poniedziałek, 8 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #101 [01.09.2014 - 07.09.2014]

Sezon się zbliża. Niby banalne stwierdzenie, wszyscy zainteresowani telewizją o tym wiedzą, ale nie zmienia to faktu, że już się nie mogę doczekać. Niemalże odliczam każdy kolejny dzień, ciesze się z każdej oderwanej kartki od kalendarza i marzy mi się by już położyć łapki na nowościach i wielce oczekiwanych powrotach. Przy całym tym entuzjazmie jestem pełen obaw. Nie o jakość bo wiadomo, że z tym będzie różnie, a o czas. Wakacje to dość spokojny okres, bez pośpiechu można oglądać seriale nie robiąc sobie zbyt dużych zaległości. To też moment na filmy, książki, gry czy komiksy. Jednak od 21 września większość wolnego czasu będą pożerały seriale. I tak do połowy grudnia i świątecznej przerwy. Przeraża mnie to tym bardziej, że wraz z wiekiem doba ma irytującą właściwość kurczenia się. Liczę, że przynajmniej 15 odcinków tygodniowo uda się obejrzeć, a gdy nie będzie się udawać skróci się czas na sen. Podobno 5h wystarczy do normalnego funkcjonowania. 

Od dłuższego czasu coraz mniej uwagi przykładam do newsów. Jasne, przeglądam Feedly, jestem na bieżąco z wydarzeniami, ale czytam głównie nagłówki. Powody są dwa. Główny to spoilery. W wakacje trzeba z nich korzystać by jakoś dociągnąć do nowe, pełnoprawnej dawki. Jednak delikatnie, jedynie jakieś wywiady i zwiastuny sezonów. Potem się odcinam od trailerów kolejnych odcinków, ewentualnie podczas dłuższej przerwy coś tam obejrzę. Bo jak tu wytrzymać gdy był jakiś ogromny cliffhanger?! Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Powtarzalność i dezinformacja. To pierwsze ostatnio rzuciło mi się w oczy podczas kolejnych newsów o Daredevilu. W ciągu ostatniego miesiąca były oddzielne wiadomości dotyczące bardziej dojrzałego podejścia niż w innych Marvelowych produkcjach oraz o połączeniu sił bohaterów w The Defnders. I wszystko ok, gdyby nie było to wiadome od czasu pierwszych informacji o serialu. W takich momentach zadaje sobie pytanie - po co na bieżąco śledzić kolejne nowinki skoro równie dobrze można raz na miesiąc zrobić szybki przegląd. Tylko wtedy miałbym wrażenie, że coś mi umyka, a tego bym nie zniósł. Jednak miałem napisać o dezinformacji. W mijającym tygodniu spadła bomba, że piąty sezon Gry o Tron będzie bez Hodora co prowadziło do konkluzji w postaci braku wątku Brana. Parę dni później natomiast okazało się, że jednak Bran będzie i ciśnienie opadło. Zupełnie niepotrzebna afera, która miała na celu zwiększenie ilości klików na stronach co ostatnio jest smutnym standardem. Dziwne, że tak mało portale internetowe piszą o porno. W końcu nic nie ma takiej oglądalności w internecie jak niemieckie fikołki. Dobra żartowałem tzn. żartem było moje dziwienie się. Na Hataku niedawno pojawił się spis porno parodii sci-fi/fantasy i kilka artykułów z okazji 1 września. A kliki lecą. Klik, klik, klik.

Co takiego mam dla was w tym tygodniu prócz standardowego zbioru zamówień, anulowań i zwiastunów? Dwie wiadomości dużego kalibru. HBO przygotowuje The Wire w wersji HD. Tak, jeden z najlepszych seriali w historii telewizji nareszcie dostanie wersję na jaką zasługuje. Ja jednak cicho liczę, że stacja zostanie przy formacie 4:3 zamiast dostosować obraz do 16:9. Taka była intencja Davida Simona i wydaje mi się, że to najlepsze proporcje obrazu dla tego serialowego reportażu z Baltimore. Na zachętę zwiastun. Bez scen, same głosy co tylko zaostrza apetyt.  Może wyjdę na bluźniercę, ale w tym samym akapicie napiszę jeszcze o Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.. Okazało się, że w pilocie wystąpi Hayley Atwell. Brawa dla ABC/Disney'a za teasowanie w ten sposób Agent Carter. Trochę się martwiłem, że serial dziejący się podczas zimnej wojny będzie zbytnio oderwany od uniwersum, ale jak widać głowy zarządzające uniwersum mają plan. Oby tylko w tym roku Avengers 2 nie zaszkodziło S.H.I.E.L.D. tak jak niemożność ujawnienia wielkiej tajemnicy z Winter Soldier w premierowej serii Agentów.

Skromną kolumnę z nekrologami i narodzinami otwiera Gang Related czyli kolejna ofiara FOX. Jeśli miałbym jakoś spersonifikować tą stację byłby to Rzeźnik z Diablo krzycząc "Ahhh, freash meat!". Drugą ofiarą, ale też szczęśliwcem jest Hemlock Grove. Szczęśliwcem bo mimo anulowania historia zostanie zakończona w trzeciej serii. Serialem który dostał zamówienie jest serial towarzyszący dla The Walking Dead. Czyli coś o czym wiedzieliśmy, ale musiał to powiedzieć ktoś ważny byśmy mogli się tym znowu ekscytować. Jeśli miałbym obstawiać datę premiery powiedziałbym początek 2016 roku. Chciałbym by serial był emitowany już w wakacje, ale raczej wypełni on lukę w przerwie między jedną, a drugą połową 6 sezonu serialu matki. Chciałbym akcję w dużym mieście lub Europie. Na konkrety przyjdzie jeszcze poczekać. 

Uzbierało się trochę zwiastunów więc niecierpliwych zapraszam do lektury:
- druga zapowiedź Z Nation, która trochę straciła w moich oczach, ale oczywiście sprawdzę. Opinia prawdopodobnie w następnym numerze mojej cotygodniowej gazetki.
- pierwsze promo Sons of Liberty czyli miniserialu od History o narodzinach strażników teksasu. Spodziewałem się czegoś kameralnego, a tu szykuje się niezłe widowisko. Szkoda, że w gościnnej roli nie będzie Chucka Norrisa.
- minutowy teaser America Horror Story: Freak Show. Zapowiedzi tego serialu lubię, ale oglądać jeszcze nie oglądałem. Boję się. Dosłownie.
- 30 sekund z Marvels' Agents of S.H.I.E.L.D.. To będzie dobry sezon. Musi być.
- aż 1,5 minuty z nowego Arrow. Wygląda ok, ale za duży mam uraz do tego serialu by się nim jeszcze ekscytować. Chyba bardziej czekam na pilot The Flash.
- na deser zapowiedź The Good Wife czyli jednego z najlepszych seriali ogólnodostępnych stacji. Trzy słowa - Florrick, Agos & Lockhart!

SPOILERY
 
Doctor Who S08E02 Into the Dalek
- niby odcinek się przyjemnie oglądało, szybko zleciał i był przyzwoity pod względem momentów do pośmiania się i poważnych oraz efektów specjalnych tak czegoś mi w nim brakowało i sporo rzeczy nie pasowało do siebie. Znowu była mroczna przygoda, zastanawianie się nad tym jakim człowiekiem jest Doktor podczas spotkania z jego największym wrogiem i zakończenie pokazujące inne spojrzenie na Doktora jako istotne straszniejszą od Daleków.Tylko ja wolałbym jakąś lżejszą przygodę, więcej interakcji Doktor/Clara i skupienie na tej dwójce. Zamiast tego niektóre momenty były przesadnie rozwleczone jak choćby Clara w szkole i przedstawienie Mr. Pinka. Nie tego oczekuje od tego serialu.
- nie podobał mi się też motyw z zmniejszeniem bohaterów i podróż do wnętrza Daleka. Już pal licho, że rozmiary się nie zgadzały, w porównaniu do znanej anatomii Daleków. Irytowała mnie naiwność Doktora, jego brak przewidywania i wpadnięcie na pomysł dzięki Clarze. Niepotrzebne pogłupienia postaci. Doktor ma być tym najmądrzejszym.
- dobra, o co chodzi z niebem? Jakiś alternatywny wymiar? Kieszonkowy wszechświat? Czy inne dziwadło Moffata? Czy tam trafiają osoby, które zginęły przez Doktora i jaki jest w tym cel? Ten story arc może być równie ciekawy co głupi. A propos większych historii. Czy Doktor łącząc się z Dalekem nie przekazał mu wszystkich informacji o sobie przez co wszystkie Daleki wiedzą o Doktorze?
- dziwnie się ogląda Doktora nie przejmującego się śmiercią. Dawniej rozpaczał nad każdym zgonem, nie mógł się pogodzić utratą ludzi, a teraz sobie z tego żartuje.

OCENA 4/6

Outlander S01E02 Castle Leoch 
- pierwszy odcinek mi się podobał, drugi też. Jednak dalej nie ciągnie mnie specjalnie do kontynuacji. Zaufam Moorowi i jeszcze trochę pooglądam bo może się to zmienić w całkiem niezły serialik. Trochę zaczyna mi przeszkadzać przesadne wydłużanie niektórych scen, a niektóre nawet nic nie wnoszą. Flashbacki z poprzedniego odcinka zupełnie niepotrzebne. Sorry, ale tego typu zabieg ma przypominać o ważnych wydarzeniach, a ciężko przecież zapomnieć co dzieje się przed tygodniem. Narracja z offu Clare też trochę nuży, ale to może być wina akurat tego odcinka. Mdły jest też wątek romansowy między Clare i Jamiem, a to niestety oś całego książkowego cyklu.
- podoba mi się za to warstwa wizualna. Pięknie wyglądają kostiumy, szkockie krajobrazy, wystrój zamku i... akcent. Tak, szkockiego się dobrze słucha, a prawdziwą przyjemność mam ze scen, które nie są tłumaczone bo potęguje to więź z Clare, która też jest zagubiona.
- w tle rozwija się powoli wątek szpiegowski i walki o władzę na zamku. Do tego kilka mniejszych intryg i tajemnic. Oby na tym się w przyszłości bardziej skupiono, a nie marnych romansach.
- trochę żałuje, że odcinki mają ok. godzinny. Gdyby było to standardowe 40 min byłaby to idealna propozycja do kotleta.

OCENA 4/6

Power Rangers S01E13 Peace, Love, and Woe
- to był kolejny przyjemny odcinek, odbiegający w pewnym stopniu od utartych schematów. Nie było tradycyjnej walki zakończonej powiększeniem i powtórką teledysku z megazordem. Była historia. Porwanie, misja ratunkowa i niezwykła walka jeden na jeden Billego, który był bohaterem odcinka i Woe. Więcej takich niespodzianek.
- szkoda tylko, że występ Marge był jednorazowy. Co z tego, że wątek miłosny jej i Billego wyglądał jak z niskobudżetowego. Fatalne dialogi, gra aktorska, sposób nawiązania więzi między tą dwójką i potem wzajemne zrozumienie. To się autentycznie przyjemnie ogląda jeśli weźmie się pod uwagę, że to Power Rangers. Śmiałem się bo serial zdaje sobie z tego sprawę i wszyscy dobrze się bawili to produkując.
- w odcinku podobały mi się też sceny walk i całkiem efektowne finałowe starcie. W cywilnych potyczkach z kitowcami widać jak osobowość bohaterów wpływa na ich styl walki. Tańczący Zack czy Kim używająca ćwiczeń gimnastycznych. Niektóre fragmenty wypadły całkiem nieźle, dlatego zupełnie niepotrzebne były zabawy z kamerą i irytujące kilkukrotne powtarzanie tej samej sekwencji.
- gdy skończę Mighty Morphin  (żeby pierw oszczędzić spoilerów, hehe) będę musiał poszukać filmiku-kompilacji z wszystkimi momentami gdy Mięsniak wpada w ciasto, śmieci lub cokolwiek innego. To po prostu musiało powstać.

OCENA 3.5/6

Teen Wolf S04E11 A Promise to the Death
- odrobinę przeszkadza mi sposób w jaki rozłożono napięcie w tym sezonie. Poszczególne wątki były szybko budowane, straszne nagromadzienie motywów i pełne ręce roboty dla bohaterów. Tylko, że "główna" historia z Deathpool skończyła się w poprzednim odcinku przez co teraz nie czuć było, że to przedostatni odcinek. Oglądało się fenomenalnie, ale posiadanie wiedzy ile jeszcze odcinków do końca sezonu psuło trochę radość. Trochę też za późno zaskoczyły niektóre rzeczy. Kate i Peter niemal cały czas czaili się w kanałach i teraz ciężko ich uważać za głównym przeciwników sezonu. Coś mi się wydaje, że ta dwójka dopiero rozkręci się w S05.
- jednak jak napisałem, dalej czerpałem frajdę z lektury. Z tych spokojniejszych scen przyjemna byłą konfrontacja Scotta z matką i oddanie pieniędzy Derekowi co bardzo dobrze pokazało więź między tą dwójką. Dobrze wypadły też problemy Liama, który cierpi na traumę po wcześniejszych doświadczeniach. Pewnie łatwo to zostanie rozwiązane, ale przyjemnie patrzeć jak bohaterowie cierpią nie tylko w fizyczny sposób.
- niemal cały czas narzekam na sposób realizacji walk w serialu, ale tym razem muszę pochwalić. Pierwsze starcie Deatona z wendigo było przedsmakiem przed pojedynkiem Scotta z Kate. Montaż trochę przeszkadzał, dużo irytujących cięć, ale umiejętnie używano slow-mo, czuć było siłę ciosów oraz różnorodność, a nie głupie nakładanie na chama. Ogólnie wizualny styl odcinka również zasługuje na pochwałę. Cieszą takie detale jak zbliżanie na włącznik od lampy, pokazanie koszmaru Liama czy boiska do lacrossea zasnutego mgłą.
- jak zwykle początek odcinka zasługuje na oddzielny akapit. Wendigo znęcający się nad człowiekiem i ratunek z strony Deatona już był wystarczająco dobry. A potem nadeszła wizyta w Eachon House i spotkanie z trójokim więźniem otwiera zupełnie nowe możliwości rozwoju fabuły.
- finał zapowiada się dobrze. Pewnie powróci wątek Benefactora, ale głównym motywem powinien być Scott jako berserkek polujący na swoich przyjaciół. Czyżby miał kogoś zabić? Takie coś byłoby doskonałym puntem wyjścia dla kolejnego sezonu.

OCENA 5/6

True Blood S07E04 Death is Not the End 
- walczę dalej, bo oglądaniem tego nie można nazwać. Z wielkim trudem przychodzi mi włączanie kolejnych odcinków, a to tylko dla garstki moich ulubieńców dzięki czemu jakieś 10 min na odcinek jest całkiem znośne plus niespodziewane onelinery. Z tym epizodem było to samo. Ale muszę przyznać, że całkiem fajnie się zaczął dwoma telefonami z informacją o śmierci. Dobre dialogi, gra aktorska i postawienie głównych postaci w samym centrum. Szkoda, że później było standardowo czyli nudno. Znowu powtórzę ten sam zarzut - serial na siłę stara się być poważny i udaje, że jest ambitniejszy niż w rzeczywistości. Rozprawia o śmierci, ale robi to w sposób nudny i nieinteresujący. Rozmowa Sookie z dziećmi Arlenee, jej wizja Terryego czy odwiedziny u zony Kevina (who te fuck is Kevin?) to coś zupełnie niepotrzebnego. Jednak patrząc na luźniejsze sceny wcale nie jest lepiej. Akcja w Fangtasii niesamowicie nudna, a to miała być główna  zaleta odcinka. Brakowało też relacji między postaciami i do znudzenia były powtarzane najnudniejsze wątki i trójkącik Sookie/Eric/Bill. Ile można?! Jak dobrze, że w takich momentach jest Pam. Zabrakło też scen Will/Eryk czy Violet/Jasona. Nie mówiąc już o okropnym wątku Jessicy. I jeszcze ta deus ex machina z tajnym przejściem, które zostało wspomniane w siódmym roku serialu.
- okropnie mnie rozczarowały flashbacki. Odarły z tajemniczości Eryka. Serio? On i Pam dali radę przez ok. 20 lat prowadzić wypożyczalnie wideo? I jeszcze Ginger wpadająca na pomysł baru. Wolałbym tego nie wiedzieć. Decyzja Zwierzchnictwa o powodach zrobienia z Eryka szeryfa zupełnie irracjonalna. Dziwię się, że aż tyle przetrwali.

OCENA 2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz