niedziela, 13 października 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #54 [07.10.2013 - 13.10.2013]






Arrow S02E01 City of Heroes
- długo się zastanawiałem czy brać się za drugi sezon czy nie. W końcu ciekawość i wakacyjny hype zrobiły swoje i muszę przyznać, że nie żałuję decyzji. Jasne, serial ma te same wady co dawniej i niektóre sceny ciężko ścierpieć, ale przez większość odcinka ma się radochę z oglądania
- pierw minusy - Lauriel! O matko, ale to straszne było. Obwinia za wszystko drugiego łucznika? Co ona ma 13 lat? W ogóle ta śmierć Tommyego wpłynęła na serial w zupełnie inny sposób niż myślałem. Raptem Oliver zaczął się przejmować, że jest mordercą i dlatego nie może być wojownikiem o sprawiedliwość. Szkoda bo lubiłem go bez wyrzutów sumienia. Ta zmiana ksywki to wygląda jak marketingowy zabieg, ale w końcu trzeba się stać tym Green Arrowem. Na Thee i Roya też momentami nie dało się patrzeć, a sceny w więzieniu to kolejny nudny przedłużacz, ale dobrze, że przynajmniej Moirze się nie upiekło
- to teraz zalety - Felicity! Jak ja ją lubię! Wprowadza mnóstwo humoru do serialu i tylko dla niej można by go oglądać. Jak zwykle roztrzepana, ale i obrotna. Ładnie jaskinie przyrządziła Oliverowi. Szkoda tylko, że w tym samym miejscu. Wątek przejęcia firmy też nieźle się prezentuje. W końcu Summer Glau na ekranie i czekam aż zacznie mieszać. Wszystkie sceny akcji też bardzo przyjemnie nakręcone. Podoba mi się też Roy jako bojownik. Jest jeszcze Black Canary. Wprawdzie tylko na chwilę ją pokazali, ale bardzo chciałbym żeby został na dłużej. I niech tylko nie wiążą jej w jakiś głupi sposób z Lauriel żeby potem ona przywdziała kostium. Najlepiej jakby zginęła, ale chyba na to nie ma co liczyć...
- trochę się rozczarowałem, że tak szybko pozbyto się gangu zakapturzonych. To był dobry pomysł na kilka odcinków, ale niestety szybko to rozwiązano i po gangu ani śladu
- miłym smaczkiem było w tym odcinku teaser pojawienia się Flasha. Bo o to chyba chodziło jak pani w tv mówiła o akceleratorze cząsteczek
- i na wyspie szykuje się kolejny ciekawy wątek - Oliver ma problemy ze swoim gniewem, a i pojawił się tajemniczy statek, który szuka jakiś grobów. I co Shando wie na ten temat? Właśnie Shando i Slade - marzy mi się żeby pojawili się w Starling City w tym sezonie

OCENA 4/6

Brooklyn Nine-Nine S01E03 The Slump
- najlepszy odcinek z trzech dotychczas wyemitowanych. Mnóstwo śmiechu z popkulturowych żartów oraz przerysowanego zachowania postaci. I ten śmiech nie był wcale wymuszony śmiechem z offu tylko te sceny były autentycznie zabawne. Bo jak się nie uśmiechnąć jak Terry Crews buduje domek dla lalek? Albo Gina podburza dzieciaki przeciw Amy i Rosie? Albo niemal wszystkie sceny z Hitchockem? Do tego mnóstwo dobrze napisanych i zagranych gagów. Tylko ten Peralta momentami denerwuje, ale w zamian pojawia się kamienna twarz Holta. Jest dobrze i liczę na utrzymanie poziomu.

OCENA 4.5/6

Brooklyn Nine-Nine S01E04 M.E. Time
- dalej jestem oczarowany tym serialem i się wyśmienicie bawię. Już mi nawet Andy Semberg jako Peralta nie przeszkadza. Ba, nawet miał kilka niezłych gagów szczególnie scenę otwierającą i jak opowiadał o seksie z panią patolog.
- bardzo bym chciał żeby ten serial dostał zamówienie na więcej odcinków bo na to zasługuje. Ma ciekawe i zróżnicowane postacie, które niesamowicie bawią. Choćby taka Rosa. Negatywnie do wszystkiego nastawiona, sarkastyczna, ale idealnie pasuje do serialu. Albo Amy. Za każdym razem jak coś chcę pierw prawi komplementy. I nie ma się przynajmniej wrażenia, że serial powtarza te same żarty, a raczej bawi zachowanie postaci, która jest przez to naturalniejsza.
- najlepszy i tak jest w całym serialu Holt. Te krótkie scenki jak próbowali go podwładni rozszyfrować cudowne. I ten obraz namalowany przez sierżanta. I płaszcząca się przed nim Amy. Wszystko idealne.

OCENA 4.5/6

Castle S06E03 Need To Know
- zaledwie trzy odcinki serial potrzebował żeby wrócić do punkty wyjścia i wymazać cliffhanger z odejściem Becket do DC. I mi to nie przeszkadza bo się tego spodziewałem. Zawsze można na 1/2 odcinki wrócić do tego wątku, może nawet w tradycyjnym dwu odcinkowcu?
- sama sprawa nie była jakaś wspaniała. Brakowało trochę szalonych teorii Ricka. W końcu było CIA i szmuglowanie broni - można było zaszaleć w tym temacie. Odwołań do seriali i ryku telewizyjnego też mogłoby być więcej. Jednak współpraca Ricka z detektywami to wynagradza. Próba przekupienia Kate czy wyzywanie od Judaszy - świetne

OCENA 4/6

Homeland S03E02 Uh... Oh... Ah...
- 15 minut czyli 1/3 odcinka zostało poświęconych wątkowi Dany. Liczone z zegarkiem w ręku! To jest jakieś nieporozumienie. Co mnie obchodzą kłopoty nastolatki, jej miłostki, próby samobójcze i depresja po tym co stało się z jej ojcem. O ile jeszcze w 1 i 2 sezonie jej wątki były jakoś uzasadnione bo był Brody i sporo działo się w okół jego rodziny tak teraz to jest zwykły zapychacz, który wcale się nie sprawdza. Bo nie dość, że nudzi to jeszcze rujnuje całe napięcie jakie jest budowane przez pozostałe wątki. Niestety, ale początek tego sezonu wypada gorzej od drugiego. Może i Dana pokazuje problem nagonki mediów, skutki nadopiekuńczości matki czy szukanie akceptacji, ale tego jest za dużo. 5 minut by starczyło, a ona pojawia się pewnie częściej niż Saul...
- to co dzieje się z Carrie jest ciekawe. Tylko czemu znowu kolejne załamanie psychiczne? Przecież to już było kilka razy. Na prawda ta postać nie ma więcej do zaoferowania? Clare Danes gra fenomenalnie bo to Clare Danes, ale już irytujące jest patrzenie jak Carrie coraz bardziej popada w obłęd i wariuję. Nie chciałbym tylko żeby okazało się, że to jest wielki plan Saula bo niestabilna Carrie lepiej działa od tej stabilnej i przez swoją nieprzewidywalność może CIA doprowadzić do wroga
- na szczęście jest dużo Quinna i wprowadzono nową postać kobiecą - Farę. On jest chyba teraz najciekawszą postacią. Twardy, bezkompromisowy i działa na granicy i poza prawem. Chciałbym zobaczyć jak współpracuje z Carrie. Fara natomiast to nowa analityczka, która bierze udział w śledztwie. Już zarysowano jej postać - arabka, świeżak w agencji,wybuchowa, ale i inteligentna i dąży do prawdy. Liczę, że dostanie w przyszłym odcinku więcej scen niż Dany bo lubię jak jest pokazane na ekranie żmudne śledztwo i marzy mi się coś w stylu Rubicon.
- chciałbym, żeby w przyszłości ten serial stał się odważniejszy. W 24 były szokujące twisty fabularne, tutaj trochę tego brakuje. Serial jest inny więc chciałbym coś realistyczniejszego, ale również zaskakującego. Idealne byłoby political fiction. W zeszłym sezonie był zaczątek tego pomysłu - nowa wojna na Bliskim Wschodzie, ale to zarzucono. Teraz jest trop Irański i chciałbym żeby odważniej z tym poszli. Przydałoby się też żeby pokazywali fragmenty wiadomości i sytuację polityczną w kraju i na świecie. Bo niby bohaterowie mówią jaki to był straszny zamach, ale szczerze mówiąc nie czuć tego. Przydałoby się uczucie, że stawka jest większa

OCENA 3.5/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E03 The Asset
- chcę wierzyć, że te kilkanaście pierwszych odcinków to takie rozkładanie pionków, delikatne zaczynanie wielu wątków i wielkiej intrygi. Chcę wierzyć, że ten serial się w pewnym momencie zmieni i zacznę czerpać autentyczną radość z oglądania. Chcę wierzyć, że zacznie mi zależeć na wszystkich postaciach i będzie iskrzyć od chemii między nimi. Tylko, że coraz trudniej mi to przychodzi. Ja wiem, że seriale Whedona długo się rozkręcają, ale tutaj za dużo pojedynczych elementów nie pasuje do siebie. Wciąż tli się we mnie nadzieja, na pewno będę oglądał choćby dla duetu Fitz-Simmons, ale daje czas do końca sezonu. Wytrzymałem kiedyś z The Event i FlashForward dam radę i teraz.
- sam odcinek to kolejna efektowna sprawa tygodnia. Tajemnicze artefakty, źli ludzie, dużo strzelania i biegania, a nawet trafiła się dramatyczna końcówka. Tylko za mało w tym wszystkim emocji. Sceny między Skye i Wardem są strasznie naiwne, trening lekko żenujący, a sama Skye wydaje się strasznie bezużyteczna i jej przeszłość nie budzi większego zainteresowania. Rodzina zastępcza? I przez to mam jej sympatyzować? Przecież lubię ją bez tego. Czemu przy niemal wszystkich narodzinach bohatera jest jakaś tragedia rodzinna w tle? Czemu jej rodzice nie mogą mieć farmy w Kansas? Ja mam nadzieje, że względem niej jest jakiś większy plan, a nie jej historia jest rozwijana wraz z scenariuszami do kolejnych odcinków. O Wardzie nawet mi się nie chcę pisać taki on nudny jest...
- scena po napisach ciekawa. Narodziny superłotra z którym będzie się trzeba kiedyś zmierzyć. Tylko czemu nie wysłali tej mazi w stronę słońca jak poprzedni artefakt?

OCENA 3.5/6

Person of Interest S03E03 Lady Killer
- gdy tylko usłyszałem co ma się dziać w tym odcinku nie mogłem się doczekać. Shaw, Carter i Zoe w klubie nocnym polujące na domniemanego zabójcę kobiet - to musiało się udać. I tak też było. Dużo scen z tymi trzema paniami to gwarancja dużej ilości dobrego humoru. Bo jak się nie uśmiechnąć na widok Shaw w wieczorowej sukni? I jej wiecznie wkurzonej miny. Do tego jak zwykle Zoe skradła wszystkie sceny w których była. Uwielbiam jak ona i John razem biorą się za sprawę. Teraz trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać na jej kolejny powrót.
- sama sprawa dość przewidywalna, ale dobrze poprowadzona - raz luźniejsza, raz mroczniejsza i z połowicznym szczęśliwym zakończeniem. Nic nadzwyczajnego, dobrze zapychała czas i służyła ekspozycji głównych postaci.
- po odcinku przerwy pojawia się Root i jak zwykle była przerażająco-urocza. Gdy rozmawiała z boginią i groziła doktorkowi aż ciarki wchodziły na plecy i napięcie wzrastała. Ogromnie jestem ciekaw co dla niej szykują scenarzyści. Wychodzi na to, że jest ona prorokiem Maszyny czy może raczej jej zbrojnym ramieniem. Ciesze się, że nie zabiła Hershela. Ten to ma pecha, chyba w karzdym sezonie jest postrzelony albo jego życie wisi na krawędzi. Teraz czekać aż zda raport tajemniczej kobiecie.

OCENA 4/6

Sleepy Hollow S01E04 The Lesser Key of Solomon
-  wciąż mam serialowego kaca po Breaking Bad i większość seriali wydaje mi się słabsza niż w rzeczywistości jest jednak przy Sleepy Hollow bawię się doskonale bo to serial czysto rozrywkowy z wielką tajemnicą w tle czyli coś co uwielbiam
- koniec poprzedniego odcinka zwiastował, że ten będzie silnie mitologiczny i rozwinie postaci Abby oraz relację z jej siostrą. I tak też było. Trochę dramatów po drodze, ale poszło łatwo i panny Mills się pogodziły. Bez zbytniego przedłużania. Tak jak wszystkie rewelacje, które były rzucane nie potrzebowały długiego tłumaczenia i udowadniania tylko były raczej kwitowane żartem. Podoba mi się, że tempo tego serialu nie zwalnia. Nawet w sprawach proceduralnych. Niby w każdym odcinku jest jakieś śledztwo, ale wszystkie są umiejętnie wprowadzone w główną historię. Tym razem Hassowie jako tajny zakon w Sleepy Hollow, portal do piekła, wyjawienie tajemnic zmarłego szeryfa oraz imienia głównego złego który potem zapewne okaże się pionkiem. Moloch - budzi szacunek. Obyśmy tylko zbyt długo nie czekali na powrót Jenny, a z biegiem czasu mogłaby dołączyć do stałej obsady.
- podoba mi się jak serial zręcznie modyfikuje historię Stanów. Flashbacki stanowią integralną część odcinków, a Crane snuje swoje historię. Tym razem herbatka bostońska. I aż się boję myśleć w czym jeszcze brał on udział i kogo znał. I jeśli chodzi o Ichibalda to uwielbiam go. Sama jego postura wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, a potem przypominam sobie w co jest ubrany, a on zaczyna mówić to się śmieje. Zresztą wystarczy spojrzeć na jego pozę podczas oddawania strzału - wyprostowany i ręka za siebie.
- tylko żałuję, że w tym odcinku pominięto wątek Katriny i nie było żadnego dziwnego snu.

OCENA 5/6

The Blacklist S01E03 Wujing
- trzy odcinki, tyle mi starczy by stwierdzić, że ten serial to nie moja broszka. Gdyby nie James Spader doszłoby pewnie do tego wcześniej. Wszystko jest zbyt naiwne, łopatologicznie poprowadzone przez co zamiast zachwycać się akcją lub jej zwrotami to tylko pytam się dlaczego oni to robią i czemu nie mogliby zrobić czegoś lepiej. Choćby w tym odcinku Liz dająca kule do balistyki. Serio?! Nikt jej nie pyta skąd to ma, wszystko załatwiła zgodnie z protokołem, a potem nie ma oficjalnego pytania. W końcu raport utajniony, takie rzeczy są oflagowane. Przynajmniej tego uczą seriale. A szefowie się dowiedzieli tylko dlatego, że ją śledzili. Dużo jeszcze było kwiatków. Irytująco wyszła scena w tym bunkrze, ale już mi się nie chcę pastwić nad tym serialem. Widocznie mam zbyt wygórowane wymagania względem serialowej logiki.
- wątku głównego jako takiego nie ma. Jest tajemnica, ale tutaj też nic specjalnego. Zachowawczo dawkowana by nie przyprawić casualowego widza o ból głowy nadmierną ilością faktów. Person of Interest, Sleepy Hollow czy nawet Arrow pokazują, że nie tak się robi procedurale.

OCENA 3/6

The Tomorrow People S01E01 Pilot
- naczytałem się w internecie jaki to zły pilot, nudne i sztampowe, ale mi się to bardzo przyjemnie oglądało. Pewnie dlatego, że ja lubię te głupkowate seriale na The CW kierowane dla amerykańskich nastolatek, ale taki już jestem. Na razie dam szansę i przynajmniej kilka następnych epizodów zobaczę. Wytrzymałem z Arrow cały sezon wytrzymam i tutaj
- trochę tylko żałuje, że jak są seriale o superbohaterach to muszą oni dostawać standardowy zestaw super mocy - telekineza, teleportacja i telepatia. A pirokineza? Profetyzm? Morfowanie? Aż dziwne, że i tego nie dorzucili w zestawie. Jednak jest szansa, że i one się pojawią bo jak widać Ludzie Przyszłości (serio?) wciąż się rozwijają. Chyba, że mają poziomy mocy. Sztampowy jest tez główny motyw - ludzie z mocami przeciw homo sapiens. X-Men, Heroes, The 4400, Alphas. Wszędzie to było. I w sumie wszędzie budziło zainteresowanie i tak jest i teraz. Jeśli serial nie będzie zbyt zachowawczy i poszaleje fabularnie to będę zadowolony.
- a właśnie fabuła - Stephen odkrywa w sobie moce, znajduje dobre mutanty, tajemnica z przeszłości, pojawiają się źli, wątki rodzinne bla bla bla kolejne ograne motywy, a potem przystąpienie do złych. I to mi się podoba. Wiem jak się to skończy, ale taki mały twist fabularny na koniec odcinka dobrze rokuje.
- nie piszę o nielogicznościach scenariusza bo nie chcę się zbytnio znęcać nad serialem, ale czemu do cholery John włamywał się do szpitala tradycyjnymi metodami zamiast od razu się teleportować?! Czemu Cara tyle czasu siedziała w głowie Stephena zamiast od razu dać mu znać, że wszystko z nim ok? Czemu mówią, że niby tylko w pokoju o kosmicznym designu ścian nie da się używać mocy, a okazuje się, że tak jest w całym budynku co nie ma kompletnie sensu? Czemu.... nie no dobra starczy. Nie ma się co wyzłośliwiać.
- dużo było głupot, ale trzeba przyznać, że efekty teleportacji był całkiem ładny, a i sceny walki przyzwoity, chociaż też bez szału to i tak lepsze niż w SHIELD. No i Stephen ma zadatki na Sitha bo dusił swojego szkolnego oprawce niczym Lord Vader. Oby problem samo kontroli pociągnięto dalej

OCENA 3.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz