wtorek, 20 września 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #198 [05.08.2016 - 18.09.2016]

SPOILERY

The Last Ship S01E01 Phase Six
Zamiast nadrabiać już zaczęte seriale lub wziąć się za te od dawna planowane postanowiłem zadziałać instynktownie. Gambitowa zagrywka okazała się wyśmienitym rozwiązaniem na kryzys. Od prawie dwóch miesięcy oglądam seriale raczej z obowiązku i nawet daje mi to trochę radochy, ale The Last Ship przypomniało mi czym jest prawdziwa rozrywka. Niezobowiązująca, eskapistyczny serial z sympatycznymi bohaterami. Taki, którego chcę się włączać kolejne odcinki. Dla intrygi, akcji, bohaterów i głupotek jakie się od czasu do czasu pojawią. Kupuje to w całości i coś czuje, że szybciutko zleci mi pierwszy sezon.

Już sam punkt wyjścia ciekawi. Może nie jest nowatorski, ale sprawnie zrealizowany. Pandemia wirusa i samotny okręt będący ostatnią szansę ludzkości. Toż to prawie jak kosmiczna przygoda tylko na morzu. Inna stylistyka, ale podobne założenia co space opery. Statek z wyrazistym kapitanem i barwna załoga. Tylko jak będą wyglądały kolejne odcinki? Struktura jest trochę ograniczona, pływanie statkiem i szukanie szczepionki kiedyś się znudzi. Na razie jest widowiskowo, a akcja gna na złamanie karku. W te 45 minut zwiedziliśmy Egipt, Arktyke, wybrzeże, Europy i Stanów Zjednoczonych. Zahaczając przy okazji o statek wycieczkowy z dodatkową atrakcją w postaci bomby atomowej. Dzieje się dużo i szybko. Jest nawet cliffhanger wskazujący na większa intrygę.

Chwilowo jestem trochę rozczarowany załogą. Nie licząc kapitana, jego zastępcy i pani doktor reszta ma jedynie zalążki osobowości. Jednak na razie to starczy. Wiadomo, kapitan ma charyzmę i ściera się z nieustępliwą doktorką, a nawet kłóci z podwładnym o przebieg misji by na końcu dać mobilizującą przemowę. Archetypiczny bohater walczący o ocalenie rodzaju ludzkiego, Stanów Zjednoczonych i powrót do modelowej rodziny.

To wszystko przypomina mi sensacyjne kino telewizyjne. Naukowcy i wojsko współpracują razem by uratować świat przed kataklizmem. Powodzią, super wulkanem, meteorytem, tornadem, zmutowanymi piaskowymi rekinami. Trzeba momentami przymknąć oko na logikę i bawić tym co się dzieje. Nie wierzę, żeby ktoś się nie uśmiechnął oglądając jak okręt niszczy rosyjskie śmigłowce, dzielni piechurzy strzelają z niesamowitą celnością do wrogów, a zarażony żołnierz w ostatnim akcje odwagi odbiera sobie życie by nie stanowić ciężaru dla reszty załogi. Odwaga, męstwo, bohaterstwo i cnoty główne. Jest też zdrajca, którego można poznać od pierwszego ujęcia z jego udziałem. Bo jest brzydki, w przeciwieństwie do modelowych żołnierzy amerykański.

The Last Ship ma jeszcze jedną zaletę. Dla mnie, dla innych może to być wada. To reklamówka amerykańskiej armii, marynarki w szczególności. Piękne okręty, fetysz w pokazywaniu sprzętu wojskowego i jego niesamowitej skuteczności. Przybliżenia na detale nie zaburzają tempa akcji. Momentami montaż potrafi nawet zachwycić. Kupuje to.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E02 Welcome to Gitmo
Podstawowe założenie odcinka to bardzo dobrze znany schemat z kosmicznych seriali o statku i jego załodze. Tak jak w Battlestar Galactica i Stargate Universe tak i tutaj zaraz po pilocie wprowadzającym świat i bohaterów jest problem z zapasami. W kosmosie towarem deficytowym była przeważnie woda, tutaj jest paliwo i żywność. I ja nie mam nic przeciwko oglądaniu dobrze znanej historii w nowych szatach, zwłaszcza, że została całkiem nieźle zrealizowana.

Dynamiczny odcinek z dużą dozą akcji, wybuchów i strzelania. Ciekawił, kolejne sceny były dobrze prowadzone, udało się stworzyć odpowiednie napięcie żonglując trzema grupkami żołnierzy, załogą statku i zdrajcą. Wciąż też czuć feeling średnio budżetowego kina sensacyjnego. Sztuczne dialogi i honorze, przemiana nieudolnego żołnierza w bohatera i walka o amerykańskie ideały. Z terrorystami. Tak! Serial wsadził tutaj Al-kaidę. Trochę to absurdalne, parsknąłem śmiechem gdy się o tym dowiedziałem. I ta karkołomna zagrywka się udała. Stereotypy są czasem fajna, a walka z terrorystami w wykonaniu amerykańskich żołnierzy idealnie pasuje do takiego kina.

Na szczęście serial ma coś więcej do zaoferowania niż fajną akcję i sympatycznych acz trochę topornie ociosanych bohaterów. Scenarzyści bardzo dobrze wiedzą co robią i żonglują nastrojem. Fajna akcja, trochę śmiechu, ale też dramatyczne ujęcie sytuacji na świecie. Krótki i mocny moment gdy są nasłuchiwane transmisję, czuć dramat ludzi i to jak ciężka jest bezsilność ludzi, którzy muszą tego słuchać nie mogąc nic zrobić.

Końcówka aż prosi o włączenie następnego odcinka. Przybyli źli Rosjanie i szykują się bitwa morska. Nie mogę się doczekać.

Inne:
- hmmm, pierwsze walki w nowym świecie akurat na Kubie. Ciekawe czy jest to paralela do historii i wojny amerykańsko-hiszpańskiej gdzie właśnie na tej karaibskiej wysepce zaczęła się wykuwać potęga militarna USA.
- nowa postać, pewny siebie najemnik zabawnie flirtujący z panią doktor Scott. Jestem za.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E03 Dead Reckoning
Spodziewałem się innego rozwoju wypadków. To dobrze, lubię być zaskakiwany. Zamiast efektownej walki na morzu odcinek postawił na suspens, trzymanie widza w niepewności i manewr niczym z heist movie. Wygrała inteligencja, a nie brutalna siła, a wojsko amerykańskie kolejny raz wykazało swoją supremację. Militarną i moralną.

Serial dalej uparcie trzyma się stereotypów, tym razem jeśli chodzi o kreowanie antagonisty. Rosyjski admirał i geniusz militarny obowiązkowo popija wódkę i charakteryzuje się bezwzględnością i opurtonizmem. Nie waha się zabić własnego człowieka by udowodnić swoją rację. Jest zły i szalony. Serial nie bawi się w subtelności. I dlatego tak bardzo mi się to podoba. Fajnie, że nie pozbyto się go. Przyda się wróg, który nie będzie morderczym wirusem.

Postacie powoli, ale nabierają wyrazu. Quincy nie jest do końca zły. To nie rosyjski szpieg, a osoba przez nich wykorzystywana. Robił wszystko by ocalić swoją rodzinę. Ta reakcja kapitana na pytanie "a ty co byś zrobił na moim miejscu" była świetna. Kamienna twarz, milczenie i potrzeba chwili samotności na poradzenie sobie z własnymi emocjami.

Zyskał też Denny, a jego związek nie jest tylko po to żeby pokazać jakiś romans. Mamy tutaj dramat człowieka odpowiedzialnego za swoich ludzi, a kolejne śmierci go zmieniają. Najlepszy przyjaciel, postrzelenie innego, teraz dwa trupy. Czuję się za to wszystko odpowiedzialny i nie radzi sobie z tym. Odtrąca Foster, boi się zostać zraniony wtedy gdy ona umrze. Jego słowa "Kocham cię. Trzymaj się ode mnie z daleka" może i były trochę śmieszne, ale wpasowują się w narrację serialu.

Inne:
- przejście przez rafę koralową niesamowicie klimatyczne. Cisza na mostku i dźwięk ocieraniu się kadłuba statku o dno. Atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić i sprzedawać na kawałeczki jako przykład jak powinno się to robić.
- folia aluminiowa udająca statek i załoga wspólnie kombinująca w niecodzienny dla nich sposób by uciec z zatoki. Tak bardzo czuję tutaj Stargate SG-1.
- końcówka to wielkie WTF. Szanuje seriale umiejące używać cliffhangerów.
- reprezentatywność rasowa i płciowa to nie mój konik i nie moje kredki, ale tutaj trzeba to napisać - kobiet jest mnóstwo, pełnią ważne stanowiska, biorą udział w akcji. To nie jest serial zdominowany przez mężczyzn, a bałem się tego.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E04 We'll Get There
Odcinek beza rusków. Liczyłem na desperacką ucieczkę i trochę strzelających do siebie statków. Zamiast tego były bardziej przyziemne problemy tj. brak wody i niedziałający silnik. Klasyka. Fajnie poprowadzone, dano się wykazać mechaniką i pokazano hart ducha tych ludzi. Momentami jednak zbyt przerysowane i nużyło. Pierwszy raz miałem uczucie lekkiego zawodu. Na szczęście obyło się bez klasycznych tarć między postaciami. Tutaj pełne zaufanie do dowódcy i wiara w powodzenie misji.

Podobał mi się też kontrast w zachowaniu żołnierzy po tym jak dostali te kilka godzin odpoczynku. Radość na plaży, zadowolenie z łyka zimnej wody, cieszenie się sobą. Tam też zdałem sobie sprawę jacy wszyscy młodzi i piękni, średnia wieku trochę wyższa niż w serialach o nastolatkach. Ale to taki urok serialu. Ma być reklamówka USA Navy i jest. Bardzo skuteczna.

Inne:
- współczesny niszczyciel napędzany wiatrem dmącym w żagle zaimprowizowane z spadochronów. Zdumiewający widok.
- miny Taxa gdy ma sceny z Dannym. Złoto!
- trochę przeszkadzała mi kompresja czasu w odcinku. Zbyt częste przeskoki od jednej kryzsowej sytuacji do drugiej.

OCENA 4/6

The Last Ship S01E05 El Toro
Dobrzy Amerykanie ratują tubylców przed dyktatorem. Niektóre rzeczy się nie zmieniają mimo końca świata. Strasznie stereotypowy motyw. Jednak miał swoje momenty. Wtedy gdy dzielny kapitan chciał załatwić wszystko bez rozlewu krwi, pozwolić się toczyć swoim sprawą. Przez zaciśnięte zęby patrzył na wykorzystywanie ludzi i zsyłanie ich na śmierć. Nawet odjechali gdy zdobyli potrzebne małpy do przeprowadzania eksperymentów. Honor i sumienie jednak im nie pozwoliły, wrócili i uratowali gnębioną ludność. I naśmiewam się trochę, ale muszę przyznać, że strasznie fajna scena akcja w konwencji stealth dawała mnóstwo satysfakcji.

Podobało mi się też jak Andrea dowodziła statkiem pod nieobecność kapitana. Niepewność wymieszana z determinacją. Rozbiegane spojrzenia, oczekiwanie na powrót Chandlera i pewność w wykonywaniu jego rozkazów. Przyjemnie oglądało się też Taxa i Rachel. Lubię tą parę i chcę ich jak najwięcej.

OCENA 4/6

The Last Ship S01E06 Lockdown
Odcinek w całości na Nathan James. Powoli rodząca się paranoja, zaczątki buntu załogi i nieudane próby poradzenia sobie z niesubordynacją. Świetnie się to oglądało. Napięcie rosło stopniowo przez cały odcinek by jedna efektowna mowa kapitana mogła je rozładować. Tom Chandler powoli staje si jednym moich ulubionych serialowych kapitanów.

Zaskoczyło mnie kto był odpowiedzialny za nastroje na statku. Ten odcinek to dowód jak piekielnie inteligentny jest Quincy. Początkowo niepozorne rozmowy z Beconem przerodziły się w podburzanie ludzi do odejścia, tylko po to by zabrali go ze sobą. Jeszcze narobi fermentu na okręcie.

Tak się zastanawiam kiedy zacznie mnie nudzić wątek szczepionki i mam nadzieje, że do końca sezonu ona już powstanie. Już trochę nuży mnie ten wątek i oczekiwałbym czegoś bardziej nieprzewidywalnego.

OCENA 5/6

The Last Ship S01E07 SOS
Jak ładnie nakręcona, przewidywalna zmyłka na końcu. Zagubieni na oceanie Tex i Chandler doczekują się upragnionego ratunku, a dzięki równoległemu montażowi można obserwować reakcję mostka Nathan James na akcję ratunkową. I boom na końcu, to Rosjanie przechwycili kapitana. Bardzo mnie cieszy taki obrót rzeczy, nada to nowej dynamiki na przyszłość i zagęści akcję, zwłaszcza, że dr Scott najprawdopodobniej ma szczepionkę. Sezon ewidentnie zbliża się do końca.

Ogólnie odcinek oglądało się bardzo dobrze. Przerysowane zachowanie Rosjan zwyczajowo bawiło. Akcja była efektowna. Strzelanina z ruskami czy nawet abordaż na kuter rybacki w poszukiwaniu odpornej dziewczyny. Jednak najciekawsze były rozmowy Texa z Chandlerem. Dryfowanie na środku oceanu to doskonały moment na tego typu rzeczy. Reakcja kapitana wyznanie Texa o jego zadurzeniu w Scott bezcenna.

W to wszystko udało się wcisnąć jeszcze jeden wątek. Historie Casstello, niedoszłego buntownika z zeszłego odcinka. Powoli próbuje odzyskać zaufanie żołnierzy, ale popełnia kolejne, tym razem głupie błędy. Osobiste historię tego typu tylko uwiarygadniają świat przedstawiony i ludzi, którzy w nim żyją.

OCENA 4.5/6

The Last Ship S01E08 Two Sailors Walk into a Bar
Jako serial akcji The Last Ship sprawdza się doskonale. Podczas ataku na statek Ruskova nieustannie się cieszyłem. Pierw cicha inflitracja, a potem efektowna strzelanina na całego z pokazem fajerwerków na końcu. Ten serial idealnie opisuje jeden kadr - wybuchający rosyjski okręt w tle, dzielny amerykański żołnierz i powiewający gwieździsty sztandar. Wszystko to z pompatyczną muzyką idealnie ilustrującą scenę. Jestem zakochany.

Ogólnie ten odcinek miał mnóstwo fantastycznych momentów. Tex i Chandler rozmawiający o filmach z ucieczką. Pocałunek Scott powodujący zazdrość. Bohaterska śmierć żołnierza, który mógł odkupić swoje winny. Reakcja pani doktor na spotkanie z pacjentem zero. Czy wreszcie tytułowy kawał opowiedziany przez Slatterego by podnieść morale załogi.

OCENA 5/6

The Last Ship S01E09 Trials
Kolejny znakomity odcinek z rzędu. I trochę szkoda, że nie wiadomo co z rosyjskim okrętem, kto ocalał i czy może stanowić jeszcze jakieś zagrożenie. To samo tyczy się pacjenta zero. Ten odcinek nie był o tym. Był w całości na statku, poświęcony testom szczepionki. Trzech ochotników by sprawdzić czy działa. Miks pierwszo i drugoplanowych postaci i zbliżający się koniec sezonu zapowiadały czyjąś śmierć. Kapitalnie oglądało się przejście z optymizmu i delikatnych objawów do niemalże agonalnej fazy. Aktorzy zagrali świetnie swoje "ostatnie" chwilę. Do tego jeszcze grobowa twarz kapitana, który nie mógł nic zrobić, był jedynie biernym obserwatorem. Najlepsza w tym całym zamieszaniu była dr Scotta. Pewnie siebie i zdeterminowana by zaraz przejść chwilę załamanie i ponownej pewności siebie. Rhona Mitra świetnie to zagrała. Rozczarowuje tylko troszeczkę śmierć - najmniej rozwinięta postać, która gdzieś już kiedyś się na momencik pojawiła. Ale może to i dobrze, w końcu do pozostałych mam jakąś sympatię.

Ten odcinek to też nieoczekiwany skok w bok w stylu The Walking Dead. Wizyta u rodzinki kapitana Chandlera i pokazanie jak obecnie wygląda Ameryka. I trochę naiwny cliffhanger. Żona Toma łapię choróbsku w momencie gdy jej mąż wchodzi w posiadanie szczepionki.

OCENA 5/6

The Last Ship S01E10 No Place Like Home
O ja głupi i naiwny, przepraszam cię serialu. Spodziewałem się prostych rozwiązań. Ojciec Toma komunikuje się z statkiem i synem idzie mu w ratunek. W międzyczasie rozkręca się wątek szczepionki i odbudowy Stanów przy walce z watażkami. Nie mogłem się bardziej mylić co mnie bardzo cieszy. Na reunion rodzinki przyjdzie czekać niemalże do samego końca odcinka i nie jest on ani trochę wymuszony. I ckliwy. Tom nie zdążył uratować żony, przybył za późno. Nie ma happy endu. I to wcale nie jest najmroczniejsze w tym odcinku.

Początkowo szybko zaakceptowałem status quo i tymczasowy rząd USA. Jednak powolutku, gdy podniosła atmosfera opadała powoli stawało się jasne, że coś tu nie gra. Ci dobrzy okazali się źli, a źli dobrymi. Teoretycznie. Wystarczył zmyślny casting by samemu dopowiedzieć sobie nieprawdziwą historię. Bo jak to, Titus Weliver w pozytywnej roli? Cała sytuacja jest przerysowana, ale wpisuje się w konwencję. Zwłaszcza podkreślenie jak źli są obecni rządzący - elektrownia zasilana zwłokami i czystki klasowe by społeczeństwo na nowo mogło zakwitnąć. Na Amerykańskiej ziemi! Tom Chandler na to nie pozwoli.

Tylko będzie mu bardzo ciężko. Odcięty od swoich ludzi, na suchym lądzie, a Nathan James przejęty przez kobiecą odmianę Hitlera. Chciałem więcej polityki i mam. Motyw szczepionki wciąż jest istotny, ale dzieje się obok tego dużo ważnych rzeczy. I te cliffhangery. Mniam .

OCENA 5/6 

The Last Ship S02E01 Unreal City
Udana premiera sezonu. Nie przeszkadza mi zupełna zmiana klimatu gdzie wydarzenia na statku są tymi drugoplanowymi, a bohaterowie zostali podzieleni na kilka istotnych grupek. Największe wrażenie robią sceny z Tomem. Atak na elektrownie, atmosfera upadku cywilizacji i zawziętość by zakończyć ten faszystowski reżim. Szybciutko doszło to połączenia sił z rebeliantami, ale niestety na atak trzeba jeszcze trochę poczekać. A tam na ratunek czeka jeszcze Kera i Dex pracujący pod przykrywką. Mistrzowsko w The Last Ship wychodzi wiązanie poszczególnych wątków.

Na okręcie był fajny klimacik. Trochę za szybko dali się obezwładnić jednak to jak kombinują pod bronią jest fajne. Sabotażowe akcję, załoga z pełnym zrozumieniem do swoich zachowań i heroiczne poświęcenie. Quincy zabił się by ocalić żonę i ukryć położenie szczepionki. Ostatecznie udało mu się odkupić. To była długa droga, ale udało się.

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz