niedziela, 20 października 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #55 [14.10.2013 - 20.10.2013]

SPOILERY


Arrow S02E02 Indentity
- co za cliffhanger! Jasne, zostanie szybko rozwiązany, Oliver wywinie się z sytuacji bez wyjścia, ale i tak zwiększa ochotę na kolejny odcinek. Zwłaszcza, że poprawiono sporo rzeczy, które szwankowały w pierwszym sezonie
- sam epizod bardzo dobry. Wróciła China White i przyniosła ze sobą Bronze Tiger'a aka Wolverina dla ubogich. Walki może nie były jakieś ekscytujące, ale na zadowalającym poziom.
- podoba mi się jak wygląda fabuła tego sezonu. Widoczne są reperkusję trzęsienia w Glades, zawirowania polityczne i nazwisko Olivera w mediach. Ma się przez to uczucie większej spójności pomiędzy kolejnymi odcinkami. Do tego w mieście roi się od bohaterów. Kanarka wprawdzie nie było teraz, a Roy zabawia się dalej. Jednak ostatnia rozmowa z Hoodem niespodziewana. Mam tylko nadzieje, że tak do połowy sezonu dowie się kto kryje się pod kapturem bo to sprawi, że postać Theii stanie się ciekawsza.
- Felicity jak zwykle rządzi. Narzekanie na bycie sekretarką, rozmowy o kawie i popisywanie się hakerskimi umiejętnościami. I to jak opowiadała jak to się jej podoba co robi w nocy z Olliem. Twórcy wiedzą, że ta postać jest ulubienicą fanów i umiejętnie z to wykorzystują
- sceny na wyspie jak zwykle jedne z najlepszych. Shado mówi, ze wyspa nie może zmienić człowieka, a Slade odwrotnie. Teraz Oliver sam musi zacząć kierować swoim losem. Jest też wątek japońskich żołnierzy z II wojny światowej - czego takiego tam szukali? I wyjaśniło się pochodzenie kamienia który Ollie dał Thei. Trochę creepy.
- dziwi mnie tylko, że Oliver dalej nie skreśla kolejnych nazwisk. Bo z tego co kojarzę to trochę mu zostało w tym notesiku
- na rozmowy z Lauriel i Roy/Thea spuszczę zasłonę milczenia bo po raz kolejny fatalne...
OCENA 4.5/6

Castle S06E04 Number One Fan
- ciężko mi wytłumaczyć czemu, ale podobało mi się jak został nakręcony ten epizod. Miałem wrażenie, że kamera lepiej pracowało niż zwykle, a i sprawa była dużo bardziej wciągająca niż średnia serialu. Pewnie dlatego, że dość nietypowa forma bo Rick próbował oczyścić swoją psychofankę z zarzutów morderstwa, ale tak czy inaczej przyjemniej niż zwykle mi się to oglądało. Dodatkowy atut to Kate nie pracująca dla NYPD i śmieszne sceny w domu Ricka. Oby tak dalej bo ten sezon Castle trzyma całkiem niezły poziom

OCENA 4/6

Homeland S03E03 Tower of David
- czemu oglądałem pierwszy sezon Homeland? Dla historii. Czemu oglądam teraz dla fenomenalnego aktorstwa. Wiele więcej mnie nie ciągnie do serialu. Fabularnie jest słabiutko, a twórcy kolejny raz oszukują w wywiadach. Pierwotnie zakładano, że Brody miał pokazać się dużo później, a odcinek w 3/4 poświęcony jemu chyba jasno wskazuje, że odegra on jeszcze dużą rolę w sezonie. Szkoda, że pierw producenci paplają jęzorem, a potem wymyślają historię
- sceny z rudym jak zwykle świetnie zagrane przez Lewisa, ale nie kupuje tego. Miał uciekać do Kanady, a trafił do Wenezueli. I jeszcze jakimś cudem został postrzelony i jest w rękach kogoś związanego z Carrie. Grubymi nićmi to szyte. Bandzior jak i lekarz są zbyt przerysowani żeby traktować ich poważnie przez co sceny z ich udziałem są strasznie odrealnione. I jakby tego było mało Esme zadurzyła się w Brodym i postanowiła mu pomóc, a potem czuła się odrzucona. Serio?! Tak ma wyglądać serial, który walczy o najważniejsze telewizyjne nagrody? Szykuje się jeszcze uzależnienie Brodyego od heroiny. No bo skoro Danes gra szaloną bohaterkę to i Lewis musi dostać jakiś materiał by powalczyć od statuetkę.
- u Carrie troszeczkę lepiej. Ale tutaj też za bardzo szczęście sprzyja głównym bohaterom, a inni odgrywają rolę im podrzędną. Abby ulega urokowi Carrie, zataja przed przełożonymi jej ataki oraz na boku organizuje jej spotkanie. Serio?! Kalka z wątku Brodyego. Clare gra fenomenalnie, serial można oglądać tylko dla niej, ale trochę poszanowania dla widza. Obłęd zaczyna się coraz bardziej nudzić.
- dwie rzeczy uratowały ten odcinek. Pierwsza z nich to imam nazywający Brodyego terrorystą, a potem ginący wraz wraz z żoną. Druga to tajemnicza firma zwracająca się do Carrie z ofertą pomocy. Dobrze się to zapowiada i jest nadzieje, że w końcu coś się zacznie dziać.

OCENA 3/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E04 Eye Spy
- zaskakująco dobry odcinek. Nie jakiś wspaniały, ale całkiem przyjemne bez jakiś irytujących momentów. Nawet Skye pierwszy raz miała co robić i podczas misji używała swoich hakerskich umiejętności.
- podoba mi się, że znowu zostawiono uchyloną furtkę i wciąż nie wiadomo o co chodzi. Agenci rozwiązują kolejne sprawy, ale nieśpiesznie buduje się mitologia serialu. Kto tym wszystkim sterował i jaki jest ich cel? Co to za tajemnicze równania? Co do cholery jest nie tak z Culsonem? Pewnie pierwsze odpowiedzi padną podczas november sweeps by podbić oglądalność
- strasznie śmieszny jest ten serial. Już mniejsza o duet Fitz-Simmons czy drobne utarczki słowne między innymi agentami. Śmieszne jest to, że SHIELD lepiej dogaduje się z władzami Białorusi, którzy nie mają nic przeciwko Amerykańskim agentom niż z Republiką Malty
- scena po napisach kapitalna. Fitz grający w pokera z Wardem i używający nowej technologii. Cudne! Brakuje mi właśnie podczas odcinka takich zwykłych, rodzinnych scen w Autobusie, które zacieśniałyby więzy w drużynie. No i Fitz-Simmons też mogliby przejść jakieś szkolenie do pracy w terenie, a nie tylko Skye 

OCENA 4/6

Person of Interst S03E04 Reasonable Doubt
- zniżka formy. Jedynie proceduralna sprawa i delikatnie poruszony wątek HR co nie musiało akurat mieć miejsca bo sprawa była jasna. Młody ma śledzić Carter. Pewnie jest tylko narzędziem i nie wie wszystkiego, ale narobi kłopotów.
- śledztwo odcinka nieźle poprowadzone. Dużo zwrotów akcji, dobrze zagrana wrobiona bohaterka i powolne odnajdywanie prawdy. W sumie z początku było wiadomo, że nic nie jest takie jak się wydaje, ale i tak odcinek parę razy zaskoczył. I ta końcówka. Reese nikogo nie ratuje i pozwala się toczyć sprawą. Bo to byli źli ludzie. I to nie pierwsze takie zagranie z jego strony
- odcinek miał dużo śmiesznych scen, ale to już standard. Gdy Misiek pojawia się na ekranie od razu weselej. Tak jak Shaw chcąca zabijać ludzi. Chociaż z tym akurat już przesadzają i boję się, że zrobi się to nudne
- ogólnie odcinek na minus mimo kilku przyjemnych scen. Równie dobrze mogłoby go nie być i historia nic by nie straciła

OCENA 3.5/6 


Sleepy Hollow S01E05 John Doe
- najsłabszy odcinek i to jeszcze przed 3 tygodniową przerwą. Nie zmienia to jednak faktu, że niecierpliwie czekam na powrót bo to najlepsza premiera jesieni. Szkoda tylko, że zabrakło mocnego cliffhangera i czegoś szokującego. Poprzedni epizod byłby lepszy by pozostawić ludzi w zawieszeniu
- tym razem historyjka była nudna. Fajnie, że znowu serial przepisuje historię Stanów, ale to chyba największy plus. Z Zaginioną Kolonią lepiej poradził sobie Supernatural z odcinkiem Croatoan. Tutaj jakoś to nie wciągnęło i brakowało intrygujących pomysłów. Niby pojawia się kolejny jeździec (zajebisty design! uwielbiam jak oni wyglądają), ale ten plan jest głupi. Tak jak jego powstrzymanie. Typowy odcinek-zapychacz. Szkoda
- ciesze się, że Katrina pojawiła się na chwilę. Siedzi w Czyśćcu (widać, że stajnia Abramsa jest odpowiedzialna za serial), ale wciąż jest tajemnicą czemu Moloch ją tam więzi.
- najlepszy w epizodzie i tak był Crane. Żarty z plastiku, smartfona czy to dziwne spojrzenie na myjkę wygrały ten odcinek.
- ciekawie wyglądało też to co działo się w tle na komisariacie. Gonzales grzebie w przeszłości Crane'a i dowiaduje się, że rzeczywiście uczy taki na uniwersytecie. Kto załatwił mu przykrywkę? A może to jego jakiś potomek? Dobrze to wygląda, kolejne tajemnica

OCENA 3.5/6

Sons of Anarchy S06E03 Poenitentia
- ten sezon na pewno nie skończy się dobrze dla SAMCRO. To dopiero trzeci odcinek, a atmosfera nie dość że się zagęszcza to jeszcze pojawiają się kolejne wątki, które mocna odbiją się na bohaterach
- najmniej groźna wydaje się Wendy. Zbliżyła się do Gemmy, opowiedziała jej historyjkę o gwałcie co musiała do niej trafić i teraz są ze sobą bardzo blisko. Tylko co ona kombinuje? Może i do niej dobrał się Toric? Bo to jej pojawienie się w klubie było grubymi nićmi. Jax ją nie tak dawno naćpał, a teraz ona idzie go prosić o pomoc? Prędzej szykuje jakąś zemstę
- sam wątek Torica jest dziwny. Serial dzięki niemu niesamowicie epatuje brutalnością. Scena z otwieraniem butelki straszna. I to jego "a jednak są odkręcane" upiorne. Trochę tylko niepotrzebne to zabójstwo prostytutki. Za dużo dziwnych rzeczy dzieje się w okół niego. I jeszcze będzie próbował wrobić Nero. Ciekawe czy ma on GPS w samochodzie co powinno zrobić sprawę jeszcze bardziej niepewną. Przez wszystko co się dzieje w okół Torica nie można z nim już sympatyzować. Zemsta za siostrę jeszcze ok, ale teraz za dużo tego.
- coraz bardziej podoba mi się postać grana przez Petera Wellera . Widać kto rządzi w porcie. I jeszcze nawet próbował jedi mind trick na persa. Cudowna scena na łodzi, jedna z lepszych odcinka. Jednak przypuszczam, że i z kontaktu z nim wyjdą kolejne konfliktu
- Clay wciąż żyję i nie zapowiada się żeby szybko zszedł z tego świata. Złego diabły nie chcą. Tylko o co chodzi? Jax trzyma go przy życiu bo umowa z IRA - to zrozumiała, ale czy i on nie kumpluje się z czarnymi braćmi? August może mieć swój własny plan i nie zdziwię się gdyby nie zabił od razu Tiga.
- co takiego Boby kombinuję? Zbiera Nomadów czy coś jeszcze? Bo nie wydaje mi się żeby tak po prostu szukał towarzystwa do jazdy. Nowy odział w starym duchu z dawnymi zasadami? Co na to Jax? Sytuacja między nimi jest już i tak napięta, a ostatnia młody Teller do najmądrzejszych nie należy.
- rola Unsera została ograniczona do robienia za niańkę. I zupełnie mi to nie przeszkadza bo to dodaje trochę humory do serialu  

OCENA 4.5/6 

The Tomorrow People S01E02 In Too Deep
- wiedziałem na co się piszę zostając przy tym serialu - debilne dialogi, drewniana gra aktorska i logika, która wzięła sobie wolne. Dalej jest głupio, ale mimo wszystko będę oglądał dalej. To jest idealne guilty pleasure, przynajmniej na jakiś czas. Dlatego nie będę się skupiał na minusach serialu bo jest ich zwyczajnie zbyt dużo. Napiszę tylko, że mam wrażenie jakoby Markowi Pellegrino nie chciało się grać w tym serialu i lepiej czuję się jako aktor występujący gościnnie w serialach. 
- największy plus to zachowanie Jedikiacha i Ultry - bezwzględni i na pewno ci źli. Zabijają mutanty, zabijają słabych, zabili by pewnie z chęcią wszystkich. Ciekaw jestem jak dalej będzie wyglądała tam praca Stephena i jego relację z wujkiem. Chciałbym też żeby rzeczywiście zaatakowali Ludzi Przyszłości i by młody miał się o co obwiniać 
- relację John/Cara/Stephen są bardzo słabe i zanosi się na głupi trójkąt. Dobrze, że przynajmniej ta pierwsza dwójka ma niektóre całkiem niezłe sceny np. podczas treningu
- albo napisze co mi się nie podoba - narracja Stephena otwierająca odcinek jest zbędna, niepotrzebny jest też jego wątek szkolny, głupie jest nazywanie go The Chosen One i to jak wpływa na grupę mimo idiotycznego zachowanie. A największy bezsens to niemożność zabijanie przez Tomorrow People. Toż to jest bez sensu. Okradanie banków i atakowanie innych ludzi ok, ale zabijanie już nie

OCENA 3/6

The Walking Dead S04E01 30 Days Without an Accident
- w końcu jest. Wrócił jeden z moich ulubionych seriali i nie zawodzi. Niektórzy narzekają na powolny start, ale ja tego nie zauważyłem. Jest klimat, jest i immersja. Ogląda się doskonale jak przed rokiem. Oby tylko nie powtórzył tej kilku odcinkowe wpadki jak sezon 3, ale nie ma co się martwić na zapas. 
- cliffhanger z poprzedniej serii dużo zmienił w serialu. Więzienie stało się nie tylko domem dla naszych ocalałych, ale też dla ludzi z Woodbury i innych, których odnaleziono i zaoferowana dach nad głową. I dobrze. Więcej ludzi, więcej potencjalnych trupów. Ale i ludzi o których można się martwić. Na razie jedynie nakreślono kilka postaci, będzie jeszcze czas by je rozbudować. Dużo miejsca poświęcono również Sashy i Tyreesowi. Widać, że odegrają większą rolę w tym sezonie. 
- podoba mi się, że więzienie nie jest domem tylko z nazwy. Widać jak się zmieniło, bogatszy wystrój pomieszczeń, bardziej ufortyfikowane, ale też ze stajnią i własnym ogródkiem. Lubię to. Szkoda tylko, że te rzeczy działy się poza ekranem. Z chęcią bym zobaczył jak robią plany, zasadzają pierwsze roślinki czy budują bramę. Albo jak rada przepycha kolejne pomysły i kłóci się o innym. Swoją drogą ciekawy pomysł z zarządem więzienia, które trzyma piecze nad nim i podejmuje kolejne decyzję. Ciekawe czy dalej będą jakieś konflikty i uwidocznią się jakieś grupki. Bo przecież taka społeczność nie może być wiecznie szczęśliwa i zawsze znajdą się jacyś wichrzyciele. 
- nową postawę Ricka interesującą się ogląda. Przestał się angażować w walkę i politykę, zajmują się ogródkiem, nawet ma wstręt wobec broni. Odnalazł trochę normalności. Tylko, że nie po drodze mu z nią. Wypadł za ogrodzenie i spotkanie ocalałej nie mógł się dobrze skończyć. Przez całą podróż do Eddiego nieustające napięcia, pytanie co takiego ten człowiek kazał robić Clarze, że wygląda tak upiornie. I na końcu okazuje się, że Eddie nie żyję, a ona go dokarmia. To jedyna rzecz jaka trzyma ją na świecie. Zdesperowana się zabija. Typowe depresyjne zagranie w The Walking Dead. Świat bez nadziei. Jednak najbardziej uderzyło mnie w tej scenie jak Rick odchodzi wraz z kanapką w ręku, którą wcześniej podarował Clarze. W tym świecie się nic nie marnuje i jakby nie były wstrząsające wydarzenia trzeba racjonalnie myśleć. 
- drugi istotny wątek w odcinku to wyprawa po zapasu. Jak zwykle coś musiało pójść nie tak. Od The Walking Dead nie wymaga co odcinek zabijania hord zombie i tryskającej posoki, ale przyjmuje to z radością. I tego nie brakowało. Wejście do supermarketu i oczekiwanie na wypadek. Odrobina humoru z udziałem Michone, trochę zapoznania się z postacią Boba i w końcu atak zombie. Z dachu! To był doskonały pomysł bo coś nowego. Nie wiadomo gdzie spadną, komu zagrożą. Wiadomo było za to że ktoś zginie. Padło na Zacha, który dostał wcześniej kilka scen. Jednak jego śmierć nie była tak szokująca jak reakcją Beth. Straciła chłopaka, ale nie uroniła nawet łzy. Śmierć to coś stałego w tym świecie. Nowi ludzie przychodzą i odchodzą. Ciężko jest się z kim na prawdę zżyć. 
- podobały mi się też sceny z Maggie i Glenem, ale to dlatego, że to moi ulubieńcu odkąd razem się pojawiają. Boję się, że któreś z nich zginie w tym sezonie. Dzisiaj zaczęło się jednak od troski Glena. Myślałem, że to standardowe "jesteś kobietą, kocham cię, nie ryzykuj na zewnątrz", ale nie. Było podejrzenie ciąży. I ta reakcja na koniec jak Glen dziękuje, że jednak nie ma w drodze dziecka. Kolejny raz podkreślono jak ten świat jest odmienny od naszego. 
- nie zabrakło też innych świetnych scen - dzieci nadające imiona szwendaczą, Daryl jako detektyw (już widzę te memy), nauka obchodzenia się z nożem, Michone i jej pragnienia dorwania Gubernatora, Bob trawiony głodem alkoholowym (lub wyrzutami sumienia), Rick zadający trzecie pytania, Beth resetując licznik dni. Tyle dobrego, a to zaledwie premiera
- mocno zapowiada się też następny odcinek - szwendacz w więzieniu. To będzie piorunujący początek. Tylko pytania co się tak na prawdę stało. Czy to tylko choroba? A może jakaś epidemia? W końcu świnka Violet też zginęła. Albo jakiś truciciel? Co jak co, ale udało się zbudować odpowiednią ilość napięcia i podkręcić oczekiwania względem następnego odcinka.  

OCENA 5.5/6

1 komentarz:

  1. Czesiek_PL jesteś nieobliczalny w swoich recenzjach i w ogóle hejtuje Cię bo Cię nie lubię o

    OdpowiedzUsuń