poniedziałek, 13 grudnia 2021

Berserk tom 1

Jak już kilkukrotnie powtarzałem blog ma być moim oknem na świat popkultury. Dzięki niemu rozwijam się, podróżuje po nowych i niezbadanych obszarach ludzkiej kreatywności. Ma mnie motywować do eksperymentowania. I dzięki niemu kolejny raz dałem kolejną szansę mandze. Kiedyś liznąłem Akirę i The Seven Deadly Sins, ale to było czytanie bez zobowiązań i refleksji, po dwa tomy na próbę. Tym razem podchodzę do tego poważnie i biorę się za bary z Berserkem. Manga znana, lubiana i trochę kontrowersyjna. Cieszy mnie, że czeka mnie długa podróż. W końcu to tylko 40 tomów. Z duszy jestem serialowcem więc co do dla mnie. Tylko szkoda, że jednym z głównych czynników które zmotywowały mnie do lektury była śmierć Kentarō Miura, mangaki odpowiedzialnego za Berserkera. Nie wiem czy historia zostanie skończona, ale wiem, że przede mną ekscytująca historia. Tym bardziej, że pierwszy tom sprawił że chcę więcej. I to szybko.

Historia rozpoczyna się od sugestywnej sceny seksu, bo jak wiadomo odrobina nagości przyciąga oko. Nie ma ona jednak na celu długiej ekspozycji poprzez dialog jak to bywało w serialowej Grze o Tron. Kobieta przeobraża się w demona po czym następuje egzekucja. Jest to kilkustronicowa historyjka dająca do zrozumienie jaki będzie Berserk - brutalny, sugestywny i w perwersyjny sposób cieszący oko. I wciągający. Aż chcę się przewracać kolejne strony by poznawać świat i bohatera. A będą ku temu trzy okazję w luźno powiązanych ze sobą historiach które można czytać niezależnie. To całkiem sprytny sposób na wprowadzenie w nowe uniwersum i automatycznie przywodzi na myśl Wiedźmina z jego opowiadaniami. Proste i efektowne rozwiązania.

Pierwsza historyjka jest o tajemniczym mieczniku o imieniu Guts odwiedzającym miasto Koka by wykonać egzekucji na demonie. Druga to przypadkowe spotkanie z wędrowcem i jego córką oraz sugestia, że Guts nieskutecznie ucieka od swojej przeszłości. Ostatnia opowieść to kolejne miasto, kolejny zwyrodniały władca do zabicia i tajemniczy artefakt żegnający cliffhangerem. Opowiadam bardzo skrótowo bo w gruncie rzeczy te historię są bardzo proste, będące pretekstem do widowiskowej akcji, stawiające na budowanie atmosfery, świata przedstawionego i bohatera. Berserk to prostota, ale nie prostackość.

Całą opowieść na swych barkach dźwiga Guts. Tajemniczy szermierz z mechaniczną protezą ręki i gigantycznym mieczem, którego mógłby pozazdrościć nawet Cloud Strife. Gust to trochę taki wiedźmin, mrukliwy, ale bardziej cyniczny choć czasem wydaje się sympatyczny, posiadać wyrzuty sumienia by po chwili mówić, że postronne ofiary jego działań to robaki niezasługujące na życie i wybuchać śmiechem na wieść o zgliszczach które zostawia. Opowieść sugeruje, że za jego przeszłością kryją się jakaś większa historia. Czemu nie chcę być dotykany i reaguje na to agresywnie? Skąd wzięła się blizna na szyi? Czemu podróżuje od miasta do miasta zabijając demony? Ziarna zostały zasiane z perspektywą obfitego plonu.

Świat przedstawiony to klasyczne mroczne fantasy z naleciałościami europejskiego średniowiecza tylko dla odmiany w japońskiej interpretacji. Zamki to typowe warowne twierdze otoczone kamieniczkami, żołnierze chodzą w pełnych zbrojach płytowych a zwykle ludzie mają opończe, walki odbywają się w ciasnych uliczkach, a na placach odbywają egzekucję. Biedni mają ciężkie życie, a bogaci ucztują. Gdyby nie demony i elf robiący za comic relief można by było pomyśleć, że to manga historyczna. I ta brutalność, często wręcz parodystyczna. Zwykły kanibalizm to mało, trzeba było dorzucić spijanie krwi z martwego dziecka nadzianego na miecz.

Co godne podziwu Kentarō Miura nie tylko piszę, ale również rysuje Berserka, a jedno z drugim bardzo dobrze się uzupełnia. Gdy czytając ostatnie pozycję superhero przekręcam strony manualnie tak tutaj skupiam się na kadrach, pozostaje chwilę dłużej niż zazwyczaj. Kreska jest bardzo wyraźna, czytelna i pełna detali. Tutaj nie tylko słowa opowiadają historię, ale również obraz. Cisza i ograniczona ilość dialogów to świadomy zabieg stylistyczny pozwalający cieszyć się ilustracjami. Miura udanie stosuje kontrasty, czasem mamy mocne zbliżenia by zaraz dostać szerszy plan, raz pełen detali obrazek by zaraz ograniczyć perspektywę mając na celu ekspozycję bohatera. Kadry są bardzo staranie przemyślane, a rysunki wypełniające całą stronę lub dwustronne rozkładówki robią wrażenie. Dodatkowo ta karykaturalna brutalność jest fascynująca, doskonale czuć moc ciosów. Jestem niemal pewien, że autor przed przystąpieniem do pracy przestudiował atlas medyczny skupiając się na wnętrznościach i fantazjując co się stanie gdy na skutek czynników zewnętrznych niespodziewanie opuszczą organizm.

Jestem zadowolony, że przeczytałem pierwszy tom Berserk i dałem kolejną szansę japońskiej szkole komiksu. Bardzo dobre tempo, zagadkowy i charyzmatyczny bohater, sugestywny świat, mnożące się tajemnice i wizualna uczta. Po tym krótkim wprowadzeniu wiem, że będę z przyjemnością siadał do kolejnych tomów. Cieszy mnie to bo będę miał dużo materiału na bloga. A już powoli robią sobie listę z sugestią kolejnych mang.

2 komentarze:

  1. Myślisz, że czasy mangi się skończyły, czy raczej rozpoczęły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani jedno ani drugie. Nie znam się za bardzo na tym rynku, ale wydaje mi się, że całkiem mocno się trzymają.

      Usuń