poniedziałek, 6 października 2014

Serialowe podsumowanie tygodnia #105 [29.09.2014 - 05.10.2014]

Zaczyna się trzeci tydzień sezonu, a praktycznie tylko Doctor Who w plecy. Dobrze! Nie spodziewałem się tak dobrego wyniku. Okupiłem to innymi formami spędzania wolnego czasu. Coraz mniej czytam i gram. Dlatego powoli odsiewam seriale. Po tym tygodniu wyleciało Madam Secretary. How to Get Away with Murder dostanie jeszcze szansę, ale dalej nie mogę się przekonać do bohaterów. Gotham już dawno bym pożegnał gdyby nie była to komiksowa adaptacja. Chyba za dużą wiarę pokładałem w Bruno Hellera.

Newsów trochę się zebrało, ale przegląd będzie wyjątkowo skrótowy z króciutkimi komentarzami. Ci którzy nie śledzą na bieżąco newsów z pewnością znajdą coś godne uwagi. 

Zaczynam od najważniejszego mimo, że informacja nie ma jeszcze 12h - powstanie kontynuacja Twin Peaks. Tak, po ponad 25 latach fani serialu doczekają się trzeciego sezonu. Dziewięć odcinków będzie w całości wyreżyserowane przez Lyncha. To chyba wystarczająca motywacja bym nareszcie zabrał się za klasykę bo już kilka osób mnie do tego namawiało. Aż głupi, że wolę obejrzeć Arrow. Które zapewne i tak będę hejtował w przyszłym tygodniu.

Wiadomością zdecydowanie mniejszego kalibru jest anulowanie Dallas. Normalnie nie pisałbym o tym serial bo mnie kompletnie nie interesuje. W przeciwieństwie do przyszłości Jordany Brewster.Wybierze telewizję czy film? Może jakiś wspólny projekt z Katee Sackhoff? 

Wielbicieli Star Wars ucieszy fakt przedłużenia Star Wars Rebels. Wyemitowano zaledwie pilota, ale nie przeszkodziło to Disneyowi w złożeniu zamówienia. Specjalnie mnie to nie dziwi bo kilka następnych lat będzie upływało właśnie pod znakiem Gwiezdnych Wojen. A już za tydzień powinienem napisać kilka zdać o pilocie. 

W tym tygodniu stację nie szalały z zamówieniami. Prócz jakiegoś sensacyjnego procedurala od Jerrego Bruckheimera, o którym już nie pamiętam, dano szansę serialowym Godziną szczytu. Będzie to telewizyjny remake opierający się na tym samym pomyśle co seria filmów. Wyląduje na stacji CBS. Czuję powtórkę z historii i serial skończy tak samo jak Gliniarz z Beverly Hill. Czyli nawet się nie zacznie. 

W zeszłym tygodniu pojawiła się smutna castingowa wiadomość. Community straciło kolejnego aktora z pierwotnej obsady. Yvette Nicole Brown odchodzi z serialu co jest podyktowane względami osobistymi (chory ojciec). Shirley powinna pojawić się gościnnie w kilku odcinkach. Niektórych może zdziwić wiadomość, która pojawiła się chwilę później - Brown dostała się do głównej obsady The Odd Couple. Wbrew pozorom sprawa wcale nie śmierdzi jak w przypadku odejścia Chevego Chasa. Dzięki zmianie serialu aktorka będzie spędzać na planie ok. 60 godzin mniej (20 zamiast 80). A zarabiać na chleb jakoś trzeba. 

Pozostałe dwie castingowe wiadomości są bardziej radosne. Dominic Cooper ponowie wcieli się w Howarda Starka tym razem w Agent Carter. Mnie osobiście cieszy szybki powrót do telewizji Yvonne Strahovski. Jasne wolałbym ją zobaczyć w spin-offie lub nawet kontynuacji 24, ale Astronauts Wives Club też chętnie obejrzę mimo, że wcześniej zbytnio nie interesowałem się serialem. Nie podoba mi się, że serial ma wylądować na antenie ABC, a nie kablówce. To tam zazwyczaj lepiej radzą sobie seriale z epoki. Stacja Disneya parę lat temu zaliczyła wpadkę z Pan Am więc liczę, że wyciągnęli z tego kilka wniosków. 

I zwiastuny: 
- zwiastun dalszej części sezonu Gotham
- pierwsze promo Ascension. Syfy coraz mocniej wraca do swojego flagowego gatunku i można zaryzykować stwierdzenie, że są na dobrej drodze.
- dla zapominalskich streszczenie 4 sezonu The Walking Dead.
- kolejna zapowiedź The Dig.
- i perełka, która przegapiłem. Zwiastun filmu o Danie Harmonie.

 SPOILERY


Brooklyn Nine-Nine S02E01 Undercover
- serial powrócił w znakomitym stylu. Tęskniłem za tą ekipą i ciesze się z wysokiej formy scenarzystów. To dalej prześmiewczy serial z mega przyjemnymi postaciami w oglądaniu. Niestety mało było flashbacków z pracy pod przykrywką Jacka, ale na to może jeszcze przyjść czas. Były zabawne scenki z wydarzeń na komisariacie, niesamowite pomysły jak Terry udający małego chłopca czy nieporadny Boyles niemogący wydostać się z samochodu. Ciężko byłoby mi wybrać najlepszą scenę. Urocze były rozmowy Jacka z Amy i Charlsea z Ginną. Jak fajnie, że te związki nie zostały brutalnie ucięte zanim na dobre się zaczęły.
- czy mi się wydaje czy serial stał się odrobinkę bardziej wulgarny? Jakby więcej odważniejszych żartów. Nie wpływa to jednak na humor, wciąż jest ten sam.

OCENA 5/6

Gotham S01E02 Selina Kyle
- bardzo chciałem by ten odcinek mi się podobał. Jego pierwsza część nie była taka zła, duży nacisk położono na różnych bohaterów, policjantów była mało i przez pewien moment klimat mnie pochłonął. A potem coś się rypło. Durnowata akcja, suspens, którego nie było i drętwe dialogi kaleczące uszy. To dopiero drugi epizod, jeszcze wiele może się wydarzyć, ale niektóre znaki wskazują bym szykował się na hejt watching.
- dużo rzeczy mnie uwierało w odcinku. Pierwsza z brzegu to jego tytuł. Gdy stosujemy w nim imię i nazwisko jednego z bohaterów liczę, że całość będzie mu poświęcono, odkryje o nim jakieś karty lub zgłębi w jakimś stopniu psychikę. Selina pierwszy raz odzywa się dopiero w 30 minucie, a jej historia stanowiła niewielki fragment całości. Nawet ją polubiłem, ale niektóre sceny z nią mnie irytowały. Zwłaszcza ta karykaturalna zabawa w chowanego w autobusie. Może być z niej fajna bohaterka, ale na razie mam uczucie wciśnięcia jej na siłę, tak by było kolejne nawiązanie do batmanowego uniwersum. Właśnie nawiązania, mam ich dość. Serial jest pozbawiony własnej tożsamości. Wolałbym jakieś subtelne hinty jak w Arrow, a nie wpychanie wszędzie znanych postaci. Dziwne, że Selina nie chcę by wołano na nią Catgirl...
- irytuje mnie też przerysowana gra aktorów. Ci wcielający się w złoczyńców zbyt wzięli sobie do serca, że grają w adaptacji komiksu. Choćby zły duet odcinka, był okropny. Riddlera już nie znoszę. Lepiej jest z Fishmooney i Pingwinem. Choćby dla tego ostatniego będę oglądał dalej.
- przeszkadza mi też klimat serialu. Niby mowa o Gotham, mieście potępionych, a wszystko tutaj zbyt ładne. Posterunek policji czyściutki, zaniedbane dzieci wcale tak źle nie wyglądają, brakuje desperacji w oczach mieszkańców i strachu przed ciemnymi uliczkami. Brutalności też tutaj niewiele. Niby się biją, niby Bullock znęca się nad więźniem, a buźka po obicia dalej jak po zabiegu u kosmetyczki.
- odcinek wydawał mi się za krótki. Dużo rzeczy działo się poza ekranem, często szedł na skróty i pokazał zaledwie fragment śledztwa. Oglądając Pingwina też miało się wrażenie, że wycięto kilka scen. U Seliny to samo. No fajnie, że jest zaradna, umie wydłubać oczy strażnikowi, ale ja chcę zobaczyć jak to robi.
- najsłabiej wypadł Bruce. Co robi rodzic gdy jego dziecko się okalecza, rysuje przerażające rysunki i słucha głośnej, można by powiedzieć, że nieodpowiedniej muzyki? Na pewno nie zachowuje się tak jak Alfred. Z miejsca powinno mu się zapewnić pomoc specjalistów. Biedaczek zrobi sobie krzywdę i kto będzie za to odpowiedzialny? Ja rozumiem, to przyszły Batman, ale kreacja tej postaci jest niesamowicie niewiarygodna i nie budzi ni trochę sympatii.
- żeby nie było, podobało mi się kilka scen. Przerażający Pingwin, biedaczek nie może wymusić okupu. Fajnie wypada Carmine Falcone, który zapowiada walkę w Gotham. I Bullock. Jego wybuchy gniewu i cynizm są cudowne. Gdyby nie on pewnie rzuciłbym serial w cholerę.

OCENA 3.5/6

How to Get Away with Murder S01E02 It's All Her Fault 
- w połowie odcinka przypomniało mi się o meczu Manchestery z Evertonem. Bez żalu zrobiłem sobie przerwę i po ostatnim gwizdku wróciłem do oglądania. To chyba trochę mówi o poziomie tego serialu. Nie jest zły, miejscami ciekawy, ale na razie obojętny. Niby postacie dostają sporo czasu, ale żadna nie potrafi wykrzesać mojego zainteresowania. Mają też przewidywalne historię. Choćby martwiąca się o swoją pozycję Laurel nagle zyskuje pewność siebie. Brakuje mi też chemii między bohaterami. Studentom brakuje wspólnych scen poza pracą, takich gdzie można by było ich lepiej poznać.
- flashforwardy powoli rzucają kolejne tajemnicę, pokazują manipulującego Wesa i większą rolę Rebecki w historii. Rzeczy, których można się domyśleć po tym odcinku i nie muszą być pokazywane. Mam nadzieje, że intryga będzie lepsza niż Sam zabijający studentki, zabójstwa w samoobronie i próba zatuszowania całości. Na razie nie ma co dedukować dalszego biegu wydarzeń czuje, że obecne sceny są tak prowadzone by później shock factor był jak największy. I poproszę konkretniejsze scenki z przyszłości. Za dużo powtarzanych scen. Już lepiej ich nie dawać.
- proceduralna sprawa tygodnia dużo lepsza niż ostatnio. Dalej wątki sądowe są prowadzone po łebkach, mamy kadłubki bez mięska, ale przynajmniej ten odcinek nie miał banalnego rozwiązania. Tylko żeby w przyszłości pojawiły się jakieś reperkusję.

OCENA 4/6

Madam Secretary S01E02  Another Banghazi
- dwa odcinki, więcej nie dam rady. Miała być godna para dla The Good Wife, a wyszedł serial okrutnie nudny i bez większych ambicji. Nie wystarczy pokazać silnej kobiety w polityce zrobić coś dobrego. Trzeba umieć nadać odpowiedniej osobowości bohaterom i umieć napisać scenariusz, który zmusi widza do myślenia. Serial niby opowiada o współczesnych tematach, ale robi to w najbardziej sekurancki sposób. Nie zabiera głosu w dyskusji tylko przedstawie bajeczkę, która ma niewiele wspólnego z prawdą. Ideały pani sekretarz przysłaniały jej rzeczywistość, zmądrzała i skorzystała z PMC, doprowadziło to do kilka starć słownych z jej szefem po czym przedstawiono happy end. Ona nazwała go szatanem i ten zmienił swoje postępowanie. Bo wiecie, wielkie firmy słuchają krytyki, zmieniają się na lepsze i bardziej przyjazne. Kobieta w końcu musi mieć rację... W tym właśnie momencie postanowiłem serial skreślić mimo, że przez jakiś czas oglądało mi się odcinek z pewną dozą zaangażowania.
- po lekturze 1x2 doszedłem do smutnego wniosku - to nie jest serial polityczny. Więcej tego typu wątków jest w The Good Wife. Wątki są słabe, nie korzystają z potencjału settingu. Przeszkadza mi też pan prezydent zachowujący się jak BFF pani sekretarz. Ech, aż stęskniłem się za The West Wing, chyba najwyższy czas nadrobić.
- wątki obyczajowe mi specjalnie nie przeszkadzały. Nie były źle prowadzone, ale też im brakowało realizmu. Codzienne kolacje przy stole z dziećmi, pokazywanie jaka to szczęśliwa rodzinka, pośredni problem z córeczką. Zbyt tu kolorowo. Przecież pani sekretarz jest jedną z najważniejszych osób w państwie, powinna nie mieć na nic czasu. Niestety tego też nie widać.

OCENA 2.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E02  Heavy is the Head 
- zaskoczyło mnie podjęcie odcinka w momencie gdzie skończył się poprzedni. Spodziewałem się nowej sprawy, nowego zadania dzielnych agentów. Nic z tego, trzeba się uporać z konsekwencjami. Ciąg dalszy ciekawego polowania na Absorbing Mana, wątpliwe motywację Huntera, niesubordynacja May i Culson zachowujący się niegodnie dyrektora. Działo się dużo dobrego. Podoba mi się nowy sposób opowiadania historii przez serial. Bardziej płynny. Obecna sytuacja wymaga by dalej się tego spodziewać.
- w odcinku rozczarowała mnie jedna rzecz - zespół zbyt łatwo poradził sobie ze śmiercią Hartley. Poza Hunterem reszta całkiem spokojnie to przyjęła. Ja głupi wciąż liczę, że to nie koniec tej postaci. Hydra zabrała ciało kelnerki i będzie na nim eksperymentować. Może Obeliks wpłynął również na Elizabeth.
- Skye niby ma zająć się tajemniczymi symbolami, ale ten wątek jest na razie pieśnią przyszłości. Pierw Culson musi jej o tym powiedzieć. Pierw jednak czeka nas konfrontacja z jej ojcem. Wciąż nic o nim nie wiadomo poza tym, że zgrywa pewnego siebie brutala i ciut za dużo wie o artefaktach obcych. Hint odnośnie pochodzenie Skye?
- Agent Carter intensywnie jest promowane w seriale. Drobne i nienachalne smaczki to coś co lubię. A to zdjęcie Peggy w aktach SHIELD czy logo SRR w siedzibie agencji. Miłym akcentem byłaby jeszcze jedna scena z jej udziałem przed premierą jej serii.
- plus za to jak serial umiejętnie przedstawia relację między postaciami i ich paruję. Korzysta z ich potencjału i nie robi tego wcale nachalnie. Choćby Ward - nie był potrzebny z fabularnego punktu widzenia więc go nie pokazali. Dużo pokazali obecnych postaci. Skye jest BFF z Melidną i ma niezwykle przyjacielskie relację z Trippem. Jednak gwiazdą dalej jest Fitz tym razem zaprzyjaźniający się z Mackem. Na prawdę podobały mi się sceny między tą dwójką. Tak jak ujęcie z Simmons na tle tego zwalistego olbrzyma. Jaka malutka wypadła!

OCENA 4.5/6

Person of Interest S04E02 Nautilus 
- nie raz przy wrażeniach z odcinka pisałem jak szalenie mi się podoba porównanie sztucznej inteligencji i potężnych wirtualnych bytów do współczesnych bóstw. Z tym odcinkiem zdałem sobie sprawę z kolejnej warstwy interpretacyjnej. To nie jest już monoteizm z sezonów 1-3, a wielobóstwo przypominające grecką mitologię. Wszechpotężni bogowie walczą między sobą i igrają życiem śmiertelników. Samarytanin jest bezwzględny i dąży do swojego celu, Maszyna miłosierna i wierząca w wolną wolę. Stawką jest przyszłość ludzkości. W tym odcinku zachwyciło kilka rzeczy. Pierwszym z nich było szukanie herosa dla przeciwnej strony. Boska ingerencja nie została jedynie sprowadzona do namaszczenie Claire na swojego czempiona. Czekały na nią próby, chwilę zwątpienie, droga do zwycięstwa i pomoc swojego opiekuna. Mimo, że teraz należy do tych złych nie można było z nią nie sympatyzować. Jestem ciekaw czy kilka następnych odcinków będzie polegała na tym samym. Bogowie szukają konkretnych ludzi i wykorzystują ich do swoich celów. Maszyna przecież to samo zrobiła z poprzednim odcinku. Dała numer ofiary, która potem pomogła stworzyć nieidentyfikowalną sieć. To nie bohaterowie rozdają karty w tym serialu tylko ponadnaturalne byty.
- odcinek miał fajny klimat tajemnicy. Wpisał się w kategorię współczesnych konpiracyjnych powieści, ale zrobił to w taki sposób, że cała intryga miała sens, można ją było rozwiązywać z uczestnikami gry i czerpać masę frajdy z niezłych pomysłów.

OCENA 5/6

Power Rangers S01E19 Green With Evil (3): The Rescue
- ufff udało się obejrzeć i Power Rangers w tym tygodniu. I wcale nie był to najgorszy odcinek tygodnia. 
- pierwsza połowa odcinka jak zwykle dużo lepsza od drugiej. Może poza trochę idiotyczną zabawą w chowanego trzymała wysoki poziom, miejscami trochę mroczny. Jason dalej uwięziony przez Ritę walczył o życie, a na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie - Scorpina. Wprawdzie Rita popełnia wykroczenia przeciw kodeksowi Wielkiego Złego bo nie wykańcza PR kiedy może to i tak jest to emocjonujący odcinek. Rangersi dalej zagubieni, ale powoli zbierają siły. Dlatego wielka szkoda, że w drugą połowę wkrada się mnóstwo chaosu. Nagłe przerwanie walki  Scorpiną, wysłanie Goldara i urwanie pojedynków. Nie wiem co z czego wynika. Scena komediowa też mi nie pasowała. Fajnie, że źli dostali więcej czasu, ale można by to lepiej wykorzystać. Scorpina poza fajnym designem nie ma wiele do zaoferowania, ale widzę w niej potencjał na potężną przeciwniczkę. 

OCENA 3.5/6

Sleepy Hollow S02E02 The Kindread
- na szczęście poprzedni odcinek był tylko chwilowym spadkiem formy, wszystko wróciło do normy. Szalona historię, dużo śmiechu i zaskakujące zwroty akcji. To chcę oglądać w tym serialu i oglądam. Ciekaw jestem na jak długo scenarzyści porzucili proceduralny charakter i kiedy wrócą pojedyncze sprawy. Nie żebym miał coś przeciwko, ale dobrze ogląda się serial gdy jest skupiony na swojej linii fabularnej.
- Crane w baku! Tyrada jaką wygłosił o współczesnym systemie bankowym świetna! Brakowało mi tego typu dialogów. Jednak prócz humoru było kila cięższych tematów. Jak choćby pytanie jak daleko bohaterowie mogą się posunąć podczas walki ze Śmiercią i Wojną. Czy mogą ryzykować wskrzeszeniem kolejnego potwora? Zaryzykowali i pewnie niedługo poczują konsekwencję tego czynu. Testowane są też więzi łączące Abbie i Cranem i Katrinę z mężem. Relację między postaciami delikatnie się zmieniają i przez cały sezon powinny się płynnie rozwijać.
- zombie z czasów wojny secesyjnej! Co za doskonały pomysł. Słodko wyglądał. A jego pojedynek z Jeźdźcami był świetnie zrealizowany. Zresztą ile seriali może się pochwalić walką na koniach przy użyciu broni drzewcowej?
- szkoda, że Katrina będzie dalej grała w własnym serialu. Jej wpływ będzie ważniejszy na fabułę, dzięki niej będzie się poznawało drugą stronę, ale cicho liczyłem na jej reunion z mężem i nową dynamikę w zespole. Swoją drogą strasznie dużo tutaj żeńskich bohaterek. Teraz gdy Irving siedzi w szpitalu psychiatrycznym prócz Ichaboda ze złem walczą trzy kobiety.
- Irving zupełnie nieświadomie podpisał pakt z diabłem co zaczęło kolejny potencjalnie fajny wątek. Oby jak najszybciej dowiedział się kim jest Henry.

OCENA 4.5/6

Sons of Anarchy S07E02 Toil and Till
- kolejny serial, który nie wiedzieć czemu mnie znudził. Niby lubiłem go tyle, kilka razy lądował w topce moich produkcji, a teraz mam problem z włączeniem kolejnego odcinka. Gdy go oglądam nie jest lepiej. Wątek Jaxa i mszczenie się za morderstwo Tary średnio mnie interesuje. Wojna z chińczykami w finałowym sezonie? Słabo, bardzo słabo. Koniec serialu powinien skupiać się na klubie, jego wewnętrznych sprawach, a nie kolejnym zagrożeniu. Na szczęście wciąż przyjemnie ogląda mi się sceny z poszczególnymi bohaterami. Rozmowa Nero z Wendy wyszła zaskakująco dobrze. Tak jak Juice niepotrafiący odejść z Charming. Perełką były jednak momenty z Ratem i Tiggem. Szkoda, że na takie momenty było czekać i nudzić się na nudnych scenach zemsty.
- na szczęście muzyka dalej daje radę, a pościgi są fachowo zrealizowane. Pogoń Jaxa i wyszła efektownie. Szkoda więc tej marnej strzelaniny. Obstawy ważnej wymiany zabrakło. Bo i po co? Skoro zjawia się nieproszony gość to z pewnością robotnicy, którzy zapomnieli, że mają wolne...
- na szczęście końcówka zwiastuje, że dalej sezon skupi się na Klubie i nie tylko czarterze w Charming. Szykuje się bratobójcza walka czego nie mogę się doczekać. Oby lojalność członków SAMCRO była mocno testowana.

OCENA 4/6

Sons of Anarchy S07E03 Playing with Monsters 
- serial dalej ogląda się z takim samym zainteresowaniem czyli umiarkowanym. Jax niby chcę się zemścić za śmierc Tary, ale wygląda to jakby ich nadrzędnym celem było sprawienie jak największego chaosu. Dalej jest dużo intryg, można się pogubić kto kogo próbuje nabrać i wciąż nie tego oczekuje od finałowego sezonu. Za dużo innych gangów za mało Klubu. Niestety nie doszło jeszcze do wewnętrznych spięć. Nie wiadomo co zrobi Yuri i kim był Gibby. Szkoda bo na ten wątek liczyłem. Widać, że Sutter chcę powoli budować wątki by potem je coraz bardziej zacieśniać.
- sceny w burdelu, pobita Gemma i zemsta Jaxa zupełnie niepotrzebne i nudne. Zresztą, dużo było tego rodzaju ujęć. Rozumiem czemu w pierwotnym założeniu miało to służyć - toksyczne środowisko, pokazanie, że nie da się chronić dzieci przed wszystkim, ale to jest znowu wałkowanie tego samego. Brakuje mi trudnych zależności między postaciami i napiętych sytuacji. Chemia wciąż jest co widać w pojedynczych dialogach, ale za mało tego. Dobrze, że Jucie się pokazał, powinno to posłużyć skupieniu się na Klubie.
- wreszcie! W siódmym sezonie trafił się przekupny szeryf. Podoba mi się ten pomysł, pokazanie, że już wszyscy są zdegenerowani. Oby tylko nie okazało się, że pracuje pod przykrywką.
- pierwsza scena z nowego porno była niesamowicie komiczna. Więcej takich szalonych pomysłów.

OCENA 4/6

The Good Wife S06E02 Trust Issues 
- Alicja taka urocza gdy mówi "I am not running!". Pewna siebie, zdecydowana, a na końcu powtarzająca to już z desperacją. Tylko czy choć trochę się nie oszukuje? Sam nie wiem czego bym chciał. Jej kandydatura zmieniłaby serial, a to zawsze dobrze na niego wpływa. Tylko, no właśnie, zmieniłaby go. Obecnie najfajniejszą rzeczą jest oglądanie problemów Florric/Agos i rozwój kancelarii. Nie wiem czy chciałbym serial o pani prokurator. A może scenarzyści szykują wyboru na finał? Jeśli serial zostanie zakończony Alicja wygrywa, jeśli przedłużony przegrywa? Zresztą, nie ma co się martwić tylko rozkoszować chwilą bo znowu był świetny odcinek.
- sprawa proceduralna niby na dalszym planie, ale powinna mieć mocny impact na serial. Przyjemnie się oglądało konfrontację Alicji z sobą, która nie chciała dać jej pracy. Klimat robił remont w biurze. Komicznie było oglądać poważne przesłuchanie z robotami w tle.
- wątek Bishopa będzie ważny w tym sezonie. Pewnie będzie nie raz wracał. Może nawet odbić się na kandydaturze Alicji. Jestem ciekaw do czego to wszystko prowadzi. Jak wpłynie na kancelarię, relację Finna z Alicją czy przyszłość Caryego.
- serial znowu wykorzystuje znane tricki, które opanował do perfekcji. Muzyka klasyczna gra w ważnych dla fabuły scenach i buduje napięcie. Wracają sceny w windzie. Komiczne i dramatyczne. Kapitalny był ostatni dzień Diane w pracy i symboliczne zamknięcie się windy mówiące, że nie ma już odwrotu. 

OCENA 5/6

1 komentarz: