sobota, 6 października 2012

"Namiestniczka. Księga 1" - Wiera Szkolnikowa





Jestem pozytywnie zaskoczony, nie spodziewałem się że książka aż tak mnie wciągnie. Kupiłem ją bo trafiłem promocję na allegro i była bardzo zachęcająca ze względu na stosunek cena/ilość stron. Myślałem, że dostane się do klasycznej krainy fantasy i będę ją czytał głównie w pociągu bo inaczej nie będzie czasu. Jak się myliłem! Książkę skończyłem w niecały tydzień mimo, że ma ponad 800 stron. Może i nie była innowacyjna, ale autorka umiejętnie łączyła sprawdzone pomysły i wzbudzała w czytelniku emocję przez co nie można się było od niej oderwać, a przecież sam pomysł na fabułą nie jest niczym oryginalny.


Mamy starożytną przepowiednią, wybrańców którzy muszą stawić czoło zbliżającemu się końcowi, twarde i samodzielne kobiety (nie rzadko silniejsze od mężczyzn) czy intrygi w królewskich rodzinach. Są też romanse. Wszystko to stanowi integralną, całość, a wątki na pozór nie związane ze sobą w końcu zaczynają się przeplatać. Tytułową bohaterką jest Enrissa jednak nie znaczy to, że książka jest o niej. Historię obserwujemy też z perspektywy dawnego bohatera wojennego, który ponad wszystko stawia sobie honor. Z pozoru postać szablonowa, ale wyzwania przed którymi stoi wystawiają go na próbę. Mamy też dwójkę jego dawnych podkomendnych i zarazem wasali Namiestniczki. Każdy z nich żyje swoim życiem, zakochuje się, podejmuje trudne decyzje i popełnia błędy. Bohaterów poznajemy całkiem nieźle ponieważ książka opisuje ponad 10 lat z życia Imperium Anryjskiego. Coraz lepiej ich rozumiem i nie dziwią nas ich wybory. Muszę też przyznać fabule, że wzorowo się rozkręca na początku stawka jest niewielka, ale wraz z upływem czasu rośnie by osiągnąć moment kulminacyjny na końcu. Samo zakończenie jest satysfakcjonujące mimo, że jest to pierwszy tom trylogii. Nie pozostawia niedosytu, a jedynie zaostrza apetyt na kolejny tom.


Bardzo mi się podobał świat wykreowany przez Wiere Szklnikową. Przypomina on końcówkę naszego średniowiecza czy początek renesansu z tym, że władzę sprawuje kobieta (w związku z tym że autorką jest Rosjanką skojarzenia z carycą Katarzyną II nasuwają się same). Mamy wielkie reformy wojskowe, wyprawy za morskie, wynalezienie prochu strzelniczego i próbę zmniejszenia niezależności podległych księstw. Mamy też elfy. Odmienne jednak od tych Tolkienowskich te są bardziej mroczne więcej czasu poświęcają spiskom. Z innych elementów fantastycznych jest magia (której działanie nie zostało jasno sprecyzowane) oraz ingerencja bogów w życie śmiertelników. Jeśli miałby przyrównać Namiestniczkę do jakieś topowej produkcji byłaby to Pieśń Lodu i Ognia tylko, że tutaj jest o wiele więcej elementów nadnaturalnych. Podobna jest też religia opierająca się na Siedmiu bogach i często brutalny sposób przedstawienia świata. Ja na pewno nie chciałbym tam mieszkać. Szkolnikowa jednak nie skupia się na problemach maluczkich, ją tylko interesują główni bohaterowie i to oni są osią akcji co mi się bardzo podoba. Nie ma niepotrzebnych zwolnień i Martniowskich bezcelowo ciągnących się wątków. Koniec jest z góry ustalony i autorka konsekwentnie do niego dąży. Jednak od czasu do czasu opowiada historię Anry, bohaterowie wspominają dawnych herosów, a zdarza się też że czasem jesteśmy raczeni opisami ówczesnej mody. Na szczęście nie ma kilkustronicowego streszczenia menu wielkiej uczty bądź ciągnącego się w nieskończoność wesela.


Podoba mi się też styl jakim książka została napisana. Przypomina to trochę gawędziarza snującego długa opowieść. Jest on też bezstronnym narratorem przez co na początku ma się wrażenie, że każdy bohater jest pozytywną postacią. Dopiero z czasem gdy zaczynają oni podejmować decyzję przestajemy z nimi sympatyzować. Nie wiem czy to był celowy zabieg, ale pod koniec książki mało kogo lubiłem, ale to dobrze bo znaczy to że ich przygody mnie obchodziły i nie były mi obojętne, a sami bohaterowie nie byli czarni albo biali. To co podbija w moim mniemaniu ocenę książki są archaizmy językowe, które podkreślają, że przenosimy się w inne czasy. Również dialogi zostały inteligentnie napisane. Bohaterowie ważą każde słowo i niekiedy mamy wgląd w ich proces myślowy. Przypominało mi to trochę szermierkę słowną z Diuny gdzie nieodpowiednia wypowiedź mogła zaważyć na czyimś życiu, a pochopne i nieprzemyślane słowa niosły długoterminowe konsekwencje.


Czy polecą pierwszy tom Namistniczki? Tak. czy sięgnę po następny? Zdecydowanie. Wydarzenia tego tomu zmieniły bohaterów, odcisnęły na nich piętno oraz położyły podwaliny pod bardziej epickie wydarzenia. Warto sprawdzić tą książkę bo wycieczka po świecie Suremu to udane połączenie klasyków literatury fantasy i sprawdzonych motywów z szczyptą własnych pomysłów. Szczyptą, która nadaje idealnego smaku tejże potrawie.


OCENA 4/5


 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz