poniedziałek, 26 grudnia 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #211 [19.12.2016 - 25.12.2016]

SPOILERY

Ash Vs. Evil Dead S01E05 The Host
Coraz mniej jestem przekonany do tego serialu. Filmy uwielbiam, pierwsze odcinki były dobre, ale teraz oglądam i szukam mitycznego "tego czegoś". Nie możliwe żeby gusta tak drastycznie mi się zmieniły. Humoru tu nie wiele, gore takie sobie, a fabuły nie ma praktycznie wcale. Po seansie nie mogę sobie przypomnieć sceny, która by mi się podobała. Hmmm, może muzyka na końcu? Albo waterboarding święconą wodą jako część przeciętnych egzorcyzmów. Na pewno nie będzie to walka z demonem. I teraz tylko oglądam czekając na spotkanie Lucy Lawless z Bruce Campbellem.

OCENA 2.5/6

Chicago Fire S01E04 One Minute
Lubię niejednoznaczność w tym serialu i ciesze się, że udanie mnie zaskakuje przez te kilka odcinków. Tym razem największe wrażenie wywarła na mnie tytułowa minuta. Tylko tyle brakowało by uratować bezdomnego. Bowden jednak twardo nie pozwolił Millsowi na akcję co uratowało mu życie. Nadeszła jednak fala konsekwencji. Zadręczanie się Petera i żądanie odszkodowania od brata zmarłego. Niby prosta fabułka, ale zgrabnie przedstawiona, pokazująca tą mroczniejszą stronę życia strażaków. To jak ciągle ryzykują i muszą kalkulować czy są w stanie uratować czyjeś życie. Świadomość, że nie da się wszystkich uratować.

Udały się też pojedyncze historyjki, które pozwalają lepiej poznać strażaków i sanitariuszy. Czy to wzorowa postawa obywatelska Severide walczącego z gangiem dręczącym staruszkę, czy spotkanie przez Shay dawnej dziewczyna, która obecnie jest w ciąży. Jednak moim ulubionym momentem jest Herrmann mówiący synowi, że wróci do domu i nie musi się  o niego martwić. Znowu banał i znowu zadziałał.

OCENA 4.5/6

Hawaii Five-0 S02E01 Ha'i'ole (Unbreakable)
W tym tygodniu maszyna losująca wskazała na Hawaii Five-0. Ostatni odcinek oglądałem grubo ponad pięć lat temu więc trochę się bałem. Lubiłem tego procedurala ze względu na sympatyczne postacie grane przez aktorów za którymi przepadam i śledzę ich karierę od dawna. Najbardziej mnie zaskoczyło, że w miarę pamiętałem co działo się ostatnio, imiona bohaterów i cliffhanger. To był jak spotkanie z osobami, które znało się krótko, ale przeżyło fajne chwilę więc zapadli w pamięć.

Sam odcinek był no cóż, typowy. Widać, że to stary serial opierający na dobrze znanym schemacie. Dużo akcji, humoru i trochę większej mitologii z okazji premiery sezonu. Było też momentami bardzo naiwnie i dużo skrótów fabularnych jak np. kamera w wygodnym miejsce czy jeszcze wygodniejsze nagranie bez głosu. Jednak parę razy się uśmiechnąłem, pooglądałem ładne widoczki i miałem nieoczekiwane spotkanie z Jamesem Mastersem i Terrym O'Quinnem. I nawet obejrzałbym kolejny epizod. Gdybym trafił przypadkiem w telewizji.

OCENA 4/6

Pitch S01E02 The Interim
Ciesze się, że dałem szansę kolejnemu odcinkowi. Było lepiej. Nie był to odcinek skupiający się w całości na Ginny, można było lepiej poznać innych bohaterów. Szczególnie Lawsona, który na szczęście mija się z moimi oczekiwaniami wobec niego. Prawdziwy lider drużyny, na zewnątrz playboy i skryty romantyk, wiecznie rywalizujący i dbający o swoich ludzi. Nieźle to wypada. Podobała mi się też historyjka Blipa i jego zaginionej koszulki dającej mu siłę. Największym zaskoczeniem były jednak flashbacki Ameli o tym czemu zaczęła reprezentować Ginny. Wielkie życiowe objawienie i odnalezieniu celu w życiu. Banał, ale takich banałów jest tutaj więcej, jak słowa Ginny w programie Kimmela o tym, że gwałciciela są winni gwałtów. Jednak jak z każdą oczywistością trzeba ją powtarzać by ludzie o niej nie zapomnieli. Czasem taki najprostszy przekaz najlepiej trafia.

W odcinku były też zakulisowe gry i poszukiwanie nowego trenera oraz kolejne konflikty w drużynie. Jeśli to wszystko zbyt szybko nie zostanie rozegrane może się z tego narodzić kilka interesujących wątków. Liczę na to. Liczę też na więcej zmagań sportowych.

OCENA 4.5/6

Westworld S01E06 The Adversary
W odcinku najbardziej mnie urzekła opowieść o Meave. Sprowokowała gościa, dała się zabić by znowu trafić do diagnostyki. I powoli budziła się w niej samoświadomość. Widz tak jak ona poznawał sposób kreacji androidów i dowiadywał się jak to wszystko działa. Thandie Newton świetnie zagrała zrozumienie wymieszane z szokiem, a potem upór podczas szantażu. I ta końcówka gdy zwiększenie inteligencji było niczym mistyczne objawienie. Człowiek stworzył maszynę potężniejszą od niego i ziemia zadrży.

Zaskoczyło mnie też oglądanie Teddy'ego podczas wyprawy z Człowiekiem w czerni. On się nie przebudził, ale zaakceptował samego siebie, wybrał narrację która mu najbardziej odpowiada w danej chwili i go wzmocni. Dzięki temu mógł wyrżnąć cały oddział żołnierzy. To była efektowna, przesadzona scena. Trochę niepotrzebna, ale opowiedziała trochę o tym co siedzi w tym bohaterze.

Zaskakująco dużo działo się poza parkiem w mrocznych korytarzach korporacji. Kolejne gierki, każdy ze swoją agendą i złożona sieć powiązań. Nie wiadomo komu ufać i komu kibicować. Doceniam jak to wszystko zostało rozpisane. Mam tylko jeden problem. Trochę za mało znam Therese, Berdanrda i Forda by zastanawiać się co takiego knują. Może i na to przyjdzie czas. Nie przeszkadza mi to jednak w chłonięciu historii, co jest wspomagane przez niesamowitą muzykę, zdjęcia i scenografię.

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz