poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #182 [11.04.2016 - 17.04.2016]

SPOILEY

Banshee S04E02 The Burden of Beauty
Gdy dostaje skrócony sezon jednego z ulubionych seriali oczekuje szalonej jazdy. Taka była premiera S04 Banshee. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o drugim odcinku. Zbyt dużo retrospekcji, melancholii i cierpiących postaci, za mało fabuły i szaleństw. Pewnie gdyby nie tygodniowe przerwy między odcinkami nie czułbym niedosytu. Tak, uważam to za niepełnoprawny posiłek, przystawkę przed znakomitym daniem. Jednak mimo wszystko było dużo dobrych scen. Jak relację Rebeki z Hoodem czy mścicielka Carrie. I Brock jako szeryf. Dla przeciwwagi zupełnie niepotrzebnie rozwijany wątek neonazistów. Wystarczyłaby mafijna historia Proctora, kryminalne śledztwo, poszukiwanie Hioba i wątki osobiste.

OCENA 4/6

Banshee S04E03 Job
Takie Banshee uwielbiam. Dużo pięknie nakręconej akcji, nacisk na główny wątek i zmarginalizowanie pobocznych, ale z istotnymi scenami. Najważniejsze był Hiob. Pierw sceny z przetrzymywania, mordercze tortury pokazując wrak człowieka. Potem namierzenie Leo (serio? dopiero teraz?) i odbicie. Świetnie nakręcone sceny. Długie ujęcia z płynącą kamerą podczas pościgu, chaos i trzęsąca się kamera w wąskich korytarzach i krótka acz intensywna strzelanina. Oglądało się na jednym tchu. Dobrze, że ten wątek się nie skończył. Będzie jeszcze próba odzyskania pieniędzy i trauma Hioba, którym troskliwie zaopiekuje się Carrie.

Nie pasuje mi tylko, że uwaga tak szybko przesunęła się na Hooda. Zwycięska szklaneczka whisky, radość z powrotu ziomka zakończona aresztowaniem Lucasa. Jednak mimo wszystko dobrze się zapowiada ten wątek. Hood jest w poważnych tarapatach. Ciąża Rebeki i jego krew w jej samochodzie mu nie zaszkodzą, zważywszy na kolejne morderstwo, ale Kai może się odrobinkę zdenerwować.

Właśnie, Kai. Ależ mi się podobał jego wątek. Trapiony wyrzutami sumienia i tęsknotą za Rebeką pomaga przypadkowej dziewczynie przypominającej aparycją siostrzenicę. Ona odwdzięcza się kradzieżą, a on ją biję widząc w tym momencie Rebekę mówiącą bezpośrednio do nieog. Pojawiają się kolejne elementy układanki ujawniające odrobinę szczegółów z ich relacji. Ona niewdzięczna i chcąca więcej, on wiecznie rozczarowany. Jeszcze trochę przyjdzie czekać na wyjaśnienie tej zagadki.

Inne:
- już za tydzień Eliza Dushku. Ależ się nie mogę doczekać!
- jedna scena i Cruz zrobiła się o wiele ciekawszą bohaterką. Pracuje dla Proctora, ale nie jest jego podwładną.
- wątek Calvina - meh. Tak jak Bunkera. Rok temu było to dużo ciekawsze, teraz jest nienawiść między dwoma braćmi i kobieta pragnąca śmierci męża.
- jakie ładne filtry obrazu podczas oślepiania Hioba!

OCENA 5/6

DC's Legends of Tomorrow S01E10 Progeny
Kolejna wizyta w przyszłości, tym razem XXII wiek. Przerysowana wizja świata z megakorporacjami, śmiesznym ubraniem i pseudo totalitarnym rządem. Co się uśmiałem z tych niedorzeczności to moje. Serial bawi się znanymi motywami, nie wstydzi swojego dziedzictwa przez co wychodzi z tego strawny w oglądaniu kicz. Dlatego troszkę nie pasował mi wątek "zabij dziecko by uratować miliony". Zbyt poważny z znanym rezultatem przez co dylemat moralny był tylko pustą gadaniną. Na szczęście udało się w to wcisnąć humor w reakcjach bohaterów na całą sprawę.

Podobało mi się, że drużyna Legend jeszcze nic nie osiągnęła, a jedynie przyśpieszyli Dzień Sądu o parę lat. Miotają się jak dzieci w mgle i głównie sprzątają po sobie. Niech robią tak przez cały sezon, nie miałbym nic przeciwko.

Drażniło mnie parę rzeczy. Głównie Kendra wspominająca Cartera jakby ktoś za nim tęsknił. Za dużo melodramatyzmu, za mało konkretnego wykorzystania postaci. To samo z Jawel Staite. Fajnie, że zaliczyła gościnny występ, szkoda że jako potomek brata Raya. Z chęcią bym ją dłużej pooglądał.

Mick i Leonard! Cały odcinek trzeba było czekać na ich spotkanie, ale było warto. Pobili się tylko żeby pokazać, że nie mogą bez siebie żyć.

OCENA 4/6 

DC's Legends of Tomorrow S01E11 The Magnificent Eight
Jonah Hex! Dziki Zachód! Kowboje! Humor i akcja! Ależ to był doby odcinek. Bezpretensjonalna przygoda prowadząca do czystej radości z oglądania. Najlepsze odcinki Legends of Tomorrow to te gdzie aktorzy bawią się najlepiej i tak też było tutaj. Ray wczuł się w rolę szeryfa, Snart i Rory to idealnie rewolwerowcy, a Martin jako pewny siebie pokerzysta to mistrzostwo. Była też bójka w barze. Bójki w barze zawsze dobrze wychodziły w tym serialu. Tak jak dialogi i interakcje między bohaterami. Tym razem najpoważniejszy wątek dostał Hunter muszący wziąć odpowiedzialność za swój heroizm. Dostał też bromance z Hexem. I ja chcę to jeszcze raz zobaczyć, a najlepiej niech Jonah dołączy do obsady na przyszły sezon. XIX wieczny podróżnik w czasie, proszę.

W sumie tylko wątek Kendry mi się nie podobał. Wciąż jest wałkowane to samo - tęskni za Carterem i stara się zmienić swoje przeznaczenie. Nie mam ochoty tego oglądać. Tak samo jak przyszłego odcinka, który zapowiada się na poważniejszy. Zabójczyni polująca na młodsze wersję bohaterów. Wolałbym kolejną szaloną przygodę. Chociaż fajnie będzie odwiedzić stare Star City.

OCENA 4.5/6 

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S03E16 Paradise Lost
Kompletna obojętność względem wydarzeń na ekranie. Fabuła płynie dalej, Ward coś tam knuje, postacie cierpią by zyskać odrobinę głębi, flashbacki dopełniają historii, a mi to wisi. Poza fajnie wystylizowaną sceną akcji z May w białym pokoju ciężko jest mi znaleźć rzecz, która by mi się podobała. Czepiać też mi się nie chcę. Ot wspomnę jedynie o głupim planie złych by porwać samolot SHIELD, bo to był chyba plan. Jeśli to przypadkowe działanie to jest jeszcze gorzej. Bardziej zgrzytała mi historia Gideona. Ujawniono szokujący flashforward gdzie umiera i dobijano mnie scenkami z przeszłości oraz relacjami ojciec-córka. Serial drepczę w miejscu i czeka na premierę Civil War żeby zaskoczyć na finiszu.

OCENA 3/6

Outlander S01E10 By the Pricking of My Thumbs
Odcinek napakowanymi wydarzeniami. Ciekawymi, dobrze wypadającymi na ekranie i ważnymi z fabularnego punktu widzenia. Nawet wciągnąłem się oglądając trójkąt miłosny i zazdrosną Claire. Jednak najlepiej wypadały gierki prowadzone przez bohaterów. Czy to próba uniewinnienia Jamiego gdzie pani Frasier mogła pokazać pazurki albo romans Dougala i Gilles, który pozostawił za sobą trupy. I ta końcówka gdzie Claire zostaje aresztowana, a Jamiego nie ma na miejscu. Z prawdziwym zaciekawieniem włączę kolejny odcinek.

OCENA 4.5/6

Outlander S01E11 The Devil's Mark
Co za fenomenalny odcinek. 2/3 to proces czarownic i rozmowy dwóch silnych kobiet czekających na skazanie. Niesamowicie oglądało się kolejne zeznania, Neda odpierającego argumenty i histerycznie broniącą się Claire. Napięcie stopniowo wzrastało, a stawka jakimś cudem szła jeszcze do góry. Czuć było widmo nieuchronnej klęski i śmierć. Zwłaszcza gdy motłoch domagał się krwi, a wielebny Blaine umiejętnie nim manipulował. A potem okazał się, że Gilles jest jakobitą z przyszłości i walczy o sprawę. Czyli jest więcej podróżników... o czym nie było czasu zbytnio myśleć bo ruda dała swoje ostatnie wspaniałe wystąpienie. Ratując Claire potwierdziła swoje konszachty z diabłem i dała się spalić. Cóż to był za kapitalny występ!

Potem przyszło chwilowe uspokojenie. Claire w ramionach Jamiego i wielka niespodzianka. Wyznanie prawdy, tego skąd pochodzi. Znowu świetnie zagrane, pełna gamma emocji na twarzy Claire. To też przełomowy moment z innego powodu. Claire zaakceptowała swój los. Odmówiła szansy powrotu do domu i pozostała z Jamiem. Jakby chciała też wykorzystać możliwość jaką dostała i zmienić przyszłość.

OCENA 5/6

Orphan Black S04E01 The Collapse Of Nature
Czwarty sezon Orphan Black miał być powrotem do korzeni. Nie spodziewałem się, że aż takim. Premiera to jeden wielki flashback, przeniesienie się do czasów sprzed pilota. Pokazanie ostatnich dni Beth i śledztwa w sprawie morderstwa powiązanego z neolucjonistami. Zupełnie nie słusznie bałem się tego skoku w bok. Fabuła była wciągająca. Nie tylko z powodu biopunkowej stylistyki. Bardziej chodzi mi o bohaterów. Beth i nowo wprowadzonego klona M.K. Dostałem tutaj studium psychologiczne postaci, które zatracają się w sobie. Tracą własną tożsamość, negują to kim są i popadają w obłęd. Odkrycie tego, że są klonami doprowadza je powoli do szaleństwa i uwiarygadnia samobójstwo Beth. Dziwaczne wydaje się noszenie maski przez M.K. ale to też jest pewna forma wyrazu. Moja twarz nie jest moja, więc szukam zamiennika. Nie chcę być jedną z wielu, lepiej się ukrywać. Sceny w maskach wypadły trochę śmieszenie, ale też mrocznie i przygnębiająco. Mistrzostwem jest za to konfrontacja Beth z Paulem, rozmowa o toksycznym związku i braku zaufania, której napięcie jest podbudowane przez muzykę. Właśnie napięcie! Cały odcinek to jedna wielka jazda bez trzymanki. Ukłon w stronę fanów i zgrabne rozbudowywanie całej historii.

OCENA 5/6

The 100 S03E10 Fallen
Oglądam odcinek, kolejne sceny mijają, a ja siedzę zachwycony. Akcja, zwroty fabularne, szokujące wydarzenia, zmiany u postaci na których mi zależy. Działo się bardzo dużo dobrego. Czy raczej złego. Dla bohaterów. Czyli The 100 w najlepszej formie z obowiązkowymi odcieniami szarości i walką o przetrwanie. Ludzi, komputerów i całych społeczności.

Pierw Arkadia, a jeśli Arkadia to Raven. Co za fenomenalny występ Lindsey Morgan. Czasem jest odsuwana w tło, ale jak już skupi na sobie reflektory to klękajcie narody. Pierw walka z A.L.I.E. Starcie wolnej woli z maniakalną chęcią kontroli wszystkiego Sztuczną Inteligencją chcącą zawładnąć światem i rządem ludzkim dusz. Pojedynek indywidualności z religijną sektą. Próba zapanowania nad własnym umysłem będąc pod wpływem toksycznej siły. Wojna między starym i słabym, a nowym i lepszym. Człowiek kontra maszyn. Uwielbiam ten wątek. Szalony wirus infekuje ludzi, podporządkowuje ich sobie i odcina od emocji. Obecnie ci którzy walczą przegrywają. Raven próbowała zagłuszyć zmysły, atakowała się przeróżnymi bodźcami, niemalże wygrała i opracowała plan triumfu. Wszystko po to by roztrzaskano jej marzenia. Ostatecznie postanowiła poddać się A.L.I.E. tylko by osiągnąć chwilę spokoju. I znowu - Lindsey Morgan rewelacyjna gdy została fizycznym awatarem A.L.I.E. i przejęła mimikę i sposób wysławianie się portretującej ją Ericy Cerra. Może odrobinę zabrakło w tym wątku poważniejszych dialogów, nacisku na mistycyzm i konflikt technologiczny, ale zamiast tego postawiono na postacie. Wrzucono je w dramatyczne sytuację i to zadziałało. Czuć było napięcie, a o to chodzi. Zwłaszcza w scenie gdy SI torturowało Abby i zmusiło ją do technologicznej komunii i stania się częścią jej kościoła. To nie Abby był zadawano ból, a Raven. Komputerowy program w doskonały sposób rozumie ludzkie emocję i bardzo szybko znalazł najsłabszą stronę Abby - współczucie. Trochę nie podobał mi się rezultat tego wątku. Arkadia upadła i jest teraz pełna zombie. Za szybko, ale to typowy problem The 100. Jeszcze szkoda, że Clarke tak późno się pojawiła. Przeszkadza mi, że jest tak często odsuwana od głównej fabuły.

To teraz o tym co poza Arkadię. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwsza scena to mistrzostwo. Związany Bellamy ogląda kto wraca, zwolnione tempo, nastrojowa muzyka i pytanie o Lincolna. Ileż emocji w tej scenie, a to tylko początek. Następnie doszło do starcia Octavii z bratem, dobrze znanego z trailerów. Co to był za moment. Ona go biję niemal do nieprzytomności,a  on się na to zgadza. Wie, że to jego wina. I teraz stara się odpokutować. Gdy ratunek dla Monytego nie idzie po myśli (suprise, suprise) wydaje się, że Bellamy będzie próbował odzyskać zaufanie Pike'a. A potem wymawia dobrze znane słowa "Moja siostra, mój obowiązek" i wiadomo, że ma plan. Wszystko kończy się dobrze - Pike'a zostaje pojmany, Kane udaje się do Polis, Bellamy odpokutowuję część win, a Octavia dobija rannego z eskorty Pike'a. Tęczę i jednorożce. Znowu jednak muszę się do czegoś przyczepić - za mało Harper. Dajcie jej wreszcie coś mówić i nie ważcie się jej zabić jak Monro.

Na koniec Polis. Tutaj może nie było tak ciekawie. Za Ontari nie przepadam mimo tego, że cytuje Waltera White. Jestem jednak bardzo ciekawy co z tego wyjdzie. Komandor wrogi Skaikru, ba rządny zemsty. Problem Pike'a został rozwiązany, ale gdy Lexy nie ma nic to nie znaczy. Sceny w Polis były ciekawe nie z powodu polityki, a Murphy'ego. On to się umie ustawić. Z więźnia został zabawką seksualną Ontari i jej doradcą. Robi to tylko by ocalić swoją skórę, ale jakże skutecznie pomaga jej zachować tron mimo braku czipu Komandorów. Tylko niech mi nie próbują go zabić! Niech robią mu złe rzeczy, ale niech jak najdłużej żyję.

OCENA 5/6

The 100 S03E11 Nevermore
Co za wspaniały występ Lindsey Morgan! Odcinek to tak na prawdę egzorcyzmy Raven. Opętana przez SI złorzeczy przyjaciołom, próbuje uciec, rani się i nastaje na swoje życie. Używa też najgroźniejszej broni jaką ma - słów. Precyzyjnie wycelowane bolę. Zmusza bohaterów do obwiniania się za to co zrobili. Za zniszczenie Góry, za śmierć Mayi. Za to kim są. Boli to szczególnie Bellamy'ego, który słyszy, że nie jest liderem, a wyznawcą. Szuka przywódcy, któremu mógłby zaufać. Morgan była tutaj fantastyczna. Związana na łóżku, pełna ekspresji i wyrachowania, w swojej grze zawarła nie tylko manierę Raven, ale również A.L.I.E. Prawdziwą przyjemnością było oglądanie jej cierpienia.

Serial ma poważny kłopot z wprowadzaniem nowych wątków i odpowiednim wstęp do większych historii, ale konsekwencję czynów prowadzi fenomenalnie. Zrobiłeś coś złego? Cierp. Clarke uciekała od odpowiedzialności, daleko od Arkadii próbowała zapomnieć o wydarzeniach z MW. Konfrontacja z Jasperem i rozmowa z Raven pokazały, że to wciąż w niej tkwi. Może udawać, że się z tym pogodziła, zrobiła co trzeba, ale to nie prawda. To zadra, która zawsze będzie ją uwierać. Tym bardziej gdy będzie słyszała słowa takie jak te:

"Everywhere you go, death follows. You always want to save everyone but what you don’t realize is you’re the one we need saving from."

Z prawdziwą przyjemnością oglądałem sceny z Bellamym. Słuchanie, że nie jest liderem nie było wcale dla niego najgorsze. Pierw musiał odbyć rozmowę z siostrą, która go nienawidzi. Wielki dół, który będzie ciężko zakopać. Ona w to nie wierzy, on jak najbardziej. Octavia wie, że Bellamy jeszcze nie odpokutował swoich win, a zdrada Pike'a była egoistycznym działaniem. Dlatego cieszy, że teraz zobaczył konsekwencję swoich czynów. Ofiary wojny zazwyczaj są kolejnymi twarzami, ale zobaczenie konsekwencji swoich działań w postaci sierot dotyka. Krótka rozmowa z Nilah - świetnie zagrane. 

Jasper przez cały sezon jest torturowany w jeden skuteczny sposób - śmiercią Mayi. Wystarczyło, że Raven o niej wspomniał i ten wpadł w złość. Jednak większym przeżyciem było ponowne spotkanie z Clarke i jego niechęć do niej, obwinianie za to zrobiła. Nawet był bliski zemsty roztrzaskując czip z Lexą, by A.L.I.E. go nie dostała. I co to była za scena! On zdesperowany by ratować Raven i pełen rozpaczy okrzyk Clarke, że to Lexa. Rzadko, który serial wywołuje we mnie tyle emocji co The 100. Czasem trzeba wątku, niekiedy jednej konkretnej sceny, ale zdarza się, że wystarczą zdania lub pojedyncze ujęcia.

Jakby tego wszystkiego było mało Monthy dostał kolejną historię. A.L.I.E. znowu wykazała się zrozumieniem. Chciała wykorzystać ludzkie emocję i obrócić je przeciw Monthyemu. Zwieńczeniem tego wątku było zabicie własnej matki by ratować Octavię. Ja wiem, że The 100 nie boi się pokazywać kontrowersyjnych motywów, ale to było mocne. Jeden z bohaterów matkobójcę. Niesamowita scena. Pierw strzał ostrzegawczy w ramię, potem w klatę i ostatnie, pełne niedowierzania spojrzenie na syna, jakby ludzkie emocję na chwilę wzięły górę. Początkowo mógł sobie to racjonalnie tłumaczyć - ratował przyjaciółkę, a to nie była jego matka. Tylko końcówka udowodniła, że można ją uratować. Monthy miał zbyt dobre życie, musiał dostać ranę, która będzie się długo zabliźniała, a może jeszcze po drodze ropieć i wpłynąć na finał sezonu. 

Fabularnie w tym odcinku było niewiele - okazało się, że druga SI jest potrzebna do zniszczenia A.L.I.E. i uratowano Raven. Mało. To był jednak odcinek napędzany historią bohaterów i to wyszło doskonale. Zabrakło mi jednak kilku rzeczy - zbyt słaba reakcją na powrót Clarke, rozmów A.L.I.E. z Clarke i Clarke pytającej się o Lincolna. Można z tego było wyciągnąć ciut więcej. 

OCENA 4.5/6

Vikings S04E08 Portage
Przez chwilę myślałem, że wrócił stary Ragnar. Geniusz i przywódca zdolny poprowadzić swoich ludzi na Paryż. Jego plan okazał się błyskotliwy - przenieść łodzie do innego koryta rzeki i w ten sposób ominąć forty. Zdjęcia pokazujące realizację planu robiły wrażenie. Szkoda, że to był jedynie przebłysk dawnego Ragnara. Wciąż jest uzależnionym szaleńcem, który coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Odkupienie wciąż istnieje, nie można oceniać tych ludzi współczesną moralnością, ale zabicie niewolnicy na oczach synów tylko po to by zdobyć narkotyk to skaza, której się nie spodziewałem zobaczyć. Serial poważnie traktuje swoich bohaterów i to mi się podoba.

U Wikingów nie było więcej istotnych wydarzeń. Parę krótkich scen z operacji Ragnara czy wizja Erlundera zabijającego Bjorna. Więcej działo się w Kattagat, ale niezbyt interesującego. Hadbar romansuje, a Ashlaug wcieka się z tego powodu. W zeszłym sezonie ten wątek nie działał, teraz jest podobnie.

Dużo więcej w Paryżu i Wessex. Dwie kolejne ważne śmierci odcinka. Odon zaplątał się w własną intrygę i stracił życie. Wzmocniło to pozycję Rollo i Rolanda. I delikatnie czuć kurs kolizyjny między tą dwójką. W Anglii ubito Kwintryh. Tutaj niestety nadziałem się na spoiler. Nie wiedziałem jednak, że to Judyta jest odpowiedzialna za jej śmierć. Coraz bardziej mi się podoba jak jest prowadzona, a scenarzyści upodabniają ją do Eckberta.

OCENA 4/6

Vikings S04E09 Death All 'Round
Jak w tytule odcinka. Kolejna śmierć, tym razem padło na Elrandura. I nie powiem żebym się przejął. Nawet pomyślałem "najwyższy czas". Za długo jego wątek pozostawał na uboczu i niepotrzebnie komplikował historię Bjorna. Jego koniec został poprowadzony w spodziewany sposób - zginął z rąk Torvi. Nie zdziwiłbym się gdyby taki był plan Bjorna, który talent do intryg odziedziczył po ojcu. W odcinku zginęła również Siggy. Kolejna śmierć, która mnie nie ruszyła, ale jestem ciekaw jak to wpłynie na jej ojca i sytuację Ashlaug. Wygląda jakby w serialu miało dojść do jeszcze kilku ważnych zgonów w tym sezonie. Osobiście obstawiał Rollo. Aktor dostał główną rolę w serialowym Taken więc byłoby to spodziewane, a nie sądzę żeby w inny sposób udało się go wypisać z serialu.

Rozczarował Rzym. Jedna ulica i wnętrza pełne przepychu. Jak coś ma być słabo pokazywane już lepiej tego nie robić. Wynudziły mnie też uroczystości. Koronacja Ekberta i mianowanie Alfreda na obrońce wiary. Zgodnie z zamiarem to drugie wyszło karykaturalnie, ale wolałbym patrzeć na wikingów. Jak chociażby na więcej scen w stylu otwarcia odcinka. Wikingowie łupią więc powinni łupić więcej francuskich wiosek.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz