poniedziałek, 4 września 2017

Serialowe podsumowanie tygodnia #246 [28.08.2017 - 04.09.2017]

SPOILERY

Arrow S03E17 Suicidal Tendencies
To się nazywa peszek. Zaraz po Supergirl zostaje mi wylosowany kolejny serial z Arrowverse. Jedyny i niepowtarzalny Arrow. Miałem go na liście do nadrobienie tylko dlatego, że kiedyś mi się podobał i słyszałem dużo dobrego o piątym sezonie. Od momentu porzucenia widziałem też crossoverowe odcinki, które nie były tragiczne. Mimo to bałem się seansu. Na szczęście tylko częściowo miałem rację.

Zacznę od najgorszego, konstrukcji odcinka. Była ona fatalna. Dwa (nawet trzy) prowadzone równolegle wątki okazały się wielką wtopą. Jedynym punktem wspólnym było osadzenie wydarzeń w tym samym świecie i te same postacie. Nie rozumiem po co było wprowadzać Suicide Squad w taki sposób. Misja na innym kontynencie, brak chemii w drużynie (zbyt duże słowo) i śmierć Lawtona wraz z próbą odkupienia postaci. Nawet nie udało się zwieńczyć wątku z bratem Diggla. Jedyny plus to małżeństwo na akcji i zamartwianie się losem córki.

Dużo lepiej było w Starling City. Arrow wraz z zespołem tropi wrabiających go zabójców, a na trop jego sekretnej tożsamości wpada Ray Palmer. Kilka udanych gagów, Felicity za którą się stęskniłem i intrygujący wątek. Momentami było sporo głupotek, ale nie zgrzytałem zbytnio zębami i byłem w stanie zaakceptować nawet koszmarnie zrealizowane sceny akcji. Całkiem nieźle zapowiada się też dalsza część sezonu Sam się sobie dziwię, że mam ochotę na więcej mimo przeciętności.

Inne:
- Suicide Squad odbija zakładników atakując czwórką frontowymi drzwiami. Mistrzowie taktyki.
- Ray Palmer to nie ten sam Ray, brakuje mu tej łobuzersko-czarującej ikry znanej z Legends of Tomorrow.

OCENA 3/6

DuckTales S01E01 Woo-oo!
Początkowo miałem nie oglądać DuckTales. Mimo machiny promocyjnej, znanej i lubianej głosowej obsady i pozytywnych recenzji. Mając ochotę na coś pozytywnego długo nie wytrzymałem w swoim postanowieniu. I bardzo dobrze. Reboot Kaczych Opowieści to doskonała dawka humoru zapewniająca rozrywkę na niemalże godzinę. To szalona przygoda z magicznymi artefaktami, złolem którego trzeba pokonać i drużyną której można kibicować. Mamy też wątki znane z dramatów rodzinnych, które ładnie komponują się z całością niosąc ze sobą pozytywne treści o akceptacji i istotności rodziny. Całość jest ładna stylistycznie z wyraźnymi postaciami i mocno komiksowymi tłami. Jestem pod wielkim wrażeniem jak udało się połączyć te wszystkie elementy w spójną całość. I jeśli poziom zostanie zachowany szykuje się całkiem niezły serial. Gdzie nawet zasugerowano jakąś większą fabułę. Jestem mocno na tak.

OCENA 5/6

Mr. Mercedes S01E01 Pilot
Do serialowych adaptacji Kinga podchodzę zazwyczaj z rezerwą. Większość produkcji to chłam do którego nie warto wracać. Wszystko jednak wskazuje na to, że z Mr. Mercedes będzie inaczej. Odcinek pilotowy zachęcił mnie do dalszego oglądania z kilku powodów mimo, że zapowiada się na śledztwo i rozgrywkę z mordercą rozpisaną na cały sezon. Tutaj liczą się odejścia od utartych schematów. Głównym bohaterem jest policjant na emeryturze i otacza się starymi ludźmi. Jest zgryźliwy, zmęczony życiem i trapiony nierozwiązaną sprawą. Nie sympatyzuje z nim, ale intryguje mnie on i jego środowisko. Jest też morderca, który ma nierówno pod sufitem. Masakra sprzed kilku lat, a teraz gra którą prowadzi z detektywem jakby zapowiadał coś nowego. I na zapowiedzi opiera się chęć wrócenia do serialu. Pierwszy odcinek niemal w całości opierał się na budowaniu napięcia jakby nieuchronnie miało wydarzyć się coś ważnego. Gra się rozpoczęła, a zagraniczni dziennikarze twierdzą że dalej będzie równie lepiej. Ufam im. Niewątpliwą zaletą są też zdjęcia w odcinku, operator kamery nie boi się poprowadzić kilku zaskakujących ujęć oraz gra światłem.

OCENA 5/6

The Last Ship S04E03 Bread & Circuses
Serial nie bawi się w zbyteczne przedłużanie i już w tym odcinku paruje Chandlera z swoją starą załogą. Można mieć pretensję to zawiązanie intrygi i przypadkowości, ale łatwo jest to zaakceptowanie. Nawet scenarzyści robią z tego żartobliwą uwagę cytując Casablankę. Lubię taką autoironię i przekuwanie swoich niedoskonałości w zalety. Plus było jednak więcej. Prowadzenie do wielce wyczekiwanego spotkanie było dobrze rozegrane.  Dwie, coraz ciaśniej splatające się linię fabularne z punktem kulminacyjnym zmuszającym do wyszeptanie pod nosem wow. Kolosem, Tom jako Herkules i walka z Slatterym. Po spotkaniu jest scena akcji, która nie jest jedynie widowiskowym zastrzykiem adrenaliny, a przede wszystkim podkreśla automatyzm Chandlera, to że tak na prawdę swoją przeszłość ma cały czas we krwi. Tylko czekać gdy postawi stopę na Nathanie Jamesie.

Niestety główna intryga trochę zawodzi. Odcinki na razie są dobre, ale brakuje wyrazistego antagonisty. Omar jest mocno stereotypowy, Giorgio nie wydaje się dużym zagrożeniem, a Lucita jeszcze za mało pokazało by traktować ją poważnie. Jest też dowódca greckiej marynarki, ale to enigma. Brakuje też kontaktu z dowództwem i poczucia skali. Nie licząc sceny otwierającej sezon nie pokazano zagrożenia głodem. Jest to na razie niewidoczny straszak. Jedna scena na odcinek udanie podbudowałaby napięcie. 

Inne:
- Slattery zdobywając nasiona idzie do punktu ewakuacyjnego z jeńcem, bez żadnej krótkofalówki. Strasznie mi to zgrzytało.
- Peter Waller jako filozof przygotowujący Toma do walki. Chyba nie muszę pisać, że chciałbym go jeszcze zobaczyć.

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz