wtorek, 25 sierpnia 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #150 [10.08.2015 - 23.08.2015]

Piękna jubileusz, 150 wydanie cotygodniowej kolumny przedstawiającej moje wrażenie z obejrzanych seriali. Wiekopomna chwila. Jak je najlepiej uczcić? Pierwszym w historii niezapowiedzianym zdjęciem z ramówki i przełożeniem odcinka o tydzień. Zdarza się. Nie będzie żadnego tłumaczenie bo wiem, że już nie możecie się doczekać mięska. Trochę się tego zebrało przez te 2 tygodnie.

Sezon zbliża się wielkimi krokami więc coraz więcej informacji o powracających serialach przedostaje się do fanów. I jak zwykle są rzeczy mocno spoilerowe więc ostrzegam. Jednak kogo nie cieszy info o powrocie Sarah Shahi do Person of Interest na 8 lub 9 odcinków? Jednak opóźnienie premiery wyszło serialowi na dobre, a aktorka mogła dłużej odpocząć po ciąży. Krótszy sezon stanowi też nowe wyzwanie dla scenarzystów i liczę na spójniejszą fabułę pozbawioną fillerów. Wciąż nie wiadomo czy to ostatni sezon. Ani prezydent CBS, ani showrunnerzy PoI. Zadecyduje oglądalność. Jak zwykle.

Powrót Shaw do serialu był dla mnie czymś oczywistym. Nie wyobrażałem sobie żebym oglądał ostatnie odcinki z jej udziałem i ten news potraktowałem jako formalność. Inaczej było z ogłoszeniem Constantina o aparycji Matta Ryana w Arrow. Plotki plotkami, ale było do końca im nie mogłem zaufać. Niby uniwersum DC, ale różne stacje, a to zawsze powoduje kłopoty. Debiut Johna będzie związany z Jamami Łazarza, pewnym Kanarkiem i Legends of Tomorrorw. Wciąż jednak nie znalazłem info czy wydarzenia z jego serialu są kanoniczne w stosunku do tych od The CW. Przy okazji - kolejny raz poinformowano, że Supergirl nie dzieje się w tym samym świecie co Arrow i The Flash. Póki nikt nie wpadnie na pomysł alternatywnych wymiarów. Oh wait.

Jesteście fanami seriali Showtime? Ja kiedyś byłem. Jednak jeśli oglądacie Ray Donovan i/lub Masters of Sex może się cieszyć. Obydwa tytuły powrócą na czwarty rok. Pewnie i piąty bo nie ma wzmianki o final season, a zwykle tak ta stacja kończy swoje seriale. Jeśli wciąż wam mało to w styczniu debiutuje Billions z Damianem Lewisem dziejące się w świecie finansjery. Zwiastun wygląda imponująco i można liczyć na mocny pierwszy sezon. Bo to Showtime. 

Ja jednak dużo bardziej czekam na Westworld. Bo HBO, bo sci-fi, bo Nolan. Na TCA 2015 pokazano 20 sekund zajawki i robi wrażenie. Szykuje się kolejny killer w ramówce stacji, obok zapowiedzianego całkiem niedawno Vinyl. Natomiast jeśli czekacie na Utopię i tą komedię z teledyskami od Finchera to przestańcie. Poszło o kasę. 

Pozostając przy serialach HBO. Pojawiły się kolejne informację o pracach nad filmem Deadwood. Miały być dwa i kończyć wątki z serialu, ale jak widać rodzą się w bólach. Teraz nadzieje fanów wzrosły jak nigdy. Jeśli dojdzie do oficjalnej zapowiedzi to pierwsze co zrobią to odpalę pilot serialu bo to jeden z tytułów z mojej półki wstydu.

Były radosne wiadomości to teraz trochę gorczycy. Haven zostało anulowane. Czy raczej skończone bo twórcy obiecują satysfakcjonujący finał. Premiera ostatnich 13 odcinków 8 października.

Jak zwykle pojawiły się zupełnie nowe projekty, która mogą na zawsze utknąć w limbo. Jeff Davies bierze się za serial o wampirach. I mnie to cieszy bo jestem bardzo ciekaw do czego jest zdolny twórca Teen Wolf. Wolałbym jednak by nie był to kolejny serial o nadnaturalnych stworzeniach. Natomiast ABC dalej bawi się w spin-offy Agents of S.H.I.E.L.D. Powrócił pomysł na serial o Mockingbird. Boję się, że docelowo ma on zastąpić agentkę Carter. Niby potencjał jest, ale powoli zaczynam odczuwać przesyt i zobojętnienie.

Jeszcze czytacie? A może macie ochotę coś obejrzeć? Zwiastuny dobre na wszystko. Zwłaszcza takie fajne jak nowa zapowiedź Heroes Reborn. Wystarczyła tylko muzyczka by wyskoczył mi banan na twarzy. Śmiałem się też na nowym trailerze Ash vs. Evil Dead. Na kilka sekund pojawiła się zjawiskowa Lucy Lawless. Do śmiechu nie ma nic na pierwszym materiale z The Last Kingdom od BBC. Jeśli oglądacie Vikings to tutaj będzie można zobaczyć mniej więcej ten sam konflikt tylko od drugiej strony.

Na zakończenie przypominam, że w nocy z niedzieli na poniedziałek zadebiutował spin-off The Walking Dead czyli Fear The Walking Dead w niektórych kręgach znane jako The Walking Dead: Los Angeles. Zombiaki w wakacje? Chyba nikt nie ma nic przeciwko. Amerykanie t potwierdzają bo premierę obejrzało na żywo ponad 10 milionów osób... Chciałem przyrównać t cyferki do tych Halt and Catch Fire bo ta sama stacja, ale mi się smutno zrobiło...

SPOILERY


Halt and Catch Fire S02E10 Heaven is a Place
Jeśli finał drugiego sezonu okaże się ostatnim odcinkiem bardzo pogniewam się na AMC. Serial ma fatalną oglądalność, ale kreatywnie to obecnie czołówka telewizji. Mając The Walking Dead w ramówce stacje stać by utrzymać tą niszową perełkę jeszcze przynajmniej przez rok i sprawdzić czy zostanie dostrzeżona na rozdaniu kolejnych nagród na co zasługuje.

Ostatni odcinek spina wątki, zbliża postacie do siebie i wprowadza małe trzęsienie ziemi. Jest osobisty jaki i ma znaczenie dla życia zawodowego bohaterów. Jest to finał słodko-gorzki, satysfakcjonujący, sprawiający że chcę się więcej, ale też dobrze działający jako finał serialu, jeśli tym się stanie. Joe ponownie osiągnął sukces znowu stając się aroganckim manipulatorem, rodzina Clarków się pogodziła, Bosworth wrócił do firmy, a Mutiny czeka nowy start w Krzemowej Dolinie. Jakby chciano nam pokazać, że bohaterowie uczą się na błędach, zmieniają, ale niektóre zmiany są pozorne. Bardzo chciałbym dalej oglądać ten serial bo widzę w nim ogromny potencjał. I jeśli ktoś go nie widział to dajcie szansę. Warto.

Inne:
- Donna nie radząca sobie w kuchni i jej mężunio karmiący dziewczynki. Zupełna odwrotność tego co było rok temu.
- Joe na rozmowie o pracę i jego załamanie, po czym rozmowa z Gordonem i wcielenie w życie jego szatańskiego planu. Oglądanie firmy rozwijającej antywirusa - chcę.
- kapitalnie nakręcona scena rozmowy między Cameron i Donną o małżeństwie i wyprowadzce do LA. Zwłaszcza to jedno długie, ponad 2 minutowe ujęcie z powoli zbliżającą się kamerą na płaczącą Donną. Albo potem rozmowa w domku dla dziewczynek i ultimatum stawiane mężowi. Kerry Bishe zasługuje na wszystkie pochwały za tę role.
- nerdy w samolocie - pocieszny widok. Oglądałbym cały odcinek o ich podróży na zachód.
- Joe kupujący przestrzeń biurową i ostatnie ujęcie zapowiadające budowanie czegoś wielkiego. A może to siedziba dla Mutiny? To byłoby ciekawe. Jednak to raczej dawny Joe pragnący osiągnąć sukces za wszelką cenę.

OCENA 5/6

Mr. Robot S01E07 eps1.6_v1ew-s0urce.flv
Początek odcinka jest zaskakujący i gra na emocjach widza. Widzimy pierwsze spotkanie Shayli i Eliota, moment gdy wprowadza się do mieszkania. Dziewczyna z sąsiedztwa, pewna siebie szybko nawiązuje znajomość i zrozumienie z nieśmiałym chłopakiem. Ich rozmowy są radosne, wszystko utrzymane w ciepłych barwach. Pojawia się też temat narkotyków. Shayla załatwi Elliotowi to co chce od szalonego dilera. Potem odchodzi w rytm radosnej muzyczki. Scena niczym z komedii romantycznej. Problem jest znany, tragiczny koniec.

Dalsza część odcinka dzieje się po miesięcznym przeskoku w czasie co okazało się dobrym pomysłem. Elliota jest mało. Głównie akceptuje śmierć dziewczyny. Słyszy słowa pocieszenie, ale ich nie rozumie. Chłodno analizuje sytuację, próbuje to przełożyć na komputerowy język. Jednak jest dręczony wyrzutami sumienia. Działa tutaj prosta reakcja - im dłużej coś ukrywasz tym silniej wybuchnie. Nie wytrzymuje, musi się komuś wygadać.Tą osobą jest terapeutka z której wcześniej zrezygnował. Mówi o swoim życiu, przyznaje się kim jest, że ma problem. To była prawdziwa bomba. Nie pierwsza w tym odcinku.

Równie szokująca była scena z Tyrellem. Przez ten miesiąc tłumił w sobie złość i odrzucenie. Nie jest przyzwyczajony do przegrywania. W chwil frustracja zwalnia pracowników. Jednak to mu nie pomaga. Wciąż żywi urazę do Knowlsów za grę w której przegrał mimo, że to on ją zaczął. Mamy dalszy ciąg dziwnych relacji między nim, a Sharon. Ona świadoma władzy nad nim bawi się. On gra. Tak to przynajmniej wygląda. Potem następuje coś zupełnie niespodziewanego. Już wcześniej pisałem o jego nieobliczalności. Skoro na chłodno mógł pobić bezdomnego to do czego będzie zdolny pod wpływem emocji? Morderstwa. Scena początkowo wyglądała na seks na dachu, potem scenę gwałtu, skończyło się zabójstwem. Coś zupełnie niespodziewanego, zaogniającego sytuację przed finałowymi odcinkami. Oglądanie gry Martina Wallstorma i rekcję jego postaci na to co zrobił było przyjemnością.

Gdzieś tam w odcinku mamy kolejne sceny z Darleen i Mr. Robotem. Fsociety się skończyło, a teraz odbudowuje. Powoli i w bólach. Tak więc ten serial nie jest o konspiracji tylko m.in. o ludziach chcących zmienić świat. Wyjawiono motywację choćby Trenton i widać, że nie ma tutaj płytkich postaci, każda skrywa jakąś historię.

Najmniej interesujący był wątek Angeli. Szara myszka dalej nie jest pewna tego co robi. Boi się konfrontacji ze swoim straszydłem, a gdy do niej dochodzi czuje się niepewnie. Jednak dąży do prawdy, chcę wiedzieć jak zginęła matka i jak zostało zniszczone jej życie. Paradoksalnie wywołuje lawinę. Przyznaje się do błędu jaki popełniała co będzie końcem AllSafe przez co dziesiątki ludzi straci pracę. Walcząc o sprawiedliwość niszczy życie ludzi, którzy byli jej przyjaciółmi. Jakby tak się zastanowić to w serialu są niemal wyłącznie antybohaterowie.

Inne:
- wybuch złości Mr. Robota i jego szaleńczy śmiech w rozmowie z Romero. I pomyśleć, że kiedyś uważam Christiana Slatera za słabego aktora.
- scena morderstwa Sharon została świetnie nakręcona. Różne kąty kamery, w tym proste, przebitki na bijące nogi o podłogę, ujęcia twarzy zabójcy i muzyka ucinająca się w dramatyczny sposób w momencie gdy Wellick zdaje sobie sprawę co zrobił.

OCENA 5/6

Mr. Robot S01E08 eps1.7_wh1ter0se.m4v
Dawno nie miałem takiego mindfucka podczas oglądania serialu. Tutaj co odcinek jest jakiś gwóźdź wbijający się pod czaszkę, nie dający spokoju i wprowadzający jeszcze większe zamieszanie. Chyba pierwszy prawdziwy następca Lost pod tym względem. Ten odcinek zaczął się zaskakująco. Od Darleene zdobywającej broń od swojego chłopaka/kochanka, o którym nic nie wiadomo. Jest przez nią wykorzystywany? Wiążę się z końcowym celem fsociety? Nie wiadomo. Jednak prawdziwym zaskoczeniem było spotkanie Darlenee z Angelę na lekcji baletu gdzie zachowywały się jak dobre przyjaciółki rozmawiające o Elliocie. Nie ma to jak bomba na początku. A serial miał w zanadrzu coś jeszcze lepszego.

Od początku wiadomo, że nie można ufać temu co jest na ekranie. Przecież Elliot używa nazwy Evil Corp z innymi ludźmi, którzy na to nie reagują. Tutaj trzeba kwestionować wydarzenia by się nie zaskoczyć, snuć teorię, a gdy twórcy zaczną wyjaśniać, zastanawiać się o co chodzi. Internet obstawiał, że Mr. Robot to podświadomość/alternatywna wersja Elliota. Serial dalej się tym bawi, ale ma więcej do zaoferowania. Darlenee okazała się siostrą Elliota. Jednak nie w telenelowaty sposób. Elliot o tym zapomniał. I to był punkt zwrotny odcinka, a może i serialu. Bohater zdał sobie sprawę z własnego szaleństwa, zaczął wszystko kwestionować, próbował zrozumieć kim jest, odkryć swoją tożsamość. Odszukał płytę, która powinna mu to powiedzieć, a tam zdjęcia Mr. Robota. Który okazuje się jego ojcem. I pytanie - czy on jest rzeczywisty czy nie. Chcę następny odcinek. Już. Teraz. Zwłaszcza jak ma wyjaśniać tajemnicę w taki sam sposób jak teraz. Mistrzowsko kręcąc kolejne sceny i w przemyślany sposób łamiąc czwartą ścianę co jest wynikiem szaleństwa głównego bohatera co jeszcze bardziej angażuje widza w oglądanie serialu.

Działo się też u Wellicka. Morderstwo było szokujące? To co powiecie na jego związek z fsociety i Mr. Robotem? Ich rozmowa była kompletnym zaskoczeniem. Jak ta dwójka się ze sobą związała? Jakie są ich cele? Martin Wallstorm miał kolejne świetne sceny gdy odgrywał szok po morderstwie. Pierw otępienie i droga do biura, a potem apatia w rozmowie z detektywami i ratunek ze strony żony. Nie wiem jak się z tego wygrzebie, ale to zrobi.

Oglądając osobiste historię bohaterów i odkrywając kolejne powiązania przestaje mnie obchodzić wątek Dark Army i wielkiej konspiracji mającej na celu zniszczenie światowego rynku. Jasne dalej ciekawe, ale schodzi na dalszy plan. Jednak koncepcja hackowania czasu wypadła bardzo fajnie.

OCENA 6/6

Power Rangers S17E18 Belly of the Beast (2)
Zord w kształcie latającego wieloryba i komentarz Ziggiego, że to niedorzeczne. Witamy w świecie Power Rangers! Sam odcinek był bardzo dobry. Misja zniszczenia maszyny zagłady i powrót do fabryki z przetrzymywanymi pracownikami (był nieźle rozpisany dylemat moralny i pompatyczna mowa o obowiązku, która wyszła naturalnie), jeszcze bardziej dramatyczna konfrontacja z uczącym się potworem Venijxa, kolejne wskazówki o siostrze Dilliona, rozwijanie relacji między bohaterami oraz widowiskowe walki, które nie nudziły. Ciężko mi się do czegoś przyczepić w tym odcinku. Masa onlinerów i cudownych zachowań postaci dopełniają całości.

OCENA 5/6

Power Rangers S17E19 Three's a Crowd
Początek odcinka to Dillion zabawiający się zegarkiem. Myślę, że znowu będzie rozgrywany wątek jego siostry. Nic z tego. Został ledwie wspomniany, a odcinek można potraktować jako filler. Całkiem zresztą udany. Pierw wyprawa na zakupy i głupia acz efektowna walka z bandytami próbującymi okraść sklep. Ziggi jak zwykle rządził zabawiając się podczas walki bitą śmietaną. I nieudolnie teleportując się podczas pościgu. Mistrz. Były również inne starcia i te z udziałem zordów, ale to z zwykłymi bandytami było najprzyjemniejsze w oglądaniu.

Cieszy konsekwentne prowadzenie wątku zordów. Nie są to wszechpotężne maszyny nad którymi rangersi mają całkowitą kontrolę. Trzeba się uczyć nimi sterować, Doktor K bada je i śledzi ich schematy, a kolejne ewolucję Megazorda są fajnym pomysłem. SkyRev Megazord jest przekombinowany i dziwaczny, ale fajnie oglądać wszystkich wojowników w jednej kabinie.

Mimo zapychaczowego charakteru odcinka miał on ciekawą historię polegającą na rozwijaniu postaci Gema i Gemmy. Dalej żyją z mottem "blow things up and ask questions later" na ustach. Jednak coraz częściej pakuje ich to w kłopoty i zaczynają zdawać sobie z tego sprawę. I uczą się konsekwencji własnych czynów. Strasznie mi się podobała końcowa scena z dwóch powodów. Pierw to naprawianie drzwi w sklepiku gdzie wpadli z hukiem chcąc walczyć z złodziejami. Zawsze mnie zastanawiały losy tych randomowych ludków, których dobytek jest niszczony podczas walki tych dobrych. A tutaj mamy powrót i pomoc w naprawie. Niecodzienny widok. Jednak jeszcze bardziej podobał mi się sam koniec gdy Gem i Gemma jadą na akcję z rangersami zamiast jak zwykle sami ruszyć na miejsce. Można napisać, że drużyna ostatecznie się uformowała.

Inne:
- Tanaya 7 bawiąca się nową bronią i niszcząca mechakitowców. Jak ją lubię jej arogancki charakterek i onlinery np. tutaj rzuciła "enlightening experience" strzelając ze swojego boltguna.
- absurdalny humor PR w pełnej krasie. Pierw karnawałowy potwór z balonami, a potem pływające zordy. Tak, pływające kraulem zordy. Gdy myślisz, że mało rzeczy cię zdziwi w serialu jest pokazywane coś takiego.

OCENA 4.5/6

Power Rangers S17E20 Heroes Among Us
Odcinek kontynuuje wątek relacji Scotta z ojcem. I mimo ciekawego wykonania dalej uważam, że jest to najnudniejszy subplot sezonu. Tym razem Scott ma problem z tatusiem bo po misji Gem zostaje odznaczony medalem, a on nawet nie został zauważony przez ojca. Gniew skierowany w jego stronę, chęć udowodnienia czegoś i pogłębienie przyjaźni z Gemem. Dobrze to poprowadzono. Zwłaszcza, że natknęli się na grupę jeńców, którym uratowali życie. Natomiast końcowe wyznanie Scotta to typowy twist scenariuszowy gdzie bohater przyznaje się do błędu, ale też działało.

Ja jednak z tym odcinkiem mam problem. Wiąże się z realnością świata przedstawionego. Ja wiem, Power Rangers, trzeba wiele wybaczyć. Potrafię, ale nie takie rzeczy. Mianowicie Scott nigdy nie dostał medalu za to, że niezliczoną ilość razy ratował Corinth. Gemowi wystarczyła jedna akcja, mała dziewczynka i dość przeciętna walka. Coś mi tutaj nie pasuje. Głupio działała też kopuła i bramy miasta. Postacie kiedy chcą opuszczają Corinth, a gdy wracają wojsko wychodzi na zewnątrz by im pomóc zamiast wprowadzić ciężarówkę do środka i szybko zamknąć bramę. Brak w tym spójności.

Inne:
- Scott używający swojego miecza jako hoverboard, slalom między pociskami wystrzelonymi przez Venixja i efektowny finał starcia. Kozak. Serial jest stworzony do takich akcji.
- nieudany podryw Ziggiego - biedaczek. Chciałbym by pokazali sceny podczas gdy wojownicy są w cywilu i żyją swoim życiem.

OCENA 4/6

Power Rangers S17E21 Not So Simple
Flynn i Gemma! Chcę ich więcej. Tak bardzo proszę. Wystarczył jeden odcinek, a ja się zakochałem w tym duecie. Ona nabrała więcej charakteru, nie jest tylko by uzupełniać brata, a tworzy samodzielną postać, wciąż od niego zależną. Dzięki Flynnowi mogła się samorealizować, bawić się technologią i zrozumieć lepiej Niebieskiego Wojownika. Natomiast dzięki temu odcinkowi Flynn mógł przejść krótką drogę od zbyt pewnego siebie mechanika, który niemal doprowadza do upadku Power Rangers do tego który ich ratuje zyskując przy tym (kolejny przecież już raz) szacunek Doktor K. Przyjemnie się oglądało montaż gdy ta dwójka pracowała nad Kołozordem, ale najlepszym momentem był team up Gemmy i Flynna w walce z Tanaya 7. Toż to było fantastyczne starcie z efektowną choreografią. Szkoda tylko, że całość była złożona z dziesiątek cieć przez co mimo niezaprzeczalnej efektowności oglądanie tego męczyło.

Inne:
- Awesome diary z dinozaurem i pastelowe rysunki. Nawet infantylność Gema i Gemmy mi się podoba w tym serialu. Takie to urocze.
- zord w postaci morfującego koła w mecha. I walka z  wojowników z tymże kołem. Kochane Power Rangers!
- Tanaya 7 i jej niesubordynacja względem Venjixa. Dobrze, niech coś się zacznie dziać u tych złych

OCENA 4.5/6

Supernatural S08E01 We Need to Talk About Kevin
Po finale 7 sezonu nie miałem zbytniej motywacji by zasiąść do oglądanie. Cliffhanger mnie nie zachęcił dlatego tak długo zeszło bym zabrał się za dalszy ciąg nadrabiania Supernatural. Wróciłem i boję się, że tylko na chwilę. Ten odcinek był przeciętny. Kilka fajnych scen, kilka nudnych i tyle. Zawiązano akcje, pokazano jak bohaterowie zmienili się przez rok i rzucono kilka tajemnic, które potem będą rozwijane. Dean trochę zdziczał w czyśćcu i by przetrwać musiał zawiązać sojusz z wampirem. Myślałem, że trochę stwardniał, zrobił się z niego większy badass. Nic z tego. Prawie rozłożył go pierwszy lepszy demon. Tak więc boję się, że jego historia będzie się kręciła w okół tego jaki on biedny i czego to on nie przeżył gdy Sam wiódł sobie spokojne życie. Spokojne życie które niezbyt kupuje. Dziwnie poprowadzono postać i niestety przypomina to wątek Deana.

Cieszy mnie powrót Kevina. Każda powracająca postać w Supernatural to pewien plus, a prorok jest bardzo sympatyczny. Nawet umie wykiwać samego króla piekła i buduje zmyślne pułapki. Tylko coś mi się wydaje, że nie mówi wszystkiego bracią. Sam motyw zamknięcia bramy do piekła taki sobie. Jednak jeśli będzie powiązany z finałem drugiego sezonu to nie mam nic przeciwko.

OCENA 4/6 

Teen Wolf S05E07 Strange Frequencies
Niby w odcinku działy się ważne rzeczy - próba złapania Doktorów i ratowania Haydan, ale mnie niezbyt to wciągnęło. Całość się dłużyła, brakowała napięcia i było sporo scen zapychaczy. Nie mogłem się przejąć tym co dzieje. Były momenty jak torturowanie postaci w szkole, ale to za mało. Nic też nie wyjaśniono, nie dano nowych zagadek, a cliffhanger mnie nie ruszył. Hayden i Liam złapani, a mama Scotta znalazła w kuchni ciało, prawdopodobnie ofiarę Kiry. Jest potencjał w tych wątkach bo całość jest wciągająca, ale niech poprawi się wykonanie bo pojedyncze fajne sceny to za mało. Poprawiły się za to sceny walki, o czym znowu piszę. Pojedynek Kiry z mamuśką był efektowny i okraszony niezłym montażem i ujęciami kamery. Zwłaszcza fajnie się oglądało walkę zza okiem.

Inne:
- Hayden nokautująca Liam gdy zobaczyła jego wilkołaczą twarz. Lubię ją!
- montaż przypominający miłość Kiry i Scotta - po co? Jakby serial chciał ją zabić i przypomnieć co było. Ale jakby miał to robić to już w tym odcinku. Bez sensu, niepotrzebnie zmarnowali trochę czasu antenowego.
- rozmowy Theo i Stillsa w samochodzie, a potem Theo ratujący mu życie. Coś mi się wydaje, że niedługo zrobi się fajny trójkącik nieufności z nimi i Scottem.
- wizja Parrisha z Lydią. Creepy, zwłaszcza jej końcówka. Ogólnie w odcinku dużo brutalnych momentów jak choćby wyrywanie języka czy sidła w szkole.
- Mellisa i szeryf! Więcej ich!

OCENA 4/6

Teen Wolf S05E08 Ouroboros
Sporo lepiej. Odcinek ciekawy, dużo się działo, dobre dialogi, szczypta humoru i nowe oraz wyjaśnione tajemnice. Podobała mi się klamra. Pierw Deaton odgrywa w (prawdopodobnie) Rosji miejsce eksperymentu Doktorów i spotyka Desert Wolf. Natomiast na samym końcu odcinka dochodzi między nimi do rozmowy gdzie okazuje się, że wyrodna mamusia chcę zabić Malię. Czyli mamy historię na sezon 5B.

Sam odcinek miał dwie historię. Pierwsza to poszukiwania Liama i Hayden. Scott desperacko stara się ich odnaleźć, za wszelką cenę chce pełnić rolę liderą i coraz bardziej w siebie wątpi. Zwłaszcza na końcu gdy to Theo ich ratuje, Scott czuje się niepotrzebny. Martwi się też o wszystkich i tylko matce może się na ten temat zwierzyć. Zdaje sobie sprawę, że coś niedobrego dzieje się z jego przyjaciółmi, jakby coraz bardziej się od siebie oddalali. Czy ma w sobie tyle siły by to naprawić?

Druga linia fabularna była związana z Kirą i jej morderstwem. Pierw Melisa zadzwoniła do szeryfa po pomoc co ostatecznie doprowadziła do kłótni między nimi. Ciekaw jestem co się będzie działo z postawą Stilinskiego gdy dowie się co zrobił jego syn. Teraz jego decyzja doprowadziła do aresztowania ojca Kiry i kolejnego zaginionego ciała. Nie rozumiem tylko jak Stiles wpadł na trop Parrisha. Trochę za łatwo, tak jak wymiganie się Kena od odpowiedzialności. Sama historia przemienienia Kiry przez Doktorów na razie o niczym. Zmusiła ją do ucieczki i tyle. Oby nie był to prosty sposób wypisania bohaterki z serialu.

OCENA 4.5/6

Teen Wolf S05E09 Lies of Omission
Kolejny odcinek typu character driven story gdzie nacisk położono na Scotta. Przestał być prawdziwym przywódcą, jego wataha jest już tylko iluzoryczna. Kłamstwa, nieufność i zatajanie prawdy ich wyniszczyło. Alfa stracił pewność siebie, przegrywa kolejne walki, a ludzie giną. Jednak najgorsze jest, że nie wie komu ufać. Theo, który już nie raz go uratował opowiada mu historię Stiles i ten w nią wierzy. Przekreśla swojego przyjaciela, ale też nie potępia go całkowicie. Jest w takiej sytuacji, że zostały mu ideały, a jednym z głównym pryncypiów jest "nie zabijaj". I tak się trzyma, nawet w absurdalny sposób. Kolejnym jego przyrzeczeniem jest "nie przemieniaj". Nawet jeśli jest to jedynym sposobem uratowania Hayden. Kolejna jego życiowa kotwica, która doprowadzi do konfliktu z Liamem. Podoba mi się jak scenariusz torturuje stado, ale chciałbym by niedługo zaczęto naprawiać to co między nimi najważniejsze. Jednak flashforward z pilota 5 serii tego nie zapowiada.

W odcinku błyszczał również Theo. Wcześniej wydawał mi się jednowymiarowym pionkiem Doktorów. Jak się okazuje ma całkiem bogate motywację. Szuka przynależności, nie chcę być wyrzutkiem i w socjopatyczny sposób znalazł dom w stadzie Scotta, nawet jeśli niszczy je od środka. Opowiada kłamstwo Scottowi, jeszcze jedną alternatywną wersję wydarzeń ojcu Stilesa i osiąga cel - wprowadza chaos oraz zwiększa sympatię do siebie. Jego cel wciąż jednak pozostaje tajemnicę. Zarówno osobisty i ten nadany przez Doktorów. Co jest już troszkę irytujące.

Dalej podoba mi się co dzieje się z Malią. Wcześniej aspołeczna, szukająca najpsotniejszego rozwiązania nawet jak miałoby to być morderstwo teraz brzydzi się śmiercią. Ma jej dość, nie może znieść kolejnych ofiar, za co też się obwinia. Ciekawie wypada to w zestawieniu z mamusią. Której notabene wciąż szuka, co nie skończy się dla niej dobrze.

Ważna historię w odcinku miał Parrish. Dowiedział się, że to on jest odpowiedzialny za kradzieże ciał i składanie ich Nametonowi. Postąpił jak dobry glina i zamknął się w celi. Ten najporządniejszy, działający zgodnie z prawem harcerzyk powoli jest kreowany na tragicznego villiana, wszystko wbrew swoim przekonaniom.

Inne:
-  śmiertelność w tym sezonie jest zatrważająca. Dziwne, że jeszcze FBI się nie pojawiło.
-  już mam trochę dość tego przytłaczającego klimatu, z chęcią więcej bym się pośmiał
- odcinek jak zwykle fajnie wyreżyserowany. Walka w Sinema z wyświetlanymi filmami i migającym światłem wyszła całkiem nieźle, tak jak pomysł by soczewkę kamery wsadzić na moment w oko Doktora. Lub skręcenie karku widoczne zza drzwi i plamy rtęci zalewające szybę. Na przeciwnym biegunie walka Lydii i Parrisha pełna męczących cięć.
- deszczowa konfrontacja Stilesa i Scotta pełna niezrozumienia i niedomówień. Ależ ci aktorzy się wyrobili!

OCENA 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz