poniedziałek, 4 lipca 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #191 [27.06.2016 - 03.07.2016]

SPOILERY

Game of Thrones S06E10 The Winds of Winter
Nie spodziewałem się takiego zaskoczenia na koniec sezonu. Nie dotyczy to tylko wydarzeń na ekranie, a mojego odbioru serialu. W zeszłym roku dałem sobie spokój po czterech odcinkach i nadrabiałem S05 ok. 2 miesiące przed powrotem. Ostatecznie byłem zadowolony, nie napalałem się jednak na powrót. Bałem się go z powodu braku materiału źródłowego. I po 10 odcinkach jestem zachwycony. Miłość do Gry o Tron wróciła z zmożoną siłą, serial zaprezentował najlepszy sezon i zakończył go kapitalnym odcinkiem, który przerósł nawet spektakularną bitwę. Nie mam się do czego przyczepić.

Finał nie był standardowy jak na ten serial. Zamiast pośpiesznie domykać/otwierać linię fabularne miał bardzo zwartą konstrukcję w scenach w Królewskiej Przystani, jakby ta historia była stworzona pod dziewiąty, zazwyczaj szokujący odcinek. Sam scenariusz okazał się przemyślany, pełen paralel i kontrastów pokazujących jak bardzo zmienił się świat i jak opowiadana historia zatacza koło. Było też miejsce na eksperymenty. I śmierć. Nawet cycki się trafiły, warto wspomnieć ponieważ było ich niezwykle mało w tym sezonie.

Odcinek zaczyna się w niesamowity sposób, 20 minutową sekwencją w Królewskiej Przystani, pełną długich scen, równoległego montażu i wdzierającą się w sam mózg muzyką Djawadiego (fortepian + chór), która zostaje na długo po seansie. To moment procesu Cersei, wydarzenia które miało być jej ostatecznym upadkiem, a stało się jej pyrrusowym zwycięstwem. Upokarzana kobieta zemściła się na swoich wrogach. Margery, Pycell, Lancel, Wróbel, Loras, Kevan. Wszyscy zginęli na skutek długo planowanej zemsty. Cersei zamiast udać się na proces zgodnie z przewidywania za pomocą dzikiego ognia zniszczyła Sept Baelora zabijając swoich wrogów. Niesamowicie serial budował napięcie pod to wydarzenie, zwiększając stopniowo tempo muzyki, która niemalże eksplodowała chwilę przed wybuchem by w momencie kulminacyjnym ucichnąć. Cersei nie przewidziała tylko jednego - śmierci Tommena. Brałem to pod uwagę, ale nie w taki sposób. Po tym jak zobaczył do czego jest zdolna jego matka popełnił samobójstwo. Co ciekawe, ją to niewiele ruszyło. Gdy ginęły jej poprzednie dzieci opłakiwała je. Śmierć Tommena przyjęła z zrozumieniem, jakby brała to pod uwagę i się z tym już dawno pogodziła. W końcu przepowiednia musiała się sprawdzić. Bardziej szokujące, że nie chciała się z nim nawet pożegnać. Zamiast oddać honor jego zwłokom wolała torturować septe Unelę, jakby zemsta była ważniejsza niż jej własny syn. Finalnie Cersei zasiada na Żelaznym Tronie, osiąga swój cel, ale czy było warto? Zero satysfakcji i uśmiechu, jakby władza jej już nie interesowała.

Śmierć Tommena była przepiękna w swoim minimalizmie. Nakręcona na jednym statycznym, bardzo długim ujęciu i bez słowa. Zaczyna się od pokazania Tommena, który przygląda się zniszczonemu septowi, kompozycja kadru jest delikatnie asymetryczna żeby widz również mógł go zobaczyć. Po czym Tommen wychodzi z kadru, wraca i bez zastanowienia wyskakuje przez okno. Zachwyciłem się tym równie mocno co gigantyczną eksplozją zieleni pochłaniającą sept.

Potem następuje krótka scenka w Bliźniakach. Pierw chwila rozluźnienia i szukanie dziewki na noc dla Bronna. Potem jest już ciekawiej. Wyjawiono los Edmura, który wrócił do swojej celi, czyli Jamie nie dotrzymał swojej obietnicy. Następuje też rozmowa Lannistera z Walderem. Stary przechwala się, że są do siebie podobni i zabijają królów, nikt nie może się z nimi równać. To mocno dotyka Jamiego, który przecież ciągle posługiwał się honorem. Zabił Szalonego Króla by ratować miasto, a Walder dla osobistych zysków.

Najważniejszym momentem w Bliźniakach było pojawienie się Aryi serial postanowił zaskoczyć i zastosować tanie acz skuteczne szokowanie. Dziewczynka przybiera twarz dziewki służebnej, zabija synów Waldera i serwuje mu pasztecik przyrządzony z ich resztek. Makabryczna scena nawiązująca w pewien sposób do książki. Po tym jednak podcina mu gardło i z zadowoleniem może wykreślić kolejne nazwisko z swojej listy. Starkówna zmieniła się w rasową morderczynię i teraz niezbyt widzę jej powrót do Winterfell. Czyżby podróż do Królewskiej Przystani i odwiedziny Cersei?

Ze śmiercią Waldera i ludzi odpowiedzialnych za Krwawe Gody związana jest kolejna niesamowita paralela. Trzech głównych konspiratorów odpowiedzialnych za to wydarzenie już zginęło. Tywin został zastrzelony z kuszy tak jak jego ludzie strzelali z balkonów do ludzi Starka. Bolton zabił Robba wbijając mu sztylet, ten sam chwyt zastosował jego syn. Natomiast Freyowi zostało poderżnięte gardło, dokładnie tak samo jak Catelyn Stark. To się nazywa mistrzowskie planowanie.      

Pozornie najgorszym elementem finału był wątek Sama, który nie przyniósł nowych informacji. Tak, mój ulubieniec powrócił, ale jego scena podobała mi się z kilku powodów. Pominę tylko absurdalnie nieudolnych żołnierzy jego ojca, którzy go nie odnaleźli i już przechodzę do Cytadeli. Miasto z zewnątrz wygląda olśniewająco, przypomina swoją architekturą trochę starożytny Rzym, niestety poza jedną panoramą z oddali nie można się nim zachwycać. Szybko następuje rozmowa z urzędnikiem, która pozwala trochę rozluźnić sytuację po ciężkim początku, a potem kolejny fenomenalny widok biblioteki z tysiącami książek na łańcuchach i mechanizmem przypominającym kometę z czołówki. I tutaj dwie ważne uwagi związane z tym wątkiem. Ten sezon jest mocno feministyczny, kobiety przesuwają się powoli na pierwszy plan i odgrywają zwiększoną rolę w Westeros. Nie dotarło to jeszcze do uczonych mężów z Cytadeli, Goździk ma zakaz wejścia. Pokazanie biblioteki, skarbnicy wiedzy tego świata to też kapitalny kontrast dla brutalności scen w Królewskiej Przystani. Brutalność, okrucieństwo i wojny, świat pełen przemocy, ale to było przypomnienie, że ma on również bogatą historię i kulturę, zło nie jest jego nadrzędną cechą, a chwilowo wysunęło się na pierwszy plan. Ludzie z Westeros mają dużo więcej do zaoferowania niż sprawianie bólu innym.

Wizyta w Wintefell to znowu kilka ważnych scen. Pierw Devos konfrontuje się z Melisandre oskarżając ją o morderstwo Sheeren. Co robi Jon? Skazuje na banicję i wypędza z Północy. Czy zdał sobie sprawę, że w przyszłości może mu się przydać i zawiesił na chwilę swoje zasady moralne, które przysporzyły mu i ojcu tyle kłopotów? Jasne, grozi jej śmiercią jeśli wróci, ale może to być sposób by trochę uspokoić Davosa. Wyjaśnienie może też być inne - jest jej wdzięczny za przywrócenie do życia i nie jest teraz w stanie jej zabić jakby był jej coś winien. Ja tylko czekam gdy ona wróci. Przecież to musi nastąpić. Co zrobi po drodze? Obstawiam, że spotka Dondariona i Ogara, którzy są przekonani, że mają jakieś przeznaczenie. Może też trafić na Aryę, przewidziała, że spotkają się ponownie, a teraz obie są w drodze.  

Cieszy mnie brak spięć u Starków. Sansa przeprasza brata za zachowanie wiedzy o pomocy Arynów, a on nie żywi urazy. Jest miedzy nimi delikatne napięcie, ale ufają sobie, są niczym brat i siostra. I to jest fajne, takie zaufanie w tym serialu to coś niespotykanego. I może w przyszłości się to zmieni, może nie, ale niech jak najdłużej pozostaną jednością. Jak mawiał Eddard, wtedy gdy przychodzi zima, wataha musi się wspierać, tylko razem można przetrwać. Najwyższy czas by jego dzieci podążali za jego mądrością.

W Winterfell doszło również do spotkania Sansy z Peterem, który oferuje jej małżeństwo. I znowu, scena ta jest odniesieniem do ich spotkania sprzed dwóch sezonów gdy on wyznaje jej miłość i ją całuje. Tu mówi to samo, ale ona nie daje mu okazji na pocałunek, odchodzi od niego. Nie jest tym samym niewinnym stworzeniem, jest gotowa decydować o własnej przyszłości. Jeszcze nim nie manipuluje, zachowuje się bezpośrednio, ale nie jest bezradna.

Bezradny jest za to Jon. Gdy mówi o zbliżającej się Wielkiej Wojnie jego ludzie nie chcą walczyć, mają tego dość. Nie chcą mu nawet złożyć hołdu, a on nawet nie wie jak do tego doprowadzić. Pomaga mu Lady Mormont, która ich do tego przekonuje. Jest teoria, że to Sansa ją do tego namówiła o cym świadczy wymiana spojrzeń, ale dla mnie to trochę zbyt naciągana. Chodzi raczej o to by pokazać, że Jon bez swoich ludzi jest nikim. Mowa jest przekonująca i zostaje obwołany Królem Północy (kolejnym). Niby bękart, ale płynie w nim krew Neda. I tutaj mnie zastanawia trochę zachowanie Sansy. Jej emocję to mieszanka dumy i zazdrości.

No prawie jest synem Neda. Wreszcie został to potwierdzono, że w Wieży Radości jego siostra urodziła dziecko, prawdopodobnie bękarta Rheagara i poprosiła Eddarda o ochronę. Zbliżenie na dziecko i przejście na Jona. To nie pozostawia żadnych wątpliwości. Syn Lodu i Ognia i kuzyn Daenerys. Ta scena była akurat czymś oczywistym, potwierdzeniem teorii krążących od lat. Musiała w końcu się pojawić i nie mogła zaszokować.

Sceny w Dorne zazwyczaj nudziły. Teraz wystarczyło dać Lady Olennę w żałobie i napisać kilka sarkastycznych wypowiedzi w kierunku Żmijowych Bękarcić bym mógł się zachwycać. Bo jak się nie zachwycać Królową Cierni? I ten sojusz! Zakulisowa gra Varysa, nawiązania relacji politycznych z Wysogrodem i Dorne dało wsparcie dla Daenerys. Chociaż czy Highgarden i Dorne nie dałyby sobie same rady z Lannisterami? Powinni, przecież to na ich sile opierała się ich władzę.

Scena pożegnania Daario z Daenerys mnie nie ruszyła. Oczekiwałem trochę jego wybuchu złości, ale obyło się bez tego. Obie strony wykazały się raczej zrozumieniem. O wiele lepsza była potem jej rozmowa z Tyrionem. Kolejne świetne paralele! Ona mówi, że nic nie czuła żegnając Daario, była znudzona ich rozmową, zero uczucia. Przecież to jak Cersei na Żelaznym Tronie. Pozbawiona uczuć, robi co trzeba. Te kobiety są niebezpiecznie do siebie podobne. Natomiast słowa Tyriona, gdy mówi że dzięki Daenerys znalazł sens swojego życia to kalka wypowiedzi Joraha do niej, że nie może bez niej żyć.

Teraz o najważniejszej scenie kończącej odcinek, czymś na co czekałem od lat i trochę powątpiewałem w jej nadejście. Dany wraz z całą swoją potęgą wyruszyła do Westeros. Dothrakowie i Nieskalani na statkach, powiewające żagle z godłem Targarynów i majestatyczne smoki w powietrzu.  Jednym słowem - epickie. Inwazja zapowiada się niesamowicie. Nieobliczalna khalasary, potężna armia, dwie kobiety które muszą ze sobą walczyć i Jon Snow na Północy oczekujący na groźniejszego przeciwnika. Kolejny sezon już działa na wyobraźnie.

Jeszcze małe wspomnienie o feministycznym akcencie i trzech głównych aktorkach gry o tron. Sezon zaczął się z uciekającą Sansę, upokorzoną Cersei i więzioną przez dothraków Daenerys. Jak zakończył wszyscy dobrze widzimy. Z kobietami u władzy, lub bezpośrednio na nią wpływającymi. I pomyśleć, że serial był oskarżany o seksizm. On chciał jednak coś pokazać. Jeszcze za bardzo nie wiem co, ale już mam parę pomysłów. Że kobiety mogą być tak samo okrutne jak mężczyźni? Kobieta jest równie zdolna do sprawowania władzy, a płeć jest drugorzędnym czynnikiem? A może to kobiety są naturalnymi przywódcami i gdy stare rządy zawiodły czas by one przejęły władzę. 

Do końca serialu prawdopodobnie zostało tylko 13 odcinków i teraz mi trochę szkoda. Wolałbym z dwa pełne sezony, a stacja HBO pewnie jeszcze więcej. Teraz gdy są w kryzysie pewnie trwają ostre negocjację na jak długo ma wrócić Gra o Tron. Lombardo mówi kiedyś o 10 sezonach, a Benioff i Weiss twierdzą, że wystarczy spójna historia rozpisana na 13 odcinków. Znają koniec i chcą go opowiedzieć bez niepotrzebnych fillerów. Pewnie skończy się na kompromisie. Jeden krótszy sezon i potem 12 odcinków rozbitych na połowę z bardzo długą przerwą? Ja bym obstawiał coś takiego. Należy też pamiętać o efektach specjalnych, które wymagają czasu. Mamy wielkie armię, smoki i apetyt na coś epickiego, to kosztuje i zajmuje czas. Już ten sezon był opóźniony o 2 tygodnie w stosunku do poprzedniego. Obawiam się, że następny zadebiutuje jeszcze później. Nie martwię się o jakość. Brak książki którą mogliby się inspirować wyraźnie pobudził kreatywność Benioffa i Weissa, a do zakończenia historii jeszcze bardziej się powinni przyłożyć.

Inne:
- wilkor wrócił do Winterfell w czołówce serialu, wreszcie!
- link do Light of the Seven. U mnie już na playlistach, przepiękny utwór. 
- pierwsze momenty to pokazanie jak ubierają się postacie, zbliżenia na ubranie i wyczekiwanie, idealne budowanie napięcia na samym początku. Miguel Sapochnik to perfekcjonista, który potrafi pokazać z rozmachem bitwę jak i skupić się na detalach. 
- Tommen ginie wyskakując przez okno, odwołanie do tego co spotkała Brana? Tutaj winna jest Cersei, a tam Jamie. Tam winna była miłość, a tutaj własna arogancja. 
- czarny strój Cersei z bogatymi zdobieniami na ramionach (które podczas koronacji zmieniają się w prawie że bojowe naramienniki), łańcuchem je łączącym i wysokim kołnierzem jest przepiękny. Wygląda w nim niczym bogini zemsty. Co za kontrast w porównaniu do jej losu z S05. 
- wielki dzwon, który wylatuje z septu trafia w ulicę którą Cersei spacerowała nago, a Unela krzyczała shame i wymachiwała swoim dzwoneczkiem. Kolejne piękne nawiązanie. 
- moment gdy Walder mówi o zabici i pokonaniu Starków w tle pojawia się Arya z cudzą maska. Nice touch! 
- fragment eksplozji septu został już użyty w scenie z wizjami Branna pół sezonu temu. Chylę czoła przed takim planowaniem. 
- Jamie raz uratował miasto przed spaleniem, ironicznie jego siostra zrobiła to czego Szalony Król nie mógł. Przerażenie w jego oczach bezcenne. 
- Benjen zostawił Mere i Brana pod drzewem i odjechał na swoim koniu. Jak ona biedna ma go zanieść na południe? Mógł im chociaż wierzchowca zostawić.  
- potwierdzono, że Mur to nie tylko budowla, ale też zaklęcia niepozwalające przejść White Walkers. Czy naznaczony przez Nights King'a Brann po przejściu na południe zniesie zaklęcie jak stało się to z drzewem w którym trenował by zostać Trójoką Wroną? 
- Varys zna teleportację lub podróżuje kominkami przy użyciu proszka fiuu. W tym odcinku pokazał się w Dorne, a potem zaraz z Daenerys i Tyrionem płynął do Westeros. 
- gra emocji na twarzy Tyriona gdy otrzymuje od Dany przypinkę oznaczającą rolę Namiestnika, kapitalna! 
- i na koniec wideo zza kulis, które polecam.  
- z głównych bohaterów w finale nie pojawiła się tylko (?) Brianne. Coś długo wraca do swojej pani. A tak liczyłem na krótką scenę z Tormundem.

OCENA 6/6

Power Rangers S16E02 Welcome To The Jungle (2)
Po czterech miesiącach wracam do Jungle Fury. Czemu dopiero teraz? Pewnie dlatego, że pilot sezonu mnie troszkę rozczarował po znakomitym RPM oczekiwałem czegoś więcej. Przez ten czas zapomniałem już co mi się nie podobało, a w pamięci zostały pozytywy. Do tego doszedł hype na nadchodzący film Power Rangers i bardzo fajne komiksy. Zwyczajnie potrzebowałem więcej Power Rangers w swoim życiu. I dobrze zrobiłem ponieważ odcinek oglądało mi się bardzo dobrze.

Coraz bardziej lubię koncept sezonu. Wojownicy pracujący w pizzerii z ekscentrycznym mentorem i duchy zwierząt pomagające w walce. Dzięki temu pierwszemu ilość komicznych sytuacji jest ogromna. Choćby zabawne ugniatanie ciasta przypominające trening walki. Lub RJ oglądający walkę Rangersów i zajadający się przy tym chipsami. To drugie daje efektowne walki. Wojownicy dostali też bronie, kij bo, pałki tonfa i nunchaku co jeszcze dodaje trochę efektowności przez co patrzy się na to z przyjemnością. Pierwszy raz przyzwano zordy i zdumiał mnie dynamizm tej walki, jakby  to był zwykły wojownik, Megazord skacze, wije się i zadaje skomplikowane ciosy. To jest trochę dziwne. Tak jak ruchy wojowników w wspólnym kokpicie ponieważ sterowanie wygląda jak jagerów z Pacific Rim. Jednak najbardziej podczas walki podobał mi się komentator z sarkastycznymi uwagami. Tego to ja się nie spodziewałem.

Odcinek miał pozytywne przesłanie. Trening pozwala osiągnąć wyznaczony cel, pomoc przyjaciół jest kluczowa i zjednoczeni bohaterowie są w stanie osiągnąć więcej niż pojedynczo, trzeba tylko w siebie uwierzyć. Banalne, ale poprowadzone bardzo przyjemnie. Zwłaszcza pomoc Theo udzielona Cesyemu podczas jego treningów.  

Na razie historia jest dość prosta, zły nie robi niczego konkretnego, a zagrożenie nie jest jeszcze straszne. Jednak potencjał z złymi jest. Mnie jednak bardziej ciekawi jak pójdzie prowadzenie pizzeri.

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz