wtorek, 10 września 2013

"Mistborn I: Z mgły zrodzony" - Brandon Sanderson


Dzisiaj chciałbym podzielić się wrażeniami po przeczytaniu drugiej książki Brandona Sandersona, która wpadła mi w ręce czyli Z mgły zrodzony. Po skończeniu Elantris miałem więcej niż dobre zdanie o autorze i bardzo chciałem by nie okazał się wyrobnikiem jadącym na tym samym pomyśle. Po pierwszym tomie Mistborn jednak ciężko mi stwierdzić jak jest bo obydwa tytuły mają mnóstwo punktów stycznych. Jednakże Z mgły zrodzony nie jest pojedynczym pomysłem, a pozycją otwierającą cały cykle (trylogia Mistborn, krótka nowelka w świecie i zapowiedziana kolejna trylogia) więc wydarzenia tego tomu są zaledwie wstępem do poważniejszych wydarzeń i podstawą przy kreacji świata. Na odtwórczość nie ma co narzekać, raczej na zapożyczenia sprawdzonych pomysłów. Więc jeszcze za wcześnie oskarżać autora o autoplagiat, ale żółta lampka już się świeci.

Trzon fabularny książki jest banalny - wieki zły imperator, którego trzeba pokonać. Dobrze znany motyw tyko, że poprowadzony w nowy sposób w unikalnym świecie, znajdującym się na krawdzędzi zagłady. Jakbym miał do czegoś porównać Z mgły zrodzony byłoby to właśnie Elantris wymieszane z Diuną. Ostro zarysowany podział klasowy społeczeństwa gdzie spód drabinki stanowią niewolnicy traktowani jak bydło, trapieni tajemniczą dolegliwością. Głównym teatrem akcji jest miasto, a zależności w nim występujące są bardzo istotne. Poruszane są również wątki mistyczne, rola symbolu i poświęcenia się. Religia odgrywa tutaj rolę narzędzia służącego manipulacji. Istotne są też pytania o rolę przywódcy i ile można poświęcić kosztem osiągnięcia wyższego celu. 

Jak poprzednią książkę Sandersona również i tą czyta się błyskawicznie. Jest lekka w odbiorze, dużo humoru i żywe dialogi bohaterów, których łatwo polubić. Zarówno tych na pierwszym jak i drugim planie. Szczególnie ciekawie wypada "drużyna dobra" chcąca pokonać "głównego złego". Ich priorytety i motywacje z biegiem czasu ulegają zmianie. Główny wątek ma w sobie też coś z filmów heist (w końcu to złodzieje) gdzie tak jak finałowe starcie liczą się skrupulatne przygotowania i wdrażanie planu w życie.

Poznawanie historii tego wyimaginowanego świata jest niezwykle interesujące jednak najlepiej wypada system magii, który jest oczkiem w głowie autora. Dokładnie opisany, posiadający ścisłe reguły, odrobinę tajemniczy, ale i logicznie uargumentowany. Niedomówienia są celowe, by rozwiać go w sequelach. Główne założenia są banalnie proste - część ludzi posiada specjalną umiejętność, którą jest kontrolowane spalanie w żołądku określonych metali. Inny metal z określonej puli = inna umiejętność oraz konsekwencja zażycia. Ładnie wytłumaczone podczas szkolenia nowego Z mgły zrodzonego (osoby z darem allomancji). I tutaj kolejna analogia z Elantris - z czasem okazuje się, że to nie jedyny system magiczny.

Nie będzie zaskoczeniem jeśli w podsumowaniu napiszę, że polecam książkę. Brandon Sanderson udowadnia, że ma lekkie pióro i bujną wyobraźnie. Wykreowanie sympatycznych i intrygujących bohaterów, unikanego systemu magicznego oraz przyprawienie tego kilkoma zaskakującymi zwrotami akcji to dla niego nic trudnego. Z mgły zrodzony to ciekawy wstęp do rozbudowanego świata do którego jeszcze wrócę. 

OCENA 4.5/6

4 komentarze:

  1. Dlaczego książki fantastyczne często mają tak idiotyczne okładki?

    Chwycę, ale obłożę gazetą. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta piękna nie jest, ale widywałem już dużo gorsze ;)

      Usuń
    2. Ja też. Zrobię kiedyś ranking, obiecuję.

      Usuń
    3. Trzymam za słowo i czekam ;)

      Usuń