5/6

poniedziałek, 5 września 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #197 [22.08.2016 - 04.09.2016]

SPOILERY

Mr. Robot S02E07 eps2.5_h4ndshake.sme
Zacznę od wielkiego twistu na końcu odcinka i go pochwalę. Dotychczasowy wątek Elliota w tym sezonie okazał się wielką mistyfikacją. By poradzić sobie z własnymi problemami świadomie stworzył iluzję. Zamiast więzienia był dom matki. I trzeba przyznać, że kapitalnie to wyszło. To znowu nie był twist fabularny stworzony dla zwykłego szokowania, a serial już wcześniej dawał pewne poszlaki. Schematyczność scen, ruch w kadrze i klaustrofobiczna atmosfera. No świetnie to wyszło, chylę czoła. Serial przy okazji w swoim stylu mówi coś o ludziach, którzy również kreują własne iluzję i uciekając przed problemem lądują w wirtualnych światach czarnych ekranów.

Jednak mimo wszystko odcinek mnie wymęczył. Znowu był za długi, za bardzo skupił się na Elliocie i niektóre sceny można by wywalić. Jednak cudowne ocalenie czy ostatni szachowy pojedynek z Rayem to małe cuda z niesamowicie budowanym napięciem.

Angela została w tym odcinku świetnie odegrana, jej postać popada w skrajności, od nieśmiałości po pewność siebie. Jest przez to szalenie intrygująca. I miejscami irytująca. Ciężko mi się ją ogląda. Wolałbym więcej DiPierro, Darlene czy Joanny. To są dużo ciekawsze postacie. I chciałbym też wyraźnego wątku fabularnego. Ten sezon jest zbyt rozwleczony, brakuje mu wyrazistości pierwszego.

OCENA 4.5/6

Mr. Robot S02E08 eps2.6_succ3ss0r.p12
Odcinek bez Elliota. Wydawałoby się karkołomny pomysł, który zaowocował najlepszymi momentami w tym sezonie. Fascynująco oglądało się Darlene, to jak radzi sobie z problemami i jak różni się od brata. On wzdryga się na myśl o morderstwie, ona dokonuje tego bez wyrzutów sumienia z zimną premedytacją. Oglądając jej zachowanie, to co robi po morderstwie było w pewien sposób przerażające. Serial jest mroczny, ale w tak ciemne rejony jeszcze się nie zapuszczał. Momentami się wzdrygałem patrząc na to co widzę. I jeszcze a końcówka. Masakra.

Ten odcinek to też trochę więcej miejsca dla Trenton i Mobyego. Pokazanie ich paranoi i strachu. I też flashback do pierwszego ich spotkania z zabawną scenę. Niemalże jak z Romero. Myślałem, że tutaj zostanie powtórzony ten schemat i na końcu wylądują martwi. Na szczęście jeszcze nie. Ale kleszcze się zaciskają. Trochę przypadkowo, ale to już ludzie miotający się w pułapce. Czekać aż zrobią coś głupiego.

Przed Darlene ciężkie czasy. I nie chodzi mi o traumę po dwóch morderstwach. Raczej o problemy z FBI. Podczas nagrywania swojego przesłania musiała zrobić drugie podejście. Na pierwszym zdejmuje maskę, a kaseta ląduję za szafką. Trochę zbyt wyraźnie to pokazano więc serial szybko zrobi z tego użytek. Chyba, że to zmyłka.

OCENA 5.5/6 

Mr. Robot S02E09 eps2.7_init5.fve
I znowu świetny odcinek. Niby początek to powtórka z tego co już wiadomo, ponowne opisywanie prawdziwej sytuacji Elliota  to i tak sceny te były pełne magnetyzmu. Gdy zmieniała się sceneria z domu matki na więzienie lub gdy długie ujęcie pokazało spacerniak. I może mi to trochę przeszkadza, bo już to wiadomo, a cały wątek to jeden wielki skok w bok. Elliot siedzi w więzieniu za hack z pierwszego odcinka i kradzież psa to i tak ogląda się świetnie. A przecież o to chodzi.

Opuszczenie więzienia to tylko początek kłopotów Elliota. System się tnie, nie kontroluje go. Nawet Mr. Robot wygląda na zagubionego. Czyżby kolejna świadomość w umyśle Elliota? Nie chciałbym liczę na dalszą walkę lub sojusz jego dwóch dotychczasowych połówek. Jednak jak wyjaśnić fazę drugą, której to on jest architektem i nic nie pamięta? Czemu Mr. Robot go cały czas okłamuje, a może sam jest nieświadomych rzeczywistości.

Ten odcinek to też popis Darlene. Okazanie miłości bratu prostym gestem, a potem zdenerwowanie gdy zdała sobie sprawę z kastety zostawionej w domu swojej ofiary. Cieszy mnie, że tak szybko do tego wrócono i wątek skręcił w niespodziewaną stronę. Jej chłopak wraca i kogoś tam zastaje, jakby rannego. I ktoś przychodzi do Darlene? Mobley i Trenton? A może Tylor?

Wątku Angeli trochę nie rozumiem. Za wszelką cenę chcę zostać rozpoznawalna, osiągnąć coś w życiu, ale nie wie jaką drogę obrać. Tym razem postanowiła dokopać E Corp i donosząc do nich na prokuraturę. Macki korpo są jednak długie i nic jej to nie daje. Świetny moment gdy patrzy na nie działające kamery zmierzając ciemnym korytarzem do nieznanego celu. Stężenie napięcia przekracza dopuszczalną normę. Jest jeszcze wizyta DiPierro na końcu. No niech w końcu wyląduje w centrum akcji i historii!

Cliffhanger szokuje. Joanna pod domem Elliota zwracająca się do niego Olli. Jednak kolejna tożsamość? Czy może jej zagrywka.

OCENA 5/6