poniedziałek, 23 listopada 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #161 [16.11.2015 - 22.11.2015]

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S03E08 Many Heads, One Tale
Tytuł odcinka odpowiada temu o czym opowiadał. Wiele historii i samodzielnych wątków zaczęło tworzyć jedną spójną historię. Głupiutką i niestety znowu toczącą się w okół Hydry, ale nareszcie mam wrażenie, że dokądś to zmierza. Brakowało mi tego wcześniej. Teraz wiem, że zagrożenie jest apopaliptyczne, Hydra chcę sprowadzić swojego boga z innej planety by ten zawładnął nad światem. Ba, może chodzi o marvelowego Jezusa, który był inhuman i został wygnany na obcą planetę. To byłby fajny twist - to Hydra jest tą dobrą oganizacją tylko nikt ich nie rozumie,a ich obecne sytuacja jest efektem czarnego PR. Bo wiecie, zacząłem im kibicować. Odcinek formułą typu heist mnie wynudził, Ward grający badassa nużył, a scenki Fitz/Simmons, nie licząc ich konfrontacji ciągnęły się nie miłosiernie. Tylko Culson i Rose dawali radę i cieszę się, że ten wątek został poprowadzony w ten sposób. Na szczęście dalej bohaterowie ciekawią i trafiają im się zacne rozmowy. To jest dobry serial rozrywkowy. I tylko to.

Whedon, ty bydlaku, jak się ładnie bawisz z fanami. Baran jako pierwotny symbol Hydry. To ma sens. Teraz czekać, na senior partnerów, wampira bez z duszy z alternatywnego świata i demoniczną kancelarię prawną Wolfram & Hart. Tym bardziej, że w Avengers dwa też był easter egg z nimi związany.

OCENA 4/6 

Marvel's Jessica Jones S01E01 AKA Ladies Night 
O Jessice Jones powinienem napisać oddzielny wpis. Długi, pełen analizy i zachwytów nad kolejnymi scenami. Jeszcze lepiej podsumowanie sezonu bo to serialu Netflix, będący bardziej długim filmem niż serialem w klasycznym rozumowaniu. Nie zrobię tego, ale napiszę krótko i treściwie - oglądajcie. Może to nie jest superhero do jakiego przyzwyczaił Marvel, to nawet nie jest mroczny serial walki jak Daredevil. Tutaj mamy zapowiedź dramatu psychologicznego w konwencji noir. Ze złamaną bohaterką posiadającą traumę nieustającą czającą się z tyłu umysłu oraz fatalne decyzje. Jessica jest wyrazista. Poprzez sarkazm dystansuje się od innych, skrywa tajemnicę i próbuje sobie sama radzić z przeszłością, która ją ponownie nawiedza. Ten 50 minutowy wstęp skupia się na pannie Jones, reszta jest, wyraźnym ale tylko tłem. Sama opowieść ma również enigmatyczną formę, pozostawia dużo na domysły i brak tutaj nadmiernej ekspozycji. Zamiast tego klimat. Tak jak Daredevil Jessica również jest kręcona w charakterystyczny sposób. Dziwne ujęcia kamery, niewiele zbliżeń, bohaterowie na dalekich planach. Wyraziste flashbacki z udziałem bohaterki oraz fioletowa poświata już od początku kojarząca się z nadchodzącym złem. Całość jest dojrzała, dosadna i mroczna, ale mroczna w uzasadniony sposób. Nie dlatego żeby pokazać brutalność i krew, a nieperfekcyjnych ludzi, którzy się gdzieś zagubili i podejmują złe decyzję. Ton serialu nie pozwala się oderwać i przy okazji wyczerpuje widza. Zwłaszcza ostatnie sceny, które nakręcają fabułę sezonu. Niby to dalej świat Marvela, tak serial żyję własnym życiem, jedna delikatna aluzja i tyle. Bardzo chciałbym kiedyś zobaczyć zderzenie street levelu z innymi bohaterami. Ale to później. Teraz będę się delektował Jessicą Jones, podziwiał grę Krysten Ritter i dobrowolnie poddawał psychicznym torturą. Coś czuje, że oglądanie tego serialu nie będzie łatwe.

OCENA 5/6

The Flash S02E07 Gorilla Warfare
Kto jest największym wrogiem bohatera? On sam. Jakie jest największe zwycięstwo? Nad własnymi słabościami. Jaki może największe błędy popełnić? Wątpić w siebie i przyjaciół. Czyli oglądamy klasyczny odcinek z złamanym herosem odzyskującym wiarę w siebie delikatnie zakrapiany King Kongiem. Nawet  Jane w białej sukience się trafiły. I wysokie budynki. I niezrozumienie goryla, który jest postacią tragiczną, nie posiadającą własnego świata, który utracił przez ludzi. I Cisco wybrał się na randkę. I Barry dalej zakochany w Patty wymyśla kolejne kłamstwa po deklaracji miłości i zaufania. I Wells dalej jest najprzyjemniejszą osobą do oglądania. Czyli jak zwykle mam problem z The Flash mimo pozytywnego odbioru odcinka. Jak się wiele nie wymaga to się dużo dostaje. Najfajniejsza była jednak końcówka z Groddem przybywającym do swojego przyszłego królestwa. Nowy wątek, który może być jednym z ważniejszych w przyszłych sezonach. A za tydzień cross z Arrow. Oznacza to mój powrót do Starling City czego się boję.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz