niedziela, 27 października 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #56 [21.10.2013 - 27.10.2013]

SPOILERY


Arrow S02E03 Broken Dolls
- gdyby ktoś mi powiedział kilka miesięcy temu, że w październiku z niecierpliwością będę czekał na nowe odcinki Arrow to bym go wyśmiał. Teraz tylko odliczam dni do kolejnego epizodu, takie to dobre. Dalej ma swoje wady, ale jak się już do nich przywykło to można się skupić na mięsku, a to jest bardzo soczyste
- sam nie wiem co było najlepsze w odcinki, niemal każdy z kluczowych elementów był na swoim miejscu. W sumie to irytowały tylko trzy rzeczy - Laurel na którą coraz ciężej się patrzy, wściekła Thea która w tym sezonie nie zrobiła jeszcze nic ciekawego i Moira dla której kara śmierci jest ok póki ma dobre relację z dziećmi, ale tu przynajmniej na plus wyszła Teryl Rothery, którą zawsze dobrze zobaczyć.
- wątek Dollmakera mroczny. Szkoda, że to The CW bo na innych stacjach by pewnie jeszcze lepiej wyszedł, tutaj widać, że sporo rzeczy poszło pod nóż. Trochę mi przypominał odcinek Marionette z Fringe, ale brakowało mu trochę upiornego klimatu. Samo śledztwo i team up z Lancem udane. I jeszcze Felicity podczas akcji. Podoba mi się. Bez sensu tylko, że nie zainstalowali sobie furtki w systemie policji i jak im będzie coś potrzebne znowu będą się musieli włamywać do budynku
- Kanarek dostał sporo czasu antenowego, ale mi wystarczyły 2 pierwsze minuty odcinka by go pokochać. Umie walczyć, ma piękny styl i posługuje się sonicznym dźwiękiem niemal jak komiksowy pierwowzór. I jeszcze jej zaskakujące back story - powiązanie z League of Assassins i Ras Al Gulem. Dobrze! Mitologia świata się rozwija i coraz więcej powiązań z DC. Czekam tylko na jakiś mocny twist teraz. A co by było jakby Kanarek miał na imię Talia i okazała się córką Rasa? To by było coś
- wyspa nigdy nie nudzi. Kiedyś najlepszy element serialu, teraz miłe uzupełnienie. Ostrzał artyleryjski był głupi, ale wyszedł efektownie. Lepsze jednak reperkusje. Slade w płomieniach - czyżby spaliło mu twarz? Może od tego momentu zacznie nosić maskę i przyjaźń z Oliverem zmieni się w nienawiść? I gdzie ten statek płynie? Nie sądzę żeby to oznaczało koniec wyspy, ale może opłynięcie jej i nowe miejscówki? Na pewno coś nowego się pojawi i związanego z ciałami żołnierzy. I kim są inni więźniowie?
- znowu udało mi się wyłapać kilka komiksowych smaczków - niewiele, ale zawsze to coś - prawnik Dollmakera to Tony Daniel czyli jeden z rysowników DC, a pokój w którym zatrzymał się Lalkarz miał numer 52 czyli magiczna liczba DC.

OCENA 4.5/6

Brooklyn Nine-Nine S01E05 The Vulture 
- ogromnie cieszy mnie, że serial dostał zamówienie na cały sezon i slot po Super Bowl bo to jest świetna komedia. Śmieję się niemal na każdej scenie i ciesze się, że wszyscy bohaterowie mają coś do zaoferowania i nikt nie robi za nudne tło, a dostają odpowiednią ilość czasu na ekranie. Brakowało mi takiej komedii
- motyw Sępa wyszedł przednio. Flashbacki ze starych spraw, obmyślanie sposobu zemsty gdzie brylował Charles i w końcu rozwiązywanie morderstwa po pijaku. To wszystko okraszone doskonałymi dialogami oddającymi dynamikę między tymi postaciami
- drugi wątek to wypad na strzelnice gdzie zarządził sierżant Terry. Zestawienie mięśniaka ze strachem przed oddaniem strzału to prosty pomysł, ale sprawdza się idealnie. Gina jednak nie odstępowała mu na krok. Więcej jej w przyszłości! 
- i jeszcze trafił się cudowny żart o kobiecych torebkach. I jak tu nie lubić tego serialu?

OCENA 4.5/6


Brooklyn Nine-Nine S01E06 Halloween
- znowu doskonale się bawię. Tym razem trzy udane wątki i każdy równie śmieszny. Przekręt w wykonaniu Jake'a wypadł dobrze. Od razu było wiadomo, że wykonuje swój plan, ale przedstawiono to w taki sposób, że i tak nie czuć było znudzenia czymś oczywistym. Amy i Boyles w przebraniach byli jeszcze lepsi. On zafascynowany Halloween, ona nienawidząca przebierańców. Trzeci wątek to przeszłość Rosy. Jej postać mnie strasznie śmieszy. Jest tak bardzo przerysowana, a mimo to wcale to nie przeszkadza 
- do tego mnóstwo niezłych żartów - nazwa sextaśmy Amy, królewskie dziecko czy szachy Peralty. Uwielbiam ten serial!

OCENA 4.5/6 

Castle S06E05 Time Will Tell
- Joshua Gomez ukradł ten odcinek. Z przekonaniem opowiadał o tym jakim jest podróżnikiem w czasie i desperacko próbował uratować przyszłość. I jeszcze historię o wojnach energetycznych i przyszłości Ricka i Kate - dawno tak głośno nie śmiałem się na tym serialu. Takie występy gościnne to ja lubię
- sama sprawa też szalona. Dużo zwrotów akcji, fascynacja Ricka podróżami w czasie, Esposito jako fan Doctora Who, serialowy żart na koniec odcinka i jakiś tam zwrot akcji na końcu z wyjaśnieniem. Fajnie jednak jakby w finale sezonu była futurospekcja z Beckett jako panią senator. Taki kolejny żarcik
- nie zabrakło też rodzinnej dramy u Ricka. Wszystko to podane ciepło i zabawnie czyli w takiej formie za którą lubi się ten serial. Alexis się wyprowadza, szkoda, ale pewnie dużo rzadziej się nie będzie pokazywać niż ostatnio.

OCENA 4.5/6


Dracula S01E01 The Blood is the Life
- jakie to było przeraźliwie nudne! Nie oczekiwałem wiele po tym serialu, a dostałem jeszcze mniej. Ciężko się to oglądało, brak klimatu i wątków, które by zaciekawiły, fatalnie napisane dialogi i przydługie i nic nie wnoszące sceny. Dam mu jeszcze szansę bo nie oglądam obecnie wiele seriali, ale boję się, że będzie tylko gorzej bo widzę sporo wątków które mogą być tragiczne
- w sumie podoba mi się tylko to, że Dracula nie może wychodzić na słońce i zabija innych by się pożywiać. Bez skrupułów jak rasowy drapieżnik. I jeszcze walczy z gorszymi od siebie. A przynajmniej tak próbują nam wmówić. Zakon Smoka na razie nie wypada przekonująco, a raczej zabawnie. Podoba mi się jeszcze nowa rola Van Helsinga. 
- nie podobają mi się dwie żeńskie postacie - Mina i Lucy. Fatalna Jessica De Gouw, która zepsuła kilka odcinków Arrow sprawia, że ciężko brać ten serial na poważnie. Ukochana z przeszłości, miłość od pierwszego wrażenia, niepokojące sny i drętwa gra aktorska. Dramat. Kate McGrath lubię z Merlina. Tutaj nie ma wiele do grania, dziwnie się patrzy na nią w blond włosach, a do tego jej postać wydaje się nie na miejscu 
- jednak najbardziej irytuje mnie brak klimatu. Niby końcówka XIX wieku, ale poza scenografią nic na to nie wskazuje. Rozwiązłość obyczajów, kobiety równe mężczyzną, dziennikarze i wykłady na uczelni jak za naszych czasów. Zero problemów z epoki, zero klimatu, który ratowałby ten serial. Nie trzeba by było zbytnio modyfikować scenariusza by dostosować go do naszych czasów. 

OCENA 2.5/6

Homeland S03E04 Game On
- widziałem na necie, że są duże rozbieżności z oceną tego odcinka. Od 1.5/5 do 9/10. A dla mnie odcinek przeciętny. Za dużo w życiu widziałem cliffhangerów i szokujących twistów fabularnych żeby takie coś mnie zaskoczyło. Przecież jasne było, że Carrie nie zdradzi. Jasne było, że powie Saulowi o wszystkim. Jeszcze lepiej jak się okazało, że Saul wie, że Carrie gra. Podoba mi się taki rozwój wypadków. Mniej mi się podoba jak do tego doszło. Ciężko mi to określić, ale mam wrażenie, że za dużo tutaj przypadku, a bizantyjska intryga jest zbyt zakręcona. O wiele bardziej mi się podobał ten powolny Homeand z pierwszego sezonu gdzie przez cały odcinek Carrie wpatrywała się w monitor obserwując Brodyego niż teraz gdy jest taka złożona intryga
- co by jednak nie mówić Clare Danes gra fenomenalnie. To jest jej serial. Szczególnie mocny był początek jak Carrie obserwuje pacjentkę, która świruje. Ciekawi mnie tyko od czy Clare wiedziała, że Carrie gra czy to wszystko zostało później dopisane bo ma się wrażenie, że Carrie wcale nie zdaje sobie sprawy z planu, którego jest autorką...
- u Jessicy ciąg dalszy wątku "mąż zniszczył mi życie, nie jestem taka jak on", a u Dany "kocham wariata, nienawidzę ojca bo mnie oszukiwał". Nudy...

OCENA 4/6

Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. S01E05 Girl in Flower Dress
- piąty odcinek, a ja dalej nie mogę się wciągnąć i oglądam bez przekonania. Ten odcinek nie był najgorszy, ale irytuje mnie przegadanie tego serialu. Za dużo nudnych scen przeciąganych w nieskończoność. Jak prolog z piromantą czy półnagą Skye. Te rozmowy nie chciały się skończyć. Dobrze, że w międzyczasie było trochę humoru i stosunkowo efektownie
- ruszył się wątek tajemniczej organizacji z pierwszego odcinka. I patrząc w jakim tempie się rozwija to będzie się jeszcze ciągnął co najmniej do końca sezonu. Dobrze, że coś jest szkoda, że nudnego. Robienie superżołnierzy już tyle razy było wałkowane na różne sposoby...
- nie podoba mi się też wątek Skye. O ile jeszcze jej wahanie i krycie chłopaka całkiem niezłe tak poszukiwanie rodziców zapowiada się męcząco. Nie lubię tego typu rzeczy i średnio mnie obchodzi przeszłość bohaterów i problemy z dzieciństwa. W The Blacklist, The Tomorrow People i Sleepy Hollow to samo...

OCENA 3.5/6

Masters of Sex S01E03 Standard Deviation
- jak zwykle znakomity odcinek. Pokłony przed scenarzystami i Sheenem za to że stworzyli taką wielowymiarową postać. Raz się kibicuje Mastersowi, a raz nazywa się go największym dupkiem. Bo okłamywanie żony jest okrutne, szczególnie jak widzi się w jakiej rozsypce się znajduje. Mocna też była końcówka - nie zawahał się zaszantażować przyjaciela, któremu wszystko zawdzięcza byle tylko kontynuować badania. Takie postacie właśnie lubię.
- ciekawie wypadł wątek czworaczków. Ethan za wszelką cenę chciał zostać gwiazdą w mediach i obróciło się to przeciw niemu. Czekam na kolejne starcie jego i Williama.
- inne ciekawe sceny to te z Betty. Od komedii do tragedii. Znowu pokazano do czego są zdolni ludzie, jak się okłamuje ludzi z miłości czy dla pieniędzy i zawziętość Mastersa, który odnosi porażkę
- nie można też zapomnieć o scenach w burdelu podczas masturbacji. Masters narzeka, że wyniki mogą być zakłamane, ale nie bierze pod uwagę tego, że ma za małą próbę, a ludzka seksualność wymyka się kategoryzacji i do każdego trzeba podchodzić indywidualnie. I do tego przekrój problemów z tamtego okresu
- wciąż było tez gęsto od klimatu lat '50. Widać ile kasy włożone w stroje i scenografię, robi to wrażenie. Tak jak oddanie ducha tamtej epoki - zachowanie gejów, homoseksualizm jako tabu czy dziwne zachowanie wobec kobiet na wysokich stanowiskach

OCENA 5/6  

Person of Interest S03E05 Razgorov
- panie z Person of Interest znowu dały czadu i odstawiły Johna i Fincha na drugi plan, ale po kolei. Sprawa dobra, ładnie powiązana z wątkiem HR przez co jeszcze bardziej wciągała mimo, że nie lubi oglądać skorumpowanych policjantów w tym serialu. I jeszcze dużo humoru dzięki dziewczynce. Wszystko zagrało tak jak powinno
- jednak najlepsze było to co wyczyniała Shaw. Zdaje sobie sprawę, że jej postać jest niesamowicie przerysowana, ale za to ją lubię. Lubi walkę, chcę zabijać, jest wiecznie wkurzona i dobra w tym co robi. A zdjęcia i charakteryzacja tylko podkreślają jej drapieżną naturę. Pojawiły się też flashbacki z jej życie, nic nowego nie wniosły, ale zdradziły jej prawdziwe imię. Miło się je oglądało, ale liczę, że następne będą jak będzie co najmniej 10 lat starsza
- równie dobre sceny miała Carter. Może i na początku typowy standard dla niej - tajemnicza i działa na własną rękę, ale niespodziewane splecenie dwóch wątków (uśmiech na twarzy gdy Carter i John na siebie wpadli na ulicy zapatrzeni w ślad GPS) sprawiło, że jej śledztwo mocno ruszyło do przodu. I na koniec finałowe starcie z Laskym. Wow! Tego się absolutnie nie spodziewałem. Carter gra twardo, od początku wie co się dzieje, a teraz jeszcze ostrzej walczyć z HR. Podoba mi się to.
- i na koniec małe zaskoczenie. Pojawienie się Root. W mieszkaniu Shaw! Szykuje się w następnym odcinku kolejne elektryzujące spotkanie tej dwójki.

OCENA 4.5/6

The Walking Dead S04E02 Infected
- kolejny znakomity odcinek. Tak jak przewidywałem wybuchła epidemia. I to jest strasznie depresyjna wiadomość. Bo ludzie, którzy są odporni na wirus zombie, przeżyli horror i znaleźli względnie bezpieczną przystań umierają teraz na coś tak prozaicznego jak grypa.
- podoba mi się też to co dzieje się z dziećmi w tym świecie. Śmierć jest im bliższa niż powinna i dorastają w okropnych warunkach, które je zmieniają. Przerażające jest to, że wciąż mają mentalność dzieci, ale by przetrwać muszą posiadać instynkt mordercy
- kolejna mocna scena to Rick zabijający prosiaki. Coś co dawało mu radość z życia, zwierzęta o które się troszczył, musiał poświęcić by przetrwać. Te świnie były w zeszłym odcinku zwiastunem nadziei, pokazaniem, że jest inna droga, nie trzeba koniecznie mordować i babrać sobie rąk krwią. Nic z tego. W tym świecie mogą żyć tylko najtwardsi
- postać Michonne dalej jest tajemnicza, ale coraz więcej o niej wiadomo. Już gdy irytowała się na płaczące dziecko było wiadomo, że coś innego ją irytuje. Załamała się potem gdy Beth poprosiła ją o pomoc. Czyżby to strata dziecka tak ją zahartowała?
- najciekawszy jest wątek zdrajcy w więzieniu. Kto dokarmia zombiaki? Kto zamordował Karen? Zapewne ktoś z nowo przybyłych. Tylko czy już go widzieliśmy? Najbardziej prawdopodobny wydaje się Bob bo najczęściej się pojawiał, ale może to ten nowy doktorek? Albo jakaś choroba psychiczna u kogoś starego?
- fajnie, że więzienie zostało ufortyfikowane i regularne oddziały robią czystki przy siatkach tylko czemu nie pracują oni na zmiany? Trochę mnie to dziwi bo powinni oni nieustanie wybijać szwendaczy, a nie czekać aż się ich namnoży. Trochę głupio, że bardziej się nie wzmocnili. Palisade powinni wybudować na około więzienia albo wykopać rowy. Zombie wpadają, a oni je tylko dobijają. Więcej inwencji poproszę 

OCENA 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz