wtorek, 15 marca 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #177 [07.03.2016 -13.03.2016]

SPOILERY

Dead Like Me S02E11 Ashes to Ashes
Po długiej przerwie wypadałoby dokończyć kolejny serial. Ostatni odcinek oglądałem prawie dwa lata temu, gdy w telewizji leciał 9 sezon 24 i 7 True Blood. Szmat czasu w serialowym krajobrazie. Myślałem, że powrót do DLM będzie bezbolesny. Zonk. Nic z tego. Już po pierwszych 10 minutach Georgie znowu zaczęła mnie męczyć. Serial dalej jest o śmierci (shocker), podchodzi do niej od tylu stron, że jest już niesamowicie powtarzalny. Dalej trafią się błyskotliwe sceny, ale jest ich zbyt mało. Za dużo rzeczy mnie denerwuje, a bohaterowie są strasznie antypatyczni. Brakuje mi też wyraźnego przesłania, za bardzo się trzeba starać by odkryć nową myśl. Kolejny raz problem z akceptacją śmierci i różne sposoby radzenia sobie z nią. Było. To, że trzeba chwytać dzień, ale trzeba uważać by nikogo nie zranić. Było. Mniej ogranym motywem jest to, że nigdy nie można się przyzwyczaić do śmierci i jeśli dla kogoś jest ona końcem dla innych początkiem innego życia. Ale to też już było tylko opowiedziane w inny sposób. Również humoru było niewiele. Kolejne śmierci mało kreatywne, a rozmowy męczące. Lubiłem początkowe odcinki więc mnie to mocno uwiera.

OCENA 3/6

Dead Like Me S02E12 Forget Me Not
Połowę narzekania mógłbym przepisać z wrażeń po poprzednim odcinku, ale trochę mija się to z celem. Zamiast tego skupię się na pozytywach. Pierwszy raz poruszono wątek śmierci starszych ludzi. I zrobiono to z wyczuciem. Poruszające sceny z kobietą chorą na Alzheimera, której trzeba uświadomić, że umarła. Dawno też się tak nie uśmiałem gdy Daisy, George i Mason odgrywali scenki pokazujące śmierć, a serial wystylizował je na nieme kino. Podobało mi się, ze zabito Raya. Jakiś wątek dramatyczny w serialu się przyda, a śmierć bardzo tutaj pasuje. Przy okazji pokazano skąd się biorą chochliki - złe dusze niezasługujące na zbawienie.

OCENA 3.5/6

Dead Like Me S02E13 Last Call
Jako dramat ten odcinek sprawdził się przeciętnie. Kolejny raz wałkowano zagadnienie "co jeśli to twój ostatni dzień na Ziemi" bez nowych przemyśleń. Jednak jako komedia sprawdził się doskonale. Mason ukrywając ostatnie wypadki nieustannie gada głupoty i nie może sobie z tym poradzić. Kapitalnie to wyszło. Nawet pośmiałem się na scenach z George jak znokautowała Barneya za kradzież portfela Dolores. I ta westernowa muzyczka! Tak więc wrażenie po odcinku pozytywne mimo, że w środku było dużo nudnych scen.

OCENA 4/6

Dead Like Me S02E14 Always
Odcinek miał fajne sceny, ale to można powiedzieć o każdym. Mając taką galerię bohaterów to naturalne. Tylko, że powinno to wyglądać dużo lepiej. Rube już od dłuższego czasu jest bardziej na uboczu, Georgie więcej w Happy Times niż na żniwach, a Daisy i Mason kolejny raz przerabiają niechęć do siebie. To męczy. Dobrze, że jest Kiffany przebaczająca Masonowi i wyjaśniająca czym jest dom. Jest też Rube żegnający się z własną córką. I jest Geroge unicestwiająca chochlika. Są też przemyślenia o życiu i śmierci, których mam na prawdę dość. Boli mnie też, że prawdopodobnie wątek śmierci Raya nie będzie miał zbytniego wpływu na finał.

OCENA 3.5/6

Dead Like Me S02E15 Haunted
Nareszcie! Kolejny serial do odhaczenia z listy. Była to ciekawa przygoda, zwłaszcza na początku gdy temat śmierci był czymś nowym. Potem zrobiło się zbyt powtarzalnie i pretensjonalnie. Oglądałem długo, ale wracałem dla postaci, które polubiłem. Nie szkoda mi anulowania. Szkoda mi, że po 4 odcinkach z serialu odszedł Bryan Fuller. To mogła być zupełnie inna produkcja.Coś więcej niż zlepek skeczy z rozmyśleniami na temat śmierci.

Nie wiem czy odcinek był pisany jako finał, ale nie czuć tego. Jako zakończenie sezonu działa, serialu już nie bardzo. Postacie dostały bardzo dużo czasu, pokazano jak wiele przeszły, jak Geroge nauczyła się akceptować śmierć, zmiany u Rube'a po śmierci córki czy Daisy konfrontującą się z przeszłością, której się wypiera, a nie obnosi z nią. Ciekawie oglądało się też chodzenie po domach i irracjonalne zachowanie Masona. Nawet przesłanie pasowała - nie wiecie ile razy udało się wam uniknąć śmierci. Podobały mi się też ostatnia słowa, które pasują do zakończenie - nie ma nic złego w byciu martwą jak ja. Nie ma nic złego w zmienianiu naszego życia, trzeba to zaakceptować.

OCENA 4/6

Farscape S01E07 PK Tech Girl
Przez The 100 zapragnąłem wrócić w kosmos. Padło na rozpoczętego dawno temu Farscape. Myślałem, że z miejsca poleci kilka odcinków, a tu niespodzianka - nie mam ochoty na następny ponieważ ten mnie strasznie wymęczył. Miał klimat, podobało mi się zwiedzanie opuszczonego przed laty statku należącego do floty Rozjemców. Mroczne korytarze, wszechobecne ciemność, odpowiednio zdeformowane trupy i wpisanie w to historii Rygla, który był tam torturowany. Do tego zagrożenie złomiarzami odpowiednio zagęściło atmosferę, John jak zwykle był zabawny, a Aeryn cudowna. Tylko co z tego skoro mało tutaj było faktycznej treści, a całość została niemożebnie rozciągnięta. Flirt z napotkaną tytułową inżynierką nudził, a pracę nad statkiem pozbawione były wszelkiego napięcia. Dobrze, że przynajmniej kosmos bardzo ładnie wyglądała.

OCENA 3.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S03E11 Bouncing Back
Gdyby zapytano mnie czy lubię ten serial odpowiedziałbym bez wahania, że tak. Dlatego mocno dziwę się sobie ponieważ nie chciało mi się wracać do Agentów. Gdy to już zrobiłem odcinek mnie niesamowicie wynudził. Główny człon historii za bardzo przypominał mi odcinki The Flash. Nadczłowiek z mocami i polowanie. Tylko humoru brakowało. Potem obowiązkowy twist i odkrycie wspólnego wroga prowadzące do bardzo nudnej finałowej sceny akcji. Jak po sznureczku, wprost z podręcznika przeciętnego scenopisarstwa. I gdy wydaje się, że zebrano drużynę, inhumans zostają odesłani do domu z zegarkami jak Power Rangers. W razie gdyby były kłopoty zostaną poinformowani. Oczywiście, że będą kłopoty, na tym polega ten serial i praca agentów. Więc nakręcanie motywu Secret Warriors i poruszanie go w kampaniach promocyjnych to zwykłe drażnienie widza.

Pozostałe wątki? Culson na trupie Mallica. Pierw rozmowa z prezydentem (wcale nie czuć, że to prezydent, brakuje bijącego autorytetu), potem przesłuchanie Struckera w śpiączce i w końcu rozmowa telefoniczna. Z której absolutnie nic nie wynika, ale Malick postanawia sprzedać swoje firmy. Nie  mam pojęcia czemu, scenarzyści pewnie też. Jeśli widzą to niestety nam nie powiedzieli. To jest tym dziwniejsze, że namierzano miejsce pobytu Malicka, a w ostatniej scenie wciąż jest tam gdzie był. I wciąż odwiedza opętanego Warda oglądającego telewizję. Wielki straszny zły oglądający złe rzeczy - obrazy z wojny, moskiewskie parady wojskowe i wirusy eboli. Jeszcze bardziej groteskowy niż jego makijaż.

Najprzyjemniejsze były sceny z Fitzsimmons. Mam do nich słabość, nic na to nie poradzę. I jeszcze początek odcinka w kosmosie. Agenci wreszcie lecą w kosmos! Wolę to niż sztuczny tie-in do Civil War.

OCENA 3.5/6

Orphan Black S03E03 Formalized, Complex, and Costly
Od dłuższego czasu nie mogę znaleźć serialu, który mnie wciągnie. Załączył mi się malkontent i ostatnio chwalę głównie The 100. Narzekałem na Grę o Tron, Fear The Walking Dead, Supernatural, a nawet na pilot Power Rangers Jungle Fury. Oglądam, ale brakuje mi radości z lektury. Całkiem możliwe, że Orphan Black przełamie złą passę. To jeden z seriali, które porzuciłem nie z jego winy i teraz na tym korzystam. Powrót okazał się bardzo przyjemny, szybko udało mi się odnaleźć. Nawet nie spodziewałem się, że tak bardzo stęskniłem się za klonami. Oglądanie Allison rozkręcającej swoje narkotykowe imperium to prawdziwa przyjemność. Tak jak Cosimy, jej żartów i kontemplacji nad człowieczeństwem podczas krojenia ludzkiego mózgu w wannie u Felixa w mieszkaniu. Nawet fabuła mnie wciągnęła. Śledztwo Sary, zamieszanie z męskimi klonami, polowanie na Marka i zawiązanie bliższych kontaktów z Artem. Wszystko zostało pięknie podane. Bardzo tęskniłem i jestem zadowolony z tego co widzę. Jest bardzo poprawnie, a to mi chwilowo wystarcza.

OCENA 4/6

Orphan Black S03E04 Newer Elements of Our Defense
Szybkie tempo akcji, wciągająca historia i niespodziewane zbiegi okoliczności. Nawet wciągnęła mnie historia, którą zacząłem już ignorować. Standardowo najwięcej czasu dostała Sarah. Jej historia została spięta klamrą gdzie na początku i na końcu odcinka była zwierzyną w potrzasku. Pierw uciekając przed Mrs. Johansson, a potem Sethem. W międzyczasie pomoc Markowi, pogoń za materiałami mogącymi pomóc Cosimie i wykopywanie martwego dziecka. Na pewno nie można narzekać na nudę. Dzieje się szybko i dużo. Były też chwilę spokoju jak wyciąganie kuli gdzie Mark i Sarah mieli pierwszą scenę, która pokazuje ich jako rodzeństwo.

Również Helena dostała podobny moment. Podobny, ale zupełnie inny. Po brawurowej ucieczce trafiła na Persona na którym przeprowadzane są eksperymenty i zabija go z litości. Brutalne wbijanie skalpela w mózg to kolejny dowód podkreślający naturalizm Orphan Black. Muszę też napisać o kluczu wygryzionym z żeberka, które Helena dostała na obiad. How cool is that?

Wydawało się, że narkotykowe imperium biznesowe Allison napotka problemy z rozwojem. W końcu okazało się, że wkroczyła na czyjeś terytorium i boss chcę z nią porozmawiać. Co się okazało? Jest to jej dawny chłopak i podczas rozmowy o interesach wzięło się im na wspominki dawnych, dobrych czasów. Zamiast brutalnego spotkania pełna luzu rozmowa. Podoba mi się takie absurdalne zagranie.

Najmniej działo się u Cosimy. Dalszy ciąg badań, depresja po rozstaniu z Delphine i kilka żartów z Felixem podczas drineczka w barze. Przyjemne sceny, ale nic konkretnego.

Inne:
- świetnie nakręcona scena z Heleną gdzie walczy z efektami leku uspokajającego. Chwiejąca się kamera ustawiająca pod różnymi kątami i plama światła rozmywająca widok.

OCENA 4.5/6

Orphan Black S03E05 Scarred by Many Past Frustrations
Prawie pół sezonu trzeba było czekać na spotkanie sióstr. Jednak jak już Helena i Sarah zaczęły dzielić sceny nie można się było oderwać. Pierw kłótnie, potem wyjaśnienie wszystkiego i przebaczanie, a następnie współpraca w celu ucieczki. Pełne emocji przygotowania, niespodziewane rozstanie i przekradanie się po bazie oglądało się niczym najlepszy film szpiegowski. I ta końcówka gdy Helena zastanawia się co powinna zrobić, zostać i jednak pomóc Sarah czy uciec. Idealny cliffhanger.

Gdzie indziej nie było już tak interesująco. Główna intryga rozwija się bardzo powoli i najważniejszym odkryciem była choroba, która rozwija się u kobiet z którymi Kastor uprawiał seks. Scenki z Gracie czy Cosimą było dobre, uwiarygodniające charaktery postaci, dające trochę wytchnienia od pełnych napięcia scen w więzieniu. Tylko tyle.

OCENA 4/6

Orphan Black S03E06 Certain Agony of the Battlefield
Co za piękny odcinek. Odrobinę pretensjonalny, ale piękny. Zresztą, jak zawsze gdy trzeba nakręcić czyjeś halucynację. Tym razem padło na Sarah. Po transfuzji krwi Setha odbyła spotkanie z Beth przy czym opowiedziano jeszcze raz historię samobójstwa tylko korzystając z innych dekoracji. Piękna gra światłem i cieniem oraz przenikanie podczas przechodzenia w kolejne kadry. Fabularnie odgrywało to ważną rolę. Podkreślało istotność Paula i dano doskonałą okazję by się z nim pożegnać wracając wspomnieniami do pierwszego sezonu.

Właśnie pożegnanie. Zupełnie zapomniałem, że serial go zabił, spoilery są wszędzie. Przypomniałem sobie o tym gdy razem z Sarą zaczął uciekać z bazy. Wybielono go na koniec i dano heroiczną scenę gdzie mógł odpokutować za grzechy. Żegnaj Paul. Nie będę tęsknił, ale twoja śmierć wywołała jakieś emocję, a oto w serialach chodzi.

Przy okazji dodano kolejne cegiełki do mitologii. Sarah jest odporna na chorobę roznoszoną przez Kastor. Bez zaskoczenia. Początkowo ciekawy wydał mi się pomysł z użyciem sterylizacji jako broni. Szalone i działające na wyobraźnie. A potem zacząłem się martwić. Czy kolejny wątek jest potrzebny w i tak gęstej sieci zależności? Tym bardziej, że sugerowano FBI i rządowy spisek. To może się potoczyć bardzo źle. Nie będę się jednak zamartwiał na zapas.

W końcu Felix dostał świetną scenę. Martwi się o Sarah, ale nic nie może zrobić. Zdecydował, że koniec z biernością i dzięki Scottowi spotkał się z Rachel. I co to była za konfrontacja! On zdesperowana, niemalże znęca się nad cierpiąca kobietą by dowiedzieć się gdzie jest jego siostra. Ona ledwo to znosi i nie ma dla niego odpowiedzi. Obydwoje wyglądają na złamanych po tej rozmowie.

Cosima śledzona przez zazdrosną Delphine. Meh. Ciekawiej ogląda się Allison rozkręcającą swój narkotykowy biznes. Ta historia nie ma nic wspólnego z główną fabułą, ale nie mam nic przeciwko żeby trwała jak najdłużej.

OCENA 4.5/6

Orphan Black S03E07 Community of Dreadful Fear and Hate
Mocno komediowy odcinek. Nie dość, że klony zamieniły się rolami (Cosima odgrywająca Allison!) to jeszcze wplątane było w to narkotykowe interesy i wybory do rady szkolnej. Komicznie się to wszystko nałożyło, a Tatiana jak zwykle wspaniale to odegrała. W odcinku było też o tym co najważniejsze - rodzinie. Przebaczaniu i o tym że sami możemy ją sobie wybrać. Ładnie wyszło pojednanie Heleny z Siobhan oraz przemówienie Allison gdy patrzyła w oczy matce. Szkoda, że tak było mało Sarah i delikatnie ruszono wątek Kastora i poświęcenia Paula. Zbyt wolno się dzieje, a serial przecież słynie z szybkiego tempa.

OCENA 4/6

Orphan Black S03E08 Ruthless in Purpose, and Insidious in Method
Tam gdzie dwie siły spiskują musi się znaleźć trzecia. W odcinku działa się dużo, był niesamowicie dynamiczny, rozłożył akcenty na wszystkie główne klony i zaskoczył w spektakularny sposób. Trochę przez moją nieuwagę, zacząłem lekceważyć Rachel, a to nie powinno mieć miejsca. Ładnie wszystkich wymanewrowała. Sarah i Dolphine nic nie zyskały, a Cosima z Scottem odeszła z DYAD. Jakby tego było mało Kastor zdobył książkę. Najbardziej podoba mi się wyprawa do Londynu. Kolejna zmiana otoczenia w sezonie. Oby jak najwięcej ładnych widoczków.

OCENA 4.5/6

Orphan Black S03E09 Insolvent Phantom of Tomorrow
Dobrze, że już dawno przestałem się przejmować fabułą Orphan Black i czerpie przyjemność z scen z klonami. Nie wiem o co chodzi, kto jakie ma cele, czemu  ktoś ma zginąć i kto z kim jest w sojuszu. Może gdyby się oglądało ciurkiem byłoby lepiej, tak jest wielki chaos. Irytują też melodramatyczne zagrania scenarzystów. Z jednej strony fajny zabieg z pochłoniętym płodem w czasie ciąży będącym pierwowzorem LEDA i Kastor. Z drugiej jest nim matka Mrs. S. Przecież to zwrot akcji z argentyńskiej telenoweli. Tak samo wygląda zazdrość Delphine o Cosime. Jednak serial dalej jest pięknie wyreżyserowany. Muzyka podbija napięcie podczas doniosłych scen. Tak jak równoległy montaż budowany na zasadzie kontrastu - spotkanie po latach oraz śpiewanie w kameralnym gronie i bicie do nieprzytomności człowieka. Najzwyczajniej dobrze się to ogląda.

Mam też sceny z Heleną i Donniem Absurdalna walka z narkotykowym podziemiem i zbliżanie się tej dwójki do siebie. Lubię te postacie więc się cieszę.

OCENA 4/6

Orphan Black S03E10 History Yet to Be Written
Jak na finał przystało odcinek uchwycił esencję serialu czyli więzy rodzinne. Obsadzenie matki Siobhan jako materiału genetycznego dla klonów pozwoliło wprowadzić wiele emocjonalnych scen. Jak pojednanie się matki z córką, wyjaśniono jak S trafiła na Sarah oraz moment gdy Cosima dziękował za to, że Kendall dała jej życie i prosi jeszcze o odrobinę pomocy. Było też spotkanie klonów przy radosnej atmosferze przy stole i zwycięstwo Allison. Jednak moim ulubionym momentem jest pożegnanie Setha przez Helenę. Pierw walka dwóch szalonych klonów, a potem intymne zbliżenie tej dwójki. Jak pożegnanie brata i siostry.

Cieszy mnie również powrót do początków serialu. Ponowne wprowadzenie neolucji do Orphan Black było mocne. Niby tradycyjny spisek w spisku, ale zadziałało. DYAD i Topside są nimi przesiąknięci. Mają pewnie jeszcze wtyki w wojsku i Kastor. I mają Rachel, która ponownie spotkała swoją matkę. Znowu telenowelowy twist, ale działa. Rodzina zawsze wraca w tym serialu i odgrywa jakąś większą rolę.

Śmierć Delphine mnie nie zaskoczyła bo przez własną głupotę (i The 100), sprawdzając dead lesbian trope wpadłem na spoiler.  Tajemnicą jest kto to zrobił. Musiał to być ktoś znajomy, ktoś kto ma powiązanie z Cosimą bo Delphine się o nią pyta. Najbardziej logicznym typem jest Shay więc ją odrzucam.

OCENA 4.5/6 

Teen Wolf S05E19 The Beast of Beacon Hills
Przedostatni odcinek i z dość prostego powodu odrobinę się poprawiło. W centrum są postacie, a nie nudne intrygi. Nie robią wiele, szukają Masona, rozmawiają między sobą i łączy ich wspólny cel jakim jest pokonanie Bestii. Niektórzy mają osobne wątki, ale wszystko sprowadza się do tego by być jak najlepszym stadem i rodziną. Może poza Malią, która walczy z osobistymi problemami. Jednak oglądanie Scotta, Stilesa z Lydią czy Kiry daje satysfakcję i bardzo podobały mi się te sceny. Tylko w międzyczasie dużo czasu dostał emo Theo nie chcący zostać porażką, Doktorzy mówią skąd się bierze czyste zło próbując wprowadzić do serialu niepotrzebną filozoficzną warstwę, a większość odcinka to bezcelowe bieganie pozbawione napięcia tak potrzebnego przed samym finałem. Trzeba zacisnąć zęby, przeboleć historie o Bestii i Doktorach i liczyć, że przyszły sezon będzie lepszy. Najlepiej bez głównego antagonisty.

OCENA 3.5/6

Teen Wolf S05E20 Apotheosis
Na prawdę, to miał być finał? Bardzo śmieszne. Jedno większe zaskoczenie, zero poważniejszych zwrotów akcji i prowadzenie wątków jak po sznurku. Starcie z Bestią było nudne, brakowało mu klimatu i doniosłości. Trochę się poganiali, on pozabijał parę osób i w końcu sam zginął oddając pierw Masona. I niby serial próbował zaskoczyć, wprowadzić jakiś zwrot akcji np. doniosłą rolę Lidii czy podbić stawkę, ale to się nie udawało. Zbyt generycznie to wyglądało. Wielki zły do pokonania i tyle. Osobiście irytowało mnie, że ostateczne starcie odbyło się w dobrze znanych korytarzach, a walka była prostacka. W sumie najbardziej podobał mi się twist z Ducalionem gdy okazało się, że od początku współpracował z Scottem. Może nie ma tutaj zbyt wiele sensu, ale wymazuje jego głupią motywację posiadania oczu Scotta.

Średnio przypadło mi do gustu starcie Malii z matką. Znowu brak napięcia i ważnych momentów. Zbyt przeciągnięte, niepotrzebne zwolnienia i sztuczność całego zajścia.  A tak fajnie zapowiadał się wątek Desert Wolf.

Narzekam i narzekam, ale dlatego bo lubię ten serial i chciałem by mi się spodobał. Wciąż trafiały się fajne momenty z postaciami (rozmowa szeryfa z Bestią, omdlenie Liama) i momentalnie było to całkiem dobrze wyreżyserowane. Oddano ładny hołd Allison oraz zamknięto sezon bez cliffhangera. Nie ma żadnego nowego zagrożenie, a wataha wróciło zadowolona do szkoły. Kolejny zły pokonany, można znowu wieść normalne życie. Do następnego.

Inne:
- jednym z Doktorów Strachu okazał się Marcel, brat Bestii. Wątek przewodni sezonu zrobił się przez to jeszcze głupszy.
- nie kupuje, że Scott miał cały czas jeden wielki plan. Ukrywanie go przed widzami to nędzne zagranie scenariuszowe.
- Kira odeszła by ćwiczyć swoje umiejętności. Ok, prędzej czy później wróci, tylko żeby przez ten czas Scottowi nie dopisali kolejnego wątku romantycznego. Ciekawi mnie jej dostęp do drugiej strony, jakim cudem wezwała siostrę Theo i czy potem będzie to kontrolować.
- scena z pożegnaniem na pustyni - jeden z najgorszych green screenów ever.
- jest teaser S06. Znowu dużo mroku. Nie podoba mi się. 

OCENA 3.5/6

The 100 S03E08 Terms and Conditions
Obawiałem się tego odcinka ponieważ w całości miał się toczyć w Arkadii. Jednak wierzyłem w serial, a on mi pięknie odpłacił i była to najlepsza godzina telewizji jaką widziałem w tym tygodniu. Boli mnie tylko jedna rzecz. Gdyby tyle samo miejsca dostało budowanie konfliktu co jego rozwiązywanie byłby to dużo lepszy serial. Powolne kładzenie fundamentów pod zdradę sprawiłoby, że zachowanie postaci byłoby jeszcze bardziej przekonujące, a ich nawrócenie jeszcze bardziej emocjonalne. Jednak mamy to co mamy. Też bardzo dobrą rzecz, ale z nieustającym poczuciem, że mogło być lepiej.

Kupuje Pike'a jako dyktatora. Przejęcie władzy było spartaczone, ale już dalsza część konfliktu jest wiarygodnie poprowadzona. Charyzmatyczny dowódca dający łatwe rozwiązania, skupiający się na populistycznych hasłach mający własną wizję świata do której nieskutecznie próbuje nagiąć rzeczywistość. Jednoznacznie negatywna postać czerpiąca z Hitlera. Rozumiem czemu ludzie oglądający serial go nie lubią i czemu ludzie w serialu za nim podążają. Lubie oglądać z nim sceny, gdy bezgranicznie ufając swoim zdolnością wyznacza kolejne ruchy i nie akceptuje klęski. To jest dobry antagonista i będę go bronił.

Niestety świat Arkadii, budżet i czas serialu nie jest z gumy przez co tak mało postaci dostaje więcej czasu. Z chęcią zobaczyłbym więcej zwolenników Pike'a, zapoznał się z nastrojami społecznymi, wysłuchał postronnych obywateli niezwiązanych z Kanem lub Stacją Rolniczą. Przez to konflikt byłby bardziej wiarygodny, a tak jest racja naszych bohaterów, których znamy bardzo długo i Pike'a z Bellamym, którego zdrada powinna być lepiej rozpisana. Jednak należy podziwiać serial za to jak ambitne cele sobie wyznaczył. Alegorycznie opowiada historię Stanów Zjednoczonych. Mamy przybycie Gwiezdnych Ludzi, którzy uważają, że mają większe prawo do Ziemi od tubylców, a ich przewaga jest zbudowana na technologii. Mamy też wojnę domową wplątaną w walkę o niepodległość. Trudne początki rodzącego się państwa/plemienia. Jason Rottenberg złapał za ogon kilka dorodnych srok i teraz się z nimi zabawia. Czasem go dziobią, ale daje sobie z nimi radę.

Co do odcinka. Skupiał się na partyzantce walczącej z złym dyktatorem. Grand plan był realizowany przez cały odcinek, a jego końcowy rezultat był tajemnicą. I to się dobrze oglądało z uwagi na bohaterów. To jest mała społeczność i ludzie są ze sobą mocno powiązani. Przyjaźnie były rozdzielone przez to w co wierzyli lub chcieli wierzyć. Przez cały odcinek zadawałem sobie pytania typu - kto zdradzi, kto jest kretem, czy to jest dezinformacja czy prawdziwa zmiana sytuacji. Pod tym względem The 100 sobie bardzo dobrze poradziło.

Może do końca nie kupuje planu Kane'a - porwać Pike'a i oddać go Grounders, a to dlatego, że mam teorię. On chciał zostać złapany. Wiedział, że porwanie przywódcy i zamach stanu mogą nie przejść więc postanowił zostać męczennikiem. Nie pierwszy raz zresztą, Kane ma na to zadatki ze względu na to co przeszedł na Arcę. Przecież uświadomić ludzi, że Pike'a zabija własnych i pozwolić im podjąć decyzję to najlepsze rozwiązanie tego kłopotu. Nie heroiczne czyny jednostki, a cała społeczność zjednoczona wobec jednego celu może pozbyć się dyktatora i stać się lepsza.

Najciekawsze, że pozbycie się Pike'a wcale nie zakończy problemów Arkadii. Teraz gdy nie ma Lexy Grounders mogą zaatakować Arkadię nawet gdy Pike'a zostanie odsunięty od władzy. Co też stanie się z matką Monty'ego i tymi zabijającymi w imię Pike'a? Jak długo Bellamy będzie musiał czekać na wybaczenie? I jaką do cholery rolę odegra jeszcze Clarke, która będąc na uboczu wydarzeń w Arkadii tak na prawdę ratuje ich cywilizację?

Trochę rozczarował mnie wątek A.L.I.E. Nie był zły, ale spodziewałem się czegoś innego. Więcej technomistycyzmu, używania religii jako opium dla mas i ukrytych celów AI. Zamiast tego był teen heist i włamywanie się do biura Pike'a po klucze. Jednak ujawniono kilka niezwykle ciekawych informacji. Czipy A.L.I.E. nie tylko pozwalają ją widzieć, ale też mózgi wiernych są używane jako komputery. Prawie jak Matrix. Zła AI wykorzystuje ludzi jako moc obliczeniową. Tylko tutaj potrzebna jest zgoda. Oddaj swoje ciało i duszę by uciec od problemów świata. Zero emocji, pozytywnych i negatywnych, tylko puste skorupy będące tak na prawdę fizyczną manifestacją A.L.I.E. Jak Komodorowie?

Inne:
- The 100 z 4 sezonem! Cieszcie się i radujcie. Nie wiadomo jak długim, ale ponownie liczę na 16 odcinków.
- a teraz zła wiadomość - przerwa do 31 marca. Niby tylko 3 tygodnie do następnego odcinka, a potem już do samego finału, ale będzie się dłużyć. 
- gdzie do cholery jest Abby?! Jej nieobecność w tym odcinku była bardzo nielogiczna i nie usprawiedliwiają jej kontrakty aktorki.
- jak mogę to chwalę reżyserię. Tutaj były piękne widoczki Arki wbitej w Ziemię (nigdy mi się to nie znudzi), zacne prowadzenie równoległego montażu, udana obracająca się kamera podczas rozmowy Pike'a z Kanem oraz takie przedstawienie Grounders z początku odcinka, że podkreślono, że wydawali się więksi i potężniejsi.
- Harpe i Miller odgrywają coraz większą rolę, yeah. Przy czym ona mogłaby dostać jeszcze jakieś backstory, on ma przynajmniej chłopaka, który na szczęście dostał więcej czasu niż zwykle.
- jaka ładna muzyczka na koniec odcinka! Dobrze, że The 100 coraz częściej eksperymentuje pod tym względem.  

OCENA 5/6

Vikings S04E04 Yol
Lubię tego typu odcinki. Powolne, skupiające się na postaciach, zagłębiające w religię i budujące wątki. Fabularnie nie muszą powalać. Wystarczy żeby pojedyncze sceny się sprawdzały. Tutaj było ich bardzo dużo. Wszystko z Ragnarem i jego chińską niewolnicą ponieważ stanowiła jedną wielką zagadkę. Ich narkotykowy trip również wyszedł bardzo barwnie. Świetnie wypadły też sceny z Bjornem, szczególnie starcie z berserkerem. Znowu surowe wykonanie i pozbawione efekciarstwa, ale wciągające. I ta scena egzekucji na końcu. Bardzo brutalna. Trochę dziwne, zazwyczaj serial posługiwał się niedomówieniami. Podobały mi się też sceny w Paryżu. Rollo i księżniczka jednak się dogadali, a jej bardzo spodobało się co wiking ma jej do zaoferowania. Trochę za szybko, ale lepsze to niż utrzymywanie statusu quo. Była też finalna scena z obrzędem religijnym. Nigdy mi się to nie znudzi w serialu.

Ten odcinek to też zapowiedź nadchodzących wydarzeń. Na razie obędzie się bez wypraw łupieżczych, trzeba utrwalić własną pozycję w Skandynawii. Bjorn powoli szykuje zemstę na Kalfie i Elrunderze, a w Kattegat pojawił się nowy i niebezpieczny przeciwnik. Lub sojusznik. Na pewno będzie się działo.

OCENA 4.5/6

1 komentarz:

  1. Ja orphan black porzuciłam, bo serial zaczął mnie nudzić. Ale to pewnie dlatego, że oglądałam po kilka, kilkanaście odcinków dziennie. Mam nadzieję, że wrócę do niego :)

    OdpowiedzUsuń