poniedziałek, 27 lipca 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #147 [20.07.2015 - 26.07.2015]

SPOILERY
 
Halt and Catch Fire S02E08 Limbo
Serial znowu to zrobił. Między odcinkami nastąpił nieokreślony time jump i zrezygnowanego z potencjalnie ciekawego wątku konfliktu w Mutiny. Na szczęście to było tylko pierwsze wrażenie, a sam epizod okazał się jednym z najlepszych w i tak świetnym sezonie. Odbył się zlot miłośników Mutiny co było niezwykłe. Pokazano co jest najważniejsze - społeczność, bliskość innych ludzi i relację między nimi. By to zrozumieć trzeba wychodzić do innych, a nie żyć wśród swoich marzeń. Tak miała Cameron. Zrozumiała to dopiero wtedy dziewczyna podziękowała jej za to, że jej firma dała jej namiastkę prawdziwego życia. Potem nastąpiła prawdziwa normalna rozmowa z Donną. Bez żadnych kłótni, wybuchów i obwiniania się. Rozmowa o przyszłości, snuciu wizji for internetowych i serwisów społecznościowych. Tworzenie cyfrowego przedłużenia naszego życia. A potem wszystko runęło niczym dwa pierwsze domki trzech świnek.

Wszystkiemu winny był Joe. Joe, który uratował Mutiny przed wchłonięciem przez korporację. Myślał, że ich ratuje, tak bardzo zraził się do stłamszenia ich swobody twórczej, że odszedł z firmy z którą nie chciał mieć wiele wspólnego. Co go kopnęło w tyłek. Wheeler miał inny plan. Przejął sieć klientów, całą społeczność i założył własne Community. Joe się o tym dowiedział, pognał przepraszać Cameron, ale to było bezcelowe. Pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć, brakowało mu słów, powtarzał się. Miał wyrzuty sumienia z tego co się stało mimo, że nie był niczemu winien to wszyscy i tak go obarczają odpowiedzialnością. Ten który chciał ich ratować nieświadomie ich pogrążył i przy okazji siebie.

Z Joe podobała mi się scena gdy pod wpływem ekstazy snuję wizję internetu przyszłości, naszego świata. Wirtualnego zamiennika rzeczywistości. Zamiennika dla niego, a Donna i Cameron widzą jego naturalne przedłużenie. Nie jako miejsce ucieczki od rzeczywistości, ale nową formę jej kreowania.

Odcinek nie skończył się prostym clifhangerem. Creditsy mogły rozpocząć się po odkryciu utraty całego dorobku firmy. Jednak dano jeszcze emocjonalne przemówienie Joe'ego i świetny występ Lee Pace. Był szok, przyszedł huragan, a zakończono wyciszeniem. Donna pyta się Cameron co teraz. Zbliżenia na jej twarz, delikatna gra mimiką jakby sugerowano wpadnięcie na jakiś pomysł i koniec. Bez słów, cisza i muzyka wystarczyły by wiedzieć, że dziewczyny się łatwo nie poddadzą i nastąpi walka. Wciąż mi się marzy by wszyscy doszło do zjednoczenia z Joe, ale na to nie ma co liczyć. Nie po tym. Chociaż kto wie. Nie takie odkupienia miały miejsce w świecie seriali.

OCENA 5.5/6 

Mr. Robot 01E05 eps1.4_3xpl0its.wmv
Ależ ten serial potrafi budować otwarcie. Pierw mocne wejście z Verą. Wydawało się, że ta sprawa tygodnia dawno za nami, ale jak w prawdziwym życiu - nie ma kompletnych zakończeń, a historia toczy się dalej. Kryminalista szykuje zemstę - tyle było wiadomo z prologu. Potem już powrót do włamu na centrum danych. Długie sceny, nieoczekiwane rozwiązania i napięcie wylewające się z ekranu. Dawno pytanie "co dalej?" nie cisnęło mi się tak często na usta by potem jeszcze słyszeć odpowiedź "tego się się nie spodziewałeś". Akcja miała dużo niespodziewanych zwrotów akcji i zaskakujący heppy end. Udało się, teraz można zniszczyć E Corp. Tylko, że nie. Jeden element układanki wskoczył na swoje miejsce, a kolejne dwa wypadły. fsociety nawet nie przybliżyło się do realizacji swoich planów mimo ciągnięcia tego wątku od kilku odcinków. I dobrze.

W odcinku irytowała mnie trochę bierność Eliota. Za dużo rzeczy udaje mu się dzięki zbiegom okoliczności, a nie własnej pomysłowości. Poruszał się od punktu A do B dzięki pomocy innych szczególnie głosowi Pana Robota. Chociaż z drugiej strony taki bohater to coś niecodziennego w telewizji, a jego siła wynika głównie z przemyśleń i długo planowanych działań, a nie spontaniczności. Dzięki temu, że wprawia w konsternacje jest taki ciekawy. Wciąż też nie wiadomo jak wygląda zależność Robot/Eliot. Po poprzednim odcinku byłem pewien, że to jedna osoba. Po tym już nie do końca, chyba że twórcy w przemyślany sposób się ze mną droczą. Mr. Robot wchodzi w interakcję z innymi, ale nigdy nie odbywa się na zasadzie trójkąt z Elliotem. Zawsze jest to jeden z nich. I to tylko konfunduje i sprawia, że tak bardzo chce się oglądać dalej.

Napięcie odcinka o, którym piszę i pisze było mistrzowsko budowane dzięki operowaniu obrazem. Długie i statyczne ujęcie z szerokimi planami w pomieszczeniach gdzie bohaterowie byli tylko tłem, przytłoczeni przez wydarzenie lub mocne zbliżenia gdy działo się coś ważnego. Pozycja nie zawsze symetryczna sprawiająca wrażenie niedopasowania i pieczołowite rozmieszczenie aktorów by zbudować harmonię na scenie. Całość dopełnia elektroniczna lub symfoniczna muzyka z niepokojąca powtarzającymi się motywami. W zeszłym roku można się było zachwycać True Detective i maestrią Cary'ego Fukunagi, w te wakacje rządzi Mr. Roboto. Ogólnie mam wrażenie, że ostatnio coraz więcej seriali przykuwa większą uwagę nie tylko do treści, ale też formy co mnie ogromnie cieszy.    

OCENA 5/6

Teen Wolf S05E05 A Novel Approach
Świetny odcinek. Emocjonujący początek, walka Stilesa z Donovanem i nieoczekiwany rezultat. Doktorzy skrzywdzili Stilesa bardziej niż chcieli - sprowadzili na niego traumę. W samoobronie zabił człowieka co teraz go mocno prześladuje. Nie jest taki sam, inaczej patrzy na świat, boi się. Nie ufa też sobie. Dla mnie najfajniej wypadła scena gdzie bronił zachowanie Kiry z poprzedniego odcinka jak by sam chciał wytłumaczyć to co zrobił. Stiles jest też torturowany psychicznie, a jego poczytalność była kwestionowana. Zabił czy nie zabił? Może wydarzenia z biblioteki to tylko wytwór jego wyobraźni? Dylan O'Brian zagrał fenomenalnie. Oddał całe spektrum emocji, zwłaszcza w scenie w samochodzie gdzie nie wiedział co zrobić - przyznać się czy uciec. Ależ aktorzy się wyrobili w tym serialu.

Fabularnie serial rzuca kolejne tajemnice, ale nie ciągnie ich w nieskończoność. Jest tyle samo odpowiedzi co pytań. Historia książki szybko się rozwiązała. Napisał ją Valcheck jako ostrzeżenie przed Doktorami, a bohaterowie ją znaleźli ponieważ była to sprytnie zastawiona pułapka by dostać się do Eichen House po trzecie oko. Wątek rozwijał się sprawnie przez cały odcinek i trzymał w napięciu. Częściej chciałbym oglądać takie emocjonujące seriale. Przy okazji został świetnie nakręcony - mieszanka różnego rodzaju zbliżeń, ujęcia kamery potęgujące grozę wydarzeń i niezłe efekty specjalne. Dodatek, ale mocny.

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz