poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Serialowe podsumowanie tygodnia #244 [14.08.2017 - 20.08.2017]

SPOILERY

Covert Affairs S03E01 Hang on to Yourself
Największe zaskoczenie związane z odcinkiem przyszło jeszcze podczas przygotowań do seansu. Wbrew mojemu przeświadczeniu ostatnim obejrzanym nie był finał pierwszego, a drugiego sezonu. Byłem pewien, że Covert Affairs porzuciłem bardzo szybko by skupić się na czymś dużo interesującym. To nie świadczy dobrze o produkcji. Jeszcze gorsza była próba przypomnienia sobie fabuły. Poza kilkoma bohaterami i występami gościnnymi wiele nie zostało. Detale które wróciły podczas oglądania oraz po przejrzeniu starych notatek również nie prezentowały się najlepiej. Od razu napisze, że seans do przyjemnych również nie należał.

Covert Affairs to mocno schematyczny serial o szpiegach. Jeden odcinek, jedna misja i tajemnica sezonu próbująca to spinać + wątki obyczajowe. Jest to typowy serial do kotleta i nawet podczas premiery trzeciego sezonu nie udaje się odejść od utartej rutyny. Trochę scenek z siostrą, przepychanek w CIA i szpiegowska misja z ładnymi widoczkami. Niby 3x1 próbuje coś z tym zrobić, wrzuca Annie w nowe środowisku, ale założenia są te same. Daleko temu to skomplikowania Alias. Zadziwiające, że Covert Affairs utrzymało się na antenie przez przeszło pięć sezonów.

Chociaż nie, to wcale nie dziwi. To jest w miarę przyjemny serial. Sprawna rzemieślnicza robota. Momentami wciągnęła mnie akcja i podwójna gra agentów. Budowano napięcie, które się opłaciło, Annie musiała podjąć kilka krytycznych decyzji, a śmierć jednego z współpracowników doprowadziła do traumy i bardzo fajnej sceny gdy Annie boi się wejść do samochodu. I gdybym nie znał stacji USA Network powiedziałbym, że serial się zmienia. Przerabiałem to przy Suits i White Collar i wiem, że to tylko pozorne zachwianie statusu quo. Nie ma w tym nic złego, ale to nie serial dla mnie. Wiem jednak jedno, nie będę z przestrachem patrzył gdy serial zostanie ponownie wylosowany.

Inne:
- Sarah Clarke jako agenta CIA, yeah. Wspomnienia z 24 i jej świetnej roli jako Nina wracają.
- przypomniała mi się nominacja Piper Perabo do Złotego Globa za rolę w Covert Affairs. Chyba największy absurd 2011 roku.

OCENA 4/6

Game of Thrones S07E05 Eastwatch
Pisanie o Grze o Tron z tygodniowym opóźnieniem odrobinę mija się z celem więc kilka uwag w skrócie. Odcinek oczywiście świetne, masa udanych scen, smaczków i intrygujących zwrotów akcji. Były też głupoty, a najbardziej martwiącym miejscu - głównej intrydze. Na prawdę Jon i Dany myślą, że uda im się na pewien moment zatrzymać wojnę gdy dostarczą Innego do Królewskiej Przystani? To jest tak głupie, że szkoda gadać. Nie dość, że chodzi o Cersei którą  jest socjopatką prawdopodobnie manipulującą swoim bratem wymyśloną ciążą, to jeszcze chcą do zatłoczonego miasta przywieść zombie. Świetny pomysł, godny The Walking Dead. A mimo to jestem ciekaw jak to zostanie rozegrane i jak bardzo wywrócą do góry nogami ten pomysł.

Inne:
- Jamie żyję! Niemożliwe! Pokazano to już w pierwszej scenie, tym śmieszniejsze jest martwienie się o postacie podsycane przez portale branżowe.
- Daenerys zachowuje się jak prawdziwa królowa, wie że czasem trzeba wzbudzić strach, a nie tylko litość i miłość. Wreszcie. Jeszcze tylko rozmowy z Jonem o własnoręcznym wykonywanie kary śmierci na zdrajcach brakowało.
- ależ przygnębiająco pięknie wyglądała przechadzka Tyriona po polu bitwy. Serial krzyczał w twarz "Patrzcie do czego jest zdolna wasza ulubiona bohaterka!"
- Jon i bliskie spotkanie z smokiem. Jakie one piękne, a on jaki odważny. I ta muzyka. I romans wiszący w powietrzu.
- Sansa kolejny raz wodzona na pokuszenie przez Littelfingera, który rozsiewa chaos i nastawia przeciw sobie dwie siostry. O jakbym chciał żeby Pani Winterfall grała tym razem własną grę.
- spotkanie braci Lannisterów było mocno niespodziewane. Chciałbym by nie było ostatnie.
- "Myślałem, że jeszcze wiosłujesz" do Gendry'ego. CHyba najbardziej samoświadomy żart w historii telewizji.
- "Nic nie wyrucha cię tak jak życie", a to jedne z najbardziej filozoficznych słów w historii GoT.
- spotkanie Jona z Gendrym to ładne nawiązanie do pierwszej sceny Roberta i Neda, gdzie powaga zamienia się w zabawę. Ci dwaj nie są połączeni jedynie swoim dziedzictwem, ale też byciem bękartem.
- między wierszami wsadzono informację, że Jon Snow jest rodowitym Targaryn i zarazem ma największe prawa do Żelaznego Tronu. Ukłon dla fanów czy będzie miało realne fabularne znaczenie?
- Drużyna Pierścienia wyrusza za Mur, ale się jaram i w pełni rozumiem potencjał memogeniczny. I tylko Bronna tam zabrakło.

OCENA 5.5/6

Game of Thrones S07E06 Beyond the Wall
W tym roku firma odpowiedzialna za cyberbezpieczeństwo  jest dziurawa jak ochrona na wiejskim festynie. Jak nie wyciek danych to błąd serwisu streaminogwego i wcześniejsze o kilka dni wypuszczenie odcinka przez co spoilery na jego temat latały już od czwartku. Czego ja się o nim nie nasłuchałem. Że najlepszy, że epicki, że wielkie widowisko i trzeba oglądać już teraz. Udanie omijałem spoilery i wytrzymałem do czasu oficjalnej premiery. Tylko po to by spektakularnie się rozczarować.

Najlepszy odcinek? Wolne żarty. Tak słabej historii w tym sezonie nie było. Gwoli wyjaśnienie. To nadal wspaniałe widowisko, epicka telewizja w najlepszych wydaniu z znakomitymi postaciami. Jest to też opowieść jaką chcę się oglądać. Grupka bohaterów staje na przeciw armii nieumarłych, misja która idzie źle, osobiste dramaty, chemia między postaciami i wielkie zwieńczenie całość. Shock value stosowany z mistrzowską precyzją. Tylko ja miałem problemy związane z najważniejszym - historią.

Już samo założenie jest naiwne - bohaterowie idą by pojmać nieumarłego. Bez planu, tylko przed siebie. Rozmawiają, dowiadujemy się czegoś nowego o nich i martwimy kto zginie. W pewnym momencie w głupi sposób trafiają na armię nieumarłych i dają otoczyć na zamarzniętym jeziorze które chwilowo odgrodziło ich od przeciwników. Tak, tysięczna armia nieumarłych nie może przedrzeć się przez kilkadziesiąt metrów wody. Łuki? E tam kto by się tym przejmować. Włócznie? Też mi coś.

I tak bohaterowie siedzą na wyspie i czekają na ratunek od Daenerys. I z tym mam największy problem. Westeros jest tutaj niczym duże miasto. Coś co w pierwszym sezonie zajmowało kilka odcinków tutaj to dwa dni. Serialowe. Skoki czasowe mi wcześniej nie przeszkadzały. Przejścia czasowe były nieokreślone, nie było wiadome jak długo minęło więc bohaterowie mogli przebywać nieokreślone dystanse. Tylko tutaj ten aspekt jest ważny. Przez to siada całe napięcie.

Właśnie napięcie. Bitwa jest ładnie zrobiona, kilka fajny ujęć, ale w pewnym momencie stwierdziłem, że za mało się przejmuję. Bohaterowie Westeros mieli za dużo szczęścia. Śmierć Tharosa była naiwna, za dużo z nich przeżyło. Gdy już zacząłem się przejmować np. Tormundem, gdy denerwowałem jak długo pokazują jego agonie został odratowany. Brakowało tutaj momentów dla postaci, takich jak Ogar bojący się ognia. Był za to głównie berserker mode i napierdalanka. Swoje apogeum osiągnęła po przybyciu smoków. Gdy już można spokojnie odlatywać Jon rzuca się na pozostałości armii, jakby smok sobie nie poradził jednym machnięciem skrzydła. Pozostali odbierają to jak akt heroizmu, ja jako próba kreowanie bezmyślnego bohaterstwa wtedy gdy trzeba pomyśleć. Jest też jego kolejna śmierć i ratunek z rąk Benjaja, zero emocji i niedowierzania, jak scenarzyści mogli to tak łatwo rozwiązać.

Mamy też całe wątek w Winterfell związany z konfliktem sióstr. Nawet nie chcę mi się o nim pisać. Littlefinger znowu gra na Sansie jak chcę, a ta popada przez to w konflikt z Arya. Wydawało się, że już odrobiła lekcję, że obie coś knują przeciw niemu. Nie można przecież od tak wtrącić go do lochu, ma zaufanych ludzi. Sansa musiała opracowywać masterplan. Nic z tych rzeczy. Ona słucha jego sugestii i nawet próbuje pozbyć się Aryi. To jest przecież niesamowicie głupie. Kibicowałem Sansie, miałem poczucie, że się rozwija, ale zostałem bezczelnie oszukany. Nawet nie potrafię uargumentować w jaki sposób ona wciąż może ufać Bealishowi.

Sączę jad, ale nic mi nie odbierze momentów, które dały mi mnóstwo frajdy. Kolejny popis smoków i śmierć jednego z nich to bardzo emocjonalna chwila. Tak jak zamiana Viseriona w nieumarłego smoka. I to daje trochę do myślenia. Czy dlatego Night King z swoimi ludźmi tutaj siedzieli bo czekali na broń która pomoże im zburzyć Mur? Strasznie to naiwna, ale to jedyne wytłumaczenie wydarzeń z tego odcinka.

Inne:
- Visarion poległ i będzie walczył przeciw Dany. Zupełnie jak jej brat po którym dostał imię. Czy w takim razie Jon zostanie jeźdźcom Rhaegara, swojego ojca?
- Daenerys i Jon mają moją aprobatę. Dwójka idealistów, która wierzy, że zbawi świat. Pasują do siebie.
- Dany krytykująca mężczyzn swojego życia za bohaterstwo, a potem robiąca dokładnie to samo. Hipokrytka.
- gdzie jest Sam?! Drugi odcinek bez niego w sezonie to o dwa za dużo.
- Thoros został śmiertelnie ranny, noname zabity podczas spotkania z zombieniedźwiedziem i nikt nie pomyślał żeby wrócić i czekać aż się zmienią. Geniusze. 

OCENA 4/6

Marvel's The Defenders S01E01 The H Word
Wielce oczekiwany crossover, ekwiwalent Avengers tylko na serialowym ekranie wreszcie jest. I trochę rozczarowuje. Co trochę nie dziwi po tylu latach oczekiwań i budowaniu hajpu. Przede wszystkim ten produkt jeszcze nie może się nazywać Defenders. Dotychczas to kilka niepowiązanych ze sobą historii z charyzmatycznymi (w większości) bohaterami. Brak tutaj motywu przewodniego i fabuły. Ot nakreślenie gdzie bohaterowie znajdują się w danym momencie. Oglądało się to przyjemnie. Tylko i aż tyle.

Zadziwiające, ale Matt nie wrócił jeszcze do kostiumy. Prawnik działający pro bono z angstem i tęsknotą za dawnym życiem. Widocznie było to podczas sceny z Karen gdy zmuszał się by ją oszukać oraz gdy lekceważy pomoc potrzebującym. Jego cierpienie jest przekonywujące. Jednak najlepiej wypadła scena w sądzie. Świetnie nakręcona na jednym ujęcie z odpowiednio dawkowanym napięciem. Po prostu piękne, pokazujące jak dobrym prawnikiem jest Matt. Było też coś ciepłego gdy pocieszał niepełnosprawnego mówiąc mu, że nie wszystko stracono i trzeba walczyć o kolejny dzień.

Cliffhanger z Luce Cage został bardzo szybko rozwiązany bo zaczęło się gdy bohater opuszczał więzienie. I robi rzeczy których można się po nim spodziewać. Szybki numerek z Claire i zainteresowanie sytuacją Harlemu. On, w przeciwieństwie do Matta, przyjął swoją rolę obrońcy społeczności. Szkoda tylko, że tak jak u Daredevila nie stwierdzono żadnego powiązania z Hand.

Jessica Jones jest dalej uwielbianą prze zemnie Jessica. Sarkastyczna alkoholiczka z niepoukładanym życiem. Nie pracuje, całe dnie i noce przepija mimo pomocy z strony Trish i Malcolma. Coś się zmienia gdy ktoś namawia ją do nie brania sprawy. I wpada na trop środków wybuchowym i obecnie to ona jest najbliżej Hand co mnie mocno zadziwiła.

I na koniec Iron Fist. Zaskakująco już w pierwszej scenie miał jedną z lepszych walk z swoim udziałem. Prócz tego przeżywa traumę i mało efektownie walczy z Hand. Niby najmniej interesująca historia, ale nie raziła jak jego serial. Była też Colleen Wing więc to zawsze jakiś plusik.

Swoje parę minut dostał też główny złol serialu. Zrobiono na początku bardzo ciekawą rzecz - ogłoszono, że Alexandra umiera i zostały jej tygodnie, może miesiące życia. To sprawia, że można z nią szybko sympatyzować. Potem jednak pokazano jej siłę i władczość podczas sceny z Madam Gao oraz diaboliczność podczas trzęsienia ziemi w NY/ Jestem zaintrygowany jej osobowością oraz ciekawi mnie plan. Wreszcie wyjaśni się do czego ta gigantyczna dziura w ziemi.

Fabularnie może i nie było specjalnie ciekawie, jednak gdy ten aspekt zawodził to zawsze można się było skupić na stronie wizualnej. Przejścia między scenami, piękne kadry, dużo długich ujęć i zachowanie charakterystycznej kolorystyki poszczególnych seriali. Palce lizać.

OCENA 4/6

Marvel's The Defenders S01E02 Mean Right Hook
Ten odcinek jeszcze bardziej uwydatnił jak zmarnowano potencjał premiery. Wciąż Defenders się nie zebrali, ale wątki zaczęły się przenikać. Początkowo delikatnie, poprzez motywy i drugoplanowe postacie by wreszcie pokazać ich parami na ekranie. Również zaskoczyła historia. Tajemnica zaczęła angażować i czuć skale wydarzeń. Elektra jest niepowstrzymana, a to jedynie narzędzie w niebezpiecznych rękach. Myślałem po premierze, że mi się zejdzie z oglądanie, a skończy się na bindżowaniu.

Inne:
- Cage obrywający od Iron Fista po tym jak tamten mało rąk sobie na nim nie połamał. Nie lubię Danny'ego ale miałem małą satysfakcję.
- Matt jako adwokat Jessicy, no wreszcie! Foggy ładną fuchę mu załatwił.
- serial dalej jest piękny. Kadr odwrócony o 90 stopniu z odchodzącym w ciemnej uliczce Mattem był przepiękny. Tak jak montaż przeszukiwania archiwum przez Jessicę.
- dawać mi więcej Trish. I Colleen. I Misty. I Karen. I Claire. Najlepiej w jednej scenie. Albo swoim oddzielnym serialu. 
- ślepota Matta może mu nie przeszkadza, ale w zamian walczy z uzależnieniem od bycia bohaterem. To jest bardzo ciekawe podejście do postaci superbohatera.

OCENA 4.5/6

Marvel's The Defenders S01E03 Worst Behavior
Dobra, to ten moment gdy zakochałem się w serialu mimo jego wad. Zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobnie tylko chwilowe zauroczenie, ale gdy dzieją się takie rzeczy trzeba się cieszyć i przestać narzekać. Sceny gdy światy Defendersów kolidują sobie zwyczajnie cudowne. Pierwsza rozmowa Matta z Jessicą, Luka z Dannym w dojo Culleen czy finałowe spotkanie w biurowcu. Fenomenalne. Dialogi iskrzą, ja się śmieje i czerpie radości z całości. Jestem też pełen podziwu jak te cztery seriale udanie doprowadziły do spójnego crossoveru. Już wiem, że po ósmym odcinku będę tęsknił i liczył na gościnne występy w serialach matkach.

Trochę się martwiłem powrotu Elektry i robienia z niej antagonistki, ale to się sprawdza. Początkowe 10 minut to jej czas. Pokazanie wskrzeszenia i treningi u Alexandry. Ile tam było świetnych scen. I znowu jednocześnie kibicuje się bohaterem i darzy sympatią antagonistkę. Trudna sztuka która tutaj się udaje.

Nie pasowała mi tylko jedna rzecz. Danny wchodzący do Rand, rozmawiający z randomową babką i wpadający na ślad Hand, a potem jego głupia przemowa w siedzibie Midnight Circle. Czułem się jakby ktoś obraził moją inteligencję. 

Inne:
- Stick z uciętą dłonią mówiący, że szuka Iron Fista, śmieszy mnie bardziej niż powinno.
- scena z śledzeniem Jessicy przez Matta - kapitalnie nakręcona i niesamowicie zabawna.
- Matta z szalikiem Jessicy na głowie i ich kłótnie - więcej!
- kłótnia Dannyego i Luka o nierównościach społecznych ładnie wpasowała się w krytykę serialu Iron Fist.
- scena w korytarzu z udziałem czwórki bohaterów była widowiskowa, szkoda że w większości znana z trailera.
- zadziwiające jak duży postęp zrobił Danny, sceny walki z jego udziałem zaczęły być przyjemne.
- Alexandra umie się bić, zadziwiło mnie jak łatwo poradziła sobie z Elektrą. Itrygujące wypadają tez aluzję do jej długowieczności.

OCENA 5/6

Marvel's The Defenders S01E04 Royal Dragon
Przez cały odcinek bohaterowie siedzieli w knajpę. Rozmawiali, planowali, nawiązywali więź i rzucali złośliwościami. Była też masa ekspozycji nakreślającej całe tło. Jessica ma rację, to jeden wielki bullshit, ale mając takie postacie zupełnie mi to nie przeszkadza. Od scenarzystów widać miłość do swoich bohaterów i musieli mieć mnóstwo frajdy pisząc dla nich dialogi. Udanie wychodzi też budowanie napięcie i montaż całego odcinka. Jestem bardzo zadowolony z tego co dostaje. Podoba mi się, że nie ma tylko walki z Hand i wielką korporacją. Serial nieustannie przypomina o ratowaniu zwykłych ludzi, czy to w historii Jessicy czy Luka.

OCENA 5.5/6


Marvel's The Defenders S01E05 Take Shelter
Co za wyśmienity początek odcinka. Intensywna walka z Hand i współpraca bohaterów. Potem impet się delikatnie wytrącił, co okazało się celowym zabiegiem na złapanie oddechu. Ratowanie przyjaciół i sprowadzanie ich na komisariat. Niby nic ekscytującego, ale mi się to bardzo podobało. Nie mogę się doczekać gdy Trish i Karen zaczną ze sobą rozmawiać.

Wciąż najgorszym elementem serialu jest wszystko związane z Iron Fistem. Aż dziwne, że Defenders nie rozkraczą się i gruchotną twarzą w posadzkę. Motywację Dannyego, jego zachowanie, czy nawet wątek Colleen i Bakuto są momentami niezrozumiałe. Wygląda jakby scenarzyści Iron Fist pisali dialogi pod swoją postać.

Wątek Elektry bardzo szybko się rozwija, osiem odcinek w sezonie zobowiązuje. Boję się, że szykuje się kolejny tragiczny finał. Nie chciałbym by zginęła, zwłaszcza po tym co teraz przechodzi. Powolne odzyskiwanie pamięci i Hand które ma jej już dosyć. Do tego Eloidie Young daje radę w tej roli.

OCENA 4.5/6

Marvel's The Defenders S01E06 Ashes, Ashes
Tutaj będzie wyjątek bo zwykle nie zaczynam od końca. Niepowodzeniem będzie pisać, że cliffhanger był nieoczekiwany. Zwyczajnie mnie zamurowało. Już przemowa Alexandry i rozkaz pozbycie się naszych bohaterów były wystarczająca konkluzją. A potem Elektra ją zabiła i stała się przywódczynią Hand. Wow, tak się robi cliffhangery.

Sam odcinek miał lepsze i słabsze momenty. Pairing bohaterów jak zwykle zachwyca. Nawet Danny momentami jest znośny. Szkoda, że niektóre sceny są nim wręcz żenujące. Zgodne charekterologicznie z tym co stworzono, ale męczące. Dzieciak uważający, że zawsze ma rację, nie słuchający bardziej doświadczonych. Rozczarował mnie też brak choćby jednej scenki z osobami ukrywającymi się na komisariacie.

OCENA 4.5/6

Marvel's The Defenders S01E07 Fish in the Jailhouse
Najsłabszy odcinek od czasu premiery. Całość jest odrobinkę przeciągnięta i zupełnie niepotrzebnie cofnięto bohaterów na komisariat. Puste sceny mające na celu wprowadzić dodatkowe utrudnienie. Przy tym sugeruje, że wydarzenie z The Defenders mocno wpłyną na poszczególne seriale i nie wiem czy podoba mi się ten pomysł. Wracając do odcinka - za długo, niepotrzebnie i przeciętną walką. Trochę zbyt chaotyczną mającą jedynie swoje momenty. Końcówka za to znowu dała radę. Wszystko kręci się w okół truchła smoka. Nieźle. A ja głupi myślałem o teleporcie do Kunlun.

Inne:
- Matt widzi się z Claire pierwszy raz po długiej rozłące i nawet nie zamieniają ze sobą słowa? Coś mi tutaj nie gra.

OCENA 4/6

The Defenders S01E08 The Defenders
Koniec sezonu, a ja trochę nie wiem co mam myśleć. Nie ukrywam, że mi się podobało. Dynamika między postaciami wręcz nie pozwalała zrezygnować z oglądania i była to największa zaleta produkcji. Jednak patrząc z perspektywy całego sezonu sporo rzeczy kulało. Zwłaszcza fabuła. O ile udało się skonstruować w miarę spójny sezon bez zbędnych dłużyzn i wątków tak szkoda, że nie opowiadał o czymś ciekawszy. Powtórka z Hand i ninjasów, niespodziewana zmiana antagonisty i grubymi nićmi szyta intryga wymagająca akceptacji na słowo niektórych jej elementów. Kulała również logika niektórych zwrotów fabularnych i naiwność części scen. Mimo to udawało mi się na to przymykać oko z powodu frajdy jaką mi dawało oglądanie tej produkcji. Z chęcią za 2-3 lata obejrzałbym kontynuację.

Sam finał był bardzo dobrze skonstruowany. Pod względem napięcia, proporcji akcji  i chwil spokojniejszych, miał skalę epicką (na ile street level pozwala) i osobistą. Pozwalał też błyszczeć postacią i nawet udanie podkreślił ich transformację. Może bijatyki nie były tak zapadające w pamięci jak w Daredevil, ale dalej były pięknie wyreżyserowane. Jak zresztą cały serial. Podobało mi się też co zrobiono z epilogiem. Ostatnie 10 minut to pokazywanie postaci radzących sobie po ostatnich wydarzeniach. Obyło się też bez naiwnego cliffhangera. Ogólnie czekam na kontynuację w poszczególnych serialach. Nie licząc Iron Fista o którym nawet nie chcę mi się pisać. 

W świetle finału jestem ciekaw o czym będzie S03 Daredevil. Liczę, że skończą zabawę z ninjasami którzy są już męczący. Chciałbym za to powrotu Elektry, a jeszcze lepiej jakby dostała własny serial. Zastanawiam się też jak udało się wydostać Mattowi z jaskini. Ja wiem, komiksowa logika, ale przydało by się trochę wyjaśnień.

OCENA 4.5/6
OCENA SEZONU 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz