poniedziałek, 7 marca 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #176 [01.03.2016 -07.03.2016]

SPOILERY

DC's Legends of Tomorrow S01E06 Star City 2046
Rozczarowałem się. Wizyta w przyszłości miała taki olbrzymi potencjał, a odcinek niestety przypomniał mi najgorsze chwilę z Arrow. Bezsensowna pogoń po mieście, nieciekawe dramaty i walki na których się ziewa. I ta fabuła! Syn Deathstroka niczym jego ojciec przybywa do miasta, przejmuję władzę i pozbawia Olliego ręki rządząc przez kolejne 15 lat. Tak, rząd USA nic nie ma przeciwko. Jestem w stanie wiele zaakceptować, ale nie to. Ten wątek podkreśla też jak głupi lub jak bardzo nie przejmuje się konsekwencjami swojej misji Rip Hunter. Ray i Sara mieli być zbędni dlatego ich zrekrutował co było jedną z przyczyn upadku Star City. To jednak nie tacy zbędni? W ogóle podróże w czasie to jeden wielki bałagan w tym uniwersum i chyba przestanę na nie zwracać uwagę. Rip cofa się do lat '70 i w kółko papla o tym, że nie można naruszyć strumienia czasu. Teraz będąc w 2046 opowiada, że to jedna z możliwych wersji przyszłości. Tylko czemu skoro to jest jego przeszłość, której nie powinien próbować naruszyć, a pokonanie Deathstroke'a  juniora nie jest delikatną zmianą. Już lepiej nich wyrzucą dylematy związane z podróżami w czasie i wprowadzą stały timeline z nieskończoną liczbą przyszłości gdzie nic nie można popsuć. Pasuje to do rozrywkowego charakteru serialu.

A zabawy trochę tutaj było. Zwłaszcza w wątkach nie dotyczących Green Arrow. Ubawiłem się oglądając Heat Wave'a zdobywającego gang i Snarta, któremu nie podoba się obecna rzeczywistość. Jak bardzo się nie zgadzali do przyszłości, a potem gdy Leonard wybuchnął, że chcę pokonać Vandala by zostać największym badassem w historii. Ten to ma fantazję. Podoba mi się jak postacie powoli wychodzą z swoich początkowych ról i są rozwijane ich osobowości.

W ogóle najfajniej wypadają relację między nimi. Zabawnie wypadły sceny z dwoma połówkami Firestorma i romansami młodego gdzie rywalizował z Rayem o względy Kendry. Dużo humoru potrzebnego w tym niepotrzebnie mrocznym odcinku. Udanie wychodzą też wszystkie powiązanie miedzy bohaterami. Jak np. Stain mówiący, że nie można zostawić Sary trzeba zrobić wszystko by jej pomóc nawet jeśli miałoby to naruszyć timeline. Ich wyższość moralna jest tym co odróżnia ich od Vandala. Co ładnie koresponduje z poprzednim odcinkiem gdzie Sara miała zabić Staina by nie zniszczyć przyszłości.

Był też zgorzkniały Ollie z kozią bródką i bez ręki. To wyszło nieźle póki nie zaczął walczyć jakby nic mu się nie stało.

OCENA 4/6

Power Rangers Jungle Fury S16E01 Welcome To The Jungle (1)
Doskonale pamiętam moje wrażenia po pilocie Power Rangers RPM. Już pierwsze minuty mnie zachwyciły, a potem było tylko lepiej. Post apokaliptyczny klimat z ostatnim miastem ludzkości, wyraziste sylwetki bohaterów do których od razu pała się sympatią, walki z finezyjną choreografią i wciągająca fabuła. Nie sądziłem, że Power Rangers może być tak dobre. Pełen wiary w możliwości serialu, świeżo po ciężkich bojach z Mighty Morphin zacząłem Jungle Fury. I się rozczarowałem.

Bardzo chciałem by mi się spodobało, żeby od pierwszych minut przeżywać przygodę wraz z bohaterami. I faktycznie, początek był całkiem dobry. Tajemniczy quasi tybetański klasztor, szybie zapoznanie z charakterami postaci i przyjemne dla oka walki. Wybrano trzech najlepszych kandydatów z których jeden okazał się dupkiem i nie dostał zaszczytu chronienia tajemniczej szkatułki przechowującej wielkie zło. Górę wzięła zawiść, wrócił, przypadkowo uwolnił demona, a mentor bohaterów ginie wysyłając swoich podopiecznych do nowego mistrza. I o ile podoba mi się klimat, pomysł z długoletnim szkoleniem i awatarami zwierząt, które pomagają w walce tak fabułka jest strasznie pretekstowa. Wielki zły to początkowo śmieszna zjawa, a historia o tym jak 10 tysięcy lat  temu chciał oddać Ziemię w władanie zwierząt wybijając przy tym ludzkość wcale mnie nie ruszyła. To już Rita wychodząc z kosmicznego pojemnika na odpadki miała lepszy debiut. Również bohaterowie specjalnie mnie nie zainteresowali, nawet młody adept, który wykazał się honorem i zastąpił niegodnego.

Trochę ciekawiej zrobiło się gdy bohaterowie szukając nowego mistrza trafili do pizzerii. Yeah, z klasztoru na odludziu do lokalu z pizzą. Tutaj poznajemy RJ, właściciela przybytku, który zostaje nowym mentorem bohaterów. I już go uwielbiam, wiem że jeśli reszta mi nie podpasuje to dla niego będę oglądał dalej. Pewny siebie i luzacki, bawi się z wojownikami nie przyznając kim jest i oferuje im pracę, a swój lokal traktuje bardzo poważnie. Nie ma zamiaru brać udziały w walkach na ulicy bo przecież musi się opiekować swoim przybytkiem. Rzuca też niesamowicie zabawnymi tekstami. Podoba mi się taki mentor, mniej poważny od swoich wychowanków. To będzie ciekawe doświadczenie.

Co interesujące główni bohaterowie nie są Power Rangers. Przynajmniej nie do końca. Kolega kolegi kolegi RJ mając odpowiednie dojścia załatwi mu dostęp do Power Grid poprzez... okulary! Tak morferami są okulary, a bohaterowie hackuje dostęp do mocy. Oczywiście w słusznej sprawie. Duchowo to jak najbardziej Power Rangers. Gdy słyszą wybuchy na ulicy od razu idą ratować ludzi nawet jeśli wątpią w swoje umiejętności. To jest ich powołanie, do tego przygotował ich wieloletni trening. Na razie zostali nakreśleni delikatną kreską ale serial ma jeszcze 31 odcinków by nadać im wyrazistych barw.

Nie podobają mi się źli. Może później jak dostaną więcej czasu, ale na razie jest słabo. Mistyczna siła prawdopodobnie opanowała byłego adepta, który zapoczątkował cały ten ambaras. W ich siedzibie jest jeszcze tylko jego kochanka bez wyrazu i armia kitowców. Którzy poruszają się skokami. O matko! Jak mi to przeszkadzała. Może dlatego od razu zraziłem się do nich? To było śmieszne przez pierwsze 10 sekund potem tylko irytowało. Jednak wracając do big bad Jungle Fury. Liczę, że z biegiem czasu jego plan nabierze złożoności i dostanie charyzmatycznych pomagierów. Czerpanie z mocy zwierząt może też być ciekawe jeśli połączy się to z technologią.

Ogólnie odcinek ciężko mi się oglądało. Poza RJ było mało naturalnego humoru, dużo ekspozycji i szarpane tempo. Gdy zacząłem się interesować dostawałem przeskok do ekipy złych lub długie starcia, który troszkę nudzą. Ładnie zrobiono, dużo się dzieje, ale brakuje mi szaleństw. To w końcu Power Rangers, chcę jazdę po bandzie na jednej nodze z zamkniętymi oczami, a na razie tylko RJ mi to funduje. Plus nieudane morfowanie w Rangera przed walką

Inne:
-  Anne Hutchinson w roli Lily, Żółtej Wojowniczki. Kojarzyłem, że gra w PR, ale nie spodziewałem się jej akurat tutaj. Miło oglądać znaną twarz.
- CGI stoi na przeciętnym poziomie, ale na razie jest wykorzystywane z umiarem. Oby tak zostało.
- nie podoba mi się piosenka z czołówki. Muzyka jeszcze, ale ten zbyt młodzieżowy wokal działa mi na nerwy.
- mistrz w świątyni dopiero na zakończenie szkolenia wydala jednego ze swoich uczniów. Nieudolnie prowadził szkółkę skoro nie dostrzegł w niej kogoś znęcającego się nad słabszymi. Chyba, że wierzył w jego zmianę, ale tego serial akurat nie pokazuje.
- jest to pierwsza część dwuodcinkowego pilota, ale jak w przypadku Power Rangers RPM mimo emisji jednej nocy odcinki zostały wyemitowane oddzielnie więc tak też oceniam. Tym bardziej, że również kończą się cliffhangerem podczas walki.

OCENA 3.5/6

Supernatural S08E02 What's Up, Tiger Mommy?
Raz na jakiś czas nachodzi mnie ochotę by wrócić do Supernatural, najstarszego serialu jaki oglądam. Szybko mija, ale lubię obejrzeć parę odcinków braci Winchesterów. Powrót okazał się wystarczająco dobry żeby nie kończyć tylko na tym odcinku. Jasne, to nie było nic specjalnego. Sam i Dean wraz z Kevinem próbują odzyskać tabliczkę z Słowem Bożym, wplątuje się w to matka Kevina i dochodzi do demonicznej licytacji, która zgodnie z oczekiwaniami nie przebiega zgodnie z planem. Był humor (licytacja między niebem, a piekłem!, młot Thora), fajnie skonstruowany wątek potwora tygodnia oraz Crowlem. Crowley to zawsze dobry argument. Nawet flashbacki Deana z czyśćca ciekawią ponieważ ukrywają jakąś tajemnicę.

OCENA 4/6

Supernatural S08E03 Heartache
Wątek główny został porzucony co wcale mi nie przeszkadza. Przecież nie po to oglądam Supernatural. Chodzi mi o znany humor, mitologię i twisty w śledztwach. Tego pierwszego było niewiele, raptem parę zabawnych uwag Deana. Zasięgnięcie do mitologii majów okazało się bardzo stereotypowe - wyrywanie serc dających siłę. Jednak już zwroty akcji były dobrze poprowadzone. Pierw zwykłe śledztwo w sprawie wyrywania serc, potem coraz więcej ofiar, tajemnicza staruszka i wplątanie w to historii miłosnej. Zaciekawiło mnie czyli było dobrze.

Supernatural kołem się toczy. Co chwila bracia się kłócą i na zmianę chcą rezygnować z łowów. Tym rzem Sam tęskni za życiem z Amelią. Twierdzi, że podobała mu się normalność, którą zaznał pierwszy raz w życiu. Już wiem co mnie będzie męczyło w najbliższych odcinków. Nie podoba mi się też ten mini retcon. Przecież przed początkiem serialu Sam mieszkał z Jessicą, mieli nawet brać ślub. Więc jednak wie jak wygląda normalne życie.

OCENA 4/6

Supernatural S08E04 Bitten
Drugi w historii serialu odcinek z gatunku found footage. Ostatni był w trzecim sezonie więc wybaczam i pochwalę za staranie. I głównie za to. Całość miała fajny pomysł - pokazać co się dzieje z zwykłymi ludźmi wplątanymi w nadnaturalne zjawiska gdy Sam i Dean prowadzą śledztwo. Tylko wyszło okropnie sztampowo. Pierwsze 25 minut jest niesamowicie nudne, pasek postępu praktycznie stoi w miejscu. Nie ma nic ciekawego w oglądaniu trójki studentów podczas normalnego życia i potem radzenia sobie z ugryzieniem wilkołaka. Irytuje też trójkąt miłosny, który eksploduje z całą siłą pod koniec. Serial próbuje przy tym być za mądry wplątując w mało subtelny sposób odniesienia do Władcy much i wątek poszukiwania swojej tożsamości. Dobrze, że chociaż końcówka dała radę i przeżyła tylko dziewczyna, która była najnormalniejsza z całej trójki, a nawet można jej było kibicować.

Po wyjściu Deana z czyśćca myślałem, że będzie powtórka historii z Samem po piekle. Bardziej bezwzględny i brutalny łowca chcący tylko zabijać potwory. A jak się okazuje wcale tak nie jest. To on twierdzi, że trzeba dać szansę Kate i nie chcę jej gonić mimo, że zmieniła się w wilkołaka. I teraz chciałbym żeby za paręnaście odcinków wróciła.

OCENA 2.5/6

Supernatural S08E05 Blood Brother
Serial testuje moją cierpliwość. Oglądam go dla spraw prowadzonych przez braci, a drugi odcinek z rzędu funduje mi odskocznie opowiadając ponownie historię miłosną. Było odrobinę lepiej z powodu Bennyego. Wampira cierpiącego na ból istnienia. Powrócił by dokonać zemsty, a spotkał dawną miłość, która została przemieniona. Ich pożegnanie było pełne smutku i pogodzenia się z losem. Niczym gotycki niespełniony romans. Sam wypełniacz był nudnawy. Słaba akcja, standardowe ścinanie główek i brak emocji.

W odcinku były dwa rodzaje flashbacków. Te z czyśćca pokazywały trudną relację między człowiekiem, aniołem i wampirem i przyjaźń, która się między nimi narodziła. Na razie Benny jest fajnie prowadzony bo ucieka od stereotypu zdrajcy, udawanego przyjaciela chcącego za wszelką cenę wrócić na Ziemię. Jednak czuję, że serial mnie szybko sprowadzi na ziemię. Migawki z przeszłości Sama były nudne. Jak to sobie znalazł życie i ile łączy go z Amelią. Przez to wychodzi na jeszcze większego dupka.

OCENA 3/6

Supernatural S08E06 Southern Comfort
Gareth wrócił, fajnie jest zobaczyć znaną postać. Szkoda, że w przeciętnym odcinku. Więcej humoru poproszę, a nie wieczny angst! Bracia się kłócą, obwiniają, a na dodatek mają pretensję do Garetha, który zajął rolę Bobbyego. A ja mam pretensje do scenarzystów za ten wątek. Ani śmieszny ani dramatyczny, wyszedł bardzo przeciętnie. Rozumiem, że zajął jego rolę i udziela rady innym łowcą, ale używanie tego samego słownictwa czy noszenie charakterystycznej czapeczki to za dużo. Ponadto nie potrzebne flashbacki z Samem, które nie mówią nic nowego. A sprawa? Polowanie na ducha z twistem.

OCENA 3/6

Supernatural S08E07 A Little Slice of Kevin
Castiel, Crowley, Kevin z mamusią i od razu lepiej się ogląda. Historyjka bardzo prosta - tajemnicze zaginięcia ludzi, którzy okazują się prorokami i próba odbicia Kevina. Nic specjalnego, ale w trakcie dużo fajnych scen. Jak Dean uświadamiający sobie jak wyglądała ucieczka z czyśćca czy porwani przez demony zastanawiający się czy są na statku kosmicznym. I rozmowy mamy Kevina z wiedźmą - cudo! Cieszy też końcówka z debiutem Amandy Tapping jako anielicy Neomi. Kolejny powód by zostać z serialem na jeszcze trochę.

OCENA 4/6

Supernatural S08E08 Hunteri Heroici
Cudowne! Dawno się tak nie uśmiałem na Supernatural, ba dawno się tak nie uśmiałem. Odcinek zaczął się od wyskakującego serca. Myślę sobie, że zwykłe morderstwo z wiedźmą i delikatnym twistem. Jak lubię się mylić. Zamiast tego dostałem hołd dla kreskówek Looney Tunes. Odwołań do klasycznych animacji było na pęczki i ciężko było się nie uśmiechnąć gdy zobaczyło się gościa rozkwaszonego przez kowadło lub jak pistolet Deana wystrzelił chorągiewkę z bang. Do tego żarty i aluzję. Chciałoby się więcej takich parodystycznych odcinków.

Jednak nie tylko humor zadziałał. Był też wątek z radzeniem sobie z własną tożsamością i konfrontacji z przeszłością rozgrywany na trzech poziomach. Cass uciekający od odpowiedzialności za to co zrobił w niebie. Sam nie radzący sobie po zostawieniu Ameli. I Fred Jones uciekający do wyimaginowanego świata. Dobra robota.

OCENA 5/6

Supernatural S08E09 Citizen Fang
Podoba mi się jak prowadzony jest Benny. Początkowo nie pokazywano co stało się w czyśćcu, potem kazano kwestionować jego intencję. Serial bardzo niejednoznacznie go prowadzi przez co można się zastanawiać jaki on jest - dobry czy zły. Tak było przez cały odcinek. Chociaż tutaj pokazywano to już w zbyt ordynarny sposób i jasnym było, że jest wrabiany. Na szczęście końcówka też stawia jego intencję pod znakiem zapytania. Nie wiadomo jak zginął Marty. Równie dobrze to Elisabeth mogło go zadźgać ratując dziadka.

Ogólnie cały odcinek oglądało się bardzo dobrze mimo, że opowiadał starą jak świat historię niezgody między braćmi. Po roku przerwy nie ufają sobie, ale Sam stara się robić wszystko by naprawić ich sytuację, nawet daje czas Deanowi by ten mógł pomóc swojemu wampirzemu kumplowi. A co robi potem Dean? Wykorzystuję Amelię by go usunąć z drogi. Nie lubię jej wątki, coraz bardziej mnie irytuje, ale może wreszcie doczeka się zakończenia.

OCENA 4/6

Supernatural S08E10 Torn and Frayed
Jakie te anioły są głupie. Alfie kilka tygodni po porwaniu nadaje wiadomość w anielskim radiu, że ma go Crowley. Przecież to powinna być pierwsza rzecz jaką zrobił. I nikt jeszcze nie pomyślał, że zniknął akurat podczas feralnej licytacji. No banda półgłówków. Jednak ignorując to nawet zaczyna mi się podobać do czego prowadzi anielski wątek. Crowley zna treść tabliczki i okazuje się, że nie tylko Castiel jest kontrolowany przez Neomi. Fajnie to wygląda. Ona niczym szefowa wielkiej korpo jest panią ciał i umysłów wszystkich swoich podwładnych.

Strasznie nie podoba mi się co zrobiono z Bennym i Amelią. Nagle okazuje się, że coś nie tak z Castielem i Sam z Deanem zrywają kontakty z nowymi BFF. Nie rozumiem tych wątków. Zwłaszcza Sama. Zajmował mnóstwo czasu i do niczego konkretnego nie doprowadził.

Odcinek jako całość przeciętny. W pewnym momencie zaczął nużyć, polowanie na demony standardowe, a żarty były... no cóż nie pamiętam żartów więc było przeciętnie. Poza Crowleyem, on zawsze jest wybitny.

OCENA 3/6

Supernatural S08E11 LARP and the Real Girl
Drugi komediowy odcinek w krótkim czasie udowadnia gdzie leży siła tego serialu w ostatnich sezonach. Nie dramatach braci czy horrorowych odcinkach opartych na folklorze i mitach miejskich, a humorze często parodystycznym składającym przy tym hołd materiałowi źródłowemu. Tym razem padło na LARP z gościnnym udziałem powracającej do roli Charlie Felici Day. Już samo to stanowi atut odcinka. Było też dziwaczne morderstwo (rozczłonkowanie przez niewidzialne konie w sypialni), Dean czerpiący radość z zabawy, cosplay za giermka i zdemaskowanie fałszywych odznak FBI. Nawet fabularnie trochę zaciekawiło z niespodziewanymi twistami i wprowadzeniem leśnych wróżek do mitologii serialu.

OCENA 4.5/6

Quantico S01E03 Cover
Z powodu zamówienia drugiego sezonu i angażu  Priayanki Chopra do filmowego Słonecznego patrolu postanowiłem dać jeszcze jedną szansę Quantico. I podtrzymuje swoje zdanie. To bardzo przyjemny głupi serial. Ogląda się go szybko, czasem narzeka na absurdy, a czasem wciąga to co dzieje się na ekranie. Szczególnie flashforward do zamachu. Samotna Alex próbuje rozwikłać sprawę i ucieka przed FBI. Rzucane są kolejne rewelacje, które każą kwestionować wszystko co się wiedziało. Jak tym razem. Spotkała Simona, które jej pomagał, kazał wątpić w szczere intencję, potem znowu pomaga i ostatecznie okazuje się, że pracuje dla FBI. I wciąż nie wiadomo czy FBI próbującego rozwikłać spisek czy wrabiają Alex. Motyw niepewności i zapowiedź tajemniczych wydarzeń jest bardzo fajnie prowadzony. Gorzej z scenami w akademii. Zbyt wiele tutaj liceum, a za mało szkoły dla agentów FBI. Zbyt popowo to wygląda. Tak czy inaczej jeszcze odcinek lub dwa obejrzę.

OCENA 3.5/6

The 100 S03E07 Thirteen
Bardzo długo zbierałem się do napisania tych kilku słów. Widziałem co się w nim wydarzy. Serialowe portale zwykle nie zawierają spoilerów, ale jeśli napisali w nagłówku "shocking death" to wiadomo było o kogo chodzi. Lexę. Ukochaną postać fandomu, najciekawszą bohaterkę serialu. I oglądanie tego odcinka bolało. Przeświadczenie, że to ostatnie spotkanie zwiększyło tylko emocję. Z powodu kontraktu Alyci Debnam-Carey los Lexy był spodziewany, szykowałem się na to, The 100 nie cacka się z postaciami. Jednak nic nie poradzę, że ta śmierć tak mną ruszyła. Niby standardowo poprowadzona historia. Clarke i Lexa w końcu uprawiają seks przed długą rozłąką by potem jedna z nich zginęła. Widziane setki razy, ale miało sens. Nie można mówić o prostym zabiegu fabularnym napędzającym bohatera. W głowie układałem sobie wiele możliwych scenariuszy zakończenia tego wątku i właśnie taki wydawał się najlepszy mimo, że śmierdzi Whedonem. Lexa musiała zginąć jej postać dla serialu była zbyt ważna by odeszła, a napięty grafik Alyci nie pozwalał jej grać w dwóch serialach na raz. Intymna chwila między z Clarke musiała mieć miejsce, fandom by nie wybaczył gdyby tego zabrakło. Tak więc rozumiem decyzję Rottenberga. Nawet ciesze się, że potrafi stworzyć serial, który wywołuje tyle emocji. To pożegnanie między dwiema kochającymi się kobietami, które nigdy nie będą mogły być razem!

Cholernie będę tęsknił za Lexą.

Co ciekawe jej zgon nie jest jedynie motywatorem dla Clarke, a pełni ważną rolę dla mitologii serialu. Flashbacki sprzed zagłady pokazały stworzenie interfejsu neuronowego dla sztucznej inteligencji. Jak się okazuje Tytus wyciąga go z kręgosłupa Lexy. I serial sprawił, że konkretnie zgłupiałem. Zgrabnie powiązał wątki i otworzył mnóstwo ciekawych dróg, którymi może podążyć. Czy w takim razie każdy kolejny Komandor był hybrydą człowieka i SI?  Beccka stworzyła kolejne SI by ludzkość mogła przetrwać, eliminując błędy A.L.I.E. i podarowała je ocalonym. Paradoksalnie dowódcy by lepiej kierować swoimi ludźmi odcięli się od ludzkich cech czyli komputerowa natura odpowiadała za ich działanie. Dzięki temu wyrosła potężna cywilizacja Grounders, 12 plemion pod wodzą jednego przywódcy. A teraz wróciło SI Prime, które chcę dokończyć holocaust. Ależ mi się ten wątek podoba. Tym bardziej, że wplątani są bohaterowie na których mi zależy i nie jest on nawet główną osią historii.

Jeszcze co do flashbacków. Jak się je doskonale oglądało. Piękny wizualnie powrót w kosmos. Pierw chwila zagłady. Wiemy, że A.L.I.E. jakoś wydostała się z swojej klatki Faradaya i odpaliła rakiety by zredukować populację. Logiczne. Co zrobić by ludność przetrwała - wybić większość. Przeludniona ziemia nie mogła sobie poradzić więc dokonano miękkiego resetu. Power Rangers RPM, Terminator i Battlestar Galactica miały nuklearną zagładę, której nadrzędnym celem było wybicie wszystkich ludzi, The 100 jest dużo bardziej skomplikowane. Przy czym piękny widok zagłady widziany z stacji kosmicznej. Podobała mi się desperacja Beccki jak chcę odpokutować za to zrobiła, jak powoli popada w szaleństwo i dokonuje desperackich akcji. Jak ludzkość obawia się SI i niszczy stację, na której się ona znajduje. I ta ostatnia widokówka z lądowania. Podobało mi się też jak była opowiadana mitologia serialu. W flashbackach, w kwaterach Titusa, a ostatecznej zrozumienie nastąpiła na samym końcu gdy spleciono wszystkie wątki.

OCENA 5.5/6

Vikings S04E02 Kill the Queen
Dziwnie mi się oglądało ten odcinek. Dużo skakania między bohaterami, ładne zdjęcia, mało wikingów i nuda. Typowy ekspozycyjny epizod nakreślający wątki, które będą z czasem rozwijany, ale posiadający również sporo zapychaczy. Jak sceny w Wessex gdzie Ekbert spełnia zachcianki Judyty by dobrać się jej pod sukienkę, a jego syn zdobywa księżniczkę zamknięto na szczycie wieży. W brutalny sposób z nieźle wyreżyserowaną walką jednak to wciąż nie to co chcę oglądać. Tak samo jak scen w Paryżu. Wprowadzono dodatkową intrygę na dworze, ale średnio mnie interesuje póki nie wplączę się w nią Rollo.

Najlepiej oczywiście w Skandynawii. Polowanie na Flokiego czy samotna wyprawa Bjorna były bardzo spokojne, ale z pięknymi zdjęciami. Szczególnie walka człowieka z naturą wyszła pięknie. Tylko znowu - praktycznie nic się tutaj nie dzieje. Cieszy, że wątek Flokiego powoli się kończy. Dostał karę i teraz czas by Ragnar mu wybaczył. Ciekawe czy to bogowie postanowili z niego zakpić czy Ragnar miał coś wspólnego z śmiercią córki. Nie zdziwiłbym się.

OCENA 4/6

Vikings S04E03 Mercy
Najbardziej podobały mi się sceny z Bjornem. Mocno ascetyczne, z przytłaczającą bielą opowiadające o zmaganiach człowieka z naturę i czerpaniu przyjemności z drobnych rzeczy jakimi jest znaleziona baryłka z alkoholem. Długo zapowiadane starcie z niedźwiedziem nie było spektakularne, ale miało pewien urok wynikający z surowości. Ładnie wyszła ostatnia scena gdy Bjorn wynurza się z kry niczym nowo narodzony i silniejszy człowiek. Trochę z wskrzeszeniami z Battlestar Galactica mi się skojarzyło, ale to przez The 100.

Równie ciekawie było w Kattegat gdzie dostaliśmy dramat rodzinny Flokiego. Kara została wymierzona, a Helga robi wszystko by uśmierzyć cierpienie męża. Pięknie kadrowane ujęcia z półnagim Flokim w jaskini z stonowanym oświetleniem tylko podkreślało desperacką sytuację. Tak jak zmiany fizyczne u Helgi. Końcówka dość spodziewana gdy Rangar postanawia go oswobodzić, ale ciekawie poprowadzona przywracając na moment Aethelstana.

Sceny w Wessex to romanse, umacnianie się roli Judith i kolejne pojawienie się mnicha. Jakby chciano podkreślić podobieństwo między Ragnarem i Eckbertem. Trochę w zbyt dosłowny sposób, ale podobał mi się mistycyzm tej sceny. Natomiast w Paryżu dalszy ciąg spisków i problemów małżeńskich Rollo. Najfajniej ogląda się starcie dwóch cywilizacji gdy nieokrzesany wiking próbuje odgrywać diuka i puszczają mu nerwy.

Mimo ważnych wydarzeń znowu czułem znudzenie podczas oglądania serialu i chyba wiem skąd się ono bierze. W natłoku postaci brakuje mi takiej której mógłbym kibicować, przejmować się jej losami i trzymać kciuki by zrealizowała cele, które sobie postawiła. Jest niby Lagherta, ale drugi odcinek z rzędu nic nie robi. Jest Bjorn, ale ten jest najciekawszy podczas konfrontacji z ojcem. Ragnar fascynuje, ale trochę mi się znudził. W Anglii i Francji nie ma nikogo. Chyba czas odchudzić obsadę i zacząć wprowadzać nowe twarze. Przydałoby się wesele w stylu Gry o Tron.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz