niedziela, 15 maja 2016

Serialowe podsumowanie tygodnia #185 [09.05.2016 - 15.05.2016]

SPOILERY

Banshee S04E06 Only One Way a Dogfight Ends
Pierwsza połowa odcinka strasznie mnie wynudziła. Serial ma bogatą obsadę, którą konsekwentnie rozwiał przez trzy sezony, a i tak skupia się głównie na nowych twarzach. Lubię wątek Bunkera, podoba mi się co dzieje z neonazistami, ale to dostaje zbyt dużo czasu. Tak jak śledztwo w sprawie satanistów. Ma mroczny klimacik, ale powinien to być dodatek, a nie główna oś serialu. Teraz gdy Veronica została porwana Lucas będzie jeszcze bardziej obwiniał się za to, że śmierć podąża za nim i skupi się na wątku kryminalny. Szkoda, że finałowy sezon nie był o starciu z Protcotrem tylko to zbiór mniej lub bardziej interesujących historyjek.

Najlepiej wypadały sceny z Carrie (i załamanie Lucasa). Pierw podczas rozmowy z Deavą, a potem spotkanie z Protcotrem w sędzie. I scena akcja w domu. Co jak co, ale pod tym względem Banshee jest mistrzowskie. Fantastyczne starcie dwóch kobiet z masą dźwigni i walką w parterze oraz niezwykle dynamiczna strzelanina. Nawet dorzucono tutaj dramatyzm w wątku Deavy i jej zabójstwo w samoobronie.

OCENA 4/6

Game of Thrones S06E03 Oathbreaker
Po dwóch bardzo dobrych odcinkach, napakowanych istotnymi informacjami zdarzył się spodziewany przestój. Bolesny, pełen bezwartościowych scen i dłużących się momentów. Wciąż klimatyczny, wciąż chwilami zachwycający, ale ogólnie rozczarowujący.

Najważniejszy był powrót Jona. Znowu dostała mu się klamra dla odcinka. Pierw powstaje z martwych i chwila orientacji w swojej sytuacji, zdradza też, że po śmierci nic nie ma. Dobrze zagrane, a przemowa Davosa, który namawia go do naprawy sytuacji powinna na niego zadziałać. Tylko tak się nie stało. Po egzekucji swoich morderców (godząca w niego cisza Olliego!) postanawia odejść z Czarnego Zamku. Ludzie w niego wierzą, wskrzeszają go, a on to olewa. Lekki zawód bo do niczego nie prowadzi, ale z drugiej strony ciekawe. Zmęczony życiem i klęskami rezygnuję ze swojej roli. Pewnie nie na długo zwłaszcza w kontekście flashbacków.

Bardzo rozczarowujących flashbacków. Nie z powodu treści, a sposobu ich przedstawienia. Jak można było je przerwać w takim momencie i nic nie powiedzieć? Dostałem tylko fajną walkę i delikatne odmitologizowanie Eddarda w oczach syna. Tyle. Delikatna wzmianka o Trydencie i zero Lyanny. Słabo.

Serial niestety przypomniał sobie o Samie. Prawie cztery stracone minuty na rozmowę z Goździk i przypomnienie o jego trudnej sytuacji z ojcem i gdzie płyną. Szkoda, że mnie to nie obchodzi. Tak samo jak sceny z Daenerys. Przybyła do miasta dothraków i zagrożono jej sądem. Wszyscy i tak wiemy, że nic się jej nie stanie.

Powtórzę się, ale w Meereen też nudno. Pierw długa rozmowa Varysa z niewolnicą pracującą dla Harpii. Świetnie zagrane, ale nic nowego nie powiedziała. Dopiero później Pająk wyjaśnił kto finansuje ich wrogów. Wszystko to zostało poprzedzone długim monologiem Tyriona przed Missendi i Szarym Robakiem. Świetnie zagrane, śmieszne i... kompletnie nic nie wnoszące.

To samo w Królewskiej Przystani. Joffrey nie potrafi się odnaleźć w roli króla i jest wykorzystywany przez Wróbla. Qyburn pokazuje czym są małe ptaszki Varysa. Carsei i Jamie chcą brać udział w zebraniach Małej Rady co nie podoba się rządzącym. Nic co miałoby wielki wpływ na fabułę serialu. Może to zaowocować później, ale na litość Siedmiu, mamy szósty sezon, w tym momencie każdy wątek powinien być istotny dla całej opowieści.

Bardzo efektownie wyszły sceny z Aryią. Trening, walki, rozmowy. Wiarygodnie zagrane z ciekawym, równoległym montażem pokazującym postęp jej nauk i zmiany jakie w niej zaszły. Czyżby do końca zaakceptowała kim jest? Znowu to było zbyt długie, ale dobrze się oglądało. I coś delikatnie ruszyło ponieważ odzyskała wzrok.

Ważne rzeczy działy się na Północy w Winterfell. Sojusz z Umberami to potężne wzmocnienie dla Ramseya i zapowiedź najazdu na Czarny Zamek. To też wielki powrót. Rickon wrócił! Kolejny Stark na szachownicy. Nie tak ważny jak inni, ale jestem ciekaw jak zostanie wykorzystany. Tylko czemu zabili Kudłacza?!

OCENA 4/6

DC's Legends of Tomorrow S01E14 River of Time
To był odcinek w stylu jaki lubię. Nacisk na bohaterów, bez durnej akcji, a cała załoga statku na jego pokładzie przez niemalże 40 minut + okazyjne flashbacki. To w tym serialu jest najlepsze - interakcja między bohaterami, praktycznie samograj. I może nie było tutaj jakiś fajnych pairingów, a dramat Jackosna trochę niepotrzebny, tak samo jak love story Hawków, to i tak świetnie się to oglądało. Mieliśmy delikatne załamanie Ripa, Martina wyciągającego informację od Vandala, duet Snart & Rory i piękny widoczek Vanishing Point. Ja się bawiłem doskonale mimo widocznych problemów. A końcowy cliffhanger, cóż spodziewany, ale wyniknie z niego jedna dobra rzecz - Leonard współpracujący z Sarah.

O za ten dialog należą się odcinkowi wszystkie pochwały:
- Who are you to stand up against me, Vandal Savage, destroyer of empires?
- Leonard Snart, robber of ATMs.

 OCENA 4/6

DC's Legends of Tomorrow S01E15 Destiny
Na początek rzecz najważniejsza. JAK ONI MOGLI ZABIĆ LEONARDA?! No jak, ja się pytam? Najlepsza postać w serialu, błyszcząca w duecie z kimkolwiek by nie był na ekranie, dostarczyciel najlepszych onlinerów, zdobywca niewieścich serc i prawdziwy bohater z kryminalną przeszłością ewentualnie bohaterski kryminalista. Kapitalna rola Millera. Mojej złości nie zmniejsza nawet to jak zginął. Poświęcając się dla dobra drużyny i dokonując zemsty na Time Masters, sam decydując o swojej przyszłości. Prawdziwie heroiczna śmierć. Na szczęście to nie koniec Millera w arrowverse. Aktor podpisał kontrakt na występy we wszystkich trzech serialach uniwersum + Supergirl. Ja jednak cicho liczę, że wróci dobrze znany Snart, a nie jego alternatywne wersję z różnych etapów historii. W końcu został zabity na krawędzi Strumienia Czasu, łatwo można wytłumaczyć jego powrót. Prison Break dług nie pociągnie więc na S03 może wrócić. Albo pojawiać się gdziekolwiek będzie Sarah.

Jaki był sam odcinek? Wyśmienity. Dużo fajnie poprowadzonej akcji to jedno. Drugie to błyszczący bohaterowie. Trzecie, idealnie wpasowany humor. Najbardziej zaskoczył mnie jednak fabularnie. Time Masters od początku kierowali krokami naszej drużyny, dokładnie zaplanowali przejęcie władzy Savage'a i śmierć rodziny Ripa. Na przestrzeni serialu dużo mówiło się o predestynacji i wolnej woli, a ten odcinek był tego zwieńczeniem. Bohaterowie zdali sobie sprawę, że są kukiełkami i przecięli więzy ich ograniczające. Ciekawie było oglądać ich załamanie gdy zdali sobie sprawę, że wykonują czyjąś wolę, ale też nie pozbawiło to ich wyrzutów sumienia z tego co dokonali w swoim życiu.

Serial w drugim sezonie ma przejść lekki reboot i prawdopodobnie już zaczęto budować nowe wątki. Vandal okazał się mniejszym złem mającym powstrzymać inwazję kosmitów na Ziemię. Czyli jeśli jego zabraknie ktoś inny będzie musiał wypełnić jego miejsca. Niestety to też zapowiedź większej roli Hawków z powodu planety kosmitów, która w komiksach jest ich rodzinnym domem. Trochę szkoda.

OCENA 5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S03E19 Failed Experiments
Nie wiem czemu to sobie robię. Zdaje sobie sprawę, że to słaby serial i dawno przestałem się przejmować postaciami. Mimo to odpalam kolejne odcinki, denerwuje się podczas oglądania, piszę zazwyczaj krótki rant i za tydzień robię to samo. Chyba tak brzmi definicja szaleństwa. Lub koncertowego marnowania czasu. Już lepiej byłoby iść nakarmić kaczki.

Tym razem SHIELD odnajduje Hive'a i co robią? Koncertowo niszczą szansę pokonania przeciwnika. Brak planu nie przeszkodził im zaatakować jego bazę. Zamiast wyczekać odpowiedniej chwili i pozwolić duetowi Fitzsimons główkować lub zbombardować dziada to wysyłają tam kilku piechurów, którzy do niego strzelają. Proszę. Przy okazji Mack wykazuje się niesubordynacją i próbuje dotrzeć do rozumu Daisy. Bo wiadomo, on w nią wierzy i może do niej dotrzeć, a ona jest silniejsza od jakiegoś pasożyta. Trochę wiary w naukę! Z całej tej wyprawy to tylko May miała fajną scenę gdy uwodziła wybuchającego Australijczyka.

Z punktu widzenia mitologii serialu najważniejsze były odwiedziny Ziemi przez dwójkę Kree. Którzy od tysięcy lat orbitowali nad naszymi głowami. Dwaj potężni żniwiarze mający posprzątać po nieudanym eksperymencie (skoro wiedzieli, że nie jest udany to czego nie zrobili tego wcześniej?). I okazali się groteskowymi przeciwnikami nie stanowiącymi realnego zagrożenia. Nudne walki i śmierć. Zostało ciało więc będzie można się pobawić w małego doktora i przeprowadzić kilka eksperymentów, ale niezbyt mnie interesuje czy coś z tego będzie.

Nie interesuje mnie też czy Lincoln przeżyję. Nie posłuchał się Culsona i wziął niesprawdzony lęk na pasożyta. Jak w przedszkolu - dyrektor mówi jedno, a podwładny się nie słucha. I tak przez cały sezon. Niech to się już skończy. Nawet Fitzsimmons nie bawili w odcinku bo już im próbowano wrzucić kilka problemów w związku. Za szybko, niech się trochę sobą nacieszą!

OCENA 2.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S03E20 Emancipation
Dwa lata temu premiera Winter Soldiera dała nowe życie Agentom. Rok temu wątki z Avengers 2 zostały lekko zasygnalizowane. W tym było podobnie. Sokovskie porozumienia niby odgrywają jakąś rolę w fabule, sprowokowały wizytę Talbota u Culsona i rozmowy o rejestracji superludzi. Tylko równie dobrze te wątki można by poprowadzić bez filmu. Jak na razie jest to mocne nawiązanie do uniwersum i nic poza tym. Może to i dobrze, przynajmniej serial niczego nie zaspoilował.

Mimo zaprzepaszczonej możliwości i przewidywalności historii odcinek oglądało się dobrze. I nie wiem z czego to wynika. Postacie zachowują się głupio i nie dziej się wiele, ale coś w tym było. Coś co sprawiło, że przyciągało wzrok. Znośnie oglądało się Lincolna, Macka z Eleną czy nawet Culsona przeczuwając jego plan. Nawet Hive zbytnio nie denerwował. Wiec ostatecznie jestem zadowolony. Nawet delikatnie poruszono motyw wizji Daisy tak żeby jeszcze bardziej utrudnić typowanie Wielkiej Nadchodzącej Śmierci.

Jednak jedna rzecz wyszła bardzo głupio - sposób pokonania Hive'a. Agenci dalej nie mają pomysłu jak to zrobić więc używając podstępu wysyłają Lasha by go pokonał. Serio?! Ani przez chwilę nie martwili się, że zostanie zainfekowany przez pasożyta?

Dobra była jeszcze jedna głupa rzecz. Talbot mówi o Avengers, że teraz działają dla ONZ. Martwi się apokaliptycznym zagrożeniem, zastanawia się nawet czy nie wysłać tam armii. Ale o Avengersach nie pomyśli. Przecież do takich sytuacji zostali stworzeni.

OCENA 4/6   

The Flash S03E21 The Runaway Dinosaur
Wystarczył świetny reżyser i serial zafundował najlepszy odcinek od bardzo długiego czasu. Kevin Smith zna się na rzeczy i to widać. Większość scen ma jakieś znaczenie, humor działa doskonale, a momenty dramatyczne wychodzą jak nigdy. Aż szkoda, że czeka mnie powrót do walki z Zoomem. Oby zmiana w Barrym pozostała i wprowadziła więcej optymizmu do serialu.

Ten odcinek do wyprawa w Speed Force i wgłąb Barry'ego. Jest ona wszechpotężną siłą istniejącą jeszcze przed powstaniem wszechświata. Jest niczym bóg uniwersum, wieczny obserwator szukający swoich czempionów do walki ze złem i pomagający im w chwilach kryzysu. Niby serial wiecznie obraca się wokół umownej nauki, to nie mam nic przeciwko dodaniu tutaj mistycyzmu. Chciałbym nawet żeby to było rozbudowane, dlatego żałuje, że Barry nie zadawał pytań o naturę swoich mocy, skąd się wzięły, czego Speed Force od niego oczekuje. To chyba pytania na przyszłość. I idę o zakład, że zagrożenie o którym SF mówiło to nie Zoom, a coś o wiele potężniejszego.

Jednak to nie Speed Force było najważniejsze, a Barry. Rozliczenie się ze swoją przeszłością, pogodzenie z wyborami których dokonał i zaakceptowanie siebie jako bohatera. Wszystko to w serii spotkań z awatarami bliskich. Najważniejsza była rozmowa z matką. Kapitalnie nakręcona gdzie pianino wygrywające pojedyncze nuty nadawało przygnębiający nastrój całej scenie. Gdzie Barry zrozumiał kim jest, jaka jest rola bohatera. A potem przyszła jeszcze lepsza scena gdzie Barry czyta z matką książkę o tytułowym dinozaurze, podkreślając więzi rodzinne oraz przeznaczenie do bycia bohaterem. Przejąłem się, świetnie zagrane i opowiedziane.

W StarLab ekipa próbowała desperacko sprowadzić Barry'ego i walczyła z Griderem. Ja jednak zapamiętam te sceny za humor bijące z każdej sceny. Czy to Cisco i Iris w kostnicy czy Harry robiący miny gdy przemawiał Cisco. Albo Joe rozmawiający o zmianach w ciele Wally'ego. Dawno się tak nie śmiałem na serialu. Było też bieganie za meta w stylu Benny'ego Hilla, ale dzięki komediowym scenkom wybaczam.

Wciąż nie wiadomo czy Wally i Jesse dostali moce. Ja jestem tego pewien, sporo na to wskazuje jak choćby Barry wybudzający Jesse z śpiączki. Jednak równie dobrze serial może się z nami bawić.

Zoom sprowadził armię meta na naszą Ziemię i promo zapowiada walki w mieście. To mi trochę przypomina finał S02 Arrow z powstaniem i armią Deathstroke'a. Oby wyszło równie przednio.

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz