poniedziałek, 6 listopada 2017

Serialowe podsumowanie tygodnia #255 [30.10.2017 - 05.11.2017]

SPOILERY

Fargo S01E02 The Rooster Prince
Chyba powinienem puścić kupon lotto i cieszyć się moimi milionami. Skoro dwa tygodnie z rzędu udało się wylosować ten sam serial to wygraną w totalizatorze mam gwarantowaną. Na pewno poziom ekscytacji będzie porównywalny. Tak, Fargo jest aż tak dobre i aż mnie skręcę, że trzymam się zasady nadrabiania seriali które skończyły się ostatnio. Oglądając odcinek zachwycałem się każdą sceną. Dosłownie każdą. Czy to z powodu niebanalnych dialogów, zachowania postaci, gry aktorskiej czy krajobrazów. Wszystkie jest tutaj niesamowicie dopieszczone. Mimo 50 minutowego czasu trwania nie ma tutaj scen zbytecznych. To wciąż jest jednak wstęp. Intryga i połączenia między bohaterami dopiero się tworzą i przyjdzie czas na zagęszczania. Pierw trzeba skupić się na odpowiedniej introdukcji postaci by stawka jeszcze lepiej była odczuwalna.

OCENA 5/6 



GLOW S01E01 Pilot
Na GLOW czekałem od pierwszych zapowiedzi. Alison Brie i świat wrestlingu od Netflixa i Jenji Kohan? Przecież to musiało się udać. I udało. Pilot jest bardzo udanym wprowadzeniem nakreślającym klimat serialu. Wrestling jest pretekstem do opowieści o kobietach. Seksizmie branży filmowej, zagubionych dziewczynach goniących za marzeniem i przyjaźni, która może zostać w głupi sposób zniszczona. Bohaterki są wyraziste, sympatyczne i niepozbawione wad. Do Alison Brie mam słabość od czau Community więc nie jestem w stanie obiektywnie jej ocenić. Ale kocham ambicje i nieudolność jej Ruth. Tak jak pewność siebie żyjącej w patriarchalnym świecie Debbie, która będzie musiała odnaleźć się bez męża. 

 Inne:
- lata '80 z całą swoją kiczowatością i oczojebnymi kolorkami wypadają cudownie. Tak bardzo odmiennie od tych z Stranger Things.
- samej komedii jest tutaj trochę za mało. Niewiele momentów do śmiechu (nie licząc montażu z treningiem aktorskim podczas oglądania wrestlingu), więcej scen mających wprowadzić pewien dyskomfort.
- na świeczniku na razie tylko Ruth i Debbie, ale czekam, aż kolejne cudowne panie wrestlingu dostaną własne wątki.

OCENA 4.5/6

Riverdale S02E04 Chapter Seventeen: The Town That Dreaded Sundown
Muszę przyznać, że męczy mnie historia Archiego, ba, jest on najmniej ciekawą postacią w całym Riverdale. Veronica bardzo dobrze go opisała, naiwny i łatwowierny. Teraz przeżywa kryzys i to widać. Serial próbuje pokazać jego ciemną stronę, jak tragedia może odcisnąć się na niewinnym duchu. Napędza go chęć zemsty bo to emocja której łatwo się poddać. To znowu jest ładna paralela do współczesnego świata, ale nudzi. Na szczęście ten odcinek wprowadził kilka istotnych przetasowań i z nadzieją spoglądam z przyszłość.

Trochę zaczyna mi przeszkadzać główny wątek sezonu. Poprzednia historia była bardziej spójna, nadawała pewien tor wszystkim postaciom i pozwalała im wchodzić w częstsze interakcję. Tutaj jest głównie wątek Archiego i dopisywanie postaci by mieli z nim jakaś interakcję. Czy to Betty dostająca list czy Węże walczące z Buldogami czy Veronica odkrywająca manipulacje ojca na rudzielcu. Wszystko dotyczy Archiego. Może to tylko setup do ciekawszych wydarzeń, ale obecnie to mnie przytłacza.

Narzekałem ostatnio, że Betty nie ma własnych wątków, a tu proszę. Trójkąt Toni, Betty, Jughead pominę. Ciekawiej wypada więź Black Hooda z panną Cooper. Łatwo można zrozumieć jej decyzję o ukrywaniu listu mówiącego o inspiracjach mordercy. Poczucie winy i wymykające się resztki kontroli. Tylko czemu morderca z nią piszę? Niby wszystkie ofiary były z nią w jakiś sposób związane, ale to nie ma sensu. Chyba, że to jej brat, Tylko ten twist były zbyt słaby by zadziałać. 

Inne:
- jak ja lubię reżyserskie zabawy Riverdale. Tutaj narracja Jugheada, wybieranie książek w bibliotece i wmontowanie w to seryjnych morderców. 
- konflikt klasowy w serialu dla nastolatków? Czemu nie, Riverdale pokazało, że nie boi się trudnych tematów.
- gdzie jest Cheryll? Nawet nie przemykała w tle jak ostatnio. Dajcie jej w końcu jakiś wątek. 

OCENA 4.5/6

Star Trek: Discovery S01E07 Magic to Make the Sanest Man Go Mad
Nie namyślając się zbyt długo uznam ten odcinek za najlepszy w krótkiej historii serialu. Nie jestem sam, na Twitterze i recenzjach pojawiło się sporo zachwytów. Paradoksalnie udało się to uzyskać porzucając szumnie promowano formułę ciągłej fabuły. Nie jest to stricte odcinek proceduralny, ale udane wymieszanie tych dwóch podejść do kreowania opowieści.

Głównym motywem jest pętla czasu. Klasyczny motyw, który musi się pojawić w szanującym serialu sci-fi/fantasy, że wymienię tylko moje ulubione Window of Opportunity z Stargate SG-1 i wzruszające White Tulip z Fringe. To nie jest ten poziom, historia nie ma odpowiedniej wagi jednak rozrywkowo spisuje się całkiem nieźle. Powrót Mudda i próba wywarcia zemsty na Lorce była niespodziewana. Kilkadziesiąt zabójstw kapitana i wysadzanie Discovery w celu resetu odpowiednio budowało stawkę.

Osobiste motywy antagonisty były przekonujące. Zaskakujące było w tym wypadku odsunięcie kapitana na dalszy plan. Jeszcze dziwniejsze acz witane z otwartymi rękami było obdarzenie świadomością pętli Stametsa. Pokazanie jego backstory, opowiedzenie o miłości i dzięki niemu wgląd w Michael. Dlatego trochę szkoda, że w drugiej połowie odcinka trochę zapomniano, że to on jest poza pętlą.

Często narzekałem jak słabo wypada załoga w serialu i Discovery nie działa na tej samej zasadzie co choćby Firefly. Brak dynamiki w grupie. Tutaj to się poprawiło. Zbliżono Stamesa do Michaela, nawet jeśli tylko on miałby o tym pamiętać. A Ash, Michael i Tilly spędzili trochę czasu imprezując. I romansując. Dobrze wiedzieć, że twórcy robią coś w tym kierunku.

W dużej mierze jest to odcinek rozrywkowy. Akcja, humor i romanse. Współczesna hollywoodzka mieszanka. Jest jednak coś więcej. Próba rozgryzienia natury człowieka. Trochę nieudolnie, jakby stwierdzono, że trzeba dodać do tego jakąś filozofię, ale jako klamra odcinka zadziałało. Podczas odcinka o pętli czasu Michael prowadzi monolog o tym jak ważna jest zmiana. I ja chciałbym więcej takich motywów, a nie nudnego sapania Klingonów i szarego moralnie Lorci.

Nie kupuję trochę końcówki. Mudd kilkukrotnie zabijał załogę Discovery i okazał się zdrajcą Federacji, a na końcu nie spotyka go za to kara. Dla mnie to trochę naiwne i nie niesie ze sobą żadnego morału. Do tego odrobina deus ex machiny. "Ukochana" Mudda teleportuje się na Discovery w ciągu 30 min, nie wiadomo z jak odległego zakątka galaktyki. Jeśli statki są tak szybkie to po co napęd sporowy?   

Inne:
- długie, opisowe tytuły odcinków trochę mnie męczą i trochę bawią. Pod tym względem wolę jednak minimalizm.
- Mud powrócił po kilku odcinków i wprowadza zamieszanie. Gdyby był to procedural sprzed kilkunastu lat jego powrót nastąpiłby po kilku sezonach.
- impreza na statku bojowym, nawet jeśli po służbie wydaje się to trochę niewłaściwe.

OCENA 5/6

Stranger Things S02E04 Chapter Four: Will the Wise
Na takie odcinki Stranger Things czekałem. Pełne napięcia gdzie w każdym wątku dzieje się coś ciekawego, mocno stawiające na dramaty postaci. Jedenastka po emocjonalnej kłótni z Hopem odkrywa dokumenty i poznaje swoją matkę. Co to był za pokaz umiejętności młodej aktorki. Nieźle wypada też Will pochłaniany przez coś mrocznego. I te jego rysunki wnętrza czegoś co rozpościera się pod Hawkins. Zło niedługo nawiedzi tą mieścinę. Był też mocarny cliffhanger. Dustin nakarmił swoją kijankę po zmroku, a ta przeobraziła się w mini Demogorgona. Połowa sezonu i serial skończył z przydługim wstępem.

OCENA 5/6

Teen Wolf S06E15 Pressure Test
 Uwielbiam odcinki z gatunku bottle episode. Zdolni scenarzyści przy ograniczonym budżecie mogą z tego wiele wycisnąć. Zagęszczać napięcie na małym terenie i prowadzić do konfrontacji. Jak np. podczas oblężenia komisariatu w Banshee. Tutaj było to samo, a wyszło fatalnie. Jeden z najgorszych odcinków Teen Wolf, istna męczarnia. Konflikt między łowcami, a wilkołakami jest nudny, postacie nie robią wiele, a jak już robią ich wyboru są wątpliwe. Scott wcale nie wygląda na przywódce watahy, a reszta robi za statystów bez własnych wątków. Nie do tego przyzwyczaił mnie ten serial. Na szczęście do końca już tylko pięć odcinków.

Inne:
- oblężony posterunek, jest scenka o odcięciu łączności, a jakimś cudem Stilinski dodzwonił się do papy McCalla. Ten scenariusz ma więcej dziur niż wilkołak po spotkaniu z van Helsingem.
- byłem pewien, że Theo nie żyję. Albo ja tak uważnie oglądam odcinek albo scenariusz jest taki pokraczny. 

OCENA 2.5/6

Teen Wolf S06E16 Triggers
Autentycznie cierpię oglądając popisy scenarzystów w tym sezonie i zmuszam się do oglądania kolejnych odcinków. Widzę już metę, to tylko cztery odcinki. Będzie to jednak męcząca droga jeśli poziom pozostanie ten sam. Bohaterowie snują się bez większego planu, przeżywają potyczki bez znaczenia i odnoszą przypadkowe zwycięstwo. Teoretycznie mają też wątki osobiste. Słabo pisane i bez większego znaczenia. Liam dalej ma problemy z gniewem, a Scott zostaje ostatecznie sparowany z Malią. Tyle. Widać jak bardo brakuje tutaj Stilesa dodającego humor, rozwagę i pomysł.

OCENA 2.5/6
 
Teen Wolf S06E17 Werewolves of London
Ostatnio trochę się pastwię nad Teen Wowlf, ale to był na prawdę dobry odcinek. Ani razu nie poczułem znużenie, podobała mi się realizacja, fabuła, zachowanie bohaterów i humor. O jak mi brakowało takiego humoru w serialu. Trochę campu i przesady zawsze tutaj pomaga. Do tego powroty. Jackson, Ducalion i Peter. Każda scena z nimi to złoto, ale pod względem komediowym wygrywa Theo sugerujący Liamowi co zrobić po morderstwie. Podobało mi się nawet desperackie zachowanie Scotta który zbliża się do granicy której nigdy normalnie by nie przeskoczył. Wciąż jednak nie jest prawdziwym liderem. Brakuje mu planu i nie przewodzi stadem jak powinien. To się już nie zmieni.

OCENA 4.5/6

Teen Wolf S06E18 Genotype
Co za okropna huśtawka jakościowa. Znowu jesteśmy na dole. Było słabo. Bez pomysłu i dużo bezproduktywnych scen. Choćby akcja z wskrzeszaniem ogara. Trochę humoru zawsze na plus, ale niech ma jakiś kontekst. Tyle czasu stracone by powiedzieć, że dwie połówki złego nie mogą się połączyć, a jego wzrok zabija. Inaczej można to było rozegrać. Źle rozpisano też historię Quinn i jej matki. Dano jej jedna fajną scenę i zabitą poza ekranem by nadać jakąś więź z postacią by oglądanie nie było pozbawione emocji. Było jednak zbyt naiwnie. Chyba nie muszę też pisać o pani biolog, która okazuje się wilkołakiem po tylu sezonach przez co fabuła serialu jest jeszcze bardziej niespójna. I gdzie jest Jackson? Dawać mi go skoro jest już w Beacon Hills.

OCENA 3/6

Teen Wolf S06E19 Broken Glass
To nie był dobry odcinek. Działo się mało i często nielogicznie mimo zbliżającego się finału. Scott i Malia spędzili go na trening z Ducalionem, a Lidia z Pterem ich szukając. Liam za to przesiedział w szpitalu by wpaść w pułapkę na końcu. Pod tym względem było bardzo słabo. Dużo lepiej u postaci pobocznych. Wrócił Derek i to w duecie z Argentem. Świetne sceny, zabawne z akcją i w jakiś sposób wiążące się z całą intrygą. Gdyby całość tak wyglądała. Chociaż nie było tak tragicznie jak jeszcze parę odcinków temu. Lepiej rozłożono akcenty i widać, że sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Jeszce tylko jakby scenariuszowo było lepiej. Ogólnie mam wrażenie, że sezon 6B jest strasznie dziwnie napisany. Dużo tutaj niespójności i źle rozpisanej żonglerki wątkami.

Inne:
- dialog na początku odcinka o odcięciu od sieci komórkowej by pod koniec rozmawiać przez telefon. To wiele mówi o niekonsekwencji scenarzystów.

OCENA 3/6

 Teen Wolf S06E20 The Wolves of War
Powinienem dostać order lub dwa za dokończenie tego sezonu. Przecież już nie takie seriale porzucałem sezon przed końcem. Męczyłem się okrutnie i cieszę się, że to koniec. Jest mi też przykro z tego powodu. Ten serial dał mi całkiem sporo frajdy, zwłaszcza w swoich środkowych sezonach. Niestety jego finałowy akt był gorszy od rozpoczęcia. Nawet nie można się było pośmiać z niedorzeczności, był zwyczajnie słaby.

Na szczęście finałowy odcinek miło się wyróżniał. To wciąż nie było fantastyczna historia czy sprytne zwieńczenie wątków. To nie było też zakończenie o którym będę pamiętać podczas sporządzania topek czy przypominania sobie o serialu. Ba, jestem pewien, że zapomnę jak Teen Wolf się skończył i wrócą tylko złe wspomnienia. Finał był zwyczajnie ok. Sporo fanserwisu, udany humor, zabawa postaciami, nawet  udało się go spiąć zgrabną klamrą narracyjną. Byłem nawet zainteresowany tym co oglądam. Póki nie zacząłem się skupiać na zagadnieniach fabularnych. Mały koszmarek. Źle rozpisane starcie z Anuk-Ite, zero napięcia w walce z Gerrardem, częsty brak zasady ciągu przyczynowo-skutkowego, głupie zachowanie postaci czy last but not least nic nie wnoszące sceny. I mimo tych wad jednak byłem zainteresowany tym co się dzieje.

Jak wypadło samo zakończenie i cliffhanger? Serial bardzo chciał mieć wszystkich najważniejszych bohaterów w jednym miejscu na samym końcu i to zrobił. W bardzo naiwny sposób, ale jako pocztówka na zakończenie zadziałało. Nie zamknięto wszystkich wątków. Monroe wciąż poluje na wilkołaki, a Scott pomaga młodym wilczkom. To nie koniec jego historii, ale zakończenie części jego życia w Beacon Hills i znalezienie nowego powołania. Nawet czekam na spin-off i podcast by sprawdzić co dalej.

Inne:
- czy scenarzyści pamiętają co działo się kilka odcinków temu? Melissa całkiem nieźle wygląda jak na osobę która niemal zginęła od postrzału.
- łowcy Gerarda zachowują się amatorsko. Polują na wilczki i nawet nie używają zagłuszaczy coby im sporo ułatwiło
- Stiles spojrzał Anuk-Ite i nic mu się nie stało. Scenarzyści, reżyser, montażyści, aktorzy, nikt tego nie zauważył? Nie wiem jak można schrzanić tak podstawową rzecz.
- brak nawet wspomnienia Kiry uważał za karygodne.

OCENA 4/6
OCENA SEZONU 3/6
OCENA SERIALU 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz