poniedziałek, 30 marca 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #130 [23.03.2015 - 29.03.2015]

Zrobiłem jak zapowiadałem - spędziłem tydzień z przegniłym mięsem z zaburzeniami funkcji motorycznych. Udało się nadrobić cały sezon przed finałem i jestem zadowolony. Nie z jakości The Walking Dead, ale z odhaczenia zaległości. Były lepsze i gorsze odcinki, serial nie schodził poniżej pewnego poziomu, ale dalej (od kilku lat!) ma problem z opowiadaniem historii i rozciąganiem niektórych wątków. Wciąż potrafi zaskoczyć, ale nie tak jak kiedyś. Brakuje wstrząsających momentów o znaczeniu moralnym, a więcej ekspozycji brutalności. Nie tego oczekuje. Akcja jest fajna, ale potrzebuje ram, które będą ją spajać i nie zmienią serialu w teledysk MTV. W mojej pisaninie o poszczególnych odcinkach było bardzo pobieżnie, jeśli ktoś chcę dobrych recapów polecam Owcę.

Niewątpliwie najważniejszą wiadomością tygodnia (miesiąca? roku?) jest powrót The X Files. Plotki na ten temat krążyły od lat. Ja powątpiewałem bo większość kultowych seriali "wraca" (kinowe Friends, nowe Stargate i Star Trek, film Deadwood) i wrócić nie może. Tym razem się udało. Taka moda nastała. Telewizja ogólnodostępna w kryzysie więc sięga po sprawdzone pomysły. I tak po ponad 15 latach zostanie nakręcone 6 odcinków 10 sezonu, a przed i za kamerą staną dobrze znane nazwiska. Duchovny, Anderson i Carter. Ma być mieszanie mitologii z zamkniętymi historiami. I tyle wiadomo. Premiera? Wydaje się, że najwcześniejszy termin to mid-season 2016. Mnie najbardziej ciekawi czy serial zignoruje komiksowy sezon 10, który wydawanie zostało niedawno rozpoczęte w Polsce. Niby Chris Carter czuwa nad projektem, ale wiadomo co w takich przypadkach ma pierwszeństwo. A jak ja odbieram powrót Z Archiwum X? Z lękiem bo będę musiał nadrobić serial. I wtedy pewnie będę się bał jeszcze bardziej bo wciąż pamiętam jak za dzieciaka byłem przestrachany na odcinku gdzie facet obrócił sobie głowę o 360 stopni. 

Pozostając w temacie wskrzeszonych seriali - do Heroes wraca Masi Oka. I to jest dobra wiadomość! Niby Hiro pojawi się tylko na kilka odcinków, ale ja się cieszę. Ustalono również premierę Reborn - co zaskakujące nastąpi ona na jesieni czyli wraz z innymi nowościami. Czyżby przy wystarczające widowni można by liczyć na pełny sezon? Nie zdziwiłbym się gdyby NBC miało takie właśnie plany. 

Jeśli czytacie to w poniedziałek rano lub później to w sieci można już znaleźć pierwszy trailer spin-off The Walking Dead o jakże elegancko brzmiącym tytule - Fear The Walking Dead. Czy warto czekać okaże się późnym latem. 

W tym tygodniu ciężko mi uciec od żywych trupów (a nawet nie wspomniałem o iZombie!) więc napisze jeszcze o Fargo. Ash zostanie prezydentem USA! Ściślej mówiąc Bruce Campbell zagra Ronalda Reagana. I to jest kolejny powód by zebrać się w sobie i nadrobić serial. Jakby worek nagród nie był wystarczającą motywacją...

A przecież są jeszcze seriale emitowane na bieżące. Już niedługo wraca Orphan Black czyli aktorskie show Tatiany Maslany. Zapominalscy mogą obejrzeć 4 minutowy recap pierwszych sezonów.  Trochę później bo 31maja do tv (znaczy się na ekrany) wróci Halt and Catch Fire czyli ciąg dalszy historii skomplikowanych pionierów współczesnej ery informatycznej.

SPOILERY

 Mighty Morphin Power Rangers S01E33 The Yolk's on You!
Kilka godzin po obejrzeniu odcinka zupełnie zapomniałem co takiego się w nim działo. Szybki powrót, przejrzenie scen i nic dziwnego. Talent show w Angel Grove, kolejny potwór Rity, walka i po walce. Nudy! Jak to dobrze, że następna będzie dwuczęściowa historia. Jednak nie jest coś wartego wspomnienia o odcinku - punkowy występ Mięśniaka i Czachy. Od dłuższego czasu serial oglądam tylko dla nich i liczę delikatną bryzę świeżości. Bo wiatru zmian raczej nie będzie.

OCENA 2.5/6 

The Walking Dead S05E09 What Happened and What's Going On
Jak zapowiadałem tak zrobiłem - powrót do The Walking Dead przed premierą finału. I jestem rozczarowany powrotem. Po wydarzeniach w szpitalu i śmierci Beth miałem nadzieje, że pokażą jak na to reagowała grupa, może jakieś konflikty i większe skupienie na postaci Maggie. W końcu siostra, ona powinna najbardziej przeżyć tą śmierć. Nic z tego. Pokazano tylko jak płaczę, rozdzielono ją z Glenem (który powinien ją przecież pocieszać, a nie opuścić w takim momencie!) i pozostawiono poza kadrem. Pewnie, śmierć bohaterki, która dostała mnóstwo czasu antenowego w ostatnich odcinkach to nic specjalnego.

Co w takim razie zrobiono? Zafundowano kolejną śmierć zanim ze starą jeszcze dobrze się nie rozliczono. Doceniam finałową sekwencję gdy grupka desperacko walczy o uratowanie Tyreesa. Świetne dynamiczne sceny, wyścig z czasem i przegrana. Podobały mi się też niektóre wizję umierającego bohatera, szczególnie motyw ojca i radia. Tyko mam wrażenie, że zbytnio skupiono się na formie. Chciano dać dużo alegorii, zabawić się z widzami zaburzając chronologię niektórych niepokojących kadrów, ale to nie działo. Ponadto, fajnie było zobaczyć Tyreesa, ale nie wierzę, że w momencie śmierci to właśnie jego by oglądał. Podobała mi się też ostateczna ewolucja bohatera, który stwierdził, że nie chcę umierać by ostatecznie zejść z tego padołu łez. Udany zabieg, podkreślający śmiertelność tego świata. Mimo, że śmierć Ty'a mnie zaskoczyła nie ruszyła mnie zbytnio. Odszedł bohater z tła, za którym nigdy nie przepadałem. Dobrze, więcej czasu dla ulubieńców.

The Walking Dead to często parada absurdalnych pomysłów i idiotycznego zachowania bohaterów. Tym razem Rick podjął decyzję o losach grupy na podstawie mrzonki nastolatki i tęsknoty nieznajomego nastolatka. Pewnie, przejedźmy kilkaset mil, może coś znajdziemy. Głupie było również ganianie za Noahem. Chłopak ledwo co chodzi, a Rick lub Tyrees nie mogą go dogonić jak ucieka. Jasne. 

OCENA 4/6

The Walking Dead S05E10 Them
Tak właśnie powinien wyglądać odcinek po przerwie! Nastawienie na bohaterów, w tle walki z zombiakami, ale najważniejsze to co siedzi na duszy naszym postacią, a nie zupełnie oderwana historyjka-pożegnanie Tyreesa. Ostatecznie jednak wyszło z niej coś dobrego - zbiorowa depresja grupy. Każdy na swój sposób przeżywał śmierć bliskich. Z ekranu wręcz bił smutek gdy pojawiała się Sasha, Maggie lub Daryl. Oni stracili najbliższych i cierpli przez te 40 minut. Izolowali się od innych, byli żadni zemsty i szukali drogi ucieczki. Na przykład Daryl wolał znosić ból fizyczny zamiast psychicznego przez co przypalał się papierosem, a Sasha chciała się mścić i zabijać. Maggie popadła za o w apatię.

Tego typu odcinki w The Walking Dead są moimi ulubionymi. Postacie idą, rozmawiają i czuć, że to wielka rodzinka z drobnymi konfliktami. Słuchając kolejnych rozmów czuć też jak się zmieniają. Oczywiście w odcinku nie mogło zabraknąć odrobiny akcji. Walka na moście z zombiakami ok, czy grupowe (bo w grupie siła, prosta maksyma, a jak ładnie zilustrowana) podtrzymywanie drzwi do stodoły - dobrze się to oglądało. Jednak mnie dużo bardziej urzekły sceny gdy nikt nic nie mówił, a kontekst sytuacji można było wyczytać z twarzy aktorów. Szczególnie cichy, kameralny 4 minutowy wstęp.

Fabularnie serial wykonał kroczek do przodu. Czy może stópkę. Pojawił się tajemniczy Aaron, który wie więcej o grupie niż powinien. To jest intrygujące, ale powstrzymam się od spekulacji.

OCENA 5/6

The Walking Dead S05E11 The Distance
Połowa odcinka to debatowanie nad ofertą Arona, a drugie 20 minut przedstawia wyprawę do Alexandri. I mi się to podobało. Przedstawiono ostrożne podejście Ricka, pełne niewiary mające na celu chronić swoich ludzi. Oraz nadzieje innych na nowy dom, przy czym tutaj wybijała się Michone. Trochę szkoda, że nie było więcej dyskusji i tylko Rick wspomniał Woodbury i Terminusa. Gdybym ja należał do jego followersów to bałbym się kolejnej bezpiecznej przystani. Ponadto więcej osób powinno zabierać głos. Daryl i Carol jako statyści? Jakoś tego nie kupuje.

Wycieczka do Alexandri była jak to wycieczki w tym serialu - pełna atrakcji. Trochę zabawy w Carmageddon, troszkę TPP z mieczami i jeszcze więcej strzelanki. Jednak szerze mówiąc zabijanie trupków już mi się przejadło i nie rusza, nie wiadomo jak krwawe by było.

Serial złapał u mnie małego plusika za nieprzedłużanie podróży. Równie dobrze po awarii kampera mogli jechać do obozu kilka odcinków, a tu magik Glen z marszu naprawił samochodzik. Sam postój służył tylko po to by Rick mógł na wszelki wypadek ukryć broń. Bo nie ufa obcym. I dobrze, nie tylko on. Aron pewnie skrywa jakieś tajemnice i Alexandria jednak nie będzie takim rajem jak się wydaje. Bo być nie może, nie w tym serialu. A może będzie? Jako odtrutka po Gubernatorze i kanibalach rajskie miasteczka okazałoby się sporym zaskoczeniem.

OCENA 4.5/6

The Walking Dead S05E12 Rember
Po emisji odcinka czytałem, że był on przeraźliwie nudny, a najciekawszą i najważniejszą sceną było golenie brody przez Ricka. I absolutnie nie mogę się  z tym zgodzić. To był ważny odcinek z wieloma istotnymi scenami. Pełen suspensu mimo braku zagrożenie. Odcinek przejściowy gdzie bohaterowie dostosowują się do nowej sytuacji, stoją w rozkroku między życiem w drodze i cywilizowanych warunkach. Kapitalnie oglądało się rozmowy z panią burmistrz, nawet te krótkie zdania wypowiadane przez bohaterów, które odsłaniały kawałek ich osobowości. Dla mnie w całości epizod mógłby na tym polegać. Wywiady ze wszystkimi bohaterami, tak żeby pokazać jak reagują na Alexandrię i ich nowe lęki związane z bezpieczną przystanią.

Odcinek zarysował już kilka nadchodzących konfliktów. Szczególnie Glenna z drużyną wypadową. Ten wątek pewnie będzie najbardziej znaczący. Jest też mąż Jessie i mimo jego pojawienie się na kilkanaście sekund można było wyczuć jego niechęć do Ricka.

Podoba mi się jak grupa trzyma się razem. Ich wspólne nocowanie było cudownym podkreśleniem więzów, które ich łączą. Jednak jeszcze lepsze były ukradkowe spotkania Ricka, Daryla i Carol gdzie omawiają swoją sytuacją. Przejąć Alexandrię? Coś naprawdę musiałoby się spieprzyć. Do tego nasi jako ci źli? Nie sądzę, ale pewnie będą mieli własną wizję na miasteczko.

Carol! Jak ja ją uwielbiam. To nie był jej odcinek, ale gdy się pojawiała kradła sceny. Ten jej uśmiech gdy oddawała karabin! Ten niebieski sweterek i grania wcielenia niewinności! Te cięte odzywki do Daryla! Teraz czekać aż będzie mogła pokazać pazurki.

OCENA 4.5/6

The Walking Dead S05E13 Forget
Jak już nie raz pisałem - lubię powolne odcinki The Walking Dead gdy pozornie nic się nie dzieje. Niestety tutaj anemicznie było aż do przesady. Zaledwie kilka mocnych scen zapadających w pamięć, reszta to podkreślanie statusu postaci, który został już wcześniej określony. Szkoda, liczyłem na jakąś bombę na końcu by podkreślić kontrast między sielankowym przyjęciem, a prawdziwym zagrożeniem poza murami. Wybuch Sashy to za mało.

Bardzo podobało mi się tropienie konia i bonding Daryla z Aronem mimo, że głównie gadał ten drugi. Ogólnie fajny pomysł by na przykładzie konia, który zawsze ucieka pokazać, że na końcu zawsze czyha śmierć i zagrożenie zawsze jest obecne nawet gdy pozornie nie ma się czego obawiać.

Jednak najlepsza scena to ta gdzie Carol straszy dzieciaka opowiadając mu co zrobi gdy wygada ich mały sekrecik. Słodkie uśmiechy i makabryczna historyjka, która nie jednego mogłaby przerazić. Jak tu jej nie uwielbiać?

Szykuję się romans Ricka z Jessie? Proszę tylko, nie to. Zupełnie nie pasują mi trójkąty do tego serialu.

OCENA 3.5/6

The Walking Dead S05E14 Spend
To był ciekawy odcinek skupiający się głównie na różnicach między dwiema grupkami oraz podnoszący oczekiwania przed finałem. Nie mogę się zdecydować, które sceny poza Alexandrią bardziej mi się podobały. Abraham chwilowo cierpiał na PTSD, nie mógł się odnaleźć w zwykłej pracy, ale gdy pojawiły się zombiaki wrócił do roli lidera/żołnierza. Przy okazji pokazano tchórzostwo zwykłych ludzi, którzy nie zostali przystosowani do wypadów na zewnątrz. To samo było podczas wypadu Glena. Głupie błędy zwiadowców Alexandrii i mamy trupy. Za Noahem płakać nie będę, ale pierwsze zdanie w dzienniku, które napisał i śmierć w tym samym odcinku to udane podkreślenie ludzkiej śmiertelności. Scena z drzwiami mega brutalna, ale też pełna napięcia! Przy okazji Eugene został bohaterem, kto by się spodziewał.

Tymczasem w Alexandri zapowiedź nadchodzących konfliktów. Carol odkrywa, że mąż znęca się nad Jessie i twierdzi jakoby jedynym wyjściem jest jego śmierć. Dość radykalne. Ciekawiej wypadł kryzys wiary Gabriela, który odwraca się od ludzi którzy go uratowali. Trochę bezsensu, że dopiero jego wizyta wywołała wątpliwości u Deanny. Ogólnie sytuacja się zagęszcza. Ona zdaje sobie sprawę z coraz większej roli nowych, a grupka Ricka coraz śmielej sobie poczyna. Chyba tylko jakieś zewnętrzne zagrożenie będzie mogło zbliżyć do siebie Alexandrię i team Rick.

Niestety odcinek nie mógł się obejść bez pewnych niedorzeczności. Noah na wypadzie? Serio?! Gość ledwo chodzi, a oni każą mu wyruszyć po części z innymi? Przecież to proszenie się o tragedię. 

OCENA 4.5/6

The Walking Dead S05E15 Try
Nadrobione. Nie powiem bym w świetle tego co do tej pory się wydarzyło ekscytował nadchodzącym finałem. Jest dobrze, serial ciągnie kilka fajnych wątków, ale ogólnie nudy i mało ciekawa historia do opowiedzenia. U bohaterów dalej wałkowane są te same problemy i uwydatnianie ich osobowości. Jednak czego się dziwić, przecież to już piąty sezon i siłą rzeczy będzie coraz gorzej.

Sasha z jedną z najciekawszych historii w odcinku. Tego się nie spodziewałem. Jej najbliżsi umierają, a ona coraz gorzej sobie z tym radzi. Jest tak źle, że wychodzi poza ogrodzenie by polować na zombiaki, by dostać jakąś namiastkę zemsty. Również by nie zapomnieć jak wygląda prawdziwy świat, nie chcę żyć w iluzji tak jak mieszkańcy Alexandrii i choćby Michonne. Tej drugiej nie mogę rozgryźć. Również ma problemy z akceptacją, nie zostawiła za sobą swojej przeszłości i podczas akcji i migawce flashbacków odniosłem wrażenie jakby akceptowała to kim jest - killerką z kataną. Po czym wróciła do Alexandrii założyła mundur i znokautowała Ricka.

Ricka, właśnie. Ten wątek jest nudny. Nie zły bo pokazuje, że mimo apokalipsy zombie ludzie dalej zachowują się jak ludzie - zazdrość, niepewność, znęcanie się nad żoną. Tylko zbyt długo to się ciągnie, a radykalna postawa Ricka wydaje mi się nie na miejscu. Co on, nie wpadł na pomysł więzienia? A propos wątku odbudowania cywilizacji - Deanna nie chcę zabijać Pete'a bo to nie ludzkie. No tak, lepiej zaakceptować skurwysyna znęcającego się nad żoną. Bo jest chirurgiem.

Podobało mi się jak przedstawiono dwie wersję tego co wydarzyło się w magazynie i jak ludzie odebrali śmierć bliskich. Szczególnie gdy rodzinka Deany zapuściła muzykę by wspomnieć syna. Jednak wciąż jej postać mnie nie przekonuje. Jej podejście do Ricka jest zbyt odrealnione, wydaje się zbyt słabo sportretowana, bez konfliktów wewnętrznych. Jest pusta. Tak jak Alexandria. Niby bezpieczna przystań, małe miasteczko, a na ekranie raptem kilka postaci na krzyż.

W tle rysuje się zagrożenie na przyszły sezon. Ślady po grupce oprawców przewijają się przez cały sezon. I równie dobrze mogłoby ich nie być bo wygląda jakby finał miał skupić się na Ricku i stosunku naszych do Alexandrii. Liczę też na powrót Morgana, ale obawiam się zaledwie sceny po napisach.

OCENA 4/6

3 komentarze:

  1. Hej, piszę, żeby dać znam, że z ogromną uwagą śledzę twoje recapy odcinków Power Rangers i mam tylko jedną prośbę - obejrzyj pierwszy odcinek Power Rangers RPM i daj znać na blogu, co o nim myślisz. Tylko ten jeden. Wiem, że deklarowałeś, iż będziesz oglądał po kolei, ale widzę w twoich ostatnich recapach pewne zmęczenie i chcę, żebyś zobaczył jak GIGANTYCZNY progres nastąpił w ostatnich latach pod tym względem. Piszesz "liczę delikatną bryzę świeżości. Bo wiatru zmian raczej nie będzie." Będzie, uwierz mi. Będzie huragan, tornado zmian. Tylko w dalszych seriach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, przekonałeś mnie. Potrzebuje jakiegoś bodźca do nadrabiania i pilot RPM powinien mieć odpowiednią siłę oddziaływania. Czytałem twoje notki, oglądałem filmiki które ty i Aeth wrzucaliście na fejsowe walle więc wątpię bym się zawiódł. W przyszłym tygodniu możesz liczyć na parę zdań.

      Usuń