poniedziałek, 21 grudnia 2015

Serialowe podsumowanie tygodnia #165 [14.12.2015 - 20.12.2015]


SPOILERY

Into The Badlands S01E05 Snake Creeps Down
Te walki! Starcie Danny'ego i Wdowy musiało być widowiskowe. Serial nie zawiódł, pojedynek był wyrównany, nikt nie zginął więc będzie rewanż. I dobrze, chociaż wolałbym team up. Ale o pojedynku. Jakże dobrym pomysłem było częste zmienianie broni podczas walki, wykorzystywanie ścian w wąskich przejściach i łamanie praw grawitacji. Fizyka? Kto by się tym przejmował skoro na ekranie ogląda się takie cuda. Tym bardziej szkoda, że walka była tylko jedna. Fabularnie serial znowu na huśtawce. Raz zachwyca rozbudowaniem świata, raz razi problemem skali. Raz imponuje pokomplikowaniem wątków by zaraz uświadomić, że za dużo i brak spójności. Dalej jednak wciąga, ale też odrzuca przy szczeniackim wątku. Zaraz finał, jestem bardzo ciekaw co pokażą i chyba o to chodziło.

OCENA 4/6

Marvel's Jessica Jones S01E08 AKA WWJD?
Odcinek miał dobre sceny, zdziwiłbym się gdyby nie miał. Jednak napięcie siadło. Serial był najlepszy gdy Killgrave rzucał cień spoza kadru. Gdy znajduje się na pierwszym planie nie jest już tak strasznie. Dalej bywa przerażający i terroryzuje innych, ale zabawa w dom z Jessicą sprawiła, że jest odrobinę zbyt karykaturalny. I jeszcze początkowy plan Jess by zmienić go w superbohatera. Zakrawało to o groteskę. Na szczęście końcówka zwiastuje zwrot akcji. Jessica nareszcie wzięła sprawy w swoje ręce, znokautowała Kilgrave'a i .... w sumie nie wiadomo co dalej. Sąd? Policja? Jakoś nie mogę uwierzyć by coś takiego się udało. Jedynym rozwiązaniem jest jego zabicie, a na o jeszcze przyjdzie czas. Efekt wow zrobiła ostatnia scena. Staruszka z bombą. Killgrave myśli o wszystkim.

OCENA 4.5/6

Mighty Morphin Power Rangers S01E46 Reign of the Jellyfish
Dzieciaki przygotowują kapsułę czasu, często powtarzany motyw w serialach. Każdy z bohaterów miał włożyć do niej coś swojego co miało powiedzieć coś przyszłym pokoleniom i podkreślić charakter postaci. Wyszło średnio. Jason daje swój puchar co wg. mnie mówi o jego arogancji, a Kimberly wrzuca swój sweterek bo wiecie, dziewczyną tylko moda w głowie. Tylko u Zacka to jakoś wygląda bo wpada na pomysł, że muzyka mówi coś o pokoleniu, które jej słucha. A co zrobił Mięśniak? Chciał potomnym podarować gigantyczną kanapkę - Bulkwich. Subway powinien podpatrzyć patent.

Ten przydługi wstęp mógł być fajnie wykorzystany. Rita chciała ukraść kapsułę i na jej podstawie stworzyć potwora odcinka. I niestety nie udało się jej, a wojownicy walczą z randomowym stworem - przerośniętą meduzą. Pierw jednak walki z kitowcami i znowu nowa aranżacja muzyczna. Ta znowu wypada super. Wyszedł też pomysł by Jellyfish przeniósł bohaterów do własnego wymiaru gdzie Wojownicy nie mogli go zranić. Tyle szybko z niego uciekli. Liczyłem na więcej kreattywności bo potem już typowa walka. Ziew.

Końcówka odcinka moralizatorska do bólu. Rangersi marzą o planecie bez wojen i uprzedzeń podkreślając, że tylko od nas to zależy. Słyszycie dzieciaki, tylko wy możecie zmienić świat.

Inne:
- Squatt i Baboo sugerują, że Ricie przydałoby się nowe ubranie trafiając na fatałaszki Kim z kapsuły. Oczekuje więcej takich autoironicznych żarcików od serialu!
- a cały nowy kawałek można posłuchać TUTAJ. Co jak co, ale pod względem muzycznym serial ani trochę się nie zestarzał.   

OCENA 2.5/6

Mighty Morphin Power Rangers S01E47 Crystal of Nightmares
Goldar używając tytułowego kryształu zsyła na bohaterów sny budzące w wojownikach wątpliwości w własne możliwości. To byłoby całkiem fajne gdyby poświęcić temu więcej czasu. Zamiast tego mamy karykaturalny strach przed kitowcami, clip show z poprzednich odcinków i proste rozwiązanie zwieńczone nudnawą walką z Skorpiną i Goldarem.

Lepiej rozpisano obyczajową historyjkę. Lepiej nie znaczy, że dobrze. Znośnie, a to wystarczy. Mamy wyjazd do motelu połączony z nauką do egzaminów oraz kilka interakcji między bohaterami jak walka na poduszki. Nic nowego to nie mówi o postaciach, ale każda scena gdzie w cywilu robią coś wspólnie cieszy mnie. Sceny jak zwykle kradli Czacha z Mięśniakiem. Przebrani w pokojówki wyglądali komicznie, szczególnie gdy okazało się, że Czacha zbytnio wszedł w rolę i zamiast szukać notatek zaczął sprzątać pokój Rangersów. Jednak w odcinku zarządziła scena gdy "pilotowali" Megazaorda w kostiumach znanych z Doomsday. Absurdalne.

OCENA 2.5/6  

Mighty Morphin Power Ragners S01E48 Plague of the Mantis
To mógł być fajny odcinek. Trini uczy się nowego stylu kung fu pod okiem mistrza i to na niej skupia się fabułka. Chwilę zwątpienie, chęć honorowego załatwianie spraw, dążenie do bycia kimś lepszym i w reszcie stanięcie na ubitej ziemi z wrogiem. To zarys. Faktycznie było topornie, pojawiło się za dużo motywów i na żadnym nie udało się odpowiednio skupić. Dialogi były straszne, a ciąg przyczynowo skutkowy kulał na obydwie nogi. Pogodziłem się z tym, że Mighty Morphin to zły serial, ale za każdym razem będę załamywał ręce gdy twórcy wpadną na dobry pomysł i go skaszanią. Śmieszna była parodia kunf fu o stylu karalucha w wykonaniu Czachy i Mięśniaka, ale też nie zawsze. Gdzieś zagubił się komediowy timeing w niektórych scenach. Przy czym Czacha udający martwego karalucha był perfekcyjny.

OCENA 2.5/6

The Expanse S01E01 Dulcinea
Powrót w komos zafundowany dzięki The Expanse przerósł moje oczekiwania. Złożoność wykreowanej wizji świata jest zdumiewająca dzięki realności z jaką jest snuta. Można uwierzyć, że XXIII wiek przedstawiony w serialu może tak wyglądać. Kolonizacja Marsa, stacje orbitalne na pasach asteroid, statki zdobywające w kosmosie wodę i surowce to jedno. Bardziej sugestywne jest wyobrażenie społeczeństwa. Powrót do kolonializmu i sprowadzenie człowieka do roli niewolnika pracującego na utrzymanie bogatszych. The Expanse opowiada również o naszym świecie. Podejrzewam, że będzie to serial równie aktualny co swego czasu Battlestar Galactica do której można znaleźć wiele podobieństw.

Jednak nie w warstwie fabularnej. Pilot BSG szybko nakreślił o co toczy się gra, kto dobry i zły. The Expanse przypomina bardziej Grę o Tron. Niepowiązani ze sobą bohaterowie w różnych częściach układu słonecznego i oddzielne wątki. To na razie proste, chaotycznie rozrzucone linię, które z czasem będą stanowić sięć zależności. Mamy terrorystów oraz politykę, widmo wiszącej wojny z Marsem i śledztwo w sprawie zaginionej dziewczyny. Polityk, kapitan statku i policjant. Troje pełnokrwistych bohaterów, ni dobrych, ni złych. Zwyczajnych ludzi z wadami i zaletami. I ukrytymi tajemnicami. Oglądanie i odkrywanie prawdziwego oblicza to przyjemność. Sama historia toczy się powoli, dużo tutaj ekspozycji i pokazywania świata, a niewiele dialogów wyjaśniających. Widać literacki rodowód książki i wierne przełożenie książkowej narracji na język serialu.

Wizja świata The Expanse mnie zauroczyła. Książek Jamesa S. A. Corey'a nie czytałem dla tego efekt był jeszcze większy. Brawa jednak jak spece od kostiumów, scenografii i efektów specjalnych to pokazali. Ciemne i długie tunele na statkach i stacjach nie wyglądają monotonnie, urzekają surowością. Tak jak statki, niezbyt skomplikowane bryły, ale funkcjonalne. Widać przyłożenie do detali, wszystko została skrupulatnie zaprojektowane. To nie przygodowe Killjoys z odrobinę chaotycznym światem. The Expanse to kompleksowa wizja przyszłości. Reżyseria wcale nie odbiega od reszty. Pierwsza scena w zerowej grawitacji budująca napięcie i tajemnice, potem trochę spokoju i przyśpieszenie. Odpowiednio rozłożono akcenty miedzy spokoje, a dynamiczniejszymi fragmentami. Skupiono się też na detalach. Ujęcia są długie i nieśpieszne. Mnie zachwyciło pokazanie pustki kosmosu i manewrujących statków, które operowały dwoma napędami - głównym do podróży oraz pomocniczymi do manewrowania. Albo pocztówka z Ziemią i zindustrializowanym księżycem. Piękne. 

Ten serial nie jest dla wszystkich. Ma spójna wizję, wszystko gra, ale pozornie mało się w nim dzieje. Pozornie ponieważ jest upakowany w treść. Ja jestem zachwycony i oglądam dalej. 

OCENA 5/6

The Expanse S01E02 The Big Empty
Serial dalej opowiada trzy oddzielne historię, ale coraz widoczniej się przeplatają. Najwięcej czasu dostała załoga wahadłowca. Dramatyczne walki o przeżycie, heroiczne postawy i w końcu prawie, że ratunek. Oglądało się dobrze bo wisiało widmo śmierci nad bohaterami. Czuć było wolę walki o przetrwanie. Dobrze też rozegrano typowe dla tej sytuacji spięcia - panika, zwątpienie, konflikty grając na kliszach. Cieszy bohater z wadami. Niby główny, ale nie on ratuje sytuację. Sam jeszcze nie wiem co myśleć o sposobie kręcenia serialu. Dynamiczne sceny strasznie pocięte, chaos na ekranie, nie można się skupić na detalach, których jest mnóstwo. Ale z drugiej strony uwiarygodnia to świat np. podczas naprawy anteny nie widać było nad czym pracują, postacie zasłaniały kamerę co tworzyło poczucie uczestnictwa. Chciałoby się piękne pocztówki, ale to podejście tez jest ciekawe. Na plus brak technobełkotu. Nie mam nic przeciwko, lubię czasem go posłuchać, ale głównie w serialach o luźniejszym klimacie. Tutaj bohaterowie robili to co do nich należało, bez zbędnych rozmów. Końcówka miodzio - wreszcie pokażą Marsjan.

Śledztwo w sprawie zaginionej dziewczyny to tylko pretekst by pokazać bliżej życie mieszkańców Pasa. Braki wody i napięcia społeczne są ciekawie rozgrywane. Cieszą detale jak wychudzeniu ludzie czy dbanie o każdą kroplę wody, pragmatyczny główny bohater i wyraźnie klasowe społeczeństwo, które dąży do samozagłady.

Najmniej czasu dostaje Ziemia. Wiemy jednak kto jest główną postacią oraz czuć nasilający się konflikt z Marsem. Wystarczą przesłanki. Napięcie jest budowane w wyważony sposób i oczekuje się konfliktu, który jest wielką tajemnicą. Wielka wojna? Kupuje to, ale serial polityczny w tych realiach też zrobi mi dobrze.

Minusy? Zbyt rzadko powtarzane imiona bohaterów. Staram się je zapamiętać, ale trudno przychodzi. Zdarza się trochę dłużyzn, ale bardziej przeszkadza mało zapadająca w pamięci muzyka.

OCENA 4.5/6

The Expanse S01E03 Remember the Cant
Wkręciłem się w ten odcinek. Strasznie. Poprzednie oglądało mi się na zasadzie - bardzo fajne, ciekawe co dalej, ale niech to dalej będzie jak najszybciej. Tutaj nie mogłem się oderwać od ekranu, smakowałem każdą scenę i podziwiałem jak to zostało rozpisane, zagrane i wyreżyserowane. A przecież wcale tak dużo się nie działo.

Najlepsza była akcja na marsjańskim statku. Chociaż akcja to za dużo powiedziane. Myślałem o rozmowach, przesłuchaniach więźniów. Oglądałem takie sceny setki razy, a czułem jakby to był mój pierwszy raz. Nie wiem do końca czemu. Nie chodzi przecież o bohaterów, za nikim specjalnie nie przepadam. Chodzi o całokształt. Spokój przesłuchującego, zero gróźb, sposób pokazania tabletki zwiększającej percepcję, ascetyzm scen i przede wszystkim sposób w jacy więźniowie byli manipulowani. Fałszywe (?) fakty, nastawianie bohaterów przeciw siebie i w końcu scena konfrontacji. Zaczęto w końcu bardziej skupiać się na bohaterach, a generyczna załoga zaczęła przyjmować pewną osobowość. Dawni żołnierze dwóch przeciwnych stron i terrorystka Pasa. Zrobiło się bardziej niż interesująco.

Zniszczenie Canta jednak przebiło się do świata, a Mars nie zagłuszył wiadomości. W mikroskali efekt wiadomości Holdena był pokazany na Ceres. Zamieszki, hasła rewolucyjne "Remember The Cant" i na ich tle coraz lepsze poznawanie stacji. Trzeba uważnie oglądać by nie pogubić się w tym wszystkim. Marsjanie, Helix, Pasiarze, terroryści. Kocioł, który wybuchł. I zaskoczył końcówką. Bohaterowie zaczęli dość szybko umierać, a trochę szkoda bo policjant z Ziemi był doskonałym wytrychem do pokazywanie Ceres.  

Na Ziemi dalej najnudniej, ale czuć poprawę. Gierki nabrały na skali, a polityczne rozgrywki między Ziemią i Marsem są ciekawe. Całość ma trochę irracjonalne podłoże (aroganccy Ziemianie ze względu na swoje pochodzenie), ale te niskie pobudki są takie ludzkie. Ciężej mi za to uwierzyć w jedno Ziemskie państwo. Tutaj liczę na pojawienie się ruchów narodowych. Dwa wieki to za mało by Ziemia zaczęła kierować się jedną polityką.

OCENA 5/6

The Expanse S01E04 CQB
 Epicka bitwa w kosmosie! Nie pamiętam kiedy oglądałem coś takiego, pewnie podczas emisji Battlestar Galactica. I to też nie do końca. To dwa różne typy potyczek kosmicznych. W The Expanse mamy starcia gigantycznych i stosunkowo powolnych jednostek. Miedzy wystrzeleniem salwy, a kontaktem z celem mijają godziny, a przynajmniej tak to wygląda, ciężko orzec. Starcia są długie i mało spektakularne, okręty nie manewrują dziko, a korzystają z działek przeciwrakietowych wystrzelanych w stronę nadlatujących pocisków. Wygląda to ciekawie. Tak jak sceny z abordażem. Najbardziej walki kojarzą mi się z cyklem Honor Harrington. Tylko tutaj brakowało trochę emocji, za mało bohaterów na którym nam zależy. Jednak ci co byli, nawet oficerowie z mostka, którzy powiedzieli raptem kilka słów szybko zapadali w pamięć. Brawo za castingi, pewnie nie łatwo było wybrać ludzi o tak charakterystycznej fizjonomii.

Fabularnie było ciekawie. Marsjanie chcą obarczyć SPZ za zniszczenie Counterbery, potem dochodzi do niecodziennego sojuszu przeciw silniejszemu wrogowi, delikatnego zrozumienia i próby wydostania z atakowanego statku. W międzyczasie trafia się kapitalna scena gdzie ostatni członkowie Counterbery łatają dziury w kadłubie. Pięknie nakręcone. Jednak nie byłbym sobą gdybym się do czegoś nie przyczepił - za dużo latających iskier. Przesadzili, wolałbym więcej surowości jak podczas uszczelniania celi. Przeszkadzało to szczególnie pod sam koniec gdy iskry zasłaniały niemal cały obraz. Jednak poprowadzenie wątku i napięcie przez cały odcinek sprawia, że mogę to wybaczyć.

Zastanawia mnie wątek tajemniczych agresorów. SPZ? Jakoś ciężko mi uwierzyć w organizację terrorystyczną o takich środkach, nawet znając tylko wycinek tego świata. Obcy? Proszę nie. Potomkowie pierwszych kolonistów? To byłoby ciekawe. Skoro Mormoni są wysyłani na 100 letnią misję to czego miałoby nie być takich lotów wcześniej? Przecież bezpodstawnie nie pokazano by tej sceny.

Pozostałe wątki były zmarginalizowane. Pokazano więcej Ceres oraz lepiej przedstawiono Chrisjen. Nic co by nie odrywało od głównej akcji.

Akcja akcją, ale nie zapomniano o komentarzu do współczesnego świata. I to bardzo rzucającego się w oczy. Pierw koroner mówi o fatalnych warunkach życia na Ceres gdzie średnia życia to zaledwie 68 lat, a na Ziemi prawie dwa razy większa. Serial krzyczy nam w twarz, że obecnie sami się skazujemy na krótkie życie co nie zależy tylko od stanu medycyny, ale również tego jak dbamy o planetę. Porządek w domu sprawia, że mieszkańcy dłużej mogą korzystać z jego uroków. W innym wypadku będziemy musieli w ekstremalny sposób gospodarować zasobami jak np. używać zwłok jako nawozu.

Druga sprawa to kolejny okruszek w zrozumieniu sedna konfliktu Mars vs. Ziemia. W 1x3 Chrisjen przedstawiła swój punkt widzenia. Według Marsjan wygląda to inaczej. A może raczej bardziej krytycznie. Ziemianie się zdegenerowali. Pełni samozadowolenia żyją w pseudo utopii gdzie socjal zapewnia wszystkim dostatek, a mieszkańcy popadają w samozadowolenia. W prostszej interpretacji byłoby stawianie kapitalizmu (pracowici Marsjanie chcący zapracować nad własny dobrobyt) ponad lewicowo socjalistyczne poglądy. Tylko, że ja to odczytuje bardziej jako kwestię wyważenie obydwu postaw. Ślepa wiara w jeden właściwy kierunek rozwoju jest czymś co ostatecznie doprowadzi do konfliktu z drugą stroną.

Jeszcze słówko o stylizacji Marsjan. Może nad interpretuję, ale kojarzą mi się bardzo z Niemcami. Organizacji pracy, porządek i sposób umundurowania, poglądy (walka o przestrzeń życiową) czy fizjonomia Lopeza. Natomiast skafandry bojowe z podświetlanym na czerwono wizjerem są niczym kombinezon Helgastów z Killzone. Jednak nie są jednowymiarowi, żadna ze stron nie jest. Każda ma swoje rację i to jest najlepsze w tym serialu.

OCENA 5.5/6  

2 komentarze:

  1. The Leftovers powinno awansować na pierwsze miejsce tej listy. Niesamowity serial.
    //Chris z forumtv :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Chris, dawno się nie "widzieliśmy" ;)
      Leftovers będzie oglądane, pewnie w okolicach finałowego sezonu.

      Usuń