wtorek, 7 kwietnia 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #131 [30.03.2015 - 05.04.2015]

Święta więc opóźnienie. I bez przeglądu wiadomości. Za tydzień poprawa. Obiecuje.

SPOILERY

Brooklyn Nine-Nine S02E19 Sabotage
Co za niespodzianka - Hitchcock i Scully okazali się genialnymi detektywami. Na swój sposób. Rozwiązali sprawę z którą od tygodni męczył się Boylsa i wrócili do swojego normalnego zachowania. I pytania czy oni tylko udają idiotów czy są świetni w policyjnej robocie i przy tym lekko kopnięci.

Najśmieszniej wypadł w odcinku Peralta. Co jest sporym osiągnięciem bo zwykle jego cwaniactwo i nieschodzący z gęby uśmiech mnie denerwują. Jednak pozbawienie go odznaki, chęć odgrywania archetypicznych scen z filmów policyjnych, prześladowanie Amy i Diaz oraz porwanie sprawiły, że było się z czego pośmiać. W tle małe przesłanie o zaufanie do przyjaciół co również poczytuje za plus.

Odrobinkę męczący był trójkąt Holt/Gina/Terry. Białe kłamstwo, prawdomówność kapitana i tego konsekwencje. Jakoś nie pasowało mi to zachowanie Giny. Było dziwne, jak to u niej, ale nie zgadzało się z postacią przez co miałem problem z tymi scenami. Lub były zwyczajnie nieśmieszne.

OCENA 4/6

Community S06E01  Ladders 
Długo trzeba było czekać na powrót Community. I aż mi głupio, że nie mogłem się zabrać za serial zaraz po premierze. Trochę się bałem nowej stacji, nowych bohaterów i większej swobody twórczej dlatego nie włączyłem rerepilota od razu. Obawy okazały się zupełnie niepotrzebne ponieważ dalej to ten sam wspaniały serial gdzie przez cały odcinek rechocze jak głupi i zachwycam się kolejnymi scenami. Zmiany były, ale nie drastyczne, przejście do nowej serialowej rzeczywistości okazało się płynne, a serial udanie prowadził dzięki temu wątki meta. W czym nie ma sobie równych. Abed opowiadający o spin-offie Shielrey (i senak peak na końcu!), przedstawienie nowej postaci w idealny sposób (dylemat dobra/zła) oraz sceny z szybkim montażem. Cudo!

Fabularnie serial ciągnie dalej wątek naprawy Greendayle, nawet pojawia się stara ściana z rzeczami do zrobienia. Trawa kolejny rok, bohaterowie zdają sobie pytanie co tam robią, otwierają podziemny lokaj stylizowany na lata '20 i prohibicję, a ja śmieje się jak szalony z kolejnych postmodernistycznych zagrywek i łamania czwartej ściany. Kocham ten serial.

Pomysł na spin-off z Shirley był świetnym sposobem na odejście aktorki z serialu. Jednak Harmon poszedł jeszcze dalej i dopisał kilka żartów rasowych o odchodzeniu czarnych aktorów i zastępowania ich białymi. Prosto, dosadnie i śmiesznie. Zwłaszcza dla kogoś śledzącego na bieżąco doniesienia medialne zza oceanu.

OCENA 5/6

Community S06E02 Lawnmower Maintenance and Postnatal Care
Odcinek z Brittą na pierwszym planie i spotkanie z jej rodzicami - słabe. Bohaterka sprawdza się w tle, ale jak dostaje większą historię jest męcząca, a jej miny strasznie mnie tutaj irytowały. Jak dobrze, że postacie z którymi wchodziła w interakcję sprawiały że było z czego się śmiać. Szczególnie Frankie, która nieźle się sprawdza jako dodatek do obsady.

Dużo lepsza była historia Deana uzależnionego od wirtualnej rzeczywistości. Community lubi bawić się znanymi motywami i przerabiać je na własny sposób. Jim Rash odgrywający Morfeusza w Matrixie był fenomenalny. Ekscytacja jaką przeżywał biła z ekranu szczególnie jak kontrastowała z chłodnym nastawieniem Franki i Jeffa.

OCENA 4.5/6

Community S06E03 Basic Crisis Room Decorum
Początkowe esemesowanie było kapitalnie nakręcone! Niby podzielony ekran i dymki z wiadomościami tekstowymi wyświetlane na ekranie to nic odkrywczego, ale jakie dialogi, ile pysznego chaosu i co za szalony pomysł by Dean pomylił Jeffa z młodym Japończykiem. Wątek ten powracał cały odcinek i niezmiennie śmieszył (oliwki!). I jaka zaskakująca konkluzja - Takesi zostaje bossem Yakuzy. A wiecie co było najlepsze? Jak wymawiał imię Jeffa - Dżeffery.

Spotkanie kryzysowe w środku nocy musiało dotyczyć jakieś błahej sprawy. I dotyczyło. Dyplom dla psa. Tak, dyplom dla psa! Całość została potraktowana zaskakująco poważnie dlatego było tak śmiesznie. Absurdy tego typu tylko w Greendayle. I nie wiem co mnie najbardziej urzekło - reklamówka Abeda czy rozważanie na temat prawdy i nadziei.

"I never hope. Hope is pouting in advance. Hope is fate's richer, bitchier sister. Hope is the deformed, addict-bound, incest-offspring of entitlement and fear. My life results triple the year I gave up hope and every game on my phone that had to do with farming." Frankie

Chang kręcący jednoosobowe porno. O jak dobrze, że mimo przejścia serialu do internetu zachowano pewne granicę. Nie chciałbym tego oglądać, już i tak mam wystarczająco zniszczoną psychikę. Jednak Abed był zafascynowany. BTW - odcinek Community w stylistyce porno bez momentów. Niedualne aktorstwo, dwuznaczne dialogi, uboga scenografia, nędzna fabuła i wszechobecna amatorszczyzna. Oglądałbym!

OCENA 5/6

iZombie S01E02 Brother, Can You Spare A Brain?
Już za sam tytuł odcinkowi należą się oklaski. Bo jak tu się nie uśmiechnąć? Potem jest jeszcze lepiej niż w pilocie. Gdy główne postacie zostały przedstawione można zacząć budować mitologię. I tak pojawia się kolejny zombie (First rule of brain club? Dont talk about brain club!) i zawiązuje się większa historia. Zbieranie armii zombie i gangsterskie porachunki? Kupuje to w całości. Zwłaszcza, że tym złym jest David Anders.

Proceduralna sprawa z zabójstwem malarza znowu było wciągająca, z zwrotami akcji i nieoczekiwanych rozwiązaniem. Bo mordercą okazała się żona - pierwszy podejrzany, a potem śledztwo i eliminacja kolejnych potencjalnych sprawców. Odwrócenie typowego schematu z tego typu seriali gdzie zazwyczaj najmniej podejrzana osoba jest winowajcą.

W tym odcinku jeszcze bardziej uwidocznił się komediowy potencjał serialu. Zjadanie mózgów i dziedziczenie cech kolacji niesie ze sobą mnóstwo możliwości. Tutaj mieliśmy Liv klejącą się do podejrzanych i odkrywanie jej wrażliwości do sztuki. Nie zabrakło też odrobinki dramatu i przesłania. Tak, należy podążać za instynktem, chwytać życie, ale kolejny kroki muszą być przemyślane i trzeba mieć na uwadze uczucia innych.

Rose McIver dalej cudowna!

OCENA 4.5/6

iZombie S01E03 The Exterminator
Socjopatyczne zombie! Rose świetnie zagrała pozbawioną emocji bohaterkę, zdystansowaną od otaczającego ją świata. Zwłaszcza w scenach z innym zombie. Najciekawiej jednak wypadła pointa tej przemiany. Czy raczej dwie. Pierwsza - ludzie potrafią być większymi potworami niż bezmyślne zombie. Druga - ludzie muszą czuć, odczuwać emocję by zasługiwać na miano człowieka. Nie można się od nich odcinać. Coraz bardziej podoba mi się uniwersalny wymiar serialu przedstawiający kolejne banalne prawdy w przystępny sposób.

Śledztwa wciąż dają radę. Liv i rzucanie ciekawostkami z zaskoczoną miną było przednie. Tak jak radość podczas wygrania quizu oraz pewność siebie podczas przesłuchań. Na końcu trafił się nawet mały przekręt. Jako serial rozrywkowy iZombie sprawdza się idealnie.

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E14 Love in the Time of Hydra
Trochę wynudziłem się na tym odcinku. Dużo nudnego biegania, niedopracowanego scenariusza i zbytecznych scen. To dalej dobry seria, ale odcinek powinien być lepszy. Zwłaszcza jeśli zaczyna się od nawiązania do Pulp Fiction. I to była jedyna świetna scena z Agent 33/Ward. Może i ten wątek (jak i cały odcinek) skupiał się na poszukiwaniu własnej tożsamości, ale co z tego skoro dotyczył mało interesujących postaci. Natomiast odbicie Beksiego i kolejne sceny z Talbotem to festiwal facepalmów. Sorry, ale na komediowe wątki to on się nie nadaje.

Dużo lepiej wypadło prawdziwe SHIELD. Chyba mają jakąś manie wielkości skoro tak się nazywają... I czemu odnoszą się do tajemnic Fury'ego a o Piercie nawet nie wspomną? Fajnie zobaczyć aktorów z Battlestar Galactica, Fringe i Terra Novy szkoda, że całe to przedsięwzięcie wydaje się zbytnio naciągane. Tak ciężko zachować się jak ludzie i porozmawiać z Culsonem?

Historia Skye znowu najlepsza. Niby jej sytuacja jest tragiczna, May jej nie ufa, a Gemma się boi to ona akceptuje swoją sytuację. Relatywnie szybko zgadza się na wygnanie i życie na odludziu. I liczę, że tutaj rozpocznie swój trening. Tylko nie rozumiem czemu Culson ukrywa przed Fitzem co się z nią stało skoro powiedział Skye, że może komunikować się z bazą. Kolejne tworzenie konfliktów na siłę.

OCENA 4/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E15 One Door Closes 
Świetny odcinek! Zmieniono status quo, było dużo akcji i dramatu. Ten serial cudownie ogląda się w tym sezonie, a bohaterom nie sposób nie kibicować. Chyba najbardziej podobał mi się motyw zdrady, który co rusz powracał w tym odcinku. Skye zdradzona przez SHIELD, Bobbi i Mack zdradzający swoją swoich przyjaciół, flashbacki z przewrotu Hydry. I personalne dramaty bohaterów. Jednak najlepszy jest brak czarnych charakterów. Gonzales i Culson uważają się bohaterów w tej opowieści i po części tacy są. Pewnie będzie musiało dojść do jakiś tragicznych wydarzeń by mogli wypracować wspólną przyszłość SHIELD, ale prędzej czy później do tego dojdzie. Obstawiam okolice Age of Ultron. Chyba, że wszyscy fani Marvela na to czekają, a firma zlekceważy wpływ jaki film może mieć na serial.

Skye dalej cierpli z powodu swoich umiejętności i niespodziewanie spotyka się z kolejnym inhuman. Powoli akceptuje swoje zdolności by w krytycznym momencie móc ich użyć. To była efektowna scena gdy fala uderzeniowa powalała w zwolnionym tempie drzewa. Nieźle. A potem załamanie się bohaterki. Teraz natomiast dojdzie do treningu i dalszego zgłębiania świata superludzi. Będzie Raina, będzie Cal i kto jeszcze?

Sceny akcji były wyśmienite w tym odcinku. Trochę przesadzone, w końcu to serial komiksowy, ale w takim pozytywnym stylu. Odbijanie lotniskowca mogło mieć większą skalę, ale  ponowne oglądanie Lucy Lawles jako Hartley dało mi mnóstwo satysfakcji. Tak jak pojedynek Bobbi/May. Piękna, pomysłowa choreografia, z takim tańcem jaki lubię.

Ostatnia scena mimo przygnębiającego odcinka miała pozytywny wydźwięk. Culson i Hunter w barze, luźna rozmowa, umowa o pracę na serwetce (a może zlecenie? chociaż Culson na takiego nie wygląda) i perspektywa walki o przyszłość SHIELD. Nie mogę się doczekać następnego odcinka. Czyli standard.

OCENA 5/6

Person of Interest S04E18 Skip
Jaki dobry odcinek. Niby chaotyczny z poszarpanymi wątkami i dużą ilością scen, ale z wciągającymi historiami balansującymi między dramatem i humorem. Brawo! A teraz panowie scenarzyści proszę zakasać rękawy i zacząć opowiadać historię, która zostanie zwieńczona w finale.

Część "policyjna" odcinka zyskała dzięki zjawiskowej Katheryn Winnick wcielającej się w łowczynię nagród. Twarda i zadziorna niczym Lagherta z Vikings z dramatyczną (i niestety w pewnym momencie przewidywalną) historią. Stanowiła udaną parę z Johnem, a powracające żarty choćby ten z kajdankami dawały radę. Poproszę o powrót w przyszłości. W tym wątku zaskoczyła mnie Harper. Chciałem by jeszcze raz zagościła i tak się stało. Znowu psuje krwi Johnowi, a na końcu okazuje się, że jej zleceniodawcą jest Maszyna. Czyli jednak armia się powiększa. Mogliby tylko zintensyfikować rekrutację.

Ciekawsze były sceny Root/Finch bo pokazywały kolejne reperkusję po "śmierci" Shaw i w jakim stanie emocjonalnym są bohaterowie. Mrs. Grooves by nie odczuć kolejnej straty była w stanie zabić niewinną osobę natomiast Harold z tych samych pobudek był gotowy się zabić. Mocna scena między tą dwójką i wymiana światopoglądów, które sprowadzają się do jednego - zrobią wszystko by nie zaznać kolejnej straty.

Powróżę z fusów i kości ptaków, ale wydaje mi się, że śmierć nawiedzi jeszcze ten sezon. Dokładnie zapuka do Johna i odbierze mu Iris. Tak by poznęcać się troszkę nad już umęczonym bohaterem. Drugi powrót to angaż aktorki do serialu Outcast. Raczej dwóch seriali nie udźwignie.

OCENA 4.5/6

Supernatural S07E16 Out With the Old
Dobry odcinek, który niespodziewanie zahaczył o główny wątek sezonie. I mam wrażenie, że zupełnie niepotrzebnie. Lekkie polowanie na magiczne artefakty przez pierwsze 20 minut było udane. Tak jak oglądanie kolejnych kreatywnych zgonów. Przeklęte baletki i czajniczek - kapitalnie nakręcone sceny gore. Oglądałbym więcej tego typu pomysłów. Lewiatany wypadły komicznie, zbytnio przerysowani jak na potężne byty. Nie potrafiłem się z nich śmiać, a chyba taki był zamysł scenariusza tego odcinka. Ich plan też mnie nie obchodzi. O wiele ciekawsze jest dla mnie zmaganie Sama z Lucyferem i liczę, że na to zostanie niedługo położony większy nacisk.

OCENA 4/6

The Flash S01E16 Rogue Time
Oglądając ten odcinek miałem wrażenie jakby scenarzyści nie mieli pojęcia czym jest ripple effect. Wells straszy nas jaki czas jest kruchy, jakie olbrzymie konsekwencje będzie miało naruszenie biegu wydarzeń i olaboga wszechświat eksploduje. Tylko, że nie. Już pomijam absurdalną tezę o kruchości czasu. Przeszkadza mi, że naruszenie kontinuum musi mieć katastrofalne skutki. Niby czemu? Przecież wszechświat nie zakłada, że musisz zapłacić za utworzenie nowego timeline'a. Powstaje nowa rzeczywistości i tyle. Lepsza lub gorsza, ale wynik jest konsekwencją podjętych działań, a nie zemstą bożka czasu. Dlatego Cold i Heat Wave nie mieli prawa pojawić się w tym odcinku. Szybsze złapanie Wizarda nie mogło do tego doprowadzić. Jest to jeden wielki bullshit. Jedyne negatywne skutki podróży w czasie są efektem wiedzy Barry'ego o alternatywnych wydarzeniach. I złośliwości scenarzystów. Bo jego idiotyczne zachowanie było... idiotyczne. Niby geniusz, ale nie widać tego po nim. Jednak jeszcze mniej podobało mi się wytłumaczenie Catlin i udawanie choroby psychicznej Barry'ego. To już lekka przesada, prawdziwy bohater powinien ponieść konsekwencje swoich czynów. I tak wróciliśmy do statusu sprzed poprzedniego odcinka.

Jednak mimo wszystko bardzo dobrze mi się to oglądało. Bo Cisco dostał dużo czasu. Bo Snart i Rory posiadają komiksową charyzmę. Bo Reverse wrócił. Bo nawiązano do sceny Cisco/Wells z poprzedniego odcinka tylko odwrócono jej wymowę. Bo Cold zna tożsamość Flasha. Bo było dużo humoru. Wyśmienita robota chciałoby się zakrzyknąć gdyby nie te nieszczęsne wormhole do alternatywnych światów.

OCENA 4.5/6 

The Flash S01E17 Tricksters
Komiksowe seriale CW po podróbce Batmana i Iron Mana doczekały się Jokera. I wcale mi to nie przeszkadza. Mark Hamill w roli Trickstera jest fenomenalny. Przerażająca mimika, opętańczy śmiech, maniakalny wygląd i fascynujące dialogi (odwołania do Breaking Bad i Star Wars FTW!). Szalenie dobra robota! Widać, że mroczna strona jest w nim silna. Czekam na jego powrót, ta nieprzewidywalność jest w serialu potrzebna. Swoją drogą jak tak dalej pójdzie to do końca sezonu serial przedstawi wszystkich najważniejszych przeciwników Flasha. Mam w takim razie nadzieje, że ogólny zarys kolejnej serii już jest i nie będzie łatanie odcinków jakimiś stworzonymi na chybcika villianami tygodnia.

Proceduralna sprawa odcinka była świetna, a najlepsze, że odnosiła się do metaplotu sezonu. Wyjawiono co działo się 15 lat temu i zostałem niesamowicie zaskoczony. Wells i Thawne to dwie zupełnie różne osoby. Ten drugi ukradł życie pierwszemu by wrócić do swoich czasów. Gamechanger. To tworzy wiele możliwości na przyszłość. Bo co jeśli Wells w jakimś stopniu dochodzi do głosu bo Thawne przejął część jego osobowości? To by trochę skomplikowała przyszłość i można by liczyć na "dobrego" Wellsa.

Jak mnie drażnią scenarzyści niepotrafiący dowartościować kobiecych postaci! The Flash wygląda lepiej niż Arrow, ale traktowanie Iris jak porcelanowego słonika działa mi nerwy. Nie mówmy jej prawdy bo może jej nie znieść, wymyślmy naiwne kłamstwo by ją chronić - myślą bohaterowie. A ja nie mogę tego znieść. Jeszcze Eddie został w to wszystko wciągnięty, aż mi go szkoda.

OCENA 4.5/6

The Last Man of Earth S01E03 Raisin Balls and Wedding Bells
Serial dalej śmieszy, ma swoje momenty gdy pozwala zaszaleć bohaterom w opuszczonym świecie, ale relacje między nimi mnie powoli zaczynają irytować. Ba, Phil i Carol robią się denerwujący, a nie śmieszni. Jednak najgorsze było oglądanie ich nocy poślubnej. Nie wiem czy celem było zażenowanie widza. Jeśli tak to udało się. Jeśli chodziło o pokazanie ślepego dążenia mężczyzny do zaspokojenie swojego popędu seksualnego to nie za bardzo. Dobrze jednak, że są sceny z piłkami i montaże z zabawami Phila. A na końcu pojawiła się zjawiskowa January Jones. Pewnie wątek trójkącika będzie męczący, ale liczę że wciąż od czasu do czasu uda mi się zaśmiać.

OCENA 4/6

1 komentarz: