wtorek, 18 września 2012

Doctor Who S07E02 Dinosaurs on Spaceship

SPOILERY Z CAŁEGO ODCINKA



Kolejny odcinek i kolejna niesamowita przygoda. Taki już urok tego serialu. Tym razem Doktor ląduje na statku z dinozaurami. DINOZAURAMI w kosmosie! Niezwykły pomysł i nie dziwie się że był tak hypowany na długo przed premierą. Może to i trochę zaszkodziło odcinkowi bo poczułem lekki niedosyt, ale i tak bawiłem się doskonale. I to nie dinozaurom należy przypisać główną zasługę. Owszem całkiem nieźle wpasowały się w konwencję seriali, Doktor cieszył się jak dziecko, a Matt Smith robił przy tym cudaczne miny, dostaliśmy kilka fajnych scen akcji (RUN!) w tym pościg i strzelanie, ale to nie one sprawiały mi największa radochę. Również nie fabuła była tutaj najważniejsze - odkrycie co się stało plus kilka bardziej lub mnie przewidywalnych twistów. Najważniejsze były postacie i interakcje między nimi. Zafundowały nam masę śmiechu i kilka naprawdę mocnych scen, ale po kolei.


Odcinek zaczyna się w starożytnym Egipcie gdzie poznajemy królową Nefertiti. Tą Nefertiti, znaną z podręczników historii. I trzeba przyznać, że po raz kolejny udało się w tym serialu wykreować postać historyczną posiadającą ciekawą osobowość. Coś mi się wydaje, że na długą ją zapamiętam tak jak Eliabeth X czy Madame de Pompadour z The Girl in Fireplace. Była intrygująca, wyniosła i mimo wszystko dbająca o innych, ciekawa tego kim jest Doktor, ale też wszystko przyjmująca na wiarę. Idealna towarzyszka. Był też niejaki  John Riddell (Rupert Graves widziany w innym serialu Moffata -  Sherlocku), brytyjski myśliwy, który niedługo przed tą przygoda poznał Doktora. Zawadiacki i traktujący kobiety z wyższością. Ciekawie się go oglądało w relacjach z Amy i Neffy. Trzecim z nowych towarzyszy okazał się ojciec Rorego. Kolejny Pond okazał się podobny do syna, trochę zagubiony w kosmosie, ale dzięki temu zabawny. Na pewno nie zawadzał, a wręcz przeciwnie. Dostarczył dużo humoru i miło by go było jeszcze raz spotkać. Tak jak i wiele innych przed nim również i jego życie zostało odmienione dzięki spotkaniu z Doktorem. Ostatnia jego scena w TARDIS bardzo ładnie zrobiona.



Oczywiście nie mogło zabraknąć Amy i Rorego. Doktor kolejny raz znienacka ich odwiedza.Po kolejnej już dłuższej nieobecności (10 miesięcy). Trochę mnie zaintrygowało ile to już serialowych lat są jego towarzyszami i okazało się, że według internetu to już ponad 10 krzyżyków. I to akurat widać. Wciąż ekscytują się tymi wyprawami, ale też nie traktują ich tak jak kiedyś, raczej nie jest to dla nich już takie zaskoczenie co dawniej. Wciąż jednak dobrze się bawią z Doktorem mimo, że ich życie często jest zagrożone. Nauka nie poszła mimo wszystko w las. Radzą sobie bez Doktora doskonale, Amy skutecznie obsługuje pozaziemski sprzęt, zna się na innych rasach i potrafi przewodzić. Rory rozumie plan Doktora, nie przejmuje się robotami, które trzymają go na muszce i jest po prostu wyluzowany. Wie czego się spodziewać. Wynika też z tego kilka ciekawych scen np. Amy mówiąca do Neffy i Riddell, że nie chcę flirtujących towarzyszy. Patrząc na historię Pondów jest to jeszcze bardziej zabawne. Mniej zabawnie wyszła jednak scena z Doktorem gdzie mówi mu że wciąż na niego czeka i boi się, że on może się kiedyś nie pojawić, a ona dalej będzie czekała. Piękne nawiązanie do Amy jako the girl who waited. Na prawdę ciężko będzie mi się rozstawać z Pondami gdy już do tego dojdzie. Niektórzy narzekają, ze są już nudni, że to nie to co Donna czy Rose, ale dla mnie to są najlepsi towarzysze Doktora i kropka.


Ze względu na tak liczny gang (6 osób) dość szybko doszło to rozdzielenia podróżujących. Amy, Riddell i Nefertiti odkrywali tajemnice statku. Okazało się, że jest on pochodzenia Siluriańskiego czyli dobrze nam znanych homo reptalis z The Hungry Earth/Cold Blood i został zaprojektowany jako arka z najcenniejszymi gatunkami. (Szkoda tylko, że nie było nawiązania do starych odcinków, Doktor mógł np. powiedzieć co słychać u Madame Vastry z A Good Man Goes to War.) Niestety stało się coś strasznego przez co wszyscy sylurianie zginęli. Co? Tego dowiaduje się Doktor wraz z Rorym i Braianem. Mianowicie zostali oni wybici przez pozbawionego skrupułów handlarza żywym towarem. Doktor musi mu pomóc, ale jak wiemy na groźby nie reaguje zbyt dobrze. Przez co Salomon kończy tak jak kończy. Warto też wspomnieć o niezbyt inteligentnych droidach, które schwytały naszych bohaterów. Strasznie przypominają te z nowej trylogii Star Wars.



Koniec Salomona po raz kolejny w tym sezonie i nie pierwszy raz w serialu pokazuje, że Doktor potrafi być okrutny. Owszem w walce po stronie o dobra, może i ma rację, ale jego postawa czasem może przerazić. Nie musiał on zabijać handlarza, ale widział że nie zasługuje on na życie dlatego też nie uratował go. Intryguje mnie strasznie jak Jedenasty Doktor wyewoluuje w tym sezonie. Zapowiada się, że będzie mrocznie, że w pewnym momencie może przesadzić i zrobić coś strasznego. Oczywiście jeśli nie będzie miał towarzyszy, którzy będą go wstrzymywać. Ja liczę na emocjonalną podróż. Chciałbym zobaczyć wahającego się Doktora, nie wiedzącego co czyni, trochę zagubione dziecko próbujące naprawić sprawy, ale też mszczące się za jakieś prawdziwe okrucieństwo. Tutaj było ludobójstwo i piractwo. Wystarczyło, żeby Doktor skazał na śmierć. Do czego jest jeszcze zdolny?


Mam jedno zastrzeżenie do odcinka, które mnie trochę dziwi bo rzadko kiedy uważam coś takiego za wadę. Moim zdaniem akcja toczyła się w zbyt szybkim tempie. Początek to błyskawiczne zebranie drużyny, potem uciekanie przed dinozaurami, rozdzielenie się, kolejna akcja i ucieczka, znowu akcja, znowu ucieczka, dramatyczna walka o przeżycie. Wszystko to za szybko. Brakowało chwili wytchnienia. Takie czepianie się na siłę, ale co tam. Mogę w końcu jestem u siebie. Za tydzień (tzn w przyszłym odcinku, który już został wyemitowany) Doktor zawita na Dziki Zachód. Nie mogę się doczekać by zobaczyć Amy z rewolwerem, cyborga - rewolwerowca i Bena Bowdera.


OCENA 5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz