niedziela, 22 marca 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #129 [16.03.2015 - 22.03.2015]

Zaliczyłem bardzo dobry serialowy tydzień czemu nawet nie przeszkodziła witanie wiosny i żegnanie zimy. Dalej mam zaległości, których się wstydzę - The Good Wife, The Walking Dead i Vikings, ale nic czego nie dałoby się nadrobić do finałów. Taki jest przynajmniej cel. Wiadomo - finał generuje wywiady i artykuły, artykuły i wywiady muszą mieć chwytliwe nazwy, a w nazwach są spoilery, które odbierają trochę przyjemności z oglądania. Tak więc w przyszłotygodniowym podsumowaniu będzie dużo zombiaków. I to nie tylko śmiertelnie poważne i brutalne The Walking Dead, ale również lekkie i przyjemne iZombie. Jedna z moich najbardziej oczekiwanych premier sezonu nie zawiodło i trafia do regularnego oglądania. Oby na ekranie zagościła równie długo co inny serial Roba Thomasa - Veronica Mars. Jeszcze nie oglądaliście Veronicy?! To rzućcie wszystko inne i nadrabiajcie.

W tym tygodniu powróciło z martwych Community. Recenzje zbiera mieszane, a ja... Ja jeszcze nie widziałem! Źle się z tym czuje bo dla mnie jest to już kultowy serial, który będę zawsze wielbił. Dopadło mnie to co zwykle w takich sytuacjach - strach przed powrotem do serialu. Boje się, że mnie rozczaruje i odkładam tą chwilę na później. Irracjonalne czyli typowe zachowanie z mojej strony. 

Co w newsach ciekawego? Niewiele jeśli ktoś ignoruje zapowiedzi seriali, które mogą zostać zamówione. Najważniejszy jest trzeci sezon dla Sleepy Hollow. Serial, który był jedną z fajniejszych premier zeszłego roku wiele stracił podczas drugiej serii i nie wiem czy ta wiadomość mnie smuci czy cieszy. Gdyby go anulowali pewnie nadrobiłbym te kilka odcinków by przenieść go do innej kolumny w Exscelu. Teraz boje się ryzykować powrotu. Jakiś czas temu z stacji FOX dobiegały doniesienie o zmianie formuły na bardziej proceduralny format, tak by zyskać kilku okazyjnych widzów, którzy nie mają siły na rozbudowane fabuły. Potem przyszła informacja o zmianie showrunnera. I to niepokoi. Za dużo złych rzeczy za kulisami wrócić do Sennej Kotliny. 

Drugiej serii doczeka się Bosh. Tyle mam na ten temat do powiedzenie. Natomiast 10 sezon czy może serię limitowaną może otrzymać The X-Files. Tak, szansę na powrót Z archiwum X są coraz większe. Żyjemy w pięknych czasach gdzie tak na prawdę nic się nie kończy. Lub żyjemy w okropnych czasach gdzie franczyzy są drenowane do samego końca. Jack Bauer mógł pozostać w serialowym limbo oby tego samego nie można było powiedzieć o Mulderze i Scully. 

Trailer będzie jeden. Długa zapowiedź Olympus. Przyznaje, nie tego się spodziewałem. Myślałem, że będzie to serial przygodowy, krzyżówka Merlina z Herculsem, a bliżej temu do Spartacusa. Ubogiego kuzyna brata szwagierki, ale jednak. Ja spasuje, ale jestem ciekaw opinii blogosfery.

A nie jest jeszcze news, który zrobił na mnie wrażenie w tym tygodniu. W Irlandii ogłoszone casting do Vikingów. Szukają 8 tysięcy statystów. 8 tysięcy! Wyobrażacie to sobie? Dodać trochę komputerów, trochę tricków i mamy kilkudziesięciotysięczne armię i epickie starcia. A ja głupi dalej nie mogę włączyć 3x2...

PS. Jeszcze nie zaczęliście nadrabiać The 100? No jak możecie? 

SPOILERY


Banshee S03E10 We All Pay Eventually
Co za wybuchowy finał! Niby było to oczywiste, ale przypuszczać, a oglądać to dwie różne rzeczy. Właśnie za to lubię Banshee - napakowane adrenaliną sceny, efektowna starcia i krwawe zgony. Przerysowane i brakuje logiki? Jestem to w stanie przełknąć dla takich momentów jak brutalna walka Carrie z Stowem. Bo niby wielka rozpierducha była wielka, ale najlepiej wypadają te kameralne pojedynki 1 vs. 1. Świetnie wyreżyserowane, pełne napięcia i zaskakujących momentów. Jak ten moment z nożem i mnóstw cięć i szybkich ujęć kamery. Piękne. Albo fatality na końcu. Albo walki Hioba. Miodzio! Mimo, że miałem kilka problemów z tym sezonem będzie mi brakowało Banshee. 

Mimo wysokiego stężenia akcji było dużo ważnych momentów dla bohaterów. Pokazano flashbacki Lucasa z jego militarną przeszłością przez co jest odrobinę mniej tajemniczy. Zginął Gordon co zatrzęsie rodziną Hopwellów. Jego śmierć była zaspoilerowana, ale i tak scena zasługuje na pochwałę. Zmieniło się też u Proctora i Rebecki. Zbliżyli się, a ich przedsięwzięcie powinno nabrać jeszcze większego rozmachu. Jest dobrze.

Kolejna seria zapowiada się nadzwyczaj ciekawie. Hood nie jest już szeryfem, a ostatnia scena może sugerować jego współprace z Kaiem. Nieoczekiwane, ale chcę to zobaczy. Jednak najważniejszym wątkiem będzie poszukiwaniem Hioba i pewnie wyciąganie jeszcze więcej militarnej przeszłości Hooda. Będzie gęsto. A gdzieś w tle wątek neonazistów i konfliktu dwóch braci. Czekam. To tylko 10 miesięcy by obejrzeć 8 nowych odcinków...

OCENA 5/6

iZombie S01E01 Pilot
Miałem ograniczyć ilość seriali. Rezygnować z tych, które mnie męczą (do ciebie mówię Arrow) i nie zaczynać nowych. Ale iZombie musiałem sprawdzić. Powodów było mnóstwo. Twórca (Rob Thomas), komiksowa stylistyka, Rose McIver w głównej roli, unikalna stylistyka i zaskakująco wysoki poziom ostatnich seriali The CW. Obejrzałem i się zakochałem. Wróć. Miłością pałałem od pierwszych materiałów wideo i plakatów. Pilot tylko mnie utwierdził w uczuciu. Mam kilka zastrzeżeń, nie wszystko mi się podobało, oczekiwałem odrobinkę więcej, ale serial i tak ląduje na mojej cotygodniowej watchliście. 

Jak najprościej opisać serial? Skrzyżowanie Veronicy Mars z Dead Like Me i domieszką mojego ukochanego Pushing Daisies. Mamy wyrazistą główną bohaterkę, którą poznajemy jako odnoszącą sukcesy lekarkę. Idzie na imprezę, zostaje ugryziona przez zombie i umiera. Po czym powraca do życia jako jedno z nich. Tak, główną bohaterką jest zombica. W czasach gdzie jej gatunek jest bezlitośnie tępiony i niedługo zostanie uznany za zagrożony wyginięciem naszą protagonistką zostaje rozkładający się trup. Prawie. Bo Liv Moore pozostaje sobą, nie gnije, a prowadzi zupełnie normalne życie. Tylko dopadł ją kryzys egzystencjalny i swoją dietę musiała urozmaicić mózgami (które zapewne smakują jak kurczak). Liv musi radzić sobie z nowym życiem i jak George Lass odkrywać je na nowo, szukać w nim sensu i udowodnić widzą by żyli pełnią życia. Jej imię i nazwiska nie jest w końcu przypadkowe.

Mimo niecodziennego pomysłu serial jest quasi proceduralem. Bo Liv pracuje w kostnicy, a stąd tylko krok do rozwiązywania zagadek kryminalnych. Pomaga jej w tym nowa nabyta umiejętność - po zjedzeniu móżdżka zyskuje dostęp do wspomnień swojego obiadu. Czyli wiesz to co zjesz. Wspomnienia nie są kompletne więc prowadzone jest śledztwo, które ma kilka zwrotów akcji. I nawet wciąga mimo, że zazwyczaj w serialach odgrywa ono rolę drugoplanowa. Oczywiście w tle rozgrywa się większy story arc - szukanie leku dla Liv, inne zombiaki i problemy rodzinne. Na razie są to tylko okruszki, całość specjalnie nie ekscytuje, ale przecież to był zaledwie pilot. 

I tutaj dochodzę do tego co mi przeszkadzało. Niewystarczające nakreślenie innych postaci, które są jakby pozbawione charakteru. Pan detektyw nieciekawi, pan patol również, pan były chłopak to samo. I to praktycznie wszyscy, którzy na razie się liczą. Tylko historia Liv jest ciekawa, brakuje mi charakterystycznego tła, kogoś komu mógłbym kibicować. I oby to się wszystko zmieniło bo nie wiem na ile Rose mi wystarczy mimo całego uwielbienia do niej. 

Jednak na razie wystarcza mi styl serialu. Jest on lekki i zabawny, niektórzy mogą powiedzieć, że to serial do kotleta, ale co jest złego w niezobowiązującej rozrywce? Dialogi są szybkie, całość dynamicznie nakręcona, komiksowe plansze są świetnym pomysłem podkreślającym rodowód produkcji, a odrobinę przerysowana stylistyka podkreśla nierealność serialu. O tonach odniesień do popkultury nie trzeba wspominać. Tak jak sprawnych dialogach. To Rob Thomas, w Veronice Mars było tego na pęczki. 

Czy polecam? Tak. Warto sprawdzić, ale nie gwarantuje, że się spodoba. Ja oglądam dalej. Niezdecydowani niech poczekają na opinię po 3-4 odcinkach by można było stwierdzić czy serial będzie płynął w jakimś kierunku czy jedynie dryfował po problemach życiowych i proceduralnych sprawach. 

OCENA 4.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S02E13 One of Us
Pisanie o wysokim poziomie serialu przy każdym odcinku wydaje mi się zbędne. Przecież to oczywiste. Tym razem powrót zaliczył Doktor, który zebrał swoją drużynę łotrów. Można narzekać, że było strasznie przerysowane i aktorsko przeszarżowano, ale ja lubię takie zagrania. Kolejne monologi Cala oglądało się cudownie, a jego pomagierzy byli intrygujący tzn. dwójka była ciekawa. Tania podróbka Blackbolta z śmiercionośnym krzykiem oraz kobitka ostrzami na paznokciach. Liczę na powrotu. Chociaż Calowi może być troszkę ciężko zważywszy, że został uprowadzony przez prawdziwych inhumans. 

Już przestałem się sobie dziwić, że najbardziej podoba mi się wątek Skye. Tym razem by okiełznać swoje moce samookaleczała się. Nie do końca świadomie, ale wyszło to ciekawie. Czekam tylko aż zacznie się akceptować. Interesująco ogląda się relacje z innymi bohaterami i to jak reagują na jej nowe moce. Zwłaszcza Simmons, która chcę wprowadzać coraz drastyczniejsze środki. Ciekawie wygląda sytuacja z SHIELD, która zdało sobie sprawę z istnienia mutantów znaczy się inhumans. Czekam aż świat zacznie się oswajać z mocami. 

Wyjaśniło się co robi Bobbi i Mack. Pracują dla prawdziwego S.H.I.E.L.D.! Czyli w sumie nic się nie wyjaśniło... Kto stoi nad nimi? Czemu zwodzą Culsona? Jaki jest ich prawdziwy cel? Coś mi się wydaje, że może to mieć związek z nadchodzącym wielkimi krokami Czasem Ultrona. Światowa premiera za miesiąc, a wypadałoby jakoś powiązać Avengers 2 z serialem, a TARCZA jest na to dobrym sposobem. Może Star lub Maria się tym teraz zajmują. Jednak Fury? Ktoś ważny mu się za to odpowiadać. Czekam na bombę porównywalną do Hydry z zeszłego sezonu. 

OCENA 4.5/6

Mighty Morphin Power Rangers S01E31 Calamity Kimberly
Po serii fatalnych epizodów trafił się w przyzwoity odcinek. No, w miarę znośny. Oglądanie kolejnych nieszczęść spadających na Kim było nawet zabawne. Głupiutkie, ale śmieszne. Dlatego szkoda, że później zredukowano jej rolę do damy w opałach, którą trzeba było uwolnić ze słoja. Szkoda. Jednak walki były udane, a nawet starcie zordów dobrze się oglądało bo robocików na ekranie było kilka - Megazord, Dragonzord, Ultrazord. Nieźle jak na jedno krótkie starcie. Brawo, że Tommy nie zaginął bez wyjaśnienia na połowę odcinka, a jego nieobecność została wyjaśniona przez kontuzję. Oby scenarzyści częściej wykazywali się podobno inwencją. Najbardziej szalona część odcinka? Bar dla kitowców. Serio, bar dla kitowców. Więcej takiego absurdu poproszę.

Power Rangers mają motocykle?! Czemu tylko pokazali je w tle? Liczę, że w którymś z nadchodzących odcinków zrobią z nich użytek, a nie będą służyć jako elementy dekoracji. 

OCENA 3/6

Mighty Morphin Power Rangers S01E32 A Star is Born
Ciąg dalszy skupiania się na kolejnych Rangersach. Tym razem Tommy i znowu wypadło znośnie. Tylko i aż. Posta historia o castingu do reklamówki szkoły karate, zabawne sceny z Mięśniakiem i popis umiejętności Zielonego. Robiło wrażenie, szkoda że zabrakło jego walki z kitowcami. Mam też nadzieje, że serial w końcu zacznie mocniej integrować bohatera z resztą postaci bo obecnie jest zbytnio na uboczu. Pozostali nie mieli wiele do pokazania, zaserwowano jedynie scenę gdy się socjalizują podczas zabawy na plaży. I niby nic, trochę zapychacz, ale chciałbym oglądać więcej tego rodzaju scen, ale pod warunkiem że będę przekazywały coś nowego o postaciach.

Mam wrażenie, że ostatnio walki zordów są lepsze, bardziej pomysłowe. To wciąż sztywne okładanie się prostych modeli potworów i robotów, ale jest bardziej urozmaicone niż na początku. Tylko czemu starcie wydawało się jakby sklejone z dwóch niepowiązanych ze sobą odcinków? Dużo chaosu, zamieszania i niezrozumiałego opuszczania zordów by zaraz do nich wrócić.

OCENA 3/6 

Person of Interest S04E17 Karma 
Ej, serialu oddaj mi Root! Jest w stałej obsadzie więc niech dostanie większy story arc i zacznie odgrywać jakąś rolę bo bez niej jest smutno. Niby coś kombinuje poza kadrem, ale to się nie liczy. Przez lekceważenie tej postaci serial ogląda mi się dużo słabiej. Zaczął mi przypominać to co działo się w pierwszej serii. Troje bohaterów, pojedyncze sprawy, flashbacki i drobne budowanie świata. Trzy lata temu to nie przeszkadzało. Teraz gdy znam stawki i zżyłem się z bohaterami ciężko mi oglądać pojedyncze odcinki. Niby trzeba czymś wypełnić sezon, ale jego pierwsza część pokazała że da się. Szkoda tego spadku formy scenarzystów. 

Sam odcinek nie był w sobie zły. Momentami zaskakujący, szybki, był problem podwójnej moralności oraz otwarte zakończenie. Oglądało się go dobrze i tylko tyle. Samotny mściciel jak nasi bohaterowie i cierpiący na depresję po stracie żony psychiatra w jednym był trafionym pomysłem. Tylko jego problemy przy widmie Samarytanina wydawały się malutkie mimo, że w pewnym stopniu odzwierciedlały to co działo się z bohaterami. 

Flashbacki Harolda na plus, dawno ich nie było. Dobrze było go zobaczyć zaraz po wypadku gdy był jeszcze rządny zemsty i gotów do morderstwa. Tej jego ciemnej strony się nie spodziewałem. Podobały mi się też sesje terapeutyczne bohaterów. I zgryźliwe uwagi Lionela. Oj z chęcią bym zobaczył terapię grupową całej obsady. 

OCENA 4/6

The Flash S01E15 Out of Time
Śledząc twitterka po emisji odcinka spodziewałem się świetnego i przełomowego odcinka. I chyba coś jest ze mną nie tak bo zupełnie nie rozumiem tych rozentuzjazmowanych reakcji. Było solidnie, pokazano trochę efektownej akcji i rzucono odrobinę światła na mitologię serialu. Jednak było też dużo irytujących scen. Jak choćby przyprawiający o nudności kwadrat miłosny, któremu poświęcono zbyt wiele czasu. Rzecz jest pisana równie fatalnie jak romansowe przygody w Arrow. Boli mnie, że fabuła odcinka wymagała ogłupienia postaci. Zawsze rozsądny Joe nagle dostaje skurczu mózgu i popełnia podręcznikowe błędy, a jego zachowanie jest irytujące bo konstrukcja odcinka wymaga by wpadł w tarapaty. Tylko by zwiększyć dramatyczność. Również scenariusz momentami kulał. Cisco tworzy magiczną różdżkę, raz zostaje użyta i nagle wszyscy o niej zapominają.

Jednak mimo tych rażących niedociągnięć oglądało się to dobrze. Bo był Spartacus! Obyło się bez krwi i seksu (szkoda, chciało by się by Wells zabawił się w Kano i po akcji z Cisco na ekranie pojawił się czerwony napisa Fatality), ale Liam McIntyre dał radę jako Weather Wizard i nie mogę się doczekać jego team upu z innymi Rogues. Szczególnie Boomerangiem. I Deathsrokem. I Nyssą. Marzenie. Walka z policjantami czy jego samotne sceny bardzo fajnie zrealizowane, a ostatnia scena z tsunami imponująca.

Śmierć Cisco, tajemnica Wellsa, wyjawienie tożsamości Flasha przed Iris i wyznanie miłości - to wszystko nieistotne bo podróże w czasie. Nie jestem wstanie jarać się tymi scenami bo nic nowego nie wnosiły i pokazały rzeczy dobrze znane. Może później będą jakieś konsekwencję, ale na razie trip Barryego do przeszłości to prosty fabularny zabieg by namieszać w odcinku. Potem może rozwiną te wątki lub nie. Oglądałem lepsze odcinki z podróżami w czasie, które restartowały dotychczasowe wydarzenia i sprawiały autentyczną frajdę nawet z cofniętych wydarzeń.

Słówko o reżyserii. Było efektownie, sceny były dynamicznie nakręcone, udanie wyszły momenty slow mo. Tylko ta kręcąca się kamera pokazująca scenę w 360 stopniach. Ja wiem, że to fajny zabieg, ale trzeba go umieć używać, a nie trzy razy w odcinku z czego raz można było dostać zawrotów głowy bo operator nie wiedział kiedy się zatrzymać i zrobił ze dwa kółeczka.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz