niedziela, 28 września 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #104 [22.09.2014 - 28.09.2014]

Na nic nie ma czasu. Nie ma czasu na życie. Trzeba oglądać seriale. Trochę przesadzam bo nie jest ich wcale tak dużo, ale czuć wrzesień i coraz trudniej być ze wszystkim na bieżąco. Nie narzekam. Poziom nowości i powrotów jest zadowalający i jeszcze nie wpadłem na żadną minę. Rzekłbym nawet, że jesień zaczęła się całkiem nieźle. To co wybrałem powinno zostać ze mną na dłużej, nawet na kilka lat. Spektakularnych wpadek jest na razie niewiele Red Band Society szybko wyleci z ramówki, Mysteries of Laura podobno jest jeszcze gorsze niż zwiastuny, a do grona nieudanych premier można zaliczyć Scorpion. Reszta podobno znośna. Jednak dalej moim ulubionym nowym serialem jest Z Nation czego nie mam zamiaru się wstydzić. Tak jak piątki dla powrotu Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. i wybrania go na odcinek tygodnia mimo mocnej konkurencji w postaci The Good Wife i Person of Interest. Główny powód to zmiany jakie zaszły w serialu i danie mu dużego kredytu zaufania. Sprawił mi też więcej radości (w sensie satysfakcji z oglądanie, a nie momentów do śmiechu) niż się spodziewałem. Oby tak dalej!

W ramach przypomnienia słów kilka o systemie oceniania. Czwórka dla The Shield nie równa się czwórce dla Power Ragners. Na ocenę target i styl serialu, jakość jego wcześniejszych epizodów, ogólny poziom i ambicja, moje własne gusta i jak wielką satysfakcję daje mi z oglądania. Mieszanka obiektywizmu z subiektywizmem. Dla przykładu ocenę 3.5/6 dostaje coś średniego, lub wtedy gdy gdy nie mogę się zdecydować czy mi się podobało czy nie. 4/6 idzie dla czegoś co było zaledwie dobre, ale 3/6 dla słabego z potencjałem. 5/6 dla odcinków bardzo dobrych gdzie wszystko poszło tak jak powinno. 2/6 gdzie wszystko było złe. 6/6 i 1/6 to przypadki ekstremalne. Jedynka nie zdarzyła się jeszcze nigdy, dostanie ją coś czego nie zdołam obejrzeć lub będę to robił w długich odstępach czasu. Szóstek było trochę. Są rezerwowane dla epizodów, które będę pamiętał miesiące po ich emisji np. Ozymandias z Breaking Bad, Relevance z Person of Interest, czwarty odcinek True Detective (ten z kapitalnym długim ujęciem) czy Hitting the Fan z The Good Wife. Jasne mogę podejść zbyt entuzjastycznie jak z niektórymi epami Game of Thrones, ale dlatego, że działam emocjonalnie, zaraz po lekturze. Takie wrażenie są przeważnie najlepsze. Podsumowując - same oceny przypadkowemu czytelnikowi nic nie mówią. Tylko jeśli ktoś zna mój gust będzie wiedział czemu daje Z Nation czwórki.

To teraz tradycyjnie trochę o newsach. Niby stację powinny skupić się na promocji nowych seriali, ale pojawiło się kilka konkretnych informacji, głównie z kablówek. Zacznę od najważniejszych czyli przedłużeń i anulowań. Syfy dało Defiance trzeci sezon i Dominion drugi. Niektórzy się pewnie cieszą, ja dałem sobie spokój z Defiance po pierwszej serii, a do drugiego z tych seriali nie mogłem się przekonać na etapie promocji. Kolejnym sezonem dla serialu, który mnie już nie obchodzi jest trzecia seria dla Black Sails. Wiadomość jeszcze nie oficjalna, ale wysoce prawdopodobna. Nie bez powodu by prowadzili castingi do nowej serii. By jednak nie było zbyt różowo z hasającymi kucykami poinformowano o jednym cancelu. Siódmy sezon The Mentalist będzie jego ostatnim.

Premiery premierami, ale stacje telewizyjne dalej zamawiają nowe produkcję wykazując przy tym minimum kreatywności. Hunter od Syfy to adaptacja książki Alien Hunter o kosmitach terrorystach i dzielnym policjancie. Premiera w 2016 roku więc do następnej informacji o serialu pewnie zdążę zapomnieć, że już o nim pisałem. O wiele ciekawiej wygląda zamówienie Spike TV. Red Mars to adaptacja Trylogii Marsjańskiej Kima Stanley'a Robinsona. Książki opowiadają o kolonizacji i terraformowaniu Marsa, zakrapiane są polityką i twardym sci-fi. Już kiedyś słyszałem o tej serii i teraz jestem pewien, że muszą ją przeczytać przed premierą serialu. Jeśli realizacja dojdzie do skutku bo wygląda na coś potrzebującego sporego budżetu. The Nymphs jest to kolejne podejście do miksowania greckiej mitologii tylko ostro zakrapiane seksem więc całkiem możliwe, że serial wyląduje na antenie Staz zwłaszcza, że twórczyni remaku (oryginał z Finlandii) pracowała przy Spartacusie. Trochę to przypomina Lost Girl tylko odważniej i mroczniej. O właśnie Lost Girl, kiedyś muszę nadrobić zwłaszcza, że kręcą finałową serię, a kilka odcinków które widziałem podobało mi się.

Tydzień temu pisałem o castingach do True Detective (Colin Firth i Vince Vaugh). W tym tygodniu znaleziono główną kobiecą aktorkę. Rachel McAdms czyli kolejne głośne nazwisko. Wspominałem że, w tym serialu nie zwracam dużej wagi na aktorów, chodzi głównie o historię, a ta powinna stać na wysokim poziomie. W obsadzie powinien znaleźć się też Taylor Kitsch, który ma pecha na dużym ekranie. Przy okazji polecam obejrzeć parodię serialu od niezawodnej ekipy Funny or Die. Kate Mara i Ellen Page grają w Tiny Detectives

Fanki Josha Hallowaya powinni ucieszyć się z krótkim rozbratem aktora z telewizją. Po niewypale jakim okazało się Intelligence aktor zagra główną rolę w Colony. Dla przypomnienia - jest to serial o inwazji kosmitów na ziemię od Carltona Cuse. Natomiast fani Adrianne Palicki mogą zobaczyć pierwsze zdjęcie jej postaci z Agentów Tarczy. Teraz wszyscy trzymamy kciuki by jej postać jak najdłużej zagościła w serialu. Choćby w roli powracającej co kilka odcinków.

Na koniec info dla ludzi którzy obejrzeli już pilot The Flash, który wyciekł kilka tygodni temu. Finalna wersja będzie dłuższa o 3 minuty. Niby tylko trzy minuty, ale można w nich całkiem sporo zmieścić więc radzę zrobić powtórkę, obejrzeć clip na youtube lub wpaść na mojego bloga 13 października.

SPOILERY

Gotham S01E01 Pilot
- czy serial o Gotham bez Batmana, a Jimem Gordonem w głównej roli może się udać. Może, ale pilot jeszcze nie potwierdza tej tezy. Są pewne przesłanki jednak nie mają dostatecznej mocy. Ogólnie rzecz biorąc podobało mi się. Miasto jest mroczne, wszechobecna korupcja i dziwni ludzie. Widzę tutaj potencjał. Serial powinien być najciekawszy gdy będzie poruszał wątek skorumpowanej policji i władzy i przeplatał to z wojną na ulicach i walce o władzę w gangsterskim półświatku. Jest barwnie i różnorodnie, a większość postaci nie jest jednoznaczna moralnie. Zwłaszcza Bullok. To on dźwiga serial i dzięki niemu będę włączał kolejne odcinki. Nie boi się zabić, nie chcę się wychylać, wie kto rządzi miastem, ale też na swój sposób dba o swojego partnera. Chcę zobaczyć jego wyboistą drogę do odkupienia, ale najlepiej jak pozostanie postacią spowitą mrokiem. W serialu podobały mi się jeszcze zdjęcia. Widać, że trochę kasy wyłożono i kamera pokazuje miasto. Odpychające i nowoczesne niczym Nowy Jork, strach wyjść na ulicę. Do tego deszcz. Jak ja lubię deszcz w filmach! Podobały mi się też silnie podkreślone światła. Szkoda jednak, że nie kontrastowały z mrokiem nocy. Ogólnie za mało scen dzieje się w ciemnych uliczkach czy na zewnątrz, a za dużo w budynkach. Kupili mnie też wrogowie Batmana. Szczególnie Pingwin. Strzał w dziesiątkę. Jest odpychający i fascynujący zarazem. Jednoznacznie zły, ale w pewnym sposób można mu współczuć. I to szaleństwo! Nygma na razie wypadł przeciętnie. Poison Ivy niepotrzebna. Fish Mooney za o kupiłem. Nowa postać więc pozostaje zagadką. Podoba mi się przerysowana gra Jade i nomen omen komiksowa maniera postaci.
- niestety było sporo rzeczy, które mi się nie podobały. Aktorzy w większości przypadków są przeciętni. Jednak najgorsze to co wydobywa się z ich ust. Niektóre dialogi są koszmarne. Choćby rozmowa Montoyi z Barbarą Kane. Proste zdania jak z ilustrowanej książeczki dla dzieci. Za to Jima ciężko momentami słuchać zwłaszcza jak rozmawia z Brucem. Długie i nadęte zdania o niczym. Nie kupuje też Gordona jako postaci. Wiadomo, że harcerzyk, ale liczyłem na jakąś skazę, ale nic z tego. Jest gorszy niż Superman. Może rozpracowanie mafii od wewnątrz go zmieni? Liczę na to bo na razie tylko mnie irytuję. Niestety zapowiadają się też romansowe dramy dzięki Barbarze i Montoyi. Fajnie jakby od 3 sezonu Gordon został samotnym ojcem, ale raczej nie ma co na to liczyć.
- na razie Bruce Wayne i Selina aka Catwoman wypadają przeciętnie. Dzieciaki zagrały całkiem sprawnie, ale ich historię są przerysowane. Z jednej strony poważne miasto i walka o władzę, a z drugiej dzieci, które bezczynnie się snują. Nie widzę by mogli mieć ciekawe wątki. Jednak jeśli tak jak teraz dostaną zaledwie po kilka minut niech tak będzie. I niech przestaną robić z Seliny stalkera. Nie rozumiem czemu prześladuje Bruca. Niech lepiej ćwiczy złodziejstwo bo słabo jej to na razie wypada.
- oczywiście będę oglądał dalej. Waga wskazuje, że na razie jest więcej plusów niż minusów, ale ciężko stwierdzić, która szala przeważy pod koniec sezonu. Ja wierzę w Bruno Hellera. Już raz napisał serial o skorumpowanym mieście i niejednoznacznych bohaterach. Gotham nie będzie drugim Rome, ale niech ma chociaż część tego dzieła.

OCENA 4/6

How to Get Away with Murder S01E01 Pilot
- miałem nie oglądać serialu, ale wyniki oglądalności mnie przekonały. Wpada znać coś co zostanie kilka lat w ramówce. Poprzestanę chyba na kilku pierwszy odcinkach. O ile ogólne założenie mi się podoba, w pilocie dużo się dzieje i serial ma spory potencjał być udanym zapychaczem do kotleta tak mam z nim zbyt dużo problemów.
- największą zaletą jest pomysł. Serial prawniczy z początkującymi studentami i ich bezwzględną panią profesor. Lubię takie rzeczy. Wykłady na sali i szkolne sprawy mieszają się z zagadką odcinka. Szkoda, że nie potrafi ona wciągnąć. Może ja nieuważnie oglądałem, ale wydaje mi się, że tempo było zbyt szybkie, momentami wkradał się chaos, a proceduralna sprawa była tylko pretekstem. Cieszy mnie, że jest wielka tajemnica, która zostanie rozwiązana za 3 miesiące. Wszystko będzie zmierzało do tego momentu i kolejny fałszywe tropy będą rzucane. Niczym w Damages. Chyba.
- o ile ogląda się to przyjemnie nie mogę się przekonać do bohaterów. Viola Davis zagrała charyzmatyczną panią profesor, ale jej studenci czy ludzie z otoczenia już tacy nie są. Winię za to chęć przekazania jak największej ilości informacji o otoczce fabularnej i z czasem będzie wiadomo coraz więcej o studenciakach. Tylko wątpię bym zapałał do nich sympatią. Jakoś nie mogę kibicować bohaterom jeśli wiem, że za kilka miesięcy będą próbowali pozbyć się ciała i w jakiś sposób są zamieszani w morderstwo.
- z jednej strony ciszy mnie duża ilość wątków, a z drugiej trochę martwi. Codzienne sprawy, sprawa z flasforwardów, sprawa zamordowanej dziewczyny + wątki osobisto obyczajowe bohaterów. Ciężko orzec jak to wpłynie na fabułę.

OCENA 4/6

Madam Secretary S01E01 Pilot
- nie mam specjalnie ochoty pisać o tym serialu, a to jest wystarczający argument za jego nijakością. Pomysł był fajny - silna kobieta jako sekretarz stanu. Nawet Madam Secretary zostało sparowane z The Good Wife. Tylko, że jakościowo seriale dzieli przepaść. Serial jest nudny, próbuje być zabawny i zarazem poruszać poważne wątki. Ciężko też uwierzyć w jego realność. Fajnie, że są prawdziwe państwa jednak praca sztabu pani sekretarz czy prowadzenie wątków politycznych jest nudne i niewiarygodne. Może to wszystko się rozkręci jak zaczną się pojawiać powracające wątki. Na razie trochę ciężko wyrokować bo pilot służył głównie nakreśleniu realiów i przedstawieniu głównej bohaterki, które specjalnie się nie wyróżnia z tłumu silnych bohaterek. Tea Leoni gra bardzo fajnie, ale to wszystko. Również przewijający się w tle wątek spisku jest  zbytnio wydumany. Intryga niczym z Homeland w miejscu gdzie oczekiwałem dobrego dramatu politycznego. Jeszcze jakby było to powolnie wprowadzane, był budowany nastrój tajemniczości i odkrywanie tajemnicy. Jednak tutaj znany motyw paranoika odkrywającego prawdę i potem jego tajemniczej śmierci.
-ja rozumiem, że to serial amerykański i w pewien sposób będzie gloryfikował swój kraj, ale tutaj to lekka przesada. Konferencje pokojowe, walka o dobro i pokój na świecie. Wielką wpadką jest motyw z Syrią jako jedynego zapalnego konfliktu na Bliskim Wschodzie. Oj słabo, bardzo słabo wygląda tutaj komentowanie obecnej sytuacji politycznej. Liczę, że to wina długiego okresu między produkcją pilota, a jego emisją i w przyszłości będzie przynajmniej o ISIS. Na szczęście trochę widać moralnych niejednoznaczności. W pewien sposób bagatelizowanie śmierci nastolatków i pewna ignorancja polityków. Tylko bardziej odważnie następnym razem.
- w odcinku najbardziej nie podobały mi się dwie rzeczy. Rozwiązanie sprawy porwanych nastolatków w sposób z taniego procedurala oraz przeskok akcji o dwa miesiące. Siła tego serialu czyli powolne zapoznawanie się nowej pani sekretarz z mechanizmami w rządzie i przystosowanie do nowej pracy, a tym samym pokazanie jej od kuchni widzowi zostało porzucone. Równie dobrze można by ominąć wstęp z idyllicznym życiem na farmie i zacząć odcinek już od przeskoku w czasie.
- jeszcze sprawdzę kilka odcinków w końcu nie od razu The Good Wife zbudowano. Jednak jeśli dalej serial będzie popadał w banał i był feministyczną laurką to dam sobie spokój.

OCENA 3/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E01 Shadows
- w tym tygodniu drugi raz narzekam na to samo - przeskok w czasie. Nie mam nic przeciwko tylko niech będą robione z głową. Bardzo chciałbym obejrzeć te kilka miesięcy przed obecną sytuacją S.H.I.E.L.D., jak Culson rekrutuje nowych ludzi, buduje bazę, a Skye szkoli się u May na agentkę. Powolna odbudowa organizacji od fundamentów. Na szczęście to jedyne zastrzeżenie jakie mam do odcinka. Widać, że gdy nie trzeba ukrywać tajemnicy Hydry, a scenarzyści mają więcej swobody potrafią pisać dobre odcinki.
- ciesze się z obecności Peggy Carter. Bałem się, że Hayley Atwell dostanie krótką scenę po napisach. Nic z tego. Jej historia była integralną częścią odcinka, stanowiła doskonałe wprowadzenie i udanie przypomniano bohaterkę przed jej własnym serialem. Ciekaw jestem jak mocno Agenci SHIELD będą powiązani z Agentką Carter. Obecność niemieckiego członka Hydry może sugerować, że bardzo. Nie zdziwiłbym się gdyby kilka zbudowanych teraz wątków było wykorzystanych w spin-offie.
- udanie wyszło przedstawienie nowych postaci. Jest ich dużo, serial doznał mocnego przebudowania. Nie czuć jednak chaosu z tym związanego i wszyscy są mocno charakterystyczni. Udało się też stworzyć nową dynamikę i zmienić rolę niektórych postaci przez co ma się frajdę z odkrywanie kto jest kim bo zmian zaszło całkiem sporo. Culson jako dyrektor prowadzi intensywną rekrutację, Skye przeszła ciężko trening i staje się coraz fajniejszą bohaterką, a Ward siedzi w ciupie i będzie zabawiał się w Hannibala Lectera manipulując Skye.
- Nick Blood i Lucy Lewless udanie wpasowali się w serial. Dlatego tak bardzo wkurzyła mnie jej śmierć. Serio, tak się nie robi. Liczę na złośliwą zabawę scenarzystów i ona żyję lub wróci. Lub chociaż pokaże się w flashbacków. Lub sfingowała własną śmierć bo jest agentką Hydry. Obojętnie, chcę więcej Lucy. Na horyzoncie widać wątek Huntera, który powoli będzie się przekonywał do SHIELD. Pierw jego motywację będą napędzaną zemstą by potem został jednym z nich. Chyba, że plan jest ciekawszy w co nie wątpię.
- kolejna rzecz jaka dobrze rokuje na przyszłość to zmiana tonu serialu na poważniejszy. Ludzie umierają, wrogowie potężniejsi, a bohaterowie się zmieniają, zyskuje rysu dzięki, którym budzą większą sympatię. Mam wrażenie mniejszej ilości humoru. Nie przeszkadza to jednak bo serial absorbuje bardziej niż zwykle. Jedną z moich ulubionych scen odcinka podkreślającą nowy status serii (nie mówię, że nie będzie lżejszych odcinków bo pewnie będą) jest Culson. Zawsze towarzyski, teraz bardziej zdystansowany jak na szefa wszystkich szefów przystało. Jest też skłonny do podejmowania trudnych decyzji. Świetnie wyszło wydanie rozkazu kontynuowania desperackiej misji odbicia quinjeta mimo ryzyka klęski. Wszystko albo nic. Przy okazji fajnie zmontowano całość, nie siląc się na spektakularne akcję pokazano to w formie skróconej.
- nieźle wyszedł przeciwnik odcinka, który wcale nie był jednorazowym strzałem. Absorbing Man to na chwilę obecną jednowymiarowa postać jednak dobrze wpisuje się w konwencję serialu. Wróg z mocami, który wychodzi zwycięsko z starcia. Dobrze wyglądają efekty specjalne podczas morfowania ciała. I jeszcze miał przezroczystą klatkę niczym Magneto.
- duża ilość wątków to kolejna rzecz dobrze rokująca na przyszłość i zmniejszająca ilość pozornie proceduralnych odcinków jak w pierwszym sezonie. Ward zna tajemnicę ojca Skye. Ona pracuje nad tajemniczymi symbolami, które rysuje Culson. Artefakt tego samego pochodzenia co symbole wpadł w ręce Hydry. Hydra ma więcej głów niż mogło się wydawać, a SHIELD jest zdziesiątkowane i ścigane przez Talbota. Przy okazji nie zdziwiłbym się gdyby gościnnie wystąpiła Emily vanCamp, pociągnięto jakieś wątki z Winter Soldiera, nawiązano lekko do Guardians of the Galaxy, nadchodzącego Daredevila i Agent Carter. Natomiast ostatnie 3-4 odcinki powinny mocno nawiązywać do Avengers 2: Age of Ultron. To będzie dobry sezon.
- na koniec perełka. To co zrobiono z FitzSimmons to takie typowe whedonowskie zagranie, które się nie spodziewałem. Zbliżyliście się do siebie więc cierpcie. Byliście idealistami - cierpcie. Rozbawialiście wszystkich - miejcie najtragiczniejszy wątek. Już pod koniec sezonu wiata Fitza w Warda była dobrze pokazano jednak teraz jest jeszcze lepiej. Żyję, ale doznał poważnych uszkodzeń mózgu. Nie ma swojej najpotężniejszej broni, jest wrakiem człowieka. Przez cały odcinek rozmawiał tylko z Gemmą, która go wspierała, pomagała i mówiła jak to mu się poprawia. Tylko to nie prawda. Simmons była jedynie w jego głowie. Jego sytuacja była przedstawiona jako zła, okazała się tragiczna. Na pewno będzie to mój ulubiony wątek. Przyziemny, mocno skupiający się na postaciach i ich osobistych dramatach. Jestem ciekaw jak daleko scenarzyści pójdą w tym wątku i kiedy zaczną proces "naprawiania" postaci. I dajcie mi prawdziwą Simmons w drużynie! Nie koniecznie od razu, ale 3-4 odcinki to maks jaki mogę czekać.
- wdzianko Skye na akcję jest super + przefarbowane włosy idealnie podkreślają jej nowy badassowy charakter. Ward może jej mieszać w głowie, niech pozostanie w pewien sposób idealistką, ale niech ewoluuję w stronę dark and gritty. To powinno przygotować ją na spotkanie z tatusiem. Kimkolwiek by on nie był.

OCENA 5/6

Person of Interest S04E01 Panopticon
- premiera czwartego sezonu PoI to spodziewane nowe otwarcie. Po nieokreślonym flashforwardzie bohaterowie ukrywają się przed Samarytaninem i przestali sprawdzać nowe numery. Liczy się tylko przetrwanie. Strasznie podoba mi się ten mini reboot serialu. W ogólnych założeniach niedługo wszystko powinno wrócić do normy czytaj ratowanie lub łapanie kolejnych ofiar/sprawców jednak całe backstory jest inne. John pracuje jako detektyw (jakie świetne nawiązanie do Carter!), Shaw pracuje w sklepie jako ekspedientka, a już niedługo pod przykrywką jako zawodowy kierowca, natomiast Finch naucza na uniwerku. Najciemniej pod latarnią. Wszystko to zapowiada nowe wątki i możliwości, których już nie mogę się doczekać.
- najbardziej w powrocie uradowało mnie ponowne spotkanie z bohaterami. Bo nie oszukujmy się - sprawa odcinka był zaledwie tłem do tego co najciekawsze. Mayhem twins, jak Root uroczo nazwała Johna i Shaw, dalej są sobą. Śmiertelnie niebezpieczni i na swój sposób zabawni. Dalej też walczą mimo, że są z góry skazani na klęskę. Tutaj też jest mały twist. To zawsze wierzący Finch okazuje zrezygnowanie i trzeba go przekonać sensu walki z systemem.
- Root jest dalej urocza i tajemnicza. Trochę szkoda, że było jej niewiele. Jednak każda kolejna scena z Shaw przykuwała do ekranu, ale prawdziwym popisem była rozmowa z Haroldem. Fascynujące jest słuchanie w dzisiejszych czasach o porównywaniu bogini do maszyny. Ogólnie strasznie lubię wątek techno-mistycyzmu w tym serialu i jestem ciekaw czy szykuje się jakaś sekta wierząca w super komputer. To by pasowało.
- fabularnie pojawiło się kilka nowych puzzli do obrazka. Nowa morderczyni na zlecenie Samarytanina miała mocne wejście. Ciekawe wypada też Greer pytający się o losy senatora co jest zwiastunem przetasowań w przyszłości. Mi się podoba osobisty wątek budowania bazy. Chciałby by to trochę potrwało. Na razie jest system komunikacyjny, co dalej? W końcu przed wyruszeniem na wojnę trzeba przyszykować schronienie.
- hmmm na mapie świata z podglądu satelitarnego Krym był w czerwonej ramce. Czyżby w przyszłości aluzja obecnych wydarzeń politycznych? Urzekło mnie jeszcze jedno ujęcie z "maszynowego widoku" - gdy John rozmawia przez telefon na czerwono są podświetlane słowa kluczowe. Pasowało to do odcinka, bardziej podkreśliło konieczność niezależnego źródła komunikacji niż słowa Fincha o możliwości podsłuchiwania ich rozmów.
- sceny akcji dalej są świetne. Celowo odtwarzają znane ujęcie, ale taki sposób, że dalej są świeże. Jak choćby akcją w barze i ostrzeżenie przed trzymaniem broni bokiem. Lub taranowanie auta ciężarówką. 
- mimo wielkiej konspiracji i światowego zagrożenia serial nie rezygnuje z lokalnego wątku. Elias uciąć przyjemną pogawędkęz Johnem i jego działania powinny przybrać teraz na silę. Pojawił się też nowy gang, który powinien wypełnić pustkę po HR. Na pewno nie będzie można narzekać na proceduralne zapychacze, a historia powinna płynnie rozwiać się przez cały sezon.

OCENA 4.5/6

Sleepy Hollow S02E01 This is War
- czekałem, czekałem i się rozczarowałem. Sleepy Hollow było jedną z moich ulubionych nowości i już nie mogłem się doczekać powrotu. Nawet włączyłem go przed premierowym odcinkiem Gotham. I niestety pod kilkoma względami odcinek zawiódł moje oczekiwania. Był strasznie chaotyczny, brakowało mu spójności oraz nie wykorzystał potencjału wszystkich postaci. Mam też wrażenie, że w paru miejscach "zapomniał" co działo się w poprzednim sezonie. Czemu Moloch prowadzi inwazję teraz skoro Apokalipsa miała nadejść za bodajże pięć lat? Czemu Abby nie miota się po domku dla lalek? Przecież to był taki doskonały pomysł. Gdzie jest Irving? Gdzie zamknięcie wątku zagubionej Katriny? Za dużo rzeczy mi się nie podobało by w pełni cieszyć się tym powrotem.
- jednak najgorszy był wstęp. Początek jednak obiecujący. Nieokreślony flasforward, tajemnica klucz i zagadka cliffhangera pierwszego sezonu wisząca w powietrzu. Tylko, że ta ekspozycja była zbyt długa i męczyła. Miało się wrażenie braku spójności. Takie rzeczy powinny trwać kilka minut, a nie 15. Jasne, fakty przydały się do fabuły odcinka, ale to było zbyt długie. Jednak muszę przyznać, że zaskoczyłem się gdy okazało się, że to wszystko plan Henryego.
- mimo wszystko serial dalej wciąga i potrafi rozbawić pojedynczymi słowami. Zabawne nagrywanie ostatniego słowa przez Ichiboda, kolejny żółwik czy akcja z karetką i wsteczny. Bawi, a humor jest jednym z elementów za które polubiłem serial. Drugi jest styl wizualny. I ten też dawał radę. Rozbicie rzeczywistości niczym lustra szkła było znane z poprzedniego sezonu, ale dalej pięknie to wygląda. Tak samo jak przechadzki po zasnutym mgłą czyśćcu. Jednak moim ulubionym fragmentem jest "budowanie" trumny dla Ichaboda. Niezwykle sugestywnie wyglądała też jama Molocha z czaszkami na ścianie i zwierciadłem w kształcie odwróconego pentagramu.
- wątek Katriny dalej niemiłosiernie się ciągnie. I jakby tego było mało tytułowy Jeździec zyskał głowę i głos co odarło go z pewnej magii. Strasznie nie podoba mi się co zrobiono z tą postacią. Im więcej jest o nim ujawniane tym bardziej traci w moich oczach. Najwyższy czas by małżeństwo Craneów w końcu się znowu spotkało. Tylko bez miłosnych dram i prób paringu Abby z Ichiabodem.
- wątki o Ojcach Założycielach to kolejna rzecz, która mi się nie nudzi. Podoba mi się jak serial przerabia znane motywy tworząc lekko campową opowieść. Tym razem trafiło na Franklina i jego znany eksperyment z kluczem.

OCENA 3.5/6

The Good Wife S06E01 The Line
-  kolejny serial za którym się stęskniłem. Na szczęście w tym przypadku też się nie zawiodłem. Mogło być lepiej, ale zawsze może. Zwłaszcza gdy zna się potencjał serialu. Sam w sobie odcinek był bardzo dobry. Szybkie tempo, tajemnice i jak zwykle błyskotliwe dialogi. Sezon zapowiada się znakomicie i liczę, że nie będzie ostatnim.
- strasznie zaskoczyło mnie wsadzenie Carego do więzienie. Szok byłby większy gdybym nie natknął się na spoilerowe zdjęcie w internecie po emisji odcinka. Zadziwiające była taktyka producentów i stacji - nikt nie pisnął o tym słówka przed emisją. Zazwyczaj o takich rzeczach mówi się na tygodnie przed premierę, podkręca atmosferę, a jeszcze lepiej daje cliffhanger przed długą przerwą. Tutaj zabieg był inny. Zresztą nie pierwszy raz, patrz śmierć Willa. Serial udanie wytrąca widza z jego strefy komfortu i rzuca na zupełnie nieznane wody. Jednak o ile widzę duży potencjał w tym wątku trochę mi on nie pasuje. Zamiast gangstersko-konspiracyjnych motywów wolałbym skupienie się na bohaterach i rozwianie tego co już jest. Dołączenie Diane do Alicji i potencjalna kandydatura Florrick na stanowisko prokuratora mi by wystarczyło. Jednak show must go on. Ufam w Kingów i nie mam obaw odnośnie przyszłości sezonu. Bardziej martwi mnie oglądalność, ale to temat już na inną dyskusję.
- strasznie podobała mi się sposób w jaki kancelaria zareagowała na aresztowanie Carego. Alicja i Robyn były gotowe oddać swoje oszczędności, ale różowe nosorożce nie latały po całym biurze i się nie udało. Niestety nie pokazano więcej konfliktów i kłótni. Nieźle wypadło kłamstwo Alicji mówiącej, że jeszcze nie pytała ojca Agosa o pomoc. Widać jak im zależy na sobie mimo, że zazwyczaj tego nie okazują.

OCENA 4.5/6

Z Nation S01E03 Philly Feast 
-lowciam ten serial. Dla mnie jest to jedna z najfajniejszych komedii jakie ostatnio powstały. Śmieje się jak głupi i oglądam z zaciekawieniem kolejne absurdalne sceny i słucham niepoważnych dialogów, które nie padłyby w The Walking Dead mimo, że to też serial o zombie. Postacie są, mają szczątkowy charakter i wystarczy. Niepotrzebne mi tutaj dramaty. Okazało się, że jedna postać przez jakiś czas była kanibalem. Co zrobiła reszta? Szybko przeszła z tym do porządku dziennego. Spoko, robiłaś co musiałaś. I oby tak dalej!
- pierwsze kilka minut odcinka dostarczyło Dzwon Wolności masakrujący zombie. Tak, wielki toczący się dzwon, robiący naleśniki z zombiaków. Myślałem, że nic tego nie przebije, a potem postacie zaczęły rozmawiać. Teksty o porno czy Rockym w świecie zombie to perełki. Lub standardowe przechwalanie się o wielkości NSA. Jednak najlepszy był Ride of the Valkyries przy ataku zombie. Jak tu nie wybuchnąć śmiechem? Niestety w tej scenie zabrakło napalmu, był zaledwie jeden wybuch.
- fabularnie było zadowalająco. Kanibale podczas zombie apokalipsy to nic nowego. Tutaj wyszło to trochę jak z taniego horroru czyli idealnie. Zwłaszcza gdy Abby odkrywała prawdę. Szkoda, że nie zabawiono się standardowym motywem damsel in distress. Liczyłem, że zobaczę jak reszta grupy przybywa jej na ratunek, akurat wtedy gdy się uwolniła.
- Citzen Z dobrze wpisał się w odcinek, miał duży udział w tym co się działo, a jego scenki z pieskiem są urocze. Może prócz tej z bekaniem. Szkoda, że w bazie nie mają dronów. Bezzałogowe ataki na zombie lub dostawy żywności - to byłoby coś. 
- paradoksalnie im mniej jakieś postaci tym bardziej zależy mi na jej przeżyciu. Może nie licząc Abby. Ruda musi zostać. 10k, dziadek i Murphy z jego sucharami też. Imion wszystkich nie pamiętam też mi to nie przeszkadza. W innym serialu uznałbym to za wadę, ale tutaj nie przeszkadza.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz