poniedziałek, 22 czerwca 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #142 [15.06.2015 - 21.06.2015]

Z ostatniej chwili - stacja NBC anulowała Hannibala. Powinienem drzeć szaty, złorzeczyć całej rodzinie prezesa i szykować widły jednak nie potrafię. NBC nie jest niczemu winne, oni robią biznes, a Hannibal, nie bójmy się tego napisać, miał fatalną oglądalność i tylko cudem osiągną trzeci sezon właśnie dzięki uprzejmości stacji. Jednak głównym powodem mojego spokojnego przyjęcia tej wiadomości nie jest chłodne myślenia. Dzisiaj anulowanie serialu nie jest końcem, a może dać mu drugi oddech. Netflix, Yahoo, Amazon, Hulu. To tylko przykłady platform mogących wskrzesić naszego ukochanego kanibala. Serial jest popularny na całym świecie, NBC nie finansowała go w całości, jest idealny na bing watchig. Stawiam piwo, że w ciągu następnych kilku dni pojawią się plotki o zainteresowaniu innych graczy, a za miesiąc Hannibal może znaleźć sobie inny dom. Chcę tego bo kocham ten serial, a telewizja potrzebuje tego typu unikalnej twórczości. Boję się tylko co zdesperowani fani będą robić. Podczas kampanii ocalenia Jericho słane były orzeszki, a by utrzymać Chucka w telewizji jedliśmy Subwaye. Co teraz? 

Ostateczne anulowanie Hannibala nie sprawi jednak, że Bryan Fuller będzie bezrobotny. Stacja Starz zamówiła pierwszy sezon American Gods gdzie jeden z najbardziej pokręconych umysłów telewizji będzie w ekipie producenckiej. Książki nie czytałem, ale nazwisko "Fuller" jest wystarczającym magnesem by mnie przyciągnąć. 

A gdzieś w innej galaktyce gdzie seriale są kolejnymi serialami, a nie dziełami sztuki zaczęto plotkować o spin-offie spin-offu czyli nowym serialu ze świata DC/CW gdzie główną bohaterką byłaby Hawkgirl. Jestem bardzo ciekaw planów stacji jeśli to byłaby prawda. Jak planują prowadzić swoje uniwersum? Seriale matki (Arrow, The Flash) i co roku nowy tytuł będący limitowaną serię czerpiący z nich bohaterów? Jeśli tak to Warner Bros i CBS Corporatnion zrobią to samo na małym ekranie co Marvel Studios na dużym. Tylko szkoda, że szans na Supka, Batsa i WW nie ma. Więc może ktoś mnie posłucha i wprowadzi do telewizyjnego uniwersum Green Lanterna.

SPOILERY

Halt and Catch Fire S02E02 New Coke
Premiera drugiego sezonu nie była szczęśliwym wypadkiem przy pracy, kolejny odcinek utrzymuje ten sam wysoki poziom. Serial jest dynamiczny i lekki w odbiorze przy czym nie pozbawiony dramatów. Chaos w Mutiny i walka o przetrwanie firmy to genialny pomysł scenarzystów. Jak ogląda się kolejne sceny z problemami, jak oni je rozwiązują lub ponoszą porażki. Toż to cudo. Siedzę, patrzę i nie mogę się oderwać. A dzieje się sporo, odcinek wypchany jest wydarzeniami i ważnymi scenami stawiającymi na bohaterów. Żarciki z Boswortha, krótkie rozmowy między Cameron i Donną lub Stanem i Gordonem. Wiele mówią o bohaterach. Nawet poruszane są problemy społeczne. Dwie kobiety idą do inwestora i zostają odrzucone dlatego, że są kobietami. To nam pokazuje jak wolno zmieniają się tego typu rzeczy.

Jedna rzecz mi się średnio podobała - nowy bohater dołączający do Mutiny. Trochę za tłoczno się robi, wolałbym gdyby serial dalej skupiał się na naszych bohaterach i rozwiał ich relację. Tom hackując Mutiny dostaje u nich pracę. Może i to będzie ciekawe, nowy członek w zespole da trochę innowacyjności, ale jego czas mógłby dostać Bosworth lub Yo Yo, a pracę Gordon. Ach, marzy mi się gdy do firemki dołączy Joe i będzie odprawiał swoją magię.

W odcinku pojawił się motyw uzależnienia. Krwotoki Gordona były powodowane przez kokainę, a nie choróbsko. Przez cały odcinek chodził naćpany, szalał podczas gry w czołgi i wpadał na genialne rozwiązania. I ten wątek w przyszłości może być potencjalnie nudnawy, ale urzekła mnie tu jedna scena. Sama końcówka gdy Gordon wpada na genialny pomysł, znalazł sens, wie co chcę robić, wrócił do swojej pasji jaką są komputery więc porzucił uzależnienie. Nawet nie korciło go by wziąć kolejną działkę. Jemu odlot daje spędzanie godzin na budowaniu czegoś nowego. Pasja jest prawdziwym nałogiem. To samo z Tomem. Zaniedbał pracę i miał zostać zwolniony - wszystko w imię pasji. Od tego serialu biję autentyczna miłość do komputerów i za to go kocham.

Najbardziej przykro ogląda się Joe w osobnym serialu. Widać jaki wpływ miały wydarzenia z poprzedniego sezonu. Dostał lekcję i wyciągnął z niej wnioski. Tylko czy nie oszukuje się? Przyjął nową pracę, pokornie znosi upokorzenie, a ja wciąż czekam aż wróci jego dawna drapieżność.

Inne:
- Stan "porywający" dzieci Gordona i potem szantaż pizzą by nie mówić o tym Donnie - mistrzowskie.
- Donna panem domu, a Gordon tatusiem czekającym na żywicielkę rodziny. Paralela względem zeszłego sezonu bardzo widoczna i jeszcze bardziej przyjemna w oglądaniu.
- chatowy projekt Donny nie wypalił. Nikt nie chciał gadać. Teraz czekać na rewolucję. Podoba mi się kilka wątków rzuconych na glebę fabułę czekających na wykiełkowanie w przyszłości.
- scena gdy Gordon podpina sprzęt komputerowy - ujęcia na Atarynki, kable, złącza, dynamiczny montaż i muzyka elektroniczna lat '80. Ten serial jest w pewien sposób piękny.
- kolejne świetne ujęcie i zabawa formą to gdy Joe idzie do nowego biura. Widok na drapacz, muzyka zapowiadająca coś wielkiego, otwierające się drzwi windy i raptem wyciszenie kawałka w pół tonu i pokazanie przydziału Joe, które mija się z oczekiwaniami.

OCENA 5/6

Halt and Catch Fire S02E03 The Way In
Wciąż zachwycam się tym ile ten serial upycha wydarzeń w ciągu 40 kilku minut. Kolejne problemy w Mutiny, rozwijanie relacji między bohaterami i ich personalne historia. Nikt nie jest zaniedbywany, akcja prze do przodu, a ja cały odcinek siedzę ucieszony. Kolejnymi scenami składającymi hołd latom '80, grze aktorskiej, niespodziewanym zwrotom akcji i kobietami w tym serialu. Szczególnie kobietami bo to one rządzą i dzielą. Trzymają mężczyzn krótko, wiedzą co chcą osiągnąć i dążą do tego. Nie są to jednak twarde babki, a prawdziwe bohaterki z krwi i kości, cierpiące, przelewające pot, niedoceniane, na skraju wyczerpania i załamanie. Wszystko to motywowane jest pasją. Kolejne starcia między Cameron, a Donną są pasjonujące. Tak wiele je różni, tyle dzieli, razem mogą osiągnąć sukces, ale chcą przy tym zachować indywidualność. Konflikt i przyjaźń i pasjonujące scenę. Jakże się je ogląda. I jakie one piękne Mackenzie Davis i Kerry Bishe, drobie panie nie można od was oderwać wzroku. 

Mężczyźni w tym sezonie są stłumieni. Nie tylko przez kobiety, ale sami narzucają sobie klatki. Joe dalej walczy ze sobą, chcę być dobrym człowiekiem, rozumie konsekwencję swoich czynów, ale wciąż w pewnym sensie jest tym samym człowiekiem. Ostatnia scena zwiastuje kolejną rewolucją. Lub spektakularną porażkę. Przegranym jest Gordon. Pasja pcha go do działania co owocuje katastrofą. Ochłodzi to stosunki z żoną, przekreśli jego przyszłość w Mutiny i może skieruje w stronę Joe. Mnie coraz bardziej zastanawia jego kondycja fizyczna. 

Inne:
- Nightmare on Nerd Street - tekst odcinka, doskonale podkreślający co dzieje się w Mutiny. 
- wszelkie odwołanie do Supermana z "Kneel before Zod" w roli głównej. Ten serial potrafi sprawić bym się nieustanie uśmiechał.

OCENA 4.5/6

Hannibal S03E02 Primavera
Zeszły tydzień dał nam historię Hannibala, a w tym przyglądamy co takiego stało się z Willem po pamiętnych wydarzeniach z finału zeszłej serii. Nawet jeszcze raz pokazano nam TE sceny z Hannim, Willem i Abigail, tak by odcinek jeszcze mocniej trafił bo oglądani tego niosło niemalże taki sam ładunek emocjonalny co niemalże rok temu. Wielkie zerwanie, a teraz konsekwencję. Will po zakończeniu tej toksycznej znajomości nie mógł być taki sam, zmienił się. Czuje się zagubiony w otaczającym go świecie dlatego tworzy własny. Żyję w iluzji gdzie pomaga Abigail szukać Hannibala. Ona żyję tylko w jego głowie (co akurat nie jest wielkim zaskoczeniem) i jest personifikacją jego pragnień. To Will chcę odnaleźć Hannibala, chcę do swojego przyjaciela. I boi się.Jego psychika jest roztrzaskana, a on tonie, coraz bardziej pogrąża się w koszmarze. Na samym końcu nawet akceptuje siebie z zeszłego sezonu i wybacza Hannibalowi. Chyba, że gra. Za wszelką cenę chcę go złapać, zemścić się, ale by tego dokonać musi znowu wytworzyć empatyczną więź. Szykuje się kolejne sezon niedomówień i niepewności.

Najpiękniejszą i zarazem najbardziej przerażającą sceną była ta z tablo Hannibala. W porównaniu do innych nie wyglądało rewelacyjnie. Jednak raziło symbolizmem. Człowiek ukształtowany na serce. Kadłubek z połamanymi kościami, obdarty ze skóry. Miłosna walentynka dla Willa. Symbol przyjaźni. Will tak do odbiera. Jest jednak problem. W zeszłym sezonie widział umierającego jelenia, który był symbolem tej przyjaźni. Tutaj walentynka w jego wizji przeradza się w coś dziwnego. Abominację. Kopus, któremu wyrastają pokraczne odnóża wraz z rogami. Jakby znak, że przyjaźń Hannibala i Grahama już nigdy nie będzie taka same, będzie pokracznym wynaturzeniem. Sama scena była przepięknie niepokojąca. Obrzydliwa i fascynująca. Zachwycająca i odpychająca. Typowe dla tego serialu i podkreślające jego przerost formy nad treścią.

Podoba mi się nowy profiiler, szef Florenckiej policji. Zna przeszłość Willa, polował wcześniej na Hannibala i teraz ponownie go szuka. Już nawiązał nić porozumienia z Willem, a ich rozmowy są świetne. Zwłaszcza, że pokazują młodego Hanniego. A akcent Rinaldo jest cudowny przy czym wysławia się i wygląda jak zmęczony życiem detektyw u schyłku swojej kariery. Jestem ciekaw jego historii.

Gdybym chciał mógłbym teraz wypisać niemal wszystkie sceny w odcinku i zachwycać się kadrowaniem, kompozycją i scenografią. Ograniczę się do jednej. Porównanie Abigail i Willa po rzezi w domku Hannibala. On umierający, ona martwa. On na stole operacyjnym, ona w kostnicy. Na obojgu jest przeprowadzony zabieg, tylko cel inny. Kadrowanie jest bliźniacze, tak jak niektóre czynności. Jakby serial podkreślał jak bliska jest śmierć i życie. Will mimo, że potrwał w pewnym sensie umarł, a śmierć nie jest prawdziwym końcem. Zawsze zostaje coś po.

Inne:
- serial dalej trzyma w niepewności co z Alaną i Jackem. Suspens mnie dobija!
- co za piękny widok gdy gabinet Hannibala w wizji Willa przeradza się w katedrę z Palermo. Albo gdy Will wyobraża sobie walący się kościół
- Hannibal znowu porównywany do Boga i Diabła. Natomiast Will mówi, że modliłby się do Jezusa i jego apostołów. Czyżby sam siebie w pewien sposób widział jako apostoła Hannibala? Jego Judasza lub Piotra?
- siedziba policji w Włoszech z kolumnadą w centrum taka piękna!

OCENA 5/6

Killjoys S01E01 Bangarang
Drugi z kosmicznych tytułów od Syfy wypadł sporo lepiej. Jednak z powodu różnic między Dark Matter, a Killjoys nie będę ich porównywał. Oba seriale mają na siebie pomysł, ale widać, że będą podążaływ innym kierunku. Killjoys stawia bardziej na rozgrywkę, niezobowiązującą akcję, szybki montaż i zarzucanie widza informacjami. Mi się podoba. Podano to w lekkiej i strawnej formie, postacie są zabawne, zdarzyło mi się parę razy uśmiechnąć. Czuć między nimi chemię, ale i potencjał w snuciu historii. Najemiczka i żołnierz z tajemniczą przeszłością, która będzie z czasem odkrywana. Jest dobrze. Cieszy mnie budowanie świata i wrzucanie w sam jego środeczek. Ekspozycji było niewiele i podano ją w strawnej formie. Potężne korporacje (znowu), ciemiężeni obywatele, ruch oporu. Jest dobrze. Brakuje trochę kosmitów, ale to tylko jeden układ planetarny. Na poznanie czeka... w sumie nie wiadomo jak duży kosmos. Ja będę oglądał dalej i na kolejny odcinek czekam z większa niecierpliwością niż na Dark Matter. Jasne są uproszczenia, nielogiczne wydarzenia, a sam wykreowany świat niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ważne, że się bawiłem czego oczekiwałem od tego serialu. 

OCENA 4/6

1 komentarz: