wtorek, 21 października 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #107 [13.10.2014 - 19.10.2014]

Kolejny tydzień minął, 7 dni bliżej przerw świątecznych. Kilka dni wolnego od seriali będzie potrzebne by nadrobić zaległości. Szczególnie Sonsów. Coś mam z tymi ostatnimi sezonami, że nie mogę się za nie zabrać. Firday Night Lights czeka, Dexter i True Blood ledwie napoczęci, a teraz Sons of Anarchy. W przypadku tego pierwszego to świadomy wybór tak na pozostałe nie mam specjalnie ochoty. Za stary się robię i powoli zaczynam uważać 5 serii za idealną liczbę dla serialu. Chociaż takie The Walking Dead mimo kolejnego roku na karku ogląda się z taką samą przyjemnością i nic nie wskazuje spadku formy. Ba premiera nowego sezonu była jednym z lepszych odcinków serialu. Natomiast słupki oglądalności wystrzeliły w kosmos. 17,3 mln z współczynnikiem 18-49 wynoszącym 8.7. Takie wyniki osiąga tylko footbal, a mówimy przecież o niszowej stacji, która przedłużyła Halt and Catch Fire - serial ledwie przekraczający pół miliona widzów.

Napisałbym, że The Good Wife osiąga szczyt formy. To nie prawda. Został on już dawno zdobyty, a serial rozsiadł się na nim i z pogardą spogląda na inne seriale. Dlatego dziwi odejście Archie Panjabi wraz z finałem szóstego sezonu. Może z tej okazji Kalinda nareszcie dostanie wspólną scenę z Alicją. Niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy, ale te dwie bohaterki już od lat nie prowadziły normalne rozmowy.

Z ciekawostek pojawiła się fajnie zmontowana animacja z Gry o Tron. Wbrew tytułowi nie jest to streszczenie czterech sezonów, a przegląd najważniejszych wydarzeń. Przy okazji wyjaśniło się czemu Chalres Danes i jego Tywin Lannister mają powrócić do serialu. Odpowiedź jest prozaiczna - flashbacki. Mam nadzieje, że niezbyt dalekie. Wolałbym by rebelia Roberta została zachowana na epicki film pełnometrażowy.

Kilka razy pisałem już o serialu Ascension. Napiszę jeszcze raz bo warto przyglądać się tej retro space operze. Wyjawiono datę premiery miniserii - 15 grudnia. Wszyscy zainteresowani proszeni są o nastawienie przypomnienie w telefonie.

Jesienne premiery jeszcze trzymają się w ramówce mimo, że de facto kila z nich (Mulaney, Red Band Society) nie ma szans na zamówienie dodatkowych odcinków. Stacje nie mają jednak jeszcze zamiaru anulować/przedłużać serialu. W przeciwieństwie do kablówek. Mocno zachwalany Manhattan od WGN wróci z drugą serię. Tak jak specyficzne Z Nation. Natomiast Kingdom, dramat sportowy w świecie MMA, dostało zamówienie na 20 kolejnych odcinków czyli dwa sezony.

Pamiętacie jak pisałem, że dam szansę Mission Control z uwagi na niecodzienną stylistykę? Jednak nie dam. NBC postanowiło nie emitować serialu z uwagi na problemy z recastingami. Widać lepiej wydawać kolejne sitcomy o grupkach przyjaciół i nieudanych związkach.

Z nowo zamówionych seriali mamy trzy recyklingi sprawdzonych pomysłów. Dark Matter od Syfy na podstawie komiksu, Iluzjonistę na kanwie filmu pod tym samym tytułem i remake kultowego Bewitched. Nic czym warto zawracać sobie głowę.


SPOILERY

Arrow S03E02 Sara
- odcinek powinien mieć dramatyczny wydźwięk przepełniony smutkiem. W końcu zginęła jedna z ważniejszych osób dla większości bohaterów. Serial już wcześniej pokazał, że potrafi pokazać smutek i depresję po stracie bliskich jak przy zgonie Moiry i depresji Olliego. Teraz niestety było dużo gorzej. Głównie zasługa tutaj pierwszej sceny gdy Ollie i reszta ekipy widzą martwą Sarę w Arrowcave po czym Lauriel wyznaje, że ją tutaj przyniosła. Sorry, nic nie mogłem na to poradzić i wybuchnąłem śmiechem. Na plecach ją zabrała? Ciągnęła po ziemi na deskorolce? Przecież to nie ma najmniejszego sensu! I czemu ją wzięła zamiast zadzwonić po kogoś? Ciężko mi się pogodzić z tym irracjonalnym zachowaniem bohaterów nie mającym nic wspólnego z logiką i realistycznością.
- potem było trochę lepiej jak już nie myślałem o Lauriel niosącej zwłoki siostry. Bohaterowie na swój sposób przeżywają jej śmierć. Oliver twierdzi, że życie jest beznadziejna i nie ma sensu, a Felicity ostatecznie decyduje, że chcę coś więcej od życia. Niby proste, ale udanie zrealizowane. Tylko jakby aktorsko było więcej, a ten zgon wpłynął na więcej postaci...
- fabularnie odcinek niczym specjalnym się nie wyróżnił. W mieście pojawił się jeszcze jeden łucznik, który ostatecznie wale nie zabił Sary. Świetna detektywistyczna robota panowie i panie! Scena walki na przyjęciu u Palmera była sprawnie wyreżyserowana i chciałbym więcej takich rzeczy oglądać w tym serialu. Z drugiej strony jest idiotyczny pojedynek na motocyklach z strzelaniem do siebie z łuku. Źle nakręcony, pełen chaosu i zupełnie niepotrzebny.
- w odcinku jak zwykle irytowała mnie Lauriel. Znowu pokazała czemu tak mało wzbudza sympatii po raz kolejny używając argumenty "pracuje w prokuraturze, a mój tata to ktoś ważny". I jak tu ją można polubić?
- ponowny występ Tommyego w serialu jak najbardziej na plus. Szkoda, że znowu logika poszła na piknik. Przyjechał do Hong Kongu bo jakimś cudem dowiedział się, że doszło do zalogowania na konto pocztowe Olliego. Jak, ja się pytam?! Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Tak jak wyrok wydany przez Waller, chyb, że miała to być próba co by pasowało do jej charakteru.
- a w odcinku najbardziej podobał mi się Ray Palmer. Brandom Ruth jest niezwykle charyzmatyczny w tej roli i doskonale bawi się na planie. Więcej go i dajcie mu istotniejszą rolę.
- pojawienie się Thei i Malcolma mnie rozczarowało. Czemu tak krótko? Czemu dopiero teraz? Liczę na pokazanie jej treningu albo jakieś flashbacki, a nie od razu dostaniemy Thee o umiejętnościach dorównujących tym Sarze lub Olivera.

OCENA 3.5/6

Brooklyn Nine-Nine S02E03 The Jimmy Jab Games
- igrzyska za posterunku wyszły niesamowicie śmiesznie. Za takie szalone pomysły kocham ten serial. Mogłoby tylko być więcej konkurencji. Za 2-3 sezony serial mógłby powrócić do tego pomysłu. Jeśli tyle dożyje. Bo jak tu nie śmiać się z wyścigu w saperskich kombinezonach czy Rosie przebranej za słodką blondynkę. Pomysły samograje. W tle natomiast Boylsa nawiązujący bliższe relację z Hitchoockem i jego quest w odzyskiwaniu zaginionej taśmy. Tylko Giny powinno być więcej.
- jednak tekst odcinka należy do Holta odkrywającego rym Wunch/lunch. Niestety, poza drobnymi wyjątkami sceny z nią nie są tak śmieszne jak być powinny. Brakuje chemii między nimi. Ale aluzje historyczne i zagubienie Terryego było komiczne.

OCENA 4/6 

How to Get Away With Murder S01E03 Smile, or Go to Jail
- miałem nadzieje na pojawienie się ciekawej sprawy. Przyziemne bronienie oskarżonej o lubieżne czyny. Nic z tego, po chwili pojawiło się FBI i sprawa sprzed lat dotycząca zamachu terrorystycznego. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby dobrze to zostało poprowadzone, ale nic z tego. Żadnych wątpliwości moralnych prawników i wahania nad słusznością bronienia klientki. Rozstrzygnięcie żenujące. Ona uciekła z jej dawnym mentorem. Szczyt idiotyzmu. I co za jedno krótkie zeznanie zwolnili go w trybie natychmiastowym z więzienia? Przecież nawet w 24 ułaskawienia prezydenckie nie działały w taki sposób.
- nie podobają mi się też wątki osobiste bohaterów. Lauriel i jej potencjalny związek z przełożonym i problemy w narzeczeństwie Michaeli. Serio? Na całe Stany Zjednoczone kilkadziesiąt milionów młodych ludzi, akurat jej narzeczony musiał za młodu uprawiać seks z jej współpracownikiem? Wiele potrafię zrozumieć w serialach, ale nie takie zbiegi okoliczności.
- podobała mi się przedsiębiorczość Gibbsa, niechęć Rebeki oraz ogólny kierunek w jakim rozwija się główny wątek. Może nie jest to specjalnie nowatorskie i pasjonujące w pewnych momentach może zaciekawić. Annallise jest w ciekawy sposób okłamywana przez kochanka, a pojedyncze wątki udanie się zaziębiają. Jeszcze jakby mi zależało na bohaterach…

OCENA 3/6  
 
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E03 Making Friends and Influencing People
- jest i Gemma. Mimo obecności aktorki w poprzednich odcinkach stęskniłem się za postacią. Fajnie, że ten odcinek skupiał się właśnie na niej. Dziwi trochę jej praca pod przykrywką, za łatwo wspina się po stopniach kariery w Hydrze, powinna być bardziej obserwowana (Culson w jej domu to przykład jak agent NIE powinien się zachowywać), ale podoba mi się wsadzenie najmilszej postaci z zespołu do paszczy lwa. Dobrze, że nie bawiono się w niejednoznaczności tylko od razu wyjaśniono jej rolę. A początkowo scena gdy widzimy jej poranek cudowna.
- drugą ważną postacią w odcinku była Skye. Jej nowy badassowy charakter jest super. Widać jak bardzo zdrada Warda i wydarzenia z końcówki poprzedniego sezonu na nią wpłynęły. W pierwszej serii jako pierwsza byłaby przeciwna zastrzeleniu Donnyego. Teraz to ona pociągnęła za spust. Szybko dowiedziała się o połączenie Warda z jej ojcem. To dobra informacja. A skoro wątki tak pędzą w tym sezonie to może więcej hintów odnośnie tajemniczych symboli?
- Fitz, Fitz,Fitz. Moja ulubiona postać tego sezonu. Złamany geniusz będący cieniem samego siebie konfrontuje się z swoim oprawcą. Co za wspaniała scena. I czy na pewno nie zabiłby Warda gdyby nie wyjawione przez niego informację?
- o ile sama fabuła odcinka była zaledwie dobra tak ciesze się z powrotu starego wątku. Widać, że te pojedyncze sprawy z zeszłej serii miały większy sens. Jednak o wiele ciekawsze były interakcję między bohaterami. W przeciwieństwie do Arrowa to prawdziwe postacie z charakterami i między nimi jest chemia. Choćby Mack i Fitz. Nieźle w serial i drużynę wpasował się Hunter. Przydałby się odcinek poświęcony jego historii.
- martwią mnie trochę wyniki oglądalności. Nie są jeszcze tragiczne, jakby się ustabilizowały na tym poziomie trzecia (i czwarta) seria powinna być pewna. Tylko niech do tej stabilizacji dojdzie bo serial na to zasługuje. 

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E04 Face My Enemy
 - zawsze będą mnie śmieszyć tajne organizację obnoszące się charakterystycznym logiem. Może i fajnie wygląda symbol Hydry, od razu budzi negatywne skojarzenia, ale idiotyczne jest wstawianie go nawet na teczki z dokumentami. To tak jakby członkowie Al-Kaidy nosili na plecach wydziergane "I am terrorist".
- sam odcinek był całkiem niezły. Dużo miejsca poświęcono na dynamikę w drużynie i pogłębianie relacji między postaciami. Mimo, że ze Skye i Fitzem w samolocie zostały trzy stosunkowo świeże postacie czuć było chemię, a Mack i Hunter nieźle się wpasowali w drużynę. Pozwolono tez wykazać się Fitzowi. Jak ja lubię ten wątek! I to piwko na koniec, takie przyjemne jak bodajże w pierwszym czy drugim odcinku serialu.
- dużo było May i Culsona. Bardzo dużo. Świetnie oglądało się żartującą Melindę i te zdziwienia członków drużyny. Wszystko to bardzo naturalnie wyszło. Tak jak długa scena walki z niezłą reżyserią i fachowym finisherem na koniec.
- mimo, że odcinek poruszał wątek tajemniczych symboli fabularnie nie ruszył zbytnio do przodu. Wiadomo, że jest ktoś nowy, widzący wszechświat jak Garett i Culson oraz coraz gorzej z naszym dyrektorem. Skye za to pilnie pracuje nawet po godzinach. Przez zaledwie zaakcentowanie sezonowych wątków odcinek trochę rozczarował. Jednak patrząc na dialogi i poziom interakcji w drużynie było na ponad przeciętnym poziomie. Oby tak dalej.
- miłym smaczkiem było użycie przez Hydrę tego samego gadżetu co Czarna Wdowa w Winter Soldier. Tylko jakby efekty specjalne trochę gorsze.

OCENA 4.5/6

Person of Interest S04E04 Brotherhood
- dobry odcinek zajmujący się przyziemnymi sprawami. Dramatyczna historia dwójki rodzeństwa zaskakująca ciekawa z niejednoznacznym zakończeniem. Serial mógł popaść w banał, ale wystarczyła jedna dodatkowa rozmowa by pokazać, że dobro nie zawsze ostatecznie wygrywa.
- wątek Braterstwa specjalnie mnie nie interesuje. Ogląda się go bez zgrzytanie zębami, ale ten serial zbytnio przesunął nacisk na wątki sci-fi by wojna z gangiem mogła interesować. Dobrą rzeczą jaka z tego wynika jest współpraca naszych dzielnych mścicieli z Eliasem. Desperackie czasy.
- twisty z tożsamością Dominica i kreta w DEA nie były zaskakujące. Ten pierwszy bardziej niż drugi, ale wciąż, typowe zagrania. Swoją drogą szkoda, że Lennox już nie wróci. W serialu przydałoby się więcej postaci powracających niezwiązanych z głównymi wątkami.

OCENA 4/6 

Sleepy Hollow S02E04 Go Where I Send Thee...
- odcinek nawet, nawet, ale przeszkadzało mi złapanie tropu Flecisty. Abbie i Crane idą w las i zupełnie przypadkiem znajdują potężny artefakt. Za dużo tutaj przypadku, który razi. Potem było lepiej, dodano trochę dramatycznego zwrotu w drugiej połowie i wsadzono Hawleya, który dobrze wpasował się w serial. Oglądało się przyjemnie jak na pojedynczą historię, która nie ma wpływu na wojnę z Molochem. Dużo lepsze od poszukiwania dziewczynki było zachowanie Crane. Jak lekcja jazdy z początku czy zachwyt nad kawą na końcu. 
- dużo ciekawiej u Irvinga. Dość szybko zdał sobie sprawę ze sprzedania duszy Jeźdźcu Wojny. Szykuje się fajny emocjonalny konflikt - walczyć o dobro świata czy własnej rodziny? I chcę więcej flashforwardów. Jeśli to był flashforward. Na pewno potencjalna wizja przyszłości. Miasteczko ogarnięte wojną, a Irving po stronie ciemności. Oby była to zapowiedź finału sezonu, a potem wydarzenia przybiorą większą skalę. 
- Wojna nie tylko manipuluje Irvingiem, ale wykorzystuje też Hawleya. Niby najmenik budzący niechęć Crane, ale szybko zdobył moją sympatię. Taki trochę Nathan Drake, nawet projekt postaci podobny. Ostatecznie przejdzie na stronę Świadków, ale niech jak najdłużej miota się po środku. 

OCEAN 4/6

Star Wars Rebels S01E02 Droids in Distress 
- nudziłem się na tym odcinku. Najemnicza misja była nudnawa, heist okazał się słaby, a finałowe starcie z siłami Imperium słabo zrealizowane. Przeszkadzały mi tez znane droidy. Nie darzę zbytnim sentymentem C3PO i R2-D2, zbyt często mnie irytowali podczas Clone Wars. Jednak rozumiem ich obecność w tym odcinku i potrzebę połączenie serialu z znanymi postaciami na tak wczesnym etapie. Oby tylko ich kolejny występ nastąpi jak najpóźniej.
- dalej jest dużo chemii na statku, ale wciąż liczę na więcej. Ratowanie sobie na wzajem życia nie jest wystarczające. Więcej rozmów i żartów. Cieszy rozbudowanie backstory postaci. Tym razem było o Zebie. Widać, że serial nie boi się poważniejszych tematów. A podobno kolejny odcinek, pokazywany już na NYCC, jest o wiele mroczniejszy.
- o ile starcie z szturmowcami było nudnawe tak pojedynek Zeba przy użyciu dwustronnej włóczni już całkiem całkiem. Tylko troszkę za krótki i mający rozczarowujące zakończenie.

OCENA 3.5/6

The Good Wife S06E04  Oppo Research
- doskonały odcinek. Szkoda, że całość nie działa się w mieszkaniu Alicji, a zaledwie jego połowa. Tylko rozmowy między nią, Goldem i Elfmanem plus okazyjne telefoniczne konwersacje. Więcej mi nie było trzeba. Doskonały pomysł wyjściowy z Alicją przygotowującą się do kandydowania był przeplatany z trupami z jej szafy, dramatami rodzinnymi i zabawnymi scenami związanymi z próbami chóru Grace. Serial doskonale równoważy napięcie i daje mnóstwo frajdy z oglądania. Dalej buduje też swoje własne uniwersum dając przy okazji prztyczki "poważnym" serialom jak choćby talk show, które ogląda z takim zafascynowaniem Alicja od kilku lat.
- strasznie podobała mi się Alicja przyjmująca wszystko na spokojnie gdy dowiadywała się kolejnych rzeczy o sobie i swojej rodzince. Potem robiła listę i planowała wszystko z niej gładziutko odhaczyć. Zajęła się swoimi burdami tylko sobie z nimi nie poradziła. Zrezygnowanie z reprezentowania Bishopa się na niej zemściło, brat się na nią obraził, a w mediach pojawiły się plotki o jej problemach z alkoholem. Kampania robi się coraz brutalniejsza. A to dopiero początek. Marzy mi się chwila prawdy, gdzie Alicja w jakimś talk show opowie o swoich życiu, przyzna się do wszystkich grzeszków i już nigdy nie będzie Świętą Alicją.
- brakowało mi tylko jednej rzeczy - Alicji powiadamiającej swoich partnerów o kandydaturze. Trochę nie fair działa za ich plecami. Przecież jej odejście będzie miało znaczący wpływ na firmę.

OCENA 5.5/6 

The Flash S01E01 Fastest Man Alive 
- odcinek miał typową fabułę dla motywu superhero. Bohater szukający akceptacji i nie rozumiany przez najbliższych, zwątpienie w własne siłę i ponowne odnalezienie właściwej drogi. Wyszło to dość średnio głównie z uwagi na słabe dialogi. W to wszystko próbowano wplątać dwóch symbolicznych ojców Barryego. Joe, który go wychował i Wellsa, który uważa się za jego mentora. Też wyszło przeciętnie. Trochę postać Barryego mi nie pasowało, charakterologicznie odbiegał od swoich wcześniejszych występów. Albo za dużo rzeczy próbowano tu upchnąć przez co żadna nie została dobrze rozwinięta.
- monster of the week wypadł przeciętnie. Słabo go zarysowano i nie stanowił zbytniego zagrożenia dla głównego bohatera z uwagi na wybiórcze działanie mocy Flasha. Do końca nie zrozumiałem też jego motywów. Twierdzi, że nie chodziło o skradzione badania, potem opowiada o chorej żonie by następnie znowu twierdzić, że został okradziony. To co nie mógł dalej kontynuować badań lub przeprowadzić eksperymentów? To się kupy nie trzyma. Dobrze, że przynajmniej walka było w miarę dobra. Nie chodziło jej aranżacje, a skalę i pomysł. Zapachniało drugim Matrixem i tabunami agentów Smithów. Rozczarował mnie jednak koniec starcia. Gdy Flash odniósł zwycięstwo zacząłem się zastanawiać co teraz zrobią. Wybudują specjalne więzienie dla metaludzi? Taaa, chciałbym. Wybrano najprostsze rozwiązanie i zabito Człowieka Ksero.
- odcinek mimo wszystko fajnie się oglądało bo Barry jest bardzo sympatyczny. Brakuje mu tylko równie ciekawych towarzyszących postaci. Nie licząc Wellsa. Końcówka odcinka byłą szokująca. Gdy myślałem, że Stagg będzie jednym z łotrów sezonu został zaraz zamordowany przez naszego doktorka. To było niespodziewane i dobrze rokuje na przyszłość.

OCENA 4/6

The Walking Dead S05E01 No Sanctuary
- Z Nation jest głupkowate, nadaje się na chwilę wytchnienia od poważnych dramatów, ale prawdziwy serial o zombie jest tylko jeden. The Walking Dead premierą piątej serii potwierdziło swoją klasę serwując jeden z najlepszych odcinków serialu. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Myślałem, że Rick i ekipa jakoś zaatakują i uda im się uciec, może nawet ponosząc przy tym jakąś stratę. I na to się zapowiadało. Wykorzystywanie niepozornych elementów jako broni i przygotowanie do ataku, który nie nadszedł. Rick, Glenn, Bob i Daryl byli już skazani na śmierć (co za brutalna scena w rzeźni!) gdy nadszedł ratunek z niespodziewanej strony. Jednak z moich ulubionych bohaterek ratuje dzień i odwraca o 180 stopni motyw damsel in distress. Niegdyś niepozorna, zastraszana przez męża i stanowiąca balas podczas apokalipsy, teraz pewna siebie dąży do celu i w tłumie zombie prowadzi atak na Terminus. Wie co chcę osiągnąć i konsekwentnie to realizuje. To ona dostała najwięcej czasu antenowego i jak najbardziej na niego zasłużyła. Nie ma jednak cudownego spotkania podczas ucieczki i ratowania życia w ostatniej chwili jest chaotyczne przedzieranie się przez (nie) sanktuarium i próba przetrwania. Można trochę żałować, że większość obsady przesiedziała w wagonie i nie dostali zbyt wiele czasu, ale na nich też przyjdzie czas.
- strasznie podobała mi się klamra tego odcinka zapowiadająca główny motyw tego sezonu. Czy grupka Ricka zmieni się w rzeźników? Od dawna nie są bydłem, ale są na dobrej drodze by stać się rzeźnikami czy tego chcą czy nie. Ich obecna filozofia jest kształtowana przez spotkania z nieznajomymi, tak jak grupki Garetha. Każdy robi co może by przeżyć. Tylko jak daleko są się w stanie posunąć? Czy spotkają takie okropieństwa przez, które zatracą swoje człowieczeństwo? Czy przestaną dopuszczać nowych do grupy w obawie wprowadzenia nowego zagrożenia? Rick już jest gotowy do bestialskich czynów by chronić swoich ludzi. Nawet zrozumiał Carol, którą wcześniej wygnał. Ostatnie wydarzenia odcisnęły na nim piętno i teraz wie co trzeba robić by przetrwać. Ja jestem najbardziej ciekaw kolejnych spotkań z nieznajomymi. I co stanie się teraz z Terminusem? Gareth jest w stałej obsadzie serialu więc ten wątek jeszcze się nie skończył.
- Eugen kłamie jak najęty, Sasha podejrzewa go o kłamstwo bo jego historyjka jest niesamowicie nieprawdopodobna. Tylko  czy Abraham jest zupełnie ślepy czy takiego udaje? Ta rozmowa z Rositą jest zagadkowa.
- niemal przegapiłem scenę po napisach. Tak, była scena po napisach. I to jaka! Tajemnicza postać podąża torami kolejowymi, widać, po jej ekwipunku widać, że potrafi o siebie zadbać. Wzbudza też pewien niepokój. Potem następuje ukazanie twarzy i tadam wrócił Morgan! Wydaje się w miarę normalny, ale w uniwersum The Walking Dead od dawna nie ma normalnych ludzi.
- ilość newsów i zwiastunów ograniczyłem do minimum więc nie wiem zbytnio jaki twórcy mają pomysł na dalszą część serialu. Chciałbym by podróż bezdrożami trochę potrwała. Niech grupka się zintegruje. Znaczy się grupka. Przecież tam jest kilkanaście osób. Na prawdę nie mogę się doczekać następnego odcinka.

OCENA 5.5/6

1 komentarz: