niedziela, 8 grudnia 2013

Serialowe podsumowanie tygodnia #62 [02.12.2013 - 08.12.2013]

SPOILERY



Almost Human S01E01 Pilot 
- zaskoczyłem się. I to pozytywnie co mi się rzadko zdarza. Byłem strasznie negatywnie nastawiony do tego serialu mimo, że jestem wielkim pasjonatem produkcji sci-fi oraz uważam Wymana za świetnego showrunnera, a Abramsa za odpowiedniego producenta. Odstraszała mnie głównie stacja FOX oraz ekipa aktorska. Nie powiem, że ten pilot był w stylu "o je! dawać następny odcinek, ale już!", ale przyjemnie się oglądało i przy odrobinie wysiłku można dostrzec materiał z sporym potencjałem, ale też jest spora liczba zastrzeżeń
- główna para wyszła bardzo dobrze. Bardzo martwiłem się, że będzie brakowało chemii między nimi. Niepotrzebnie. Może nie jest rewelacyjnie, ale nic tutaj nie kuje w oczy, a i od czasu do czasu można się pośmiać. Jest też duży potencjał na historię z przeszłości. Zarówno u robota jak i człowieka. Pewnie ich osobiste wątki w końcu splotą się w jedno, ale to raczej dobrze. Średnio mi się jednak podobał zbyt duży nacisk na emocję postaci. Może i jestem nie czuły, ale na to jest na razie za wcześnie. Pierw trzeba się do nich przyzwyczaić, poczuć sympatię, a dopiero potem problemy osobiste, zwłaszcza te na podłożu psychologicznym będą robiły większe wrażenie
- wizja świata i ogólny felling mi się podobają. Czuć w tym aspekcie ducha Fringe. Dziwne urządzenia i zamiłowanie do makabry. Jest też szalony profesorek. Jednakże ciężko mi uwierzyć, że tak świat będzie wyglądał za 35 lat. Za bardzo to wszystko futurystyczne. Ale też i sterylne. Ciężko mi uwierzyć, w ogromną przestępczość.
- fabularnie jest bez szału. Tajemnicza organizacja, śmierć partnera, nowi w policji, kret, dawna ukochana skrywająca swoją przeszłość. Brakuje jednak wątku, który by autentycznie absorbował. Liczę jednak, że serial nie będzie tylko opierał się na relacjach Doriana z Johnem, a i gościnna obsada się rozwinie. Niby już jest motyw powracającego tatuażu i zapowiada się na manipulację tkankami i biologiczno-technologiczne wątki ale to za mało by wzbudzić większe zainteresowanie

OCENA 4/6

Almost Human S01E02 Skin
- w paru miejscach natknąłem się, że serial został wyemitowany w nieodpowiedniej kolejności co akurat na antenie FOX nie jest czymś szokującym. I w sumie wiele rzeczy b to wyjaśniało. Bo kompletnie nie rozumiem gdzie rozwój relacji Doriana z Johnem. W poprzednim odcinku ich relację były ciężkie, a teraz są BFF i sobie żartują. Kłóci się to z pilotem. Do tego jeszcze wątek Stahl. Nic nie wskazywało na to, że ona się może mu podobać, a tu zapowiada się wątek romantyczny mimo, że nawet nie było koleżeńskich relacji. Zabrakło nawet zwykłej, prywatnej interakcji.
- irytowało mnie też zachowanie bohaterów względem seksbotów. Skrępowanie czy jąkanie się. Dorośli mężczyźni, a zachowują się jak nastolatkowie z burzą hormonów.
- fabularnie też nic specjalnego. Lekkie przerobienie scenariusza i już mamy porywane kobiety w pierwszym lepszym proceduralu. Zero głównej fabuły. Tylko znowu przewinął się motyw sztucznego DNA czyli w przyszłości będzie to odgrywało większą rolę. I nie zdziwiłbym się gdyby pojawiły się androidy, których nie można odróżnić od ludzi
- w sumie odcinek znowu ratowały relację Dorian/John. Kilka niezłych dialogów o tym gdzie idą elektroniczne owce gdy umierają czy motyw profilu randkowego i skanowanie jąder. Dobre, ale to za mało

OCENA 3.5/6

Almost Human S01E03 Are You Receiving?
- nie wiem jak wyglądało powstawanie tego serialu ale musiało wyglądać mniej więcej w ten sposób - Wyman na planie Fringe wpada na kilka pomysłów, zabiera parę rekwizytów, zastanawia się nad życiorysem bohatera, a że mu się nie chcę pożycza wypadek, który spotkał Petera na jeziorze Reiden. Seriale są bardzo podobne, ale Almost Human wciąż brakuje własnej tożsamości, czegoś co go wyróżnia. Proceduralne sprawy to za mało by zaintrygować na dłużej, a relację między bohaterami w końcu spowszednieją. Mnie najbardziej irytuje brak wiedzy o świecie. Trzeci odcinek, a ja dalej nic nie wiem o sytuacji geopolitycznej czy problemach społecznych przyszłości. Nie wiem nawet w jakim mieście dzieje się akcja. Przez co ciężko mi się przejmować losem bohaterów skoro nie mogę ich nigdzie umiejscowić...

OCENA 3.5/6

Almost Human S01E04 The Bends
- i na tym kończę przygodę z serialem. Mam go dość bo to strasznie zachowawcza produkcja, bez ambicji by stać się czymś więcej. Albo jej nie dostrzegam. Nawet iskierki chociaż tak bardzo jej szukałem. Najbardziej do oglądania nęciła mnie wizja świata przyszłości, ale zupełnie tego nie wykorzystano. Są androidy i nowe technologie, ale to tyle. Najśmieszniejsze jest jednak to, że wszyscy opowiadają jak to przestępczość wzrosła i co to za niebezpieczna dzielnica, ale tego nie widać. Ludzie spacerują sobie z parasolkami, a policjanci latają przez okna i rzucają czerstwe dowcipy. Przerost... w sumie nie, brak przerostu czegoś nad czymś, ja widzę tutaj tylko niedostatki
- sprawa odcinka to kolejna typu "wyciągamy z szuflady niewykorzystany scenariusz z jakiegoś procedurala sci-fi i lekko dostosowujemy do konwencji Almost Human". Wyszło przeciętnie czyli zgodnie z standardami serialu. Taka tania podróbka Breaking Bad i The Shield. Największy plus to obecność Benito Martineza w narkotykowym wątku. Jednak twist z jego postacią nie był jakiś wstrząsający. Żałośnie jednak wyszedł wątek szukania Bishopa. Bo co z tego, że miga się od złapania przez 10 lat skoro nasi super chłopcy namierzają go w pół odcinka
- serial dalej ma dobrze rozpisane dialogi między Dorianem, a Johnem jednak zdarzają się słabsze momenty. Dalej jednak nie rozumiem tej ich przyjaźni, a w odcinku nie było czuć, że Dorian jest androidem

OCENA 3.5/6 

Arrow S02E08 The Scientist 
- wielki debiut Barryego Allena wyszedł przeciętnie. Katastrofy nie było, jaka postać powracająca spisywałby się całkiem nieźle, ale nie widzę w nim potencjału na osobę prowadzącą własny serial. Na dłuższą metę może być irytujący, a bycie troszkę dziwnym i nie do końca przystosowanym społecznie jest już nudne. Wiele może się zmienić gdy zyska moce, ale na razie wolałbym by został w Arrow i odwiedzał raz co kilka odcinków Starling City. Jego związek z Felicity jest fajny, ale tutaj te same zastrzeżenie co do postaci - może wypaść męcząco. I za mało mają nerdowskich momentów, a przecież to powinno działać idealnie
- sam odcinek też niczym nie zachwycił i momentami był durny. Taki już urok tego serialu. Jednak na plus to wprowadzenie supermocy do serialu. Mamy w końcu mirakuru, Oliver mówiący o tym co działo się na wyspie (Slade nie żyję!? a może się obudzi i potem Oliver go spali?) i opowieść Allena. To tyle zapowiedzi producentów o nie korzystaniu nadprzyrodzonych zjawisk.
- Moira zarządziła w tym odcinku strasząc Malcolma Rash'al Ghulem. No ciekawe jaki aktor się w niego wcieli i kiedy zadebiutuje. Oby jak najszybciej
- wątek Roya i Thei był nudny, ale tutaj tez jedna krótka scena mi sporo wynagrodziła - Roy dostaje strzałę w kolano, a mógłby być superbohaterem. Od razu przypomina się Skyrim.
- niewątpliwy plus to brak Sarah. Tylko za to ocena odcinka idzie do góry

OCENA 4/6

Brooklyn Nine-Nine S01E10 Thanksgiving
- obowiązkowy odcinek z Świętem Dziękczynienia wypadł bardzo dobrze. Cała ekipa w domu Amy zarządziła. Zwłaszcza flashbacki po spróbowaniu jedzenia. No i sama Amy wyglądała cudownie w sukience. Równie zabawna Rosa oczekującego najgorszej kolacji ever oraz nienajedzony Terry. Jednak za hit odcinka uznaje Boyle Bingo. Znowu prosty pomysł, ale kapitalnie zrealizowany i tyle śmiechu
- przyjemnie też było oglądać bohaterów mierzących się ze swoimi problemami - Boyle opowiadający o Rosie, Jake i jego trauma z dzieciństwa czy Amy dążąca do doskonałości oraz złośliwa i zarazem miła Gina
- w sumie tylko jednej rzeczy brakuje mi w tym serialu - występów gościnnych. Niby ekipa daje sobie radę bez nich, ale zawsze to miło zobaczyć jakiegoś znanego aktora, który szaleje na ekranie

OCENA 4.5/6

Homeland S01E10 Good Night
- takie Homelan aż chcę się oglądać! Nie jakaś nudna obyczajówka z powtarzającymi się bądź nić nie wnoszącymi wątkami tylko thiller polityczny, który trzyma w napięciu przez cały odcinek. Brakowało mi tego. Oby przez następne dwa odcinki poziom został utrzymany, a wszystko na to wskazuje. Bo Brody dostał się do Iranu, a CIA nie ma dla niego planu ratunkowego. Podoba mi się to. Mam tylko nadzieje, że nie wymyślą jakiegoś banalnego rozwiązania, ale w sumie wolę to niż oglądać tą operę mydlaną z pierwszych 8 odcinków.
- strasznie mi się podobało, że niemal cały odcinek był w siedzibie CIA oraz na granicy Iracko-Irańskiej poza dwiema czy trzema scenami w Białym Domu. Żadnego domu Brodych czy innych nietrafionych rozwiązań. Było czuć, że misja jest ważna, a napięcie rosło z każdą minutą. Do tego jeszcze Tim Gunne jako kierownik akcji i Quinn w tle. Tylko Fatimy zabrakło, ale dobrze, że się i ona pojawiła. Okropnie jestem ciekaw jak dalej rozegrają końcówkę sezonu. Nie obraziłym się gdyby ktoś z trójki Brody, Carrie, jej dziecko zginął.

OCENA 4.5/6

Masters of Sex S01E04 Than You For Coming
-  po delikatnej przerwie wracam do serialu i pozostaje tylko żałować, że tak późno się zabrałem ze ten odcinek bo jak zwykle był wspaniały. Nie dość, że ma piękny, niejednoznaczny tytułów to jeszcze mocno pochylono się nad rysem charakterologicznym postaci szczególnie Mastersa. Przedstawiono jego dzieciństwo, warunki w jakich był wychowywany, trudne relację z matką oraz jak to wszystko odbiło się na jego dorosłości. Szczególnie interesująco wypadają jego interakcję z dziećmi i lunatykowanie, który jest zapewne objawem strachu przed nadchodzącym potomkiem. Świetnie rozpisana postać. A przecież jest jeszcze jego obsesja na punkcie Virgini, która z odcinku na odcinek się pogłębia i jest trochę creepy.
- ciekawie w odcinku wypadły też sceny z Ethanem. Jako mężczyźnie wstyd mi za jego zachowanie. Na jego podstawie serial pokazuje, że to kobiety (tutaj Virginia) mają większe jaja. Ethan to mężczyzna z innej epoki, traktujący się z wyższością, ale też użalający się nad sobą i nie zdający sobie sprawy z swojej małostkowości. Jednak można go lubić. Pochylić się nad nim z współczuciem.

OCENA 5/6

Nikita S04E02 Dead or Alive
- niby tyle już obejrzałem seriali, a wciąż na Nikicie zaskakuje się jak małe dziecko. Pierw wielkie oczy zrobiłem jak Nikki strzeliła do Michaela, potem gdy zabito dyrektora FBI i w końcu na końcu jak Amanda wyjawia swoją wtyczkę. Birkhoff?! To był mocny cliffhanger. Czyli już niedługo serial skupi się na uwolnienie oryginałów. Jaka szkoda, że to tylko 4 odcinki do końca bo to najlepszy serial The CW.
- wątek Alex równie ciekawy. Sceny z Samem znowu pokazują, że jest jakieś przyciąganie między nimi, a i tajemnica Sama jest intrygująca. Do tego dochodzi jeszcze wątek zniszczenia rodziny Udinov i wojna z Pakistanem. Ale to dobre!

OCENA 4.5/6

The Good Wife S05E10 The Decision Tree
- wspaniałe! Może nie tak dobre jak Hitting the Fan, ale godna celebracja 100 odcinka serialu i reżyserski majstersztyk. Za pierwsze sekundy i setkę na liczniku ktoś ma u mnie piwo, a potem było równie dobrze. Wyciągnięcie sprawy z przeszłości, powrót Johna Noble, powracający motyw muzyki w serialu i w końcu starcie Willa i Alicji. Walka o 12 milionów dolarów wyśmienita. Trochę żałuję, że Alicja nie walczyła na sali sądowej z Willem, a była jedynie w formie świadka. Jednak motyw tytułowego drzewa decyzyjnego genialny. Tak jak pomysł na wyobrażenie zeznać Alicji gdzie niby jest przesłuchiwana w sprawie testamentu, ale tak na prawdę to wszystko dotyczy relacji Alicji i Petera. I jeszcze te flashbacki! Świetne i tyle
- na szczęście nie zapomniano o Kalindzie, które jest na bocznym torze w tym sezonie. Genialne sceny pościgów i motyw z panią detektyw, który kończy się w łóżku. Może i dużo czasu ekranowego Kalinda nie dostała, ale idealnie oddano charakter jej postaci. Zresztą, tak samo jak przy Robyn. Zapominalska i roztrzepana nagrała rozmowę z dziwnymi głosami. Cudowna jest!
- trochę się rozczarowałem bo w zapowiedziach przyjęcie dostało sporą część proma, a ostatecznie było tylko przez kilka minut na końcu mimo, że odgrywało ważną rolę w odcinku. Peter i Lemon Bishop - perfekcyjny Eli. Tak jak jego reakcja na imię dziecka Merlyn. Bardzo bym chciał żeby kolejny epizod w całości dział się na tej imprezie

OCENA 5.5/6

The Walking Dead S04E07 Dead Weight
- dwa odcinki o Gubernatorze to stanowczo za dużo. Nie były one jakoś specjalnie złe, ale równie dobrze jego sceny można by wpleść w pozostałe 6 epizodów czy choćby opowiedzieć historię w jednym, a nie dwóch. Stęskniłem się za Rickem i resztą obsady, a to przecież o nich serial, a nie Gubernatorze. W sumie kilka rzeczy mi się podobało jak kolejne morderstwa Gubiego i dojście do władzy. Na plus też świetnie zmontowany początek i scena z szwendaczem w jeziorze. Tylko szkoda, że Enver Gjokaj skończył przygodę z serialem na jednym odcinku
- ten odcinek udowadnia też jedną rzecz - o ile po poprzednim można było z Gubernatorem sympatyzować czy mu współczuć tak teraz przypomniano jaki z niego psychopata. Dlatego z niecierpliwością czekam by zobaczyć jaki użytek zrobi z czołgu. Szykuje się rzeź w następnym epizodzie i oby nie skończyło się na małym deszczyku z wielkiej chmury

OCENA 4/6

The Walking Dead S04E08 Too Far Gone
- finał pierwszej części sezonu. Było wybuchowa, były ważne śmierci i potężny gamechanger. Tylko, że jakoś przez większość odcinka nie mogłem się przejąć tym co się dzieje. Za dużo Gubernatora. Niemal 100 minut bez przerwy tylko z nim to był bardzo zły pomysł. W ogóle w moim odczucia te osiem odcinków ma nietrafioną konstrukcję gdzie przedstawione są dwie zupełnie nie pasujące do siebie historię. Wielka szkoda bo ostatnie 15 minut mimo sporej dozy idiotyzmów było całkiem ekscytujące
- jednak pierw inny ciekawy moment - śmierć Megan. Spodziewałem się tego, ale nie umniejsza to tego wątku. Gubernator mówiący o zapewnieniu bezpieczeństwa jest tak na prawdę motywowany chęcią zemsty na RIcku i reszcie co przypłaca stratą osoby na której mu zależy. Podkreślenie tego, że każdy czyn niesie ze sobą niespodziewane konsekwencje
- zadziwiła mnie śmierć Hershela. Bez żadnego last stand i heroicznych czynów. To było w poprzednich odcinkach. Odrąbywanie głowy wyszło brutalnie i boleśnie. Będzie mi go brakowało bo to on był jedną z podpór moralnych grupy. Szkoda tylko, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to Michonne powinna zginąć. Przecież Gubernatorowi zależało na jej śmierci i chciał ukarać Ricka za jego ignorancję. Więc czemu nie Michonne? Jedyne wytłumaczenie to chęć zostawienia jej w serialu...
- śmierć Gubernatora (bo po takim czymś musiał zginąć) była dla mnie największym zaskoczeniem odcinka. Bo dostał tak długą ekspozycję. Myślałem, że szturm skończy się fiaskiem, ale on przeżyję przynajmniej do końca sezonu. Nic z tego. Widocznie i na niego zabrakło pomysłu. Już chyba lepiej byłoby jakby ktoś go zjadł w finale S03.
- szturm na więzienie z jednej strony mi się podobał - chaos, bezładne strzelanie, walka o życie i trup ścielący się gęstą. Z drugiej zupełny brak przygotowania zwłaszcza ze strony atakujących. Nie dość, że ciężko mi uwierzyć, że Gubernator tak szybko znalazł sobie kolejną grupkę popleczników to jeszcze szli do walki jak zwierzątka idące na rzeź. Hurra i do przodu! I ten zupełny brak wykorzystania czołgu jako przewagi taktycznej... jednak przynajmniej więzienie się skończyło i można się było przez jakiś czas pomartwić o ulubione postacie. Trzymam kciuki, że Maggie żyję.
- kolejną wstrząsająca śmiercią była Judith. Gubernator nie tylko zniszczył więzienie, ale też odebrał kolejną cząstkę duszy rodziny Grimesów. Wściekły Carl i zrozpaczony Rick. Podoba mi się to. Ładnie też pokazano, że jak bardzo Rick starałby się odcinać od otaczającej rzeczywistości to okrucieństwo świata i tak go dopadnie
- teraz czekać do początku lutego na powrót serialu. Będzie inny od tych ostatnich kilkunastu odcinków i bardzo się z tego powodu cieszę. Nowe lokację zrobią dobrze serialowi. Chciałbym zobaczyć znowu duże miasto, ale pewnie dalej pozostaniemy na terenach miejskich.

OCENA 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz