niedziela, 29 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #65 [23.12.2013 - 29.12.2013]

SPOILERY


Doctor Who S07 Christmas Special: The Time of the Doctor
- jak przy odcinku na 50 lecie serii tak i tu nie będę się rozpisywał. Są ludzie, którym lepiej to wychodzi, a Doctor Who to serial o którym można pisać i pisać. Ze swojej strony polecę choćby ten wpis, który w większości pokrywa się z moimi odczuciami
- a teraz moje wrażenie - jestem rozczarowany. Odcinek nie był zły, ale spodziewałem się po nim innych rzeczy. Gdy odchodził Dziesiąty dostałem długie pożegnanie skupione na jego postaci. Nastrój był depresyjny i stosunkowo kameralny, a wszystkie specjale miały cel by przygotować widza przed nieuniknionym końcem. Tutaj tego nie czułem. Po epickich i zwariowanych przygodach w Day of the Doctor i Name of the Doctor zasiadałem do tego odcinka bez przeczucia, że to już koniec drogi. Nie byłem na to przygotowany. Równie dobrze epizod mógł się skończyć odmłodzeniem Jedenastego, a nie jego regeneracją. Była ona dla mnie strasznie wymuszona. Możliwe, że przez konstrukcję odcinka, gdzie próbowano połączyć epickość Moffata z kameralnością Daviesa. Nie udało się. Moffat chciał połączyć wszystkie swoje wątki, powyjaśniać niewyjaśnione i udowodnić, że miał plan. I w sumie udało mu się to. Cisza, Big Bang, Crack on the Wall, Tranzelore, Gallifrey - wszystko to miało kulminację w tym odcinku. Logicznie wyjaśniono, nie ma się zbytnio do czego czepiać ALE to nie było miejsce na tego typu zabiegi. To miał się żegnać Jedenasty z widzami i Clarą, a nie Moffat zamykać wątki. Jedna rewelacja za drugą i wyciąganie kolejnego asa z kapelusza i królika z rękawa to zły pomysł. Jakby scenarzysta bał się, że zacznę się nudzić więc musiał zarzucać kolejne wielkie pomysły. A efekt był odwrotny bo coraz bardziej miałem dość kolejnych pomysłów.
- jednak trzeba przyznać jedno - te ostatnie minuty Jedenastego się udały. Może jego przemówienie do swoich wrogów nie było tak epickie jak to z Pandoricy, ale nadawało się na koniec. Jednak najlepiej wypadły sceny w TARDIS - zrzucenie muszki, ostatnie słowa i widok Ameli - pierwsza i ostatnia twarz, którą zobaczył. Smutno się zrobiło. Niepotrzebne jednak było starzenie Doktora. Matt potrafił odzwierciedlić wiek swojego bohatera spojrzeniem, a postarzenie Doctora to niepotrzebny zabieg wizualny.
- fabularnie też mi się średnio podobało, ale momenty ratowały sprawę. Jak choćby Papal Mainframe i Tasha Lem. Podczas oglądania cieszyło też pojawianie się wyżej wymienionych wątków. Pojedyncze puzzle były smakowite tylko, że utworzyły średni obrazek. Jednak średni obrazek Doctora to i tak bardzo doby serial.
- i jeszcze Capaldi - co za spojrzenie! Nie wiem czy dalej jego podróż będzie miała szalony charakter z masą biegania, ale czuję że polubię tego Doktora i jestem olbrzymie ciekaw jego relacji z Clarą. 

OCENA 4.5/6

Masters of Sex S01E05 Catherine
- odcinek pokazuje jak szybko można przejść od komedii do dramatu. Scenka z parą nie wiedząca skąd się biorą dzieci była zabawna, tak jak problemy z erekcją Langhama czy Ethan zastanawiający się co zrobić z Vivian. Jednak bardzo szybko pojawiły się tragiczne wydarzenia. Poronienie Libby czy problemy Virigni z dziećmi. Szczególnie ten pierwszy wątek był dramatyczny bo znowu można było zobaczyć spektrum emocji u Willa - jego niemoc, rozpacz i gniew ukierunkowany na matkę. Michael Sheen to świetny aktor i bardzo się ciesze, że został doceniony za tą rolę
- ciekawie wypadły też sceny z Virignią. Samotna matka pragnąca zapewnić jak najlepsze życie swoim dzieciom jest nienawidzona przez syna. I potem jej słowa prawdy o byłym mężu, który nie nadaje się na ojca.
- bardzo się ciesze, że Allison Janney w końcu zadebiutowała w serialu. Dużo czasu nie dostała, ale i tak kradła sceny z swoim udziałem
- udanie też potraktowano wątek Ethana, który zaczął panikować po tym jak przespał się z Vivian i dosadne słowa, które usłyszał  - żeby postawił się na jej miejscu 

OCENA 5/6

Masters of Sex S01E06 Brave New World 
- dramaty i dramaty. W tym serialu nie ma miejsca na szczęście. Ludzka zawiść i wredota nie ma granic i jest wszech obecna. Bohaterowie są za to pełni wad i niedoskonałości, a ich intencje nigdy nie są jasne. To złożone postacie, które ciężko rozszyfrować. Bo co takiego Virginia zrobiła w ostatniej scenie? Wcześniej była przeciwniczką uczestniczenia w badaniach, a teraz obnaża się przed Willem i chcę mu udowodnić, że kobieta może osiągnąć orgazm przez dotykanie piersi. Wygląda to jakby go uwodziła, a sprawę komplikuje tylko fakt, że jest przyjaciółką jego żony, która straciła poroniła w poprzednim odcinku. Niezwykle to skomplikowane
- skomplikowane jest też życie Margaret i Austena. Ona nigdy nie osiągnęła orgazmu, nie wie co to szczęścia, spędziła niemal całe życie u boku męża homoseksualisty. On ma podświadomy problem z potencją. Przypadek łączy ich razem. I zapowiada się, że to spotkanie wywrze wpływ na tą dwójkę. Margaret będzie chciała skonfrontować się z mężem, a Austen będzie zadawał sobie pytania o kompleks Edypa. Jest interesująco, tragiczne i ludzko
- niezwykle ludzka była też zawiść doktor DePaul. Kobieta, która została lekarzem, osiągnęła niemożliwe, ale wciąż jest to małostkowa kobieta, zazdrosna i pragnąca uznania. Nie może docenić Virginii, wręcz przeciwnie, umniejsza jej zasługi. Znowu takie to ludzkie
- niezwykle ciekawe było też wplecenie w odcinek prawdziwej historii. Pierw wykład Freauda i rozważania na ten temat, klimatyczna wyprawa do Miami i informację o radzieckiej bombie atomowej czy w końcu wyprawa na film. Serial porywa odzwierciedleniem realiów
- ciekawie wypada też wątek Libby. Coraz bardziej oddala się od męża, a ich niezrozumienie jest coraz bardziej widoczne. Jednak wciąż widać w niej iskrę życia, chcę zaszaleć i wyrwać się ze swojej rutyny. Chcę być kimś innym bo zdaje sobie sprawę z miałkości jej życia. Niemal kończy się to tragicznie, ale też pokazuje, że idealne życie to tylko pozoru. Zupełnie jak jej związek z Billem

OCENA 5.5/6

Nikita S04E04 Pay-Off
- pierwszy akapit to tradycyjne narzekanie na stację The CW i jej decyzję o anulowaniu Nikity. I tak samo będzie po dwóch kolejnych odcinkach bo to jeden z tych seriali, które po dwóch sezonach osiągnęły szczyt swojej formy i cały czas go utrzymują. Jacy ci amerykanie głupi, że nie oglądają tego serialu...
- a o samym odcinku - nie dałem się oszukać! No dobra nie do końca. Twist fabularny musiał być, jak co tydzień, ale go nie przewidziałem. Miałem jednak cały czas wrażenie, że coś jest nie tak, że wszystko za łatwo idzie, ale nie mogłem zidentyfikować źródła problemu. Podejrzenia się nasiliły gdy niemal wszystko zaczęło wychodzić bohaterom, a potem odnieśli zwycięstwo dwa odcinki przed końcem sezonu. I potem szok - wszystko to było wielkim planem! Co to jedna firma warta kilkanaście miliardów dolarów, można ją poświęcić w drodze do wygranej. Nikita odnosi zwycięstwo, ale nie wie, że jest w bańce. Przecież to równie dobrze mógłby być finał całego sezonu i nikt by nie narzekał! Były pojednania, walki, strzelanie i eksplozje, wszystko co najlepsze ma do zaoferowania ten serial.
- nawet wątek political fiction jest znośny. Powiedziałbym nawet, że jest przekonujący bardziej od tego z Homeland. Plany wydają się bardziej realne, a i nie zapomniano o mediach, które uwiarygodnianą historię. Przypominają mi się stare, dobre czasy 24.
- jedyne zastrzeżenie mam do Alex i Sama. Ich wątek przez cały sezon jest na uboczu. Niby cały czas się coś dzieje, ale mam wrażenie, że to zupełnie nie potrzebne. Gdyby to jeszcze było 19 czy nawet 9 odcinków bym wybaczył, ale nie w takiej sytuacji jaką mamy obecnie

OCENA 5/6

Nikita S04E05 Bubble
- przedostatni odcinek i kurde, za szybko! Przecież zakończenie tego epizodu równie dobrze mogłoby stanowić punkt wyjścia dla pełnej serii składającej się z 23 odcinków. Taki potencjał zmarnowany przez pazerność amerykańskiej stacji i głupotę przeciętnego widza! Przecież Nikita to jeden z najlepszych procedurali w telewizji. Ja mu wręczam w tym roku statuetkę imienia załogi Firefly za najbardziej niesłuszne anulowanie tego roku
- sam odcinek był fenomenalny. Bańka szczęśliwego życia się utrzymywała. Nikita powiedziała prawdę i została bohaterką Stanów i świata. Nietypowej rola w której nie czuła się komfortowo. Jednak było szczęśliwe życie, powrót do dawnych marzeń i planowanie przyszłości. Wszystko to dość długo się utrzymywało, ale pojawiały się niepokojące przesłanki. Fletch jak zwykle nie ufał systemowi i dalej drążył do prawdy co przypłacił swoim życie. Jego konfrontacja z Amandą świetnie poprowadzona. Zostawił jej pamiątkę na całe życie. Teraz wygląda na prawdziwego wroga Nikity z pokiereszowaną twarzą. Trzeba przyznać też Ryanowi, że ma jaja. Poświęcił własne życie by prawda wyszła na jaw. Prawdziwy bohater, a scena jego poświęcenia niesamowita. Tak jak jego widok w szpitalu i wyjawienie prawdy Nikicie z wyciszonym dźwiękiem. Może i przy tym serialu pracują rzemieślnicy, ale najlepsi w swoi fachu. Teraz Nikita znowu ucieka i niby powrót do punktu wyjścia, ale cieszący bo wracamy do współpracy z Alex, której brakowało
- strasznie podobała mi się scena zeznań przed komisją ze względu na wypowiedziane słowa. Niemal te same, które słychać na początku każdego odcinka serialu. Z fajnych smaczków nieźle wyszły negocjacje Nikity.
- oderwany wątek Alex i Sama wreszcie się skończył i to tak jak powinien - oboje wylądowali w łóżku. I jest to jak najbardziej logiczne. Już między nią, a Owenem było widać chemię, a teraz doszło do zbliżenie. Dalej ciężko zidentyfikować ich relację, ale zapowiada się, że oboje dostaną zakończenie na jakie zasługują - po tym jak wiele wycierpieli doznają spokoju
- zadziwiła mnie trochę brutalność w tym odcinku. Może i zbytnio nie pamiętam zeszłych lat, ale tutaj krwi było zadziwiająco wiele. Zakrwawiony Ryan i Amanda oraz posoka tryskająca podczas walki Alex i Sama. 

OCENA 5.5/6

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #64 [16.12.2013 - 22.12.2013]

SPOILERY

Homeland S03E12 The Star
- i po finale. O tym sezonie można wiele mówić, ale może kiedy indziej, skupie się głównie na ostatnim odcinku. Nie był może on oszałamiający, nie pozostawił wielkiego cliffhangera czy roztrojenia emocjonalnego. Był solidnym zakończeniem pewnej historii. Na Brodyego przyszedł czas. Jego śmierć może specjalnie nie zaskoczyła bo od dawna się na nią szykowało, a tytuł odcinka odnosił się do gwiazdek poległych na ścianie CIA. Ktoś musiał umrzeć, a Nicholas był naturalnym wyborem. Najbardziej podobały mi się jego ostatnie sceny z Carrie. Rozważanie nad odbieraniem życia, odkupieniem i sensem bycia żołnierzem. Było też pogodzenie się z własnym losem. Oby się też bez ostatnich słów i wyznać miłości. Podobał mi się koniec tej historii tak jak i ostatni story arc sezonu. Szkoda, że pierwsze 8 odcinków tak bardzo odbiegało klimatem jak i jakością
- ostatnie 20 minut dzieje się po przeskoku w czasie czyli sytuacja bliźniacza do tej z True Blood. Na szczęście nie było diametralnych zmian, szkoda tylko, że nie otworzono jakiś arcy ciekawych wątków. Ciąża Carrie, Saul na emeryturze czy transformacja Iranu nie napawają optymistycznie. Najgorzej wypada oferta pracy dla Carrie jako szefowej placówki w Turcji. To jest strasznie naciągana. Lockhart, który przekłada misję nad ludzi daje znaczący awans niestabilnej Carrie. Zupełnie to nie pasuje do tego serialu, który tak bardzo starał się być realny w pierwszej serii.
- czwarta seria Homelanda nie ziębi mnie ani grzeje. Nie napalam się bo nie ma na co. Błysk geniuszu był raczej jednorazowy i teraz pozostaje tylko przeciętny serial. Oby tylko nie spadł poniżej pewnego poziomu

OCENA 4.5/6

Mob City S01E01E02 A Guy Walks Into a Bar... | Reason to Kill a Man
- miałem obawy przed tym serialem. Nasłuchałem się, że jest przeciętny, a i recenzenci się nim nie zachwycali. I niby mają rację bo to kolejna solidnie zrealizowana produkcja, której brakuje powera by stać się kolejnym kamieniem milowym w historii telewizji, ale kurde, serial ma coś w sobie co pozwala wysiedzieć 1,5h i zbytnio się nie nudzić. Sezon na pewno skończę bo jestem ciekaw dalszego ciągu historii i liczę na kolejne zaskoczenie. Boję się trochę nieśpiesznego tempa snucia historii oraz postawienie wątku miłosnego w jednej z głównych ról, ale to może się udać. Bo klimat. Kapelusze, samochody, papierosowy dym, przekupni gliniarze, mafiozi w garniturach i mroczne ulice Los Angels na które chcę się wrócić.
- trochę tylko szkoda, że nie ma zbytnio o czym pisać. Podobało mi się, pozachwycałem się zdjęciami, popatrzyłem na bogatą scenografię, ale niestety fabularnie mało się dzieje. I niby są jakieś spiski, tajemnice, dwuznaczne gierki, ale jak na razie jest to kameralna historia jednego faceta. Podobno te 6 odcinków to prolog do właściwego serialu. Oby tylko mnie zbytnio nie wynudziły, bo może mi się skończyć ochotę na zachwycanie się detalami

OCENA 4.5/6

Mob City S01E03E04 Red Light | His Banana Majesty
- znowu mnie wciągnęło, ale miało dłuższe momenty. Według mnie pomysł robienie trzech długich odcinków jest nietrafiony bo ciężko nie stracić koncentracji zwłaszcza, że styl jest usypiający i nieśpieszny. Można się pozachwycać wykonaniem i detalami oraz zasłuchać się w muzyce, ale nie przez tak długi okres czasu. Szkoda, że postanowiono tak podzielić serial bo psuje to trochę odbiór. Jeszcze długi pilot bym zniósł bo pozwoliłby lepiej wczuć się w klimat, ale nie wszystkie odcinki
- fabularnie to dalej prosta historia walka dobrych z złymi, posiadająca kilka mniejszych wątków. Jednak mam wrażenie, że wcale nie jest ona najważniejsza, że to tylko pretekst do smakowania klimatu i słuchania jazzu. Przyjemnie ogląda się kolejne gangsterskie potyczki i świetnie zagranych policjantów i bandytów, ale dalej mam wrażenie, że oglądam kolejne sceny z życia przestępczego świadka Los Agneles, a nie misternie skomponowaną fabułę, a taka powinna być w tych kilku odcinkach. Jasne, wszystko to się połączy w finale bo to naturalna kolej rzeczy, ale nie powiem żeby zależało mi na poszczególnych bohaterach. Jest kilka wyrazistych, kilku mocniej zarysowanych, ale za mało o nich wiadomo, mają raptem po kilka charakterystycznych cech, ale nie dostrzegam u nich złożoności psychologicznych. Podczas oglądania mam trochę wrażenie, że są to flashforwardy z Boardwalk Empire, ale robione przez mniej utalentowaną ekipę scenarzystów.
- oglądać będę oglądał bo mi się przyjemnie na to patrzy, ale chyba na 2 sezon nie zostanę jeśli powstanie.

OCENA 4/6

Nikita S04E03 Set Up
- Nikita znowu taka dobra, a ja kolejny raz złoszczę się po odcinku, że raptem garstka kolejnych została, a takie Supernatural na The CW jest emitowane 9 rok. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Bardzo żałuję, że ten sezon serialu jest skrócony bo widać, że twórcy mieli pomysł jeszcze co najmniej na rok, a teraz muszą to upakować w kilku odcinkach i zarzucają widza rewelacjami i zwrotami akcji. Nie żeby tego brakowało w poprzednich seriach, ale tutaj jeszcze zanim uda się ochłonąć po jednym jest już następny i ewidentnie przydałoby się więcej czasu na ekspozycję. Jednak to tylko czepianie się na siłę i to stacji, a nie samego serialu bo z niego jestem bardzo zadowolony. Cliffhanger z poprzedniego epizodu został niby szybko rozwiązany bo wyjaśniło się, że to nie Birkhoff jest kretem Amandy, ale wtyczką w NSA jest jego ojciec. To kto w takim razie został podmieniony?! Chyba najbardziej logicznym wyjściem wydaje się Michael bo w taki sposób Amanda by sprowadziła najwięcej bólu na Nikitę. I teraz będzie sobie trzeba łamać głowę przez najbliższy czas co jest prawdą, a co złudzeniem. Plany w planach. Aż przypominają się stare 24.
- Alex w końcu połączyła się z resztą, a do tego panna Udinov ma przechlapane. CIA na nią poluje i została wplątana w gigantyczny spisek. Sceny tortur i przesłuchiwania świetne. Tylko trochę rozczarowujące, że nie poradziła sobie sama z całą kryjówką CIA. To byłaby Alex jaką lubię. Mam nadzieję, że w przyszłości dostanie trochę nowych scen akcji. I coraz bardziej interesujące są jej interakcję z Samem. Niby wątek nie związany z główną linią fabularną, ale mogę się założyć, że jakoś powiążą to z The Shop
- historia Birkhoffa bardzo mi się podobała. Sfingowanie śmierci, niezrozumienie z ojcem i ponowne spotkanie i tragiczny koniec, a teraz jeszcze Amanda, która będzie próbowała go złamać.

 OCENA 4.5/6

Person of Interest S03E11 Lethe
- kolejny znakomity odcinek. Mimo, że z początku ma proceduralny charakter to potem przeradza się w epizod mocno rozwijający mitologię serialu i poruszający do przodu sporo wątków fabularnych. No i miał Saula Rubinka, który w duecie z Michaelem Emersonem tworzył znakomitą parę. I te rewelację związane z kolejnymi maszynami i pstryczek w nos PRISM - kapitalnie pomyślane. Potencjał fabularny tego wątku jest ogromny. Tak jak pojawienie się szefowej Hershela i Czujnych. Działo się sporo. I ten cliffhanger! Czyżby szykował się team up Johna i Root?
- właśnie, John. Świetnie pokazano jego zwątpienie w misję i zrezygnowanie. W sumie tak samo jak u Fincha, tylko że on mógł od tego uciekać, do czasu pojawienia się Fusco. Ciekawa historia ojca Johna oraz rozmowa o sensie ratowania innych. Fantastyczne scenopisarstwo.
- i jeszcze sceny z przeszłości Fincha. Kapitalnie pomyślane. Mogę się tylko zachwycać jak przedstawiono początki Harolda, o fascynacji maszynami oraz ptakami. Była to też smutna historia jego ojca, która współgrała z głównym wątkiem odcinka.

OCENA 5/6

niedziela, 15 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #63 [09.12.2013 - 15.12.2013]

SPOILERY

 Arrow S02E09 Three Ghosts
- były odcinki lepsze, ale było też dużo gorszych. Jakoś tak mam, że Arrow jest pierwszym serialem jaki odpalam, ale przeważnie po odcinku jestem rozczarowany i jest sporo elementów do których mogę się przyczepić. Oczywiście tak było i tutaj, ale odcinek i tak wypadł bardzo pozytywnie. Przede wszystkim raziła mnie Arrowrowa edycja Teen Titans i ich współpraca z Lauriel. Straszna prowizorka i sceny wybitnie nie przekonujące. Jakoś scenarzyści nie mogą stworzyć dla nich dobrych wątków
- na szczęście inne rzeczy nie zawiodły. Sceny na wyspie jak zwykle wspaniałe. Trudna decyzja Olivera, śmierć Shado i zmartwychwstanie Slade. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak niektóre postacie są tutaj prowadzone i jak scenarzyści próbują zmylać widza. Nie wiadomo kto rzeczywiście przeżył, a kto zginął. Jednak z dwojga złego to chyba wolałbym żeby wątek Shado się jeszcze nie kończył. Nie podoba mi się też, że siłą napędzającą ważne wątki są wątki miłosne. Ten serial byłby o wiele lepszy bez tego typu pomysłów. Jednak pojawienie się Slade, który tak na prawdę rządzi w Starling City to genialny pomysł. Nie mogę się doczekać starcie dawnych znajomych. Zarówno w teraźniejszości jak i na wyspie. Najlepiej odcinek po odcinku. Zapowiada się też, że będzie to główny wątek drugiej połowy tego sezonu czyli Rasha'al Gula można się spodziewać w trzecim. Dobrze!
- Roy z mocami - to wygląda interesująco. Jakie będą efekty uboczne? Czy Ollie będzie w stanie go kontrolować czy nie będzie takiej potrzeby? Co z Cyrusem? Co się tak na prawdę z nim stało. Czytałem, że w serialu ma się pojawić Salomon Grudny, w tym odcinku tez były referencja do niego. Czyżby więc to on?
- i na koniec o Flashu i Barrym. Wciąż nie mogę się przekonać do tej postaci. Jest męskim odpowiednikiem Felicity, ale brakuje mu wdzięku przez co jest irytujący przez co i ona wychodzi blado. Dlatego nie mogę się przekonać do tej postaci. Jego origin wyszedł dobrze. Ładnie wizualnie (zresztą jak cały odcinek), ale trochę za dużo w tym wszystkim przypadku   

OCENA 4.5/6

Brooklyn Nine-Nine S01E11 Christmas
- znowu świetnie! To jeden z tych seriale, które nie zawodzą i kolejne odcinki trzymają równy poziom. Tym razem sporo ciekawych wątków. Najsłabiej znowu wypada ten z Peraltą, ale to dlatego, że ciężko znieść mi Andyego Samberga. Jednak Holt i Boyle jak zwykle nadrabiali za niego. Trzech mężczyzn skutych kajdankami to komiczny widok.
- Amy i Gina to świetna para i częściej chcę te dwie oglądać. Polowanie na uśmiech Rosy wspaniałe. Albo zabawy photoshopem.
- Terry również mistrzowski u psychologa. Jego rysunek i skojarzenia ze śmiercią. Obsada Brooklyn Nine-Nine to jedna z najlepszych rzeczy tego sezonu serialowego

OCENA 4.5/6

Homeland S03E11 Big Man in Tehran
- i znowu solidny Homeland! Tak bardzo chciałbym oglądać taki poziom przez cały sezon. Tych bohaterów i te problemy, a nie zaburzenia mentalne drugoplanowych postaci, które dostają zdecydowanie za dużo czasu antenowego. W tym odcinku była też wielka niepewność i zaskakujące zwroty akcji. Jasne, wciąż mam wątpliwości co do planu CIA oraz ich działa wydają mi się strasznie naiwne (Carrie znowu w terenie? jakim cudem Saul czy tym bardziej Lockhart zgodzili się na jej udział) tak ogląda się to z zapartym tchem. Świetne dialogi i aktorstwo dopełniają całości, a napięcie przed finałem zostało profesjonalnie zbudowane. Cieszy mnie też, że pokazano wywiad Brodyego w telewizji. Szkoda, że media nie odgrywały w przeszłości serialu istotnej roli.
- na plus zaliczam też sceny w "Iranie". Tłumy ludzi na ulicy i świetny klimat. Studio musiało wydać sporo kasy na realizację tych momentów, ale było warto 

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E10 The Bridge
- choćym chciał nie potrafię się emocjonalnie zaangażować w ten serial. Gdyby wybito całą drużynę nie przejąłbym się tym za bardzo. Może tylko stratą Fitz, ale to tylko dlatego, że jest ona miła dla oka i ucha oraz nosi słodki sweterek w tym odcinku. Na reszcie mi nie zależy. Nie obchodzi mnie kto jest matką Skye, kim jest Jasnowidz lub osoba finansująca Stonogę. Nawet mam w nosie zmartwychwstanie Culsona. Wszystko przez dialogi i scenariusz, który odrzuca mnie momentami od odcinka. Peterson mówiący o rekordzie Kapitana Ameryki to jedna najgorszych linii dialogowych jaką widziałem w tym roku. Przerysowany Po, denerwująca mimika Rainy czy idiotyczny plan porwania Culsona to kolejne elementy układanki, które tworzą obraz nędzy i rozpaczy. Może jakbym był parę lat młodszy i chłonął wszystko co leci to by mnie bawiło, ale po obejrzeniu tylu świetnych seriali (nawet proceduralnych) średnio zrealizowana rozrywka, która ma trafiać do młodych i starych nie może do mnie dotrzeć.
- sam odcinek nie był może jakiś tragiczny w wykonaniu, ale mając w pamięci wcześniejsze i rozbudzone nadzieje na coś lepszego nie mogę cieszyć się tym co jest. Fajnie, że są rozbudowywane relację w drużynie, ale momentami jest to zbyt nachalne tylko po toby pokazać, że coś się dzieje. Brak tu chemii, która mogłaby uratować serial. Pewnie następny odcinek zobaczę, ale okres przed jego premiera spędzę bez ciśnienia

OCENA 3/6

Sleepy Hollow S01E10 The Golem
- strasznie mnie cieszy ten serial. Głównie ze względu na historię i bohaterów, ale dużo radości daje mi też przyglądanie się jego warstwie wizualnej. Serio, przymykam oko na słabsze elementy bo te drobne smaczki w realizacji mi wiele wynagradzają. Choćby ta szalejąca kamera w zaświatach zawsze wywołuje u mnie dziwną radość. Albo design potworów. Niby prosty, ale nie ma się wrażenia sztuczności, a i momentami potrafi przerazić. Niezwykle przekonująco wyszły też Siostry Mówiące Jednym Głosem. Kapitalny pomysł, świetna realizacja i nastrój sprawiający, że z ogromnym zainteresowaniem się to ogląda. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to camp, ale świetnie wykonany i scenarzyści oraz producenci dobrze sobie zdają sprawę z tego co robią.
- sama historia odcinka dała mi dużo radości bo spowodowała powrót Johna Noble. Jak zwykle doskonały. Historia syna Crane ciekawa, nieźle poprowadzona, ale i nie skończona. Bo niby sabat zatrzymał mu serce, ale nie koniecznie oznacza to jego śmierć. I z tego powodu rodzą się szalone teorię. Czyżby John Noble był przodkiem Ichibolda? A może Irving? Albo Moloch to jego syn? To by było coś! Bo w końcu, jak mówił Zjadacz Grzechów, najlepsza zagadka to taka, która myli na samym początku, i prowadzi do błędnego rozwiązania. Czekam na wielkie zaskoczenie, oby przed finałem!
- kapitalny był początek odcinka z Ichiboldem rąbiącym drewno. Niby mało subtelny sposób pokazania, że Crane musi się na czymś wyładować, ale w świetle poprzedniego odcinka daje masę radości
- podobało mi się, że Irving dostał sporo scen, niezależnych od głównej dwójki. Cenie sobie w serialach gdy poboczne postacie są pełnokrwiste, a nie uzupełnieniem tych głównych. Jego wątpliwość co do misji, strach o rodzinę i w końcu zainteresowanie sił Molocha jego poczynaniami. Czyżby zapowiadało się jakieś wodzenie na pokuszenie?

OCENA 4.5/6

niedziela, 8 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #62 [02.12.2013 - 08.12.2013]

SPOILERY



Almost Human S01E01 Pilot 
- zaskoczyłem się. I to pozytywnie co mi się rzadko zdarza. Byłem strasznie negatywnie nastawiony do tego serialu mimo, że jestem wielkim pasjonatem produkcji sci-fi oraz uważam Wymana za świetnego showrunnera, a Abramsa za odpowiedniego producenta. Odstraszała mnie głównie stacja FOX oraz ekipa aktorska. Nie powiem, że ten pilot był w stylu "o je! dawać następny odcinek, ale już!", ale przyjemnie się oglądało i przy odrobinie wysiłku można dostrzec materiał z sporym potencjałem, ale też jest spora liczba zastrzeżeń
- główna para wyszła bardzo dobrze. Bardzo martwiłem się, że będzie brakowało chemii między nimi. Niepotrzebnie. Może nie jest rewelacyjnie, ale nic tutaj nie kuje w oczy, a i od czasu do czasu można się pośmiać. Jest też duży potencjał na historię z przeszłości. Zarówno u robota jak i człowieka. Pewnie ich osobiste wątki w końcu splotą się w jedno, ale to raczej dobrze. Średnio mi się jednak podobał zbyt duży nacisk na emocję postaci. Może i jestem nie czuły, ale na to jest na razie za wcześnie. Pierw trzeba się do nich przyzwyczaić, poczuć sympatię, a dopiero potem problemy osobiste, zwłaszcza te na podłożu psychologicznym będą robiły większe wrażenie
- wizja świata i ogólny felling mi się podobają. Czuć w tym aspekcie ducha Fringe. Dziwne urządzenia i zamiłowanie do makabry. Jest też szalony profesorek. Jednakże ciężko mi uwierzyć, że tak świat będzie wyglądał za 35 lat. Za bardzo to wszystko futurystyczne. Ale też i sterylne. Ciężko mi uwierzyć, w ogromną przestępczość.
- fabularnie jest bez szału. Tajemnicza organizacja, śmierć partnera, nowi w policji, kret, dawna ukochana skrywająca swoją przeszłość. Brakuje jednak wątku, który by autentycznie absorbował. Liczę jednak, że serial nie będzie tylko opierał się na relacjach Doriana z Johnem, a i gościnna obsada się rozwinie. Niby już jest motyw powracającego tatuażu i zapowiada się na manipulację tkankami i biologiczno-technologiczne wątki ale to za mało by wzbudzić większe zainteresowanie

OCENA 4/6

Almost Human S01E02 Skin
- w paru miejscach natknąłem się, że serial został wyemitowany w nieodpowiedniej kolejności co akurat na antenie FOX nie jest czymś szokującym. I w sumie wiele rzeczy b to wyjaśniało. Bo kompletnie nie rozumiem gdzie rozwój relacji Doriana z Johnem. W poprzednim odcinku ich relację były ciężkie, a teraz są BFF i sobie żartują. Kłóci się to z pilotem. Do tego jeszcze wątek Stahl. Nic nie wskazywało na to, że ona się może mu podobać, a tu zapowiada się wątek romantyczny mimo, że nawet nie było koleżeńskich relacji. Zabrakło nawet zwykłej, prywatnej interakcji.
- irytowało mnie też zachowanie bohaterów względem seksbotów. Skrępowanie czy jąkanie się. Dorośli mężczyźni, a zachowują się jak nastolatkowie z burzą hormonów.
- fabularnie też nic specjalnego. Lekkie przerobienie scenariusza i już mamy porywane kobiety w pierwszym lepszym proceduralu. Zero głównej fabuły. Tylko znowu przewinął się motyw sztucznego DNA czyli w przyszłości będzie to odgrywało większą rolę. I nie zdziwiłbym się gdyby pojawiły się androidy, których nie można odróżnić od ludzi
- w sumie odcinek znowu ratowały relację Dorian/John. Kilka niezłych dialogów o tym gdzie idą elektroniczne owce gdy umierają czy motyw profilu randkowego i skanowanie jąder. Dobre, ale to za mało

OCENA 3.5/6

Almost Human S01E03 Are You Receiving?
- nie wiem jak wyglądało powstawanie tego serialu ale musiało wyglądać mniej więcej w ten sposób - Wyman na planie Fringe wpada na kilka pomysłów, zabiera parę rekwizytów, zastanawia się nad życiorysem bohatera, a że mu się nie chcę pożycza wypadek, który spotkał Petera na jeziorze Reiden. Seriale są bardzo podobne, ale Almost Human wciąż brakuje własnej tożsamości, czegoś co go wyróżnia. Proceduralne sprawy to za mało by zaintrygować na dłużej, a relację między bohaterami w końcu spowszednieją. Mnie najbardziej irytuje brak wiedzy o świecie. Trzeci odcinek, a ja dalej nic nie wiem o sytuacji geopolitycznej czy problemach społecznych przyszłości. Nie wiem nawet w jakim mieście dzieje się akcja. Przez co ciężko mi się przejmować losem bohaterów skoro nie mogę ich nigdzie umiejscowić...

OCENA 3.5/6

Almost Human S01E04 The Bends
- i na tym kończę przygodę z serialem. Mam go dość bo to strasznie zachowawcza produkcja, bez ambicji by stać się czymś więcej. Albo jej nie dostrzegam. Nawet iskierki chociaż tak bardzo jej szukałem. Najbardziej do oglądania nęciła mnie wizja świata przyszłości, ale zupełnie tego nie wykorzystano. Są androidy i nowe technologie, ale to tyle. Najśmieszniejsze jest jednak to, że wszyscy opowiadają jak to przestępczość wzrosła i co to za niebezpieczna dzielnica, ale tego nie widać. Ludzie spacerują sobie z parasolkami, a policjanci latają przez okna i rzucają czerstwe dowcipy. Przerost... w sumie nie, brak przerostu czegoś nad czymś, ja widzę tutaj tylko niedostatki
- sprawa odcinka to kolejna typu "wyciągamy z szuflady niewykorzystany scenariusz z jakiegoś procedurala sci-fi i lekko dostosowujemy do konwencji Almost Human". Wyszło przeciętnie czyli zgodnie z standardami serialu. Taka tania podróbka Breaking Bad i The Shield. Największy plus to obecność Benito Martineza w narkotykowym wątku. Jednak twist z jego postacią nie był jakiś wstrząsający. Żałośnie jednak wyszedł wątek szukania Bishopa. Bo co z tego, że miga się od złapania przez 10 lat skoro nasi super chłopcy namierzają go w pół odcinka
- serial dalej ma dobrze rozpisane dialogi między Dorianem, a Johnem jednak zdarzają się słabsze momenty. Dalej jednak nie rozumiem tej ich przyjaźni, a w odcinku nie było czuć, że Dorian jest androidem

OCENA 3.5/6 

Arrow S02E08 The Scientist 
- wielki debiut Barryego Allena wyszedł przeciętnie. Katastrofy nie było, jaka postać powracająca spisywałby się całkiem nieźle, ale nie widzę w nim potencjału na osobę prowadzącą własny serial. Na dłuższą metę może być irytujący, a bycie troszkę dziwnym i nie do końca przystosowanym społecznie jest już nudne. Wiele może się zmienić gdy zyska moce, ale na razie wolałbym by został w Arrow i odwiedzał raz co kilka odcinków Starling City. Jego związek z Felicity jest fajny, ale tutaj te same zastrzeżenie co do postaci - może wypaść męcząco. I za mało mają nerdowskich momentów, a przecież to powinno działać idealnie
- sam odcinek też niczym nie zachwycił i momentami był durny. Taki już urok tego serialu. Jednak na plus to wprowadzenie supermocy do serialu. Mamy w końcu mirakuru, Oliver mówiący o tym co działo się na wyspie (Slade nie żyję!? a może się obudzi i potem Oliver go spali?) i opowieść Allena. To tyle zapowiedzi producentów o nie korzystaniu nadprzyrodzonych zjawisk.
- Moira zarządziła w tym odcinku strasząc Malcolma Rash'al Ghulem. No ciekawe jaki aktor się w niego wcieli i kiedy zadebiutuje. Oby jak najszybciej
- wątek Roya i Thei był nudny, ale tutaj tez jedna krótka scena mi sporo wynagrodziła - Roy dostaje strzałę w kolano, a mógłby być superbohaterem. Od razu przypomina się Skyrim.
- niewątpliwy plus to brak Sarah. Tylko za to ocena odcinka idzie do góry

OCENA 4/6

Brooklyn Nine-Nine S01E10 Thanksgiving
- obowiązkowy odcinek z Świętem Dziękczynienia wypadł bardzo dobrze. Cała ekipa w domu Amy zarządziła. Zwłaszcza flashbacki po spróbowaniu jedzenia. No i sama Amy wyglądała cudownie w sukience. Równie zabawna Rosa oczekującego najgorszej kolacji ever oraz nienajedzony Terry. Jednak za hit odcinka uznaje Boyle Bingo. Znowu prosty pomysł, ale kapitalnie zrealizowany i tyle śmiechu
- przyjemnie też było oglądać bohaterów mierzących się ze swoimi problemami - Boyle opowiadający o Rosie, Jake i jego trauma z dzieciństwa czy Amy dążąca do doskonałości oraz złośliwa i zarazem miła Gina
- w sumie tylko jednej rzeczy brakuje mi w tym serialu - występów gościnnych. Niby ekipa daje sobie radę bez nich, ale zawsze to miło zobaczyć jakiegoś znanego aktora, który szaleje na ekranie

OCENA 4.5/6

Homeland S01E10 Good Night
- takie Homelan aż chcę się oglądać! Nie jakaś nudna obyczajówka z powtarzającymi się bądź nić nie wnoszącymi wątkami tylko thiller polityczny, który trzyma w napięciu przez cały odcinek. Brakowało mi tego. Oby przez następne dwa odcinki poziom został utrzymany, a wszystko na to wskazuje. Bo Brody dostał się do Iranu, a CIA nie ma dla niego planu ratunkowego. Podoba mi się to. Mam tylko nadzieje, że nie wymyślą jakiegoś banalnego rozwiązania, ale w sumie wolę to niż oglądać tą operę mydlaną z pierwszych 8 odcinków.
- strasznie mi się podobało, że niemal cały odcinek był w siedzibie CIA oraz na granicy Iracko-Irańskiej poza dwiema czy trzema scenami w Białym Domu. Żadnego domu Brodych czy innych nietrafionych rozwiązań. Było czuć, że misja jest ważna, a napięcie rosło z każdą minutą. Do tego jeszcze Tim Gunne jako kierownik akcji i Quinn w tle. Tylko Fatimy zabrakło, ale dobrze, że się i ona pojawiła. Okropnie jestem ciekaw jak dalej rozegrają końcówkę sezonu. Nie obraziłym się gdyby ktoś z trójki Brody, Carrie, jej dziecko zginął.

OCENA 4.5/6

Masters of Sex S01E04 Than You For Coming
-  po delikatnej przerwie wracam do serialu i pozostaje tylko żałować, że tak późno się zabrałem ze ten odcinek bo jak zwykle był wspaniały. Nie dość, że ma piękny, niejednoznaczny tytułów to jeszcze mocno pochylono się nad rysem charakterologicznym postaci szczególnie Mastersa. Przedstawiono jego dzieciństwo, warunki w jakich był wychowywany, trudne relację z matką oraz jak to wszystko odbiło się na jego dorosłości. Szczególnie interesująco wypadają jego interakcję z dziećmi i lunatykowanie, który jest zapewne objawem strachu przed nadchodzącym potomkiem. Świetnie rozpisana postać. A przecież jest jeszcze jego obsesja na punkcie Virgini, która z odcinku na odcinek się pogłębia i jest trochę creepy.
- ciekawie w odcinku wypadły też sceny z Ethanem. Jako mężczyźnie wstyd mi za jego zachowanie. Na jego podstawie serial pokazuje, że to kobiety (tutaj Virginia) mają większe jaja. Ethan to mężczyzna z innej epoki, traktujący się z wyższością, ale też użalający się nad sobą i nie zdający sobie sprawy z swojej małostkowości. Jednak można go lubić. Pochylić się nad nim z współczuciem.

OCENA 5/6

Nikita S04E02 Dead or Alive
- niby tyle już obejrzałem seriali, a wciąż na Nikicie zaskakuje się jak małe dziecko. Pierw wielkie oczy zrobiłem jak Nikki strzeliła do Michaela, potem gdy zabito dyrektora FBI i w końcu na końcu jak Amanda wyjawia swoją wtyczkę. Birkhoff?! To był mocny cliffhanger. Czyli już niedługo serial skupi się na uwolnienie oryginałów. Jaka szkoda, że to tylko 4 odcinki do końca bo to najlepszy serial The CW.
- wątek Alex równie ciekawy. Sceny z Samem znowu pokazują, że jest jakieś przyciąganie między nimi, a i tajemnica Sama jest intrygująca. Do tego dochodzi jeszcze wątek zniszczenia rodziny Udinov i wojna z Pakistanem. Ale to dobre!

OCENA 4.5/6

The Good Wife S05E10 The Decision Tree
- wspaniałe! Może nie tak dobre jak Hitting the Fan, ale godna celebracja 100 odcinka serialu i reżyserski majstersztyk. Za pierwsze sekundy i setkę na liczniku ktoś ma u mnie piwo, a potem było równie dobrze. Wyciągnięcie sprawy z przeszłości, powrót Johna Noble, powracający motyw muzyki w serialu i w końcu starcie Willa i Alicji. Walka o 12 milionów dolarów wyśmienita. Trochę żałuję, że Alicja nie walczyła na sali sądowej z Willem, a była jedynie w formie świadka. Jednak motyw tytułowego drzewa decyzyjnego genialny. Tak jak pomysł na wyobrażenie zeznać Alicji gdzie niby jest przesłuchiwana w sprawie testamentu, ale tak na prawdę to wszystko dotyczy relacji Alicji i Petera. I jeszcze te flashbacki! Świetne i tyle
- na szczęście nie zapomniano o Kalindzie, które jest na bocznym torze w tym sezonie. Genialne sceny pościgów i motyw z panią detektyw, który kończy się w łóżku. Może i dużo czasu ekranowego Kalinda nie dostała, ale idealnie oddano charakter jej postaci. Zresztą, tak samo jak przy Robyn. Zapominalska i roztrzepana nagrała rozmowę z dziwnymi głosami. Cudowna jest!
- trochę się rozczarowałem bo w zapowiedziach przyjęcie dostało sporą część proma, a ostatecznie było tylko przez kilka minut na końcu mimo, że odgrywało ważną rolę w odcinku. Peter i Lemon Bishop - perfekcyjny Eli. Tak jak jego reakcja na imię dziecka Merlyn. Bardzo bym chciał żeby kolejny epizod w całości dział się na tej imprezie

OCENA 5.5/6

The Walking Dead S04E07 Dead Weight
- dwa odcinki o Gubernatorze to stanowczo za dużo. Nie były one jakoś specjalnie złe, ale równie dobrze jego sceny można by wpleść w pozostałe 6 epizodów czy choćby opowiedzieć historię w jednym, a nie dwóch. Stęskniłem się za Rickem i resztą obsady, a to przecież o nich serial, a nie Gubernatorze. W sumie kilka rzeczy mi się podobało jak kolejne morderstwa Gubiego i dojście do władzy. Na plus też świetnie zmontowany początek i scena z szwendaczem w jeziorze. Tylko szkoda, że Enver Gjokaj skończył przygodę z serialem na jednym odcinku
- ten odcinek udowadnia też jedną rzecz - o ile po poprzednim można było z Gubernatorem sympatyzować czy mu współczuć tak teraz przypomniano jaki z niego psychopata. Dlatego z niecierpliwością czekam by zobaczyć jaki użytek zrobi z czołgu. Szykuje się rzeź w następnym epizodzie i oby nie skończyło się na małym deszczyku z wielkiej chmury

OCENA 4/6

The Walking Dead S04E08 Too Far Gone
- finał pierwszej części sezonu. Było wybuchowa, były ważne śmierci i potężny gamechanger. Tylko, że jakoś przez większość odcinka nie mogłem się przejąć tym co się dzieje. Za dużo Gubernatora. Niemal 100 minut bez przerwy tylko z nim to był bardzo zły pomysł. W ogóle w moim odczucia te osiem odcinków ma nietrafioną konstrukcję gdzie przedstawione są dwie zupełnie nie pasujące do siebie historię. Wielka szkoda bo ostatnie 15 minut mimo sporej dozy idiotyzmów było całkiem ekscytujące
- jednak pierw inny ciekawy moment - śmierć Megan. Spodziewałem się tego, ale nie umniejsza to tego wątku. Gubernator mówiący o zapewnieniu bezpieczeństwa jest tak na prawdę motywowany chęcią zemsty na RIcku i reszcie co przypłaca stratą osoby na której mu zależy. Podkreślenie tego, że każdy czyn niesie ze sobą niespodziewane konsekwencje
- zadziwiła mnie śmierć Hershela. Bez żadnego last stand i heroicznych czynów. To było w poprzednich odcinkach. Odrąbywanie głowy wyszło brutalnie i boleśnie. Będzie mi go brakowało bo to on był jedną z podpór moralnych grupy. Szkoda tylko, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to Michonne powinna zginąć. Przecież Gubernatorowi zależało na jej śmierci i chciał ukarać Ricka za jego ignorancję. Więc czemu nie Michonne? Jedyne wytłumaczenie to chęć zostawienia jej w serialu...
- śmierć Gubernatora (bo po takim czymś musiał zginąć) była dla mnie największym zaskoczeniem odcinka. Bo dostał tak długą ekspozycję. Myślałem, że szturm skończy się fiaskiem, ale on przeżyję przynajmniej do końca sezonu. Nic z tego. Widocznie i na niego zabrakło pomysłu. Już chyba lepiej byłoby jakby ktoś go zjadł w finale S03.
- szturm na więzienie z jednej strony mi się podobał - chaos, bezładne strzelanie, walka o życie i trup ścielący się gęstą. Z drugiej zupełny brak przygotowania zwłaszcza ze strony atakujących. Nie dość, że ciężko mi uwierzyć, że Gubernator tak szybko znalazł sobie kolejną grupkę popleczników to jeszcze szli do walki jak zwierzątka idące na rzeź. Hurra i do przodu! I ten zupełny brak wykorzystania czołgu jako przewagi taktycznej... jednak przynajmniej więzienie się skończyło i można się było przez jakiś czas pomartwić o ulubione postacie. Trzymam kciuki, że Maggie żyję.
- kolejną wstrząsająca śmiercią była Judith. Gubernator nie tylko zniszczył więzienie, ale też odebrał kolejną cząstkę duszy rodziny Grimesów. Wściekły Carl i zrozpaczony Rick. Podoba mi się to. Ładnie też pokazano, że jak bardzo Rick starałby się odcinać od otaczającej rzeczywistości to okrucieństwo świata i tak go dopadnie
- teraz czekać do początku lutego na powrót serialu. Będzie inny od tych ostatnich kilkunastu odcinków i bardzo się z tego powodu cieszę. Nowe lokację zrobią dobrze serialowi. Chciałbym zobaczyć znowu duże miasto, ale pewnie dalej pozostaniemy na terenach miejskich.

OCENA 4/6

środa, 4 grudnia 2013

Ramówka CBS 2013/2014


Nowości - The Crazy Ones, Friends With Better Lives, Hostages, Intelligence, The Millers, Mom, Reckless, We Are Men

Powrócą - NCIS - 11 sezon, CSI - 14 sezon, 2 Broke Girls - 3 sezon, Two and a Half Men - 11 sezon, Elementary - 2 sezon, Hawaii Five-0 - 4 sezon, Person of Interest - 3 sezon, How I Met Your Mother - 9 sezon, The Mentalist - 6 sezon, Mike & Molly - 4 sezon. NCIS: Lost Angeles - 5 sezon, The Big Bang Theory - 7 sezon, Criminal Minds - 9 sezon, Blue Bloods - 4 sezon, The Good Wife - 5 sezon

Zakończone - CSI: New York po 9 sezonach, Golden Boy po 1 sezonie, Made in Jersey po 1 sezonie, Parters po 1 sezonie, Rules of Engagement po 6 sezonach, Vegas po 1 sezonie

Stacja CBS jest znana ze stabilności w swojej ramówce i trafnych decyzji podczas jej układania. Niestety sezonu 2012/2013 nie może w pełni zapisać do udanych. Na pięć nowości w ramówce ostała się tylko jedna. Cztery z nich wyleciały z hukiem i już praktycznie (co najmniej) przy połowie wyemitowanych odcinków wiadome było co zostanie, a co pożegna się z widzami. O nietrafionych pomysłach na Golden Boy i Made in Jersey pisałem jeszcze w wakacje. I nie myliłem się. Nie zobaczyłem też żadnego odcinka, ale niczego nie żałuję. Zwiastuny Parters do mnie nie trafiały, ale w tym wypadku pomyliłem się prognozując, że serial zyska grupkę fanów bo to była kolejna poważna wpadka CBS. Serial Vegas doczekał się pełnego sezonu, ale wcale mu to nie pomogło. I zbytnio się nie dziwię. Ja dałem radę przez dwa odcinki, więcej nie spróbowałem. Serial nie był zły. Był przeciętny, a przecież na przeciętniaków nie ma czasu w obecnym krajobrazie telewizyjnym, który oferuje niesamowitą gammę doznać. Stacja postanowiła skasować dwóch swoich weteranów. Rules of Engagement, które od paru ładnych lat miało niepewne miejsce w ramówce oraz Nowojorską wersję CSI po, której mało kto będzie płakał. Serial zmarł ze starości. Nie miał fatalnych wyników oglądalności, ale marka straciła swój blask, a koszty produkcji były coraz większe.

Na pocieszenie dla fanów oryginalne CSI powróci z 14 sezonem. Niezły wynik, ale do Law & Order od NBC jeszcze trochę brakuje. Nie oglądam tego tasiemca, ale jestem ciekaw ile jeszcze wytrzyma. Jak już bardziej ciągnie mnie do procedurali spod znaku NCIS. Ciągnie, ale nie znaczy to, że odpalę. Mam bzika na punkcie continuity, nawet jeśli ma to marginalne znaczenie. Dlatego pierw 8 sezonów JAG, a potem Gibbs i przyjaciele. Czyli tak za jakieś 5 lat, a do tego czasu powinni zakończyć Los Angeles i dorobić kolejny spin-off. Serialem, który dostał drugą szansę jest Elementary. Od stacji, nie ode mnie. Dałem spokój po 3 odcinkach, ale coraz intensywniej zastanawiam się nad powrotem do niego. Wszystko jedna zależy od CBS. Jeśli zamówi 3 sezon znaczyłoby to, że Elementary wróci na co najmniej dwa kolejne lata, a całkiem możliwe, że to by mnie przekonało do lepszego zapoznania się z Lucy Liu. Ale jak to? Trzeci sezon, a ja od dwóch latach mówię? Chodzi o syndykację czyli sprzedaż praw do serialu innym stacją. Warunkiem jest duża liczba odcinków (80-100). Dlatego jestem spokojny o przyszłość Person of Interest, które wyrasta na jeden z moich ulubionych seriali, ale ratingowo jest jedynie zadowalająco. Z tego powodu martwię się o The Good Wife i The Mentalist, które mają odpowiednio 5 i 6 sezon. Prawdopodobnie minimum jeden z nich zakończy swój żywot w tym roku. Chciałbym żeby to był serial Simona Bakera bo wątek Red Johna już się skończył, a ja go nie oglądam. The Good Wife jest za to w szczytowej formie emitując wspaniałe odcinki niemal co tydzień. Dlatego za ten serial trzymam kciuki w przyszłym sezonie. Natomiast jeśli ktoś go nie ogląda to marsz do ekranów i nadrabiać. CBS ma w swojej ofercie jeszcze 3 dramaty. Piątkowe Hawaii Five-0 i Blue Bloods oraz Criminal Minds. Czyli procedurale pełną gębą. Miałem styczność tylko z tym pierwszym przez 1 sezon, a do reszty mnie nie ciągnie. Jednak patrząc jak sobie radzą pod względem oglądalności mają większe szanse przetrwania niż te z niedzielnej oferty (TGW i TM) co mnie trochę smuci z czysto egoistycznych pobudek. O komediach jak zwykle nie napiszę wiele. HIMYM kończy w końcu swój żywot. O jakieś trzy lata za późno. Komercyjny sukces TAHM to wciąż dla mnie tajemnica, ale tutaj też koniec jest bliski. 2 Broke Girls powinno powrócić na kolejny rok, a Mike & Molly ma na to całkiem sporo szanse. Tylko, że nic mnie to nie obchodzi bo z komediami CBS mi nie po drodze. Nawet The Big Bang Thory nie oglądam. Pierwszy sezon był ok, widziałem też kilka nowszych epizodów na Comedy Central, ale dla mnie to kolejny przeciętniak, który utrzyma się w telewizji jeszcze parę lat. Bo Sheldon i jego Banzinga. Czy coś takiego.

The Crazy Ones - CBS jest znane ze swoich bloków komediowych. Bardzo solidna ramówka, która zachęca reklamodawców. Jednak powoli widać oznaki kryzysu, a nowy serial od Davida E. Kellego ma być zabezpieczeniem by on nie nadszedł. Na papierze wygląda to dobrze - agencja reklamowa, Sarah Michelle Gelar i Robin Williams. Tylko, że ja znowu nie widzę tutaj nic dla siebie. Dla mnie to kolejna komedia jakich wiele dlatego TCO nie sprawdzę. Na razie ciężko stwierdzić czy serial zostanie przedłużony. Wyniki oglądalności są na krawędzi, ale decydująca okaże się druga połowa sezonu. Jeśli miałbym obstawić to powiedziałbym, że tak, ale kosztem Moms.

Friends With Better Lives - to z kolei komedia szykowana ma mid-season czyli z góry skazana na porażkę. Nie wyróżnia się obsadą, ani pomysłem. Wygląda to na kolejną wariację z grupą przyjaciół i ich codziennymi problemami. Tylko dla zdesperowanych. Jeśli jednak serial odniesie sukces będzie to największe zaskoczenie sezonu 

Hostages - mocno promowany serial i jedna z większych wtop sezonu. CBS bierze przykład z kablówek i tworzy limitowaną serię tylko, że wszystko idzie nie tak jak powinno. Hostages powinno mieć maks 6 odcinków, a jeszcze lepiej jakby zostało filmem. Ja wytrzymałem jeden epizod więcej mi nie było trzeba. Amerykanie poznali się od razu bo serial już podczas premiery miał niską oglądalność, a potem było tylko słabiej. Bo ile można oglądać uprowadzoną rodzinę i panią lekarz mającą zabić prezydenta? Przecież podobny odcinek był choćby w Person of Interest. Ja mam tylko nadzieje, że stacja nie zrazi się tym eksperymentem i dalej będzie tworzyć limitowane seriale. Tylko żeby były one lepiej przemyślane.

Intelligence - prawdopodobnie najbardziej wyczekiwany serial CBS, ale też budzący najwięcej obaw. Bo na papierze (i trailerze) wygląda to dobrze - chip wczepiony w człowieka, tajny projekt i chemia między bohaterami. Tylko czy serial się sprawdzi? Tutaj również limitowana seria i ma być mocny nacisk na fabułę mimo proceduralnej konwencji. Jestem pozytywnie nastawiony, ale nie popadam w hurraoptymizm. Josh Holloway spisał się w Lost, ale czy udźwignie własny serial? Życzę sobie tego bo takie lekkie sci-fi jest potrzebne w telewizji.

The Millers - oglądanie zapowiedzi tego serialu było bolesne. Tak bardzo chciałbym wyrzucić to z pamięci. Głównie dlatego, że tylu wspaniałych aktorów tak się marnuje. Will Arnett, Beau Bridges, Margo Martindale - co wy robicie w tym serialu?! Przecież zupełnie nie pasujecie do "komedii" gdzie są żarty o pierdzeniu. I ja głupi myślałem, że to Dads miało katastrofalną zapowiedź. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że serial zyskał popularność i jest najlepiej radzącą sobie nowością CBS. Chyba nigdy nie zrozumiem amerykańskiego poczucia humoru

Mom - po obejrzeniu tylu zwiastunów komedii powinienem się uodpornić na pseudo zabawne scenki, ale wcale nie jest mi łatwiej. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że przechodzę na ciemną stronę mocy bo ze dwa razy na zapowiedzi Mom podniosłem do góry kącik ust. Jest to zasługa Allison Janney. I w sumie tyko jej. Anna Faris irytowała, sytuację były maksymalnie przerysowane, a relację w rodzinie to chyba najstarsza klisza z sitcomów. I jeszcze ten śmiech z offu. Nienawidzę! Chuck Lorre może i jest bogiem komedii, ale jego potworki do mnie nie przemawiają.

Reckless - zwiastuna nie ma, zapowiedź dość lakoniczna więc śmiało można prorokować anulowania. Dziwi mnie kolejny serial prawniczy w ofercie stacji. Nie udało się z Made in Jersey, wtopa będzie i tutaj. Niby potencjał jest (małe miasteczko + skandal), ale prawdopodobnie zostanie zmarnowany. Już lepiej jakby pieniądze, które zostały zmarnowane na Reckless przekazać do budżetu The Good Wife

We Are Men - nareszcie koniec. Ostatnia komedia do opisania. Jak to dobrze, że The CW nie produkuje tego typu umilaczy. Chociaż chodzą plotki na dzielni, że i na to przyjdzie czas. O samym We Are Men nie ma wiele do pisania - był serial, serial został anulowany. Nikt nie będzie płakał, nikt nie będzie pamiętał. Już mało kto kojarzy. Szkoda tylko Kala Penna i Tonnyego Shalhouba. Oby jak najszybciej znaleźli zatrudnienie w jakimś dramacie

Moja ramówka: Intelligence, Hostages, Person of Interest, The Good Wife
Moje anulowania: Elementary, Vegas

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #61 [25.11.2013 - 01.12.2013]

SPOILERY

Doctor Who S07 50th Anniversary Special: Day of the Doctor 
- genialne! Żeby tak każdy serial świętował swoją rocznicę istnienia. Odcinek nie zawiódł. Nie miał prawa. Z każdej kolejnej sceny wylewały się beczki miodu. Dawno nic mi nie dało takiej radości. Przyjemność z obcowania dodatkowo spotęgowało odcięcie się od wszelkich spoilerów. Trafiłem raptem na kilka zdjęć z Dziesiątym i widziałem, że pojawi się Doktor Wojny i Rose. Reszta była kompletną zagadką z czego się ogromnie cieszę.
- mogłem się tylko domyślać, że odcinek będzie się skupiał na Wojnie Czasu, ale nie przypuszczałem, że w takim stopniu. Okazało się, że to było sedno rocznicy. Miało zostać wyjawione jak Doctor 8.5 doprowadził do zakończenie wojny i niewyobrażalnej zbrodni, a ostatecznie skończyło się na uratowaniu Gallifrey i nakreślenie planu na najbliższy sezon (lata?). Nowy Doktor będzie szukał swojej planety i to będzie ekscytujące. Mnie jednak najbardziej będą interesowały reperkusję istnienia Władców Czasu. To powinno wiele zmienić. Swoją drogą jestem pod ogromnym wrażeniem jak przez te 8 lat od powrotu serial budował Wojny Czasu i zmian zachodzących w kolejnych inkarnacjach Doktora oraz reakcji na wzmiankę o tych tragicznych wydarzeniach. Jeden z najlepszych story arców w telewizji.
- jeśli chodzi o fabułę to jak zwykle było wibble wobble time-y wimey stuf. Różne wersje historii łączące się w jedno, wskazówki z przeszłości, niespodziewane koneksje i czasowe paradoksy. Jednak mimo wszystko nie było chaotycznie! Wszystko bardzo czytelnie i przejrzyście. Zupełnie jak nie u Moffata.
- dobra jednak gadam o szczegółach, a nie głównej wisience na rocznicowym torcie - Doktorzy! Trzech Doktorów wypadło prze genialnie. Obok odcinka Breaking Bad Ozymandias było to najlepsze co widziałem w tym roku w telewizji. Geniusz aktorski i scenopisarski dał wybuchową mieszankę. Olbrzymia chemia między Doktorami, docinki, żarty z charakterystycznych elementów, porównywanie sonicznych śrubokrętów. Ale też momenty pełne dramatyzmu i smutku. Co za chemia między Tennantem, Hurtem i Smithem Ogromnie żałuję, że Eccleston się nie pojawił do kompletu, ale nie można mieć wszystkiego. Jednak był Fez. I Rose tzn. Billie Piper. Cieszę się, że Rose się nie pojawiła tylko robiła za wizualizacja interfejsu. Ale tekst o tym, że "interface is hot" był genialny! W ogóle ten odcinek to kopalnia cytatów. Marzy mi się, że na 55 rocznicę znowu zbierze się ze 3 Doktorów, ale nie ma co wybiegać myślami na przód
- osobiście ciesze się, że Clara nie odgrywała w tym odcinku kluczowej roli. Może i miała kilka ważnych scen, ale to był odcinek Doktora podczas sezonu towarzyszki. Jednak jej interakcja z Docorami była cudowna
- ogromnie ucieszyłem się z cameo Petera Capaldi. Nowy Doctor już w tym odcinku! Kilka sekund, ale strasznie mnie to uradowało. Tak jak sylwetki starszych inkarnacji. Może i nie oglądałem classic who przez co nie wychwyciłem wielu smaczków (szalik jednak poznałem!), ale jestem pełen podziwu jak złożona hołd 50 letniej historii
- zadziwiły mnie też efekty specjalne. Stacja BBC nie żałowała kasy i było widać prawdziwy rozmach, niemal jak z filmu telewizyjnego. I pomyśleć, że powrót Doctora zaczynał od plastikowych manekinów

OCENA 6/6

Homeland S03E09 One Last Time
- najlepszy odcinek sezonu fenomenalna gra aktorska Damiana Lewisa i mało irytujących elementów. To był Homeland jaki chciałbym oglądać, ale mogłoby być lepiej. Za dużo elementów do których mogę się przyczepić. Super roślinka lecząca z uzależnienia? Ok, ale czemu go nie przypięli do łóżka skoro to takie niebezpieczne. Czemu nikt nie był z nim w pokoju tak jak wcześniej? Ja rozumiem, że ten epizod miał być popisem Lewisa, ale stawianie tego serialu na grę aktorów kosztem logiki i fabuły mnie coraz bardziej denerwuje. Tak jak plan zrobienia z Javadiego numeru trzy jest strasznie naiwny. Serio? Saul myśli, że tak łatwo można zmienić Iran? I co serial ma się skończyć jak prezydent USA i Ajatollah rzucą się sobie w ramiona i zostaną BFF?
- wątek Lockharta i kochanka żony Saula jest dziwny i mi się wcale nie podoba. Za dużo rzeczy działo się poza ekranem, zbyt grubymi nićmi to szyte i średnio pasuje do innych wydarzenia. Poza tym to prosty sposób na rozwiązanie całkiem ciekawych problemów

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E09 Repairs
- i kolejny przeciętny odcinek Agentów z bardzo dobrymi scenami. Już mam dość tego formatu wyjętego z lat '80 czy '90 gdzie odcinki nie łączą się w fabularną całość, brak rozwoju postaci, a puszczenie ich w losowej kolejności nie zmieniłoby odbioru. Męczy mnie to głównie dlatego, że oglądam inne procedurale, które nie mają tego typu niedopatrzeń. Mam tylko nadzieje, że ta przy długa ekspozycja postaci w końcu się skończy i serial zacznie opowiadać jakąś historię, a nie jechać ciągle na popularności Movieversum
- sam odcinek miał nawet nieźle poprowadzoną sprawę. Tylko, że końcówka była kiepściutka. Miłość? Serio? Co za banalne rozwiązanie. I czemu nikt nie zaczął się ekscytować równoległym światem? Dobrze, że przynajmniej walki z udziałem May były całkiem niezłe. Kolejny plus to w końcu zdradzenie trochę z jej przeszłości. I nie myliłem się - to najciekawsza postać serialu.
- natomiast najgorszą bezapelacyjnie pozostaje Skye. Coraz bardziej jej znieść nie mogę. Drużyna tak pięknie by działała bez jej udziału, a ona wprowadza tylko chaos i zupełnie nie pasuje do reszty. Nawet Fitz-Simmons w jakimś stopniu dopełniają Culsona, Ward i May, ale Skye jest bo jest.

OCENA 3.5/6

Nikita S04E01 Wanted
- tak bardzo, bardzo brakowało mi tego serialu i strasznie się cieszę, że dano mu szansę wrócić na te sześć finałowych odcinków. Ten odcinek miał wszystko za co uwielbiam Nikitę - niesamowite zwroty akcji, świetne sceny akcji i wgniatającą sekwencję snu. Współpraca szefa jednostki poszukującej Nikity z Shop była dla mnie szokiem, tak jak pojawienie się Owena. Będzie się działo przez te 6 odcinków.
- akcja w biurowcu niezła, dużo się działo i widać rozmach niektórych scen. Jednak najbardziej mi się podobała Nikita uwalniająca się policji. Pięknie to zrobiła! Szkoda tylko, że w odcinku było więcej strzelania niż walki wręcz
- czekam na kolejne odcinki i jestem bardzo pozytywnie nastawiony. Boję się tylko finału bo raczej na szczęśliwe zakończenie nie ma co liczyć

OCENA 5/6

Person of Interest S03E10 The Devil's Share
- co za genialny odcinek! Person of Interest ma od czasu do czasu zapychacze i nudne odcinki, ale jak chcę to tworzy niezapomniane epizody, o których myśli się i wspomina je na długo po obejrzeniu. Ostatnim takim odcinkiem był ten z pierwszym pojawieniem się Shaw. I tutaj było równie ekscytująco. Po ostatnim odcinku stawka podskoczyła do góry, a gra była niesamowicie ekscytująca i trzymająca w napięcie. Już po pierwszych czterech minutach gdzie przygrywał utwór Hurt Johnnego Casha i ani słowo nie zostało wypowiedziane było wiadome, że ten odcinek będzie wspaniały. Tak też się stało. Wszystko zagrało idealnie i absolutnie nie ma się do czego przyczepić, a mocne strony serialu śnią jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- akcji było dużo. Profesjonalnie zrobionej, efektownej, ale też z takiej gdzie automatycznie załącza się uśmiech na twarzy. Bo jak się nie cieszyć gdy zupełnie opanowany, nieogolony i krwawiący Reese pełen powagi i bez większego wysiłku rozkłada na łopatki cały oddział taktyczny FBI? Kapitalne sceny w budynku i dostanie się do Quinna! A tam jeszcze lepiej. Bo jest widoczna prawdziwa twarz Johna - zimnego profesjonalisty, który potrafi być bezwzględnym pragmatykiem. Gdyby nie pusty magazynek zabiłby Quinna na oczach Harolda. Ta scena była profesjonalnie nakręcona. Przeważnie podczas oglądania serialu wie co się wydarzy, że tutaj czas na coś szokującego i jakiś przewidywalny zwrot akcji. Ale nie tutaj. Pociągnie za spust czy nie pociągnie? Jak to rozwiążą?! Przeżywałem tą scenę razem z bohaterami. I muszę powiedzieć, że scenarzyści nie użyli banalnego rozwiązanie z poddającym się Reesem. Pusty magazynek pokazał jego prawdziwą twarz, ale też złagodził wydźwięk tej sceny i spowodował jeszcze większe zaskoczenie
- w tym odcinku było też symboliczne przejęcie warty. Carter out, Root in. Nie mam pojęcia jaką rolę będzie odgrywała w drużynie i jaki będzie stosunek innych do niej, ale na pewno wprowadzi mnóstwo nowej dynamiki. Pełna ewolucja jest niemożliwa, będzie pewnie coś na boku kręciła w końcu. Ale ogromnie jestem zaintrygowany wizją nadchodzącej wojny i rozwojem relacji Root z Haroldem. Bo ich sceny są pełne napięcia od końca 1 serii i nigdy ich nie mam dość. No i Root Amy Acker z pieskiem wygląda przeuroczo
- kolejny bohater odcinka to Lionel. Lionel, który zawsze był tym piątym kołem, skorumpowanym gliną i wydawałoby się doczepioną na siłę postacią. Przeżył Carter i przez te 3 sezony niesamowicie się zmienił. Jednak i w jego przypadku było pytanie co takiego zrobi. Zabiję Simmonsa? Flashbacki spotęgowały wątpliwości i przez to pojawiła się kolejna niesamowita scena. A jego wyznanie o tym jak Carter zmieniła go w dobrego człowieka to popis aktorski Chapmana. A scena gdy wprowadza Simmonsa na posterunek to mistrzostwo.
- niewątpliwym plusem były też flashbacki. Genialnie nakręcone i rozpisane. Scenariuszowe ten odcinek był na najwyższym poziomie, ale to właśnie te dialogi podczas błysków przeszłości najbardziej się wybijały. Były czymś w rodzaju spowiedzi czy terapii, zajrzeniem w głąb duszy poszczególnych bohaterów, pokazaniem ich stanu psychicznego i tego jak radzą sobie z trudnymi przeżyciami. Cudownie rozpisane i pokazane. Za każdym razem były to rozmowy z postaciami, których nie było widać co potęgowało jeszcze efekt spowiedzi.
- największa wada odcinka? Kolejny 17 grudnia. Zdecydowanie za dużo czasu 

OCENA 6/6

Sleepy Hollow S01E09 Sanctuary 
- takie sobie. Miałem nadzieje, że ten odcinek położy większy nacisk na fabułę, a okazał się irytującym zapychaczem z nawiedzonym domem. O ile drewniany potwór wypadł całkiem fajnie tak bez składne bieganie takie sobie. No i jeszcze zawiązanie fabuły. Akurat wtedy gdy trzeba pojawia się dziedziczka i kupuje dom, a w środku Crane znajduje list Katriny, a Abby dowiaduje się o synu Ichbolda. Za dużo w tym przypadku. Jednak trzeba przyznać, że było kilka niezłych dialogów oraz końcówka gdy wkurzony Crane atakuje potwora. Natomiast pomysł z krwawiącymi konarami kazał się genialny w swojej prostocie
- gdzieś tam w tle pojawiał się Irving oraz siostra Abby. Bardzo lubię relację tej dwójki bo wnoszą sporo humoru. Dobrze, że pokazano więcej Irvinga, ale mam wrażenie, że te sceny zupełnie nie pasowały do odcinka

OCENA 3.5/6

The Good Wife S05E09 Whack-a-Mole
- nowa postać w serialu grana przez Jasona O'Mare wypadła ciekawie, ale nie przepadam zbytnio za wątkami mafijnymi w tym serialu, a teraz one znowu powrócą. Trochę przypomina mi to historię z Bonem. Jednak nie jestem na razie na nie bo O'Mara gra świetnie, a pomysł Damiana na kradzież mebli z Florrick/Agos wypadł świetnie
- sama sprawa świetna. Uwielbiam jak The Good Wife bierze się za internetowe sprawy. Tym razem coś na wzór Reddita i doskonale zilustrowana mechanizm działania social media. Jednak najlepszym wątkiem w tej sprawie było starcie Alicji z Willem z którego wyszła zwycięsko. Czekam na ich kolejne pojedynki.
- w odcinku podobała mi się też wizyta Willa i Diane w Florrick/Agos i przypływ ich wspomnień. A design biura strasznie mi się podoba.
- końcówka odcinka intrygująca. Co takiego sędzia chcę od Alicji? Czyżby chciał ją przed czymś ostrzec czy może dołączyć do jej kancelarii. To by było dobre

OCENA 5/6