sobota, 29 grudnia 2012

"www.1939.com.pl" - Marcin Ciszewski


Nie będę się silił na jakieś wydumane wstępy i powiem od razu, że mi się podobało. Tak bardzo, że książkę skończyłem w dwa dnia. Prawda, była dość cienka, ale nie umniejsza to faktu, że czytało się ją niesamowicie szybko. Bo jak tu się oprzeć tytułowi, który pobudza nasze patriotyczne uczucia? No nie da się, normalnie się nie da. Zawsze dobrze się czyta gdy Niemcy dostają od nas łupnia, a my walczymy za wolność waszą i naszą. By było ciekawiej Ciszewski wpadł na całkiem niezły pomysł, który sprawia, że ta pozycja jest jeszcze bardziej interesująca. Mianowicie główną rolę odgrywa Pierwszy Samodzielny Batalion Rozpoznawczy, który miał wspomagać naszych sojuszników zza wielkiej wody w Afganistanie. Dziwnym trafem zamiast przeprowadzać manewry w zachodniej Polsce AD 2007 toczy walki z Nazistami w pierwszych dniach września. Zarys fabuły przypomina film Końcowe odliczanie, ale zamiast wojny na Pacyfiku mamy bardziej swojski klimat przez co lektura jest tak bardzo wciągająca. 

Dodatkowo czytanie umilają bohaterowie. Narracja jest pierwszoosobowa z perspektywy dowódcy batalionu czyli Jerzego Grobickiego. Na początku wydawał się nudnie wykreowaną postacią, ale z czasem robił się coraz ciekawszy, autor odkrywał kolejne tajemnice i pokazywał jego nastawienie do świata. Do tego miał cięty język, rzucał żartami i ewidentnie był człowiekiem czynu o upodobaniach anarchistycznych. Nie dało się go nie lubić. Tak jak jego podkomendnych. W końcu jak tu nie obdarzyć sympatią ludzi, którzy już na początku książki urządzaję bójkę w spelunie i bandę dresów? Może na początku ciężko ich rozróżnić, ale tak jak w przypadku głównego bohatera z czasem i u nich charaktery staną się bardziej wyraziste. Nawet postacie poboczne, które mają delikatny wpływ na fabułę są pełne życia. Czasem może i przerysowane, ale to nie przeszkadza bo idealnie wkomponowały się w książkę.

Jednak największa zaletą jest opis technikaliów i toczącej się bitwy. Szczególnie tych pierwszych. Oczami wybrani można zobaczyć siłę czołgów twardy prujących do niemieckich ciężarówek. Autor co chwilę zarzuca nas szczegółami technicznymi sprzętu zarówno współczesnego jak i wrześniowej. Co najważniejsze nie męczy to, a człowiek chce wiedzieć więcej o AMOSach czy Mi-24. Wielkie brawa za wyczucie bo gdyby nie ono część książki stałaby się pustą encyklopedyczną notką, a tak dzięki ciętemu językowi narratora nie jest. Opis frontu i pierwszych dni walk jest równie szczegółowy. Momentami można się pogubić i trzeba uważnie czytać, ale to wcale nie przeszkadza. Szybkie tempo narracji i nagłe zwroty akcji to chleb powszedni. Tych drugich nie zabraknie bo walka z agresorem to tylko jeden z kilku wątków fabularnych. 

Oczywiście nie mogło się obyć bez minusów. Przede wszystkim koniec następuje zbyt szybko. Mimo blisko 300 stron mamy do czynienia jedynie z kilkoma dniami kampanii wrześniowej. Nie poznaliśmy konsekwencji czynów Grobickiego, nie wiemy jak to dalej wpłynie na dalszą wojnę i co stanie się 17 września. Trochę szkoda bo o ile walki są ciekawe tak czytelnik (czytaj: ja) chcę więcej. Kreowanie od nowa historii niesie ze sobą ogromny potencjał i to właśnie na to głównie liczyłem, a dostałem "jedynie" niezwykle emocjonujące starcia. Zabrakło też dylematów moralnych odnośnie wpływania na historię. Zawsze to lubiłem. Niestety środek ciężkości powieści spoczywał zupełnie w innym miejscu niż tego oczekiwałem. Początkowo słabiutko wypadł wątek romansowy, ale na szczęście autor wyszedł z niego obronną ręką. Brakowało mi również podejścia zwykłych szeregowych do wojny. Mimo tego, że batalion składa się z 500 ludzi czytelnika obraca się w wąskim gronie ok. 20 postaci. Z chęcią przeczytałbym sobie jak zwykły Kowalski o przeciętnym IQ radzi sobie z 1939. Trochę średnio wyszło też oddanie grozy wojny. Niby ludzie giną, ale są to zwykłe liczby. Brakuje mi wyrzutów sumienia i kłopotów z zabijaniem. 

Czy polecam? Jak najbardziej. Najpoważniejsze zarzuty książki wynikają z mojego nastawienia do niej. Oczekiwałem jednego, a dostałem drugie. To nie jest ambitna lektura, to dobre czytadło, które zapewni kilka godzin porządnej rozrywki. Taki letni blockbuster tylko w formie książkowej i w przyjaznym dla czytelnika wydaniu. Jeśli celem nadrzędnym książki ma być rozrywka to warto się w nią zaopatrzyć. 

OCENA 4-/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz