poniedziałek, 6 czerwca 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #188 [30.05.2016 - 05.06.2016]

SPOILERY

Game of Thrones S06E07 The Broken Man
To był dobry odcinek. Brakowało irytujących postaci, wróciły dawno nie widziane i pojawiły się nowe. Tylko mnie momentami mocno drażnił i miał niepotrzebne dłużyzny. Na szczęście wydarzyło się w nim kilka ważnych rzeczy. I znowu kobiety rozdawały karty.

Na początek o wielkim i zaskakującym powrocie. Sandor Clegane żyję i ma się dobrze. Odpokutowuje swoje grzechy w hipisowskiej komunie pod wezwaniem kapłana Siedmiu, w którego wciela się Ian McShane. Świetny aktor, swoimi przemówieniami kradł każdą scenę. Tylko czemu wydaje mi się to takie zbędne? Mówi o planie bogów i przeznaczeniu, o nieznajomości woli bogów i ludziach którzy wierzą, że wypełniają ich słowa. Nawet twierdzi, że Siedmiu, Staży, Rholl, nie różnią się i nie wiadomo, który bóg jest tym prawdziwym. Czyli stawia się w opozycji do wątku Wiary i Wróbla. I potem ginie z rąk Bractwa bez Chorągwi, a Sandor bierze siekierę i wyrusza w drogę bo tak na prawdę nie da się wyzbyć przemocy. Ziew. Nie ruszył mnie jego powrót, dla mnie był już trupem i powinno tak zostać. Może i są wielkie plany wobec niego, ale ja ich nie dostrzegam.

Potwierdziły się moje przypuszczenie - Margaery gra skruszoną grzesznicę przed Wróblem. Dzięki temu powoli odzyskuje swoje wpływy i zapewne planuje zemstę. Jednak nie pozwoli grozić babci i przybywa jej z odsieczą. Skrycie namawia ją do wyjazdu i żeby ją uspokoić przekazuje symbol róży, podkreślając swoją wierność rodowi.

Olenna co dziwne słucha się wnuczki i akceptuje tą zmianę pokoleniową. Ufa jej i pozwala prowadzić własną grę, zdaję sobie sprawę, że teraz ona ma wszystkie karty w ręku i wraca do domu. I pewnie już szykuje plan awaryjny? Do kogo pisała list podczas rozmowy z Cersei?

Wyjazd Olenny jest ważny też z innego powodu - Cersei zostaje w Królewskiej Przystani sama. Bez brata i swojej niepewnej sojuszniczki w walce z Wiarą. Wtedy gdy niedługo ma stawić czoła procesowi. Wyczytałem ciekawą teorię związaną z Dzikim Ogniem i wizją Brana. On widzi w niej eksplozję, a jak wiadomo Jamie zatrzymał Szalonego Króla przed wcieleniem w życie jego diabelskiego planu spalenia stolicy. Czyżby to była przyszłość i plan Cersei wobec Wróbla?

Na Północy było ciekawie. Sansa z Jonem i Davosem podróżują po swoich chorążych i nieudolnie szukają poparcia. Może i Starkowie są prawowitymi dziedzicami, ale nikt nie chcę już ginąć na tej bezsensownej wojnie przez co udało im się zdobyć zaledwie kilkuset nowych żołnierzy. Bo i po co skoro pokój już panuje? Nie do końca przekonuje mnie wizyta u Mormontów. Dziewczynkę jak głowę rodu mogę zdzierżyć. Bardziej przeszkadzała mi rola Devosa, który ją przekonał do poparcia Starków. Przychodzi Południowiec i lepiej rozumie sytuację od rodowitych mieszkańców Północy. I jeszcze krótka wzmianka o Innych i już są gotowi pomagać. Bez zbytecznego przekonywania. Dzikich rozumiem bo mieli z nimi styczność, ale nie Mormontów, którzy spokojnie siedzą na Wyspie Niedźwiedziej.

Największą tajemnicą jest list Sansy. Czyżby pisała do Littlefingera prośbę o żołnierzy? Desperackie czasy wymagają desperackich sojuszy. Tylko to się na niej zemści. Peter będzie chciał coś w zamian, a Jon poczuje się zdradzony. Trochę ją rozumiem. Tyle przeszła, chcę się wykazać silną wolę i coś sama załatwić, a kłótnie z dzieciństwa podświadomie wciąż na nią wpływają. Tylko ukrywanie tak ważnych rzeczy przed Jonem jest głupie.

Rozmowa Jamiego z Blackfishem była najlepszą sceną odcinka. Nie wniosła nic nowego. Kolejna dysputa o honorze i poświeceniu, ale jak się ją oglądało! Oblężenie Riverrum będzie ciekawe i może się skończyć w niespodziewany sposób. Do tego zachowanie Freyów wobec Edmura i nadciągająca Brianne z Podem. Mały kocioł się tutaj robi.   

Yara i Theon również mieli fajną scenę. W burdelu, bo dawno już nie było burdelu i cycków w serialu. Ona chcę się ostatni raz zabawić, a on dalej zrezygnowany. I wtedy Yara mówi mu żeby wziął nóż i skończył ze swoim życiem. Świetnie zagrane i mam nadzieję, że to punkt zwrotny dla Theona. Potwierdziło się też gdzie zmierzają - do Daenerys. Ja najbardziej czekam na ponowne spotkanie Tyriona z Theonem.

Aryia zmierza do Westeros! Nareszcie poszła po rozum do głowy. I prawie przez to nie zginęła. Niczym jej brat dostała kilka ciosów sztyletem w brzuch, ale udał się jej uciec przed zabójczynią. Coś się u niej dzieje, a to jakiś postęp.

OCENA 4.5/6
 
Orphan Black S04E07 The Antisocialism of Sex
Ile emocji w jednym odcinku! Po szokujących wydarzeniach z ostatniego przyszedł czas na trochę spokoju (pojęcie względne) i radzenie sobie z stratą. Każda z sióstr przeżywała na swój sposób stratę biologicznej matki. Ich podglądanie w tych intymnych momentach było fascynujące. Autodestrukcyjne imprezowanie Sarah i samobójcze myśli. Załamanie Allison i zwrócenie w stronę Boga i rodziny. Cosima chcąca podjęć drastyczne środki w celu pomocy siostrą. To wszystko były świetne wątki, które oglądało się z zaangażowaniem. Była też reakcja starszego pokolenia. Spokój i chłód Mrs. S. i decyzja zemsty oraz poddanie się Susan, w przeciwieństwie do Rachel, która dalej chcę walczyć.

OCENA 5/6  

Person of Interest S05E08 Reassortment
Taki trochę bottle episode. Trochę bo zaledwie jeden wątek i to nie od początku toczył się w zamkniętej przestrzeni. Za dużo historii do opowiedzenia by porzucić niektóre wątki. Sceny na zamkniętej przychodni oglądało się z przyjemnością. Powoli rodząca się panika, wiecznie spokojny Reese i zagrożenie w postaci supergrypy. Tylko żeby wyeliminować dwie osoby podejrzewające nieprawidłowości w systemie komputerowym. Zbyt bizantyjska intryga na zwykłe zabójstwo. To Samarytanin, sztuczne inteligencja, która nie robi niczego niepotrzebnie. Chodziło mu też o zastraszenie ludzi i zmuszenie ich do świadomego poddania się mu i oddania próbek genetycznych. Serial wie jak przenieść zagrożenia świata rzeczywistego na serialowe realia.

Ten odcinek to też popis Shaw. Wreszcie uciekła! W efektownym, odrobinę komediowym stylu. Z Johanesburga. Nic dziwnego, że nie mogli jej zlokalizować. Świetna scena gdy rozprawia się z swoim oprawcą, który próbuje jej wmówić, że to tylko wirtualna rzeczywistość, a ona już kompletnie się w niej zagubiła nie odróżniając granicy z światem realnym. Po czym go zastrzeliła. Cała Shaw.

Podoba mi się jak prowadzony jest Jeff. Person of Interest zawsze było serialem o mieszkańcach Nowego Jorku. Dobrych, złych, skomplikowanych. Jeff podpada pod tą ostatnią kategorię. Były skazaniec po wyjściu na wolność próbuje wyjść na prostą. I chcąc czynić dobro staję się narzędziem Samarytanina i chwilowo jednym z głównych antagonistów serialu. Człowiek zmanipulowany, chcący wieść normalne życie wpadł w matnię z której nie może się wydostać.

OCENA 4.5/6

Person of Interest S05E09 Sotto Voce
Ależ dobry odcinek! Bawiący się z widzem na kilku frontach, ukrywający prawdziwe cele w poszczególnych wątkach i zaskakujący w przyjemny sposób. Po pierwsze, policyjna historia. Reese i Fusco prowadzą własne śledztwa, między nimi jest trochę angstu, ale wszystko idzie po sznureczku. Po czym okazuje się, jak bardzo pozory mylą i niebezpieczeństwo czai się na widoku. Przesłuchiwany przez Fusco gra pierw niewinnego taksówkarza, a potem przyznaje się do morderstwa. Potem nadchodzi większa rewelacja, numer którego chroni Reese jest tajemniczym Głosem, głównym antagonistą odcinka. To mnie zaskoczyło! Całej sprawie dodatkowego napięcia dodała uprowadzona kobieta, rozsiane po mieście bomby i efektowna strzelanina z motocyklowym gangiem na posterunku. Działo się sporo i ani chwili nie nudziło.

Ucieszył mnie udział w śledztwie duetu Finch/Elias. Zawsze się ich świetnie ogląda, zwłaszcza gdy Elias mówi o Haroldzie jako swoim przyjacielu. Najmocniejsza z ich udziałem była końcówka gdy Elias za cichym przyzwoleniem Fincha wysadza Głos. Ukryty cel i zdjęcie kolejnej maski, pokazanie jak daleko bohaterowie są się w stanie posunąć.

Na końcu najważniejsze. Shaw wróciła! I nie obyło się bez dramatu. Pierw jednak komiczna scenka przy granicy meksykańsko amerykańskiej. A na końcu dramatyczny moment z Root. Sameen boi się, że zabiję przyjaciół, podejrzewa, że tysiące symulacji wyprały jej mózg i znowu chcę sobie strzelić w głowę by ratować Root. By do tego nie dopuścić Root grozi tym samym, samobójstwem. Co za fenomenalny moment gdy obie panie celują sobie w własne głowy by się nawzajem uratować. Piękne love story. I na końcu reunion bohaterów, bez słowa, jedynie z przygrywającą muzykę. Dobrze jest znowu widzieć wszystkich w komplecie.

Fusco dowiedział się o Maszynie. No nareszcie! Brakowało mi tylko jego zgryźliwego komentarza.

OCENA 5/6

Person of Interest S05E10 The Day the World Went Away
Proszę państwa, czapki z głów i na kolana. Tak właśnie kręci się jubileuszowe, setne odcinki i powoli żegna z widzami. Serwując im wiadra emocji, zabijając postacie, dając satysfakcjonującą akcję i metafizyczne monologi, wszystko to z znakomitą muzyką i grą aktorską. Do końca trzy odcinki, ale ja już wiem na pewno - Person of Interest odejdzie z hukiem. Niechciane dziecko CBS to jeden z najambitniejszych i najlepszych seriali za którym będę tęsknił.

Fatalizm, widmo zbliżającej się katastrofy. Chyba tak najlepiej określić nastrój podczas oglądania odcinka. Już sam tytuł wystarczył by zbudować odpowiednią atmosferę. Na początku był jednak monolog Fincha, pytanie do Maszyny i strach o przyjaciół. Pewność własnej śmierci.

Potem było dużo akcji. Bardzo dużo. To w końcu serial sensacyjny, ba serial superhero. Najlepszy. Strzelaniny, pościgi, onlinery, było efektownie. Nawet zdarzył się popisowy numer serialu z koziołkującym eksplodującym samochodem. A Root strzelająca przez dach i kierująca stopą samochód to piękny epicki widok. I ja wiem, że większość strzelanin była bez sensu tylko co z tego? To ma się dobrze oglądać z czego serial wywiązuje się doskonale.

Jednak najważniejsza nie była w odcinku akcja, a pożegnanie. Głupie io9 zaspoilerowało mi nagłówkiem co się stanie, ale nie zmniejszyło to odbioru odcinka i emocji podczas oglądania. Ba, nawet je wzmocniło i skupiałem się na tym jak odchodzi Root. I zrobiła to w wielkim stylu. Czy może scenarzyści to zrobili. I nie chodzi mi o jej heroiczną akcję i przyjęcie kulki przeznaczonej dla Fincha. Chodzi mi bardziej o jej rozmowy z Shaw i Haroldem. A co jeśli wszystko jest symulacją, co jeśli wcale nie żyjemy. Cała rzeczywistość jest tylko symulacją, ale nie umniejsza to wcale emocji jakie jej towarzyszą. Root mówi też, że tak na prawdę się nie umiera, a po śmierci zostaje w pamięci Maszyny, która zapisuje w swojej pamięci cyfrowe duszę. Dla mnie jest to pewnego rodzaju metafora, jedno z ostatnich słów scenarzystów do widzów. Stworzyli serial, wirtualny świat, ale jego oglądanie wywołuje prawdziwego emocję. Nolan stworzył Person of Interest, tak jak Finch Maszynę i dopóki serial istnieje pozostanie pamięć o bohaterach, póki będzie istnieć Maszyna bohaterowie tak na prawdę nie umrą, jak mówi Root.

"Real world is essentially a simulation anyway." 

Śmierć Root to też zwieńczenie jej drogi. Może i środowisko LGBT się oburzy na śmierć kolejnej serialowej lesbijki w tym sezonie. Niech się oburzają, ich prawo. To była dobra śmierć. Heroiczna, będąca też ostatecznym odkupieniem dla postaci. Znalazła dom, za który z chęcią oddała życie. Pomyśleć, że gdy się pojawiła była psychopatyczną morderczynią i jednym z villianów. Została też uhonorowana przez samą Maszynę. Odkąd się o niej dowiedziała była jej gorliwą wyznawczynią i teraz bóstwo, które wielbiło postanowiło użyć jej głosu. I tak jak pisałem przy 5x1, to Maszyna prowadziła otwierający monolog i teraz gdy mam potwierdzenie przybiera on jeszcze bardziej złowieszczy wymiar.

Jednak nie tylko Root odegrała w tym odcinku istotną rolę. To był odcinek Fincha, jego numer wyskoczył, jego chciał dopaść Samarytanin. Przez ludzki błąd, którego można się było spodziewać po ludziach. W tym odcinku pokazano jego zmęczenie wojną i brak wiary w zwycięstwo. Mimo toczącej się wojny podświadomie uważał ją już za przegraną. To się jednak zmienia. Gdy zostaje złapany prowadzi kolejny świetny monolog w tym odcinku. Mówi bezpośrednio do Samarytanina. O tym, że właśnie grał według zasad i teraz się łamie, w końcu je porzuca by pokonać swojego największego wroga. Ten ból na twarzy Emerson, ten konflikt wewnętrzny jaki rozgrywa i wisząca nad nim decyzja, którą musi podjąć. Perfekcyjna robota!

Nie tylko Root zginęła w odcinku. To było też pożegnanie Eliasa. Zupełnie niespodziewane. Kulka między oczy od agenta Samarytanina podczas ratowania Fincha. Również heroiczna i odrobinę sentymentalne bo w tych samych blokach w których go poznajemy. Miły gest dla fanów.

Do końca trzy odcinki więc to jest dobry moment by przedstawić swoją prognozę na zakończenie Person of Interest. Myślę, że tytuł tego odcinka nie jest przypadkowy i odnosi się m.in. do uwolnienia Maszyny. Harold zdejmuję z niej ograniczenia by móc pokonać Samarytanina i to może być początkiem końca świata. Moim wymarzonym końcem jest śmierć wszystkich bohaterów (no może prócz Fusco i Miśka) i pokonanie Samarytanina. Potem następuje flashforward i Maszyny przeistacza się w swoje nemezis i powoli zaczyna sprawować kontrolę nad światem. Idealny koniec dla serialu przestrzegającego przed współczesną technologią.

OCENA 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz